Matrix jest firmą, którą pamiętam od pierwszych ich produktów. Dawniej była to zwykła chińska kopia konstrukcji legendarnego Lehmanna, ale z czasem pojawiło się sporo świeżości, pomysłów, innowacji. Powstało jednym słowem wiele ciekawych produktów, które do dziś mają swoich użytkowników, a czasami też i zwolenników, entuzjastycznie rozpisujących się o ich walorach i sprawdzaniu w swoich systemach. O ile jednak do tej pory sam mogłem mówić faktycznie głównie o tych ciekawszych, to jednak od dziś mogę wreszcie powiedzieć, że w ofercie Matrixa znalazłem coś faktycznie wybitnego. Tym czymś jest ich flagowy model DACa: X-Sabre PRO.

W zestawie sama esencja: dwa kable i pilot. Nie ma IC, zapomniano też o... baterii.

 

Dane techniczne

Wejścia cyfrowe:

  • AES:
    – PCM 16-24Bit/44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz, 192 kHz
    – DSD64 (DoP, dCS)
  • COAXIAL:
    – PCM 16-24Bit/44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz, 192 kHz
    – DSD64 (DoP, dCS)
  • OPTYCZNE:
    – PCM 16-24Bit/44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz, 192 kHz
    – DSD64 (DoP, dCS)
  • USB:
    – PCM 16-32Bit/44.1kHz, 48 kHz, 88.2 kHz, 96 kHz, 176.4 kHz, 192 kHz, 352.8 kHz, 384 kHz, 705.6 kHz, 768 kHz
    – DSD64/128/256 (DoP, dCS)
    – DSD64/128/256/512 (ASIO natywne)
  • IIS:
    – PCM 16-32Bit/44.1kHz, 48 kHz, 88.2 kHz, 96 kHz, 176.4 kHz, 192 kHz, 352.8 kHz, 384 kHz, 705.6 kHz, 768 kHz
    – DSD64/128/256 (DoP, dCS)
    – DSD64/128/256/512/1024 (natywne DSD)

Wspierane systemy:

  • Windows 7/8/8.1/10 – wymagane sterowniki
  • Mac OS X 10.6.4 i wyższe – sterowniki nie są wymagane
  • Współpraca z większością urządzeń Android za pośrednictwem kabla USB OTG
  • Współpraca z urządzeniami iOS za pośrednictwem Apple Camera Connection Kit

Wyjścia analogowe RCA:

  • SNR: >-129dB 20Hz-20kHz
  • THD+N dla 1kHz: <0.00018%
  • THD+N dla 20Hz-20kHz: <0.00030%
  • Pasmo przenoszenia: 20Hz-20kHz (+0.01dB/-0.02dB)
  • Przesłuchy: >-143dB dla 1kHz
  • Poziom wyjściowy sygnału (tryb DAC): 2.25Vrms, stały dla 0dBFS
  • Poziom wyjściowy sygnału (tryb PRE): 0-2.25Vrms, dostrajalny dla 0dBFS

Wyjścia zbalansowane XLR:

  • SNR: >-134dB 20Hz-20kHz
  • THD+N dla 1kHz: <0.00012%
  • THD+N dla 20Hz-20kHz: <0.00015%
  • Pasmo przenoszenia: 20Hz-20kHz (+0.01dB/-0.02dB)
  • Przesłuchy: >-151dB dla 1kHz
  • Poziom wyjściowy sygnału (tryb DAC): 4.5Vrms, stały dla 0dBFS
  • Poziom wyjściowy sygnału (tryb PRE): 0-4.5Vrms, dostrajalny dla 0dBFS

Zasilanie:

  • Pozycja '230V’ dla AC220V-240V 50/60Hz
  • Pozycja '115V’ dla AC100V-120V 50/60Hz
  • Pobór prądu: <10W

Inne:

  • Wymiary: 300 × 218 × 45 mm (dł. × szer. × wys.)
  • Waga: 3.7 kg

 

Zawartość zestawu

  • urządzenie właściwe
  • kabel zasilający
  • kabel USB
  • pilot zdalnego sterowania
  • skrócona instrukcja obsługi
  • woreczek zabezpieczający (choć jest to bardziej część pakowania)

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Sprzęt robi już od startu kapitalne wrażenie. Jest tworzony z jednolitej bryły aluminium, docinanej metodą CNC pod komponenty elektroniczne niemalże na miarę. Całość jest bardzo dobrze spasowana i nie zdradza żadnych słabych stron. Nawet mimo faktu opierania się na tylko trzech nogach zamiast czterech zachowuje swoją stabilność. W ramach wyposażenia mamy tylko to, co jest nam niezbędne: proste instrukcje, kabel zasilający, kabel USB, pilot zdalnego sterowania. No, może „prawie wszystko”, bo bez jednej rzeczy: baterii do pilota. Nie otrzymujemy też żadnych interkonektów, nawet do roli „tymczasowych”, ale na ogół producenci zakładają przy tak drogim sprzęcie, że nabywca albo już je posiada, albo będzie posiadał w jakości większej niż oferowałby tego typu bundle, tudzież dobranych wedle własnego uznania i realnej potrzeby.

Front przedstawia się bardzo schludnie i nowocześnie.

Na pokładzie znalazł się prawdopodobnie po raz pierwszy zastosowany w masowej produkcji 8-kanałowy układ ESS ES9038PRO o odstępie sygnału od szumu wynoszącym -134 dB. Jest to układ w prostej linii zastępujący swojego poprzednika, model ES9018S. Dlatego też X-Sabre PRO charakteryzuje się pełnym pakietem wejść i wyjść, których w zasadzie chyba nie trzeba nikomu przedstawiać i szczegółowo opisywać.

Tył zaś także nie grzeszy paletą złącz.

Wystarczy jeden rzut oka na tylny panel, a wszystko stanie się jasne, bez omawiania które złącze pełni jaką funkcję. Przy tak wysokiej cenie urządzenia, jestem głęboko przekonany, że każdy użytkownik realnie zastanawiający się nad jego zakupem, taką elementarną wiedzę już posiada.

Obudowa jest tu kapitalnej wręcz jakości, docinana na miarę z jednej bryły aluminium.

Z ciekawszych rzeczy na pewno nie ujdzie jednak uwadze, że wyprowadzono port na bazie złącza HDMI, opisany jako IIS-LVDS. Służy on do bezpośredniej transmisji danych na krótkie odległości między kilkoma komponentami cyfrowymi w sposób surowy, czyli pozbawiony konieczności re-kodowania danych i odbywający się wprost do układu konwertera cyfrowego. Nie jestem jednak pewien czy implementacja go w X-Sabre PRO ma sens na obecnym etapie. Chodzi o standaryzację. IIS-LVDS nie jest powszechnie używanym standardem i z tego względu nie jest jeszcze ugruntowanym co do specyfikacji interfejsem. O ile definicja sygnału w ramach złącza HDMI jest cały czas taka sama, nie jest do końca powiedziane, że sprzęt „dogada się” na 100% z każdym urządzeniem chwalącym się obsługą IIS-LVDS. Warto mieć to na względzie.

Niestety widać na niej wszystkie możliwe ślady palców. Trudno też się ją czyści.

Producent szczyci się też zastosowaniem niskoszumnych elementów zarówno w filtrowaniu, jak i w zasilaniu. Smaczkiem jest tu nie tylko znana już z Quattro II funkcja automatycznego skanowania wejść w poszukiwaniu sygnału, ale też możliwość ręcznej konfiguracji zegara między trybami synchronicznym a asynchronicznym, jak również użycia wbudowanych 7 filtrów dźwiękowych wpływających na barwę dźwięku.

Złącza cyfrowe obsługują co do jednego tryby DSD. Nowością jest też gniazdo IIS na bazie HDMI.

W znakomitej większości przypadków sprzętu cyfrowego, format DSD realizowany jest z wysokim próbkowaniem praktycznie tylko przez złącze USB. W X-Sabre producent tymczasem również zadbał o to, aby umożliwić obsługę DSD przez wszystkie złącza cyfrowe, również koaksjalne i optyczne. Kodowanie PCM odbywa się natomiast w palecie trybów wysoko aż do PCM768.

To co każdy audiofan lubi, a audiofanatyk ubóstwia: SE + BAL i do tego w trybie regulowanym (DAC/PRE).

Urządzenie posiada zaimplementowane w siebie menu konfiguracyjne, które aktywuje się podczas wyłączania. Troszkę zajęło mi domyślenie się (i to jeszcze według instrukcji) co należy zrobić. W normalnej sytuacji należy przytrzymać przycisk zasilania tak długo, aż urządzenie się nie wyłączy (progresywny ekran „Standby”). Tu natomiast nawet po wyłączeniu trzymamy cały czas przycisk, aż nie pojawi się rzeczone menu. W nim to producent zawarł 12 ekranów informacyjno-konfiguracyjnych, które precyzują dokładnie określone parametry pracy DACa.

Sprzęt ma w sobie "sekretne" menu, w którym ustawimy m.in. filtry dźwiękowe.

Ekran pierwszy pozwala wybrać tryb prac wyjść analogowych DACa – czy mają one być obsługiwane klasycznie (z regulacją głośności), czy jako bezwzględne wyjścia liniowe (stała moc sygnału).

Drugi ekran steruje ditheringiem, a więc stabilizacją i redukcją (jak to opisuje producent) kwantyzacji zniekształceń (jeśli tłumaczyć dosłownie). Opcja ta domyślnie jest zawsze włączona.

Trzeci ekran to opisywane wcześniej filtry PCM, które mogą być skonfigurowane na 7 sposobów. Odpowiadają za barwę sopranu i mogą pomóc w sytuacji, gdy DAC mimo wszystko jest dla nas zbyt jasny. Standardowo w trybie pierwszym osiąga maksymalne wychylenie sopranu daleko poza obszary słyszalności ludzkiego ucha, ale istnieje możliwość zredukowania jego zachowania pod względem tak punktu opadu, jak i charakterystyki tej czynności.

Różnica w uzyskiwanych rezultatach nie jest duża, ale przy czułym sprzęcie słyszalna i sprowadzająca się tak do rzeczywiście gładszego sopranu (plus), jak i konsolidacji sceny (czasami też może być to plus).

Czwarty ekran to próg odcięcia filtru DSD. Standardowo była ustawiona wartość 47 kHz, choć jest opcja jej zmiany na 50, 60 i 70 kHz.

Piąty zawiaduje wzmocnieniem liniowym (line-out gain). Domyślnie wartość ta wynosi 0, ale jeśli komuś potrzeba solidnego kopnięcia głośności, można ustawić +18 dB.

Ekran szósty to redukcja jitteru. Zawsze włączona i tak też było podczas testu.

Siódmy przełącza nas między trybami synchronicznym i asynchronicznym, tak jak opisywałem już wcześniej. W trybie asynchronicznym (domyślnym), używany jest wewnętrzny zegar 100 MHz „ultra-low phase noise”. W synchronicznym wykorzystywane jest taktowanie odczytywane z sygnału wejściowego.

Ósmy to detal – możliwość włączenia lub wyłączenia dźwięku wydawanego przez urządzenie po dotknięciu któregoś z przycisków na panelu dotykowym. Domyślnie dźwięk ten jest włączony i wydatnie pomaga w obsłudze urządzenia.

Dziewiąty to w sumie także detal, bo kontrola jasności wyświetlacza. Standardowo aktywny jest średni poziom natężenia, zaś wyświetlacz pracuje cały czas. Można go albo przyciemnić, albo rozjaśnić. Polecam pozostawić średni stopień, który jest moim zdaniem najbardziej uniwersalny i korelujący z jasnością przycisków podświetlanych na panelu dotykowym. W trybie H jest za jasny, aby nadawać się do użytku poza bardzo nasłonecznionymi pomieszczeniami, zaś w L jest zbyt ciemny, aby spisywać się za dnia (za to jest bardzo mało inwazyjny w nocy).

Trzy ostatnie ekrany to formalności: reset do ustawień domyślnych, informacja o wersji firmware, wyjście.

Urządzenie w trybie USB korzysta z własnych, dedykowanych tylko temu urządzeniu sterowników XMOS. Nie chce pracować na sterownikach generycznych i standardowych zaimplementowanych od pewnego czasu w Windows. Po instalacji w zasobniku pojawia się ikonka z panelem informacyjnym. Po wyłączeniu urządzenie znika natomiast z systemu. Nie ma zatem sytuacji jak u Bursona, że sprzęt posiada moduł USB zasilany częściowo samym kablem sygnałowym. Trudno jednak powiedzieć czy jest to wada lub zaleta.

Podczas pracy Matrix praktycznie w ogóle się nie nagrzewa i jeśli miało to miejsce, najczęściej wynikało z odbierania temperatury Bursonowi, obok którego podczas testów sprzęt się znajdował. Nie miałem natomiast absolutnie żadnych problemów z jego pracą bądź konfiguracją. Wszystko odbywało się w sposób płynny i nienaganny jakościowo.

Jedynym aspektem na który zwróciłem uwagę był fakt, że interfejs dotykowy miał problemy z responsywnością, gdy używałem palca wskazującego. Z dwa razy większym kciukiem nie było już problemów. Również zdziwiło mnie, że po włączeniu urządzenia do prądu, zapaliła się na czerwono dioda/przycisk POWER, ale po chwili zgasła. Spodziewałbym się jej stałego palenia się po wyłączeniu, tymczasem opisany stan miał miejsce tylko przy podłączaniu kabla zasilającego, gdy sprzęt był prądu wcześniej kompletnie pozbawiony. Mogę się tylko domyślać, że jest to etap stabilizacyjny, który uniemożliwia start urządzenia, albowiem w rzeczywistości faktycznie nie da się uruchomić sprzętu póki czerwone podświetlenie nie zgaśnie.

 

Przygotowanie do odsłuchów

Sprzęt przyjechał jako egzemplarz testowy o nieznanym mi przebiegu, ale jeśli już, to stosunkowo mało godzin z tego co wiem wbitych na liczniku. Odsłuchy krytyczne rozpoczęte profilaktycznie po 48 godzinach, ale całościowo objęły okres ok. 3 tygodni. Przez ten czas mój sposób odbioru sprzętu nie uległ zmianom.

Sprzętem testowym, źródłowym i towarzyszącym były:

W zakresie słuchawek docelowych wnioski pisałem głównie z perspektywy modeli flagowych lub byłych w ramach tego tytułu:

Utworami testowymi była jak zawsze cała gama plików muzycznych z różnych gatunków (od elektroniki, przez klasykę, po rock alternatywny) i głównie w formatach FLAC, w tym 24/192.

 

Jakość dźwięku

DAC gra bardzo wyrównanym dźwiękiem o dużej rozdzielczości, czystości i dynamice. Wszystkie podzakresy względem siebie dobrze wyważone. W uszy rzuca się kapitalna scena, będąca najbardziej wyrazistym punktem programu.

 

Bas

Bardzo fajny bas, przede wszystkim równy i oddający się w dużej mierze pod kształtowanie wzmacniaczowi (tudzież innym stojącym po nim segmentom toru). Podczas gdy np. z Chordem 2Qute brakowało mi rozpiętości i troszkę też zejścia z Conductorem, tak tutaj nie dość, że wszystko było dokładnie według planu, to jeszcze z dodatkowym wrażeniem precyzyjniejszego wykończenia linii basowej. Była bardziej dokładna, tak jakby uderzenia pałek w bęben były na pierwszy rzut ucha identyczne, ale przy dokładniejszym wsłuchaniu się skupiały na dokładnie określonych miejscach jego membrany. Zachwyca również rozdzielczość, która nie tylko w basie, ale ogólnie dominuje podczas odsłuchów X-Sabre’a.

 

Średnica

Równa, neutralna, wyważona, z bardzo dobrą definicją i jednocześnie dużą głębią. Nadaje ona wokalom wyrazu i jednocześnie rozbudowuje do formy wielowarstwowości. Nasze ucho otrzymuje bardzo dużo informacji związanych ze średnicą i zamiast kreować dźwięk na masę już od etapu samego DACa, nadaje mu bardzo optymalną pod dalszą obróbkę formę. Burson lubi troszkę utwardzić ją w fundamencie gdy pracuje jako DAC, Chord przybliża i czyni bardziej namacalną, ale np. już 2Qute, mimo również sporego nacisku na neutralność, nie był w stanie nawiązać walki jak równy z równym. Nie ta cena, nie ta klasa, chyba też trochę nie ta koncepcja.

 

Góra

Równa jak stół, strasznie trudno jest wychwycić w niej specjalne przeostrzenia i naciski na konkretne fragmenty pasma. W uszy rzucają się natomiast bardzo kompetentnie zrealizowane najwyższe oktawy. To dlatego sprzęt jest tak sceniczny, choć o tym jeszcze za moment powiem trochę więcej. W sekcjach sopranowych barwa urządzenia jest niemalże idealna i tu również w dużej mierze kształtować będziemy ostateczne brzmienie samodzielnie. A to tak grający wzmacniacz, a to takie słuchawki itd. DAC nie słyszę aby faworyzował przy tym konkretne urządzenia, ale minimalnie lubi moim zdaniem przechylić się w stronę tych delikatnie cieplejszych, bardziej naturalnych klocków. Byle nie za ciepłych, ponieważ nie jest to sprzęt jasny i tym samym korygujący tego typu urządzenia.

 

Scena

No właśnie, scena. Kropka. To chyba najmocniejszy punkt programu brzmieniowego Matrixa. Jestem naprawdę pod dużym wrażeniem jakości i kompetencji jakie X-Sabre PRO serwuje na tym polu. Jest tu praktycznie wszystko i we wszystkie strony, od rozmiaru, przez pozycjonowanie, po holografię. Teatr dźwiękowy kreowany jest nie tylko symetrycznie w ramach szerokości i głębokości, ale też ekspansywnie, przesuwając granicę horyzontu daleko od nas. Do tego spora trójwymiarowość, nadająca wszystkiemu ruchu, niszcząca wszelki zastój i marazm. Coś naprawdę rzadko spotykanego i poziom, którego nie miał nawet ponad dwukrotnie droższy Chord Hugo TT, choć tam dochodziło jeszcze gro innych funkcjonalności i przede wszystkim fakt bycia (de facto bardzo dobrą) integrą słuchawkową, a nie samym DACiem. Tym samym w zakresie sceny czy jej konstrukcji nie mam żadnych uwag.

Chociaż w sumie nie, jedną można postawić, ale uwagę nie w sensie przytyku, a bardziej obserwacji, czy też „gwiazdki” do powyższego opisu. Tak wysoka kompetencja sceniczna stawia bardzo duże wymagania co do sprzętu towarzyszącego. Czasami można spotkać w dyskusjach o droższym sprzęcie audio stwierdzenie, że system gra tak jak najsłabsze jego ogniwo. To bardzo duże uproszczenie i nie zawsze znajduje ono odzwierciedlenie w rzeczywistości, ale powiedzmy, że wyjątki potwierdzają regułę. Tym samym jeśli zdecydujemy się na X-Sabre PRO, należy zadbać o to, aby jego potencjał nie był blokowany przez być może gorszej jakości towarzystwo. Choć Conductor ma w trybie wzmacniacza pewien swój charakter, przekazuje mimo wszystko w płynny i czytelny sposób informacje z Matrixa, także w tym względzie akurat jest to dobry przykład urządzenia towarzyszącego, który sam od siebie mógłbym zarekomendować. Oczywiście można szukać i innych, ale należy wtedy po prostu pilnować, aby była to przynajmniej podobna klasa sprzętu, bo taki zdaje się spokojnie do Matrixa pasuje. Ze względu na świetną sceniczność, być może warto go rozważyć także przy tym lampowym i z wyższej póki.

 

Ogólne wrażenia

Trochę jest tak, że im człowiek starszy i więcej słyszał, tym trudniej na nim zrobić piorunujące wrażenie. Być może zbyt mocno staram się zachować zdrowy, recenzencki dystans do X-Sabre’a, ale chciałbym, by było jasnym wszem i wobec, że wrażenia z obcowania z nim mam wprost wyborne i bardzo entuzjastyczne. Oczywiście na początku był pewien sceptycyzm, bo drogie, bo jak to zagra, a bo Conductor to już wysoki poziom i do tego zweryfikowany poważnymi słuchawkami za kilkanaście tysięcy. Ponieważ DAC prezentuje bardzo równą całość dźwięku i wysoką kompetencję, naturalnie to wrażeń ogólnych jest wobec niego z mojej strony najwięcej.

Matrixowi udało się zrobić coś, na co powoli traciłem już nadzieję – zaskoczyć mnie pozytywnie i zaprezentować poziom, który spowoduje przyspawanie mnie do konkretnego toru nie na długie godziny, a całe dnie. Każdą wolną chwilę jaką mogłem poświęcić na odsłuchy, inwestowałem w nabijanie kolejnych godzin z duetem X-Sabre + Conductor, zastanawiając się które tu jeszcze słuchawki z nimi wypróbować. Naturalnie najbardziej wiążące odsłuchy miały miejsce z trzema (ex)flagowcami znajdującymi się w moim posiadaniu, ale też z bardzo konkretnego powodu – to właśnie ku takim słuchawkom sprzęt ten jest dedykowany. Przynajmniej takim.

X-Sabre PRO to fenomenalny segment DAC mogący pełnić rolę uniwersalnego fundamentu do tworzenia praktycznie dowolnego systemu rozdzielnego, który miałby się mienić tytułem hi-endu. Takiego z ludzką twarzą i niewymagającego sprzedaży jednej nerki. Prawie siedem i pół tysiąca złotych może nadal jest dla wielu osób barierą nie do przeskoczenia i wydatkiem, który przez długie miesiące odbijałby się po domowych finansach, paraliżując przy okazji inne zakupy, ale gdybym chciał skonstruować sobie „tor ostateczny” nie bazujący na rozwiązaniach zintegrowanych, X-Sabre byłby pierwszą pozycją na mojej liście. Dopiero wychodząc od niego decydowałbym się na pozostałe elementy, dobierał wzmacniacz do słuchawek, układał synergię między nimi ze świadomością, że Matrix będzie w tym wszystkim pełnił rolę elementu liniowego, referencyjnego i nieskażonego koniecznością oglądania się na pozostałe fragmenty układanki.

Oczywiście to konstruktor toru decyduje nad kształtem jego tonalności i koncepcja z linearnym DACiem oraz późniejszym ciężarem układania brzmienia przerzuconym na wzmacniacz jest tą, którą najczęściej sam preferuję. Jednocześnie sam korzystam z rozwiązania zintegrowanego w postaci Conductora V2+ z wielką przyjemnością, nie żałując że zdecydowałem się na taki typ wspomnianego „toru ostatecznego”.

Oczywiście koncepcja wychodzenia od DACa linearnego nie oznacza automatycznie, że nie można podejść do tematu od drugiej strony lub każdemu elementowi nadać taką samą rolę w całym tym procesie. Stawia się wtedy na ogół na tonalność ponad wszystkim. Matrix natomiast jest komponentem, który oferuje trzy kluczowe rzeczy wypełniające w 100% moją koncepcję:

  • maksymalną scenę
  • wyjątkową linearność tonalną
  • wyborną definicję i rozdzielczość

Jest tu praktycznie wszystko to, czego oczekiwałbym od porządnego, wyspecjalizowanego DACa z wysokiej półki, także od strony wyposażenia w złącza. Obsługa jest nieporównywalnie lepsza od Hugo TT, styl grania nastawiony na bardzo dużą uniwersalność, osiągi zdające się mieć znamiona w tej cenie chyba naprawdę referencyjnych. Choć do jednoznacznego i kategorycznego tego stwierdzenia brakuje mi jeszcze odsłuchu kilku urządzeń, mówię to przynajmniej z całkowicie własnego i subiektywnego odczucia. X-Sabre PRO wybija się również ponad poziomem własnych, tańszych produktów, robi to również ponad tymi bardziej konkurencyjnymi, jak (nota bene bardzo ceniony przeze mnie do dziś) DAC-80 czy Burson Conductor Air. To sprzęt dla tych użytkowników, którzy do tematu DACów, sceniczności oraz definicji podchodzą na poważnie i chcą zbudować identycznie odbierane systemy. O ile integry takie jak Conductor V2+ bronią się same i w dużej mierze jest mi obojętne czy słucham bezpośrednio z niej, czy za pośrednictwem wcześniej podłączonego Sabre’a (w obu konfiguracjach dźwięk jest równie kapitalny), o tyle dla tradycjonalistów, którzy lubią jak wszystko jest osobno, naprawdę sprzęt ten mogę z czystym sumieniem polecić i gdyby nie Conductor, miałbym go już wpisanego po cichu na swoją listę zakupową.

Brzmieniowo w jego klasie chyba po raz pierwszy nie mam do czego się przyczepić. Tak jak Burson jest bezbłędny w zakresie brzmienia troszkę bardziej realistycznego i zabarwionego nasyceniem, tak Matrix bryluje w identyczny sposób w klasie sprzętu rozdzielczego, równego i przestrzennego, mającego swoją własną głębię i powab, a unikającego pozoranctwa, taniej kokieterii i suchoty. Każdy podpięty pod siebie wzmacniacz uczyni grającym na praktycznie maksimum swoich możliwości i chyba tylko przy wyuzdanym sprzęcie audiofilskim za nie grube tysiące a dziesiątki tysięcy złotych będzie można się czegoś doszukać. Być może sam bym coś usłyszał w takich warunkach, ale kiedy rano sprawdzałem, jakoś nie widziałem abym miał uszy nietoperza.

Matrix X-Sabre PRO gra w sposób odmienny niż inne DACi, które uważam subiektywnie za wybitne lub które po prostu są drogimi pozycjami na rynku i grają solidnie w ramach siebie. To inny styl niż ten prezentowany przez Chorda Hugo TT, inne również pryncypia od Conductora, jeśli brać pod uwagę jego sposób grania w trybie integry. Prędzej w roli DACa jest im bliżej stylem, ale nadal w przypadku Matrixa realizowanym w wyższej klasie.

Dzieje się tak dlatego, że Burson postawił na najczęstsze wykorzystywanie swojego urządzenia i to tam zaalokował większość budżetu. To dlatego V2+ jako integra gra wybitnie, a jako DAC bardzo dobrze. Matrix zaprojektował tymczasem tylko i wyłącznie urządzenie mające pełnić tą ostatnią rolę, także trudno się dziwić że on także gra wybitnie, wywyższając się ponad tym, co jest „tylko” bardzo dobre.

Choć różnica między tymi pojęciami może wydawać się znikoma, im droższym i czulszym sprzętem dysponujemy, tym z większą jej skalą będziemy mieli styczność. Z perspektywy np. Audeze, gdyby oceniać różnice z poziomu LCD-2F między np. V2+ w roli zintegrowanej, a X-Sabre + V2 (symulując tym samym sytuację, że posiadamy wersję pozbawioną DACa), ekonomia dosyć mocno przemawiałaby za pełnym Conductorem niż dwuczęściowym zestawem, nawet mimo tego, że jednoznacznie w uszy rzuca się konstrukcja sceniczna, zwłaszcza na środku. Jedynie czysta preferencja słuchacza za bardziej trzymanym w ryzach środkiem mogłaby odrzucić wprowadzane zmiany.

Sytuacja jednak zmieni się, gdyby punktem odniesienia będą znacznie droższe i czulsze LCD-4 (jeśli już jesteśmy przy Audeze). Mikroskopijne niuanse urastają przy takich słuchawkach do rangi detali. Detale urastają do rangi obserwacji. Obserwacje zaś stają się różnicami. Ostatecznie to one, zwłaszcza w dłuższym odsłuchu, będą decydowały o sensowności zakupu w tym konkretnym przypadku.

Nawiązując tu też trochę do tego o czym pisałem przy okazji sceny, nie tylko słuchawki, ale i wzmacniacz powinny być wobec X-Sabre PRO należytej jakości, aby nie blokować sobie wzajemnie drzemiącego w każdym urządzeniu potencjału. W stosunkowo kosztownym błędzie znajdzie się ten, kto postanowi sparować go z tanimi komponentami. Kosztownym dlatego, że przy wybitnym DACu, ale średniej klasy reszcie elementów łańcucha, będzie on po prostu ograniczany. Skala zmian względem innego DACa, również dajmy na to jakkolwiek świetnego w swojej cenie, ale bardziej dopasowanego klasowo i cenowo (czyli w dół) do reszty toru, prawdopodobnie nie będzie jednoznacznie odzwierciedlała różnicy w poniesionych kosztach. Krótko mówiąc, sam DAC w kiepskim systemie nie uczyni go nagle cudownym zestawem. Owszem, zysk będzie, ale nadal gdzieś z tyłu głowy może krążyć wrażenie, że albo coś jest blokowane, albo nie do końca dopasowane, albo że po prostu cała inwestycja się trochę nie klei.

Zakładam jednak, że X-Sabre PRO będzie trafiał do osób w pełni świadomych tego co chcą zbudować w ramach swojego systemu i nie będzie go nabywał kompletny laik. Matrix to sprzęt w poważnej cenie i powinien być rozpatrywany przez poważnych ludzi podchodzących – a jakże – bardzo poważnie do tematu. Jestem również głęboko przekonany, że spodoba się użytkownikom zestawów elektrostatycznych marki STAX, zwłaszcza tych posiadających w swoich energizerach złącza zbalansowane. Zwłaszcza elementarna czystość i scena powinny dać tu sporo zysku, szczególnie w Lambdach, które grają z reguły dosyć „dogłownie”. Potencjał ten czuć praktycznie na wszystkich użytych w recenzji zestawach z wyższej półki i nie może inaczej być także w przypadku filaru rozwiązań elektrostatycznych.

 

Podsumowanie

Ostatecznie sprzęt zrobił na mnie bardzo, ale to bardzo dobre wrażenie. Pięknie współgrał z Conductorem i S7, zaoferował mi rzeczy które w wysokopoziomowym audio cenię sobie wysoko, jeśli nie osobiście najwyżej. X-Sabre PRO jest też jednym z niewielu urządzeń, które otrzymały ode mnie subiektywnie najwyższe noty w trzech z czterech kluczowych aspektów.

Wykonanie i wyposażenie są na bardzo wysokim poziomie. Obudowa i spasowanie wzorowe. Jedyną wadą jest chyba tylko brak w zestawie baterii do pilota, który również sam w sobie jest świetnej jakości. Na obudowie widać wszelakie ślady palców i trudno je się usuwa, ale taka jest już uroda wszelakich metalowych pokryw w tym kolorze. Sprzęt wyczerpuje tu moje oczekiwania tak czy inaczej, nie dając przy tym żadnego punktu zaczepienia by odjąć mu oceny zamiast dodawać.

W zakresie jakości dźwięku praktycznie nie mam punktu do przyczepienia się do czegokolwiek. Świetna równość i przede wszystkim scena oraz dynamika. Wszystko to, czego życzyłbym sobie po sprzęcie o brzmieniu referencyjnym: elastycznym i uniwersalnym, ale mającym nadal swoje cechy szczególne. Tu również nie mam do czego się przyczepić, nawet na siłę i z celowym uwzględnieniem swojego subiektywnego gustu.

Możliwości i ergonomia są również bardzo wysokie, zwłaszcza przez pryzmat dotykowej obsługi. Sprzęt jest w dużej mierze konfigurowalny, również brzmieniowo, także jedynymi wadami mogą być wystająca krawędź górnej obudowy przeszkadzająca trochę w wypinaniu XLRów, jak również brak możliwości płynnej zmiany filtrów w locie, ale są to w dużej mierze detale, które przeszkadzają tylko na początku. Po spokojnym przesłuchaniu urządzenia i podpięciu kabli, nie będzie już trzeba zaprzątać sobie tym głowy.

Także i opłacalność – mimo wysokiej ceny – oceniam wysoko, choć należy pamiętać, że wciąż jest to tylko DAC, do którego należy dokupić zarówno sprzęt wzmacniający jak i okablowanie. Jedynie życzyłbym sobie przy nim dwie rzeczy: aby tak wybitny sprzęt trafiał mi się na warsztacie jak najczęściej i aby jego cena nie bolała tak jak najczęściej ma to miejsce. W tej cenie można kupić bardziej kompleksowy sprzęt o także niezgorszym rezultacie (Conductor), ale w roli DACa dedykowany tej roli Matrix jest po prostu lepszy i nadający się już do droższych systemów.

Z mojej strony tym samym w pełni zasłużona rekomendacja oraz wpis na najwyższą pozycję w Polecanych układach DAC, jako sprzęt wręcz wyborny dla wszystkich, szukających fundamentalnej jakości i kapitalnej sceny.

 

 

DAC na dzień pisania recenzji powinien być możliwy do kupienia w cenie ok. 7400 zł. (sprawdź dostępność w sklepach i najniższe ceny)

 

Zalety:

  • obłędnie wykonany i z użyciem porządnych komponentów
  • najwyższy model układu DAC od ESS
  • bogate wyposażenie w złącza
  • gniazda IIS oraz wyjścia zbalansowane
  • konfigurowalne filtry dźwiękowe
  • wygodna obsługa dotykiem
  • możliwość pracy jako PRE
  • bardzo kulturalna praca termiczna
  • referencyjne brzmienie o zdumiewającej równości
  • eufonia płynąca z fantastycznej sceny
  • bardzo dobry pilot w zestawie

Wady:

  • obudowa podatna na ślady palców, które trudno jest z niej usunąć
  • w zestawie nie ma baterii do pilota
  • wysunięta górna część obudowy może troszkę przeszkadzać przy obsłudze zatrzasków wtyków XLR (Neutrik) przy częstej zmianie kabli

 

Serdeczne podziękowania za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

4 komentarze

  1. Jestem bardzo ciekaw porównania tegoż DAC’a z Audio-gd z tym samym układem ESS ES9038PRO: NFB-28.38 lub NFB-7.38.

    • Ja też pragnąłbym takiego porównania, szczególnie z NFB-28.38 (ES9038Pro), który jest o połowę tańszy.

  2. Panie Jakubie, 
    rozumiem, że recenzowany Matrix był testowany bez konwertera Spdif? Po prostu sam Matrix Sabre?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *