Recenzja Lucarto Audio Albero HPA200

O ile producenci sprzętu nie starają się zadowolić dosłownie wszystkich, tworząc swoje urządzenia grające kompletnie różnie w zależności od tego jaki to model i w jakim przedziale cenowym się znajduje, o tyle są też i tacy, którzy pozostają maksymalnie wierni swojej wizji i koncepcji idealnego dźwięku. Często nawet nie jest to ideał sam w sobie, a po prostu dźwięk, który konstruktorowi sprawia przyjemność i który jednocześnie podoba się innym użytkownikom. Testowany tu Lucarto Albero HPA200 jest co prawda najniższym modelem słuchawkowego wzmacniacza/integry, ale dobitnie prezentuje właśnie takie moim zdaniem podejście do tematu, a więc brzmienie zgodne z całym „zamysłem” producenta w formie liniowego progresu, rozwoju, ewoluowania szkoły dźwiękowej, albo przynajmniej fundamentu brzmieniowego, w ramach różnych konstrukcji, ale z przewidywalnym postępem w miarę wspinania się po drabince modeli.

Sprzęt wygląda staroświecko, ale to akurat moim zdaniem atut.

Jakość wykonania i konstrukcja

Po rozpakowaniu sprzętu oczom naszym ukaże się ręcznie robiona, rodzima konstrukcja o przyjemnym dla oka kształcie, choć utrzymanym w takim starszym, konserwatywnym bym powiedział stylu. Tradycyjna budowa, że tak powiem. Na szczęście kwestie wizualne są kwestiami, no właśnie, wizualnymi, toteż są materią czysto de gustibus i nie podlegają żadnym procesom oceny.

Gruby, aluminiowy front z nacięciami ma na sobie tylko wyjście jack oraz włącznik i potencjometr.

Niemniej mi osobiście takie urządzenia bardzo się podobają. Nie wiem, może jestem aż nazbyt konserwatywny, ale mówiąc całkowicie subiektywnie, od czasu styczności z Audeze mam pewien sentyment do sprzętu mającego w sobie elementy drewniane, nadające mu szlachetności i przyjemnego dla oka wykończenia.

Z tyłu też trochę biednie - USB, RCA, przełącznik między nimi oraz gniazdo zasilające.

Boczne panele wykonano z barwionego ciemną bejcą drewna jesionowego. Górna i dolna pokrywa okraszone są otworami wentylacyjnymi, ale od razu mogę zapewnić, że sprzęt nie grzeje się jakoś specjalnie mocno, jeśli nie powiedzieć, że w ogóle nie przypomina w tym względzie lampy w takim typowym postrzeganiu jako grzejnika pokojowego. Aczkolwiek nie radzę zakrywać otworów wentylacyjnych i należy jak zawsze przy takim sprzęcie dbać o należytą cyrkulację powietrza pod i nad urządzeniem.

Niemniej proste konstrukcje mają to do siebie, że lubią być bezawaryjne.

W środku jest tylko jedna lampa (6N23P w recenzowanej wersji fabrycznej), przez co poziom wydzielanego ciepła nie jest aż taki duży i utrzymuje się w granicach temperatury naszego ciała, przynajmniej jeśli chodzi o pogodę jaką mamy aktualnie i powiedzmy te 22-23 stopnie w pomieszczeniu. W lecie nie powinno być jednak specjalnie gorzej i to też jest moim zdaniem duży atut tego urządzenia, tak samo jak był nim przy Musice Hybrydzie.

Trochę szkoda, że oznaczenia są w formie naklejanych etykiet.

W zasadzie urządzenie jest bardzo proste w konstrukcji i obsłudze, a także stosunkowo prostolinijne w wyposażeniu w złącza i opcje. Na przedzie mamy jedynie włącznik z diodą zasilania, pokrętło głośności oraz gniazdo jack 6,3 mm. Z tyłu zaś gniazdo wejściowe USB, jedną parę wejść RCA oraz przełącznik trybu pracy (integra – wzmacniacz). Sprzęt nie jest w stanie pracować na wejściach innych niż podane, także nie zasilimy go ani sygnałem analogowym w inny sposób, ani S/PDIF.

Aby dostać się do lampy, trzeba odkręcić obudowę i zerwać plombę.

Sprzęt jest bezpieczny w użytkowaniu z racji pakietu zabezpieczeń, ale też ukrycia lampy w środku konstrukcji. Osoby mające małe dzieci czy zwierzęta będą zatem spokojniejsze. Niestety ma to swoje przełożenie też i na dostępność w razie konieczności jej wymiany. Aby to zrobić, należy zerwać plombę gwarancyjną i podnieść całą pokrywę górną. W swoim Pathosie nie muszę tego robić, ale z drugiej strony podobne wymagania stawia Copland, więc to nie jest tak, że drożej = łatwiej. Przy tak niskim nagrzewaniu się, decyzja Lucarto wydawała się bardziej logiczna, a także bezpieczniejsza z perspektywy obecności wspomnianych dzieci w domu.

Sprzęt na szczęście nie nagrzewa się szczególnie mocno.

Sama wymiana może być jednak dokonana już na starcie przez producenta, jeśli zażyczymy sobie za dopłatą lepszej lampy (wszystkie opcje to NOSy). Wydanie +1000 zł może wyglądać mało rozsądnie przy tym urządzeniu, ale kupując w ten sposób najdroższą lampę (Siemensa) dostajemy lepsze jakościowo brzmienie o większej równości, a więc możliwości dostosowania dźwięku pod własne potrzeby są znacznie bardziej zarysowujące się niż w niektórych innych rozwiązaniach zintegrowanych. Przykładowo takie tanie Aune T1 SE nie miało aż tak dużego przełożenia na dźwięk. Tu zaś jest to bardzo wyraźne i zaryzykuję nawet stwierdzenie, że wyraźniejsze niż w moim Aurium przy dwóch lampach, a jeśli już, to przynajmniej na tym samym poziomie. Prawdopodobnie to, co zdaje tutaj egzamin, to prosta konstrukcja i mała ilość elementów na drodze toru, dzięki czemu charakter lampy jest lepiej oddawany na słuchawki, a przy tym nie posiada cech aż tak bardzo typowych dla konstrukcji stricte lampowych, tj. szumu i brumienia, a także problemów z dopasowaniem impedancji.

Co do szumu własnego i brumienia, pierwszy owszem, występuje w Albero HPA200, ale nie jest to element faktycznie doskwierający, przynajmniej definitywnie nie tak jak w osławionym Fezz Omega Lupi. Gdybym jednak miał estymować docelową, optymalną impedancję, na której wzmacniacz ten czuje się najlepiej, prawdopodobnie wskazałbym okolice 300-600 Ohm, a więc pułap HD600, HD800, T1.

Zwrócić uwagę będzie trzeba na czułość układu DAC. Lubi definitywnie lepsze jakościowo gniazda oraz kable USB, także warto mieć na to baczenie. W przeciwnym razie mogą być zwracane błędy odtwarzania (Foobar) lub komunikaty o nierozpoznanym urządzeniu USB (Windows).

 

Przygotowanie do odsłuchów

Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze szczegółowym opisem sprzętu posiadanego, a który to przewija się również i w tej recenzji w jej treści.

Urządzenie testowe zawsze zostawiam sobie włączone dla pewności na 24-48h z tytułu profilaktyki (wygrzewanie, adaptacja itd.) przed krytycznymi odsłuchami.

Sprzęt testowy:

  • Konwertery C/A: Pathos Converto MK2
  • Wzmacniacze: Pathos Aurium (2x 6N1P-EW OC)
  • Karty dźwiękowe: Asus Essence STX (2x MUSES8820 + TPA6120A2), AudioQuest DragonFly Cobalt
  • Okablowanie analogowe: AF Balancer4 FLEX XLR, AF Connector2 Signature RCA, AF AC3B
  • Okablowanie cyfrowe: ViaBlue KR-2 Silver USB, ViaBlue H-FLEX
  • Słuchawki do porównań bezpośrednich i roli punktów odniesienia: AKG K270 Studio, AKG K1000, Audeze LCD-XC, Audeze iSine 20, Sennheiser HD800

 

Jakość dźwięku

Ponieważ układ jest przystosowany do pracy zarówno jako wzmacniacz, jak i integra słuchawkowa, naturalnie trzeba rozbić opis na dwie części odpowiednio dla każdej z tych ról.

 

Jako wzmacniacz

Albero HPA200 można powiedzieć, że łączy w sobie kierunek grania wielokrotnie droższego Musica Hybryda z fundamentem HPA300SE. Choć ten pierwszy jest wzmacniaczem kolumnowym, wszystko ma w ramach oferty Lucarto zachowaną spójność i zgodność. Nie sposób więc natrafić na brzmienie np. na planie „V”, jako wyjątek od przyjętej przez producenta reguły. A regułą tą jest dźwięk miękki, łatwy w przetrawieniu i analizie, przyjemny w odbiorze, niemęczący na długich dystansach, konkretny na krótkich.

Mówić po ludzku, HPA200 to granie z analogowym charakterem, zmiękczone na skrajach i z lekko matowym sopranem oraz ogólną płynnością dźwięku. Całość gra koherentnie od początku do końca, nadając HPA200 dużej dozy bezpieczeństwa.

Bas serwowany jest z bardziej naciskiem na wydźwięk niż rytmikę czy zejście, ale ma to swoje zalety zwłaszcza w przypadku słuchawek bardziej technicznych. To zdanie jest tu kluczowe, ponieważ sprzęt wykazuje cechy wysoce synergiczne ze słuchawkami takimi jak HD800 czy T1, ale też HE1000, ADX5000 czy Utopia/Clear. Do tego stopnia, że można uznać go za strojony właśnie w tym kierunku i pod taką a nie inną grupę modeli.

Średnica jest prezentowana dokładnie w stylu Hybrydy, a więc blisko i namacalnie. Wokale stoją mocniej po stronie nasycenia, ale bez efektu zamulenia czy przymglenia, natomiast konsekwencją wynikającą wprost z moich tu przyrównań do Hybrydy jest wspólna dla obu konstrukcji tendencja do spłaszczania sceny na osi przód-tył. Jest to moim zdaniem najsłabszy element tego urządzenia.

Sopran to taka przygładzona struktura z analogowym sznytem o lekkiej matowości, a co wprost wynika z zastosowania lampy w konstrukcji. To właśnie ona nadaje przyjemnego zmiękczenia na ostrościach i choć normalnie wydaje się to czymś negatywnym, powodującym efekt jakby „otępienia” dźwięku, przy ostrzejszych słuchawkach jest cudownym balsamem, który może w sposób troszkę kompromisowy w przypadku tak taniego urządzenia, ale jednak przekłada się na to, że możemy z chociażby HD800 korzystać dłużej, przyjemniej, śmielej poczynać sobie z głośnością.

Scena to niestety słaba strona HPA200 i choć wzmacniacz bardzo ładnie ciśnie ją na boki, to jednak oś przód-tył nastawiona jest ewidentnie pod sprzęt z właściwościami HD800 czy ADX5000, a więc korekcyjnie co do pozycji środka i skupienia się na nim, a kosztem cech, które obie te pary – bądź co bądź przykładowe – kreują nam natywnie. Wiele osób zarzucało HD800 sztuczność i przesadzoną scenę. Albero miał to korygować. I koryguje, ale jednocześnie wpływa to na większe wyspecjalizowanie się urządzenia dokładnie w takim stanie rzeczy. Nietrudno sobie wtedy wyobrazić sytuację np. z LCD-XC, które wokal mają już na starcie przybliżony. Albo K1000. Po prostu robi się jednoznacznie „monitorowo” i choć nad wokalem zyskujemy dużą kontrolę, tracimy smaczki i efekty płynące w dużej części z głębi sceny. Gdzieś tam z tyłu głowy kołacze, że na innym sprzęcie grało to jaśniej, mniej przyjemniej, ale jednak z lepszą sceną.

Powoduje to pewien konflikt, który każdy musi rozstrzygnąć samodzielnie: czy iść na kompromis między technicznymi zdolnościami słuchawek a elementarną przyjemnością z odsłuchów, czy może nie tłamsić tych pierwszych, ale pomachać na pożegnanie tej drugiej cesze. Z tą brutalną prawdą niestety często spotykamy się także i w innych sytuacjach, chociażby przy moddingu słuchawek i osoby zajmujące się tym na pewno się ze mną zgodzą: częstokroć chcą naprawić jedną rzecz, psuje się kilka innych. Przyciemnienie słuchawek niesie ze sobą czy to właśnie zmatowienie sopranu, czy też ubytki w detaliczności i scenie. K501 tak reagowały, HD800 także, nawet XC. Bardzo trudno jest więc dostosować tonalność tak, aby miała ona charakter korekty wybiórczej i z tych trzech par tylko z XC udało mi się to uczynić moimi tzw. „magicznymi wkładkami”, których można było posłuchać na tegorocznym Audio Show właśnie na stanowisku Lucarto.

Skoro już o tym mowa, sprzęt teoretycznie jest w stanie się też bardzo ładnie dogadać właśnie z LCD-XC, ale użytkownicy będą musieli brać poprawkę na słyszalny już wtedy w tle szum własny urządzenia. Nie jest on mocny, w żaden sposób nie przeszkadza, ale podczas cichych partii lub ciszy może dać się usłyszeć. Najpierw w tej drugiej, a potem już siedząc nam w głowie będziemy doszukiwali się go w tych pierwszych.

 

Jako integra

Znajdujący się na pokładzie Bravo SA9023 (i korespondujący z nim DAC, na słuch strzelałbym że to jakiś PCM) wcale nie jest taki zły i co ciekawe wypada dosyć komplementarnie względem sekcji wzmacniacza. Po jego aktywacji jest delikatnie jaśniej i szerzej scenicznie na boki, co jednoznacznie daje się poczuć jako większą ilość powietrza i ładną kompozycję z muzykalną lampą fabryczną. Nie jest może aż tak rozdzielczy i dokładny jak mój ES9018K2M, ale tego naprawdę fajnie się słucha i przyznam, że nie miałbym absolutnie żadnego problemu z korzystaniem z Albero właśnie w trybie USB.

Pamiętam że niektóre osoby narzekały na sekcję DAC w tym układzie, ale jeśli znalazłbym się w tym gronie, to raczej dopiero w sytuacji instalacji lepszej lampy na pokładzie. Do lampy fabrycznej wydaje mi się, że DAC Albero jest tu celowo dobrany i sumarycznie tworzy dobrze połączenie. Nie jest to tym samym przysłowiowy kwiatek do kożucha, a coś, z czego możemy zrobić realny użytek.

Czy różnica między pracą z Converto w formie wzmacniacza, a pracą całkowicie samodzielną, jest duża? Z jednej strony nie aż tak bardzo, jak może się wydawać, bo choć różnice oczywiście są, to sama konstrukcja wzmacniacza i użyta w środku technologia generują pewien narzut własny na dźwięk, którego nie da się obejść. Chcę przez to powiedzieć, że o ile Albero jest bardzo dobrze wyważony w ramach samego siebie, o tyle nie ma sensu do niego kupować do niego specjalnie jakiegoś nie wiadomo jak drogiego DACa, ponieważ w pewnym momencie przyrost jakościowy będzie dzielony przez dwa, a później przez trzy z racji faktu, że klasa wzmacniacza zacznie się wyczerpywać i stopować progres uzyskiwany tą drogą. Nie mówiąc o tym, że zacznie to ekonomicznie wypadać bardzo słabo.

Dlatego też – choć jako sam wzmacniacz mi się to urządzenie podoba – moim zdaniem największą opłacalność manifestuje albo w sytuacji, gdy pracuje od początku jako integra słuchawkowa z własnym DACiem w nią wbudowanym, albo ma do dyspozycji układ bardzo dobry, ale bardzo tani, który nie zwiększy nam zbyt mocno kosztów całościowych. Mam tu na myśli chociażby poczciwego SC808 z trzeba układami V5i D, ale też coś pokroju Cobalta. Co daje połączenie tego drugiego? W sumie to wszystko co Converto, ale z mocniej zarysowanym basem. Jest naprawdę fajnie i kolorowo, niespecjalnie czuć braki w precyzji czy rozdzielczości na tle Pathosa, także taka jest właśnie maniera tego wzmacniacza, że lubi grać – z tą konkretną lampą rzecz jasna – na analogowe, troszkę kompromisowe i bezpieczne nuty, które po prostu dadzą miły, wyważony na wszystkim dźwięk bez przesadzonych fajerwerków, ale i na rzetelnym, solidnym poziomie.

 

Jakość dźwięku – całościowo

Ogólnie HPA200 robi dobre wrażenie całościowe, choć ewidentnie szkodzi mu to, że z różnych powodów przybył do mnie dopiero teraz. W międzyczasie bowiem przesłuchałem rewelacyjnego HPA300SE w temacie słuchawek, a także bardzo dobrą Hybrydę i wyjątkowo dobrą IA100PP w temacie sprzętu kolumnowego. Nabyłem również tą ostatnią w wersji Custom na własny użytek (za czego fakt pochwalenia się zostałem niedawno pogoniony z jednego z forów dyskusyjnych w dosyć niemiły sposób), także choć na kolumnach, to jednak wiem na co stać konstrukcje lampowe i jak może to zagrać, nie tylko w ramach oferty tego konkretnego producenta.

Teoretycznie więc HPA200 był skazany już na pożarcie, ale z drugiej strony raz, że sprzęt broni się dużą opłacalnością i takim faktycznym przekonaniem mnie, jako aktualnego jego użytkownika, że ma w sobie dużą dozę przemyślenia konstrukcji, nie zaskoczy mnie niczym negatywnym, że był projektowany nie na pałę i w ciemno, próbując zadowolić wszystkich i wszystko, a przy zachowaniu dużego bezpieczeństwa brzmieniowego nakierować się na synergię z tymi konkretnymi modelami, których przecież jest niemało na rynku.

Dwa natomiast, że poznawszy wcześniej inne, lepsze konstrukcje Lucarto i mając w pamięci odsłuchy Ferro oraz SX300 na AVS, Albero krystalizuje się bardzo wyraźnie w ramach konkretnego nurtu brzmieniowego tej firmy i wizji jej właściciela. Nie zostałem zaskoczony niczym negatywnym i dosyć trudno jest mi się tu przyczepić do czegokolwiek, nawet uwzględniając korekcyjną głębię sceny.

Mam z tego powodu wrażenie, że przy testach chociażby HiFiMANów Arya czy AKG K812 PRO, byłaby to świetna okazja do użytkowania wymienionych słuchawek z większą przyjemnością, niż czyniłem to na odpowiednio Converto MK2 i Conductorze V2+. Z tym ostatnim są to zresztą już zamierzchłe czasy, bo i wyszła nowa wersja Conductora, oznaczona numerem V3, ale z tego co czytałem niektórym się kierunek brzmieniowy następcy niespecjalnie podobał. No cóż, jak to mówią lepsze jest wrogiem dobrego, a przynajmniej tak się w tym momencie wydaje. Jeśli jednak prawdą byłoby, że nowsza wersja gra jaśniej i bardziej neutralnie, to takie urządzenia jak Albero, czy nawet choćby mój własny zestaw Pathosa, stoją po przeciwnej stronie barykady, tak samo jak DAC215. Albero oczywiście nie będzie pracował w tej samej klasie, abyśmy mieli jasność, ale też nie będzie kosztował tak wielkich pieniędzy.

Dodatkowa warstwa możliwości leży w lampach i tutaj istnieje jak pisałem opcja chociażby dopłaty 1000 zł do Siemensa (NOS), którego również testowałem, a który zmienia charakter pracy wzmacniacza na bardziej dokładny, jaśniejszy, szybszy i sceniczny. Oczywiście zostawia nam to pole do manewru z własnymi jednostkami, może też współczesnymi odpowiednikami, które mogą, ale nie muszą, się nam przypodobać, niemniej klasowość Albero nie jest do niego przyspawana na stałe. Problemem przy wymianie będzie jednak konieczność naruszenia plomb gwarancyjnych, ponieważ urządzenie nie pozwala na łatwą wymianę żarówek.

 

Opłacalność i alternatywy

Teoretycznie wydawałoby się, że opłacalność nie jest mocną stroną HPA200, bo sprzęt nie jest nastawiony na bicie rekordów, a raczej na dostarczenie solidnego fundamentu dźwiękowego dla osób ceniących sobie rozsądny kompromis na praktycznie wszystkich polach i we wszystkich kluczowych aspektach. Przez wielu będzie to postrzegane jako nudność. Pomijając jednak zredukowaną głębię sceny w kategorii obiektywnej, w tej subiektywnej będzie to korzystne dla słuchawek jasnych i mających problemy z utrzymaniem się na środku rozrysu dźwiękowego. Jeśli np. trafilibyśmy na okazyjne HD800 czy K812 w dobrej cenie i szukali umiarkowanego, bezpiecznego dla nich toru, aby cały system trzymać w ekonomicznych ryzach, to nagle może się okazać, że Albero dostarczy nam wszystkiego czego nam trzeba, aby słuchawkami się cieszyć przynajmniej na te 80% możliwości nauszników. Zresztą to właśnie w HD800 spędziłem najwięcej czasu przy tym urządzeniu i naprawdę nie bez powodu.

Tego akapitu generalnie nie planowałem pisać, ale im dłużej siedziałem przy HPA200, tym bardziej zastanawiałem się nad alternatywami cenowymi i klasowymi. Porównywałem, myślałem, analizowałem i dochodziłem do coraz ciekawszych wniosków. Ostatecznie powstał on więc dlatego, że nie byłem w stanie przywołać sobie od ręki takich układów, albo gdy to robiłem, nadal potrzebowały one dodatkowego DACa do pracy i w moim odczuciu nie przesądzały o tym, czy Albero jest dla nich lepszą alternatywą, czy też gorszą. Rozpatrzyć chciałbym zatem kilka opcji i możliwości, zarówno zintegrowanych, jak i tych klasycznie rozdzielnych na osobny wzmacniacz + osobny DAC. Dla uproszczenia nie liczę okablowania, bowiem tutaj możliwości także są spore, a i rozpiętość również. Dla jednych przy takim sprzęcie „wystarczają” kable za 20 zł, inni zaś wiedzą, że chińską miedzią o grubości ludzkiego włosa raczej zadławi się taki sprzęt i podda w wątpliwość zasadność zakupów droższych segmentów toru, skoro i tak nie wyciągnie się z nich maksimum rzeczywistego potencjału.

Co tyczy się samego Albero, klasowo jest to przynajmniej moim zdaniem poziom Cavalli Tube Hybrid, którego niedawno testowałem i który to bardzo mi się spodobał. Przy czym ma od niego więcej mocy i wbudowanego na pokładzie DACa, a także zintegrowane zasilanie i całościowo lepszą jakość wykonania, wliczając w to wyraźnie lepsze i solidniejsze materiały. CTH to malowana na czarny mat puszka, podczas gdy Lucarto stosuje grube aluminium i drewno. To też przecież będzie zjadało budżet w pewnym stopniu. Brzmieniowo jak pisałem klasa będzie podobna, ale wchodząc w szczegóły można będzie zauważyć, że CTH ma większą scenę na głębokość, nieco inną tonalność (6922EH) i oczywiście lepszą cenę końcową. Sprzęt można nabyć za jakieś 1600 zł z Massdropa. Za Albero natomiast zapłacić będziemy musieli w podstawowej wersji ok. 4000 zł, lub nawet więcej jeśli liczyć lepsze lampy, a które też potrafią bardzo mocno podnieść walory tego urządzenia.

Jeśli zależeć będzie nam bardziej na efekcie bezpiecznym, że tak powiem, a także na jednym urządzeniu i jak najmniejszej ilości miejsca, Albero wyraźnie zmniejszy swój dystans, gdy tylko zaczniemy polować na dobrego DACa do CTH bez dziwnej kombinatoryki po drodze. Kupno przykładowo DragonFly Cobalt, iFi Audio iDSD Nano Black Label albo nawet jakiegoś NuForce to dodatkowe 1000 zł. Powiedzmy że jednak doliczymy ten interkonekt, czyli kolejne 200-300 zł żeby miało to ręce i nogi. Robi się z tego już ok. 3000 zł za dwa urządzenia i kabel. W Albero mamy wszystko od razu w jednym opakowaniu i już tylko za 1000 zł więcej. Lepszy DAC oznaczać będzie jeszcze bardziej skrócenie tego dystansu i np. używany Hegel HD20 to już ok. 2500 zł, a więc finalnie przekroczenie poziomu HPA200 i „odblokowanie” możliwości wyrównania się po jego stronie dodatkowymi inwestycjami w lampy.

Drugim układem, który może być alternatywą dla Albero, jest Feliks Audio Espressivo MKII. Co prawda słuchałem go tylko na AVS, ale sprzęt grał w bardzo podobny sposób, też na przyjemny efekt końcowy w ramach ciepłego, bezpiecznego strojenia. Do tego jest w pełni konstrukcją lampową, ale przekłada się to na oczywisty wzrost poboru prądu i wydzielanego ciepła. To samo przerabiałem ze swoją IA100PP vs Hybrydą. Dodatkowo mamy tu 4 lampy zamiast jednej, co zwiększa koszty eksploatacji ponad Albero. Uwzględniając wszystkie zalety Espressivo, jego brzmienie i ogólną wysoką jakość wykonania, przy cenie 3300 zł należałoby liczyć jeszcze do niego konkretnego DACa. Znów wpadamy w problem dopłaty, powiedzmy te minimum ok. 500 zł na Reda, 1000 zł na Cobalta albo 2500 zł na HD20. Plus kable. Sumarycznie pojedynek byłby jak zakładam dosyć wyrównany. Tu już będzie zatem konieczność zdecydowania się na konkretną filozofię budowy systemu.

Espressivo to wzmacniacz dedykowany raczej budowie droższego całościowo systemu, także kombinatoryka z nim jest tutaj już troszkę nadużyciem, ale też myślę warto pokazać koncepcję zawierającą po prostu sam wzmacniacz o podobnych walorach. Oczywiście można będzie poszukać czegoś, co zagra jeszcze lepiej, dalej, głębiej, ale też drożej, miejscami znacznie drożej, a niekoniecznie z gwarancją powodzenia całej operacji. Można próbować szczęścia z jakimiś lepiej wyposażonymi integrami, ale nie opartymi na lampach, jak np. Questyle CMA Twelve, ale przy wszystkich atutach „dwunastki”, układ ten lepiej sprawdza się po XLR z modelami zbalansowanymi niż single-ended oraz nie ma aż takiego efektu korygującego jak Albero czy Espressivo. Może być to tak samo zaleta, jak i wada, zależnie od tego jakie są nasze potrzeby i wymagania. W audio nic nie jest czarne lub białe, a czego nauczyłem się przez lata pisania recenzji i badania potem odbioru tych samych urządzeń i słuchawek przez innych. Może to być naprawdę losowe.

Sam osobiście jestem przykładowo w miarę zadowolony z synergii HD800 z Aurium, ale muszę przyznać, że jednak na Albero, choć na niższym pułapie jakościowym 6N23P, wszystko dzieje się płynniej i ostatecznie trochę przyjemniej, a to – w sytuacji gdyby HD800 miały być moimi jedynymi słuchawkami – mogłoby w pewnym momencie zyskać mocno na znaczeniu. Z CMA Twelve miałem podobne przeświadczenie – że jest dobrze z takimi słuchawkami, ale akurat na 800-tkach mogłoby być jeszcze lepiej/mocniej.

Samo porównanie z Aurium jest natomiast troszkę nie w porządku, bo jednak sprzęt jest to de facto nie posiadający DACa, podczas gdy tutaj mamy styczność z pełną integrą USB, także to też jest rzecz, którą należałoby brać pod uwagę. Samego Aurium mógłbym przysposobić mocniej pod jaśniejsze słuchawki za sprawą wymiany lamp na 2x Tesla E88CC, ale odbyłoby się to kosztem sceny i czystości, zabijając klasowość systemu i spadając na półkę CTH. Analogicznie, walory te będą na Albero rosły wraz z lepszymi lampami, może nie aż do poziomu Songolo, bo to nierealne, ale sprowadzając nas co rusz do konkluzji, że jednak sprzęt ten ma swój sens. O ile nie iść w jakieś inne, przynajmniej mi, nieznane konstrukcje, tj. może coś z kierunku chińskiego, gdzie też potrafią od czasu do czasu coś tam coś tam wyprodukować sensownego, albo używane okazyjne sprzęty stacjonarne, Albero ma szansę się sprawdzić jako po prostu dobry, bezpieczny sprzęt bez żadnego kombinowania i skrupulatnego estymowania efektów końcowych.

 

Podsumowanie

Choć na pewno moim uszom udzieliły się do tej pory lepsze urządzenia niż Albero, a pech chciał że chronologicznie urządzenie to wypadło po odsłuchach wysokich urządzeń z oferty Lucarto, definitywnie nie było to tak, że stało się tu coś złego lub odpychającego. Wręcz przeciwnie. Producent postawił na scenariusze, w których HPA200 ma szansę sprawdzić się jako przyjemny, nieprzesadnie ciepły, bezpieczny układ, łączący w sobie sensowny wzmacniacz i opcję adekwatnie do niego dobranego DACa wbudowanego w urządzenie. Całkiem dobrze się prezentuje, choć jego techniczne walory można docenić bardziej na słuchawkach o dokładniejszej sygnaturze oraz w sytuacji, gdy na pokładzie zamontowane są lepsze lampy. Urządzenie reaguje na ich wymianę żwawo i słyszalnie, choć trochę mniej na źródło jakie otrzymuje na wejściu analogowym. Do tego jest to w całości polska, ręcznie robiona konstrukcja, co dla niektórych też może być pewnym atutem.

W połączeniu z HD800 na pewno był to całkiem udany duet.

Z wad doszukałem się w zasadzie tylko skąpego wyposażenia w złącza audio oraz nad wyraz wrażliwego złącza USB na jakość gniazda i kabla ze sprzętu źródłowego. Do tego trudniejszy dostęp do lampy w razie konieczności jej wymiany. Elementem podlegającym wolnej interpretacji pozostanie zaś jego bezpieczny charakter w wersji na 6N23P, który z jednej strony może być dla niektórych za mało porywający, ale z drugiej przy odpowiednich słuchawkach może okazać się dokładnie tym, czego było trzeba.

Niemniej w miarę wyważona cena, sensowna konstrukcja i wymienialna lampa wpływająca mocno na dźwięk (a więc duży potencjał) powodują, iż jest to sprzęt na tyle uniwersalny, że można go polecić jako zarówno ciekawą perspektywę dla posiadaczy słuchawek jaśniejszych, którym bliżej do przyjemnego, analogowego grania na dobrym poziomie, jak i sprzęt dla tych bardziej wymagających i życzących sobie większego detalu i techniki na sprzęcie już bardziej ocieplonym w stylu np. HD650 czy LCD-2C, jeśli zdecydujemy się na wersję z lepszą lampą w środku. Za właśnie tą elastyczność w konfiguracjach i wydatne kształtowanie dźwięku lampą warto na Albero rzucić okiem.

Sprzęt można nabyć na dzień pisania recenzji bezpośrednio na stronie producenta w cenie od 4 000 zł.

 

Zalety:

  • bardzo solidna obudowa wykonana z drewna i metalu
  • brak problemów z nagrzewaniem się
  • prosta konstrukcja rokuje dużą bezawaryjność
  • wymienna lampa NOS 6N23P (w tej konkretnej wersji)
  • hybrydowa toplogia z wszelkimi tego atutami
  • operowanie na jednej lampie mocno redukuje koszty eksploatacji i ułatwia dobór własnych układów
  • wbudowany DAC USB
  • całkiem duża moc na wyjściu
  • solidne, bezpieczne granie na dobrym poziomie
  • dobra scena na szerokość
  • wysoka uniwersalność i synergia ze słuchawkami dynamicznymi z wyższej półki
  • duży potencjał w kształtowaniu brzmienia innymi lampami i możliwość od razu zakupu z inną lampą NOS
  • sprzęt wykonywany w Polsce i całkowicie ręcznie, co też można zaliczyć jako atut

Wady:

  • trochę szumu własnego przy słuchawkach o wysokiej wydajności
  • w wersji na 6N23P: trochę zredukowana głębia sceny
  • czuły na jakość gniazda i kabla układ DAC
  • skąpe wyposażenie w złącza
  • brak możliwości wykorzystania samego DACa
  • wymiana lampy wymaga zerwania plomby gwarancyjnej

 

Serdeczne podziękowania dla Lucarto Audio za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

5 komentarzy

  1. Przeczytałem recenzję z zainteresowaniem, jako były zadowolony posiadacz tego wzmacniacza (we wcześniejszej wersji bez daca). Pierwsze co w nim zrobiłem to wymieniłem własną tę dość zachowawczą ruska lampę na Mullarda co wprowadziło zupełnie nowe doznania właśnie m. innymi w kwestii holografii. Podobnie dobrze mu robi np RCA i inne lampy z dużą głębią. Wzmacniacz urzeka też barwą i dzwiecznoscia. Teraz cieszę się wyższym modelem oczywiście od Lucarto ?

    • To fakt, wzmacniacz ma potencjał do pokazywania zdolności danych lamp i nie jest to tylko kosmetyka. Tym bardziej trochę szkoda zabarykadowania lampy pod obudową z plombą.

  2. Recenzja jak zwykle ciekawa. Odnośnie subiektywnych kwestii wizualnych – zawsze byłem zdania że drewno jest świetnym materiałem do budowy mebli, ale kiepskim do konstrukcji audio. W audio jestem zdecydowanym zwolennikiem metalu. I tak rzeczony wzmacniacz zamiast wyglądać jak wzmacniacz, wygląda jak szuflada :). Niestety niezależnie od brzmienia.

    • Dziękuję, ciekawe spostrzeżenia. 🙂
      Aktualnie u mnie drewno znajduje się w większości stojaków słuchawkowych (ROOMs), słuchawkach (LCD-XC), zaś w sprzęcie w postaci IA100PP. I nawet ładnie się to prezentuje. Kolumn nie liczę. Myślę jeszcze nad wzmocnieniem w tym roku tematu kondycjonowania, więc jeśli padnie znów na Lucarto, raczej na pewno tego drewna pojawi się więcej.

    • W moim przypadku lektura Audiofanatyka dawno już wykroczyła poza realne zainteresowanie recenzowanym sprzętem, obecnie jest również formą odprężającej rozrywki i żadne drewno jej nie zaszkodzi – więc proszę śmiało 🙂 Co do moich subiektywnych odczuć – niestety z tego powodu jestem właścicielem audeze LCD-2C zamiast 2F czy XC (te ostatnie mają jeszcze dodatkowy problem w postaci rozmiaru). Czekam dnia aż audeze się ogarnie i wypuści specjalnie dla mnie 2F metal/plastik – nadzieja umiera ostatnia 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *