Czasami sprzęt trafia do mnie z bardzo wielu źródeł i zdarza się, iż w pewnej chwili większa ilość bardzo podobnego sobie asortymentu ląduje na warsztacie jednocześnie. Daje to wspaniałe możliwości konfrontacyjne i potrafi funkcjonować w sposób bardzo demaskatorski – ujawniając wady, których przy odsłuchu odizolowanym (tj. teście pojedynczym, dedykowanym) być może w ogóle byśmy nie odnotowali lub nie zinterpretowali jako wady. Formuła porównawcza ma też dużą wartość dla czytelnika, ponieważ rozwiązuje problematykę wyboru podobnego sobie sprzętu sprawniej, niż gdyby kręciło się to wokół jednego urządzenia. Mam tym samym nadzieję, że niniejszy test będzie ciekawym urozmaiceniem względem typowych moich recenzji i z dużym pożytkiem dla potencjalnego kupującego (jako że mocno skupimy się w nim też na opłacalności), bowiem opisywane będą bardzo popularne rozwiązania przenośne dla wszystkich miłośników muzyki: odtwarzacze kieszonkowe od 440 do prawie 1000 zł.
Odtwarzacze przenośne do 1000 zł
No właśnie, przedział cenowy traktowany do tej pory po macoszemu, a który coraz mocniej obrasta w różnego rodzaju modele o ciekawych funkcjonalnościach. W jego ramach udało się skompletować sześć odtwarzaczy z kilku różnych źródeł:
Cayin N3 (699 zł) przybył na testy dzięki uprzejmości sklepu Audiomagic z Warszawy. Jako że sprzęt jest całkowicie nowy, wymagał odpowiedniego „dotarcia” się przez kilka dni. Powiedzmy że z tytułu czystej profilaktyki. Jest to dosyć duża nowość na rynku.
Shanling M2s (899 zł). Tak jak w przypadku N3, był to całkowicie nowy odtwarzacz, który również przechodził proces przynajmniej kilkudniowego wygrzewania. Również i ten odtwarzacz niedawno wszedł na rynek.
Shozy Alien GOLD (ok. 200 USD), xDuoo X3 (440 zł) oraz Aigo Z6 (499 zł) to z kolei prywatne, używane odtwarzacze użyczone przez jednego z zaufanych użytkowników jednego z forów audio. Bez jego pomocy raczej nie byłoby możliwe ich przetestowanie – w przypadku chociażby ostatniego modelu podejmowałem przynajmniej dwukrotną, bezskuteczną ostatecznie inicjatywę pozyskania go na testy od polskiego dystrybutora. Dlatego sprzęt ten wyjątkowo nie jest w tym zestawieniu nowy i proszę tym samym mieć na względzie, że na zdjęciach może zdradzać miejscami sporadyczne ślady użytkowania.
Shanling M1 (699 zł) to tym razem mój prywatny sprzęt, który dorzuciłem do zestawienia z racji całkiem dużej popularności oraz spełniającej kryteria ceny. Mimo wielu powtórzeń ergonomiczno-jakościowych do M2s uznałem, że jego obecność może być ciekawym ubarwieniem względem tego testu. Pełną recenzję odtwarzacza można przeczytać tutaj.
Każdy z odtwarzaczy w momencie testowania był wyposażony w najnowsze dostępne oficjalnie oprogramowanie ze strony swojego producenta.
Do samego końca zastanawiałem się natomiast, czy jest sens umieszczać w zestawieniu sprzęt tańszy, przede wszystkim xDuoo, ale ostatecznie uznałem, że może to coś podpowiedzieć tym z Państwa, którzy zastanawiają się nad przyoszczędzeniem, rozważając wszelkie wady i zalety rezygnacji z pozycji droższych, ale lepiej wyposażonych. Co się wtedy traci, jak bardzo, czy odtwarzacz mocno się „upośledza” w ten sposób – danie możliwości znalezienia odpowiedzi na to wszystko było moją intencją przy finalnej decyzji o jednak włączeniu go w poczet testowy.
Co jest najważniejsze w odtwarzaczach?
Przy odtwarzaczach przenośnych występuje nie tylko konkretne brzmienie decydujące o wyborze i synergii z posiadanym sprzętem, ale też warstwa użytkowa i możliwości płynące w ogóle z jego posiadania. Niektórzy przywiązują swoją największą uwagę tylko do dźwięku, inni wolą sprzęt grający trochę gorzej, ale bardziej wszechstronnie wyposażony. Jeszcze inni biorą dużą poprawkę na moc wyjściową, często posiadając przy boku słuchawki pod tym względem wymagające i kapryśne. Jak widać parametrów jest całkiem sporo i każdemu można nadać rolę priorytetową, w zależności od tego co komu jest akurat potrzebne.
Dlatego też każdy odtwarzacz został opisany nie osobno, a zbiorowo w ramach każdego aspektu. Dodatkowo dla większej czytelności w zakresie klasyfikacji „lepszości”, kolejność w której opisuję sprzęt również jest nieprzypadkowa. Odtwarzacz który np. występuje jako pierwszy w akapicie Jakość dźwięku został przeze mnie uznany za subiektywnie najlepiej grający. Ten opisywany jako ostatni – jako najgorzej. Tak samo w akapicie Opłacalność, pierwsza pozycja jest moim zdaniem najbardziej opłacalna, podczas gdy znajdująca się na szarym końcu – najmniej.
Chociażby przypadek Aliena pokazuje, że jeden odtwarzacz może być jednocześnie wybitnym brzmieniowo, ale tragicznym w obsłudze, dlatego chciałem unikać jednoznacznej klasyfikacji generalnej. Jedynym wyjątkiem jest Podsumowanie, w którym wylistowałem sprzęt po prostu w kolejności swoich cen, ujmując wszystkie dotychczas poczynione obserwacje.
Przygotowania do odsłuchów
Odsłuchy były każdorazowo wykonywane z perspektywy słuchawek dokanałowych:
- Aune E1
- Etymotic HF2
- RHA T20
kompaktowych:
- AKG K70
- Encore RockMaster Live
oraz pełnowymiarowych:
Co prawda w odsłuchach uczestniczyły też Audeze iSine 20, ale musiały wrócić do dystrybutora zanim udało mi się otrzymać Cayina i dokopać do Shozy’ego oraz xDuoo. Tym samym słuchawki te parowane były tylko z obydwoma Shanlingami oraz Z6 i o ile mam spisane na temat tych połączeń trochę wniosków, bardziej potwierdzają one to, co udało się odnotować przy w/w asortymencie.
Jakość wykonania i konstrukcja
Zacznijmy od krótkiego opisania sobie konstrukcji oraz jakości wykonania obudów i wyświetlaczy testowanych urządzeń. Choć nie da się tego zrobić do końca, starałem się estymować żywotność odtwarzacza z perspektywy jakości, kształtu i materiałów niektórych jego elementów.
M1 / M2s
Nie sposób przyznam jest mi rozsądzić jednoznacznie który z tych dwóch odtwarzaczy jest lepszy/gorszy względem siebie. Prezentują generalnie ten sam poziom i w obu przypadkach na ręce użytkownika ląduje najlepsza ogólnie obudowa pod względem jakości wykonania w stawce, a także porządnej rozdzielczości wyświetlacz. W przypadku M2s ma on największy rozmiar ze wszystkich testowanych odtwarzaczy i najmocniejszy kontrast. W M1 wyświetlacz (IPS 2,35″, 224 PPI) jest krótszy na wysokość, ale dopasowany formatem perfekcyjnie do okładek i ogólnie jaśniejszy od M2s, a przez to czytelniejszy.
Do samych obudów naprawdę ciężko się przyczepić – grube szybki wyświetlaczy, szybki na pleckach (w zestawie są folie zabezpieczające w zestawie na front i tył), pełne aluminium również na przyciski. Wrażenia są z tego powodu bardzo dobre, jakoby miało miejsce obcowanie ze sprzętem potencjalnie solidnym i trwałym w obu przypadkach. M2s wyposażono w DAC AKM4490EQ, wzmacniacze operacyjne MUSES8920 oraz doskonale znany wzmacniacz słuchawkowy TPA6120, podczas gdy M1 gości w sobie układ AKM4452 oraz wzmacniacz MAX97220.
Alien GOLD
Płaska obudowa wykonana z ciętego metodą CNC aluminium robi wrażenie. Mimo wymyślnego kształtu całość jest ze sobą bardzo dokładnie spasowana. Nie ma tu wyświetlacza, zaawansowanych funkcji, rozbudowanych przycisków. Całość jest ograniczona do absolutnego minimum, o którym nawet gdyby się chciało, wiele nie da się powiedzieć. Sygnalizacja stanu pracy realizowana jest przez prostą diodę świecącą w dwóch kolorach. Niestety nie wiem jakie wnętrzności znajdują się w Alienie.
N3
Cayin nie ma przed nami takich tajemnic jak Shozy. Na pokładzie znajdują się DAC AKM AK4900EN oraz wzmacniacze operacyjne: OPA1622 dla wyjścia słuchawkowego i OPA1652 dla liniowego. Rzuca się w oczy bardzo fajny wyświetlacz IPS 224 PPI, dokładnie ten sam który zastosowano w M1 (nawet rozmiar jest tu identyczny), jednakże kłują w oczy nieprecyzyjne spasowanie, tanio wyglądające (plastikowe) boczne przyciski, aluminium przypominające bardziej plastik niż metal, a także brzegi tylnej powleczki imitującej skórę, delikatnie odklejających się na krawędziach. Teoretycznie są to drobne detale, ale przy identycznie wycenionym M1 wrażenie solidności i trwałości ulega trochę zatarciu. To właśnie na tym najbardziej cierpi Cayin, choć dołączane do zestawu etui skutecznie „maskuje” wymienione skazy. Poza tym nie stwierdziłem specjalnych przywar, zwłaszcza że sprzęt jest należycie wyposażony w ramach akcesoriów i funkcjonalności jak na odtwarzacz za taki pieniądz.
X3
Jak na 440 zł trzeba przyznać, że sprzęt jest nawet sensownie wykonany. W pełni aluminiowa obudowa (również) docinana metodą CNC, wyświetlacz OLED (brzydki jak noc, ale cóż…). Co ciekawe szybka wyświetlacza jest znacznie większa niż jego realny rozmiar, przywołujący na myśl stare iRivery z serii iFP. Smukła sylwetka przyjmująca kształt niemalże pilota dobrze leży w dłoni, ale krawędzie przy skręconych miniaturowymi śrubkami pleckach są zbyt ostre, aby przyjemności stało się zadość. Notorycznie podrażniane jest śródręcze, tak samo nie są one odporne na ścieranie i zużycie – farba schodzi z nich po czasie, odsłaniając gołe aluminium. Sprzęt opiera się w tym przypadku na układzie DAC Cirrus Logic CS4398 oraz duecie wzmacniaczy operacyjnych OPA1612 + LMH6643.
Z6
W pierwszej kolejności rzuca się w oczy kolorowy wyświetlacz, który – nie licząc nie posiadającego go Aliena oraz OLEDowego X3 – jest najgorszym jakościowo w stawce. Przez mały współczynnik PPI i ubogą kolorystykę już na starcie przyczynia się do prawienia mu uwag w zakresie atrakcyjności wizualnej. Najważniejsze jednak że przekazuje komplet informacji o utworach. Konstrukcja jest tu dosyć nietypowa, bo w aluminiową wkładkę „wsadzono” właściwy, plastikowy środek odtwarzacza. Jej krawędzie są zakończone ostro, co sprzyja schodzeniu farby i odsłanianiu gołego aluminium (widoczne np. na górnej krawędzi plecków przy gnieździe jack i włączniku). Mimo całkiem sporej precyzji wykonania i niezgorszych przycisków bocznych, pozostawia po sobie wrażenie taniości. To największy gabarytowo odtwarzacz ze wszystkich recenzowanych, tak na wysokość, szerokość, jak i grubość. Solidnie za to wygląda osadzenie wspomnianego gniazda jack, a co rokuje potencjalnie długiej jego żywotności. Wnętrze Z6 wypełniają również DAC CS4398 od Cirrus Logic, a także wzmacniacz słuchawkowy ESS 9601.
Jakość dźwięku
Klasyczne nakreślenie przeze mnie poziomu jakościowego i charakterystyki brzmieniowej każdego z odtwarzaczy. Choć dla większej czytelności nie dzieliłem opisu specjalnie na bas, średnicę itd., starałem się je wyszczególnić w ramach jednego, spójnego tekstu. Oceniana była nie tylko tonalność, ale też dynamika, precyzja, czystość i sceniczność, również z uwzględnieniem wrażeń z kilku innych testów sprzętu nie występującego tu bezpośrednio.
Alien GOLD
Zdumiewająco najbardziej czyste brzmienie z całej stawki, naprawdę wysokiej klasy. Odtwarzacz gra dźwiękiem pełnym, rozdzielczym i nasyconym, rozciągniętym należycie na obu skrajach i na tyle wypolerowanym, aby radzić sobie nawet z co bardziej wrażliwymi na to słuchawkami. To brzmienie o dużej eufonii, szybko wpadające w ucho i zdobywające słuchacza angażem oraz elementarną jakością, jeśli tylko słuchawki są w stanie to ukazać. Gdybym miał odszukać tu jakieś bliskie mu urządzenie, w pierwszej kolejności na myśl przychodzą mi C4 PRO i P90SD, a to już poważny w tym miejscu komplement. Wniosek jest więc jeden – Shozy postawił dosłownie wszystko na jedną kartę i przesunął budżet maksymalnie w tym kierunku. A o czym będzie można dobitnie przekonać się w kolejnym akapicie.
M2s
Drugi w kolejności w zakresie jakości dźwięku oraz ogólnego strojenia. Brzmienie nastawione jest tu na ekspozycję basu i sopranu, ale w tym drugim aspekcie nie ma jeszcze mowy o przesadzie. Sprzęt daje dużo oddolnych wibracji, jednocześnie szczodrze sypiąc detalem. Lekkie odsunięcie wokalu pozytywnie wpływa na poczucie głębi sceny, gdzie ogólna sceniczność wypada bardzo dobrze. Brakuje mu jednak tej „kropki nad i” w zakresie wokalizy którą ma Alien, może też troszkę opanowania basowego, które pamiętam z tańszego M1. Mimo to jest to bardzo fajne granie nawiązujące do Opusa #3 i stawiane przeze mnie wyżej od N3 na przekór występujących między nimi analogiom.
M1
Gdybym stricte subiektywnie miał oceniać, M1 postawiłbym minimalnie wyżej niż M2s, ponieważ bardziej cenię sobie lepszą kontrolę basu oraz mniejsze jego natężenie (co jest kluczowe dla mnie zwłaszcza przy słuchawkach z mocnym basem, jak RHA T20), a także bliższy wokal (tu już czyste preferencje i naleciałości z czasów używania słuchawek elektrostatycznych). Wszystkie te cechy oferuje mi właśnie mniejszy i tańszy brat. Patrząc jednak z bardziej obiektywnej perspektywy, a więc przez pryzmat typowego użytkownika, to raczej większa głębia sceny i dodatkowy bas M2s byłyby cechami wysuwającymi się na prowadzenie przy porównaniu łeb w łeb. Wiele cech pozostaje jednak bez zmian, jak chociażby natężenie i charakter sopranu czy szerokość sceniczna, a także klasa dźwięku. Wszystko to powoduje, że zastosowanie ma tu sławetne powiedzenie „każdemu wg potrzeb” i wybór sprowadza się bardziej do pary słuchawkowej którą posiadamy, ale fakt faktem jeśli założymy, że typowy Kowalski z reguły stara się uzyskać układ tonalny typu bas + detal + scena i nie interesują go takie rzeczy jak bliskość wokalu czy pełna kontrola i precyzja basu, M2s zyska ponad M1 kilka plusików w ostatecznym rozrachunku i stąd taka a nie inna kolejność.
N3
Czwarte miejsce przyznać mogę Cayinowi. W tym zakresie prezentuje się bardzo podobnie strojeniem co M2s, ale z tą różnicą, że naciska bardziej na wokal kosztem głębi sceny (trochę analogia do C200), jak również ma nieco bardziej agresywnie zaznaczone skraje w charakterze. Ilościowo odbija się to tylko na sopranie, którego jest minimalnie więcej od M2s, ale jeszcze w granicach zdrowego rozsądku. Określenie „Master Quality Digital Audio Player” znajdujące się na jego pleckach znacznie bliższe jest natomiast Alienowi, np. w zakresie czystości dźwięku. Niemniej pułap jakościowy jeśli chodzi o dźwięk całościowo jest zupełnie adekwatny do jego ceny i plasujący się mniej więcej w okolicach oferty Shanlinga.
X3
Definitywnie jest to odtwarzacz jasny i zorientowany na słuchawki o cieplejszym usposobieniu, także modele pokroju Etymotica nie powinny być tu kompanem docelowym. Sprawdza się z takimi słuchawkami najlepiej i to również dlatego, że jego bas jest oszczędniejszy na wygarze niż N3 czy M2s, zbliżając się bardziej do poziomu M1, ale też będąc od niego twardszym. Średnica prezentuje się w X3 podobnie jak u Cayina, a więc na większą bliskość i „zwyczajność” kosztem głębi scenicznej. Przede wszystkim pierwsze skrzypce będzie grać tu sopran i to czyni go najjaśniej grającym odtwarzaczem w stawce. Odtwarzacz ma w sobie najwięcej cech, które moglibyśmy uznać za czynniki świadczące o jego analityczności, choć pod względem czystości czy dynamiki nieco odstaje od środka peletonu. Sam w sobie nie jest złym urządzeniem, a przegrywa tu jedynie ze względu na fakt, że konkurencja, wobec której go postawiłem, jest droższa i po prostu tak samo adekwatnie grająca wobec swoich cen, jak X3 względem własnej.
Z6
Ostatnie miejsce przypada produktowi marki Aigo. To specyficzne granie, które ma w sobie bardzo dużo cech zdatnych do wykorzystania przeważnie tylko ze słuchawkami jasnymi i bardzo jasnymi. Specyfika wynika z „przemisiowania” brzmienia, czyniąc go odtwarzaczem grającym najwolniej i najduszniej z całej stawki. Brakuje mi tu polotu i precyzji, kompetentne wygładzenie ustępuje miejsca temu forsownemu, tak jakby ktoś przesadził z dampingiem akustycznym i zarzucił na wszystko woal z grubego filcu. Muzyka jest tu do przesady dociążona i analogowa, przez co część sprzętu gra z niego w sposób zgaszony i wręcz zgnuśniały (konsekwencją jest mała i parna scena). Co innego gdy zastosujemy słuchawki pasujące do niego sygnaturą, jednakże ostatecznie odbiera mu to uniwersalności, wymuszając używanie konkretnego sprzętu i zawężając zakres potencjalnych zastosowań nie do tego, co chcemy, ale do tego, co musimy chcieć, aby jakoś się to ze sobą dogadało. Prawdopodobnie sprzęt jest kierowany brzmieniowo do bardzo konkretnych odbiorców, którzy wybitnie cenią sobie granie w ten sposób. Sęk w tym, że tak jak Shozy stawia wszystko na jedną kartę (tj. jakość dźwięku całościowo), tak Aigo stawia na konkretne gusta, a co nie zawsze musi potem zaprocentować w praktyce.
Obsługa, ergonomia i możliwości użytkowe
Oceniane były przeze mnie tu takie aspekty jak chociażby leżenie w dłoni, płynność i szybkość wykonywania operacji na menusach oraz utworach, czas uruchamiania, ale też długość pracy na baterii czy perspektywy, jakie sprzęt rozpościera przed docelowym użytkownikiem. Im szybciej można było po odtwarzaczu nawigować, dłużej pracować na pełnym akumulatorze, a także wykorzystać w jak największej liczbie sytuacji, tym lepiej.
M1
Moim zdaniem obsługa tego odtwarzacza jest niemalże wzorowa, nawet mimo kilku gwiazdek przy niektórych jego aspektach, takich jak ryzyko przeskoku pokrętła podczas jego naciskania lub ogólnie małych gabarytach, które mogą sprawiać pewne problemy osobom o bardzo dużych rękach i grubych palcach. System operacyjny przygotowany przez HiBy Music jest bardzo responsywny na wszystkim, wliczając w to płynność odtwarzania czy skanowania. Wyposażenie także jest bardzo dobre, wliczając w to dwukierunkową obsługę Bluetooth, 10-zakresowy EQ, regulowany gain, funkcjonalność DACa USB czy też możliwość sterowania odtwarzaczem za pomocą aplikacji mobilnej. Sprzęt nie ma najmniejszego problemu z odtwarzaniem plików w wysokiej rozdzielczości (24/192), trawi też pojemne karty pamięci (200 GB, nieoficjalnie nie ma też problemu z 256 GB). Bateria także jest mocną stroną tego odtwarzacza: 10 godzin pracy na ok. 3 godziny ładowania to dobry wynik. Ogólną ergonomię poprawia także etui, które lepiej leży w dłoni i pozwala na zaczepienie odtwarzacza za pomocą materiałowego ściągacza przy ręce lub ramieniu, w zależności od naszej wygody i preferencji. Dużym dla mnie osobiście plusem jest bardzo niska impedancja wyjściowa, przez co Shanling świetnie sprawdza się ze słuchawkami o bardzo niskiej oporności i wysokiej kapryśności w kontekście efektu tłumienia (tzw. damping factor). Niekoniecznie jednak musi to doceniać typowy użytkownik słuchawek z popularnego przedziału 16-32 Ohm.
M2s
Choć praktycznie wszystko to, co potrafi M1, ma swoje odzwierciedlenie w M2s, jest między nimi kilka różnic, w których mniejszy odtwarzacz wydaje mi się bardziej przemyślaną propozycją. Przede wszystkim obłość obudowy M2s powoduje wrażenie gorszego „chwytu” w dłoni, jeśli nie używamy etui. To natomiast rozwiązuje co prawda problem, ale nie ma zaczepu do założenia opaski na rękę jak w M1, jak również nieco utrudnia dostęp do bocznych przycisków sterowania odtwarzaniem. Główne pokrętło sterujące także jest nieco bardziej frywolne od tego z M1, przez co trochę mniej precyzyjne i lubiące przeskoczyć o dwa poziomy głośności lub dwie pozycje menu, zamiast o jedną. Denerwuje też ucinanie utworów na początku przy włączaniu o wznawianiu, spowodowane odcięciem końcówki mocy za sprawą wbudowanych w urządzenie przekaźników. Poza tym jednak wszystko inne jest na o samo wysokiej sprawności co mniejszy brat, wliczając w to płynność działania, równie wysokie czasy pracy, szybkie ładowanie i uruchamianie, a także funkcjonalności wzbogacone dodatkowo o funkcję replay gain, zrównującą głośność utworów znajdujących się na karcie pamięci. 9 godzin maksymalnej pracy na baterii przy dużym zapasie mocy wyjściowej to całkiem satysfakcjonujący wynik.
N3
Przyznam bardzo spodobała mi się obsługa dotykowa N3 z efektem wibracji i uważam to za nawet niegłupie rozwiązanie. Choć sam odtwarzacz sprawia wrażenie bardziej konwencjonalnego, jego obsługa nie przysparza użytkownikowi specjalnych problemów i bardzo szybko można się jej nauczyć, zwłaszcza że bez problemu obsługuje przeglądanie po folderach i nie kaprysi wobec posiadania słabo otagowanej audioteki. Lekko denerwuje przycinanie okładek z góry i z dołu, ale realną wadą jest jak dla mnie bardzo długi czas ładowania akumulatora, sięgający w moim przypadku od niemalże pustego ogniwa (5% naładowania) aż 5 godzin z groszem na ok. 10 godzin pracy w szczycie, może minimalnie więcej. Cieszy obecność modułu bezprzewodowego, dzięki czemu Cayin może tak jak Shanlingi komunikować się także ze słuchawkami pozbawionymi kabla i służyć jako tanie źródło cyfrowe nawet dla drogich modeli tego typu. Co ciekawe, Cayin zdecydował się skorzystać z tego samego systemu operacyjnego autorstwa HiBy Music, co Shanling, a co uważam tu za duży plus i bardzo rozsądny krok. Gdyby zdecydowano się np. na oprogramowanie takie jak u Colorfly’a, byłaby to prawdopodobnie katastrofa. Oczywiście nie mogło zabraknąć funkcjonalności DACa USB, co przy nowoczesnym złączu USB typu C wyraźnie wydłuża okres przydatności N3 w codziennym użytkowaniu. Bardzo ciekawą opcją jest natomiast trójstopniowy gain. Tylko Cayin takowy posiada. Reszta odtwarzaczy albo nie posiada go wcale, albo ma tylko w klasycznym ustawieniu Low / High.
X3
Sprzęt jest na tyle poręczny, że daje się go z powodzeniem obsługiwać jednym palcem (kciukiem, przynajmniej u osób praworęcznych). Podczas pracy wydziela trochę ciepła i choć nie ma z tym tragedii, jest to fizycznie najcieplejszy ze wszystkich testowanych odtwarzaczy. Miłym dodatkiem jest wyprowadzenie wyjścia liniowego niezależnie od słuchawkowego, zaś w szczególności na pochwałę zasługuje podwójny slot na kartę pamięci. To jedyny odtwarzacz w stawce, który je posiada, choć każdy slot obsługuje pojemność tylko do 128 GB. W praktyce więc X3 nie jest pojemniejszy niż M2s, który sumaryczną pojemność 2×128 jest w stanie wykręcić na jednej karcie. Końcówka mocy dostarcza dostateczną jej ilość, aby poradzić sobie z większością słuchawek docelowych, choć też nie powinniśmy w tym względzie przesadzać i jednak trzymać się bardziej modeli wydajniejszych. Responsywność menusów (nota bene bardzo dobrze zlokalizowanych na nasz język) jest przeciętna, ale znośna, tak samo intuicyjność oraz czas pracy na baterii, wynoszący maksymalnie 8 godzin (ładowanie do pełna zajmuje 4 godziny na zwykłym USB i ok. 2 na ładowarce). Bardzo fajnie, że urządzenie ma w sobie regulowany gain, obsługa DSD, plików o dużej gęstości (24/192) i dwa filtry DAC, a także że sprzęt uruchamia się i wyłącza bardzo szybko. Denerwujące jest natomiast notoryczne ucinanie początków utworów przy przechodzeniu między nimi. To rzecz, do której będzie trzeba się tu niestety przyzwyczaić. Tak samo jak do nieprecyzyjnego sekundnika, który odmierza czas utworu nierównomiernie.
Z6
Obsługując Aigo Z6 czuję się jakbym miał w ręku sprzęt sprzed minimum paru ładnych lat, który zatrzymał się na etapie pierwszych prób Chińczyków z tworzeniem własnych odtwarzaczy. Co prawda w praktyce nie jest aż tak źle, ale system operacyjny zalatuje okrutnie systemami Unix, animacje nie są płynne, fonty wyglądają jak „systemowe”, kilka etykiet przetłumaczonych jest ze sporadycznymi literówkami. To takie niby drobne rzeczy, które po pewnym czasie jednak po prostu drażnią. Uruchamianie przy pełnej karcie o dużej pojemności też trwa trochę dłużej niż u Shanlinga, choć operacje na menusach czy utworach są na szczęście wykonywane potem już całkiem sprawnie. Cieszy możliwość dekodowania DSD i plików w wysokiej rozdzielczości (24/192), ale dziwią EQ, który pracuje wybiórczo w zależności od odtwarzanego formatu (działa tylko na stratnych), czy skromna moc wyjściowa urządzenia, będąca obok Shozy’ego jedną z mniejszych ze wszystkich tu opisywanych. Na słowa uznania zasługuje czas pracy akumulatora, który w szczycie potrafi wynieść nawet 15 godzin. Tym samym jako nagroda pocieszenia Z6 przypada tytuł najdłużej działającego odtwarzacza w teście.
Alien Gold
Powiedzieć, że obsługa Aliena i jego możliwości są fatalne, to jakby nie powiedzieć nic. Odtwarzacz obsługuje tylko dwa formaty plików (FLAC i WAV) w rozdzielczościach do 24 bit / 44 kHz. W każdej innej sytuacji sprzęt się zawiesi. Najlepiej też aby te pierwsze nie były otagowane, gdyż… też się zawiesi. Obsługa natomiast sprowadza się raptem do pięciu przycisków i bardzo podstawowych funkcji, pośród których nie ma nawet przewijania utworów, choć już takie rzeczy jak tryby odtwarzania czy przeskakiwanie po katalogach zaimplementowano (zapomniano się tym jednak pochwalić). Wznawianie odtwarzania po wyłączeniu i ponownym włączeniu również nie istnieje – sprzęt będzie odtwarzał utwory w kolejności od samego początku karty. Nazwa sprzętu tym samym faktycznie nie wzięła się znikąd i chyba próżno będzie szukać drugiego takiego „grajka” jak Alien. Ponad wszystkim bardzo łatwo jest go też wyłączyć przypadkowo, ponieważ przycisk główny nie wymaga przytrzymania, jak w 99% innych odtwarzaczy. Potwierdza się więc postawiona wcześniej teza, że Shozy przesunął budżet w stronę brzmienia, ale zrobił to przy tym tak mocno, że aż za mocno. Sprzęt nie posiada funkcji takich jak DAC USB czy w ogóle USB OTG. Nie trawi też kart pamięci większych niż 128 GB z limitem 99 plików na katalog (do tego bez obsługi podkatalogów), choć oficjalnie podaje się, że obsługa kończy się w ogóle tylko na 32 GB. Bateria trzyma dosyć krótko, bo raptem ok. 7 godzin, ale ładowanie jest bardzo szybkie i pozwala zatankować sprzęt do pełna nawet w jedną godzinę. Można tym samym wykorzystać płaski profil odtwarzacza i spiąć go z bankiem energii, aby w razie konieczności skutecznie wydłużyć pracę urządzenia.
Opłacalność
Subiektywna klasyfikacja w której sumuję wszystkie wcześniejsze obserwacje w jedno i zadając fundamentalne pytanie, czy sprzęt w takim kształcie wart jest swojej ceny.
M1 / M2s
Według mnie malutki M1 to wciąż maksymalny współczynnik ceny do możliwości. Jest to najbardziej dopracowany i przyszłościowy sprzęt, wobec którego ciężko jest się przyczepić w sposób obiektywny. Subiektywnie dopiero można się próbować doszukać chociażby dopasowania brzmienia do własnych potrzeb, które zawsze może być zrealizowane lepiej lub gorzej, a także wystosować pewne życzenia względem jego mocy wyjściowej, ale jednak największa precyzja basu i brak kilku drobnych uwag, które zauważyłem w M2s, przy niższej cenie oraz wciąż dużych możliwościach budują nadal jego pozycję, potwierdzając w moim skromnym odczuciu wnioski zawarte zarówno w recenzji, jak i w rozmowach prowadzonych z różnymi osobami i jego posiadaczami już po publikacji. Subiektywnie tuż zaraz po M1, a obiektywnie na równi, plasuje się M2s. Moim zdaniem jest on również ze wszystkich przetestowanych modeli bardzo opłacalną opcją o największej liczbie zalet oraz perspektyw na rozwój oraz żywotność. Największa moc wyjściowa oraz najlepsza głębia sceny to rzeczy, które równie silnie potrafią do użytkownika przemówić, co wspomniane precyzja i intymność, także trudno jest jednoznacznie rozsądzić która propozycja będzie z tych dwóch bardziej opłacalna. Każda na swój sposób po prostu jest.
N3
Za Cayinem przemawia przede wszystkim rozsądna cena i ciekawa warstwa użytkowa, choć w tej pierwszej możemy mieć za tyle samo świetnie dopracowanego M1 z bardziej kontrolowanym basem i bliższym wokalem, a także możliwością obsługi poprzez aplikację mobilną. Cayin jest za to wyraźnie mocniejszy prądowo oraz ma trochę inne brzmienie, które może bardziej przypaść do gustu użytkownikom szukającym dobrego basu oraz pazura w brzmieniu ponad M1 i w sytuacji, gdy M2s mimo wszystko do siebie z jakiegoś powodu nie przekonuje. N3 depcze mu po piętach, ale jednak lepsza scena, nieco więcej mocy, lepiej wykonana obudowa i sensowne wsparcie producenta to mocne atuty. Mimo to Cayin robi całkiem fajne wrażenie i jest moim zdaniem dobrą alternatywą dla tych odtwarzaczy w swojej cenie.
X3
Nie najgorsza pozycja w kategorii opłacalności dla xDuoo X3 wynika z faktu, że odtwarzacz przy najważniejszych funkcjach, jakie powinien posiadać sprzęt tego typu, dosyć sprawnie równoważy między sobą kwestie jakościowe z niską ceną. Nie jest to nowa konstrukcja, nie tak eufoniczna i grająca klasowo jak Alien, tak świetnie wyposażona i wykonana jak M1 czy tak mocna jak M2s, ale to kawałek całkiem ciekawego, budżetowego odtwarzacza, który wbrew swojej jasnej naturze i specjalizacji ma nadal sporo racji bytu. Wszystko przez rynkową dominację słuchawek ciepłobasowych, stanowiących najczęściej serwowane w sklepach sygnatury dźwiękowe dla masowego użytkownika. Wybierając X3 co prawda wdeptuje się trochę w problematykę występującą przy Z6 i ma się dzięki temu może nie aż tak uniwersalny sprzęt grający, ale przynajmniej dopasowany pod sporą ilość sprzętu słuchawkowego. Lżejszy bas o tendencyjnej twardości lepiej wchłania się w słuchawki misiowate i basowe, jednocześnie naddatek sopranu jest umiejętnie rozdysponowywany, by kompensować notorycznie spotykaną ciemność i ciepłotę.
Alien GOLD
Tak naprawdę o wartości tego odtwarzacza stanowią tylko dwie rzeczy: wysoka jakość dźwięku oraz prosta, ale bardzo wytrzymała obudowa. Wszystko inne musi się kręcić wokół tych dwóch cech i wpadać w klasyczny stereotyp dobrze grającego sprzętu, który na siłę musi być okrajany i upośledzany przez swoich twórców. Gdyby liczyła się tylko i wyłącznie jakość dźwięku, Alien byłby na szczycie peletonu opłacalności. Nie jest przez wszystko inne. 200 dolarów za sprzęt tego typu, jak i sam on, mogą wydać się atrakcyjne głównie purystom goniącym za urządzeniami o maksymalnej możliwej jakości dźwięku i preferującym odsłuchy utwór za utworem z minimalną ilością informacji oraz operacji koniecznych do wykonania podczas tego procesu. Gdyby nie jego ograniczenia, sprzęt mógłby być naprawdę wyjątkowy, a tak jest nim tylko brzmieniowo i przez to sprawdzi się tylko u bardzo mocno świadomych tego faktu użytkowników.
Z6
Choć produkt Aigo ma swoje zastosowania i są sytuacje, w których można go z dużym przekonaniem polecić, osobiście trudno jest mi to uczynić w kategoriach uniwersalnych. Największe gabaryty, najgorszy wyświetlacz, subiektywnie najmniej elastyczne i przystające do reszty stawki brzmienie, sprawdzające się ze słuchawkami wybitnie jasnymi i agresywnymi. To znacznie trudniejsza sztuka niż dobranie słuchawek do rzeczonego X3. Choć Z6 nie ma takich problemów użytkowych jak Shozy Alien GOLD, stawiam „obcego” wyżej za to, że jeśli tylko uda się spełnić wszystkie założenia wobec niego jako jego użytkownika, praktycznie każda para słuchawek potrafi z niego zachwycić. Z Z6 ta sztuka jest trudna do osiągnięcia, o ile nie trafi on na miłośnika wyraźnie ciemnych karnacji tonalnych lub na potrzebującego czegoś bezwzględnie wobec jasnego sprzętu korekcyjnego. Co prawda w Polsce jest oferowany pod inną marką jak widziałem za ok. 500 zł, ale nadal nie zmienia to tego, co opisałem wyżej. Po prostu łatwiej to przełknąć.
Wnioski końcowe
Jak widać z porównania wszystkich modeli, każdy z nich ma swoje mocne i słabe strony. Czasami różnica jest między nimi stosunkowo mała, a czasami jest to przepaść. Zacznijmy więc od najdroższych pozycji w teście.
Kosztujący 200 dolarów Shozy Alien GOLD okazał się kompletnym zaskoczeniem na plus w zakresie jakości dźwięku, błyszcząc czystością, nasyceniem i rozdzielczością. Obudowa wykonana z aluminium ciętego metodą CNC również jest niczego sobie. Niestety wszystko inne to gorzkie rozczarowanie: obsługa jest mocno ograniczona, a możliwości dramatycznie limitowane do dwóch formatów plików i to jeszcze z dodatkowymi obostrzeniami. To przykład odtwarzacza, który sprawdzić się może tylko u osób idących po maksymalną jakość dźwięku kosztem wszystkich pozostałych cech, które winien sprzęt tego typu posiadać.
Shanling M2s za 899 zł to produkt, który stara się iść za ciosem modelu M1 i plasuje się bardziej jako droższa i mocniejsza alternatywa, aniżeli zastępstwo w prostej linii. Odwraca brzmienie w ramach średnicy i basu, czyniąc temu drugiemu największe umizgi. Powinien przykuć wzrok w sytuacji, gdy obawiamy się braków mocowych M1 oraz lżejszego traktowania przez niego sekcji basowej. Życzenia te adresuje właśnie M2s, dając największą moc wyjściową ze wszystkich testowanych tu odtwarzaczy, najmocniejszy bas, a także największą głębię sceny. Wszystko to przy bardzo fajnym wykonaniu i praktycznie tych samych funkcjonalnościach co M1.
Shanling M1 za 699 zł to znana jak pisałem z wcześniejszych moich opisów i recenzji pozycja, którą wciąż uważam za bardzo solidną propozycję zakupową o największej liczbie praktycznych zalet i jednocześnie minimalnej liczbie mogących zepsuć dobre wrażenie wad. Najlepsza ergonomia i obsługa, spore możliwości, malutkie rozmiary, największa przenośność (zwłaszcza gdy dokupimy etui z opaskami na ramię). Jest to dobry wybór w sytuacji, gdy zależy nam na sprzęcie dyskretnym, maksymalnie przenośnym i oferującym najlepszą kontrolę basu, a ponad wszystkim zdatnym do kupienia w dobrej cenie. Zresztą to też były argumenty, które przemawiały do mnie osobiście gdy go nabywałem.
Tym dwóm pozycjom depcze po piętach Cayin N3, z dokładnie tym samym systemem operacyjnym i DACiem od AKM. Choć jego wykonanie jest gorsze od obu Shanlingów oraz Shozy’ego, kulejąc trochę na precyzji i trącając tanizną np. w ramach przycisków bocznych, jak na (również) 699 zł jest to bardzo dobry odtwarzacz o dużej mocy i brzmieniu podobnym do M2s, minimalnie jaśniejszym i z mniejszą głębią sceny. Przeżyć trzeba będzie skandalicznie długi czas ładowania, który wynosząc 5 godzin jest najdłuższym ze wszystkich testowanych tu urządzeń. Jako jeden z dwóch posiada dotykowe przyciski sterujące na przodzie, ale też jako jedyny ma funkcję potwierdzania ich naciśnięcia wibracjami. Może być dobrą alternatywą dla M1 w sytuacji, gdy chcemy coś większego, bardziej konwencjonalnego i z większą mocą, która tylko minimalnie ustępuje M2s.
Kosztujący pierwotnie 200 dolarów Aigo Z6, który sprzedawany jest u nas w kraju obecnie pod inną marką i cenie najpierw ok. 600 zł, teraz zaś ok. 500 zł, wyłonił się jako najcieplejszy odtwarzacz w całej stawce i chyba najcieplejszy w ogóle ze wszystkich modeli, jakie kiedykolwiek testowałem w ramach urządzeń tego typu. Naciskając jednak usilnie na „misiowatość” dźwięku czyni to tak mocno, że w efekcie sprawdza się tylko z najbardziej jasnymi słuchawkami. Wszystko inne będzie brzmiało z niego powolnie i bez polotu, również w zakresie scenicznym. Przypadł mu też tytuł największego odtwarzacza w peletonie, o najgorszym kolorowym wyświetlaczu i najbrzydszych menusach, sprawiając wrażenie sprzętu trochę jakby z minionej epoki, a także najmniejszej mocy wyjściowej. Mimo to odtwarzacz ma swoich fanów, a co pokazuje, że nawet na takie urządzenia potrafią znaleźć się amatorzy. Dla najbardziej jasnych i agresywnych sopranowo modeli zresztą trudno byłoby polecać inny kierunek poszukiwań.
Opłacalny i ciekawy okazał się też smukły xDuoo X3. Choć odtwarzacz ma w sobie kilka wad, nie ma kolorowego wyświetlacza (prosty OLED), brak mu zaawansowanych funkcji i biegnie trochę za głównym peletonem, skrywa w sobie całkiem satysfakcjonujący potencjał, który przypieczętowuje najbardziej atrakcyjną spośród wszystkich recenzowanych modeli ceną, wynoszącą 440 zł. Można ją jeszcze dodatkowo próbować zbić, decydując się na import zza oceanu licząc na brak opłat celnych, a gdzie potrafi kosztować 70-80 USD, choć pamiętać należy wtedy o kwestiach gwarancyjnych, które różnie mogą wyglądać (np. konieczność wysyłki bezpośrednio do Chin). Mimo przynależności do klasy budżetowej i strojenia na wysoki sopran, paradoksalnie trafia celnie w większość tanich słuchawek o brzmieniu dokładnie jemu przeciwnym, korygując je i wysterowując w pożądaną stronę.
Podsumowanie
Tak naprawdę wybór odtwarzacza, jak i każdego innego sprzętu grającego, to zawsze parada zalet i wad, ale przede wszystkim indywidualnie nakreślanych potrzeb. Gdyby się uprzeć, każdemu opisywanemu tu modelowi będziemy w stanie znaleźć zastosowanie i parę słuchawek, która zagra z nim jakkolwiek dobrze. Dlatego też sam osobiście nie wypowiedziałem się co ja bym wybrał spośród tej szóstki – jest to raz że bez znaczenia, dwa że w sumie nawet niemożliwe do wyrażenia, bowiem każda pozycja ma coś, czego nie mają pozostałe i tak w kółko. Mam jednak nadzieję, że informacje zawarte w tym porównaniu będą dla Państwa przydatne akurat w takiej formule i pomogą wybrać sprzęt najbardziej dopasowany pod swoje potrzeby. Choć jest – i na pewno jeszcze będzie – sporo innych propozycji na rynku w ramach odtwarzaczy przenośnych, przynajmniej ten jego fragment będziemy mieć od dzisiaj obadany i przesłuchany. Bardzo możliwe, że formuły podobnych testów grupowych jeszcze w przyszłości przybędzie.
Bardzo fajne porównanie. Moje wrażenia co do M1 niemal pokrywają się w 100% z tymi zawartymi w recenzji, cieszy zatem jego wysoka pozycja w rankingu brzmienia i „lepszość” względem N3, który jest najbardziej bezpośrednią konkurencją, patrząc na cenę i bliźniacze możliwości.
Warto dodać przy X3, że pozwala na zainstalowanie RB, co pozwala uniknąć wszystkich bolączek oryginalnego FW i znacznie poprawić ergonomię obsługi 🙂
Dziękuję za ciepłe słowo. Miło też słyszeć że mamy podobne odczucia 🙂
Co prawda każdy z odtwarzaczy chciałem, aby był w formie jak najbardziej fabrycznej (czyli tak jak wyciąga go użytkownik wprost z pudełka), ale z tego co słyszałem RB jest na xDuoo X3 trochę niestabilny. Zastanawiałem się przyznam czy wymienić możliwość jego instalacji jako plus, ale też nie chciałem aby zostało to odebrane jako zachęta, jeśli coś potem by nie działało tak jak trzeba. Chyba że coś się zmieniło i nie ma już żadnych problemów.
Pierwsze podejścia XVortexa faktycznie były problematyczne, teraz to niemal (bo nieoficjalnie) pełnowartościowy Rockbox. Nie porównywałem z fabrycznym FW, ale w zależności od zabawy ekranem czy nie 9-11 h mi na RB trzymała bateria grając z M50x i chwilę z MA750.
Jedyne co w X3 boli bardzo to fatalna szybka, która strasznie mocno przyciemnia ekran, w słońcu widać tyle co w Shozy.
Gdy rok temu szukałem dla siebie pierwszego porządnego DAP-a wybór w tym segmencie ograniczał się w zasadzie do Colorfly C200 i Cowon Plenue D (z czego milej wspominam tego drugiego). Fajnie, że tyle się zmieniło.
Polecam wypróbować też nowego Shozy Alien+, który użytkowo nadal jest bardzo toporny, ale dorobił się wyświetlacza, który mocno zwiększa komfort użytkowania. Dźwiękowo zaś zmiótł Opusa#1, który brzmi przecież znakomicie. Jest coś intrygującego w tej marce (treść ponad formą, taki Colorfly do kwadratu).
Fakt, trochę nowego narybku się pojawiło. Do tej pory była to bardzo niszowa sfera i trudność w znalezieniu faktycznie ciekawego sprzętu była całkiem spora. Powoli zmienia się to na lepsze, a i konkurencyjność sprawia, że nam użytkownikom przychodzi w ręce więcej funkcjonalności za mniej złotówek. Czyli tak jak być powinno :).
Tak, czytałem pierwsze opinie, że sprzęt jest faktycznie ciekawy, a po odsłuchu wersji GOLD jestem w stanie spokojnie dać tym relacjom wiarę. Niestety nie jestem w stanie powiedzieć czy faktycznie uda się go zdobyć. Jak sam Pan mógł przeczytać w treści recenzji, aż trzy odtwarzacze pochodziły od osoby prywatnej, która zgłosiła się do mnie z własnej inicjatywy z chęcią ich udostępnienia ich na testy. Zapewne będzie musiało się to odbyć znów przy jej pomocy, o ile będzie go w ogóle posiadała i ponownie zgodzi się na udostępnienie. No ale nie będę zapeszał, zobaczymy co przyniesie czas.
Jakiś czas temu, po lekturze Pana recenzji Fiio X1, kupiłem sobie ten odtwarzacz. Używam go nadal, aktualnie ze słuchawkami SoundMagic E10 (wcześniej SoundMagic PL30). Jednak korci mnie, żeby coś zmienić… Jak Pan sądzi, czy warto oddać X1 synowi i zainwestować w Shanlinga M1 albo M2s? 😉 A jeżeli tak, to z jakimi słuchawkami?
Dla mnie osobiście Panie Mikołaju w obu przypadkach byłoby to awansowanie na wyższy poziom jakościowy. Który jednak z tych odtwarzaczy należałoby wybrać będzie sprawą dosyć indywidualną. Prawdopodobnie lepiej będzie jeśli zakupi Pan M2s, choć tak jak wspominałem w artykule, M1 ma dla mnie osobiście kilka cech, które w nim bardzo lubię i cenię, głównie związanych z basem. Często jest tak, że trafiają mi się słuchawki po prostu basowe i rodzi się wtedy potrzeba użycia sprzętu, który ma dosyć dużą precyzję oraz kontrolę basu natywnie. Na tej samej zasadzie preferuję Astella AK300. Niemniej z M2s ma Pan większą głębię sceny i większą moc wyjściową, a co może przydać się w przyszłości. Z jakimi słuchawkami to również sprawa dosyć indywidualna, ale powinno być tak, że to słuchawki determinują źródło, a nie na odwrót.
Dzień dobry
Chciałem się spytać Panie Jakubie o jedną rzecz. Który z dapów posiada najlepsze średnie tony ? najbardziej namacalne, i jak najbardziej bezpośrednie, bliskie.
Witam,
Ogólnie najlepszy środek, tj. najbardziej nasycony, eufoniczny i jakościowo dopracowany jest w Alien GOLD. Ciut bliższy wokal jest co prawda w M1, ale będzie też troszkę suchszy i nie aż z taką czystością.
Panie Jakubie. Pytanie z gatunku wróżenia z fusów.
Mam odtwarzacz x10. Chcę zrobić upgrade co Pan poleca dokupienie słuchawek AKG K550K czy wybór FiiO X3 III lub Pioneer xdp 100(mam propozycję kupienia używanego w dobrej cenie).
Obecnie użytkuję słuchawki KZ ZS5.
Witam,
Faktycznie pytanie jest bardzo mocno z tego gatunku. Przede wszystkim – i zgodnie z tym co pisałem w poradniku o samodzielnym wyborze słuchawek – to właśnie one najbardziej decydują o wrażeniach odsłuchowych. Może mieć Pan sprzęt za kilkanaście tysięcy, a podłączać pod niego słuchawki za 200 złotych i uzyskać efekt nieporównywalnie gorszy, niż gdyby budżet ten odwrócić i słuchawki za kilkanaście tysięcy podłączać pod np. kartę dźwiękową za tą kwotę. Wciąż nie będzie to co prawda grało tak jak powinno, ale na pewno znacznie lepiej od pierwszego scenariusza. KZ ZS5 nie są mi niestety znane, mimo popularności jaką mają w niektórych kręgach, ale wydaje mi się, że więcej zyska Pan kupując K550 i zostając z X10. Z drugiej strony może Pan spróbować wykorzystać ofertę na Pioneera póki jeszcze jest ona aktualna i wtedy na spokojnie podejść sobie do tematu słuchawek w późniejszym czasie i może nawet z jeszcze lepszym budżetem.
Pozdrawiam.
Witam Panie Jakubie posiadam słuchawki akg k550 i nie wiem który odtwarzacz by się lepiej z nimi zgrał, m1 czy m2s
Witam,
To zależy w co chciałby Pan uderzać. Jeśli całość miałaby grać na bliższy wokal i nie aż tak zaznaczony bas = M1. Jeśli chce mieć Pan natomiast dodatkowy oddech w scenie i wygar na basie = M2s.
Panie Jakubie
Wspaniała recenzja i krótkie pytanie. Którego z obecnych zawodników widziałbym pan w duecie z HD600? Ale i pytanie bardziej szczegółowe, obecnie używam HD600 wraz z Apollon Twin. Wiem, ze pan nie zna ale to porządny interfejs. Zastanawiam sie nad kupnem albo stacjonarnego dac/amp albo przenośnego. Subiektywnie ujmując czy jest istotna różnica w jakości dźwięku pomiędzy stacjonarnym Aune xs1, a np. M1?
Panie Jakubie
Udana recenzja. Subiektywnie, który z bohaterów zestawienia najlepiej współpracować będzie z Senkami HD600? Aktualnie Senki pracują u mnie z interfejsem audio Apollo Twin, to porządny sprzęt, ale potrzebuję jakiegoś sensownego porównania brzmieniowego. Zastanawia mnie również różnica w „jakości dźwięku” pomiędzy daw/amp stacjonarnym (klasy Aune X1S) a np. M1. Czy w Pana odczuciu jest znacząca? Na tyle, żeby np. kopic oba urzadzenia?
Pozdrawiam serdecznie
Jacek
Wielka szkoda, że Pan nie przetestował xDuoo X3 na Rockboxie. Instalacja jest bardzo prosta to tak jakby zrecenzować legandarną Sanse Clip Zip na fabrycznym oprogramowaniu którego nikt nie używa.
Gdybym miał Panie Henryku ten sprzęt na osobnej recenzji, bardzo możliwe że takie testy zostałyby wykonane. Jako że jednak pochodził on od osoby prywatnej, nie chciałem nic z nim robić ponad stan, w jakim sprzęt do mnie w dobrej wierze przyjechał. Od razu zaznaczam też, że testów xDuoo mój blog niestety nie uświadczy z przyczyn ode mnie niezależnych.
Cześć.
Mam nadzieję, że możemy się tutaj wszyscy zwracać do siebie na „Ty”?
Słuchaj, co dokładnie kryje się pod określeniem „lepsza kontrola basu”? Jak to rozumieć? Z Twojej recenzji wiem, że nie jest to to samo, co „ilość basu”, bo przeciwstawiasz jedno z drugim w tekście. Ale wciąż nie wiem co dokładnie ma się na myśli pisząc „kontrola basu” – będę wdzięczny za wyjaśnienie.
Na poważnie zastanawiam się nad N3, natomiast znajduję też sprzeczne opinie z Twoją i nie wiem, jak się do tego odnosić. Zapewne wszystko rozchodzi się o to, że odbieranie dźwięków jest bardzo subiektywnym tematem i każdemu może to inaczej brzmieć, ale żeby aż tak? Sam popatrz – ktoś piszę o N3 w następujący sposób:
„Initially, I found a better clarity of sound than the Shanling M1. To me, it was a more crisp sound, with a neutral signature”. I dalej: „An impressive sound was heard, but it lacked the bass punch of the Shanling M1.”, oraz „I did miss the better bass punch of the M1”.
Ty piszesz zupełnie co innego – że tego basu N3 ma jednak więcej. Jestem ciekaw Twojego stanowiska w tej sprawie, ale podejrzewam, że nie będziesz potrafił za wiele napisać – ot ktoś słyszy po prostu nie tak, jak Ty. Jednak zaskoczony jestem, że można mieć aż tak inne wrażenie, całkowicie odwrócone o 180 stopni.
Pozdrawiam i bardzo dziękuję za profesjonalną lekturę 🙂 Sporo się dowiedziałem.
Witam,
Jeśli nie jest Pan pewien jakiego zwrotu osobowego należy użyć, zawsze można przejrzeć inne komentarze pod recenzjami – w większości utrzymują charakter formalny.
Choć poniekąd rozumiem Pana dylemat, to przyznam nie wiem dlaczego miałbym zabierać tu jakieś stanowisko i tłumaczyć się za kogoś z jego anonimowych opinii. Raz, że zostało ono już wyrażone w treści artykułu, gdzie sprzęt opisałem tak jak moja skromna osoba go odbierała w tamtej chwili i na zainstalowanym wtedy oprogramowaniu oraz z wykorzystaniem wylistowanego w jego treści oprzyrządowania, zaś dwa, cytowana przez Pana osoba jak widzę nie pisze w ogóle o ilości basu i tym samym nie staje w opozycji do tego co w swoim artykule opisałem, najwyżej poza subiektywnym wskazaniem N3 ponad M1 jako odtwarzacza od siebie lepszego, interpretując mocniej podkreślony sopran na poczet większej czystości. Anonim pisze przede wszystkim o uderzeniach basu, nie jego ilości. M1 uderza krócej, dokładniej i lepiej radzi sobie ze słuchawkami trudnymi basowo, czyli takimi, które przy – zwłaszcza większej mocy wyjściowej – tendencyjnie wzmacniają reprodukowany przez siebie bas i robią to również wtedy, gdy nie powinny. Na tym polega kontrola basu. N3 dłużej wybrzmiewa i mocniej wypełnia niskie tony, ale mniej dokładniej i troszkę wolniej.
Mam tym samym nadzieję, że wraz z powyższą odpowiedzią nie sprawdziło się Pana podejrzenie, iż „nie za wiele będę w stanie napisać”, cokolwiek miałoby to oznaczać.
Pozdrawiam.
Dobry wieczór.
Przeczytałem wszystkie pozostałe komentarze przed napisaniem swojego, jednak pomyślałem, że większość coś strasznie się spina zwracając się per Pan, ale OK. Uszanuję tę formę, jeśli serwis ten taką sobie przyjął za właściwą, żaden problem 🙂
Wracając jeszcze na chwilę do mojego pierwszego pytania, nie miałem nic negatywnego na myśli pisząc, że nie będzie Pan w stanie pewnie za wiele napisać – ba, nawet wyjaśniłem zaraz co mam przez to na myśli. No bo jak wytłumaczyć, że ktoś woli mniejszy biust od drugiego? Kwestia gustu. Chociaż zawsze można coś więcej napisać i to też Pan uczynił w powyższej odpowiedzi, za co dziękuję.
P.S. Czy wie Pan już co mogło spowodować tak długi czas ładowania N3-ki? Chyba nikt oprócz Pana się z tym problemem nie spotkał.
Witam,
Dziękuję za sprostowanie. Nie ma problemu, wszystko jasne.
Z tego co pamiętam nie tylko ja zwracałem uwagę na długi czas ładowania się urządzenia, ale co mogło to powodować niestety brakuje mi informacji. Wiem tylko że wykluczyłem po swojej stronie problemy związane z portami USB, sprawdzając sprzęt na kilku różnych. Przekazałem informację dalej do dostawcy sprzętu, ale czy cokolwiek się w tym temacie ruszyło naprawdę nie jest mi znane.
Ciekawe… Ja nie natknąłem się na kolejną tego typu informację, natomiast pełno jest osób donoszących o czasie ładowania zaledwie troszkę dłuższym niż 2 godziny. No nic, niedługo chyba będę miał okazję samemu to sprawdzić. Mam nadzieję, że nie była to kwestia wadliwej serii i że u mnie będzie wszystko w porządku.
Jeszcze raz pozdrawiam i życzę samych sukcesów z portalem.
Panie Jakubie od kilku miesięcy posiadam Xduoo X3 i podpisuję się wszystkimi kończynami pod Pana opisem. Player zostaje ze mną bo go lubię zwłaszcza z RB ale chcę sobię jeszcze sprawić coś cieplejszego z lepszym basem; coś co lepiej się zgrywa z większością słuchawek.
Już miałem w planach nabyć Cayin N3 ale pojawił się Shanling M2s. Oba prawie identyczne wg Pana opisu różnicy pewnie sam nie zauważę, funkcjonalność (Sterowanie, DAC, Bluetooth) też podobna. Co wg Pana lepiej sprawdziło by się w Rocku i Metalu? Moje słuchawki to Bayerdynamic 501p, Nuforce Ne-7m, Shozy Zero – lubię trochę basu ale kontrolowanego, X3 z niektórymi słuchawkami też potrafi energicznie zagrać.
Niech Pan spróbuje z M2s, ale nie będzie to układ jednoznacznie ciepły w kategoriach obiektywnych. Na tle X3 jednak – owszem, powinien być.
Witam,
Panie Jakubie oczywiście gratuluję konkretnego i rzeczowego testu. Mi ten test porównawczy pomógł w wyborze odtwarzacza i już zamówiłem Shanling M1. Korzystam od kilku lat z słuchawek Koss SportaPro. I tutaj mam pytanie. Chcę też dokupić inne słuchawki tzn. myślę o Superlux HD669.
1. Czy Shanling M1 będzie w stanie „napędzić” Superluxy?
2. Czy brzmieniowo Superluxy są zbliżone do Kossów?
3. Czy Superluxy ze swoją charakterystyką brzmienia nadają się w połączeniu z Shanling M1 do szeroko pojętej muzyki „metalowej” (od rocka zaczynając, a na black/death kończąc)?
Z góry dziękuję za odpowiedź, pozdrawiam i gratuluję świetnych testów.
Witam Panie Jarku,
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa.
1. Obawiam się, że M1 trochę się napoci przy ich napędzeniu. Obowiązkowo musiałby pracować na wysokim ustawieniu napięcia, a co odbije się trochę na czasie pracy.
2. Nie. To zupełnie inaczej grające słuchawki na moje uszy.
3. Będzie Pan pracował na tzw. underampingu, więc 669 mogą okazać się troszkę bardziej krzykliwe i mniej basowe niż w warunkach idealnych.
Dziękuję i również pozdrawiam.
Witam,
Panie Jakubie kontynuując poniższy wątek, jeżeli nie superlux hd669:
1. To jakie inne słuchawki tego typu (nauszne zamknięte) do 300 zł nadają się do shanling M1 w sensie, które jest w stanie „uciągnąć” i żeby charakterem brzmienia pasowały do tego odtwarzacza i do muzyki „metalowej”?
Witam,
Zapewne takie które mieszczą się w ramach opisu, jaki zawarłem w jego recenzji. Od wyboru sprzętu jest dział Polecane, jest również forum, jeśli z jakiegoś powodu samodzielny wybór nie jest możliwy.