Zgodnie z obietnicą jest to kolejna recenzja sprzętu spod znaku Edifiera. Tym razem padło na głośniki S880DB, które to są serią wyższą nad modelami R1xxx i jednocześnie – jak zakładam przez cenę i niechęć do eksperymentowania – niespecjalnie popularnym modelem. Tak to jednak jest, a co też jest całkowicie zrozumiałym, że jako konsumenci decydujemy się na zakupy sprzętu, który został sprawdzony przez innych. Idąc jednak tym tokiem rozumowania, jeśli nikt nie odważy się wykonać tego pierwszego kroku, to żaden użytkownik danego modelu nie zakupi. Jest to całkowicie naturalne i zrozumiałe, bo jednak nikt nie chce być beta testerem za swoje własne pieniądze, ale też nie robić specjalnie problemu sklepowi z późniejszym zwrotem. Taki obopólny szacunek. Niemniej pierwszy krok wykonać trzeba i rola taka przypada najczęściej osobom zajmującym się tematyką recenzji audio. M.in. dlatego ochoczo zgodziłem się na przeprowadzenie testów, aby przetrzeć szlak dla niezdecydowanych i nieświadomych. A co sumarycznie wyszło nadspodziewanie dobrze, choć też z kilkoma uwagami.
Dane techniczne
- Moc całkowita: 88 W
- Moc wyjściowa: RMS 32 W x2 + 12 W x2
- Odległość poziomu szumów: ≥ 25 dB(A)
- Skuteczność wejścia: Bluetooth 600 ± 50mV, AUX: 600 ± 50mV, Optyk: 400 ± 50mV, PC: 800± 50mV
- SPL: 55 Hz – 20 KHz
- Wejście audio: RCA / AUX / Bluetooth / Optical / Coaxial
- Regulacja: Pokrętła regulujące poziom tonów wysokich i niskich oraz poziom głośności znajdują się z tyłu głośnika
- Głośnik tonów średnich / niskich: 94mm średnio i nisko tonowy
- Głośnik tonów wysokich: 19mm tytanowa kopułka
- Waga: 12 kg
- Gwarancja: 24 miesiące door-to-door
Jakość wykonania i wyposażenie
Zaczynając od wyposażenia, w zestawie znajdują się ponownie wszystkie kable, jakie tylko mogą okazać się nam potrzebne, za wyjątkiem kabla koaksjalnego. Jest też masywny pilot zdalnego sterowania przypominający UFO, ale przystosowany nie tyle do ręki, co do położenia na płasko i operowania nim, jak konsoletą sterującą. Zasilany jest jedną płaską baterią CR montowaną od spodu.
Jakość wykonania głośników jest tu całkowicie bez zarzutu. Spasowanie elementów jest bardzo dobre, jakość użytych materiałów także stoi na bardzo przyzwoitym poziomie. Głośniki nie posiadają maskownic, ale generalnie jako takich nie potrzebują. Wzorem Microlabów, w transporcie zabezpieczone są plastikowymi nakładkami, które się ściąga i korzysta z głośników w zupełnie normalny sposób. Przetworniki wysokotonowe mają swoje własne maskownice zintegrowane w postaci metalowych siatek. Przetworniki średniotonowe takowych nie mają i dopiero one są w pełni odsłonięte.
Te malutkie mikro-monitory przypominały mi skrzyżowanie Aurisa z AirPulse. Pierwsi mieli podobne, specyficznie białe środki z boczkami z drewna, zaś drudzy stosowali praktycznie te same kopułki na swoich przetwornikach. Wygląda to bardzo stylowo i nie ma wstydu aby pokazać je nawet w formie reprezentatywnej w salonie.
Głośniki podczas pracy nie wydają żadnego słyszalnego szumu, szelestów, trzasków, i dopiero przyłożenie ucha bezpośrednio do głośnika wysokotonowego w cichym pomieszczeniu jest w stanie ujawnić delikatny szum. W ciągu dnia, gdy nawet przy zamkniętych oknach słychać odgłosy miasta, tło wydaje się praktycznie czarne i jeśli ktoś jest ekstremalnie wyczulony na szum własny w głośnikach, będzie myślę bardzo zadowolony z S880DB.
Kabel wreszcie dano nam w formie odpinanej. Ale także i tu się zagalopowano, bowiem od razu wyciągnięto zasilanie poza obudowę i głośniki napędzane są zasilaczem impulsowym typu laptopowego. Ułatwia to serwis i teoretycznie umożliwia stosowanie lepszych zasilaczy, np. toroidalnych, które jeszcze mogą podnieść jakość dźwięku.
Zaletą takiego stanu rzeczy jest zduplikowanie źródeł ciepła. Nagrzewanie ma teraz miejsce zarówno w „cegle”, jak i w samych głośnikach, ale żadne z nich nie ma potencjału do większych temperatur. Głośniki podczas pracy są chłodniejsze niż R1850DB i pozostając ledwo letnie. Tak samo zasilacz. Zauważyłem, że aktywny udział bierze tutaj port Bass Reflex umiejscowiony z tyłu, wydmuchujący z siebie ciepłe powietrze, a raczej ze środka obudowy. Sprytne rozwiązanie.
Tylny panel, jeśli już o tym mówimy, jest dokładnie taki sam, jak w przypadku R1850DB, ale z dwiema różnicami. Zniknęły wyłącznik sieciowy oraz gniazdo wyjściowe na subwoofer. S880DB nie pozwalają tym samym na podłączenie pod siebie aktywnego głośnika niskotonowego. Zamiast tego pojawiło się gniazdo USB bazujące na układzie XMOS. Tym samym, wraz z interfejsem S/PDIF i Bluetooth, Edifiery są pełnoprawnymi, cyfrowymi głośnikami PC o bardzo dużym stopniu uniwersalności. Wybrane źródło mamy wyświetlane w formie dyskretnego podłużnego ekranu na przodzie kolumny-matki (prawy kanał, tak jak w R1850DB). Zwiększyły się również częstotliwości próbkowania (dla wszystkich gniazd jest to maksymalnie 24/192), które jednoznacznie wskazują na użycie lepszej elektroniki. Potwierdzają to też próby z gniazdami RCA, gdzie nie ma już problemu niepotrzebnej konwersji w locie A/D-D/A i ograniczania w ten sposób jakości dźwięku po analogu.
Pokrętła korekcji zostały niezmienione względem R1850, ale zastosowano tym razem inny kabel łącznikowy, wykonany ze znacznie lepszego materiału i na bazie złączki DIN 5 zamiast wtyków 4-bolcowych. Kabel jest ponownie bardzo długi, więc zaleta z R1850DB pozostała niezmieniona – głośniki możemy wygodnie rozstawić nawet na szerokiej bazie, albo ukryć zgrabnie nadmiar kabla pod stołem.
Przygotowanie do odsłuchów
Głośniki były użytkowane min. tydzień przed krytycznymi odsłuchami, aby mieć możliwość wykrycia wszystkich ich niuansów oraz potencjalnych słabych stron lub problemów technicznych. W zakresie tych ostatnich wszystko było absolutnie w porządku. Sprzęt i metodologię testową opisałem tradycyjnie na osobnej stronie. Aczkolwiek trzeba brać poprawkę, że była ona pisana głównie z myślą o słuchawkach.
Jakość dźwięku
Po bardzo sprawnym zaprezentowaniu się przez R1850DB, droższy o ponad 1/3 produkt Edifiera wydawał się nie rzucać jednoznacznie na kolana jako całokształt, choć wykonanie było wyraźnie lepsze i wydanie ogólnie także było już znacznie bardziej po audiofilsku wręcz. Jednak jak to zwykle bywa, im dalej w las tym więcej sekretów takie urządzenia są w stanie odkryć przed swoim posiadaczem i nie inaczej było w przypadku S880. Tu zaś tymże sekretem, aby się do ich potencjału dokopać, stały się trzy aspekty:
- odpowiednie umiejscowienie względem słuchacza i pod prawidłowym kątem
- odpowiednia akustyka pomieszczenia lub po prostu miejsca odsłuchowego
- pilot zdalnego sterowania z możliwością sterowania wbudowanym DSP
Zauważyłem bowiem, że głośniki są bardzo wrażliwe na nie tylko umiejscowienie w przestrzeni, ale też kąty nachylenia chociażby. Ponieważ cały czas wykorzystuję swoje podstawki antywibracyjne IsoAcoustic Aperta, mogę regulować sobie wygodnie kąt nachylenia względem siebie, siedzącego na kanapie czy przy PC. Przy tej okazji trochę dziwne, że Edifier nie zdecydował się na kątową budowę, a postawił na projekt jak przy R1280DB. Uważam to za błąd, bo użytkownicy będą mieli przez to – może nie spore – ale problemy z wyciągnięciem maksymalnego potencjału z S880 i winą za to będą obarczali zapewne głośniki, a nie środowisko odsłuchowe i umiejscowienie. Wciśnięcie S880 bowiem w jakiś regał albo zawalenie ich dookoła przysłowiowymi „klamotami”, to niespecjalnie ochocza przestrzeń do pracy dla tych głośników.
Wracając do wspomnianych trzech elementów, pierwszy da nam poprawną barwę dźwięku i realizm. Drugi spowoduje że nie będziemy mieli problemów z basem S880. Trzeci z kolei pozwoli na dostrojenie sobie finalnie stylu grania poprzez wbudowany procesor DSP. I dlatego nie da się opisać tych głośników inaczej, jak z perspektywy każdego z czterech trybów dźwiękowych będących niczym innym jak wbudowanymi, predefiniowanymi ustawieniami operującymi na cyfrowej korekcji tonalnej.
Co prawda nie wykonuję takich pomiarów i specjalizuję się raczej w słuchawkach, ale test tych głośników okazał się być całkiem dobrą okazją do eksperymentalnego podejścia do tematu i w troszeczkę bardziej zaawansowanej formie, niż miało to miejsce przy okazji głośnika BT od Marleya. Pomiary zostały więc wykonane w jednorodnym otoczeniu, w wolnym polu akustycznym, ale z odpowiednim zabezpieczeniem antyrefleksyjnym i wytłumieniem fal odbitych docierających do mikrofonu, w różnych odległościach od głośnika. Generalnie najbardziej wzorcowe w moim odczuciu, przynajmniej względem tego co słyszę z samych głośników, okazało się jedno z ustawień, toteż wyniki prezentują się następująco:
Do każdego trybu odniosę w się w osobnym akapicie, jako że nie sposób jest opisać ich przez pryzmat wyłącznie jednego z nich. Wspólną cechą na tym etapie jest wyłącznie zachowanie się membran do 20-30 Hz. Wyniki są tu pomijalne i proszę się nimi nie sugerować. Pokazuję je jednak w słuchawkach i po prostu zostawiłem je także i tutaj dla dokładniejszego wykrycia od jakiego pułapu przetwornik zyskuje kontrolę i pokazuje na wykresie stabilną falę akustyczną.
Tryb Monitor
Domyślny tryb – Monitor – moim zdaniem jest najmniej atrakcyjny z perspektywy użytkownika końcowego w rozumieniu stereotypowego oczekiwania na bas jak z piekła czy górę ostrą jak żyleta. Ale to nawet dobrze. Tryb monitorowy zdaje się być neutralnym, najbardziej wyrównanym trybem ze wszystkich. Daje jednocześnie najmniejszej nasycenie, ale i serwuje największą liniowość, w której doszukać można się paradoksalnie najwięcej właściwości samych głośników i co teoretycznie eksponuje najbardziej też wady pomieszczenia oraz rozstawu.
Abyśmy się dobrze zrozumieli, nie było to granie złe, obarczone skazami czy problemami, ale po muzykalnych i nastawionych na konkretny przekaz R1850DB, te konkretne głośniki wprawiły mnie początkowo w konsternację i zakłopotanie. Nie wiedziałem bowiem dla kogo są kierowane. Dostałem znacznie bardziej neutralny dźwięk wprost z pudełka niż z tańszego, słodko kłamiącego w przekazie modelu, a przecież produkt nie jest predysponowany – nawet wizualnie tego nie sugerując – do zastosowań studyjnych.
Brzmieniowo była to taka dojrzalsza wersja Mackie CR-3X, ale zrobiona znacznie bardziej po „edifierowemu”. Bas w CR-3X był krótki i szybki. Ten w S880 również nie prezentował aż takiego wypełnienia, był słyszalnie skrócony względem R1850, nie dawało się temu zaprzeczyć. Średnica była bardziej podoba do R1700 z kolei, neutralna z lekkim odsunięciem. Tu np. W zastosowaniach studyjnych Mackie widziałbym bardziej, bo dają lepszy wgląd w ten zakres tonalny. Góra prezentowała się dosyć ładnie, lekko szkliście, a co przełożyło się na fakt, że głośniki serwowały bardzo dużą scenę w każdą stronę. To moim zdaniem najmocniejszy punkt programu i nie tylko dotyczący wyłącznie trybu Monitor, ale także innych trybów. Te głośniki – za sprawą kopułek tytanowych – mają zdolności sceniczne, wielkość, dokładność, naprawdę do pozazdroszczenia.
Choć na początku tryb Monitor nie wydał mi się specjalnie atrakcyjny, to im więcej przełączałem się na inne tryby, tym bardziej doceniałem jego właściwości. Na początku głośniki najbardziej podobały mi się z tych czterech trybów na Dynamic i Classic. Ale później korzystałem już głównie z trybów Monitor i Vocal.
Ma on jeszcze jedną zaletę – potrafi świetnie wskazać najdogodniejsze dla tych głośników warunki. Jeśli S880 zagrają poprawnie w trybie Monitor, każdy inny tryb będzie prezentowany także należycie. Wynika to z faktu, że głośniki zawsze odpalam od razu na twardo, bez pilota, bez konfiguracji. Idę na żywioł i daję się zaskoczyć tak, jak każdy zwykły użytkownik by się dał. Jako klient kupiłem, wydałem sporo pieniędzy, ma mi to więc dosłownie śpiewać i tańczyć. I kawę zrobić. I to taką jak lubię, zbożową z mlekiem i miodem. To właśnie tutaj od startu eksperymentowałem z rozstawieniem i po wygrzebaniu pilota oraz wypróbowaniu innych trybów, nie musiałem potem już tego robić absolutnie w żaden sposób. Nie zaryzykuję jednak stwierdzenia, że był to celowy zabieg producenta. Po prostu tryb Monitor jest najmniej koloryzujący i najbardziej wyważony.
Tryb Dynamic
W trybie Dynamic otrzymujemy granie typowo w stylu Edifiera, a więc na skraje pasma. Kłaniają się zatem znów R1700BT i jeśli ktoś szuka ich bezpośredniej kontynuacji, to nie R1850, a właśnie S880 winien obrać sobie za cel. Tryb ten przynosi wyraźnie więcej wigoru, dolne pasmo dostaje dociążenia i wypełnienia, choć wciąż daje się odczuć większą tendencję głośników do emanowania basem twardszym, krótszym i rytmicznym. Średnica pozostaje niezmieniona, trzymając się punktu optymalnego. Góra dostaje za to większego ataku, jest jaśniejsza, ale nie przejaskrawiona. Bardziej „gorące” od S880 były w tym rejonie AirPulse A200 i jeśli miałbym takie przyrównanie wykonać, to A200 grały jak S880 w trybie Dynamic z dodatkowym jeszcze podkreśleniem sopranu, na granicy prawie że prześwietlenia i przejaskrawienia, jeśli nie wprost poza tą granicą w niektórych utworach.
W trybie Dynamic myślę więc, że wszyscy użytkownicy Edifierów się odnajdą, gdyż gra to dokładnie tak jak typowa szkoła grania tej firmy. A przede wszystkim jest w tym trybie sporo energii i detalu. Słowem najmocniejszy bas i najjaśniejsza góra. Na początku zachłysnąłem się nim, ale potem eksperymentowałem już w innymi trybami.
Tryb Classic
Tryb Classic to z kolei bardziej realistyczny i wyważony wariant trybu Dynamic. Nie jest ani tak neutralny jak Monitor, ani tak żywiołowy i jasny jak Dynamic, ani muzykalny jak Vocal. Ma za to pierwiastki wszystkich wymienionych, połączone w dosyć harmonijną całość. Najbliżej mu jednak do połączenia Monitor i Dynamic, umiejscawiając się między tymi dwoma trybami. Gdy jesteśmy w trybie najbardziej neutralnym, Classic da nam więcej basu i więcej sopranu, zaś Dynamic jeszcze więcej basu i jeszcze więcej sopranu. Takie dosyć płynne to stopniowanie. Przy czym zachowane są kluczowe cechy poprzedników. Tryb ten zrobił na mnie spore wrażenie w ramach całościowego pakietu dźwiękowego serwowanego przez S880.
Tryb Vocal
Ostatnim z całej plejady jest tryb Vocal, który nie tyle eksponuje środek (wokal), jakby nazwa wskazywała, co głośniki sprowadza do całkiem ciekawej mieszanki R1850DB z Solo26. Dźwięk jest bardzo fajny, muzykalny, pełny, ocieplony, przyjemny zarówno na basie, jak i na sopranie. Można słuchać go godzinami i to nawet z bólem głowy o późnych porach nocnych. Jeśli nigdy nie lubiliśmy Edifierowej „V-ki”, to tu możemy być zadowoleni i to bez sięgania po gałkę Treble, aby wprowadzić ręczne korekcje tonalności.
Uważam, że w tym trybie głośniki prezentują największy realizm, największą organiczność i najlepiej nadają się do muzyki wielogatunkowej, jak również scenicznie nie cierpią w tym trybie jakoś specjalnie mocno. Penalizacja od mniej zaznaczonej góry owszem ma tu swoją egzystencję, ale w żadnym wypadku nie jest tak, że scena nagle się nam zagęszcza, zwęża i znika. Troszkę na szerokość jest zredukowana, ale nadal zachowuje ekstraordynaryjne sceniczne właściwości.
Jakość dźwięku całościowo
Edifiery S880DB swoją siłę dzierżą zatem w konfigurowalnym dźwięku, którego barwą możemy bawić się via pilot i jego predefiniowane tryby pracy, a także w scenie. Scenicznie wypadają najlepiej jak na razie ze wszystkich głośników jakie testowałem w ostatnim czasie, kreując scenę konkretną, ekspansywną na boki, ale jednocześnie z głębią i faktyczną zdolnością umiejscowienia poprawnie źródeł pozornych w przestrzeni w wymiarze nadającym się nawet do krytycznych odsłuchów.
Czy zatem te głośniki mają jakieś wady, które koniecznie należałoby wylistować? Tak, będzie ich kilka. Prócz może dla niektórych ceny, podstawowa to wrażliwość na rozstawienie. Nie są może przesadnie przewrażliwione w tym zakresie, ale jednak R1700 czy R1850 wybaczają więcej. Gdy już uporamy się z tym, to okaże się, że S880 padają troszkę ofiarą własnych gabarytów, bowiem przy takich głośnikach większa kubatura dałaby jeszcze lepsze efekty, przede wszystkim na basie.
Bas jest prawdopodobnie najsłabszym elementem S880DB. Może niekoniecznie słabym w rozumieniu stricte, ale rzecz, na którą najczęściej zwracałem podczas odsłuchów uwagę, to taka lekka głuchość niskich tonów i tendencja do utwardzania się. Nawet podbijanie basu pokrętłem nie usuwa tego efektu w całości, a same głośniki w razie czego nie pozwalają na podłączenie aktywnego subwoofera jak model R1850DB. Także jeśli ktoś jest mocno zorientowany na niskie tony i interesuje go moc ponad wszystko, to nie pod tym adresem. Bas w S880 jest spokojnie adekwatny do ich gabarytów, lepszy niż w CR-3X, ale też mam wrażenie że trochę gorszy od R1850DB. Być może jest to kwestia aranżacji i wyprowadzenia portów BR, które w R1850DB znajdują się z przodu i w formie mam wrażenie nieco większych kanałów, ale też wielkości przetworników, które nie do końca radzą sobie z ich reprodukcją na dużej głośności, bowiem pojawia się wtedy terkotanie membran, a nawet istnieje szansa na wyłączenie się końcówek mocy głośników ze względu na przeciążenie. Po prostu nie są to głośniki do przysłowiowego imprezowania.
Choć niepokoi mnie trochę wspomniane terkotanie membran na bardzo wysokich natężeniach, miało ono miejsce jedynie podczas uruchamiania testów syntetycznych i to na naprawdę niemalże maksymalnym odkręceniu przysłowiowej pary, daleko poza nie tylko zwyczajnym słuchaniem, ale w ogóle chyba możliwościami tych głośników. Co ciekawe, nie jest to zjawisko ograniczone wyłącznie do głośników, ale także i do słuchawek. Przykład? Beyerdynamic DT990. Do dziś pamiętam przypadek użytkownika, który (prawdopodobnie w wersji Edition) chciał je reklamować po odkryciu terkotania na maksymalnych poziomach natężenia dźwięku. Miałem te słuchawki chyba jeszcze w 2015 roku i nigdy niczego takiego nie uświadczyłem na żadnym sprzęcie jaki z nimi parowałem. Tak samo gdybym nie wykonał pomiarów syntetycznych przy S880, w normalnej muzyce i normalnych dla mnie głośnościach żadnych takich rzeczy także bym nie uświadczył. Nawet bym nie wiedział, że te głośniki mogą się tak zachować. A tak równie dobrze może to być też wina tej konkretnej sztuki, która też mogła już niejednego recenzenta zwiedzić i dać się wytelepać w transporcie. Taka jest niestety cecha, a raczej ryzyko, sprzętu przysyłanego na testy. Ale może i też zaleta, bo mamy wtedy wgląd w kondycję i zachowanie sprzętu po wielokrotnych przesyłkach tu i tam. Niestety nie mogę tego samego testu wykonać na R1850DB, aby móc to potwierdzić, ale będzie jeszcze szansa na poprawkę przy S2000.
Z drugiej strony głośniki sprawiają wrażenie, że producent i tak dosyć mocno przemyślał ich konstrukcję i wyciągnął technicznie tyle, ile tylko się dało. Kondycja sopranu, a przede wszystkim jak pisałem sceny, są bardzo dobre, zwłaszcza jak na tak małe głośniczki. Kierowane są też do trochę innego odbiorcy, który ceni sobie lepszej jakości komponenty, lepsze wyposażenie i gotów jest nawet na określone kompromisy, aby takowe rzeczy uzyskać. Tymże kompromisem w przypadku S880DB będzie więc wspomniany charakter basu. Jeśli utwór będzie miał sam w sobie twardy bas lub głównie na basie jako takim operował i pamiętamy go z innych urządzeń o pełnym i głębokim basie, to da się to łatwo usłyszeć w 880-tkach. Plus wspomniana głośność, której w zbyt dużym natężeniu S880 mogą nie lubić.
Trzecia wada, to konieczność pilnowania pilota, aby się nam nie zagubił, a także sprawdzenie nim wszystkich trybów DSP przed wydaniem jakiegokolwiek wyroku. Może się bowiem okazać, że standardowy tryb Monitor nie trafi nam w gusta, ale tryb Vocal będzie względem niego niebem a ziemią. Ocenianie głośników należy więc rozpocząć dopiero po poprawnym ich usadowieniu i zweryfikowaniu, że wszystko jest w porządku, a każdy tryb został przez nas dobrze obsłuchany. Czasami jeden album potrafi zachwycić i zmienić postrzeganie testowanego urządzenia, a nie inaczej było u mnie z S880, które raz wydawały się nad wyraz zwyczajne, aby potem błysnąć kunsztem.
Opłacalność
Cenę zaś wymieniłem tylko na szybko na samym początku, ponieważ jeśli podliczyć całokształt tych głośników, ich wykonanie, wyposażenie, a także potraktować ich kubaturę nie jako ograniczanie się producenta, a stawianie sobie wyzwania wyciągnięcia z jak najmniejszych rozmiarów jak największego dźwięku (świetnym przykładem jest właśnie scena), to może okazać się, że wcale nie została ona skrojona tu abstrakcyjnie i w oderwaniu od rzeczywistości.
Nie da się ukryć, że to wciąż drogie monitorki, jeśli patrzeć po rozwiązaniach czysto komputerowych (choć i to się zmienia, bo komputery również galopują w górę z ceną), ale wbudowany DAC na bazie XMOSa i ogólnie komplet wejść to sytuacja, w której jakbyśmy kupowali tu głośniki wraz z dedykowanym DACiem (lub DACo-wzmacniaczem), tylko że w formie całościowo zintegrowanej, zajmującej bardzo małą ilość miejsca. Nabywając głośniki aktywne, zawsze musimy liczyć je jako jednostki pasywne + wzmacniacz. Nabywając S880, musimy liczyć je jako pasywne głośniki + wzmacniacz stereo + DAC USB/SPDIF/BT.
Niektórzy producenci oferują specjalne dodatki i przystawki do swoich urządzeń, pozwalające na rozbudowę ich o funkcjonalności BT. Kiedyś były też np. karty rozszerzające o wejścia S/PDIF. Do sprzętu który nie ma takich rzeczy, musielibyśmy dokupić specjalnie DACa oraz nadajnik BT osobno. Przynajmniej kilkaset złotych z budżetu trzeba byłoby na to przeznaczyć. Nie wspominając o DSP, choć tu potencjalnie można próbować się bronić czymś na wzór APO Equalizera. Nie jest to nic tak praktycznego jak wygodne przełączanie się pilotem w S880, ale można służyć na upartego za protezę. Problem w tym, że w S880 też możemy bez przeszkód go zastosować. W kontekście więc np. R1850DB, które stawiają wszystko brzmieniowo na jedną kartę, tutaj kupujemy nie tylko lepsze wyposażenie i jakość wykonania, ale przede wszystkim wolność wyboru, tak dźwięku jak i złącza, bo dochodzi nam DAC USB. Tryby DSP nie różnią się między sobą aż tak mocno tonalnie, ale każdy z nich wyraźnie kształtuje charakter tych głośników. Jeśli podliczyć to wszystko, to o dziwo dopłata zaczyna wydawać się w dużej mierze usprawiedliwiona. Ostatecznie jednak wszystko będzie zależało od potencjalnego użytkownika.
Jeśli zależy nam na głośnikach, które stawiają na elastyczność dźwiękową, mają służyć do różnorodnego repertuaru, mieć dobrą jakość dźwięku i wykonania, prezentować się gustownie w salonie, oferować szeroki pakiet wejść z USB na czele, a gabarytami nie zajmować całych mebli, to S880DB zdają się być atrakcyjnym punktem w zakupowym kajeciku.
Jeśli zaś stawiamy bardziej na muzykalność, interesuje nas więcej basu lub możliwości jego kreowania w sensie stricte, planujemy ewentualny subwoofer aktywny, mamy jak skorzystać z interfejsu S/PDIF oraz nie chcemy wydawać ponad 1000 zł, to R1850DB będą wciąż rozsądną alternatywą. Owszem, gorszą, ale też atrakcyjną w swojej cenie. Ew. Solo26, które także mogą poszczycić się ciepłym strojeniem, ale bardziej płynnym, organicznym i z mocniejszym basem, który może spowodować, że plany za osobnym subwooferem nie będą wymagane do realizacji.
Jeśli najbardziej interesuje nas typowa „V-ka” Edifierowa i nie zraża kupowanie głośników używanych, możliwe że R1700BT będą też dobrym wyborem, a gdy pieniądze grają rolę pierwszoplanową i mamy cokolwiek z dobrymi wyjściami analogowymi – wtedy R1600TIII. Owszem, zaoszczędzimy wtedy 2/3 budżetu, ale też stracimy całkiem pokaźną liczbę dodatków i możliwości, a przede wszystkim ucierpi jakość dźwięku.
Co do wymiarów S880, tutaj także obserwuję coraz większy trend za miniaturyzacją takich systemów i preferowaniem ich na zasadzie kompromisowej, tak jak właśnie ma to miejsce w S880DB. Głośniki są bardzo małe, spokojnie mogą zmieścić się zarówno na komodzie RTV, jak i stanowisku PC. Zwłaszcza że lubią bliskie pole akustyczne. Dlatego też np. KEF wypuścił swoje bardzo udane i popularne LSX, które są małe (mniejsze niż i tak dosyć kompaktowe LS50) i nafaszerowane możliwościami, tak samo jak S880DB. Nawet w pasywnych monitorach widać takie kierunki (np. Buchardt S400), więc zakładam, że ten trend się w najbliższych latach utrzyma, wraz z ogólnym minimalizmem.
Podsumowanie
S880DB zaliczyły troszkę jałowy start, ale im dłużej się ich słucha i korzysta, tym lepiej się prezentują, zarówno użytkowo, jak i dźwiękowo. Świetna jakość wykonania, ciekawy pilot, bardzo poręczne i małe w wymiarach, elastyczne i konfigurowalne brzmienie wahające się od żywiołowej V-ki, przez neutralność, po muzykalność, a także kapitalna scena. Głośniki prawie idealne.
Prawie, bowiem jak zwykle w beczce miodu, dziegciem będą uwarunkowania konstrukcyjne, powodujące przy tak małej kubaturze większy rygor ich poprawnego rozstawienia oraz tendencyjny bas lubiący się utwardzać w niektórych sytuacjach. I tak spodziewałem się, że będzie gorzej, ale też jakby R1850DB nieco lepiej wychodzą z tego zadania obronną ręką. Nie miałbym zatem nic przeciwko, aby S880DB były po prostu wyższe/większe i miały tak jak tam wyprowadzenie portu BR z przodu. Poprawiłoby to także potencjał względem głośniejszego grania.
W każdym razie Edifiery S880DB sprawiają wrażenie maksymalnie rozwiniętych R1280DB, droższych, wielokrotnie lepiej wyposażonych, wielokrotnie lepiej wykonanych i oczywiście wielokrotnie lepiej od nich brzmiących. To głośniki specyficzne w podejściu, bo zależne mocno od kątów nachylenia, rozstawu oraz nienacechowane na duże natężenia dźwięku. Ale jeśli poprawnie będą umiejscowione i pobawimy się ich możliwościami, prawdopodobnie pozostawią po sobie dobre wrażenie. Najpewniej większości osób wystarczyłyby w zupełności recenzowane wcześnie R1850DB, ale dobrze jest wiedzieć, że wyższe modele tego producenta też potrafią „coś tam, coś tam”.
Głośniki Edifier S880DB można nabyć na dzień pisania recenzji w cenie 1199 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- solidna konstrukcja i dobra jakość wykonania
- bardzo małe gabaryty dla dużej oszczędności miejsca
- wbudowana korekcja tonów niskich i wysokich
- wbudowany DAC USB S/PDIF o bardzo dobrej jakości
- oparcie się o kontroler XMOS
- wbudowany nadajnik Bluetooth
- malutki ekranik z przodu jako ciekawa alternatywa dla kolorowej diody
- pilot zdalnego sterowania mogący pracować jako panel leżący na stole
- komplet kabli od razu w zestawie (poza koaksjalnym)
- bardzo długi kabel łącznikowy między kolumienkami (5 m)
- wbudowany mechanizm DSP, dający 4 różne sygnatury w jednym
- brzmienie generalnie budowane zawsze na planie typowego dla Edifiera „V”
- zadziwiająco dobra scena w różnych kierunkach
- całkiem wysoka ogólna jakość dźwięku
- brak zauważalnego nagrzewania się i trzasków podczas włączania, wyłączania i użytkowania
- bardzo minimalny szum w spoczynku (i to po wsadzeniu ucha w głośnik wysokotonowy)
Wady:
- wypełnienie basu ze względu na oszczędną kubaturę
- terkotanie membran przy bardzo dużych głośnościach (może być to przypadłość tej konkretnej sztuki)
- rygor poprawnego rozstawu
- ponownie aranżacja pokręteł z tyłu mogłaby być odwrotna (pokrętło głośności na górze zamiast na dole)
- wciąż brak wsparcia dla aptX
- jednak mimo wszystko preferowałbym klasyczne maskownice
Serdeczne podziękowania dla EDIFIER POLSKA za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Szanowny Panie,
serdecznie dziękuję za tę recenzję. Mój wybór padł na te głośniki już wcześniej, ale dzięki Panu kupię je ze spokojem o jakość. Jednak ciągle jestem laikiem i proszę o parę wskazówek.
Mianowicie, czy jest sens ich używać z laptopem i DAC-em audiotrak prodigy (w moim laptopie gniazdo słuchawkowe trzeszczy)? Czy to jakiś problem, że używałbym tego DAC-a, skoro głośniki mają własnego? Jeśli tak, to jakie połączenie głośników z komputerem wybrać?
Słucham głównie muzyki poważnej (wnioskuję, że głośniki sprawdzą się w tym gatunku) ze streamingu w ponoć najlepszym formacie FLAC, czasem też jazzu, bluesa, soulu i rocka. Jakiego rodzaju kabla użyć, jeśli chcę wykorzystać w pełni potencjał tego formatu? W innej recenzji głośników tej marki, jeśli mnie pamięć nie myli, sugerował Pan, że chinch jest w porządku, ale najlepszy byłby kabel koaksjalny.
Przy okazji dziękuję za wcześniejsze Pana recenzje, które ułatwiły mi pierwsze kroki i zakup w niskiej cenie bardzo satysfakcjonującego zestawu – wspomnianego daca i dwóch par słuchawek akg.
Witam Panie Marcinie,
Może Pan po prostu podłączyć głośniki via USB do laptopa. Nie ma potrzeby korzystania z Prodigy Cube. Jeśli z jakiegoś powodu chciałby Pan go używać, wystarczy połączenie właśnie via pełny COAX: https://audiofanatyk.pl/sklep/produkt/kabel-koaksjalny-cyfrowy-connector-cx-s-pdif-rca/
Proszę uprzejmie.
Dzień dobry!
Bardzo dziękuję za Pana recenzje. Mam pytanie odnośnie porównania jakości dźwięku przesyłanego ze smartfona po czystym bluetooth vs aptX/HD. Czy przy tej półce cenowej i takim źródle dźwięku ma to istotne znaczenie? Zastanawiam się nad zakupem R1850DB / R2000DB lub powyższego modelu ale niestety żaden nie posiada aptX.
Panie Jakubie, mam dwa pytania odnośnie tej recenzji. Pierwsze, jakie są długości kabla zasilającego, od i do zasilacza? Drugie, czy można pilotem wyłączyć głośniki, albo chociaż wyłączyć BT, żeby mi sąsiedzi nie robili psikusów? Pozdrawiam serdecznie
BT działa jedynie kiedy ustawi się głośniki na to wejście.
Panie Michale,
Na wstępie – nie jestem audiofilem ani nie znam specjalistycznych pojęć związanych z tematem. Postaram się przedstawić swoje odczucia najlepiej jak potrafię.
Pana przypadek z terkotaniem membran nie jest odosobniony.
W mojej parze również terkotały, a raczej ich metalowe kopułki, już przy niskiej głośności. Nie jest to łatwe do wychwycenia i człowiek zastanawia się skąd dobiega to metaliczne bzyczenie, jednak usunięcie wysokich tonów przy pomocy programu komputerowego od razu obnaża tę przypadłość.
W Internecie widziałem trochę wpisów na ten temat, na YouTube jest także filmik rosyjskojęzyczny.
Jak Pan również zauważył, bas jest dosyć ubogi.
Głośniki nie generują w ogóle głębszego basu (pomimo pokrętła tonów niskich ustawionego na maksimum) ze względu na zbyt małe pudło i prawdopodobnie wypchane po brzegi wnętrze. Ewidentnie niezbędny jest subwoofer, którego niestety nie można podłączyć ze względu na brak złącza. O dziwo mały przenośny JBL potrafi przebić je poziomem prezentowanego basu. Ten bardzo słabiutki bas to drugi z powodów dla którego zwróciłem te głośniki i nie zdecydowałem się kupić kolejnej pary.
Pomijając powyższe – głośniki są naprawdę piękne i świetnie wykonane. Pilot pomimo kształtu naprawdę bardzo wygodny, ktoś miał bardzo dobry pomysł stawiając na takie wykonanie. Przydałby się jednak przycisk Mute.
Brak głębszego basu prawdopodobnie pozwala na usłyszenie każdego detalu muzyki. Jakby wyprodukowali większy model z 5-calowym głośnikiem niskotonowym – brałbym w ciemno. Oczywiście przydałby się też większy wyświetlacz – ten jest czytelny tylko siedząc za biurkiem, czyli wszystko zgodnie z przeznaczeniem głośników.
Cena 1200 złotych jest mocno przesadzona, 1000 w sumie też. Uplasowałbym je na poziomie 800-900. Chyba że naprawdę stawiamy wygląd nad możliwościami.
Jakby wprowadzili większe 5-calowe za 1100-1200 to byłaby to ogromna konkurencja wśród budżetowych monitorów studyjnych, służącym wielu osobom za normalne głośniki. Rezygnacja z niepotrzebnych złącz pozwoliłaby na utrzymanie ceny, ale to już w strefie gdybania i domysłów. Wtedy ich wygląd, możliwości i cena byłyby w idealnych proporcjach, jednak jak wszyscy wiemy – w życiu nie można mieć wszystkiego. Tym akcentem kończę swój wywód. 🙂
Pozdrawiam,
Mateusz
Oczywiście „Panie Jakubie” – bardzo przepraszam za pomyłkę w imieniu i proszę o korektę! 🙂
Trochę się zamotałem pisząc tekst na raty.
Monitory studyjne … hmmm a miał Pan okazję pracować z monitorami studyjnymi? Przecież to nawet nie stało obo KRK, Adam czy innej Yamahy. Powiem więcej to jest o kilka poziomów niżej od Beringera, który wg mnie i nie tylko to padlina. Nie nazywajmy tanich zabawek sprzętem dla profesjonalistów. Studyjne Edifiery … 🤣🤣🤣
Jest duza roznica w jakosci pomiedzy wejsciami RCA AUX i PC. Zaraz po zakupie podlaczylem laptopa pod RCA PC . Bardzo mnie rozczarowala jakosc dzwieku i dopiero po kilku dniach takiego sluchania zdecydowalem sie na eksperyment ze zmiana na AUX. Po tym zabiegu kolumny ożyly i z plaskiego acz szczegolowego dzwieku pojawil sie bas i wieksza glebia. Pisze to ponieważ wiele osob po zakupie moze wpasc w ta sama pulapke przy podlaczaniu sprzetu jak ja. W instrukcji slowa nie ma w tym temacie. Teraz jestem nimi zachwycony a byl juz moment zawahania czy ich nie oddac do sklepu.