Niespodziewanym gościem w mych podwojach są Audio-Technica ADX3000. A radość ma tym większa się stała, że miałem z nimi aż cały miesiąc na zapoznanie się. Pozwoliło to na wykonanie nie tylko recenzji, ale szeregu dodatkowych badań i testów. Te zaś wyłoniły nie jedną, a dwie perspektywy, z których można do ADX3000 podchodzić. Jedną jest naturalnie ich domena fabryczna i wizja firmowa Audio-Techniki, jako słuchawek typowo audiofilskich. To wprost rzucona zdaje się rękawica w stronę Sennheisera, Beyerdynamica i Hifimana. Z drugiej strony ADX-y w tańszej odsłonie to raj dla początkującego moddera, który lubi bawić się padami i wkładkami.
Tak więc zapraszam na recenzję dłuższą, niż planowałem, ale i bardziej wnikliwą, niż planowałem. Bowiem jak w tym ludowym powiedzeniu o planowaniu, którego z grzeczności nie przytoczę, życie bywa przewrotne. I tak, jak ADX3000 zmierzały w stronę jednego pingwinka, dostaną finalnie aż dwa. Ponad wszystkim ogromnie cieszę się też – jako posiadacz m.in. AD900X – z bytności ADX3000 u mnie na warsztacie. Wraz z AD500 byłem w stanie tak pożonglować sobie na nich różnymi materiałami, aby w świetle brzmienia ADX-ów dojść w AD900X do fajnych rezultatów. Kto wie, czy nie wartych osobnego opisania przy innej okazji. Ale póki co…
Recenzja jest owocem płatnej współpracy z siecią salonów Top HiFi, która podesłała mi niniejszy sprzęt celem wykonania jego rzeczywistych testów użytkowych i udokumentowania ich pomiarami. Jest to tym samym ekspertyza niezależna.
Jakość wykonania i konstrukcja Audio-Technica ADX3000
Słuchawki zapakowane są jak prawdziwy hi-end. Widać wyraźnie, że Audio-Technica z serii ADX pragnęła od samego początku uczynić jedną z topowych sub-linii. Słuchawki na jednym biegunie operują więc z AWKT, AWAS czy AWKG. Łączą ich niektóre elementy konstrukcyjne, jak chociażby pałąk.
Wykonanie i materiały są przedniego sortu. W ogóle nie czuć, że ADX3000 są tańszym bratem ADX5000, choć wykończone są od nich prościej. Audio-Technica zresztą się z tym nie kryła i przy ADX3000 pozostała wierna idei nakreślonej przez założyciela marki, którym był Hideo Matsushita. Sama konstrukcja oparta została o duże przetworniki dynamiczne 58 mm ustawione równolegle. Kontynuowany jest więc kierunek z ADX5000, gdzie również nie zastosowano typowego przecież dla tego producenta ustawienia przetworników pod kątem.
Powodów takiego stanu rzeczy mogę się tylko domyślać, ale być może uznano, że dla tak dużego przetwornika, jest to podejście korzystniejsze.
Wnętrze muszli nie jest zabezpieczone od kurzu żadnym materiałem, ale wszelakie otwory zasłonięte są białym płótnem poliestrowym. Na kapsule przetwornika naklejony został specyficzny „wzorek”, komponujący się ze wzmocnieniami konstrukcji wewnątrz kopuł. Na ich środkach mamy otwór z portem zasłoniętym gąbką akustyczną.
Budowa słuchawek jest więc w 100% otwarta i wentylowana poprzez porty zasłonięte poliestrem, tak w ramach komory ucha, jak i przetwornika. Audio-Technica ADX3000 są przez to idealnymi kompanami na letnie dni.
Wyposażenie jest całkiem w porządku, choć zabrakło mi dodatkowych padów (o tym za moment) i kabla innego niż single-ended (jest do kupienia jako akcesorium). ADX3000 nie potrzebują żadnego specjalnego „sosu” na wyjściu, ale kabel na balans byłby ruchem taktycznym. Wszystko przez grupę docelową, która z romantycznym uporem forsuje ilość watów na wyjściu dla własnego komfortu psychicznego. Takim osobom winno się uczynić ukłon, ale to tylko moje skromne przeświadczenie.
W każdym razie, na tym etapie jestem całkiem zadowolony.
Wygoda pierwsza klasa
Już ADX5000 były bardzo wygodną parą słuchawek. Nie inaczej dzieje się z Audio-Technica ADX3000. Leżą na głowie swobodnie, ale pewnie, nie powodując najmniejszych odczuć negatywnych. Można je na niej trzymać przez wiele godzin i to nawet po wymianie padów na skórki. Sekretem Audio-Technica ADX3000 jest bowiem połączenie solidnej konstrukcji, niskiej masy i umiarkowanego docisku. W efekcie pasują na większe głowy tak samo dobrze, jak na mniejsze. Materiały obić są bardzo przyjemne w dotyku, a moje wątpliwości budzi jedynie ewentualna ich wymiana na pałąku. W celu jego czyszczenia wydaje mi się, że można pobawić się tylko mokrą szmatką, bez rozbiórki słuchawek.
Audio-Technica ADX3000 są jednymi z najwygodniejszych słuchawek, jakie można kupić w tym przedziale cenowym, obok Sennheiserów HD800S czy KOSS ESP950. Natomiast jedynym minusem jak dla mnie jest ergonomia płynąca z okablowania.
Okablowanie raczej do wymiany
Z jednej strony jest to sprawdzona Audio-Technica i kabel sam w sobie prezentuje dobrą jakość. Ładne wtyki, czytelnie oznaczone kanały, formuła nie plącząca się, jak w reszcie serii AD. Tam sztywność okablowania mi nie przeszkadzała z prostej przyczyny – doprowadzenia sygnału tylko do jednej muszli. Tu natomiast mamy sygnał doprowadzony do dwóch, a sama konstrukcja słuchawek jest sztywniejsza. Co to powoduje? Niemiłosierny problem z mikrofonowaniem okablowania. Na początku może nie wydawać się zbyt doskwierający, ale z czasem i przy intensywnej pracy, słychać w nich każde otarcie.
Celowo wyjąłem z szafki AD500X i AD900X – efekt stwierdziłem minimalny. Zupełnie jakby „swoboda” w wykonaniu tych słuchawek (wszak nie jest to hi-end) działała na ich korzyść. Ot paradoks, że nie zawsze najwyższa precyzja konstrukcji jest korzystna. Ale weźcie pod uwagę, że porównujemy tu słuchawki za ok. 500-900 zł z tymi za 4000 zł. To nic, że od tego samego producenta.
O okablowaniu opowiem jeszcze więcej w osobnym akapicie, ale póki co jest to pierwsza rzecz do zanotowania w temacie tego, co możemy poprawić. ADX-y, w przeciwieństwie do klasycznej serii AD, mają kabel odpinany. W modelach z linii AD jedyne, co możemy zrobić, to albo twardy recabling na sztywno, albo nieodwracalną modyfikację muszli i dodanie gniazd.
W ADX3000 nie musimy nic takiego czynić, gdyż wszystko mamy od razu na gotowo.
Jakość dźwięku Audio-Technica ADX3000 – subiektywne odsłuchy
Pierwsze wrażenie pozostawiają po sobie dość dobre, jako czyste i stosunkowo analityczne słuchawki o dużej precyzji.
Linia basowa kreuje się w sposób wyważony, z zejściem i należytym nasyceniem, ale nie ilością. Są to słuchawki bardziej komplementarne niż autorytarne. W efekcie mamy wrażenie, że bas jest bardzo kompleksowy, równy sam w sobie, przyjemny, ale nie ofensywny. Nie powiedziałbym również, że anemiczny czy „konturowy”, jak to się zwykło w prasie audiofilskiej mawiać. Po prostu nie są to typowe basotłuki, choć mam wrażenie, że trochę można je w razie czego podbić padami. Na skórkach jest wydaje mi się lepiej i to nie tylko na basie.
Środek pasma jest na swoim miejscu. Wokaliści mają jednak w sobie pierwiastek eteryczności, jakby ich głos niósł się po scenie w sposób naturalny i swobodny. Myślę, że wielu osobom spodoba się ta właśnie strona grania Audio-Technica ADX3000. Jedynie miłośnicy wokalu „prosto w gardło” będą odczuwali tu co najwyżej jakiś niedosyt. Ale przecież to samo działo się przy Hifimanach, Sennheiserach, Beyerdynamikach…
Sopran jest serwowany na bogato. To słuchawki jasne, tak jak poprzednicy, ale grające na równiejszym obszarze tejże jasności. W efekcie są, nawet bym powiedział, jeszcze jaśniejsze. Mają przez to chłodną barwę z lekko szklistym nalotem, niczym gruby śnieżny puch z wierzchnią warstwą delikatnie skrystalizowaną od zimowego słońca. Do tego ta chłodniejsza barwa, jakby dodająca jeszcze tego subtelnego szczypania mrozem w nos. To definitywnie słuchawki audiofilskie, w których każdy odnajdzie dawne zachwyty i szczegóły już dotąd zdawałoby się utracone.
Scenicznie Audio-Technica ADX3000 wypadają bardzo dobrze i trudno byłoby się po nich spodziewać czegoś innego. Scena jest obszarowo spora i choć głębię delikatnie lepszą dawało się subiektywnie wyczuć w fabrycznych AD900X, na szerokość i objętość góruje ona w ADX-ach. Myślę więc, że osoby szukające wrażeń przestrzennych będą bardzo zadowolone.
Idealne słuchawki dla audiofila bez dużego budżetu?
Tak. Z tego wszystkiego Audio-Technica ADX3000 wyłaniają się jako coś, co powinno zadowolić właśnie takiego odbiorcę, jak tytułowy.
Jeszcze przed momentem testowałem romantyczne i poetyckie Meze 109 PRO, które również pieściły gusta i podniebienia dojrzałych wyjadaczy słuchawkowego rynku. Tu zaś wracam do głębokiego kanonu modeli dynamicznych premium, które słyną właśnie z takiego bardziej precyzyjnego i technicznego wglądu w muzykę.
ADX3000 odebrałem jako słuchawki o brzmieniu mimo wszystko przemyślanym. Ukształtowanym podług tych, którzy cenią sobie kontrolę nad detalem i preferują dominację konkretnego pasma. To nie sprzęt, który stara się siłowo narzucić słuchaczowi swój charakter. Raczej proponują własną wizję neutralności z chłodnym odchyleniem i w duchu analitycznej szkoły grania.
Bas jest tu obecny w sposób kulturalny, z odpowiednim zejściem i fakturą, ale bez gwałtu i przemocy. Średnica potrafi zaskoczyć swoją przejrzystością i lekkością, układając głosy w scenie z naturalną swobodą i bez zbędnego nacisku. Góra natomiast to uczta dla tych, którzy szukają w dźwięku powietrza, obecności i detalu. Choć jest przez to jasna, nie wkracza w nieprzyjemną ostrość, tylko oświetla wszystko zimnym światłem precyzji.
Brzmienie ADX3000 przypomina spacer zimowym porankiem – rześki, czysty, z promieniami słońca odbijającymi się od iskrzącego śniegu. Wrażenie przestrzenności tylko potęguje to porównanie. Scena dźwiękowa rozciąga się szeroko i z rozmachem, z dużą ilością powietrza i separacji, choć bez przesadnej głębi. To słuchawki, które nie krzyczą, ale potrafią mówić stanowczo i z ogromną wyrazistością, gdy zostaną do takich działań zachęcone.
Zdecydowanie przypadną do gustu tym, którzy szukają w dźwięku refleksji, otwartości i niuansów – a niekoniecznie emocjonalnego ciężaru czy urokliwego klimatu. Bliżej im do wirtuozerii techniki, aniżeli romantycznego i emocjonalnego wodzireja. Ale właśnie już samo to jest w nich czymś, co przyciąga wielu niczym magnes. I przyciągać będzie tym bardziej, że ich cena, jak na audiofilskie klimaty hi-endu, nie wydaje się aż tak wygórowana.
Jakość dźwięku Audio-Technika ADX3000 – obiektywne pomiary
W ADX3000 można czerpać całymi garściami w wymiarze analitycznego i jasnego zaprezentowania muzyki. Detal dyktuje tu większość warunków, bardziej niż bass slam.
Ale właśnie, czy aby na pewno podąża za tym również sfera techniczna?
- Strojenie (FR) – obiektywnie ma tak naprawdę tylko problem z wyższą średnicą. Widać że Audio-Technica traktuje każdy główny podzakres jako osobny „koszyk” z dźwiękiem. Na pomiarach jednak nie uwzględniam impedancji kanałów, a to właśnie ona objawia się w obszarze wyższych średnich. Najłatwiej zauważyć to na wykresie psychoakustycznym.
- Czystość (THD+N) – dosyć przyzwoite -60 dB w punkcie pomiarowym. W całym przebiegu nie przekraczamy 0,5%. Aczkolwiek przyznam, że liczyłem na troszkę więcej (AD900X są w stanie wykręcić ok. -64 dB).
- Balans kanałów (L vs R) – pierwotnie sparowanie wykazało przesunięcie na lewy kanał, choć nie było ono duże. Ucho to wychwyciło, stąd podniósł mi się alarm i badałem stricte tą kwestię. Jednak przy zabawie padami, zjawisko to ustało. Ba, nawet wcześniej, po tym jak słuchawki spędziły 48h na fantomie. Wskazuje to na konkretnego winowajcę: pady. Pomiarowo różnica ułożyła się w 1,0-1,5 dB, co jest bardzo dobrym wynikiem.
Słuchawki – zwłaszcza jak na model kompletnie otwarty – świetnie radzą sobie z rezonansami i czystością. Otwarte dynamiki mają bowiem duże uzależnienie od hałasu pomieszczenia, co wpływa niekorzystnie na – jak na ironię – dynamikę właśnie. Cieszy zwłaszcza szeroko trzymane w ryzach THD.
Ostatecznie odnotowałem tu technicznie pozytyw i zacząłem badać drzemiący w nich potencjał. Każdy znajdzie w nich coś dla siebie, z czego najbardziej uprzywilejowana będzie grupa typowo audiofilska. Pozostali, w tym ja, docenią zaś ich dużą podatność na kształtowanie akustyki modyfikacjami, bowiem…
Dwa oblicza ADX3000
Audio-Technica ATH-ADX3000 są mimo wszystko produktem mającym dwie twarze, z których pierwszą poznajemy wprost z pudełka. Oto bowiem mamy słuchawki stworzone wybitnie pod audiofilskie gusta i preferencje. Detale podane na bogato, mieniące się jak pisałem miliardem refleksów, niczym śnieg w słońcu. Prawdziwa uczta dla poszukiwaczy zaginionych niuansów i szczególików.
Z drugiej strony są one bardzo wdzięczne w modyfikacjach, reagując jako żywo na pady i wkładki. Ogromna jest tu przestrzeń do popisu dla wszelkiej maści „majsterkowiczów” i „modderów”. Znów kłania się zaleta równości tonalnej na tle ADX5000. Słuchawki są przez to łatwiejsze w opanowaniu i wysterowaniu dampingiem i padami.
Jest to jakby nie patrzeć linia flagowa tego producenta, do tego kosztująca wciąż jak solidne premium, więc nie sposób stworzyć rozwiązanie idealne dla wszystkich. Przykład chociażby z Cambridge M100. Mi okrutnie się spodobały, niczego nie brakowało, ale jednemu z moich discordowiczów ubyło tu, nadlane było tam. W efekcie pozostał z AZ80, które dla mnie z kolei były zdrowo za jasne. Ale to wszystko jest zupełnie normalne, bo tak właśnie wygląda świadome audio – każdy ma swoją izofonę, a z niej wynikające preferencje.
O tych zresztą wielokrotnie pisałem, dlatego uważam, że recenzja każdych słuchawek winna odbywać się w sposób do pewnego stopnia elastyczny. Uwzględniać musi ona różne preferencje, nie tylko moje własne, które naturalnie też posiadam. Ale też nie może być poszukiwaniem zastosowań na siłę wszystkiemu. Elastyczność nie wyklucza istnienia kręgosłupa etycznego, a obiektywność posiadania własnego zdania, przy którym należy twardo stać.
Dlatego też nie dziwię się Audio-Technice, że zdecydowali się zrobić z ADX3000 praktycznie tańszy o połowę, ale nadal, wariant ADX5000. Te słuchawki grają tak jak grają i będą tak grały nie bez przyczyny. I zapewne część osób zacznie sobie dawać pytanie: dlaczego?
W tym szaleństwie jest metoda
Wielu producentów w swoich wyższych katalogowo produktach stosuje strojenie na bardziej rozjaśnioną górę. Audio-Technica nie jest tu wyjątkiem. ADX5000, ADX3000, AP2000Ti to kilka przykładów z brzegu tego, co znam u nich z wyższej półki. Być może schemat ten byłby złamany (lub potwierdzony) na większej próbie testowej, ale póki co jest jak jest.
Działania te nie ograniczają się tylko do ATH. To samo dzieje się u Hifimana, Beyerdynamic’a, ale też i u Meze. Wyjaśnienie jest dla wszystkich tych producentów i modeli bardzo proste: bo grupa docelowa.
Producent tak je wystroił i skierował do grupy audiofilskiej, a osoby te bardzo mocno preferują tego typu strojenie. Jednocześnie posiadają dużą ilość środków gotowych na wydanie tu i teraz na taki sprzęt. Wielu osobom taki dźwięk bardzo się podoba i określiliby granie tych słuchawek jako jasne, ale nie przejaskrawione. Co więcej, pośród audiofilów najczęściej spotkać można osoby o bardzo dużym doświadczeniu słuchowym, które lubią „głośno i z klimatem”. Są też takie, którym detalu nigdy za wiele i w bardziej zaawansowanym wieku chcą usłyszeć wszystkie smaczki, niuanse i detale w nagraniu. A to szarpnięcie struną nie tak jak trzeba, a to błąd w masteringu u realizatora dźwiękowego. Audio-Technica ADX3000 kierowana jest wprost z pudełka właśnie do takiego odbiorcy.
Alienuje to trochę osoby spoza tejże grupy, ale producent zapewne podchodzi do nich w taki sposób, że oferuje produkty alternatywne. Audio-Technika nie jest jednorodna w swoich produktach, bowiem stosuje zasadę „każdemu wg potrzeb”. Można więc u niej spotkać zarówno produkty strojone „nowocześnie” (M50X), jak i muzykalnie (R70X), ale też „klasycznie” (W1000Z). W przypadku ADX3000 jest to zaś strojenie „audiofilskie” na wyraźną analizę i detaliczność.
Co można wyciągnąć z Audio-Technika ADX3000 i jak?
Przede wszystkim skupiłbym się na padach i/lub wkładkach. Zastosowałem z nimi dla zabawy pady skórkowe na wzór tych od A990Z oraz wkładki z Amironów. I co się okazało? Otrzymałem bardzo wyważone, choć nadal charakterne na sopranie, granie. Bardzo zbliżone stylem do AD500 (bez X). Niestety tutaj nie wiem, czy te słuchawki tak grały od nowości, gdyż nie posiadam do nich padów oryginalnych. To zaś czyni ich projekt odrestaurowania jeszcze bardziej ambitnym i ciekawym.
W każdym razie, ADX3000 zdumiewająco dobrze zareagowały na skórki. Nie ma efektu studni, jak w AD500, ale też całkiem dobrze zareagowały mi na nie AD900X. Dodanie wkładek miało na celu stłumienie góry, jako że nie jestem – co wielokrotnie podkreślałem – w gronie odbiorców docelowych. Ale i one nie były potrzebne – pady z A990Z załatwiły wszystko. Dlatego niemal na pewno tak właśnie bym je modyfikował pod swoje preferencje.
I być może o to poniekąd chodziło producentowi. Mógł dorzucić jednak do zestawu alternatywne pady z grubym obszyciem robiącym za damping. Albo wspomniane skórki. Byłoby to bardzo ciekawe posunięcie, choć i dodatkowy koszt. Druga rzecz, że ATH ma bardzo duże portfolio słuchawek i to już w którymś okrążeniu (serie „gołe”, potem X, potem Z itd.). Może więc sobie pozwolić na postawienie wszystkiego na jedną kartę.
Jak więc Audio-Technica ADX3000 reagują na skórki? Rewelacyjnie. Wręcz mam wrażenie, jakby to właśnie pod skórki były skrojone. Średnica jest bliższa i pełniejsza, jakby w stylu „starej ATH”. Góra zaś uspokaja się w stronę którą lubię i preferuję. Cudowna sprawa. Wygoda? W ogóle nie cierpi na tym zabiegu. Naprawdę mi się w takiej kombinacji podobają i dlatego też załączam pomiary efektów. Widać, że nie jest to tylko kosmetyka albo dźwiękowe urojenia, a zmiana słyszalna i konkretnie obserwowalna.
Po zmianie padów na skórki, słuchałem już potem ADX3000 wyłącznie na nich.
Jeszcze lepsza wygoda dzięki kablowi Audionum
Jedna rzecz, na którą narzekałem w Audio-Technica ADX3000, to jak pisałem okablowanie. Jakościowo nie jest złe, ale jego ergonomia pozostawia trochę do życzenia. Może trochę się rozbestwiłem po niedawnym wielkim teście kabli audiofilskich, ale fabryka mnie zaskoczyła na minus.
Problemem jest mikrofonowanie. Wynika to z konstrukcji kopuł i czasz słuchawek, które niemiłosiernie przejmują na siebie jakiekolwiek szuranie czy dotykanie kabla. Na początku tylko to odnotowałem, ale po tygodniu miałem już tego serdecznie dość. Dlatego szybko usiadłem nad jednym egzemplarzem Audionum specjalnie na potrzebę tegoż testu. Siedziałem i robiłem kabel specjalnie na swój koszt, ale opłaciło się. Znów bowiem doznałem tego ikonicznego już świętego spokoju.
Kabel nie dość, że sprawdził się świetnie (tj. zadziałał dokładnie tak jak powinien), nie wpłynął na zachwycającą na tych słuchawkach transparencję. A przy tym całkowicie rozwiązał problem ergonomii. Nie miałem już wrażenia, jakbym tańczył na linach w cyrku albo podróżował kolejką linową. Nawet obracanie głową na lewo i prawo, ale z kablem pod brodą i na brzuchu, powodowało słyszalne „szuranie” na „fabryce”. Nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo tylko w upalne dni, które wymuszały pracę przy wentylatorze pokojowym. Ale gdy tylko nastąpiło ochłodzenie w weekend i cisza – o matko. Zaś teraz nastąpiła niemal pełna redukcja tego efektu do zera. Uff.
Dlatego w ADX3000 siedziałem do samego końca nie tylko na padach z A990Z, ale też na własnym kablu. Efekty były tak dobre, że mimo iż nie posiadam słuchawek z niektórymi złączami, zamierzam przygotować sobie pełen pakiet na każde. Wszystko po to, aby nie musieć się już denerwować tym, co dostanę z fabryki. Zresztą m.in. taki był cel powstania Audionum. Aby nie czekać po pół roku na kable i nie musieć wydawać kroci na czasami jeszcze gorszą ergonomię, niż to, co w pudełku.
Kabel Audionum do ADX3000 można zakupić w razie czego bezpośrednio tutaj.
Z czym można porównać ADX3000 po stronie Audio-Techniki?
To bardzo ciekawe zagadnienie i oczywiście wymagające skupienia się tylko na modelach otwartych. Testowałem dotąd następujące modele z tej linii:
Jedynym nieobecnym jest wariant AD1000X oraz niemal wszystko ze starych modeli nie-X. Analogie do ADX5000 są tu oczywiście oczywiste, bo jest to oczywiste. Dlatego skupiłem się na poszukiwaniu – fabrycznie lub po modyfikacjach – odpowiednika pośród pozostałych modeli.
Niestety nie znalazłem, ale było blisko w dwóch przypadkach:
- AD500
- zmodyfikowane AD900X
A przynajmniej w temacie psychoakustycznym. Obie pary to jednak będzie kompletnie inny klimat od tego, co oferują ADX3000, toteż niestety – nie znajdziemy sobie „taniego” odpowiednika. Chyba że kryje się on pod postacią starych wariantów, których nie znam? Kto wie. Ale mało moim zdaniem prawdopodobne. Na tyle, ile kojarzę informacje i opisy starych ATH, tam zawsze jest „analogowy sznyt” na skrajach. To kompletnie nie ten klimat, co precyzyjne i czyste ADX3000.
Przykładowo, AD500 rywalizowały z nimi jasnością przekazu, ale serwowały inaczej podany środek, który zmieniał kompletnie sposób odbioru. Zaś AD900X po modyfikacjach kręciły się wokół zarówno modyfikowanych jak i niemodyfikowanych ADX3000, ale nigdy nie będąc ich 100% odpowiednikiem. ADX-y na padach fabrycznych miały zbliżony do nich wysoki sopran i przestrzenność, z kolei na padach z A990Z zgodność notowały w niższych nieco zakresach. Wówczas więcej analogii pojawiało się w AD500 i tak w kółko.
Przerzuciłem naprawdę kilka różnych krojów padów, oryginalnych i nieoryginalnych, dochodząc do konkluzji, że każdy z tych modeli jest na swój sposób unikatowy. Ma swoje mocne i słabe strony, mogące się bardzo spodobać danej osobie. Nie ma tu jednego „killera” wszystkich innych.
Natomiast na koniec dnia został mi następujący wniosek: po modyfikacjach, zarówno re-strojone AD900X jak i ADX3000-PU, były naprawdę dobrymi i wygodnymi słuchawkami.
ADX3000 jako jedyne słuchawki – rady praktyczne
Pomyślałem, że z perspektywy tego miesiąca spędzonego ze słuchawkami, podzielę się swoimi spostrzeżeniami praktycznymi odnośnie ADX3000 i ich użytkowania.
Przede wszystkim, słuchawki po zakupie warto jak pisałem doposażyć. Akurat u mnie tak dobrze się złożyło, że ze względu na ratowanie AD500, trochę padów pozamawiałem tu i tam. Miałem więc możliwość pobawienia się tym tematem w obu kierunkach – welurów i skórek. Zaś kabel bez mikrofonowania mogłem sobie dosztukować samodzielnie, jako iż zajmuję się ich konfekcjonowaniem jako cegiełek wspomagających rozbudowę bloga.
Audio-Technica ADX3000 nie wymagają przy tym ekstremalnie mocnego napędu. Mój HA500 – czyli słynny Projekt Bóbr – dał sobie z nimi radę z palcem w piecu. Tak więc single-ended wystarczy w 100%. Z racji ich formuły otwartej, używałbym ich tylko stacjonarnie-domowo.
W temacie dźwięku, definitywnie dosztukowałbym im pady skórkowe. Welury? Tylko jeśli celem testów. U mnie każde welury sprawdziły się gorzej od fabryki i dopiero skórki zaoferowały przełom. Dosłowny. Choć ktoś, kto preferuje jaśniejszą górę i przede wszystkim pady welurowe, może mieć odmienne zdanie.
Rodzaj źródła? Przy takiej czystości nie ma sensu katować słuchawek lampą, tym bardziej zamulającą, choć kosztem THD może dać to ciekawe efekty. Nie jednak takie, jak pady skórkowe, toteż skórki + sensowny, czysty tor = moim zdaniem idealne połączenie. I nie musi to być sprzęt topowy, jak pokazały Bóbr i Wydra. Wystarczy, że będziecie trzymać parametry w ryzach. Nawet Sonata BHD PRO dała im rady bez żadnego problemu.
Tym bardziej, że fabrycznie (przez podkreślony sopran) nie słuchałem ich wcale głośno. Ponawiał się zatem scenariusz, jaki przerabiałem z HD800, HD800S, ale też nawet z DT1990 Amiron MOD oraz AD900X MODPAD. Choć te ostatnie w wielu utworach dają się słuchać głośniej (co nie znaczy że jest to podejście mądrzejsze).
Podsumowanie
Audio-Technica ADX3000 wydają się oszczędnym wariantem ADX5000. Taki trochę hi-end w wydaniu bardziej masowym i elastycznym. Nie kasują istnienia droższego brata, ale też nie powodują, że jesteśmy na ich zakupie stratni – któregokolwiek w sumie z nich.
Wprost z pudełka jest to model definitywnie kierowany do tych, którzy uwielbiają sopran w dużej ilości. Myślę, że wiele osób polubi je od razu, tak fabrycznie. Zwłaszcza fani T1 v1 albo Hifimanów będą czuli się szczególnie zaspokojeni. Pierwsi, bo nie oznacza to kosztowania się po 2000-2500 zł na zdezelowane używki. Drudzy, bo mają sensownego dynamika bez awaryjności i rezonansów z kosmosu. Magia planarów, którą kiedyś wpajały nam sklepy, już dawno przeminęła. Skapitulowała pod naciskiem redukcji kosztów i rosnącej niezawodności dynamików. Te bowiem również nie stoją w miejscu i dobrym przykładem są właśnie ADX3000.
Dość wysoką ergonomię da się dodatkowo poprawić kablem (potężna redukcja efektu mikrofonowania dzięki Audionum). Z kolei pady to już własne eksperymenty. U mnie te z A990Z zrobiły z nimi dosłownie cuda tonalnie i żadne z pozostałych moich par: AD500X, AD900X (obie po wymianie padów), nie dały tego samego klimatu. Najbliżej były 900-tki, ale to troszkę inny styl grania i konieczność zrobienia im w ogóle modyfikacji.
Dlatego Audio-Technica ADX3000 zapracowały sobie najpierw na uczciwego na pingwinka z wiaderkiem. Co pod nim kto znajdzie – to jego. Ja sam zaś w przeciągu miesiąca znalazłem naprawdę świetną platformę do prostych modyfikacji padami. Stąd awans na uczciwie zarobionego pingwinka w kole. Ostatecznie więc, uwzględniając ich świetne wyniki na skórkach, jestem skłonny dać im rekomendację. Za świetną wygodę i wdzięczność rezultatów w rękach modderów lubiących pobawić się padami oraz kablami. Po wymianie obu mamy tutaj doprawdy zupełnie inne słuchawki.
Sprzęt można zakupić na dzień pisania i publikacji recenzji w cenie ok. 4000 zł w salonach dystrybutora, czyli Top-HiFi
Dane techniczne
Cytowane wprost z karty produktu u producenta:
- Impedancja (Ω): 50
- Pasmo przenoszenia (Hz): 5 – 45 000
- Moc maksymalna: 700 mW
- Czułość: 98 dB SPL/mW @ 1 kHz
- Waga: 257 g (bez kabla)
Materiały dodatkowe
- Pomiar łączony balansu kanałów oraz uśrednionej tonalności
- Wykres CSD
- Wykres pasma przenoszenia w domenie psychoakustycznej
- Porównanie psychoakustyczne ADX3000 vs ADX5000
- Czystość w paśmie użytecznym (THD+N)
- Porównanie ADX3000 z padami od A990Z
Platforma testowa
Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.
- DAC/ADC: Motu M4, Tempotec Sonata BHD Pro, AF DA500
- Wzmacniacz słuchawkowy: AF HA500
- Nadajniki Bluetooth: Asus BT400, Asus PCE-AX58BT, Intel AX210, RealMe 9Pro+
- Słuchawki testowe: Audio-Technica ATH-A990Z / ATH-AD500 / ATH-AD500X / zmodyfikowane ATH-AD900X
- Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii Audionum
- Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
- Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Tyle tekstu, a treści tak mało.
No i jedna uwaga. Audiofil bez budżetu to głuchy audiofil, bo zacz wszyscy prawdę znają, że audiofil nie uchem a portfelem słucha…
No cóż, trudno. 🙂
To jakieś żarty są? 4000 zł to jest „bez budżetu”? Pokażcie mi człowieka, który słyszy w całym tym zakresie? Pomijam, że połowa tych „audiofili” słyszy 1/4 tego zakresu.
Nigdzie nie padło wyrażenie „bez budżetu”, tylko „bez dużego budżetu”. Dla audiofila 4000 zł ledwo starcza na dobre podstawki pod kable. 🙂
Budzetowe? Moj caly zestaw audio chyba moznaby kupic za mniejsza kwote. Pewnie nie jestem prawdziwym audiofilem 😉
Więc jest nas dwóch. 🙂
Nareszcie recenzja ADX3000! Czekałem na nią tak długo, że już straciłem nadzieję i dopiero dziś zauważyłem. Choć zgodzę się, że trochę mało – zwłaszcza porównania nie tyle do własnej produkcji ATH ale prawdziwej konkurencji…. No i parę słów bezpośredniego porównania do ADX5000 też by się przydało, bo wniosek jaki się nasuwa, to po prostu trochę tańsze to samo. Więc pozostaje pytanie na czym tak naprawdę polega różnica jakościowa miedzy ADX3k i 5k, bo cenowa – prawie 100% zdaje się czynić droższy model rynkowym ślepakiem. Trochę to potwierdzają recenzje zagraniczne (w jednej była sugestia wymiany padów na te od 5k) oraz rekomendacja z HomeCineSolutions jaką dostałem, w której wprost odradzono mi ADX5k jako po prostu pozbawione atutów w stosunku do tego co oferuje o połowę tańszy model. Z drugiej strony wnioski z porównania do AD900 zastanawiają – czy warto wydać 5 razy tyle na słuchawki, które zagrają tylko inaczej…? Jako fan brzmienia ATH zapewne i tak kupię ten model, lecz po Pana recenzji jeszcze bardziej brakuje mi wewnętrznego przekonania, że będzie to znaczący krok do przodu w porównaniu np. do AD900 albo, że będzie to znacząco inne (nie lepsze) podejście do prezentacji niż np LCD-X. Może pokusi się Pan o mały suplement do recenzji…
Obie recenzje wiszą na blogu, więc takowe porównanie można wykonać samodzielnie. Nawet naniosłem wykresy na siebie dla ADX5000 i 3000, aby było łatwiej. Porównanie można wykonać również z innymi modelami które można uznać za ich konkurencję, a które miałem przyjemność testować, jako że nie byłem w stanie wytypować z pamięci więcej, niż coś od Hifimana. Czas i energię prędzej warto byłoby myślę poświęcić na artykuł o tym, co można wyciągnąć z AD900X. Aczkolwiek modyfikowanie AD900X to głównie żonglerka padami i nie jest to niestety pozbawiony frustracji proces. 🙂