Bardzo rzadko zdarzają się takie okazje, toteż jestem niesamowicie wdzięczny właścicielowi tych słuchawek, który chciałby mimo wszystko pozostać anonimowy, że postanowił praktycznie nową sztukę podarować mi na kilka dni odsłuchów. Dzięki temu mamy szansę przyjrzeć się najnowszemu dziecku Sennheisera z legendarnej już można powiedzieć serii HD8xx – zamkniętemu modelowi HD820, kosztującemu bagatela 10 tysięcy złotych. Sprzęt naprawdę już nie na żarty, a co myślę dosyć dobitnie objawi się w samej recenzji.
Dane techniczne
- Przetworniki: dynamiczne, zamknięte
- Pasmo przenoszenia: 14 – 43800 Hz (-3 dB) / 6 – 48000 Hz (-10 dB)
- Impedancja: 300 Ohm
- THD: ≤ 0.02 % (dla 1 kHz @ 100 dB SPL)
- Moc maksymalna: 500 mW
- Nacisk powierzchni kontaktowej: ok. 3,4 N (± 0,3 N)
- Długość kabli w każdej opcji: 3 m
- Waga bez kabla: 380 g (mierzona przeze mnie osobiście)
Zawartość zestawu:
- słuchawki Sennheiser HD820
- kabel sygnałowy XLR 4-pin
- kabel sygnałowy jack 6,3 mm stereo TRS
- kabel sygnałowy jack 4,4 mm typu Pentaconn
- drewniana skrzynia do przechowywania
- dokumentacja w kilku językach
- szmatka do pielęgnacji
- indywidualny wykres przenoszenia częstotliwości
- pendrive z materiałami w formie cyfrowej
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki robią naprawdę bardzo fajne wrażenie wprost z pudełka, które jest czarną, drewnianą skrzynią z logiem Sennheisera. Dostajemy tu jedynie ją, komplet kabli, ściereczkę, pendrive i dokumentację. Nic więcej, choć przy 10 000 zł można byłoby już mieć pewne oczekiwania co do pokrowców, stojaków czy jakichś innych dodatków. Niestety tu nabywcę będą czekały osobne zakupy, a jeśli miałbym coś w tym względzie doradzić, to raczej konstrukcje dające wolną przestrzeń na nauszniki (opis basu będzie wyjaśniał dlaczego).
Same słuchawki to tak naprawdę zamknięty wariant HD800S, przynajmniej konstrukcyjnie. Dostajemy tu identycznie wyglądające przetworniki z osławionymi już rezonatorami Helmholtz’a, czarny plastik o matowym wykończeniu, te same obicie pałąka, ten sam system regulacyjny, a także te same wtyki i okablowanie, choć bez loga Sennheisera na którymkolwiek wtyku, co może równie dobrze sugerować jakieś zmiany po jego stronie.
Nie można powiedzieć natomiast, że to przysłowiowy odgrzewany kotlet. Konstrukcja jest w pewnym względzie innowacyjna, bowiem Sennheiser zastosował wklęsłe talerze ze szkła odpornego na zarysowania Gorilla Glass, zamiast klasycznych puszek tłumiących. Dzięki temu możemy podziwiać całą komorę akustyczną przetwornika, który do tej pory był spotykany w zwykłych 800-tkach za metalową maskownicą. Fale akustyczne odbijają się od wyprofilowanego szkła i trafiają przez otwory dyfuzyjne (tu dopiero jest metalowa siateczka) wpada do komory odsłuchowej.
Ta jest płytsza, pozbyła się metalowego pierścienia, wykonana została z jednorodnego, plastikowego odlewu o również matowej fakturze i z kompletnym brakiem ostrych kątów. Widać, że producent starał się mocno popracować nad falami odbitymi względem poprzednich modeli z tej serii. Nowością są filtry przeciwkurzowe, które dla lepszego mocowania przyczepiane są na rzep. Prosty i mądry patent.
Bardziej wnikliwe oględziny budowy zewnętrznej pozwalają stwierdzić, że jednak materiał odlewów i ich precyzja, choć wysokie, nie różnią się specjalnie od poziomu HD800S. Przy ustalaniu kąta nachylenia słuchawek, krawędź muszli potrafi ocierać delikatnie o ramię widełek pałąka, jeśli robimy to w nieprawidłowy sposób. Prześwit bowiem jest dosyć mały i materiał plastikowy potrafi poddać się, jeśli słuchawkami operujemy w rękach wywołując naprężenia na konstrukcję całościową.
Metalowe siatki zewnętrzne zostały zastąpione zwykłymi plastikowymi zaślepkami, zapewne z racji chęci zaizolowania słuchacza od otoczenia i utrzymania niskiej wagi w szachu (aczkolwiek i tak jest +10 g więcej niż w HD800). Plastik niestety jest miękki i przez to podatny na rysy i uszkodzenia. Tym bardziej stojak dla takich słuchawek to poniekąd mus, ew. jakakolwiek poduszka, na którą będziemy mogli słuchawki bezpiecznie odkładać.
Choć zniknęły krawędzie odlewów znane z HD800/800S, miejscami jednak udało mi się dojrzeć ślady kleju w szczelinach pod bardzo mocnym światłem, także poziom dokładności, przy odpowiednio 50 i 36% zwiększonej cenie, niespecjalnie się poprawił. Niemniej w codziennym użytkowaniu na takie rzeczy praktycznie się nie zwraca uwagi, przemawia do nas znacznie bardziej warstwa praktyczna.
Wygoda i izolacja
No właśnie, warstwa praktyczna. Mówiąc wprost – to prawdopodobnie najwygodniejsze słuchawki zamknięte, jakie miałem możliwość gościć na uszach. Nauszniki stosowane przez Sennheisera to imitacja padów Elite od Dekoni, które również posiadam do swoich HD800. Podobne są nawet załamania materiału na krawędziach obszycia. Czuć więc przy całej tej innowacyjności jednak wzorowanie się na gotowych rozwiązaniach.
Aczkolwiek z drugiej strony z racji jednak innego trochę systemu montażu, nie jest to moim zdaniem jednoznaczna kopia. Jednocześnie nie jest to rzecz, którą da się przełożyć do modeli HD800 i HD800S lub na odwrót.
Nauszniki są wykonane z mieszanki alcantary i mięciutkiej skóry ekologicznej po swojej zewnętrznej krawędzi. W środku wyczuwalne są usztywnienia będące schowanym pod materiałem stelażem nakładanym na słuchawki. Montaż odbywa się dwojako – za pomocą siły docisku materiału do krawędzi muszli oraz bardzo subtelnej warstwy kleju, którą łatwo można byłoby pomylić z niedoskonałością wykonania samych nauszników.
Słuchawki – co warte podkreślenia – lepiej rozkładają masę i wydają się wręcz lżejsze niż HD800, choć waga bezlitośnie wskazuje, że moje własne 800-tki są od nich jak pisałem o 10 g cięższe (380 vs 370 g).
Izolacja od otoczenia jest natomiast bardzo przeciętna. To pokłosie wysokiej wygody, jaką osiągają te słuchawki. Po prostu słuchawki samym faktem zamkniętości nie odzwierciedlają teoretycznych zalet, jakie powinna dawać taka konstrukcja. Będzie to rzecz, nad którą pochylę się jeszcze przy swoich przemyśleniach związanych z dźwiękiem
Przygotowanie do odsłuchów
Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści.
Rolę punktu odniesienia pełniły słuchawki takie jak:
- AKG K270 Studio
- AKG K1000 (LP)
- Audeze LCD-2F (wersja Rosewood, model na rok 2016)
- Audeze LCD-MX4
- Sennheiser HD800
Niebezpośrednio co prawda, ale niewiele wcześniej gościłem również Audeze LCD-XC z 2017 roku, które również mocno zapadły mi w pamięć i które mogłem tu z dużym spokojem sobie przywoływać. Przewiną się również w tle tej recenzji Sennheisery HD800S.
W roli źródeł dźwiękowych cały czas występują dwa podstawowe tory, jakimi dysponuję od już blisko dwóch lat i które sprawdziwszy się w wielu sytuacjach, przewijają się w praktycznie każdej recenzji:
Z racji bycia modelem praktycznie nowym (sprzęt niemalże wprost ze sklepu, od prywatnego właściciela), słuchawki były przeze mnie dogrzewane przez cały czas, jaki u mnie gościły. Poza może trochę miększym przekazem nie zauważyłem żadnych konkretnych zmian. Testy wykonywane były na okablowaniu fabrycznym i konfekcjonowanym na bazie 8-żyłowej miedzi OCC 7n, dokładnie tym samym co przy HD800. Co ciekawe, nie było tam kolosalnych różnic w przeciwieństwie do tego co notowałem na zwykłych 800-tkach, toteż możliwe, że Sennheiser coś jednak poprawił w okablowaniu przy swoim najnowszym modelu.
Pomiary
Przyznam byłem bardzo zaskoczony tym, jak słuchawki się mierzą. W negatywnym tego słowa znaczeniu. Zawsze w takich sytuacjach wykonuję dodatkowe pomiary kontrolne par, które posiadam i które wiem jak powinny wyglądać na wykresie. Wszystko było w porządku. Wniosek? Tak, te słuchawki tak właśnie wyglądają w pomiarach.
Słuchawki w pomiarach notują spadek w ok. 50 Hz i potem drugi wyraźny spadek w 280 Hz. Ciekawostka przy tej okazji, że falowanie basu ustaje na poziomie ok. 20 Hz idąc od samego dołu. W oczy rzuca się też przesunięcie punktu szczytowego sopranu z 6 na 5 kHz, a sam szczyt jest niższy od tego, jakim chwaliły się HD800.
Konsystencja pomiarowa wskazuje głównie na odbicie się ułożenia na głowie w ramach basu. Pozostaje ogólnie na dobrym poziomie.
Scenicznie zmiany względem HD800 zachodzą w ramach dosyć przewidywalnego schematu.
Jakość dźwięku
Bas na początku rzuca się w uszy jako śmiały i odważny. Naciska na średni i wysoki bas, przez co ma należyty wydźwięk, moc, jak również i twardość, elastyczność. W większości przypadków doskonale spełnia swoją rolę, ale niestety ma dwie cechy, które potrafią rzutować na całościowym przekazie w dłuższym odsłuchu.
Pierwsza to umiejętność utwardzenia się sporadycznie w różnych utworach, a która jest uwarunkowana anatomicznie, bo odległością ucha od przetwornika. Im ucho znajduje się bliżej, tym bas staje się twardszy i bardziej sztuczny, dlatego błędem jest zakładanie słuchawek i dociskanie ich do głowy – może to tylko efekt ten pogorszyć. Utwardzenia można próbować doszukać się też i pomiarowo na zaprezentowanych przeze mnie wyżej wykresach.
Druga rzecz wynika z elementarnej akustyki, jaka jest w HD820 uskuteczniana, choć może bardziej dokładniejsze byłoby określenie jej w ramach konstrukcji otworów dyfuzyjnych i procesów zachodzących pod kątem fal odbitych od wklęsłego szkiełka muszli. Cokolwiek by nie było powodem, efekt jest taki, że czasami miałem wrażenie wkraczania w taniec bardzo specyficznych pogłosów, odmiennych od rezonansów, pobrzmień i innych tego typu rzeczy, a bardziej spłaszczonych, jakby renderowanych w wolne pole idąc promieniście od przesłony. Nie była to więc pułapka basowa/dźwiękowa, nie był też jakikolwiek defekt komory w sensie stricte, kanonada pobrzmień, ale przekładało się to na wrażenie basu delikatnie „pudełkowego”, z nalotem sztuczności.
Z tym że ponownie podkreślić chcę, że jest to wrażenie, nie reguła, a także czynnik wpływający na charakter, a nie będący integralną częścią strukturalną. I co ciekawe, udało się go w dużej mierze wyeliminować bezpośrednio na torze zbalansowanym po XLR. Słuchawki zachowywały się tam znacznie bardziej kulturalnie, z lepszą kontrolą. Być może udało mi się trafić w dobrą synergię między tak zachowującymi się słuchawkami, a swoim torem testowym, niemniej takich rzeczy nie zwykłem zbyt często u siebie obserwować.
Aczkolwiek łączy się to z jeszcze jedną cechą, również obecną w średnicy, która sumarycznie skłania mnie do pewnego wniosku: że HD820 tworzone były prawdopodobnie pod symulowany efekt hali. Symulowany, ponieważ moim zdaniem lepiej ta sztuka wychodziła w oryginalnych HD800. Oczywiście jest to uwaga trochę nie w porządku, bo 800-tki są modelem otwartym, mającym łatwiej, ale jeśli ma nas interesować tylko efekt końcowy, jaki uzyskujemy na wyjściu, to tak też niestety trzeba na to patrzeć.
Na ich tle HD820 w pierwszej chwili wygenerowały wrażenie, że ich wokal jest bliższy. Złudnie. Po prostu dawno nie słuchałem HD800. Okazało się, że w bezpośrednim porównaniu 800-tki, mimo swojej dyfuzyjnej natury, lepiej skupiają się w ramach wokalu i dźwięków umieszczonych centralnie z przodu przed słuchaczem. Prezentacja jest tu bardziej poprawna, bardziej w punkt, z lepszą lokalizacją, podczas gdy HD820 zachowują typowy dla obu par dystans, ale z większym jakoby rozlaniem dźwięków po łukowatej scenie umieszczonej z przodu, nie będącej jednym punktem w przestrzeni. Trochę więcej powiem o tym przy okazji sceny jako takiej.
Faktem jednak jest, że HD820 nie są słuchawkami samymi z siebie muzykalnymi, choć oczywiście użycie przetworników z HD800S mocno wzmacnia takie tendencje. Prezentacja średnicy cały czas oscyluje jednak w ramach neutralności, oddając tym samym pole do manewru sprzętowi towarzyszącemu. Sama natomiast wraz z sopranem dba jedynie o to, aby nie zrobiło nam się zbyt jasno i abyśmy nie wpadli w wir latania ze słuchawkami po salonach i sprawdzania z czym tu to jakkolwiek nam zagra sensownie. HD820 są wolne od takiego ryzyka. Będzie ciepła lampa, to i HD820 się odwdzięczą, choć moim zdaniem najlepszym kompanem byłby tu ciepły tranzystor w topologii zbalansowanej (kontrola basu + dodanie muzykalnego smaku). Ale i na neutralnym torze mają spokojną rację bytu. Pamiętać należy jednak zawsze o XLR.
Sopran to moim zdaniem bardzo mocny punkt programu tych słuchawek, choć zależny też od perspektywy na swój sposób. Z jednej strony wreszcie nie mamy styczności z nieszczęsnym i niesławnym punktem 6 kHz. Przez to słuchawki te, choć barwowo wciąż nosowe, nie powodują uczucia zmęczenia czy przesadzonej ostrości. Z drugiej, na sopranie powstaje nalot pewnej powściągliwości w zaangażowaniu się, a idąc od słuchawek jaśniejszych i bardziej neutralnych, można sporadycznie odczuć to jako wrażenie wręcz spowolnienia. Jestem niemal pewien, że Sennheiser chciał uczynić swoje słuchawki zarówno neutralnymi, jak i gładszymi, aby owa neutralność nie przeradzała się w analityczność. Efekt jest jednak taki, że przetworniki ciągną w obie strony w zależności od tego z jakich słuchawek do nich podchodzimy, a także gdzie akumuluje się energia utworu. Oczywiście niezręcznością jest przywoływać tu słuchawki otwarte w postaci LCD-MX4 jako wzorzec, ale równie dobrze mogą to być bardzo podobnie co one strojone K270 S, które moim zdaniem pokazują HD820 jak powinna wyglądać wygładzona góra, ale bez efektu rozjechania się w nie wiadomo którą ostatecznie stronę.
Zwróciło moją uwagę, że HD820 są cenione gdzieniegdzie za realizm. Tymczasem obie wymienione wyżej pary, a więc K270 S i LCD-MX4, na realizmie przebijają to, co serwują HD820 i to wcale nie o jakiś tam drobny margines. Pozwalają wcielić się nam w rolę uczestnika spektaklu, aniżeli tylko i wyłącznie widza. I to może nawet nie takiego w teatrze, a bardziej w domu, przed zwykłym kinem domowym. Mocniej realizm zakreśla ponad Sennheiserami oczywiście droższy model otwarty od Audeze, ale tak jak mówiłem przytaczanie go jest tutaj trochę nie w porządku z racji odmienności konstrukcji. Niemniej jeśli interesuje nas tylko jakość dźwięku w relacji do ceny, bez względu na wszelkie inne aspekty, warto rozszerzyć perspektywę także i w tę stronę. Zwłaszcza, że dopłata do MX4 względem HD820 nie jest aż taka duża, jak mogłoby się wydawać. Ponownie więc: nie wypada, ale jakoś tak samo się do tego sprowadza, szczególnie w kontekście dostatecznej tylko izolacji.
HD820 są scenicznie nastawione bardziej na prezencję dźwięku „jako takiego”, aniżeli jego bezwzględną dokładność. Stawiają tym razem na efektowność, nie efektywność. Posłużę się sceną z HD800 jako punktem odniesienia: scena starszego modelu otwartego jest bardziej przestronna na głębokość, bardziej holograficzna, jednocześnie mimo efektu dyfuzji środka i lekkiego rozmycia krawędzi dźwięków pozornych (efekt ten znika na lepszym sprzęcie), prezencja sceniczna jest cały czas dosyć poprawna konstrukcyjnie i przód jest tu przodem, bez kombinowania.
HD820 robią coś innego. Część efektów jest generowana jako bezkierunkowy pogłos, który przynajmniej moje uszy są w stanie od czasu do czasu wychwycić. Zamknięcie przekłada się na ograniczenie zarówno holograficzności, jak i głębokości sceny. Z reguły powoduje przybliżenie się środka, lepsze jego skupienie, jak również rozbudowanie się sceny na szerokość. W HD820 wokal sprawia wrażenie przybliżonego bardziej niż w HD800, owszem, ale jest wraz ze środkiem rozlany na trochę bardziej łukowatym planie umieszczonym przed nami z dużym rygorem barwno-pogłosowym. Cechę tą spotkałem do tej pory w przynajmniej kilku słuchawkach, ale w taki sposób prezentowaną chyba tylko w AKG K340 z nausznikami welurowymi.
Porównać można obie te prezentacje do dwóch sal koncertowych, ale o dwóch różnych kształtach i wielkościach scen. Może nie będzie to najłatwiejsze do wyobrażenia co zaraz opiszę, ale w HD800 miałem zawsze wrażenie bycia w gmachu dużej opery, gdzie scena jest dodatkowo otaczana przez miejsca na widowni także i po bokach, okalana przez ludzi na swój sposób, a więc miejsca, które teoretycznie i my możemy zająć. W przypadku HD820 można mówić jednak o ogromnej scenie teatralnej, która jest szeroka, ale nastawiona bardziej na prezencję właśnie od frontu ku widzom. Po bokach ciężko jest usiąść, ale jeśli znajdujemy się na widowni, parkiet sceny jest na tyle szeroki, że pomieści aktorów wraz z aranżacją tła i rekwizytami.
Przechodząc z opisu szczegółowego do bardziej ogólnego i całościowego, o HD820 mogę powiedzieć to, że słuchawki bezapelacyjnie są najwygodniejszymi zamkniętymi jakie na swojej głowie gościłem. Uszy się nie pocą, policzki również, a sama konstrukcja jest lżejsza. Wymienne okablowanie i kilka takich opcji w zestawie to również plus. Jakość samego okablowania, a raczej mała różnica względem tego konfekcjonowanego, to także bardzo miła odmiana względem HD800, gdzie po spróbowaniu dobrego kabla nie ma już odwrotu. Tu natomiast mimo, że jest wciąż lepiej, można się jeszcze trochę zastanawiać, oczywiście jako znów kolejny plus do kolekcji plusów, jakie model ten niewątpliwie posiada.
Brzmieniowo chęć utrzymania dużej sceniczności jest na pewno także sporym plusem, nawet przy świadomości, że osiągnięcie poziomu sceniczności i holografii HD800 nie będzie możliwe (i faktycznie nie jest). Wreszcie mamy tu realny brak nacisku na 6 kHz, co odbieram jednoznacznie pozytywnie. Słuchawki są przez to wciąż całkiem jasne i czytelne, ale w żadnym wypadku sybilujące. Ilość basu także zaskakuje in plus, jak również całościowe brzmienie robiące na początku mocny efekt WOW.
Problemem okazuje się tym razem jednak całościowy realizm i – może już trochę de gustibus – twardość basu, dodatkowo potęgowana przez ubytek obecny na wykresach. Nie da się ukryć, że słuchawki w pomiarach po prostu nie wyglądają jak model za 10 000 zł i wystarczy skonfrontować je z innymi modelami, które uznalibyśmy za wiernie grające, aby zauważyć (tj. usłyszeć), że faktycznie tak jak się dają zmierzyć, to tak też potrafią zagrać, pokazując czasami niektóre cechy pomiarowe w dłuższej perspektywie odsłuchowej. Paradoksalnie im słabszą mamy pamięć i słuchawki dłużej zagrają na naszej głowie, tym bardziej się do nich przyzwyczajamy i akceptujemy. Ale znów wystarczy wrócić do porównań, aby cały ten proces adaptacyjny i niekończące się porównania wystartowały od początku.
Oczywiście „wykresy nie grają” i tak jest też poniekąd w tej sytuacji. Słuchawki grają specyficznie, ale lepiej niż wyglądają na papierze w tym względzie, nadal jest to model ciekawy, mogący się spodobać i wart przez to posłuchania, tym niemniej w ramach siebie samych łatwo znaleźć będzie przy nich sytuacje w znanych nam utworach, gdzie będziemy mieli poczucie „inności” ich prezentacji. Najbardziej „inny” będzie myślę w tym wszystkim bas, który wzmocniony również w swoich wyższych partiach potrafi (jak sądzę) zajść w koniunkcję z pogłosami generowanymi przez przetworniki tego modelu i sprawić wrażenie zwracania większej ilości informacji niż powinien. Zwłaszcza na początkowym etapie pracy słuchawek daje się to odczuć i zwłaszcza po kablu konwencjonalnym, tj. single-ended. Paradoksalnie bowiem słuchawki bardziej pewnie i rygorystycznie były trzymane w tym względzie po balansie.
Ponad wszystkim jednak nie będzie nas myślę specjalnie odpuszczało poczucie, że są to słuchawki zamknięte. Akustyka tworzona przez zamknięcie HD820 przesuwa je w stronę bardziej nosowego barwowo, ale nie przeostrzonego tonalnie dźwięku. Z tonalnością – może poza tym wyższym basem – nie będziemy mieli tu moim zdaniem na pieńku, bowiem to nie ona jest tu problemem, a warstwa czysto elementarna, bo sam sposób kreowania dźwięku, zarządzania nim, zachowania się fal odbitych, tłumienia etc., etc. W HD800 było na odwrót – to tonalność nadawała się na korektę, a nie sposób kreowania akustyki sam w sobie (z grubsza). Co ważne, taka sytuacja powoduje, że znacznie więcej pomysłów na skorygowanie bolączek miałem w HD800, ale przy HD820 z racji innej płaszczyzny akustycznej znacznie częściej zachodziłem w głowę co tu zrobić.
W efekcie można odnieść wrażenie, że zamkniętość HD820 nie przekłada się na realny zysk, jaki niosą ze sobą takie modele. Brzmieniowo bowiem rodzi to wiele wyzwań, a w zamian nie dostajemy tu chociażby wysokiej izolacji od otoczenia. Sam pomysł był jak najbardziej w porządku, ale wydaje mi się, że przetworniki zatopione w HD820 lepiej czułyby się przy konwencjonalnych komorach tłumiących, klasycznych puszkach. Gorilla Glass w takiej formie jak tutaj prawdopodobnie działa jak typowy deflektor kierunkowy i stąd słuchawki są w stanie zwrócić masę pogłosów, zarówno tych pożądanych i nadających wrażenia sceniczności, jak i tych, które mieszają się z regularnymi dźwiękami, powodują wrażenie odbić i nacisków nie na te aspekty dźwięku, na które powinny.
Można zadać oczywiście w tym miejscu pytanie: czy mogę wskazać w takim razie słuchawki zamknięte nie mające problemów o których piszę? Owszem. Wymienić mogę (do znudzenia już zapewne) K270 Studio, ale też zdumiewająco i LCD-XC z nowych wypustów po roku 2016 (dokładnie 2017), dodatkowo wzmacnianych przez ich własną wtyczkę Reveal. Oba te modele grają dla mnie bardziej realistycznie i blisko mojej własnej, subiektywnej referencji akustycznej.
Na całe szczęście udaje się uniknąć sytuacji znanej z K872, gdzie słuchawki również przestrzeliły moje oczekiwania, ale zrobiły to do tego stopnia, że poczciwe K270 Playback po korekcji EQ starły je pod względem realizmu w proch. Niemniej HD820 wpadły do mnie na odsłuchy w bardzo newralgicznym momencie, bo akurat świeżo po ogromnej ilości porównań słuchawek zamkniętych jakie posiadałem z właśnie LCD-XC, których słuchałem chyba z bity tydzień niemal cały czas, jeśli nie dłużej, do upadłego, do oporu, a co bardzo rzadko ma miejsce.
Sprawa jest bowiem prosta: jeśli słuchawki przychodzą do mnie na testy i nie mogę się od nich odkleić, to znaczy że muszą być okrutnie dobre i na tyle intrygujące, że nie pozwalające innym parom zagościć na mojej głowie. Troszkę nie w temacie tej recenzji, po zmianach jakie wprowadzono w model post-2016 przyznam, że byłem pod wrażeniem. Chodzi o równość, profesjonalizm brzmienia, możliwości w dostrajaniu go Revealem, gdzie już nawet 30-40% robiło sporą różnicę in plus i budowało obraz słuchawek może nie bijących rekordów w klasie słuchawkowej, ale tak solidnych w tym co robiły, że aż nietykalnych (poza wygodą i nieprzyzwoicie wręcz wysoką wagą 739 g). K270 Studio błyszczały na ich tle niewiele gorszą jakością dźwięku mimo pracy w niższej klasie i z nie tak dobrze wykończonym basem.
Piszę o tym jednak dlatego, że z HD820 nie miałem takich doświadczeń. Gdy HD820 trafiły do mnie na warsztat, pierwsze wrażenie owszem, było WOW. Ale im dalej w las, im więcej słuchawek przerabiałem, sprawdzałem pod kątem akustycznym, poprawności poszczególnych instrumentów, sceny, tym mocniej dochodziło do mnie, że HD820 raczej nie próbują być słuchawkami referencyjnymi. To model typowo audiofilski, kolorujący przekaz w odpowiedni sposób, nastawiony na ostateczną specyfikę i konkretne grono odbiorców. K270 S, przy swoim cieplejszym usposobieniu, jednak dawały mi wyraźną przyjemność z odsłuchów, muzykalność, poprawność dźwięku, szeroką scenę, a także wszystkie zalety bycia konstrukcją zamkniętą (izolacja). W przypadku HD820 natomiast dostajemy… w sumie nie do końca wiem co. Słuchałem wielu słuchawek, za różne pieniądze, ale powtarza mi się tu problem z pierwszymi XC: jak interpretować cele, do których dążą HD820? Słuchawki referencyjne? Nie, obaliliśmy już tą tezę. Słuchawki zamknięte-izolacyjne? Zamknięte tak, ale z izolacją stoją w zasadzie minimalnie poniżej XC (choć zyskuje na tym wygoda). Zamknięte wydanie HD800? Być może, ale jednak gdyby spojrzeć na wykresy porównawczo dla obu par, znów pojawiają się wątpliwości:
Oczywiście moje uwagi mogą sugerować, że w tych słuchawkach dzieją się cuda niestworzone w negatywnym tego słowa znaczeniu. Że grają źle, nie grają w ogóle czy coś w tym stylu. Tak nie jest. Recenzja to nie wyrok, nie prawda objawiona, nawet mimo mojego ogromnego przekonania, że słuchawki opisałem bardzo dokładnie, na odpowiednim sprzęcie, bez popełnienia błędów i przede wszystkim udokumentowane pomiarami potwierdzającymi poczynione obserwacje. Cały czas jednak jest to raz, iż tylko moje własne zdanie na ich temat, dwa, że pryzmat określonych doświadczeń i oczekiwań.
W przypadku słuchawek zamkniętych bardzo trudną sztuką jest zarówno scena, jak i uchwycenie odpowiedniej barwy. W tak zaawansowanych konstrukcjach jak HD800, stworzenie wariantów zamkniętych bazujących na tym projekcie niewątpliwie jest zadaniem trudnym. Aczkolwiek po efektach po prostu sądzę, że Sennheiser mógł jeszcze się trochę tym projektem pochylić. Być może wtedy miał poczucie, że wysoka cena za ten model jest bardziej usprawiedliwiona i realizuje się w brzmieniu, na które można zawsze liczyć. A co też jest warte wspomnienia, że nie są mi znane modele takie jak np. Ether Flow C czy wyższe zamknięte Denony z najnowszych serii, tudzież Fostexy TH900. Takich rozwiązań, które mogłyby teoretycznie stanąć w szranki z HD820 i wprowadzić do naszych dywagacji jeszcze więcej konkluzji, trochę więc jednak się znajdzie.
Sam osobiście nad HD820 nie ukrywam – myślałem swego czasu pod kątem nabycia. Dokładnie na tej samej zasadzie, co nad T5p i K872, a więc w kontekście sprzętu bardziej roboczego. W takiej roli sprzęt może przyjąć różne funkcje: czułego na tonalność toru lub kabli, punktu odniesienia co do strojenia, albo też i benchmarku napędowego. HD820 w moim odczuciu nie sprawdzają się natomiast w żadnej z nich. T5p miały zbyt kapryśny w kontroli bas, K872 niskiej jakości sopran, zaś HD820 są po prostu zbyt specyficzne i mające swoje własne cechy, które trzeba w ramach toru neutralizować.
Zastanawiałem się nad tym naprawdę bardzo długo i niestety jest to jeden z tych momentów, w których nie umiem dla testowanych słuchawek znaleźć zastosowania w wymiarze zadaniowym, bo dopasowanie gatunkowe dosyć szybko udało się odszukać (muzyka elektroniczna). Zresztą moje dywagacje na ten temat są raptem kilka akapitów wyżej. I choć na początku miałem z nimi efekt „WOW” i nawet chciałem zakopać HD800 na ich poczet w pierwszych myślach, ale im dalej w las, im więcej albumów, porównań, dodatkowego sprzętu na stole, tym dochodziłem coraz bardziej do wniosku, że jednak HD800 nadal są nie do zdarcia w wielu sytuacjach, zaś zysk w izolacji, aby był naprawdę zyskiem, musiałby albo odbywać się z mniejszym przełożeniem na akustykę, albo po prostu siłą tejże izolacji.
Nawet szukając cech unikatowych, które nadawałyby HD820 sens, w kontekście pomiarowym najbliżej byłyby ATH-DSR9BT. Z tą jednak różnicą, że w DSRach mamy absolutnie genialną głębię sceny. W HD820 jest ona upraszczana i spłaszczana akustycznie. Oczywiście zyskujemy słuchawki wyższej klasy i wygody, o lepszej czystości dźwięku, ale jednak jakoś DSRy sprawiały mi więcej frajdy, mimo ostrzejszej od Sennheiserów góry. Właśnie przez wrażenia sceniczne. Być może gdyby Sennheiserowi udało się utrzymać ten czynnik w bardziej naturalnym i swobodnym wymiarze, byłoby znacznie lepiej. A tak pozostaje wrażenie, że jednak zamknięcie odbija się również i na ich scenicznym pazurze, choć objętościowo nadal mają się czym pochwalić.
Można się zastanawiać naturalnie, czy na innym sprzęcie źródłowym można byłoby osiągnąć z nimi lepsze efekty (np. porządna lampa) i byłoby to nawet zasadne, ale też zaraz za tym powstają wątpliwości, czy przypadkiem gra jest wtedy warta świeczki przy wyraźnie rosnącym stopniu skomplikowania synergii całego systemu. Tak samo z innymi nausznikami, choć nie wiem czy nie odbyłoby się to kosztem i tak dosyć przeciętnej izolacji. W momencie więc gdy przekraczamy – i tak uznawane za bardzo wybredne – HD800 w tym względzie, a które kosztują połowę mniej i wcale nie robią „wszystkiego gorzej” od HD820, wątpliwości te stają się jeszcze większe. Nie mam osobiście nic przeciwko kombinatoryce, żeby była jasność, ale na nią trzeba mieć czas, pieniądze i przede wszystkim poczucie zasadności.
Podsumowanie
Choć słuchawki nie odkrywają nowych pokładów jakościowych, przygoda z HD820 była bardzo pouczająca i to tym bardziej, że ze słuchawkami mogłem sobie na spokojnie przysiąść i porównać z kilkoma innymi, równie ciekawymi modelami z różnych półek cenowych, tak tymi przyjezdnymi, jak i własnymi. W takich warunkach człowiek może skupić się na pisaniu, luźnych przemyśleniach i spokojnej, wnikliwiej analizie.
Po każdym dniu, na sam jego koniec, moje konkluzje były praktycznie takie same i spójne ze sobą. Siedziałem w słuchawkach bajecznie wygodnych, z lepszą rozdzielczością niż oryginalne HD800, jakkolwiek izolujących od otoczenia, nawet przestronnych scenicznie, nie szlifujących mnie po uszach niesławnym wybiciem 6 kHz i porządniejszym uderzeniem na basie (choć na ten z HD800 też jakoś nie narzekałem w większości przypadków). Niemniej słuchawki mają swoją specyfikę i to nawet nie tyle w ramach zamkniętego dźwięku, co samych siebie. A specyficzność oznacza konieczność bezwzględnego odsłuchu przed zakupem, ponieważ brzmienie, choć fajne, było dla mnie osobiście w zbyt wielu sytuacjach nietypowe i zastanawiające, odchodzące od tego, co uznałbym za referencję, wzorzec, naturalność czy realizm, a co potwierdzają również pomiary akustyczne.
Były takie utwory, a nawet całe albumy, że aż chciało się słuchać i nie ściągać ich z głowy pod żadnym pozorem. Zdarzały się też i takie piosenki, gdzie zaleciało trochę sztucznością akustyki i najczęściej albo był to zgrzyt na wyższym basie, który nagle się utwardził i odbił parę razy za dużo, albo w rozmieszczeniu scenicznym, gdzie postawiono np. talerze i cymbałki nie w tym miejscu co trzeba plus znacznie bliżej, niż mogliśmy odnotować na multum innych konstrukcji. Dlatego też przy wszystkich ich zaletach, zabrakło mi ostatecznie w nich realizmu i kompetentnego rozmachu, który jednak ustawiłby mnie w pozycji uczestnika wydarzeń dźwiękowych, a nie tylko widza.
Werdykt jest z mojej strony zatem taki: to ciekawe słuchawki mogące się podobać, łagodniejsze i bardziej basowo-twarde HD800S, do tego bardzo wygodne, ale za 10 tysięcy złotych spodziewałem się jednak więcej, jakiegoś faktycznego punktu referencyjnego, swoistej linii, do której będzie można dociągnąć inne modele o podobnej konstrukcji niczym do solidnego wzorca, tudzież posiadania jakiejś cechy faktycznie unikatowej poza zastosowaniem szkła w kopułach. Otrzymałem zaś stawianie brzmienia na jedną kartę i to dosyć nietypową akustycznie nawet w ramach słuchawek tego samego rodzaju. Po prostu inaczej sobie wyobrażałem kierunek, który Sennheiser obejmie ponad powyższym i modelami z istniejącej serii 800. A przynajmniej taki, w którym sam osobiście nie będę się zastanawiał jako potencjalny nabywca jaki cel przyświecał ich konstruktorom i w jakich rolach słuchawki mogłyby się sprawdzić najbardziej. Niemniej są osoby, które bardzo lubią taką formę prezentacji i jak najbardziej nie powinny one być zawiedzione moją opinią, zwłaszcza jeśli słuchawki się im podobają i od startu wpadły im w ucho, zwłaszcza osoba właściciela tej konkretnej sztuki, któremu jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję za użyczenie ich do testów.
Cena słuchawek Sennheiser HD820 na dzień pisania recenzji wynosi dokładnie 9 999 zł. (sprawdź aktualną cenę i dostępność)
Zalety:
- jak zawsze nowoczesny, nowatorski design
- prawdopodobnie pierwsze masowe użycie Gorilla Glass jako elementu akustycznego w słuchawkach tego typu
- wzmocnione newralgiczne elementy konstrukcyjne
- pakiet wymiennych kabli fabrycznych w zestawie oraz drewniana skrzynia ozdobna do przechowywania
- kompletnie tym razem fenomenalna wygoda
- nowe, przyjemniejsze nauszniki
- wysoka praktyczność codzienna mimo przynależności do kasty „flagowców”
- możliwość pracy w trybie zbalansowanym po XLR
- ciepłobasowe strojenie o należytej łagodności
- wreszcie brak nacisku na punkt 6 kHz
- całościowa rozdzielczość lepsza od modeli HD800/S
- wciąż niezgorsza w rozmiarach scena mimo zamknięcia
- zakup okablowania moim zdaniem nie jest już tu na gwałt potrzebny
Wady:
- tylko dostateczna izolacja od otoczenia
- użyte materiały tak naprawdę niespecjalnie różnią się od poziomu HD800S
- trochę zbyt sztywne kable fabryczne
- szkło mimo wszystko bardzo podatne na uszkodzenia wynikające od potencjalnego upadku na ziemię
- trochę nienaturalnie kreowana akustyka i dziwnie zachowująca się scena
- trudny w kontroli bas lubiący się utwardzać zwłaszcza na systemach niezbalansowanych
- to jednak nie jest już ta holografia co w HD800
- stawianie wymogu precyzyjnie dobranego pod nie toru
- przy tej cenie konkurencyjne rozwiązania jednak mocno depczą po piętach
Testowany sprzęt jest sklepowym egzemplarzem dostępnym w normalnej sprzedaży detalicznej i pochodzi od osoby prywatnej, której serdecznie dziękuję za wypożyczenie mi go do testów.
Po sukcesie HD800 i po niecałkowitym spasowaniu się do moich gustów LCD-XC, miałem nadzieje ze HD820 będą moim Gralem zamkniętym a tu bardzo surowa ocena…
Jako ponad 10-cio letni użytkownik HD800 po przeczytaniu kolejnej recenzji, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że należy czekać i pewnie długo to jeszcze potrwa na nowo zaprojektowaną serię, Nie wiem jak to nazwą HD900 czy HD1000, bo drobne edycje nie zmienią znacznie brzmienia, nadal to będzie podobne do HD800.
Pomijając fakt, że ktoś jest skłonny wydać 10 tyś na słuchawki, świadczy o tym, że środowisko audiofilskie pozbawione jest zdrowego rozsądku. To czytając recenzję tych słuchawek na różnych stronach nasuwa się jeden wniosek – nie powinno polegać się na ocenach recenzentów. Jeśli jeden recenzent opisuje te „cudeńka” w samych superlatywach, zaś drugi jest wobec nich krytyczny. To chyba coś jest tu nie tak? Może recenzje to jedynie osobiste odczucia osoby testującej, a nie faktyczny poziom jaki reprezentuje testowany przedmiot.
To, że Pana nie stać na takie słuchawki lub nie chciałby Pan wydać takiej kwoty, nie odbiera nikomu zdrowego rozsądku.
Powinno się polegać na tych recenzentach, którzy są sprawdzeni (powtarzalne obserwacje na modelach, które są czytelnikowi znane) i których recenzje są przygotowane na wymiernych materiałach, takich jak pomiary akustyczne lub elektryczne. W recenzji powyżej ma Pan takowe i jest to rzecz, której nie znajdzie Pan na żadnej innej stronie w Polsce z tego co mi wiadomo, a która jako materiał pomocniczy w tym wypadku mocno uwiarygadnia i potwierdza poczynione przeze mnie obserwacje. Jednocześnie nie mam wpływu na oceny innych recenzentów. Jak wszyscy mają do swoich osądów prawo, a powody takiej czy innej oceny są znane tylko im. Natomiast każda recenzja audio, to w pewnej części zawsze są subiektywne odczucia osoby testującej, zaś „faktyczny poziom” to taki, który ustala już finalny konsument-nabywca.
I właśnie dlatego powinniśmy cenić blog Audiofanatyka. Sytuacja gdy recenzja odbywa się w oparciu o badanie produktu nie przysłanego przez dystrybutora jest unikalna. Sytuacja, gdy recenzja zawiera elementy krytyczne jest również unikalna. Prawie wszyscy recenzenci recenzują to co otrzymają od handlowców i to stanowi ich materiał do pracy. Oczywiście niezależność poglądów nie musi być zachwiana, ale pewna relacja się wytwarza, wzmacniana np. przez umieszczanie reklam. Zazwyczaj nie publikuje się zatem recenzji krytycznych, a wybiera się tylko te urządzenia, które można pochwalić. Są wreszcie portale, które można uznać w zasadzie za miękkie przedłużenie działań marketingowych i wszystko co wybierane jest na warsztat oblewane jest lukrem (nie bez uzasadnienia oczywiście). Niezależnej krytyki konsumenckiej w obszarze audio jest jak na lekarstwo.
Witam serdecznie autora.
Chciałem zapytać czy jest w planach recenzja B&W PX?
Witam,
Nie do końca rozumiem co mają PX wspólnego z HD820, ale na tą chwilę nie kojarzę aby były takie plany. 🙂
Witam, strasznie ciężko czyta się te Pana recenzje a szkoda bo opisywane przedmioty i tematy bardzo ciekawe. Kolejne zdania grzęzną w niezrozumiałym mule własnych jak to Pan nazywa „przemyśleń”. Przekaz jest mocno nieuporządkowana tak jakby Pan chciał w 2 słowach zawrzeć 3 lub więcej treści. Ale pasję podziwiam – przyznaję
A moim zdaniem to jedne z nielicznych recenzji bez lania wody z konkretnym opisem brzmienia podpartymi pomiarami. Także co odbiorca, to inne zdanie. Pozdrawiam
Wspomina Pan w tekście o padach Dekoni do HD800 , trochę odbiegam tu od tematu HD820 ale co Pan może powiedzieć o tych padach w porównaniu do stockowych?
Wyraźnie cichsze, mniej basu, ale też inaczej rozkładający się sopran. Opcja dla osób, dla których HD800 są jakimś cudem za płytkie, a także które chcą walczyć z ich podbiciem na 6 kHz. Widać to na wykresie porównawczym, który wykonywałem w zeszłym roku (stock – niebieski, Dekoni Velour – fioletowy):
https://i.imgur.com/htOJIsS.jpg
Aktualnie posiadam wystawioną na sprzedaż własną, prywatną parę welurową, więc można się przekonać na własnych uszach jak się sprawy z nimi mają.
Panie Jakubie! Niesamowicie pomocna oraz obiektywna recenzja. Dziękuje! Chciałem zamówić HD820 ze względu na układ zamknięty, ale zatrzymała mnie ich niedostateczna izolacja od otoczenia.
Jako, że mam ostatnio problem z biegającymi dziećmi mieszkającymi nademną – potrzebuje słuchawek które mnie odetną od otoczenia. Aktualnie dość dobrze moj problem rozwiązują Air Pods Pro z ANC jednak to nie słuchawki do studia. Na codzień korzystam z HD800 i poszukuje czegoś podobnej jakości tylko aby miały super izolacje od otoczenia.
Czy mógłby Pan coś polecić w mojej sytuacji? Nie chciałbym dzieciom zakazywać biegania;)
W takiej sytuacji zastanowiłbym się nad słuchawkami dokanałowymi, np. taniutkimi KZ ZAX. Można się bardzo pozytywnie zaskoczyć, również z perspektywy HD 800, ich dźwiękiem.
Dzień dobry. A Testował Pan może system HE 1 orpheus. Nie bawem będę się po niego wybierał do Niemiec ale mam mieszane uczucia czy warto. Pozdrawiam
Niestety nie miałem przyjemności. Ale co do tego czy warto czy nie – zawsze warto poszerzać swoje horyzonty, wiedzę i doświadczenie.