Jako że sezon letni mamy praktycznie w pełni, zostawia nam to dwie opcje do wyboru: albo wędzić się w domu i cierpieć gorąc (ew. włączyć klimatyzację i cierpieć finansowo), albo wyjść z naszego domowego piekarnika i zażyć trochę witaminy D. W tej ostatniej opcji jednak pewnie nie będziemy jedynymi, którzy wpadli na podobny pomysł, toteż ograniczoną przestrzeń życiową będą umilać nam inne dźwięki, hałasy, wrzaski, rozmowy, pojazdy itd. Audio-Technika postanowiła za prawie 1400 zł rozwiązać jednak wszystkie nasze problemy i zaoferować bardzo mocno wyciszające otoczenie TWSy, które przy okazji mogą nieźle zagrać i być całkiem wygodne. Oto przed nami Audio-Technica ATH-TWX9.
Recenzja jest owocem płatnej współpracy z marką Audio-Technica za pośrednictwem sieci salonów Top HiFi, która podesłała niniejszy sprzęt do testów.
Dane techniczne
Dane techniczne zaczerpnięte z jednego ze sklepów i uzupełnione o najważniejsze informacje producenta:
- Zakres częstotliwości: 10 Hz – 40 kHz
- Impedancja: 16 Ohm
- Czułość: 102 dB
- Wersja Bluetooth: 5.2
- Obsługiwane kodeki: Qualcomm® aptX™ Adaptive audio, Qualcomm® aptX™ audio, AAC, SBC
- Masa: 0,067 kg
- Czas odtwarzania : 6 + 12,5 godz.
- Cena sugerowana: 1399 zł (sprawdź dostępność i aktualną cenę)
Jakość wykonania, wyposażenie, wygoda
Zaczynając od opakowania, słuchawki przychodzą do nas bardzo dobrze i estetycznie zapakowane. 1400 zł (w momencie pisania recenzji: 1150 zł) i czuję, że dostaję produkt faktycznie za te pieniądze, a nie jak u Hifimana chociażby, gdzie wszystkie słuchawki są pakowane w te same kartony i jedynymi wyróżnikami jest wypełnienie/etui oraz naklejka dookoła.
Instrukcje na bok, więc zostają nam się już tylko same słuchawki oraz pudełko z akcesoriami. W nim zaś bardzo interesujący sposób prezentacji i pakowania tipsów, które są w podpisanych zakładkach. Genialny pomysł który bardzo mi się podoba.
Typy tipsów są tutaj trzy, w zależności od długości szyjki:
- Długie.
- Standardowe.
- Krótkie.
Każdy z nich dostępny jest dodatkowo w 4 wielkościach. Zupełnie tak, jakby ATH chciała dopasować swoje słuchawki pod dowolne uszy. Albo inaczej: zostawia wrażenie, że płacąc tyle pieniędzy za TWSy jednak mamy jako konsumenci swoje wymagania i oczekiwania. Formalności dopełnia standardowy kabelek ładowania na USB-C. Słuchawki są w stanie pracować do 6 godzin, ale czas ten możemy wydłużyć doładowaniami z etui.
Jak na razie pierwsze wrażenia mam bardzo pozytywne. Idziemy więc dalej – w same słuchawki. Wzięte do ręki rzucają się dwiema cechami:
- Masywnością, bowiem etui waży swoje.
- Materiałem który pokrywa plastik (zmatowienie), a którego nie jestem specjalnym fanem.
Trochę zawód w punkcie drugim, gdyż wiem doskonale co dzieje się z takimi powierzchniami po czasie. Zachodzi reakcja chemiczna w kontakcie z kwaśnym odczynem naszego potu i łoju, co powoduje „stłuszczanie się” takich rzeczy. Estetyczne i praktyczne są tylko na początku. Potem niestety czeka nas spirytus i szorowanie.
Etui otwiera się bardzo solidnie, że tak powiem. A oczom naszym ukazuje się 5 diod LED. Słuchawki komunikują się z nami żeńskim lektorem z normalnym akcentem angielskim, a nie „diskoniektjed” itd.
Na starcie informowani jesteśmy również o poziomie naładowania baterii słuchawek, co jest zawsze dużym plusem.
Pierwsze wzięcie do ręki – bardzo dobre wrażenie. Pierwsze umieszczenie w uszach – pasują jak ulał, a system ANC przerażająco dobrze wycina wszelkie działające w tle wentylatory (testy przypadły na akurat końcówkę miesiąca, a więc wysokie temperatury i klimaty przed/burzowe).
Lewa i prawa słuchawka mają przyciski boczne, tak więc bez paneli dotykowych. Lewa odpowiada np. za regulację głośności, podczas gdy prawą sterujemy odtwarzaniem. Słuchawki niestety i od strony wewnętrznej mają zmatowiony plastik, ale też porządnie zaimplementowano tu system auto-pause. A przynajmniej zauważalnie mniej agresywnie niż w Pi5 S2.
Zatem płynnie można przejść do tematu jakości dźwięku.
Jakość dźwięku
Odsłuchowo słuchawki od razu przywodzą na myśl SQ1TW albo CK3TW. Producent ten lubuje się w takich konstrukcjach w graniu na planie „V”. Dostajemy ładnie podkreślony bas, bez przesadyzmu na szczęście, jak również całościowo podkreśloną górę, której barwa w ten sposób przesuwa się na nosowość.
Poniżej skompensowany wykres pasma przenoszenia, uśredniony z odczytów z obu kanałów (pomiar bez tipsa):
Na ucho, czyli tak jak lubią audiofile, stwierdziłbym, że gdzieś w dalszym rejonie na wysokich kHz mamy wybicie. Podkreśla to w sposób słyszalny mikro-detale, ale pozwala też na cichsze słuchanie TWX9. Czy może u mnie poniekąd wymusza. Nie mam najmniejszych problemów ze słyszeniem sopranu, tak więc ilość „dobra” serwowana przez TWX9 nie jest dla mnie zaletą, a bardziej wadą.
Mierzenie balansu kanałów IEMów zawsze jest obarczone szczególnym ryzykiem, ponieważ trzeba każdorazowo wyjąć jedną słuchawkę i wsadzić drugą. Minimalne przesunięcie skutkować będzie rozjazdem kanałów, którego w rzeczywistości wcale może nie być.
Szkoda, że producent nie zdecydował się zaimplementować dźwięku bardziej w temacie Harmana albo ogólnie kierunku np., NB Audio Skeleton. Cierpi na tym temat średnicy, gdzie wokaliści brzmią przez to zauważalnie ciszej, musząc zmieścić się pomiędzy dwiema nieco bardziej autorytatywnymi siłami.
Na wykresie THD widać jak szum od ANC wpływa na odczyt. Szara część wykresu jest „nadpisywana” przez szum tła, a w rzeczywistości wspomniane ANC. Na pomiarach sytuacja wygląda źle, ale ponieważ domyślnie staram się ustawić sobie głośność właśnie pod wokal + dochodzi jeszcze tips oraz głębokość aplikacji (pomiar zgodnie z normą ignoruje te elementy), dostaję mocną V-kę. Ale o dziwo z bardzo ciekawą konsekwencją: ekspansywną sceną.
Dawno nie miałem w uszach słuchawek dokanałowych, które tak jak TWX9 renderowałyby scenę. Najbliższe skojarzenia mam co najwyżej z K270 Playback, ale to akurat słuchawki pełnowymiarowe.
Słuchawki potrafią zagrać szeroko, na objętość, z przebłyskami fantastycznej wręcz holografii. Przypominają mi się tu nawet DSR9BT, ale generalnie wrażenia sceniczne są absolutnie pierwszego sortu.
Jest to trochę fortel, bowiem dokładnie na tej samej zasadzie funkcjonują np. HD800. Wybicie w 6-7 kHz jest często odbierane przez nas właśnie w ten sposób psychoakustycznie. Tu mamy zaś serwowaną równo całą górę.
Tak więc z jednej strony eksponowanie sopranu w TWX9 jest czymś niepożądanym w obiektywnym rzeczy rozrachunku, z drugiej jednak dając nam wymierne korzyści. Mamy więc tą „lepszą” formę wady: coś za coś. Gorzej, gdyby słuchawki nic w zamian nie oferowały.
TWX9 najgorzej sprawowały mi się w utworach o bardzo intensywnej górze i dużej dynamice dźwięku. Najlepiej wypadały w muzyce przestrzennej, klimatycznej, ale też świetnie mi się w nich grało. Nie mówię tu nawet o pozycjonowaniu, a immersji i zaangażowaniu w świat rozgrywający się przed naszymi oczami. To myślę najmocniejsze strony tych słuchawek.
Podsumowanie
Recenzja jest tym razem bardzo krótka, bo i sprzęt podesłano praktycznie na ostatni tydzień przed końcem miesiąca, a więc najpóźniej planowaną publikacją. Mam jednak nadzieję, że w zamian jest (do bólu) treściwa.
Jakość wykonania – bardzo wysoka, jedynie decyzja dotycząca nagumowania materiału etui i wnętrza korpusów słuchawek jest dla mnie minusem z perspektywy czasu. Solidne 9/10.
Jakość dźwięku – słuchawki dla fanów typowej współczesnej szkoły ATH, a więc granie na planie „V” z racji może nie tyle wybić, co wycofania dźwięku w sekcji wyższego basu i niższej średnicy. Strojenie, mimo iż na pomiarach na pierwszy rzut oka nie wygląda zachęcająco w kategoriach obiektywnych, będzie bardzo interesujące w momencie szukania właśnie dobrej jakościowo „V-ki”. Dźwięk wielu miejscach wprost zachwyca rozmachem, świetnym zejściem basu i przede wszystkim ogromnym wrażeniem scenicznym. Tak więc za technikalia odejmujemy i zostaje się 8/10.
Ergonomia jest bardzo wysoka. Słuchawki są wygodne, praktyczne, nie wypadają, świetnie izolują, a 6 godzin na baterii zaczyna już mieścić się w moich granicach tolerancji dla takich konstrukcji. 9/10.
Ogólnie słuchawki wykręciły za wszystko notę 8,5/10. Gdyby nie „gumowane” etui oraz wspomniany sopran, byłoby moim zdaniem lepiej, choć wówczas mogłoby się to odbić zarówno na odczuciach premium, jak i scenie, która jeszcze raz podkreślę, była obłędna i naprawdę nie pamiętam drugiej pary TWSów o takich wrażeniach scenicznych. Pomiarowo słuchawki wskazują zaś wyraźnie, że bawiąc się tipsami, da się z nimi ugrać więcej, a więc sytuacja jakby analogiczna do AP2000Ti, którym również zabawa z padami teoretycznie dodałaby dużo dobra.
Ostatecznie w kategoriach wygody, ANC i sceny TWX9 wypadły mi tak dobrze, że zamierzam je rekomendować fanom brzmienia na podkreślone skraje. Powinni być w siódmym niebie, a do tego jeśli będą próbowali wykorzystywać je w grach, to już w ogóle może się okazać, że słuchawki będą więcej niż godnymi następcami i jednocześnie rozwinięciem CK3TW. Tym bardziej, że ogromna większość osób nie odbiera sopranu tak wyraziście, jak ja, jak też nie szuka tego idealnego punktu odniesienia, który lawiruje wokół Harmana z pazurem analityczności. Takie osoby chcą często właśnie porządną „V-kę”, bez przebasowienia, bez przejaskrawienia, po prostu z podkreślonymi skrajami. Takie słuchawki również trzeba umieć docenić i wykazać się elastycznością podług własnych preferencji.
8.5/10
Słuchawki są dostępne m.in. w salonach Top Hifi w cenie 1149 zł.
Zalety:
- bardzo dobre wykonanie słuchawek i etui
- skrupulatne i przemyślane pakowanie
- bogate wyposażenie
- aktywna redukcja szumów
- nowoczesne kodeki na pokładzie
- bardzo dobra wygoda i izolacja od otoczenia
- akceptowalny już powoli czas pracy na baterii
- wbudowana obsługa asystenta głosowego (Alexa)
- funkcja automatycznego pauzowania muzyki i wznawiania po wyjęciu słuchawek
- brzmieniowo basowe „V” z rewelacyjną sceną dźwiękową
- wysoka czystość ogólna dźwięku
Wady:
- nie pogardziłbym przesunięciem energii z sopranu na średnicę
- artefakty sinusoidalne na górze wynikające ze strojenia cyfrowego po układzie
- zmatowiony plastik to obawiam się proszenie o kłopoty po paru latach intensywnej pracy palcami
Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
KUpiłem te słuchawk pare dni temu. Jeżeli chodzi o jakość dźwięku to jest to zgodne z recenzją. Natomiast jeżeli chodzi o układ redukcji szumów, to albo mam nierealne wyobrażenie albo coś jest nie tak. Nie zauważyłem żadnej różnicy między tymi słuchawkami a moimi poprzednimi Teufel Airy Sports bez ANC. W TWX9 próbowałem słuchać muzyki z właczonym ANC (różne ustawienia) i bez włączonego. Nie zauważyłem chyba żadnej różnicy. To „chyba”, to wynika raczej z mojej sugesti, że jeżeli coś włączyłem to to działa. Jedyne zauważalne wyciszenie dźwięków otoczenia to jest tylko wtedy gdy włożę słuchawki do uszu. Tak samo jest w Teufelach bez ANC. Wczoraj wieczorem poprosiłem syna aby sam sprawdził te słuchawki. Stwierdził, że niby coś tam działa ale bynajmniej nie lepiej niż jego pchełki jakieś Oppo z ANC z przed 3-4 lat za 3 stówy. Powiedział mi że córka ma Air Podsy 3 , które o niebo lepiej redukują szumy a ostatnio kupiła sobie Bose, które po prostu te moje wymiatają. Jak wróci z uczelni to sam sprawdzę. Zasadnicze pytanie, czy jest możliwie aby taki układ był uszkodzony już na dzień dobry czy też ta zachwalana jakość ANC to zwykła ściema? Chyba wyszło jak zwykle, tzn mój pech. Miałem w Top HiFi kupić Bowersy czy Devialety, wybrałem TWX9 sugerując sie właśnie tym dobrze działającym ANC.