Z urządzeniami dedykowanymi zawsze jest ten problem, czy oceniać je z perspektywy sprzętu uniwersalnego, czy też właśnie niczego innego jak słuchawek, pod które został przeznaczony. Ludzie różne kombinacje sprzętu potrafią wymyślić, a także często nie ograniczają się do jednej tylko słuchawkowej pary. Jest to potem problemem dla recenzującego, czy sprzęt nagrodzić za specjalizację i z perspektywy dokładnie takich sparowań, jakie winny mieć w jego przypadku miejsce, czy też uwzględnić też i tą stronę zastosowań, które jasno i czytelnie będą traktowane po macoszemu. Osobiście uważam, że więcej sensu ma pierwsza opcja, ale uwzględniająca również tą drugą, chociażby dla bardziej klarownej sytuacji z opłacalnością i możliwościami, jakie płyną z zakupu recenzowanego urządzenia. I tak samo zapewne podchodziłbym do wzmacniaczy Sennheisera czy Beyerdynamica. Także przed Państwem tym razem coś z wyższej półeczki – zintegrowany DAC + wzmacniacz od Audeze o znajomo brzmiącej fanom kina nazwie Deckard.
Dane techniczne
– Obsługiwane tryby pracy: 44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz, 192kHz / 16 – 32 bit
– Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 100 kHz, -1dB (-0.03dB przy 20Hz / -0.07dB przy 20kHz)
– Odstęp sygnał/szum: 106 dB
– Wejścia: USB, RCA
– Wyjścia: RCA, słuchawkowe 6,3 mm
– Sposoby pracy: DAC USB, DAC + wzmacniacz zintegrowany, czysty stopień wyjściowy
Wyjście słuchawkowe
– Typ wzmacniacza: single-ended, klasa A
– Wzmocnienie (Gain): Low=0dB, Mid=10dB, High=20dB
– Impedancja wyjściowa: 3 Ohm
– Moc wyjściowa: 4W (przy 20 Ohmach)
– THD+N: <0.1% (dla mocy maksymalnej 4W przy obciążeniu 20 Ohm)
Wyjścia liniowe
– Impedancja wyjściowa: 50 Ohm
– THD+N: 0.00045% (dla wyjścia słuchawkowego przy 1kHz, 2VRMS)
Cena: 2950 zł
Zawartość zestawu:
– Audeze Deckard
– instrukcja obsługi
– płytka CD ze sterownikami
– kabel USB
– kabel zasilający
Jakość wykonania i konstrukcja
Sprzęt przychodzi do nas w ładnym dużym pudle Audeze i należycie zabezpieczony syntetycznym piankowym stelażem. To co rzuca się od razu po wyjęciu sprzętu z pudełka, to wielka bryła chińskiego aluminium wyglądająca, jak wzmacniacz samochodowy. A nie, to tylko Deckard.
Ponieważ sprzęt pracuje w czystej klasie A, jego obudowa już nie tyle powinna, co musi pełnić rolę radiatora. Widoczne po bokach ożebrowanie jest tu skuteczniejsze w odprowadzaniu ciepła od klasycznej bryły, bowiem zwiększa powierzchnię jego oddawania do otoczenia. Nie jest to zabieg estetyczny, a bardziej praktyczny. Co do samego nagrzewania – odnotowałem ok. 38 'C, obojętnie w jakim trybie by Deckard nie pracował i jakim wzmocnieniem. Nie jest to mało, ale obudowa więcej na szczęście nie puszcza.
Mało praktycznym okazał się manewr z oddelegowaniem włącznika na tylną ściankę. Jest to włącznik główny i urządzenie to nie posiada przycisku do miękkiego wyłączenia. Za to samo ganiłem X1S, także przyganić muszę i Deckardowi, nie ma zmiłuj. A ganię dlatego, że szczerze nie chce mi się sięgać co rusz do wnętrza półki i grzebać za włącznikiem urządzenia. Po włączeniu Deckard raczy nas bardzo intensywną niebieską diodą. Sprzęt nie posiada żadnego wskaźnika trybu pracy, żadnych filtrów dźwiękowych, ani też obsługi DSD. To czysty DAC i nic więcej, a dokładniej precyzując – układ Texas Instruments PCM5102A (wtórując za opisem układu ze strony producenta: 2VRMS DirectPath™, 112dB Audio Stereo DAC with 32-bit, 384kHz PCM Interface).
Sprzęt w zakresie konektywności jest dosyć ascetyczny – na tylnej ściance ma tylko wejścia i wyjścia RCA oraz wejście USB. Żadnego balansu czy złącz koaksjalno-optycznych. Czy mnie to dziwi? Poniekąd nie, jeśli przytoczony zostanie tu jeden fakt: sprzęt bazuje na zmodyfikowanej wersji układu Matrix M-Stage USB o oznaczeniu HPA-3U, a który jest chińskim wydaniem dobrze znanego w naszym kraju układu Lehmanna. Z informacji na forum head-fi można wyczytać, że różnice sprowadzają się głównie do trzech rzeczy:
– układów z montażem przeplatanym (Deckard) zamiast powierzchniowym (M-Stage),
– innego nadajnika USB (Deckard ma XMOSa),
– dyskretnego „diamentowego buforu” (Deckard) zamiast obwodu zintegrowanego (M-Stage).
Co z tego wynika? Plus i minus. Plus, że Audeze postawiło na solidną i sprawdzoną konstrukcję, którą wydało na inaczej montowanej elektronice i strojonej dokładnie pod swoje produkty. Wszelakie klony Lehmanna, jak również i rzeczony M-Stage, są bardzo cenione nie tylko przez użytkowników jako gotowe konstrukcje, ale też DIYerów, którzy parają się takimi produkcjami (popularnie zwanymi klonami Lehmanna) nie bez powodu. Deckard dzięki temu może pochwalić się dobrą stabilnością, odpowiednimi walorami prądowymi i porządną mocą wyjściową, która jest dla konstrukcji planarnych kluczowa.
Minus jednak, że przekłada się to na niską konektywność urządzenia. Limituje mi sytuacje, w których Deckard mógłby się sprawdzić poza ramą sparowań ze słuchawkami LCD, bo de facto mając tylko złącza USB i RCA, mogę wykorzystać ten sprzęt jako integrę, goły DAC lub stopień wyjściowy, gdzie i tak Deckard najlepiej sprawuje się jako to pierwsze. Jednak za 3 tysiące spodziewałbym się trochę więcej w tym względzie i jednak starał się, nawet mimo opierania o konstrukcję Lehmanna, aby urządzenie tak czy inaczej dedykowane dawało jeszcze jakieś możliwości „w razie gdyby”. No i mimowolnie powoduje znaki zapytania, czy wydawanie dodatkowego 1k zł na „dedykowanego Lehmanna” jest jakkolwiek zasadne.
Bardzo pozytywnym elementem jest możliwość płynnej zmiany poziomu wzmocnienia przełącznikiem na przednim panelu. Kolejność została przez Audeze ustalona niestandardowo, bo MID – LO – HIGH, najprawdopodobniej w celach… estetycznych, ponieważ zaraz obok znajduje się dźwignia trybu pracy (DAC – LINE) i jako DAC jest zawsze podniesiona, zupełnie jak tryb średniego wzmocnienia. Aune w swojej S16 rozwiązało ten problem znacznie lepiej i sprawniej, bo w formie sterowania elektronicznego. Ryzykowne jest też w Deckardzie burzenie stopniowania gaina w kolejności, ponieważ może to doprowadzić do sytuacji omyłkowego przełączenia w tryb przy niektórych poziomach głośności groźny dla naszego słuchu. Wbrew pozorom takie ryzyko istnieje, bowiem to, co mi się nie podoba w tym urządzeniu, to przede wszystkim umieszczenie jasnych oznaczeń na srebrnych panelach, które dzięki temu są nieczytelne nie tylko na zdjęciach, ale też i w rzeczywistości. Skutecznie wymusza to przyglądanie się chwilę urządzeniu przed czy to podłączeniem kabli, czy zdecydowaniem który przełącznik za co odpowiada. Dosyć szybko można się tego wyuczyć na pamięć oczywiście, ale fakt pozostaje faktem, że w normalnie zaprojektowanym z głową urządzeniu na srebrnych panelach stosuje się nadruki czarne lub jakiekolwiek inne, byle widoczne. Nadruki nie są tu zresztą wytrawiane, a malowane. Lekką głupotą jest też umieszczanie gniazda wyjścia słuchawkowego w zagłębieniu, które może ograniczać co bardziej dziwaczne i ogromne wtyki. Pasuje idealnie do Neutrików oraz wtyków fabrycznych, ale z dziwnymi lub nieformatywnymi może powodować drobne problemy. To, że aluminium zagłębienia się dzięki temu od wtyków rysuje to już szczegół techniczny.
Na osłodę powiem z kolei, że odwrotnie sprawy mają się w zakresie potencjometru i bardziej do mnie przemawia zwyczajny analogowiec Deckarda, niż np. cyfrowy skoczek S16. Także potencjometr można sobie wpisać na listę plusów użytkowych bez dwóch zdań.
Podczas użytkowania sprzęt nie sprawiał mi problemów natury sprzętowej czy też oprogramowania. Nie było problemów z instalacją sterowników XMOS (pamiętać należy, że to instalacja nieuniwersalna, tj. do konkretnego gniazda USB i jego zmiana wiązać się będzie musiała z reinstalacją sterownika), ani też czy to temperaturami, czy też stabilnością układu. Sprzęt był już należycie wygrzany gdy przyjechał na testy, więc niestety nie powiem Państwu co się zmienia w brzmieniu podczas tego procesu. Jedyny problem jaki zanotowałem miał miejsce przy deinstalacji Deckarda, gdyż jako że był równolegle podpięty wraz z S16 i X1S, odinstalowanie sterowników „uszkodziło” pozostałe instalacje i potrzebna była ich ponowna instalacja. Podejrzewam że nikt nie przypuszczał, że Deckarda ktoś będzie używał z więcej niż jednym urządzeniem wyposażonym w przetwornik USB XMOSa, ale na szczęście równoległa praca jest jak najbardziej możliwa – tylko deinstalacja miała swoją czkawkę w takiej postaci.
Brzmienie
Sprzęt testowy wykorzystany w recenzji:
– słuchawki: AKG K240 DF (1995), AKG M220 PRO, Audeze LCD-2 (Fazor, ed. 2014), Audeze LCD-3 (Fazor, ed. 2014), Audeze LCD-XC, Sennheiser HD800, STAX SR-303,
– sprzęt źródłowy: AIM SC808, Aune S16, Aune X1S, NuForce DAC-80, STAX SRM-313,
– oprogramowanie: Foobar2000 1.3.1 w trybach DS, DSD128 (DSDIFF decoder) i WASAPI.
Bas
O tak, tego basu mi brakowało. Przepiękny format, pełna, dogłębnie trafiająca formuła i rozciągnięcie, którego próżno szukać w innych słuchawkach. Bas jest przez Deckarda serwowany w bardzo ładnej i całkiem czystej formule szybkiego, sprężystego dołu o należytej rozdzielczości. To co prawda skutecznie budowany fundament dla wszystkich słuchawek z serii LCD, których bas najczęściej gra w deseń pełnego i nasyconego, ale w Deckardzie czuć od razu, że trzymany jest w ryzach i pełnej kontroli. Dla niektórych bowiem bas LCD aż do przesady był formowany tak jak był i powodował wrażenie, że jednak w zakresie kontroli należałoby szukać być może czegoś, co będzie w stanie okiełznać ich animusz.
Właśnie z tego powodu naturalnym i logicznym posunięciem było dla Audeze takie skonfigurowanie swojego produktu, aby oferował wszystkie możliwe karty z talii w ramach basu. Mamy tu naprawdę wszystko, o czym tylko możemy sobie zażyczyć dla dobrze zsynchronizowanego duetu: zejście do samego piekła, piekielna szybkość, diabelski wręcz urok, monumentalność. Deckard niczego z LCD nie ukrywa, nie idzie na kompromisy, nie bawi się w dźwiękowe skróty basowe i uproszczenia, ale na tle innych konstrukcji nadaje tej przyjemnej elastyczności, sprężystości, umiejętności szybkiego zareagowania na to co się dzieje i wytracenia masy tam, gdzie to konieczne. Niezależnie od gatunku, jaki przewijał się przez cały ten zestaw, w zakresie basu byłem dosłownie złamany i zostawiony na podłodze na pastwę much. Bardzo bliziutko takiego pułapu okazała się stać S16, ponieważ tak samo jak Deckard popisuje się fantastyczną kontrolą połączoną z ogromną mocą, ale od obu lepszy poziom wrażeń zaserwował mi chyba tylko HiFiMAN HE-Adapter podłączony do starej Yamahy M-35. Tam jednak monumentalność przeważała, podczas gdy wyważenie udzielało się S16. Na ich tle Deckard to z kolei tak jak pisałem – sprężystość i elastyczność. Takimi cechami opisałbym wszystkie te trzy zestawy.
Średnica
Również i ona podlega wyrównaniu oraz normalizacji, aby nieco skompensować „nadmiar” dobra płynącego z Audeze w tej przestrzeni tonalnej. Cudzysłów jest tu oczywiście bardzo celowo zastosowany, ponieważ to właśnie na tym elemencie Audeze zbudowały przez lata swoją pozycję jako słuchawki absolutnie wyborne w degustacji pod względem średnicy.
Deckard zachowuje się tu dosyć specyficznie i ponownie wysoce korekcyjnie, ale z nadrzędnym celem: odsunąć nieco średnicę od słuchacza i trochę ją podsuszyć, nadając jej wyraźnie neutralny charakter na tyle, aby ładnie się to komponowało z ogromnym nasyceniem, jakim wręcz kipią LCD-3. Dzięki temu zachowany jest wspaniały charakter tych słuchawek, a jednocześnie pokazany gest STOP przy naprawdę nadmiernym przelewaniu się średnicy z kielicha. Narzekać delikatnie mogą chyba tylko zatwardziali fani pełnych i gęstych średnic, ale sam osobiście przyznać muszę, że w LCD-3 czyni to fantastyczną robotę i absolutnie nie mam zamiaru nawet jednej przygany im z tego powodu wyrządzić. Nie ma takiej opcji, nie po tym co właśnie słyszę mając je na głowie i pisząc niniejszy tekst.
Deckard w sposób bardzo kompetentny stara się stworzyć jakoby przestrzeń życiową dla obszaru wydarzeń średnicowych. Odsuwa plany sferycznie i daje większy obszar wolny od aktywności dookoła najbliższego otoczenia słuchacza. Idzie w kierunku dokładnie takim samym więc, jak sposób prezentacji scenicznej średnicy po stronie najbardziej uznanych słuchawek dynamicznych z magnesami Tesla.
Jeśli komuś zależało na dokładnie takim efekcie, będzie naprawdę pozytywnie zaskoczony synergią między słuchawkami a tą integrą. Oczywiście jeśli mówimy tu cały czas o produktach Audeze. Bo i pytanie jakie nasuwa się od razu brzmi: a co się stanie, gdy użyjemy innych słuchawek? Ano może już nie być tak kolorowo. Gdy naszą parą będą np. Sennheisery HD650, naprawdę nie ma się czego obawiać, ale wystarczy użyć modelu odmiennego tonalnie od wymienionych, aby usłyszeć już trochę mniej „uniwersalne” całościowo efekty.
Góra
Wreszcie dochodzimy do obszaru, w którym było najwięcej do zrobienia. I owszem, Deckard wykonuje tu ponownie piekielnie dobrą robotę z LCD-kami. Przede wszystkim koryguje trójkom ich specyficzny dół w rejonie 6-7 kHz, ale też wyciąga najwyższe oktawy w formie koherentnego i nastawionego na dosłowne maksimum detalu ciągu tonalnego. Nie czyni oczywiście z nich słuchawek jasnych czy w pełni otwartych, ale słychać wyraźny, podkreślam – wyraźny, progres i raz usłyszane owe zmiany chodzą potem za nami na każdym innym sprzęcie. One potrzebowały tego światła, które dostarczył im Deckard i gdyby się uprzeć, efekty mogłyby być jeszcze lepsze, choć sam sprzęt stałby się z innymi słuchawkami najpewniej niesłuchalny.
To właśnie też i sopran staje się największym „problemem” Deckarda, a raczej fakt, że sprzęt musi być tak mocno specjalizowany, by z ciemnymi LCD uzyskiwać porządne rezultaty. Wystarczy podpiąć pod niego np. XC, aby usłyszeć je jeszcze jaśniejsze, niż są, a których jasność nawet dla mnie w niektórych miejscach ze znacznie dla nich bardziej dopasowanych źródeł była na granicy tolerancji przy dłuższych odsłuchach. Tak samo będą reagowały inne słuchawki, z którymi miałem wcześniej już (w przypadku DTków wielokrotnie) styczność: DT990 Edition lub K702. Każda z tych par będzie monitowała górę Deckarda jako coś niekoniecznie się im podobającego przez natywnie kładziony nacisk na sopran – DT całościowo, K702 punktowo. Taka niestety jest cena specjalizacji i trzeba bezwzględnie mieć to na uwadze podczas zakupów. Nie bez powodu przecież ten sprzęt jest brandowany przez Audeze, a więc podle własnych modeli i z bardzo małą ilością ewentualnych wyjątków od tej reguły.
Największą wadą praktyczną sopranu, prócz naturalnie słabych efektów z innymi tonalnie słuchawkami, jest fakt, że w trybie wzmacniacza sprzęt nie jest zbytnio transparentny podle źródła i cały czas specyficzna jego konstrukcja jest słyszalna. Na każdym sprzęcie wahania względem sopranu były małe, sprowadzając się do większych zmian już nawet w średnicy, aniżeli górze. To też chciałem przestrzec, że jeśli planowaliśmy użyć Deckarda jako sprzętu uniwersalnego i wpłynąć na niego poprzez wyjścia RCA innym DACiem i okablowaniem, może nie być to do końca wykonalne.
Scena
Generowana jest bardzo dobrze, obszernie i z wyraźniejszymi przebiegami międzyosiowymi. To także bardzo pozytywny kierunek, który służy w zasadzie wszystkim modelom z serii odkąd grasuje w nich na ogół mała, choć wysoce poprawna scena. Beneficjentami są tu bezwzględnie LCD-2F, które ze wszystkich Audeze posiadają najmniejszą scenę z najlepszym punktem skupienia na środku.
Scena serwowana przez Deckarda okazuje się być w trybie USB większa, niż ta generowana przez naprawdę bardzo dobrą integrę Aune, a więc S16. Do niej miałem uwagi jedynie pod kątem przebiegów międzyosiowych, które również i tu dochodzą do głosu, dając Deckardowi dodatkowy atut, ale nie na tyle duży, aby mógł on przebić scenicznie DACa-80.
Sukces Deckarda na polu scenicznym poczytuję w bezwzględnym wyciąganiu detali w sopranie. Wszelakie pogłosy i echa są w ten sposób wzmocnione i przebijają się skutecznie przez oporną nieco manierę samych słuchawek. Niczym światło dochodzą do najdalszych zakamarków przebiegu tonalnego i rozpraszają drzemiący w Audeze mrok. To wciąż te same słuchawki, ale jednak inne, lepsze, pełniejsze, bardziej kompletne. I nadal urokliwe, bo nie tracące swojej mistycznej aury, tej tajemniczości, która spowija najdalsze zakamarki sceniczne.
Przykładowo słuchałem w Audeze LCD-3 albumu Borealis – Voidness na wszystkich posiadanych przez siebie źródłach i to właśnie sopran miał tu największe znaczenie na poziom wrażeń, ale też przełożenie automatycznie na sceniczność. W trakcie odsłuchów złapałem się na tym, że zawsze kończyłem z Deckardem jako najbardziej komfortowym układem, z którego słuchało mi się po prostu najlepiej. Najrówniej, najprzestronniej, jednym słowem doskonale, choć wciąż w kanonie słuchawek ciemnych.
Jak więc gra Audeze Deckard?
I dobrze i źle, dlatego najlepiej byłoby stwierdzić, że gra… specjalistycznie. Przede wszystkim trzeba zadać sobie na początku pytanie z jakiej perspektywy będziemy chcieli wyliczyć Deckardowi punkty. Czy będą to słuchawki tego samego producenta? A może inne? Tylko wtedy po co nam firmowe rozwiązanie Audeze? Bo Audeze? Trochę się to mija z logiką. To układ firmowy i podporządkowany jednemu nadrzędnemu celowi: osiągnąć pełnię synergii z konkretnymi modelami ich własnych słuchawek. Ale mimo wszystko postaram się podsumować wszystko z dwóch perspektyw.
Gdy posiadamy słuchawki innych producentów
Dostajemy do rąk sprzęt strojony ewidentnie jasno i suchawo, ze specyficznie upakowanymi planami scenicznymi oraz prezentacją konstrukcyjną dźwięku, które na słuchawkach nie mających problemów z konstrukcją dźwięku, zwłaszcza monitorach studyjnych, uznalibyśmy za dźwięk wręcz „zepsuty”. Jest on zoptymalizowany wyraźnie pod słuchawki ciepłe, pogłosowe i gęste o dużym apetycie na prąd i z takimi modelami jak HD650 czy HE300 efekty mogą być generalnie całkiem interesujące. Ale co się dzieje gdy podepniemy pod niego coś neutralnego lub analitycznego? Np. HD600, HD800, K240 DF czy np. DT880 Edition? Robi się już średnio ciekawie, czy wręcz nieciekawie. Słuchawki jako żywo reagują z tonalnością i wykazują dokładnie wszystkie cechy soniczne Deckarda, które realnie w nim siedzą. Miejscami będzie za sucho, umkną emocje, góra się wysuszy i rozjaśni. Jeszcze w miarę reagują na to DFy, jako że ich sopran jest częściowo górką, częściowo spadem, głównie w najwyższych oktawach. Ale brzmienie jednak całościowo mi się nie podoba, całkowicie subiektywnie. I na tym w zasadzie można poprzestać, bo lekkie odsunięcie korekcyjne średnicy odbiera im urok, który tkwi właśnie w niej, w jej bliskości, namacalności nawet jak na słuchawki studyjne. Tak samo HD600 nie będą miały problemu z „rozpracowaniem” tonalności Deckarda i o ile nie dążymy do słyszalnego ich rozjaśnienia, można będzie mieć z nimi przynajmniej mieszane uczucia. Co do połączenia zaś z HD800, po prostu odradzam. Ich nacisk na sopran w rejonie 6 kHz nie będzie korygowany, tak samo jak wokaliza, która jeszcze bardziej zostanie uszczuplona, a całość wyprana z emocji na dobre. To sprzęt kompletnie nieprzystosowany do takich słuchawek jak najwyższe Sennheisery.
Gdy posiadamy Audeze LCD-2F/3/X (lub podobne tonalnie)
W takiej konfiguracji wszystko jest tak, jak pismo nakazuje i sytuacja zmienia się o 180 stopni. Powyższy (pozornie) niedoskonały przepis ze specyficzną tonalnością słuchawek LCD-2/3/X, jest w stanie wykrzesać naprawdę fenomenalnie grającą mieszankę, w której doszukać można się dosłownie wszystkiego, czego być może do tej pory szukaliśmy z tymi słuchawkami. Równy i wciąż nasycony, elastyczny bas, bardziej neutralną, ale nadal przepyszną średnicę, jaśniejszą i bardziej otwartą górę oraz lepszą scenę – Deckard daje nam wszystkie jokery, jakie były w talii, wykładając je na stół z szyderczym uśmiechem. Jedynie LCD-XC widziałbym osobiście z innym sprzętem i najlepiej lampą, np. Mjolnirem 2 lub Lyrem, z którymi np. na lampach Orange Globe lub Gold Lion powinno uzyskać się jednak mimo wszystko lepsze efekty. Ale takie Dwójki czy Trójki? Absolutnie świetnie dadzą sobie radę z Deckardem, a raczej to on da sobie radę z nimi. Byłbym zresztą zdziwiony dogłębnie gdyby było inaczej i pukałbym się w czoło o sens wypuszczenia tego sprzętu. Bo jeśli nie z własnym asortymentem miałby się on zgrać, to z czyim? Konkurencji? Tym samym jestem trochę spokojniejszy, że po moim zdaniem nieco nieudanym eksperymencie z serią EL-8 Audeze pokazuje, że jednak myśli i potrafi mówiąc A, dopowiedzieć także i B. Postawić samodzielnie kropkę nad i przy własnych słuchawkach, choć nie miałbym nic przeciwko, gdyby odbywało się to już na etapie samych nauszników.
Zastosowanie i opłacalność
Wniosek płynący z odsłuchów jest taki, że właśnie tak działa sprzęt wyspecjalizowany. Niesie to ze sobą pewne obostrzenia i naturalnie automatycznie kwestionuje pewne aspekty opłacalności. Koronnym pytaniem, jakie sobie zadaję w takich sytuacjach jest czy ja sam bym dany sprzęt dla siebie zakupił? Czy uważam go za wart zachodu? Odpowiedź oczywiście będzie zależała od punktu siedzenia.
Z perspektywy posiadacza Audeze LCD
Jeśli posiadałbym nadal swoje Audeze, naprawdę bardzo mocno rozważałbym zakup Deckarda właśnie jako sprzętu dedykowanego tym konkretnym słuchawkom. Cena w kontekście kwoty, jaką należy zapłacić za Matrixa M-Stage oraz w jakiej sprzedawane są słuchawki z serii LCD mieści się w ramach opłacalności, zaś złożenie tak wyśrubowanego pod kątem uzyskania konkretnej synergii sprzętu z dwóch osobnych elementów w zadanym budżecie mogłoby być niezwykle trudne. Tu mam właściwie wszystko od razu, w jednej paczce, na gotowo. Nie zajmuje mi to niepotrzebnego miejsca, oszczędzam również na okablowaniu, które dla takiego sprzętu winno być już jednak lepszej klasy.
W porównywalnym przedziale cenowym taka Aune S16 spisuje się z LCD inaczej i w innych miejscach czyniąc czy to naciski, czy próby nawiązania dialogu ze słuchawkami. I choć efekty są całkiem dobre, to jednak przy np. LCD-3 nie na tyle, aby skreślić brzmienie Deckarda. Po prostu S16 ze swoją uniwersalną formułą nie dogaduje się całkowicie z LCD i na tle Deckarda zawsze czegoś mi brakuje, tego ostatecznego „wyprostowania” średnicy czy sopranu.Także to właśnie po Deckarda sięgałem zawsze wtedy, gdy miałem na głowie LCD, ze wszystkim innym to nie było to. Uszy decydowały same za siebie. Tym samym powinna być tu postawiona Rekomendacja z mojej strony i słowa zachęty do śmiałego parowania sobie tego sprzętu ze sobą.
Aby więc akuratnie móc ocenić go pod względem właściwie wszystkich jego aspektów, trzeba przyjąć bardzo konkretny punkt wyjściowy. Zakładam tym samym, że Deckarda nabyć będą chcieli głównie posiadacze słuchawek Audeze i niewielu będzie pośród nich użytkowników nieświadomych, czy też posiadających inne modele, chyba że jako dodatkowe pary obok LCD. Dopiero z punktu widzenia posiadacza słuchawek Audeze sprzęt ten nabiera konkretnego sensu. Nie jako znaczek do znaczka, ale tonalność do tonalności. Także zanim padnie decyzja o szykowaniu sobie apetytu na ten układ, zalecam bardzo wnikliwie sobie wszystko przeanalizować w spokoju i na chłodno, być może nawet przeczytać jeszcze raz zarówno akapity powyższej recenzji dotyczące brzmienia, jak i właśnie przeczytany o zastosowaniu i opłacalności.
Z perspektywy posiadacza innych słuchawek
Tu już sprawa wygląda trochę inaczej. To sprzęt wyspecjalizowany w ciemnych słuchawkach o określonej kreacji sceny i mający zawsze obecną swoją manierę, także nie mógłby pełnić (u mnie) ani roli integry w ogromnej większości testów, ani stopnia wyjściowego dla np. DACa-80, zaś jako goły DAC i tak wymagałby dalszych inwestycji w dobry wzmacniacz słuchawkowy o najlepiej neutralnej linii tonalnej. Tym samym dla mnie osobiście wypadając z grona sparowań z LCD jego zakup traci sens i znacznie bardziej przydatna byłaby Aune S16, dająca mi chociażby uniwersalne brzmienie, wejścia cyfrowe COAX, OPT, AES i balans, dzięki czemu na horyzoncie pojawiają się wzmacniacze tego typu, jak np. Schiit Mjolnir 2. Kosztowo wyszłoby mnie trzymanie się S16 mniej więcej tyle samo, a jednak ze znacznie większymi możliwościami.
Tym samym pozostaje stwierdzić, że Deckard jest bardzo opłacalnym „wybrnięciem” z wielu problemów natury synergicznej LCD, bo w jeszcze akceptowalnej cenie zagra z nimi przepięknie (choć może ogólniej – z określonym typem słuchawek), ale z innymi istnieje ogromne ryzyko zaliczenia bardzo twardego lądowania i z tego względu nie jest to zakup dla tej konkretnej grupy docelowej rekomendowany. I nie jest to tak, że ja tu sobie mówię o jakichś subtelnościach czy detalikach. Wszystko to co opisałem w zakresie zmian wprowadzanych przez Deckarda do brzmienia Audeze jest w pełni namacalne, stąd sytuacja z opłacalnością jest właściwie zero-jedynkowa.
Zatem opłacalny czy nieopłacalny?
Krótka piłka proszę Państwa. Chcemy mieć tor wprost z pudełka gotowy do optymalnej względem siebie pracy i:
– posiadamy LCD-2/3/X lub modele o bardzo podobnym brzmieniu? Naprawdę warto rozważyć Deckarda, albo przynajmniej go sobie na spokojnie przesłuchać.
– nie posiadamy lub nie planujemy posiadania takich słuchawek? Ogromne ryzyko niedopasowanej synergii. Lepiej jest już zaoszczędzić 1k zł i kupić chociażby bazowego Matrixa z USB.
Podsumowanie
Zalety:
+ DAC z obsługą plików o dużej gęstości
+ solidny kontroler USB od XMOS
+ porządna konstrukcja pełniąca rolę radiatora i osłony EMI
+ konfigurowalny gain i duża moc wyjściowa
+ możliwość pracy jako DAC lub wzmacniacz słuchawkowy
+ fantastyczna synergia z firmowymi słuchawkami LCD (poza XC)
+ precyzyjny i pełny bas, znormalizowana średnica, wysoko ciągnięta góra i większa scena
+ bardzo dobra czystość i dynamika
+ całkiem jeszcze znośna cena z perspektywy posiadacza Audeze LCD
Wady:
– układ wysoce specjalizowany do konkretnych modeli słuchawek tego samego producenta, co wyraźnie ogranicza możliwości ładnego sparowania z innymi konstrukcjami
– brak DSD i wejść cyfrowych innych niż USB
– układ nie jest specjalnie transparentny i zawsze narzuca na inne źródło swoją manierę w trybie pracy jako wzmacniacz
– wyraźne nagrzewanie się obudowy (w końcu klasa A)
– sama obudowa trochę surowo wykończona i nie ma się tak mocnego uczucia, że to sprzęt za trzy tysiące
– brak obsługi sygnału zbalansowanego (głównie przeznaczony do pracy jako integra)
– mało praktyczny włącznik z tyłu obudowy
– nie wiem kto wpadł na pomysł białych oznaczeń na srebrnym panelu
Subiektywnym zdaniem
Wyspecjalizowany w słuchawkach LCD markowy układ, przeznaczony do pracy głównie jako integra słuchawkowa i normalizujący dźwięk większości modeli LCD do poziomu naprawdę robiącego wrażenie zarówno koherentnością, jak i wysoką kompetencją wprowadzanych zmian. Sprzęt trochę surowo wykończony i niepozbawiony tak drobnych błędów ergonomicznych, jak i ograniczeń możliwości zastosowania, dlatego też powinien być oceniany głównie, jeśli nie wyłączne, z perspektywy słuchawek tego samego producenta. I z niej właśnie wychodzi mi, że Deckard z LCD (prócz modelu XC) zgrywa się naprawdę fantastycznie. Spodziewałem się usłyszeć tu całościowo dobre efekty, ale te wypadły wprost rewelacyjnie, że nawet szybka i wybuchowa elektronika zaczęła grać z wielu albumów wyraźnie lepiej. Deckard zaserwował LCD-kom kontrolę, normalizację i wzmocnienie sekcji sopranowej wraz z należytą otwartością i większą sceną. Zaoferował po prostu wszystko to, czego na wielu urządzeniach mi brakowało. Miejscami bardzo mocno.
Ma to też swój wymiar praktyczny i ekonomiczny, bowiem po co mamy męczyć się z kosztownym dostosowaniem toru pod słuchawki, skoro możemy pójść na skróty i nabyć firmową integrę, która gra faktycznie tak, jak byśmy od niej tego oczekiwali i do tego nie kosztowała dziesiątek tysięcy? Sam przyznam się oczekiwałem po niej sporo i jestem zdziwiony, że się nie zawiodłem. Udało im się. Po prostu im się udało. Nie wiem czy fartem, rzutem na taśmę, ale wypuszczając „niedoskonałe” słuchawki i „niedoskonały” sprzęt źródłowy sumarycznie mieszanka wyszła z tego „doskonała”. Wada do wady okazała się zaletą i z tego tytułu ostatecznie Deckarda można polecić jako skutecznie pójście na skróty i zapewnienie naszym LCD-kom porządnego źródła w formule all-in-one. Nie jest ono doskonałe i mogło być wyraźnie lepiej wyposażone, ale pozycjonowane jako integra pozwala na przełknięcie wielu rzeczy i skupienie się na tym, na czym sprzęt ten winien stawiać faktycznie największy nacisk – na jak najlepszą synergię z własnymi produkcjami. I właśnie za wywiązanie się z tego zadania Deckarda szczerze doceniam.
Rekomendacja tylko i wyłącznie dla użytkowników Audeze LCD-2(F), LCD-3 oraz LCD-X w wersjach sprzed 2016 roku.
Cześć Kuba.
Masz rację i paradoksalnie nie masz racji.
Matrix też ma XMOS-a, różnica jest w tym, że tam jest układ DSD1793 (pochodna PCM-a 1793, z dodaną obsługą DSD), stąd też ichni DAC jest „DSD ready” co wiele osób postrzega pozytywnie, dodatkowo PCM5102 to raczej układ klasy low end, gdzie nie spojrzysz to jest aplikowany w sprzętach wielkości pendrive lub budżetówce, DSD1793 trochę lepsze urządzenia zasila, to też bodaj najtańsza kość zdolna przetwarzać natywnie DSD.
Druga sprawa, topologia układu Matrixa i Deckarda jest ta sama, to cały czas „Diammond Buffer” ze stopniem wejściowym na podwójnym WO, jedyna różnica jest taka, że …
Audeze postawiło na montaż THT a Matrix w dużej mierze pracuje na elementach SMD (ale zamiast klasycznych elementów są rzadziej spotykane, większe MELF-y) a kondensatory foliowe z racji niższych cen i większych pojemności (w stosunku do SMD) zostały w wersji przewlekanej.
Mam też poważne wątpliwości czy same wzmacniacze (z pominięciem DAC) grają różnie, raczej założyłbym, że są mocno do siebie zbliżone, a wizualnie Matrix wydaje się ciekawszy oraz jest tańszy, dodatkowo jest też wersja symetryczna (jakby ktoś chciał).
Wydaje mi się także, że Matrix posiada wymiennego OPAMPA (widoczna na zdjęciach jest podstawka DIP8 precyzyjna).
Deckard z tego co dane mi było widzieć takiego (istotnego) bonusa nie posiada.
Kompletnie pomijam fakt, że firmę która robi takie słuchawki (klasyfikowane jako TOP), która niewątpliwie kasę ma, udaje się do chińczyków po wzmacniacz jakby nie było najwyżej ze średniej półki.
W kwestii klaryfikacji, w Matrixie są dwa malutkie radiatorki (na oko jakieś 12×10 mm), stąd też pewnie na head fi pomylono je z WO, na których są radiatory przyklejone, prawda jest taka, że pod radiatorami kryją się pewnie tranzystory w obudowie SOT-23 (lub podobnej, malutkiej budzie), którym trzeba po prostu dopomóc, w Audeze te same tranzystory mają obudowę TO-92 więc zdecydowanie łatwiej idzie im zdawanie ciepła do otoczenia,
Chciałem zapytać czy testowałeś go z audeze-x i stąd wyciągasz wniosek o synergii, czy też znając x-y, wnioskujesz, że z decardem będą grały dobrze. Pytam poważnie, bo właśnie x-y podobają mi się najbardziej z audeze i w sumie myślę o zakupie combo do nich.
Panie Marcinie,
Mając pod ręką LCD-XC mogłem od razu sprawdzić jak sprzęt sprawuje się z LCD-X. Są to bowiem te same słuchawki z tymi samymi przetwornikami i różnica między nimi sprowadza się jedynie do innego materiału wytłumiającego, może ogólnie po prostu przysłonięcia przetworników po stronie zewnętrznej. Zdjęcie więc drewnianych muszli z XC skutkowało niczym innym, jak przeobrażeniem modelu w wariant X. Oczywiście uwzględnić należy tu brak oryginalnego materiału wytłumiającego z X, ale osobiście właśnie tak najbardziej podobały mi się od zawsze X-y. Są w moim odczuciu „przedampingowane” fabrycznie.
X i XC miałem okazję porównać ze sobą jeszcze przy okazji ich recenzji i różnic po zdjęciu maskownic między obydwoma modelami właściwie nie było. Nie jest to też więc teza nie mająca swojego poparcia w przeprowadzanych odsłuchach.
Mam tym samym nadzieję, że udało mi się rozwiać Pana wątpliwości :).
Pozdrawiam.
A czy można rozwinąć ostatnią myśl? Mam rozumieć, że kupując lcd-xc dostajemy dwa w jednym w zależności od humoru i słuchamy albo xc albo po zdjęciu kopuł x w nieco lepszej wersji niż standardowe x? I chciałem poprosić o wytłumaczenie sądu na temat tego, że x są przedapingowane. Pytam całkiem serio. Słuchałem wszystkich audeze (prócz 4) i porównywałem bezpośrednio x i xc i one grały zupełnie inaczej. Nie sprawdzałem xc po zdjęciu kopuł, ale jeśli w istocie tak jest to bardziej „opłacalnym” jest zakup modelu xc i w miarę potrzeby czy nastroju przerobić je na brzmienie znane z modelu x
W zasadzie tak. Naturalnym jest, że XC i X będą grały między sobą inaczej, jeśli jedne są modelem z komorą zamkniętą, a drugie otwartą. Ale gdyby zamieniłby im Pan grille z dekielkami między sobą „zamykając” w ten sposób X, a XC „otwierając”, to oryginalne X zagrałyby tak samo, jak XC i na odwrót. A gdyby obu parom odkręcił Pan maskownice kompletnie i założył z zupełnie nagimi przetwornikami od strony zewnętrznej, miałby Pan dwie identycznie grające pary. Różnica więc w cenie między jednym a drugim produktem to de facto koszt samych drewnianych kopuł muszli i wytłumienia, jakie się w nich znajduje. Dlatego też prosiłem sklep nie o X i XC, a po prostu o same XC. Również miałem wszystkie modele Audeze, zarówno w testach jak i posiadaniu (prócz EL8 i 4).
Rozumiem, a co oznacza termin „przedampingowanie” modelu x? I czy faktycznie poprawniej grają audeze po zdjęciu maskownic, z tego co pamiętam to w modelu x założone są one na stałe (sklejone) i to nie jest taka łatwa sprawa; poza tym może się dostawać do środka kurz
Zbyt gęsty materiał akustyczny mający za mocny wpływ na tonalnośc i możliwości akustyczne przetworników modelu X. Po odkręceniu maskownic i tym samym zupełnym otwarciu tych słuchawek, od razu pojawia się doświetlenie, większa precyzja, szybkość, lepsze wyrównanie i napowietrzenie sceny.
Maskownice mają na sobie podklejony filc od strony wewnętrznej. Całościowo są jak najbardziej do odkręcenia. Można go odkleić, ale to proces żmudny i ryzykowny, np. z perspektywy gwarancyjnej. Kurz nie będzie zagrażał słuchawkom, ponieważ od strony zewnętrznej przetworniki są zabezpieczone białym papierem czerpanym. Może Pan go zobaczyć w recenzji LCD-X na blogu – są tam ujęcia słuchawek bez maskownic.
Dzięki za rzetelną odpowiedź i w pełni profesjonalne podejście. Eh, będę musiał więc te zakupy jeszcze raz przemyśleć. W sumie to trochę dziwi mnie podejście audeze, które stosuje tego typu rozwiązania, a wychodzi na to, że lepiej by były, gdyby np. użyty materiał był cieńszy, innego gatunku lub go w ogóle nie było, tym bardziej, że jest to sprawa czysto techniczna, po prostu nie zakładamy tego czegoś, bo słuchawki na tym tracą i nie ma problemu, niczego innego nie musimy zmieniać, reszta projektu pozostaje taka jak była. Ja ogólnie byłem raczej przeciwnikiem audeze; słuchałem wszystkich na różnych, w tym bardzo dobrych i drogich torach i nie zrobiły na mnie wrażenia (żaden model). Ostatnio posłuchałem w sklepie modelu x (obok xc i 2f) i mnie dosłownie zmiotło. Naturalnie zauważyłem pewne braki czy niedociągnięcia, które świetnie wskazał Pan w swojej recenzji, ale energia, która kipiała i wypływała z tych słuchawek była niesamowita. Zagrały szybko, bardzo czysto, referencyjnym i potężnym basem, ale to, co zrobiło na mnie największe wrażenie to właśnie wspomniana energia dźwięku, którą wcześniej słyszałem jedynie na hifimanach he-6 (i może akg k-1000), podpiętych pod zaciski głośnikowe, a dodam, że audeze x grały wtedy z przenośnego playera (bardzo wysokiej klasy, ale jednak przenośnego).
Proszę uprzejmie. Jeśli dokonywał Pan odsłuchów wszystkich modeli Audeze i to właśnie X zrobiły na Panu największe wrażenie, zaufałbym własnym uszom i trzymałbym się tego, na co one i tylko one wskazują. Taka szczera rada z mojej strony poparta doświadczeniem :).
Pozdrawiam.
Witam,
zauważyłem że napomniał Pan kilka razy o produktach bardzo rozsławionych na zachodzie, schiit audio. Pytanie następujące miał Pan może przyjemność posłuchać tych produktów ? Może można się spodziewać kiedyś jakiejś recenzji ? Bardzo by mnie to ciekawiło i sądzę że nie tylko mnie, bo w Polsce nie dość że trudno dostępne to jeszcze zazwyczaj nie takie jakby się chciało, mam na myśli to że można aktualnie kupić ich prawie topowy DAC Gungir ale Gungir Multibit który bardzo bym chciał nabyć, już praktycznie jest nie możliwy do dostania. Swoją drogą wybiera się Pan na Audio Show w Warszawie ? Ja będę pierwszy raz i ciekawi mnie jak wygląda organizacja.
Pozdrawiam, miłego dnia.
Witam Panie Michale,
Tak, miałem już przyjemność zarówno słuchać, jak i recenzować na łamach AF ich produkty. Niestety producent ma lekceważący stosunek do rynków europejskich i koncentruje się głównie na odbiorcach amerykańskich. Nie mogę więc obiecać, że recenzje tych konstrukcji pojawią się w przyszłości.
Niestety na wymienioną imprezę się w tym roku nie wybieram.
Dziękuję i również pozdrawiam.
Witam, K550 + Fiio E10K O2 lub NuForce uDAC-3/Audio In Motion SC808 będą dobrym wyborem?
Muzyka: Rock i metal to przede wszystkim około 70%, potem reggae, punk, klasyka rap i wszystko inne ale to wybiórcze piosenki.
W wielkim skrócie (gatunkowym) te 70 % to AC DC,RHCP, guns n roses, nirvana,U2
Rodzaj – otwarte, półotwarte, zamknięte bez różnicy ważne aby były wokółuszne mam sporą głowę i chcę je dobrze dopasować, tak aby otrzymać odpowiednie brzmienie a uszy nie odpadły po 2-3 godzinach odsłuchu. Szukam słuchawek neutralnych, ze wskazaniem na lekkie podbicie tonów wysokich i średnich – tak aby wybijała się gitara perkusja i inne instrumenty, następnie trochę słabiej (choć nie przytłumiony) wokal bas.
Jeżeli inne słuchawki były by lepszym wyborem to jestem otwarty na propozycję 🙂
Chciałem zapytać czy do hd-650 bardziej poleciłby Pan decarda czy aune s-16?
Do HD650 bardziej widziałbym S16, zarówno rewizję starszą, jak i model przeznaczony na rok 2016 (zastosowali inny wzmacniacz słuchawkowy).
Dziękuję za wiadomość; chciałem jeszcze zapytać czy aune X1S też by się nadał, a wzmacniacz, który tam umieszczono podoła 300-ohmowym hd-650?
Proszę uprzejmie.
Nadać się nada. Nie uważam wcale HD650 za specjalnie trudny produkt w tej materii, ani też X1S za przesadnie słaby w takim połączeniu. Jednakże w żadnym wypadku nie będzie to taka klasa i prowadzenie 650-tek jak z S16. Do HD650 warto też moim zdaniem sprawdzić Matrixa Quattro II – może być Pan naprawdę zaskoczony na plus rezultatami. Ponad S16 uzyska Pan trochę lepszą scenę, nieco jaśniejszą górę (którą przy 650 poczytuję za pożądaną po stronie źródła), ale przede wszystkim szybki i precyzyjny bas Quattro powinien wyraźnie je ożywić. Fakt jednak, że będzie trochę drożej od S16, choć też i lepiej pod względem wyposażenia.
Dziękuję uprzejmie za wyczerpującą odpowiedź. Quattro na pewno wezmę pod uwagę; ja akurat należę do obozu osób, które lubią styl hd-650 i nie będę koniecznie dążył do tego, żeby na siłę próbować z nich uczynić hd-600 🙂 oczywiście zdają sobie sprawę z tego, że Pana rada nie była nakierowana na ten kierunek. Spróbuje tych połączeń, zobaczymy co z tego wyjdzie. Nie ukrywam, że z ciekawością wyczekuję na recenzję hd-800s (proszę przy okazji zerknąć na tą umieszczoną przez Tylla, może poruszył tam zagadnienia, które i Pana zainteresują, a które będzie Pan miał okazję rozwinąć) oraz ed.5 (ale tej już mniej 🙂
Służę.
Dokładnie tak. Niestety należę do grupy przeciwnej, która 650 pragnie wyrównać i zrobić 600-tki :). Ale skoro tak, to moim zdaniem Deckard definitywnie odpada, będzie je aż za mocno prostował. Proponuję również zwrócić uwagę na Cayina HA-3. Ma swoje wady, ale brzmi miękko i przyjemnie, także może dać bardzo pożądane efekty, jeśli styl grania HD650 miałby być w dużej mierze zachowany. Osobiście gdybym preferował takie brzmienie (a przyznam ma ono u mnie ogromny posłuch), raczej próbowałbym szczęścia z LCD-2F. Zaś z 650 vs 600 preferowałem albo 600, albo najstarszą rewizję 650, która bardzo mi 600-tki przypominała.
HD800S muszą poczekać póki co na inne recenzje, które są odkładane co rusz – głównie odtwarzaczy przenośnych. Aczkolwiek bardzo przyjemnie mi się ich słuchało. Robią dobre wrażenie, choć w niektórych sytuacjach nadal preferowałbym klasyki, głównie przez ich bardziej ekspansywną scenę i dobrą synergię z lampami pokroju Cayina HA-1A. To połączenie bardzo mi się podobało w ich przypadku.
Edition 5 zrobiły na mnie mniejsze wrażenie i od nich właściwie o spory margines preferowałbym Dharmy D1000, dające podobne brzmienie, ale w wyraźnie lepszej realizacji, niższej cenie i większych możliwościach. Największe zarzuty mam pod adresem sceny i realizmu. Praktycznie nie istnieje w nich oś przód-tył, która wszelakie pogłosy w tym zakresie prezentuje często jak odgłos z kartonowego pudełka. Zdecydowanie za dużo jest też w nich basu jak na mój gust, aczkolwiek jego jakość jest naprawdę bardzo dobra. Doceniam również ich zdolność do ekspozycji detalu bez przejaskrawiania. Ogólnie to bardzo trudne w interpretacji i karykaturalne słuchawki, do których trzeba mnóstwa cierpliwości i przyzwyczajenia.
Dziękuję za wskazówkę. Zerknę, ponieważ dawno i tak nie wchodziłem na jego stronę.
audeze 2f miałem u siebie na ten weekend i bardzo mi się podobały; nie miałem toru ustawionego pod nie, a i tak nie narzekałem na brak góry i sceny w tych słuchawkach (naturalnie wszelkie braki były dla mnie widoczne, nie mniej nie dyskwalifikowały one słuchawek), jedynie przeszkadza mi ich ciężar, dla mnie są po prostu za ciężkie i ze względu na tę właśnie cechę nie warte tej ceny. Poza tym, ja słucham nade wszystko muzyki, a w mniejszej mierze sprzętu i o ile doceniam jakość dźwięku, który potrafią wygenerować dane słuchawki (słyszę wpływ okablowania itd. i nie twierdzę, że takie zjawisko nie zachodzi) to nie odbywa się to za wszelką cenę. Wiem, że powiem coś, co w żadnej mierze nie podlega ocenie z punktu widzenia prawdy czy fałszu, ale naprawdę uważam, że obecna cena słuchawek hi-end czy całego toru (mniejsza z tym czy nowe czy okazyjnie kupione) jest bardzo wysoka i w porównaniu do innych dóbr luksusowych czy po prostu dóbr konsumpcyjnych budzi we mnie opór. Ja zgodzę się z tym, że bogatemu nikt nie zabroni, powiem nawet, że gdybym miał „za dużo pieniędzy” to z chęcią bym kupił nowego orfeusza i bym się jego ceną nie przejmował, ale na chwilę obecną nie godzę się na taki stan rzeczy i po prostu nie kupuję słuchawek za 8tyś zł i to nie dlatego, że taką kwotą nie dysponuję.
pozdrawiam serdecznie
Z wygodą radziłem sobie jako ich posiadacz w bardzo prosty sposób: własnoręcznie zrobioną opaską materiałową, która miała w sobie dużo większe wypełnienie gąbkowe. W zależności też od ukształtowania czaszki, różnie trzeba je na niej układać. LCD-3 np. mogłem użytkować bardzo długo na standardowej opasce, jeśli tylko słuchawki przekręciłem nieco bardziej do tyłu, unikając miejsca łączenia płatów. Do tej pory uważam LCD-2F za najbardziej opłacalne słuchawki tego producenta w ramach jego oferty.
Przecenienie takiego sprzęt w stosunku do tego co sobą oferuje to niestety temat-rzeka. Dobitnie pokazują to moje zabytkowe AKG K500 EP z lat 1991-93, które będąc ówczesnym flagshipem tego producenta, aktualnie po odrestaurowaniu rywalizują i wygrywają z naprawdę wieloma drogimi słuchawkami, z którymi walki teoretycznie nigdy nie powinny nawiązywać i tym bardziej w żaden sposób wygrywać. Dojście do nich zajęło mi w zasadzie całe 7 lat jak blog zacząłem prowadzić. Takie słuchawki uczą rozsądku i pokory przed życiem, w którym koszt finansowy nie zawsze idzie w parze z kosztem realnym, jako subiektywną wartością dźwiękową danego modelu. Dlatego prócz K1000 ze wszystkich par konwencjonalnych prawdziwym klejnotem są właśnie owe K500, nie K501, ani chwalone od nich mocniej przez niektóre osoby K400. Aczkolwiek nie zamierzam ich sprzedawać – raz że kosztowały grosze, dwa że również mają swoją własną sygnaturę i zastosowania.
Każdy tak czy inaczej szuka własnych dróg i granic, poza które wyjść nie będzie miał zamiaru. Za owe 8k zł słuchawki musiałyby mieć dla mnie faktycznie ogromną wartość akustyczną. Blisko tej granicy były K1000 i właśnie przez ową wartość je nabyłem. Wyżej jednak najprawdopodobniej byłyby zakupowo już tylko SR-007. Na tym kończy się margines dla mojego osobistego na dzień dzisiejszy rozsądku i sumienia.
Również pozdrawiam.
Hej, posiadam Nighthawki i zamierzam kupić S16 zanim zupełnie zniknie ze sklepów. Możesz mi proszę powiedzieć, w jaki sposób nowy wzmacniacz różni się od starszego? Czy kupując wersję 2016 kupuję gorszy produkt? 🙁
To oczywiscie mocno archwialny material, wiec nie wiem czy jeszcze Pan tu zaglada… Niemniej chcialem bardzo pochwalic: wlasnie duzo czytam re: Audeze, etc – (z braku wrazen) przymierzam sie do zakupu – i to co powyzej to bez dwoch zdan najbardziej kompetenty tekst, jaki do tej pory czytalem. Czy nawet szerzej ujmujac – jedna z najlepszych recenzji hifi w ogole – konkretna, rzetelna i bez tego calego, za przeproszeniem, pieprzenia (ze dzwiek czekoladowo-mahoniowy, a scena namacalna, etc – jesli wie Pan co chce powiedziec…) Przy okazji dopytam: czy Pana zdaniem warto (do-)placic tak duzo za LCD-3 vs. LCD-2? Zamierzam sluchac tych sluchawek w dwoch torach: Auralic Aries –> Deckard (dac) –> sluchawki LUB (pewnie czescie?j) Ayon CD-35 –> Deckard (in) –> sluchawki.
Jeszcze raz bardzo dziekuje za super-recencje & pozdrawiam.
Zaglądam jeśli otrzymam powiadomienie mailowe o nowym komentarzu i akurat będę miał czas odpisać 🙂
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa. Dylemat ten po części podejmowałem przy okazji samej recenzji LCD-3 na blogu. Osobiście uwielbiam LCD-2 za ich równość, ale niektórym LCD-3 mogą spodobać się bardziej przestrzennym, basowym i kameralnym graniem. To wyższa klasa dźwięku od LCD-2, ale o innym trochę smaku z racji mniejszego nacisku na punkt 7 kHz. To wszystko można również wyczytać w recenzjach obu słuchawek na blogu. Prywatnie posiadałem obie pary, później sprzedałem, aktualnie zaś wykosztowałem się ponownie na LCD-2 w wersji Rosewood z czystego sentymentu za ich równiejszym sposobem prezentacji. Dziś dla każdej z nich minimum byłaby dla mnie lepiej od Deckarda wyposażona Aune S6, zwłaszcza ze względu na balans, pod który kabel LCD-3 mają od razu w zestawie.
Również pozdrawiam.
Bardzo dziekuje za odpowiedz! Faktycznie – powinienem byl w pierwszej kolejnosci przeszukac forum a dopiero potem pytac – bardzo przepraszam za zawracanie glowy pytaniami, na ktore juz dawno Pan odpowiedzial! Po zapoznaniu sie z recenzjami i Pana odpowiedzia powyzej… dalej nie wiem co robic:) – ale to pewnie dlatego, ze wybor LCD-3 vs -2 nie jest oczywisty – pewnie bede musial posluchac!
Co do wzmacniacza – w moim przypadku wyposazenie Deckarda, chociaz obiektywnie skromniejsze w zakresie DACa, lepiej pasuje – bo chcialbym rowniez moc uzywac zewnetrznego DACa (na przyklad tego z Ayona, ale mam tez inne) jako jednego ze zrodel, a tu rozumiem Aune na to nie pozwala, bo nie ma wejsc liniowych? Procz tego sama idea „firmowego kompletu” podoba mi sie co do zasady – oczywiscie pod warunkiem, ze wzmacniacz Audeze trzyma poziom – a z recenzji powyzej rozumiem, ze tak? Wiec chyba jednak pozostalbym przy tym wyborze. Co boli to brak pilota (chocby „glosniej-ciszej”), ale tutaj Aune nic nie zmienia. Rozwazalem rowniez (dalej: bez sluchania, wylacznie w oparciu o recenzje) sporo drozszy, ale juz idealnie wyposazony SoulNote – glownie z powodu pilota… Mial Pan moze okazje przyjrzec sie temu urzadzeniu (tym razem sprawdzilem: nie ma recenzji:))?
Pozdrawiam
Nie ma problemu, ale na forum nie znalazłby Pan tych informacji tak szybko i w tak obszernej formie jak na blogu. Tak naprawdę zależy to od tego na czym Panu zależy. LCD-2 są bardzo bezpiecznym wyborem który osobiście wysoko cenię za wiele cech czysto akustycznych, składających się na jak pisałem bardzo równą prezentację, ale wciąż muzykalną, wysoce poprawną i eufoniczną. Na co dzień korzystam z różnych modeli słuchawek, w tym studyjnych i analitycznych, wymagając od sprzętu wysokiej poprawności i takie same wymagania powinny spełniać również i Audeze (i spełniają w tym przypadku). Odsłuch samodzielny od razu dałby Panu odpowiedź co może bardziej się spodobać. Niestety Aune nie ma wejść liniowych, to prawda. Jednym z najlepszych urządzeń pod Audeze (i z pilotem) jest Burson Conductor V2+, ale to już bardzo duży koszt i nie jestem pewien, czy będzie chciał się Pan na niego zdecydować. Aczkolwiek pasuje do wszystkich modeli Audeze, włącznie z LCD-4. Te zaś uważam za rozwinięcie nie LCD-3, a właśnie modelu 2. SoulNote niestety nie miałem jeszcze przyjemności testować.
Być może w Pana dylemacie będzie pomocna następująca wskazówka: jeśli zdecydowałby się Pan na Deckarda, bardziej pasować do niego klasowo będzie moim zdaniem model 2.
Korzystajac z Pana uprzejmosci dopytam jeszcze o dwa warianty LCD-2 – rozniace sie w nazwie rodzajem drewna z ktorego sa (czesciowo) zrobione oraz – cena (i to w przypadku dobrych promocji – znacznie?). Czy jest tu jakis istotny haczyk, czy kierowac sie po prostu… uroda?
Pozdrawiam
DP
Raczej urodą. Choć tezy różne lubią na ten temat krążyć. Sporo z nich opisałem jakiś czas temu w wątku na forum: http://forum.audiofanatyk.pl/index.php?/topic/1617-zestaw-s%C5%82uchawkowy/&do=findComment&comment=8133
czy pytano mnie o trwałość i akustykę między tymi wariantami.
Bardzo dziekuje za porady! Mysle, ze po prostu wezme do domu ten zestaw z LCD-2 i poslucham… Dodatkowy bonus przy zakupie LCD-2 jest taki, ze potem mozna zmienic na LCD-3 i… ucieszyc sie jeszcze raz? Zupelnie tez zapomnialem o jednej rzeczy (wiem, ze naduzywam:)) – obecnie mam sluchawki ATX-W1000X, ktorych praktycznie nie uzywam, bo strasznie mi sie nie podobaja (znaczy: podobaja mi sie jako przedmiot, ale tylko tak). Ale czym wiecej czytam materialow tutaj u Pana tym bardziej widze, ze moze jednak bladze podlaczajac je do gniazdka sluchawkowego w sprzecie, ktory jednak jest zasadniczo do czegos innego (wzmacniacz Accuphase E-470)? Moze zagralyby ladnie z dedykowanym wzmacniaczem sluchawkowym? Co mi sie nie podoba teraz to strasznie „zmulony” dzwiek, bas ktory na ogol bardziej dudni, niz gra, soprany, ktorych praktycznie zza basu nie slychac – ogolnie: sluchanie muzyki w ten sposob to mocno przygnebiajace doswiadczenie… Ale widze, ze w Pana recenzji nie wypadly wcale tak zle – wiec moze jednak dac im szanse – z dobrym wzmacniaczem? I jesli tak – jakies sugestie? (i tu pojawia sie pewnie Pana punkt z recenzji i wpisow powyzej – ze moze warto miec wzmacniacz ktory ladnie „obsluzy” nie tylko LCD, ale rowniez inne)? Pozdrawiam
PS. Obiecuje, ze juz to juz ostatnie pytanie:)!
Wydaje mi się, że do czegokolwiek by Pan ATH nie podpiął, będą grały tak jak grają, przynajmniej klasowo. LCD-2 to wyższa półka, znacznie większa czystość, rozdzielczość i tego po prostu z punktu widzenia technologicznego nie da się przeskoczyć. Deckard powinien je ładnie napędzić i złapać z nimi synergię, ale nadal Audeze to Audeze.
Kupione (LCD-2 + Deckard)! Gra to przepieknie – inaczej, ale (w sumie) nie gorzej, niz moj „duzy” system – wiec teraz jakby… mam dwa (co tez bardzo fajne))?. BARDZO dziekuje za pomoc w wyborze!
Teraz pewnie kabelki? – zwlaszcza, ze potrzebuje 2x dluzszy, niz ten firmowy (obecnie posilkuje sie jakas przedluzka od Grado, ale ze to [raczej] tani kabelek – to pewnie ze szkoda dla dzwieku)? Poczytalem i rozumiem, ze: (i) Forza Audio Works, (ii) koniecznie hybrydowy, a nie czysta miedz, i (iii) raczej Noir, niz Claire (ale tu nie mam pewnosci)? Dobrze?
Pozdrawiam i jeszcze raz dziekuje!
PS. Zapomnialem dodac, ze te Audiotechniki tez duzo lepiej graja z tym dedykowanym wzmacniaczykiem. Daleko nie tak dobrze jak LCD-2, ale – w sumie: calkiem ok.
Panie Jakubie, dziękuję za tak kompetentny test.
Właściwie już zdecydowałem się na zakup Audeze LCD-2 i chciałbym dobrać do nich jakiś rozsądny wzmacniacz. Mam następujący dylemat: Deckard, czy Aune S6?
Jeżeli chodzi o moje oczekiwania co do funkcjonalności urządzenia, to będę korzystał z wejścia USB i wyjścia RCA oraz naturalnie ze wzmacniacza słuchawkowego. Złącza koaksjalne i optyczne, które posiada S6, nie są mi potrzebne. Pod tym względem Deckard mi wystarczy. Jedyny mankament Deckarda to brak słuchawkowego wyjścia zbalansowanego, które posiada Aune.
Wybór jest zetem następujący: albo biorę Deckarda i cieszę się doskonałą synergią ze słuchawkami Audeze i lepszą sceną lecz nie mam balansu, albo biorę S6 i mam balans kosztem gorszej synergii. Na co postawić: na balans, czy synergię? Nie mam możliwości porównania obu tych urządzeń i zastanawiam się, czy skok jakościowy synergii Deckarda względem S6 jest jest na tyle duży, że warto dla niego zrezygnować z balansu. Które z tych urządzeń wydawać się będzie lepszym rozwiązaniem według Pana?