Kupowanie słuchawek używanych jest dobrą okazją na zaoszczędzenie paru groszy względem produktu oferowanego na półce sklepowej. Dostajemy najczęściej praktycznie to samo, ale nieco taniej, a co pozwala np. na przesunięcie środków na dodatkowe źródło dźwięku lub wzmacniacz, na którego zakup normalnie nie starczyłoby nam już zasobów finansowych. Natomiast kupowanie słuchawek zabytkowych (vintage) może okazać się nie tylko szansą na posłuchanie jednego z uznanych i cenionych modeli z dawnych lat, ale też podejście do muzyki z perspektywy pasjonata, czy też po prostu zwykłej retrospekcji. Jak brzmiała muzyka dawniej, jak brzmi dziś, co się zmieniło i w którą stronę. Każda z tych dróg niesie ze sobą jednak pewne ograniczenia i ryzyko, że coś pójdzie nie tak i zostaniemy się bez pieniędzy, za to z pełną paletą kłopotów. Postaram się więc udzielić szeregu wskazówek, które być może pozwolą na ich – przynajmniej częściowe – uniknięcie.
Nowy, używany, czy zabytkowy?
Zasadniczym pytaniem jest czy i kiedy należałoby rezygnować z zakupu sprzętu nowego? Opcja zakupów sprzętu używanego jest zawsze dobrym wyjściem, gdy stoimy słabo z budżetem, a chcemy nabyć mimo wszystko upatrzone wcześniej przez nas słuchawki. Gdy dodatkowo podejrzewamy, że będzie nam pasowało coś, co nie jest już produkowane, chociażby przez wzgląd na swój unikatowy w ramach współczesnego rynku charakter, wtedy być może warto zwrócić swoje oczy w stronę sprzętu od lat już niedostępnego w sprzedaży, mającego czasami więcej lat, niż my sami. Jedno i drugie ma swoje wady i zalety.
Przy sprzęcie współczesnym używanym bardzo często mamy wciąż aktywną gwarancję, a koszt zakupu mimo wszystko będzie niższy. Im bliżej terminu upływu gwarancji, tym cena będzie z reguły mniejsza. Jeśli sprzęt jest przy tym zadbany – zaoszczędzimy wtedy trochę grosza i otrzymamy produkt niewiele różniący się od tego sklepowego. Jest to też bardzo często coś, co cieszy się popularnością i będziemy mogli odsprzedać z małą lub nawet żadną stratą. Tak samo takie słuchawki nie powinny sprawiać nam problemu z napędzeniem, ponieważ ogromna większość współczesnego sprzętu cechuje niska oporność i duża skuteczność.
W sprzęcie zabytkowym jest to już niestety loteria. Czasami uda się znaleźć prawdziwą perełkę w świetnym stanie i dobrej cenie, a czasami wdepnąć na minę i koszty lub trudności większe, niż to wszystko warte. Jeśli podejrzewamy, że nie starczy nam cierpliwości, żeby doprowadzić jakieś stare słuchawki do stanu świetności z dawnych lat, być może lepiej jest odpuścić i zostawić je komuś, kto będzie potrafił się za nie zabrać. Dodatkowo bardzo łatwo trafić na wyjątkowo prądożerne słuchawki o wysokim oporze i niskiej skuteczności, a co może wymagać w dłuższej perspektywie zakupu wzmacniacza słuchawkowego i to o konkretnej mocy. Ponad wszystkim jednak – na większość modeli padają cienie spekulacyjne, windujące ceny do góry i to do naprawdę niebotycznych, nieadekwatnych do realnej wartości dźwiękowej poziomów. Im bardziej sprzęt taki uważany jest za „wyjątkowy”, tym bardziej podkręcone są ceny.
Używane NIE równa się nowe
Co jednak tyczy się ogólnie tematu używanych słuchawek, to sam fakt używalności. Należy pamiętać o tym, że ktoś jednak daną parę na głowie trzymał, odtwarzał muzykę o danej głośności, ściągał je potem z niej i gdzieś odkładał. Nie powinniśmy więc oczekiwać, że sprzęt będzie faktycznie wyglądał, czy nawet pachniał jak nowy, o ile słuchawki nie były użytkowane faktycznie przez bardzo krótki okres.
Zdarzyć się może więc sprzęt ładnie zadbany, z oryginalnym opakowaniem, kompletem dokumentów, co jakiś czas pielęgnowany i odkładany na miejsce. O tym jak dbać o słuchawki zresztą pisałem nie tak dawno w osobnym artykule. Może się też zdarzyć taki, który był użytkowany przez osobę z chorobami skóry, pasożytami, w bardzo kiepskich warunkach, z deptaniem kabla i zrzucaniem słuchawek ze stołu włącznie. Jakkolwiek by to nie brzmiało obrzydliwie, są to potencjalnie możliwe, ale też bardzo ekstremalne i rzadkie przykłady. Dają jednak pewną wyobraźnię.
Przez tyle lat interesowania się słuchawkami muszę powiedzieć, że nie spotkałem się z takim czymś. Jedyny przypadek jaki jest mi znany, pomijając sporadyczną sól od potu oraz zapach stęchlizny lub tytoniu, to sprzęt wysłany znajomemu na recabling. Ponoć słuchawki cechował okrutny fetor, kojarzący się niemalże z fekaliami. Był to jakiś stary model Technicsa. Nie było mnie przy tym i nie jestem w stanie określić prawdziwości tej historii (choć znam nick właściciela obecnego na jednym z forów które niegdyś moderowałem), ale nie mam żadnych podstaw aby negować relację znajomego co do jej prawdziwości.
Uspokoję też, że takie historie będą miały swoje odbicie najpewniej w stanie fizycznym słuchawek. Model o którym mówiłem był bardzo zniszczony i wysłany w ciemno w celu wykonania usługi. Gdyby chodziło o jego sprzedaż, niemożliwym byłoby aby przyszły nabywca nie spodziewał się, że dostanie słuchawki w stanie agonalnym. Jeśli więc słuchawki wyglądają przyzwoicie na zdjęciach – na 99% tak właśnie będzie po ewentualnym otwarciu pudełka je zawierającego. Wyjątkiem będą te sytuacje, w których zdjęcia nie przedstawiają sprzedawanego produktu.
Rozeznanie w cenach i dostępności
Wiele sprzętu jest już niedostępnego nie tylko w zakresie produkcji, ale i „używek”. Tyczy się to zwłaszcza tego bardziej zabytkowego asortymentu, a co utrudnia chociażby dostęp do części zamiennych, eksploatacyjnych czy po prostu ocenę rozpiętości cenowej danej pary.
O nausznicach czy gąbkach do niektórych starych Sennheiserów lub Beyerdynamików w stanie nowym można niestety zapomnieć, dlatego ważnym jest bycie pomysłowym. Czasami daje się takie materiały przygotować i zamontować samodzielnie, czasami może być przydatny inny model słuchawek lub nausznice powszechnie dostępne, aby jakkolwiek użytkowane danej pary stało się możliwe.
Przykładowo dostanie poduszek skroniowych do moich K1000 jest już od lat niemożliwe, ale teoretycznie da się taki element stworzyć samodzielnie. Odpowiednia gąbka, materiał dający się ukształtować i płytka, na której wykonamy klejenie. Nie jest to więc czasami aż tak trudne, jak mogłoby się wydawać, choć ponownie: wymaga odpowiednich umiejętności, materiałów i pomysłowości.
Kupowanie słuchawek zabytkowych całkowicie pozbawionych nausznic może być jednak tak samo pozbawione celu. Przy bardzo starych słuchawkach stosowano np. nausznice z tworzywa sztucznego lub gumy, których domowymi sposobami nie odtworzymy. Brzmienie zaś na zamiennikach niekoniecznie musi być wierne wobec oryginału, także jeśli zależy nam na tym ostatnim, może to być mimo wszystko ślepa uliczka i problem bardzo trudny do przeskoczenia.
Dlatego tak wiele sensu ma mimo wszystko szukanie nie słuchawek stricte zabytkowych, a popularnych, współczesnych modeli w formie używanej, które dostaniemy tak samo jak w sklepie, ale od kogoś i za mniej. Nosi to ze sobą najmniejsze potencjalne ryzyko.
Gdzie kupować?
Do wyboru mamy najczęściej trzy możliwości:
- rynek krajowy
- rynek zagraniczny
- ogłoszenia na forach dla entuzjastów
W ramach naszego krajowego podwórka są to oczywiście wszelkiej maści giełdy sprzętu, portale aukcyjne oraz wirtualne tablice z ogłoszeniami. Każdy z tych serwisów będzie miał swoje obostrzenia, wady, zalety, ale przede wszystkim mniejsze bądź większe zabezpieczenie zakupów w sporej części przypadków. Zaletami są tu głównie wygoda, teoretycznie szybka wysyłka bezpośrednio w kraju, korzystanie z naszej krajowej waluty, a także możliwość komunikowania się z wystawiającym dany sprzęt w naszym natywnym języku.
W przypadku rynku zagranicznego nie jesteśmy spętani rozmiarami rynku lokalnego oraz asortymentem, który był oferowany jedyne w naszym kraju. Niektóre swoje słuchawki zakupiłem właśnie tą drogą i u nas byłoby mi nie tylko znacznie ciężej je nabyć, ale też i (na ogół) w takim stanie. Sięgać po opcję zagraniczną powinno się jednak tylko wówczas, gdy interesujące nas słuchawki są tego warte i faktycznie niedostępne tutaj. Wtedy trud komunikacji w innym języku oraz konieczność obsługi zakupów poprzez najczęściej nowy dla nas interfejs serwisu będzie jakkolwiek usprawiedliwiony.
Trzecia opcja może wydawać się bardzo kusząca, zwłaszcza że brak marż i bardziej luźna atmosfera sprzyjają transakcjom wykonywanym na różnorodnych forach audio czy grupach na portalach społecznościowych. Można przy okazji zawsze podpytać o potencjalną synergię, a więc połączyć funkcję sprzedażową z doradztwem. Niemniej jest to wciąż miejsce, w którym można dać się oszukać i to nawet użytkownikom o sporym poważaniu oraz pozornie pozytywnej i dawno już przeprowadzonej weryfikacji. Zwłaszcza że takie transakcje nie są w żaden sposób sprawdzane lub monitorowane i mają charakter grzecznościowy. Ewentualne spory niestety należy realizować między stronami i to bez udziału mediatora lub odpowiedzialności osoby trzeciej (w domyśle: właściciela lub administratora danego serwisu).
Ostatecznie pozostaje więc wybór dokonywany tylko i wyłącznie przez nas, na podstawie tak dostępności danego towaru, jak i jakości/zawartości samego ogłoszenia. Osobiście uważam, że dla większości sprzętu używanego wystarczą fora i grupy dyskusyjne audio. Daje to szansę na najlepsze ceny. Przy trudno dostępnym sprzęcie zabytkowym w pierwszej kolejności rozpocząłbym poszukiwania na zagranicznych serwisach aukcyjnych, jako że prawdopodobnie tam będzie najlepsza dostępność. Krajowe aukcje zostawiłbym wtedy jako coś, co należałoby sprawdzić w drugiej kolejności, aby upewnić się, że nie dostaniemy czegoś taniej/lepiej niż na wymienionych. Oczywiście czysto umownie, bowiem każdy wybierze już doskonale sam miejsce w którym będzie chciał dokonać danego zakupu.
Bajkopisarstwo w opisach
Zacznijmy może od tego, co nie powinno nas kompletnie obchodzić – na pewno cudowne historie głoszone przy okazji sprzedaży w opisie aukcji. Widziałem już wiele fikuśnych prób opisania słuchawek jako kolejnego cudu audiofilskiego za grosze, który tylko czeka na nasze odkrycie poprzez kliknięcie przycisku „Kup teraz”, a co powinno bardziej zapalać nam nad głową lampkę ostrzegawczą, niż skłaniać do zakupu.
Przykład 1
Przykładowy opis z jednej z aukcji AKG K242 HD:
„AKG – marka będąca synonimem dźwięku najwyższych lotów i jakości.
K242 – słuchawki audiofilskie w najnowszym wydaniu
Po przejęciu firmy przez Harman Kardon model ten został zastąpiony odgrzewanym kotletem w postaci „612” – lekko zmieniony
Słuchawki mają brzmienie audiofilskie i już audiofilskie „maniery”. No „niestety” wymagają już porządnego zasilania.”
Zobaczmy więc krok po kroku o co chodzi:
- Opis producenta możemy spokojnie pominąć. Nie obchodzi nas nic a nic i nie wpływa na to, jaki produkt zamierzamy kupić. Pomijam fakt, że dawniej owszem, był to synonim takich cech, dziś zaś różnie to bywa ze sporą częścią ich modeli.
- Słuchawki zostały na 400 zł, co na model używany jest kwotą niewiele niższą od tej, jaką kosztował model nowy. Choć jest to sensowne granie, do audiofilskości sporo im brakuje.
- Nieprawda. K612, które nota bene przecież recenzowałem, są oparte o zupełnie inne przetworniki i stanowią inną rodzinę produktów. To model K601 został przez nie zastąpiony, nie K242. Sprzedający ma zatem niespecjalną wiedzę na temat tego co sprzedaje.
- O audiofilskości już pisałem, ale z porządnym zasilaniem troszkę się zagalopowano. To model 55 Ohm i o dużej skuteczności, zatem jedyne z czym potencjalny użytkownik będzie się tu zmagał na większości urządzeń, będzie impedancja wyjściowa.
Przykład 2
Kolejna aukcja, tego samego sprzedawcy. Tym razem stare K160:
K160 – pełną „gębą” słuchawki audiofilskie, w 100% made in Austria = zrobione w taki sposób, aby przetrwać 2 pokolenia.
Professional – nie trzeba tłumaczyć = wyżej się już nie da.
Jeśli chcesz wiedzieć co autor miał na myśli akompaniując dany utwór – te słuchawki dadzą ci odpowiedź.
Wierny przekaz dźwięku – taki jest cel tych słuchawek.
Ale …. nic „za darmo”. 600 Ohm to nie przelewki. Tego nie napędzisz hihendem.
MUSI być wzmacniacz i już ….
No, ale o tym świadomy audiofil wie …
Znów więc analiza zdanie po zdaniu:
- Ponownie zaczyna się manifestowanie pojęcia audiofilskości. A wystarczyłoby podmienić je określeniem „zabytkowe” i już byłoby zgodnie z prawdą.
- Chyba jednak trzeba, bowiem na słuchawkach nigdzie nie napisano „Professional”, a sądząc po numeracji modelu nawet sam producent pokazuje, że dało się.
- Te słuchawki są z lat 70-tych, jeszcze zanim AKG wprowadziło w ogóle serię K2. Trochę jest to więc buńczuczne określenie jak na ich wiek i możliwości.
- W sieci dostępne są opisy tego „wiernego przekazu”.
- Do dziś nie wiem co to jest wspomniany „hihend”. Może jakaś marka sprzętu? Zapewne z Chin sądząc po wybrzmiewaniu.
- Jak w większości słuchawek z tamtych lat.
- Świadomy audiofil kupuje sprzęt w oparciu o swoje własne doświadczenie, wiedzę oraz odsłuchy, a nie płomienne opisy na aukcjach zawierające w sobie marketingowo wyglądający bełkot. Ponad wszystkim jednak szuka go po naprawdę wysokich półkach, najczęściej nie obejmujących zabytków z lat 70-tych za 200 złotych.
Krytykowanie cudzych opisów naprawdę nie sprawia mi żadnej przyjemności i dokładnie tak samo jest w tej sytuacji. Niemniej muszę to zrobić, gdyż powyższe przykłady obrazują pewne podejście do nas, jako kupujących, a z racji że to modele producenta, w którym najwięcej jak do tej pory mam doświadczenia, jest mi znacznie łatwiej to uczynić. Przykładów jest oczywiście znacznie więcej, od różnych sprzedających i dot. bardzo różnorodnego sprzętu grającego – nie tylko słuchawek. W końcu pojęcie „audiofil” jest chwytliwe i każdy przecież chciałby wraz ze swoim sprzętem za taką osobę uchodzić, nawet jeśli oficjalnie śmieje się z tej grupy i neguje zasadność typowych jej poczynań.
Co więc powinno nas interesować?
Definitywnie wszystkie wzmianki dotyczące stanu: w jakich warunkach sprzęt był użytkowany, jaką ma historię, czy przetworniki grają równo i bez często występujących problemów takich jak „rattling” (terkotanie membran). Do tego stan odgiętek i kabla, ale przede wszystkim materiałów eksploatacyjnych, takich jak nausznice oraz elementy regulacyjne. Może być to bardzo ważne również ze względu na potencjalne trudności z ich dostaniem. Wtedy musimy dodatkowo upewnić się, że można je dorobić we własnym zakresie lub dopasować od innego modelu/producenta.
Powołując się ponownie na przykład AKG, w bardzo wielu modelach producent ten stosował gumki ściągające opaskę pałąka. Problem w tym, że z wiekiem takie elementy parcieją, przez co opaska staje się luźna i nie stawia już oporu naszej głowie. Regulacja leci na maksymalny swój zakres, toteż po założeniu jedyne, na czym opierają się nasze uszy, są same nausznice, zaś po zdjęciu słuchawek zostaje w takiej pozycji, odmawiając samoczynnego powrotu do stanu wyjściowego.
Innym fajnym przykładem są stosowane przez tego producenta wkładki akustyczne w postaci krążka z czarnego materiału, który od wewnętrznej strony pokryty jest cienką warstwą gąbki. Ona również lubi parcieć z czasem i powoduje paskudną w czyszczeniu, kleistą warstwę grudek, które mogą skutecznie zapchać otwór kosza membrany od strony ucha.
Nie obchodzi nas więc czego to synonimem producent nie był lub jest, ani też jaka to cudowna audiofilia stosowana na nas czeka, tylko rzetelny opis stanu, którego najważniejszym elementem powinny być przede wszystkim zdjęcia. To na nich będziemy w stanie wykryć większość mankamentów.
Dodatkowo i jakby trochę poza całym opisem stanu, ważne są oczywiście wysyłka (termin, lokalizacja) oraz sposób płatności. Jeśli sprzedający próbuje sfinalizować z nami sprzedaż poza serwisem aukcyjnym – zalecam od razu podziękować i zgłosić sprawę temuż serwisowi, że taka próba miała miejsce. Jeśli sprzedający nie posiada konta umożliwiającego transakcje rejestrowane za pośrednictwem np. PayU czy PayPal, również dla bezpieczeństwa bym odpuścił. Jeśli termin wysyłki jest długi albo informacje podane na aukcji wskazywałyby mimo wszystko import do Polski, także, aczkolwiek to akurat tyczy się głównie nowych produktów, chyba że ktoś pośredniczy w jakimś dziwnym handlu sprzętem używanym np. z Japonii.
Czytelne zdjęcia z wszystkich stron
Najczęstszym problemem przy sprzedawaniu słuchawek używanych jest maskowanie wad wizualnych. Dzięki temu przedmiot sprawia wrażenie lepiej zachowanego, mniej używanego, niekatowanego. Maskowanie to odbywa się nie tylko pod postacią zabiegów pielęgnacyjnych aplikowanych doraźnie, ale właśnie na etapie sporządzania dokumentacji fotograficznej.
Zdjęcia są niezbędne dla całkowitego poznania stanu wizualnego. Na ich podstawie szukać powinniśmy wtedy rzeczy niepokojących, z reguły śladów siłowej ingerencji w słuchawki. Jak wiele jest na rynku modeli słuchawek, tak wiele będzie różnych „checklist” które elementy padają w nich najszybciej i najczęściej ofiarą czy to zębów czasu, czy użytkowników.
Najczęstszymi praktykami w zakresie dokumentowania słuchawek pod sprzedaż są:
- niekompletne, szczątkowe zdjęcia,
- brak zdjęć realnych i stosowanie tych ogólnodostępnych ze strony producenta,
- prezentowanie produktu tylko z określonej perspektywy i uporczywe mnożenie tych samych ujęć,
- poruszenie zdjęć, najczęściej robionych „z ręki”,
- wykonywanie zdjęć niskiej jakości aparatem,
- niedostateczne warunki oświetleniowe,
- celowe fotografowanie produktu brudnego i zakurzonego.
Postaram się po kolei rozwinąć każdy z tych punktów w odpowiedniej kolejności jeden po drugim.
Nie bójmy się i miejmy śmiałość zawsze ubiegać się o komplet zdjęć. Sprzedający nie ma obowiązku co prawda zamawiać specjalnie dla nas sesji fotograficznej, a nawet w ogóle umieszczać jakichkolwiek zdjęć sprzedawanego produktu w swoim ogłoszeniu, ale rzutuje to diametralnie na powodzeniu sprzedaży, jako że blokuje kupującemu dostęp do podstawowych informacji. W końcu to przecież sprzedającemu powinno zależeć do pewnego stopnia na sprzedaży, także jeśli robi nam w tym względzie łaskę, automatycznie powinien zostać pożegnany w mailu i czekać sobie na innego oferenta. Komplet zdjęć jest bardzo ważny też zawsze wtedy, gdy sprzedający zamiast skupiać się na opisie stanu, zostawi lakoniczne „stan jak na zdjęciach”. A że na nich nic nie widać, łatwo o błąd kupującego i tym samym zostawienie w rękach sprzedającego furtki w celu ewentualnego wybronienia się argumentem pokroju „widziały gały co brały”.
Nie interesują nas przy tym zdjęcia udostępniane przez producenta, zwłaszcza że są to często rendery 3D. Takie ogłoszenia traktujemy tak, jakby zdjęć w ogóle nie było.
Jeśli sprzedający umieszcza tylko 1-2 zdjęcia sprzedawanych słuchawek, być może jest powód dla którego nie zrobił ich więcej. Nie chciało mu się? Zatem pytanie czy w ogóle zależy mu na sprzedaży, czy też nie? Podesłanie pozostałych zdjęć staje się wtedy wymogiem, jaki należy bezwzględnie postawić.
Prezentowanie słuchawek tylko z jednej strony również może świadczyć, że sprzęt ma na sobie jakieś wady ukryte, niekompletne elementy lub ślady ingerencji. To że słuchawki będą miały 30 zdjęć, ale wszystkie prezentują jedną tylko stronę, nic nie zmienia nam w zakresie braku poznania pełnej prezencji.
Zdjęcia poruszone i tym samym noszące na sobie efekt rozmycia również mogą być zabiegiem celowym. Sprawiają, że sprzedający może użyć argumentu „przecież produkt miał zdjęcia z każdej strony”, choć fotografie niekoniecznie naświetlają wtedy sprawę otarć i rys.
We wszystkim tym „pomaga” często niskiej jakości aparat. O ile tu także nie możemy wymagać aby ktoś kupował nowy sprzęt specjalnie dla nas i na potrzeby jednorazowej najpewniej sprzedaży, tak przy sprzęcie droższym trudno jest to do końca przyjąć do wiadomości jako coś przekonującego.
Innym problemem są niedostateczne warunki oświetleniowe. One także potrafią bardzo sprytnie zamaskować wiele defektów i historii. Co ciekawe tak samo może być również z fotografiami słuchawek zakurzonych i brudnych. Przecież nawet na ludzką logikę: jeśli dana osoba chce sprzedać słuchawki, raczej zależy jej na jak najlepszej prezencji wizualnej, prawda? Czyste, zadbane urządzenie prezentuje się zupełnie inaczej niż brudne i zakurzone. Można wtedy żądać nawet wyższej ceny, a co chyba jednak trzyma się sedna samej sprzedaży, czyż nie? Brudne i zakurzone słuchawki mogą tym samym sugerować niechlujstwo użytkownika i niespecjalnie dbanie o oferowany nam towar.
Uniwersalnie powinniśmy szukać od samego końca, tj. od kabla:
- czy wtyk jest oryginalny?
- czy ogólnie kabel w całości pochodzi na pewno od kupowanego przez nas modelu?
- czy przewód ma na sobie jakieś widoczne skazy lub zdradza oznaki skracania?
- czy odgiętki amortyzujące przy wtyku oraz wejściu do kopuły słuchawek nie wyglądają na uszkodzone, przerwane lub popękane?
Następnie wykonujemy oględziny już samych słuchawek:
- czy muszle mają na sobie obicia i zadrapania?
- czy druty/elementy pałąka są na swoim miejscu i nie są porysowane?
- czy mechanizmy regulacyjne oraz punkty łączenia nie zdradzają pęknięć lub przesunięć?
- czy nausznice są w dobrym stanie?
- czy wszelakie materiały eksploatacyjne typu gumki, ściągacze, wkładki akustyczne są w porządku?
- czy słuchawki posiadają kompletne etykiety i czy nie ma na nich przypadkiem śladów odklejania?
- jeśli posiadają opaskę na gumkach, to czy zawieszone na jakimś stojaku nie sprawiają wrażenia zbyt mocno naciągniętych?
Na sam koniec warto sprawdzić jeszcze jedną rzecz – użycie cudzych zdjęć. Można to wykonać za pomocą funkcji wyszukiwania obrazem. Zdarza się bowiem, że zdjęcia nie przedstawiają dokładnie tych słuchawek, które są sprzedawane i zostały „pożyczone” od kogoś innego (tj. po prostu skradzione). Jeśli na danej aukcji lub ogłoszeniu odkryjemy, że autor stosuje nie swoje zdjęcia, które występują także na innych ogłoszeniach i np. z powtarzającymi się numerami seryjnymi, natychmiast wycofujemy się z oferty kupna. Można również próbować zgłaszać takie przypadki pracownikom danego serwisu ogłoszeniowego, o ile oczywiście autor nie będzie w stanie udowodnić autentyczności zamieszczonych przez siebie zdjęć i ewentualna próba wyjaśnienia sytuacji będzie wskazywała na jego winę. Może bowiem być jeszcze tak, że to ktoś skopiował zdjęcia od niego, a nie na odwrót.
Kto pyta nie błądzi
Jeśli czegoś nie ma na aukcji lub budzi nasze wątpliwości, niech więc znajdzie się w naszej korespondencji ze sprzedającym. Zdjęcia to element podstawowy zwłaszcza przy zakupach na odległość, gdzie nie jest możliwe sprawdzenie przedmiotu osobiście przed zawarciem transakcji. Niemniej jeśli znamy konstrukcję słuchawek lub najczęstsze problemy danej serii, możemy o wszystko zapytać mailowo. Mając na piśmie deklarację sprzedającego co do stanu, zyskujemy przede wszystkim potwierdzenie, że to co widzimy na zdjęciach jest na pewno tym, co nam się wydaje. Osobiście unikam przy tym kontaktu telefonicznego. Aby nie było potem wypierania się, że „nic takiego Panu nie mówiłem”.
Jednocześnie unikajmy bycia pretensjonalnymi i nie szukajmy wad produktu na siłę, byle tylko przyciąć coś z ceny. Tak jak nie lubię osobiście cwaniactwa ze strony sprzedających, tak też tyczy się to kupujących. Mamy możliwość zarówno swobodnej sprzedaży, jak i kupienia produktu od kogoś innego, jeśli coś nam się nie podoba lub powoduje zbyt duże ryzyko podczas transakcji. Z takiego prawa skorzystał raz sprzedający wobec mnie – gdy bowiem dowiedział się kim jestem, zaczął sam odżegnywać mnie od zakupu, prawdopodobnie aby uniknąć późniejszych problemów.
Użytkownicy-handlarze
Zdarza się niestety trafiać na swego rodzaju handlarzy starociami, którzy sprzedają delikatnie mówiąc wypucowane wraki – sprzęt po przejściach, naprawiany za pomocą nieoryginalnych części, przetworników, elektroniki itd. Nie jest to tak nagminne przy sprzęcie słuchawkowym jak przy kolumnowym co prawda, niemniej jeśli widzimy, że mamy przed sobą osobę udającą zwykłego użytkownika (nawet mimo zaklinania się w stylu „nie prowadzę działalności handlowej”, „sprzęt pochodzi z mojej prywatnej kolekcji” itd.), aby np. unikać konieczności zakładania działalności gospodarczej na ten cel (ustawa precyzuje dokładnie okoliczność sprzedaży o charakterze regularnym), należy mieć się na baczności. Zawsze istnieje bowiem powód takiego zachowania i choć nie musi on od razu równać się problemom, większe jest prawdopodobieństwo natrafienia na sprzęt sprawny i zadbany, jeśli pochodzi od osoby podchodzącej do tematu od strony pasji, a nie uporczywej chęci zarobku. Jak zawsze – wszystko zależy od sytuacji, a żadne rady i opisy nie zastąpią zdrowego rozsądku.
Spekulanci
Kwestie uporczywego zarobku widać zwłaszcza przy sprzęcie zabytkowym, gdzie niektóre ceny są tak mocno podkręcone, że sprzęt nie ma już specjalnego sensu dla osoby posiadającej nawet minimalny dystans do takich zakupów i ważącej ponad wszystko brzmienie w stosunku do wydanych złotówek. Tym bardziej że nie każdy sprzęt zabytkowy gra faktycznie tak wspaniale (lub tak źle), jak to opisuje się w sieci. Przykładem tego pierwszego są dla mnie np. K501, które – choć posiadam – rzadko wykorzystuję do faktycznego słuchania muzyki ze względu na nieprzyjemnie dla mnie wystrojony sopran i braki basowe w większości słuchanych przeze mnie gatunków. Znam jednak kilku posiadaczy mocno w nich rozsmakowanych w klasyce oraz jazzie. Przykładem natomiast tego negowanego sprzętu są SR-303, mocno krytykowane swego czasu i to na bazie raptem dwóch tylko opinii, które po prostu powielano potem w ciemno. Tymczasem słuchawki grają bardzo ładnie i przyjemnie, gładko.
Paradoksalnie prowadzi to do sytuacji, w których znany i lubiany sprzęt zabytkowy, bez względu na to jak faktycznie gra, może mieć cenę podnoszoną wyraźnie ponad realną wycenę, jaką wielu osłuchanych użytkowników w oparciu o swoje doświadczenie by wystawiła. Tymczasem ten mniej znany, ale potencjalnie ciekawy (i niekiedy grający subiektywnie nawet lepiej) potrafi mieć całkiem rozsądna wartość na rynku wtórnym. Ludzie z reguły unikają tego co jest im nieznane. Nie każdy przecież będzie chciał wydać nawet te 150-200 zł na jakiś model słuchawek vintage tylko po to, aby się nim najpewniej rozczarować. Tymczasem w tych właśnie cenach udało mi się nabyć przynajmniej 3 modele słuchawek i każdy o trochę innych możliwościach, ale też cechach unikatowych.
Za niektóre „chore” wyceny winę ponoszą niestety takie osoby jak ja. Jeśli nagle okazuje się, że – czy to w recenzji, czy w dyskusji na jakimś forum – dany model słuchawek do tej pory mało znany i mający różne opinie zostanie „odkryty” i pochwalony, można spodziewać się w bardzo krótkim czasie wzrostu cen. Z prostego względu: sprzedawców nie obchodzi co sprzedają, nie mają o tym zielonego pojęcia, ale jeśli chwalą, to znaczy że musi być dobre. I odpowiednio kosztować, aby zarobić na „audiofilach”, jak za moment pokażę na kilku przykładach.
A może lombardy?
Przyznam, że nigdy nie byłem zwolennikiem lombardów i podchodzę niesłychanie ostrożnie do takich miejsc. Nic osobistego, po prostu mam zbyt wiele wątpliwości co do takich miejsc.
Przede wszystkim martwi mnie bezpieczeństwo nasze, jako kupujących i z danego towaru korzystających najpewniej przez długie lata. Wielu sprzedawców na swoich aukcjach publikuje adnotację, że zakupywany u nich towar nie podlega zwrotowi, dlatego warto mieć pewność co do jego stanu i przede wszystkim trafności zakupu. W przypadku konieczności wyegzekwowania gwarancji, którą być może dany towar jeszcze posiada, konieczne może być wysłanie sprzętu do producenta, a więc w dużej części przypadków do Chin. To zaś przełoży się na większy koszt i postawi cały sens transakcji pod znakiem zapytania. Owszem, można to samo powiedzieć o aukcjach prywatnych, ale mimo wszystko.
Nie mamy też do końca wiedzy o pochodzeniu towaru. Może on na przykład pochodzić z kradzieży, a oferowany za pośrednictwem lombardu jest tylko dlatego, że paser umówił się z właścicielem danego punktu sprzedaży. W słuchawkach nie jest to raczej zbyt często spotykana sytuacja i znacznie częściej występuje przy sprzęcie elektronicznym, np. telefonach. Jest to też powód, dla którego często takie miejsca są pod obserwacją policji. Nas interesuje tylko sprzęt audio, ale dla kompleksowości tematyki wolę także i ten wątek poruszyć.
Należy uważać również na coś takiego jak faktura VAT marża, ponieważ dla kupującego faktura typu marża nie jest w ogóle fakturą za pomocą której można odliczyć VAT od zakupionego towaru. Wielu kupujących, którzy są płatnikami VAT, potrafi tak bardzo przyzwyczaić się do słowa „faktura”, że każdą domyślnie traktują jako VATowską. Łatwo wtedy o pomyłkę.
Z opcji takiej jak Lombard skorzystać można raczej wtedy, gdy ma się go fizycznie pod ręką, a nie w zakupach na odległość. Najlepiej też, aby był to punkt zaufany, nie mający problemów ani z naszymi transakcjami, ani nami samymi. Jednym słowem: już wypróbowany i zweryfikowany.
Czy unikać sprzętu reperowanego?
I tak i nie. Wszystko zależy od okoliczności. Jeśli sprzęt był odrestaurowywany lub naprawiany przez osobę mającą w tym wprawę, która uczyniła to z powodzeniem i nie pozostawiła śladów ingerencji na samych słuchawkach po swojej robocie, osobiście nie mam nic przeciwko. Daje to szansę na sprawne działanie jeszcze przez wiele lat.
Trochę gorzej ma się to w przypadku, gdy naprawę widać gołym okiem, np. klejenie elementów i ponowne ich montowanie tak, aby sprzęt jakkolwiek nadawał się jeszcze do użytku. Nie mamy wtedy pewności:
- jaką historię faktycznie nosi w sobie kupowany przez nas towar,
- czy sprzęt nie posiada w sobie jakichś wad ukrytych, tj. nieopisanych przez sprzedającego,
- czy wykonana naprawa nie przekreśla ewentualnej wymiany uszkodzonej części na nową oraz czy w ogóle będziemy w stanie taką część dostać,
- czy naprawa nie miała na celu po prostu odsprzedaży tzw. „rozbitka”, np. jako zlepku kilku innych rewizji tych samych słuchawek.
Aby nie było wątpliwości – nie jest żadną ujmą sprzedawanie towaru w nawet nie do końca idealnym stanie technicznym/wizualnym, jeśli tylko sprzedający rzetelnie opisze nam to przed zakupem i zażąda za to adekwatną cenę. Gdy w opisie widzimy czytelnie opisany stan słuchawek wraz ze wszystkimi mankamentami i odpowiednio ustawioną kwotę, oznacza to, że sprzedający niespecjalnie próbuje zataić taki czy inny stan towaru i tym samym nie zalicza się do grona bajerantów wciskających nam cuda audiofilskie na maślane oczka.
Jak NIE powinno to wyglądać w praktyce
Wiemy już jak powinno być, ale przecież nie zawsze jest tak jak być powinno. Aby podeprzeć się konkretnym przykładem z jednego z najpopularniejszych serwisów aukcyjnych w Polsce. Bardzo mi przykro że znów użyję modelu AKG, a nawet dwóch modeli, ale jak pisałem jest mi najłatwiej oceniać ogłoszenia dotyczące właśnie tego producenta. Na pewno znalazłoby się kilka przykładów także i od innych producentów, których przygodne oko na pierwszy swój rzut by nie wychwyciło. W moim przypadku najczęściej jednak w oczy wpadają niuanse, które znam z konstrukcji posiadanych przeze mnie słuchawek i to, że nie powinny być takimi jak przedstawiono na zdjęciach (lub nie przedstawiono wcale), jestem w stanie bardzo szybko z nich dojrzeć.
Przykład 1
Pierwszy przykład z sierpnia tego roku. Często traktowane jako „tanie STAXy” (i tak też niekiedy opisywane, a co jest kompletną nieprawdą) dawne flagowce w postaci K340:
Uwagę zwraca na pewno tytuł. Jedyne zbudowane? Ciekawe co więc z tymi które mam za sobą na regale (kto wie, może to podróbki!). Bo jeśli jedyna taka konstrukcja, to niestety ale modele elektretowo-dynamiczne można kupić nawet dziś (Dharma D1000). Ale idźmy dalej – strasznie zagmatwany i rojący się od błędów ortograficznych opis, klasyczny zwrot o „prywatnej kolekcji”, bardzo mocno wyspekulowana cena oraz w większości ciemne, rozmyte zdjęcia.
Niby nic strasznego, po prostu niechlujnie wystawiony towar. A jednak konto jest na dzień dzisiejszy zawieszone. Nie jestem więc pewien czy było to dziełem przypadku. Przynajmniej kilka rzeczy z opisywanych przeze mnie parę akapitów wyżej miało tu miejsce, zaś interwencja pracownika serwisu raczej wskazywałaby na korelację między jednym a drugim. Jeśli nawet załóżmy, że wszystko było w porządku, tak wystawionego produktu osobiście bym nie kupił za nic w świecie. Jest słabo udokumentowany, musiałbym prosić o dodatkowe zdjęcia, które jeśliby już ujawniły, że słuchawki są faktycznie w stanie rewelacyjnym, to jak na taką cenę musiałyby być w stanie NOS (New Old Stock) wraz z kompletnym opakowaniem i dokumentacją oraz potwierdzoną historią. Mogę w tej chwili tylko spekulować, ale nie sądzę, abym był w stanie wszystkie te rzeczy otrzymać.
Przykład 2
Tu już sytuacja jest poważniejsza, bo mająca swój bardzo konkretny i znany mi przebieg.
Na podanej aukcji wystawione były słuchawki AKG K500 w bardzo poszukiwanej wersji EP. Generalnie rarytas można byłoby pomyśleć, zważywszy na fakt ich tylko 2-letniego okresu produkcji w latach 1991-1993. Wersje nowsze przypomnę mają inne kapsuły przetworników i grają mniej dociążonym dźwiękiem. Model EP recenzowałem u siebie i posiadam po dziś dzień, jednocześnie mogłem dzięki uprzejmości jednego z czytelników porównać bezpośrednio z wariantem nowszym (LP). Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda w porządku. Niby zdjęcia są, jedynie opis krótki.
Tymczasem jest to druga już próba ich licytacji. Po pierwszej skontaktowała się ze mną (z racji że je posiadam, recenzowałem i rozbierałem) drogą mailową ich niedoszła właścicielka, która podzieliła się bardzo niepokojącymi opisami:
Ostatnio kupiłam k500, które niestety okazały się uszkodzone. Sądząc po grzechotaniu i niedziałaniu lewej słuchawki zapewne lewy przetwornik jest do naprawy/wymiany. (…)
(…) poza tym, że lewa słuchawka kompletnie nie działa i grzechocze w niej chyba tylko jeden element (na ucho plastik lub coś twardego) nie bardzo wiem co dodać. Od strony wewnętrznej „ruchów” żadnego elementu nie widać. Grzechocze coś od strony zewnętrznej maskownicy (którą notabene ktoś ewidentnie usiłował odkręcić/podważyć… a w końcu odkleił emblemat – widać ślady ponownego klejenia).
Dodatkowo widzę też, że jeden z drutów pałąka który jest w lewej maskownicy nie do końca jest schowany bo widać kilka milimetrów no właśnie drutu bez czarnej osłonki. Ewidentnie ktoś w nich grzebał.
Sytuacja miała miejsce w grudniu 2016 roku, zaś słuchawki były wylicytowane wtedy za 510 zł. W styczniu 2017 roku wystawiono je ponownie z niezmienionym opisem. W drugiej licytacji poszły ostatecznie za 360 zł i z nieznaną mi już potem historią. Fakt ponownego wystawienia sprzętu przyjmuję jako sukcesem zakończony zwrot, do którego usilnie ją wtedy namawiałem. Gdyby zdecydowała się słuchawki zatrzymać, nadawałyby się jedynie do kapitalnego remontu i czyszczenia. Żaden potencjalny nabywca nie mógłby o tym wiedzieć przed zakupem, także mamy tu ewidentny przykład zatajenia wad przez sprzedającego.
Powyższy produkt opisywany jako „w ładnym stanie wizualnym” zaprezentowany został na zdjęciach, które rozjaśniłem i zaznaczyłem w odpowiednich miejscach czerwonymi okręgami:
Brak oryginalnej nasadki na wtyk jest oczywisty, choć aukcja nic o tym nie wspomina. Na pokazanych zdjęciach widać natomiast ubytki w plastiku, wyszczerbienia i wyłamania. Przy nausznicach są zaciągnięcia materiału oraz prawdopodobnie ślady jakiegoś kleju przypominającego Wikol (być może miało miejsce klejenie materiału do postawy talerza nausznicy). Na kapslu przy emblemacie również widać ślady kleju. Bardzo ważną obserwacją jest też fakt, że ingerencja miała miejsce głównie w obrębie słuchawki lewej, a więc skrywającej zarówno wiązkę kabla głównego idącą do przetwornika lewego, jak i luty do pałąka dla przetwornika prawego. Opisywane przez użytkowniczkę odgłosy wskazywałyby na luźne elementy, prawdopodobnie pęknięty jeden z cokolików nośnych będących integralną częścią drutów pałąka. Taką samą usterkę miały moje K270 i zapewniam, że bez wymiany pałąka bardzo trudno jest taki defekt jakkolwiek naprawić. Co ciekawe:
(…) Sprzedający twierdzi, że słuchawki działały poprawnie i ewidentnie uszkodzenie powstało przy transporcie. (…)
Jeśli byłaby to prawda, mielibyśmy pierwszy taki przypadek w historii wysyłek sprzętu audio, gdzie słuchawki same się popsuły, same połamały, same popękały i do tego obsmarowały klejem będąc w pudełku, a które w momencie przyjścia do kupującej nie nosiło na sobie żadnych oznak uszkodzeń fizycznych. Oczywiście jest to więc absolutnie wykluczone. Słuchawki w takim stanie zostały po prostu wysłane. Koniec, kropka. Tymczasem powinny pójść jeśli już, to za znacznie niższą kwotę i z bardzo dokładnie opisanym stanem, albo po prostu na części jako sprzęt uszkodzony w ramach licytacji bez ceny minimalnej.
Wina po stronie sprzedającego jest więc bezsporna. Dla mojej rozmówczyni historia zakończyła się na całe szczęście szczęśliwie, ale w drugim przypadku słuchawki ktoś jednak zakupił i niestety nie wiem z jakim skutkiem. Niemniej oba przykłady pokazują, że czasami drobne rzeczy potrafią zwrócić uwagę iż coś może być nie do końca w porządku. Oczywiście bez przesady i popadania w psychozę, bo to też ani zdrowe, ani często usprawiedliwione. Pamiętajmy, że nikt nam nie każe kupować na siłę, a jeśli bilans zysku do ryzyka kształtuje się nam niekorzystnie, wycofanie się i poczekanie na inną ofertę może być dla nas najrozsądniejsze. Chyba że sprzęt jest faktycznie rzadki i bardzo nas interesujący, ale to już musi być świadomie podjęta decyzja.
A gdy już po ptakach?
Zależy jak wygląda sytuacja, jaki towar kupowaliśmy, za jaką kwotę, gdzie i od kogo. Przede wszystkim należy starać się szukać polubownego rozwiązania problemu. Czy to będzie niekompletność, czy stan niezgodny z opisem, w takich momentach nasza korespondencja może okazać się pomocna. Część serwisów aukcyjnych oferuje ochronę kupującym oraz podstawowe możliwości mediacyjne. Całkiem bezpieczne są również zakupy przez system PayPal, który również daje pewne możliwości wycofania się z nie do końca udanej transakcji. Straszenie policją i konsekwencjami nie jest dobrym rozwiązaniem, a przynajmniej nie na wczesnych etapach sporu, gdy są jeszcze widoki na jego rozwiązanie w bardziej cywilizowany sposób.
W niektórych przypadkach z dużą pomocą mogą przyjść fora tematyczne, które pomogą zdiagnozować usterki trapiące nasz sprzęt i doradzić konkretne kroki postępowania. Oczywiście jeśli tylko wypowiadający się wiedzą o czym piszą. Sam fakt nagłośnienia sprawy także może dać do myślenia co bardziej opornym sprzedawcom, aczkolwiek jeśli to po naszej stronie leży faktyczna wina lub publikujemy tzw. wrażliwe dane drugiej strony, sami narobimy sobie kłopotów. Temat ten wykracza na pewno poza ramy tego artykułu i niewykluczone, że będę próbował w przyszłości podjąć go w osobnej publikacji.
Podsumowanie
Wiedza to potęga, będąca zarówno naszym najlepszym orężem, jak i tarczą. Aby nasze zakupy były bez względu na wszystko obarczone jak najmniejszym ryzykiem, pamiętajmy nie tylko o tym, o czym pisałem wyżej, ale i ogólnie:
- nigdy nie zabezpieczymy się na 100%, ale lepiej zapobiegać niż leczyć,
- nikt nas nie zmusza do zakupu, więc podchodźmy do tematu na chłodno i bez emocji,
- zawsze starajmy się czytać wszystkie informacje nt. danego modelu przed jego zakupem, abyśmy wiedzieli czego się spodziewać i jak dany sprzęt ma zagrać,
- jeśli kupujemy sprzęt zabytkowy, poszukajmy przed zakupem starych dokumentacji serwisowych,
- sprawdźmy zawczasu jakie najpopularniejsze problemy miewali lub nadal miewają jego użytkownicy,
- upewnijmy się, czy mamy dostęp do materiałów eksploatacyjnych (nausznice, poduszki), opcje na ich samodzielne odtworzenie lub dopasowanie zamienników,
- prośmy o wszystkie niezbędne informacje drogą mailową, jeśli opis na aukcji lub w ogłoszeniu czegoś w sobie nie zawierał,
- porządne zdjęcia to podstawa – bez nich nie kupujemy,
- podczas przeglądania zdjęć warto wykonać wyszukiwanie obrazem – jeśli zdjęcia zostały użyte w innych miejscach, na 99% mamy styczność z oszustwem,
- jeśli podejrzewamy że sprzedający jest handlarzem staroci udającym zwykłego użytkownika – mimo wszystko miejmy się na baczności,
- jeśli widzimy że sprzedający uparcie odmawia nam informacji lub nie chce sfotografować w pełni produktu w satysfakcjonujący nas sposób – najlepiej zrezygnujmy z zakupów,
- gdy druga strona próbuje sfinalizować transakcję poza serwisem aukcyjnym lub nie korzysta z konta PayU/PayPal pod jakimś pretekstem – również rozważmy rezygnację.