Nie lubię się powtarzać i pisać o tym samym kilka razy. Lubię to robić jednak wtedy, gdy sprzęt na osi czasu zmienia się, odkrywam w nim nowe pokłady potencjału których do tej pory nie widziałem, albo udało się opracować mu jakieś ciekawe modyfikacje. KZ ZAX zwróciły moją uwagę już rok temu w recenzji zbiorczej dużej części przekrojówki tej marki, ale od czasu do czasu i mimo ich opisania, byłem proszony przez czytelników o powiedzenie na ich temat czegoś więcej. Postanowiłem więc do tematu wrócić retrospektywnie, przy okazji opisując je z perspektywy roku użytkowania. Toteż w niniejszej publikacji dowiedzieć się będzie można zatem jak słuchawki mi się sprawują, co się z nimi wydarzyło, jak zużyły się przez ten rok czasu i czy w ogóle, a także w jakiej konfiguracji z nich najczęściej korzystam i najbardziej sobie chwalę.
Dane techniczne
- Konstrukcja: półotwarta (tylko komora przetworników)
- Styl zakładania: OTE
- Przetworniki: 1x DD + 7x BA
- Impedancja: 24 Ω
- Długość przewodu: 1.2 m
- Złącza: CIEM 2-pin (C-pin)
- Pasmo przenoszenia: 10-40000 Hz
- Cena: ok. 369 zł (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Wykonanie i konstrukcja
Słuchawki zostały już przeze mnie wcześniej opisane, więc nie wiem czy jest sens się powtarzać i po prostu nie oddelegować do recenzji zbiorczej.
W telegraficznym skrócie więc, ZAX to multi-armatura oparta na przetworniku dynamicznym i pakietach armatur zbalansowanych. Przynajmniej fizycznie. Jest to konstrukcja półotwarta w dosłownym znaczeniu, bowiem komory akustyczne mają otwory dyfuzyjne, ale co do zasady jednak nie powoduje to wrażenia bezwzględnej otwartości słuchawek. Umownie, jeśli np. ZEX czy AST mają 70% izolacji od otoczenia w skali 100%, to ZAX mają może z 60-65%.
Słuchawki są typu OTE, a więc z kablem za uchem. Gniazda są typu C-pin, czyli wysunięte i wymagające kabli z obudowami wokół pinów, ale jest to też standard w pełni kompatybilny z klasycznym CIEM 2-pin. Wygoda jest przy tym bardzo dobra i słuchawek mogę używać z różnymi tipsami bez specjalnych przeszkód.
Okablowanie w mojej sztuce jest jeszcze w starej wersji plecionej. Obecnie są to już kable w otulinach, lepsze i mniej plączące się, ale mające tendencję do skręcania i żółknięcia. Dlatego w recenzji występować będzie kilka kabli dodatkowych, które stworzyłem m.in. w celu zaadresowania tychże problemów i jeszcze większego polepszenia wygody. Zauważyłem bowiem że im mniejszy mam kabel za uszami i mniej agresywnie zagięte zausznice, tym lepiej.
Co zastąpiły i dlaczego
Słuchawki zastępowały u mnie dokanałowe Audeze LCD-i3, które również sobie chwaliłem, zwłaszcza po konkretnych equalizacjach przysposabiających je mniej więcej do tego co uzyskiwałem w LCD-i4, rewelacyjnych swoją drogą. Proszę nie mylić tego ze znakiem równości, że oto ZAX = LCD-i3, ale słuchawki były dla mnie finalnie praktyczniejsze i wygodniejsze. A przede wszystkim znacznie tańsze i pozwalające na testowanie kabli typu OTE, czego brakowało mi w i3.
ZAX pozwalały mi na większe dopasowanie sobie tipsów pod swoje kanały słuchowe, jak też zastosowanie takich tipsów, które od zawsze lubiłem, użytkowałem i stosowałem z dużym powodzeniem także z Aune E1. Poza tym izolacja, która również mimo wszystko okazała się przydatna i pożądana. Nie mówiąc o szybkim i pewnym wyjmowaniu słuchawek aby np. odebrać telefon od kuriera albo kontrahenta. I tak samo szybko można było wrócić do słuchania. Jednym słowem praktyczność potwierdzona w codziennym użytkowaniu.
Ślady zużycia po roku
Oczywiście jak każde słuchawki znajdujące się w ciągłym użyciu, także i ZAX podlegają procesom naturalnego zużycia. Generalnie jedyne rzeczy które zauważyłem to drobny ubytek farby centralnie na środku jednego korpusu (zamaskowany samodzielnie) oraz drobne rysy na drugim. Sitka są całe i na miejscu, nie widzę też problemów z konektorami.
Kabel większość czasu przeleżał w woreczku, więc jego zużycia nie jestem w stanie ocenić. Napisy na plastiku nieco się przytarły, także prawdopodobnie zetrę je do końca. Niestety nie mam możliwości samodzielnego ich odtworzenia w domowych warunkach. Pomiarowo zaś (tj. brzmieniowo) nie nastąpiły żadne zmiany w okresie wspomnianego roku. Żadnej degradacji ani zmiany tonalności.
Pomiary
Wykres częstotliwości prezentuje się następująco:
Tak wygląda THD na basie na wykresie wodospadowym. Najmniej zniekształceń widać na średnicy:
Impulsowo wyglądają rewelacyjnie, wygaszając główne drgania już praktycznie po 0,5 ms.
Zniekształcenia również wyglądają bardzo dobrze, na granicy szumu tła i tym samym moich aktualnych możliwości pomiarowych.
Opis dźwięku
Słuchawki te są bardzo proste w opisie co do sposobu ich grania, bowiem jest to klasyczne granie „V” z dużym plusem jakościowym i sceną, a więc:
- dosyć mocny bas z soczystym wygarem i wrażeniem potęgi,
- średnica przez to trochę wycofana,
- góra podkreślona, ale na szczęście nie do przesady,
- obszerna scena na szerokość,
- dobra trójwymiarowość, dźwięk wychodzący już powoli poza głowę,
- szybkość i atak z racji podkreślonego sopranu,
- dobra ogólna jakość dźwięku,
- czułość na źródło i nagrania,
- podatność na zmiany okablowania, tipsów oraz equalizację.
Myślę że clou tych słuchawek dosyć dobrze uchwyciłem w zbiorczej recenzji KZ w zeszłym roku. W tej recenzji więc bardziej chciałbym się jak pisałem skupić na swoich subiektywnych odczuciach, ale też konkretnych obserwacjach co do ich potencjału i tego, co udało mi się przez te wszystkie miesiące z nimi uzyskać w konkretnej konfiguracji tak, jak lubię to ja. Lub może po prostu jak mimo troszkę niesprzyjającego strojenia próbowałem z nimi coś podziałać. Wszystko to uzupełnione o pomiary, które będą nam potrzebne zwłaszcza przy temacie celowości dobrania tipsów.
Dźwiękowo KZ ZAX są dla mnie osobiście tym, czym dla wielu użytkowników będą zapewne DT990. W bardzo wielu aspektach. Poczciwe DT-ki to z jednej strony słuchawki grające V-ką, przez co tonalnie nie każdemu muszą spodobać się albo od początku, albo w ogóle. Za to wykazujące się chociażby porządną czułością, dobrą sceną, niezłą dynamiką i czystością ogólną, dużą detalicznością, szybkością, mocnym basem mającym wiele pozytywnych przymiotników. Wszystkie te cechy spotykam właśnie w ZAX. Z tą różnicą jednak, że formuła jest tu dokanałowa, wygoda dla mnie lepsza, brak „znikających” padów, wymienne okablowanie zamiast stałego, zaś tonalnie, po wymianie tipsów mam trochę więcej basu niż DT990 ale trochę mniej góry niż DT990 i do tego wciąż bardzo dobrą scenę. O ile życzyć mógłbym sobie tego dołu spokojnie mniej, najlepiej w deseń ZEX ilościowo, o tyle góra jest dla mnie spokojnie znośna i to powoduje, że w słuchawkach mogę spokojnie siedzieć nawet długi czas, co jest jak na dokanałówki u mnie wprost ewenementem.
Od wielu lat powtarzam, że mam anatomicznie uwarunkowane problemy z pracą w słuchawkach dokanałowych, dodatkowo pogłębionych przez chęć troski o jak najdłuższą sprawność ośrodka słuchu (z wiadomych względów). Do tej pory z grubsza jedynie Audeze z serii iSine lub LCD-ix były w stanie zaoferować mi mniej więcej jako taki komfort zdrowotno-użytkowy. KZ są bardziej w tym wymiarze konwencjonalne, ale naprawdę nieźle jednak pracuje mi się w ZAX.
Od czasu recenzji minęło sporo czasu, bodajże z rok albo niecały. Wciąż są ze mną, mimo kontrowersyjnej konstrukcji, która jedynie technicznie jest wieloprzetwornikowa. Niemniej nawet w takich okolicznościach spowodowały kurzenie się LCD-i3 i finalnie ich sprzedaż. Stało się to przed zapoznaniem się z Fearless S8F, ale nie sądzę aby moja decyzja uległa zmianie w oparciu o uzyskane ich odsłuchami doświadczenie. Wygrała jednak praktyczność i chęć pozwolenia moim własnym uszom w zdecydowaniu po co sięgam częściej. Fearless są wspaniałymi słuchawkami, ale też mającymi swoje ubytki, głównie na skrajach, co kontrastujące z nimi ZAX jedynie potęgują. Na niekorzyść w sumie obu par, bo tak jak w S8F jest tego trochę za mało, tak w ZAX jak na ironię trochę za dużo. Ideał jest gdzieś po środku tejże osi sporu, gdzieś w okolicach modelu ZEX czy H1707, ale też nie do końca (ZEX wciąż troszku za jasne, a H1707 trochu zbyt basowe) i finalnie bardziej w klimatach Sextettów MP, ale to akurat już inny klimat z dawnych lat i też inna historia do opowiedzenia.
Trzymając się wyłącznie modeli dokanałowych, ideał ten prawdopodobnie był gdzieś zakopany na jednym ze stoisk AVS, może u Campfire, może u 64 Audio, może u Noble’a którego przesłuchiwałem tam w formie modelu Khan, ale na pewno nie w tak niskich przedziałach cenowych. Dlatego wiele osób mimo wszystko patrzy na KZ łaskawym okiem. Dla mnie osobiście są to świetne punkty odniesienia, tj. ZEX, ZAX… wszystko to jest zaoferowaniem solidnego dźwięku o pewnych swoich właściwościach za ultra-rozsądne pieniądze. Patrząc oczywiście po całokształcie. ZAX są przy tym wyborne do gier, elektroniki, klimatów wymagających potęgi basu, wygarnięcia od dołu bez skrępowania, ale też nie jest to jeszcze tak mocny bas, aby w ogóle nie dało się tego słuchać. Tak samo wymagających detalu i iskry na górze, ale też bez przemożnego sybilowania, przynajmniej nie w charakterze regularnym. Tu niestety nie da się jednoznacznie przewidzieć rezultatów u danej osoby. Dla jednego bas będzie pod sufit bez względu na wszystko, bo akurat takie ma preferencje, albo korzysta z lekkobasowych słuchawek (np. K702 czy Hi-X65), natomiast dla innego będzie to góra absolutnie żyletkowa i nie dająca się strawić nawet mając korki w uszach, bo akurat na co dzień pracuje w HD 650 lub niech będzie że i starych HD 580. Te ostatnie posiadam i mogę zaręczyć, że kontrast między nimi a ZAXami jest okrutnie słyszalny.
Z drugiej strony jeśli ktoś korzysta już z np. H1707, ale też DT990, DT1990, Dharm D1000 czy co tam jeszcze możemy wymienić ze słuchawek lubiących zagrać V-ką… to okaże się, że ZAX mogą być kapitalnym nawet nie uzupełnieniem takiego systemu, a jego przedłużeniem, konwersją wprost do formatu dokanałowego. Zabieramy swój ulubiony dźwięk, ten pazur na górze, ten but na basie, tą sceniczność co to lubi wyjść poza głowę gdy ma sposobność. Może nie 1:1, bo to raczej niemożliwe, ale po prostu jako coś z tej samej parafii, albo przynajmniej z drugiego końca wsi.
Są to również idealne słuchawki do wypełnienia znamion modelu który „bawi i uczy”, dosłownie. Uczy – że cena słuchawek jest czasami mimo wszystko uznaniowa i produkt kosztujący X złotych może rywalizować lub korelować z czymś droższym bez żadnego problemu, gdyż liczy się potencjał i namacalne właściwości fizyczne. Bawi – gdy użytkownicy arbitralnie i notorycznie skreślają taki sprzęt właśnie przez pryzmat ceny. Nawet (a może zwłaszcza) mając większy budżet. Bo za tanie, bo po co wydawać 350 zł skoro mogę wydać 1500 zł, bo jak wydam 1500 zł to na pewno dostanę coś lepszego. Tylko pytanie zasadnicze: mogę czy muszę? I czy na pewno dostanę?
Nie muszę wydawać 1500 zł żeby być zadowolonym i niekoniecznie wydając taką kwotę zadowolonym się stanę. Mogę wydać maksymalnie 1500 zł, zgadza się, ale najlepiej w sytuacji jeśli nie da się spełnić moich wymagań taniej. Tak nakazywałaby ostrożna logika. Taniej nie zawsze znaczy gorzej, a drożej niekoniecznie musi oznaczać lepiej, a przynajmniej w tym przypadku wystarczy rzucić okiem na pomiary, aby się o tym przekonać. Można zaklinać rzeczywistość, ale trzeba być wówczas gotowym, że owa rzeczywistość będzie się bronić. I nie pomoże wtedy wylewanie swoich frustracji po forach, wycieczki osobiste itp. Fakty są takie że słuchawki te bardzo fajnie się mierzą i równie fajnie grają, a jedynie pozostaje wówczas kwestia, czy aby tego basu nie będzie za dużo, tudzież góry. Dlatego analogia do DT990 jest moim zdaniem tutaj kluczowa, bo nadająca całkiem akuratny punkt odniesienia.
Naturalnie nie oznacza to, że ZAX to beton nie do ruszenia i broń Boże o nich złe słowo powiedzieć. Nie ukrywam jednak, że obecnie pełnią u mnie dokładnie taką samą rolę, jaką pełniły swego czasu i3 względem np. i4. Platforma testowa dla okablowania, personalne słuchawki do różnych zastosowań, wygodny (i w miarę tani) punkt wyjściowy dla kolejnej migracji na coś lepszego (i zapewne wówczas dopiero droższego). ZAX ustalają pewien pułap właściwości technicznych, przy których jedynie trochę mniej basu, mniej sopranu, może więcej średnicy, zostawienie sceny i trójwymiarowości, podobny komfort użytkowania i jestem znów rękami na klawiaturze pisząc kolejną recenzję z wypiekami na twarzy, że oto mogę pomierzyć i opisać nam wszystkim dobry sprzęt za sensowne pieniądze. Choć dokanałówki to nie jest mój konik, ani też nie lubię w nich zbyt długo siedzieć z racji kwestii zdrowotnych, potrafię docenić porządny dźwięk i wręcz jest to nawet korzystne tym bardziej, bo sporo doświadczeń i porównań przekładam na słuchawki pełnowymiarowe, dla których ogromna ilość z Was szuka potem alternatywy właśnie w formie dokanałówek. Bo mniejsze, bo tańsze, bo poręczniejsze, bo lepiej izolują. Sam także jestem w tym gronie, bo czasami w pełnowymiarach, zwłaszcza tych otwartych, pracować nie mogę (remonty za ścianą, hałasy za oknem i takie tam).
Ironiczność ZEXów, ZAXów i niemal każdych KZtów jest taka, że nie dość, że są dobre w rozumieniu całokształtu jako produkty, to jeszcze są cały czas takowe w warunkach gdzie producent zataił sporo z ich konstrukcji, w efekcie czego wszyscy zachwycamy się tak naprawdę słuchawkami opartymi powiedzmy umownie w 90% na jednym przetworniku dynamicznym, wokół którego dobudowano 7 przetworników armaturowych z rolą jedynie korekcyjną i pracującą – zakładając analogie do ZEX/ZEX PRO – w przeciwfazie. Powoduje to mnóstwo kontrowersji i mieszanych uczuć (o nich za moment), nie tylko z faktu że producent nie był z użytkownikami szczery i nie wiedzieli oni co testują, co kupują, co słyszą. 8 przetworników na korpus za 350 zł o świetnym brzmieniu ma wydźwięk nierealny. Jeden dynamik + jakieś tam wsparcie ze strony jakichś tam dodatkowych driverów wydaje się natomiast już bliższe logice rynkowej.
Zabawna trochę sytuacja, bo nawet postawienie na głowie takiej konstrukcji, z punktu widzenia inżynierii i aplikacji (bo nie jest to prawidłowa przecież implementacja filozofii wieloprzetwornikowej), wyciąga z ZAX wiele dobra i trzeba sobie powiedzieć wprost: KZ daje tu naprawdę dobre przetworniki dynamiczne, pomijając całą otoczkę. I uwzględniając cały wymiar praktyczny, ergonomii, okablowania, umieszczania w kanale, szybkiego ściągania i zakładania, odsłuchów wielogodzinnych, ZAX – powtórzę to któryś raz – nadal były w stanie wygryźć mi całokształtem naprawdę fajnego planara, którego używałem i posiadałem bardzo długo.
Oczywiście dobroć ZAXów i ich podpasowanie pod czyiś gust nadal będą podlegały subiektywnej ewaluacji. Nie jestem wcale fanem V-ki w większości swoich postaci, dlatego ZAX nie są mimo wszystko główną parą w której słucham muzyki, ale i tak pracuję w nich bardzo często i z przyjemnością użytkuję w codziennych zadaniach, grach, testach itd. Czegokolwiek bym im nie rzucił, zagrają i to z bardzo dobrą jakością, w której jedynie muszę uważać na nadmiar basu – głównie ze sprzętu ze wzmocnieniem, bo z reguły na pełnowymiarowych słuchawkach takowego właśnie używam – a także szum tła (tylko na dosłownie pojedynczych urządzeniach go nie ma).
Kontrowersyjny producent
ZAX (i ZEX) to taka autentyczna beczka miodu z łyżką dziegciu. Czuję się mocno zawiedziony nie tyle faktem, że nie jest to konwencjonalna konstrukcja wieloprzetwornikowa, a producent mówiąc delikatnie przyciął sobie z nami wszystkimi w pręta, wykorzystując nasze rutynowe podejście do takich modeli, zaufanie i naturalne ułomności ludzkiego słuchu oraz psychiki (adaptacja, kompensacja, szukanie znanych wzorców, sugestia). Czuję się zawiedziony tym, że gdyby faktycznie zaimplementować tu prawdziwą strukturę wieloprzetwornikową w formie pełnoprawnie działających i zestrojonych segmentów, nawet niekoniecznie w całości, a w większej części, dałoby się mam wrażenie wyciągnąć z ZAX dwa razy tyle potencjału. Niech dajmy na to kosztują nawet i te zero więcej. Jeśli grałoby to nieziemsko, nadal bym je kupił, mimo 10-krotnie wyższej ceny. W obecnej sytuacji nie ma o tym mowy.
Bardzo cenię sobie określone zasady w tej branży i zaufanie. Jeśli padają pod adresem jakiegoś produktu, producenta czy sklepu oskarżenia – zawsze czekam na potwierdzenie, jakieś dowody, może źródła. Nie interesuje mnie co komu się wydaje. Interesują mnie fakty. Inaczej jest to zwykłe pieniactwo i oszczerstwa. W przypadku KZ na początku wystrzeliła informacja o tym, że firma umieszcza w środku przetworniki martwe lub zaślepki udające przetworniki. Dopiero potem okazało się – na bazie ewaluacji przeprowadzonej przez użytkowników – że są to przetworniki technicznie działające, ale w praktyce na pułapie jeśli dobrze pamiętam np. -40 dB względem przetwornika głównego. Producent nie opisał tego na karcie produktu, mało tego, zaczął podważać to co pisali użytkownicy, podważać pomiary jako formę wymiernej reprezentacji (na które nota bene sam się powoływał przy wielu modelach)… także po dwóch-trzech miesiącach chyba mamy na tyle jasną sytuację, że można już w miarę bezpiecznie zająć stanowisko nie oparte na domysłach i odczuciach.
A te jest takie, że nawet jeśli KZ wypuściłby nagle słuchawki genialne i za więcej pieniędzy, większość użytkowników nie będzie specjalnie ufała temu co producent podaje i czym się chwali. To naprawdę fajnie że jeden dynamik z interesującej „pseudo-wieloprzetwornikowej” implementacji potrafi zagrać tak dobrze (mieliśmy przykład chociażby z E1 przecież), ale są pewne zasady, które raz naruszone będzie ekstremalnie trudno odbudować. I nie jest to przypadek jednostkowy, bo chociażby ostatnio informacja o tym, jakoby Lotoo dawał do swoich słuchawek przetworniki z wielokrotnie tańszych Moondropów. To tylko utrwala stereotypowe wyobrażenie o chi-fi.
Konkluzja jest więc na razie taka, że KZ na tą chwilę po prostu nie potrafi stworzyć pełnoprawnej konstrukcji wieloprzetwornikowej i ucieka się do fortelu w takiej a nie innej formie, aby marketingowo nie być z tyłu za rynkiem, a nadal móc też powalczyć cenowo. Co by jednak nie mówić, i tak jestem w ciężkim szoku po tym co zaprezentowały sobą KZ ZAX jeśli chodzi o sam poziom jakościowy tych słuchawek i to przy tak kontrowersyjnych okolicznościach.
Pytanie zasadnicze, czy kupiłbym je jeszcze raz? Prawdopodobnie tak, ponieważ jest to wciąż bardzo dobra cena za bardzo solidny DD, który obojętnie co by producent nie robił i jak się nie zachowywał, nadal grać będzie tak samo zarówno przed odkryciem całej afery, jak i po. To nie jest tak, że nagle słuchawki przestają się podobać, bo producent coś tam coś tam. Albo się podobają, albo nie. Jeśli przestały, to znaczy że słuchamy swojej psychiki i uprzedzeń. Konsekwencje jednak takie sytuacje mieć jakieś muszą i to też nie może być tak, że wzruszymy ramionami i przejdziemy obok do porządku dziennego, choć pewnie na tym się to finalnie skończy. Sam osobiście nabrałem bardzo dużego sceptycyzmu do całej branży chi-fi, bez względu na cenę, potwierdzając jak pisałem przy tym obiegowe stereotypy o takich producentach.
Swoją drogą sam producent chyba też się trochę zreflektował, ale nie mówi tego wprost. Zamiast tego wypuścił „wracające do podstaw” słuchawki z jednym przetwornikiem 12 mm o nazwie ESX, na swoje 10-lecie. Od razu widać ukłon w stronę zaistniałej afery, może troszkę desperację, kto wie. Ale powiedzmy że damy jeszcze raz szansę, zwłaszcza że nie są to duże pieniądze. Generalnie zamierzam też mimo wszystko pozostawić sobie ZAX i ZEX ze względu na to jak grają i ich bardzo pasującą pod moje uszy ergonomię (w ZAX także i półotwartą konstrukcję). Mam z tym ogromny z reguły problem i są to jak na złość jedne z nielicznych słuchawek, których mogę używać minimum kilka godzin bez bólu albo dyskomfortu. Za to temat potencjalnych następców jest znacznie bardziej otwarty niż przed aferą. I tu zwłaszcza to co pisałem o niewykorzystanym potencjale znajduje swoje ujście, a czym zajmiemy się już w tej chwili.
Wyciągnięcie maksimum potencjału
O ile nie przeskoczymy tu pewnej granicy jakościowej, pytanie czy mając je w takiej formie w jakiej do nas przychodzą, możemy nadal coś ugrać i sprawić, że zagrają jeszcze lepiej? Okazuje się że tak. I nie ma tu mowy o otwieraniu słuchawek oraz przeróbkach ich wnętrza, na całe szczęście. Oto bowiem co udało mi się finalnie uzyskać:
Przede wszystkim wyrównałem sobie względnie sopran poprzez zmniejszenie różnic ilościowych na dalszym skraju, jak również przesunąłem słyszalny przez siebie peak z 8,3k na 7,5 k. Powoduje to mniejsze kontrastowanie sopranu i wrażenie wychodzenia przed szereg. Trochę bardziej więc „normalna” V-ka, jak też płynniejsze przejście pomiędzy poszczególnymi podsekcjami sopranu.
Jak i czym to zrobiłem? Już tłumaczę.
Użytkownik ZAX będzie miał przed sobą zadanie tak naprawdę polegające jedynie na takim dopasowaniu do siebie drobnych elementów synergicznych, aby ich suma skutkowała jego zadowoleniem. ZAX wprost z pudełka podobają mi się na powiedzmy umownie 80-85%. To wbrew pozorom bardzo dużo, ale też wszystkie moje starania oscylują wokół nadgonienia tychże 15-20%. Elementami tymi są:
- sopran
- czystość
- bas
W takiej jak wyżej kolejności. Z tym każdy będzie się zmagał moim zdaniem, o ile preferencje nie będą wskazywały za tym, żeby wszystko pozostawić już fabrycznie takim jakie jest.
Sopran to kwestia de gustibus i dosłownie odrobinę cieplejsze granie to jest dokładnie to, co trafia mi tu autentycznie w punkt, na wzór (też nie do końca niestety idealnych) ZEX. Można to zrobić tipsami lub kablem, a już na pewno torem. Czystość – to samo, kabel i tor. Bas – tipsy (niestety kosztem barwy góry) i tor. Czyli dobór odpowiednich elementów i źródła jest dla prac wykończeniowych kluczowy. A co najlepsze – wbrew pozorom piekielnie łatwy.
ZAX reagują na te elementy bardzo dobrze, nie dają się specjalnie „zepsuć”. Korekcje tonalności są tu banalne w zaaplikowaniu i nie wymagają od nas ani nadmiernego wysilania rozumu, ani portfela. Zależności na ogół są tu takie, że odjęcie z jednej strony może dodać czegoś z drugiej i na odwrót. Takie zabawy też mogą pomóc w rozumieniu potem jak działają pewne fundamentalne prawidła w ramach słuchawek dokanałowych w ogóle.
Tipsy – fabryczne wystarczają aby poczuć jak słuchawki grają w rzeczywistości, ale polecam sprawdzić jeszcze silikony z dużymi wylotami i małą głębokością. Wyrównują sopran w rejonie 10k względem reszty i obniżają nieco średnicę, wprowadzając efekt większej liniowości i naturalności. To dlatego w takiej konfiguracji słuchawki dobrze mi się zgrywały z kablami ze srebrem lub wprost ze srebra, mimo że teoretycznie winno się co do zasady trzymać miedzi. I niej owszem trzymać się warto, ale głównie jeśli tipsów nie mamy w planach lub możliwości ruszać.
Tor – ideałem byłby taki, który ma jak najmniejszą impedancję wyjściową, zerowe szumy własne, jest przy tym ciepły i jednocześnie przestrzenny, a najlepiej średnicowy. Koszt może być tu zarówno spory, jak i niekoniecznie. W zbiorczej recenzji wybroniłem się z tematu fortelem w postaci adaptera filtrującego, którym udało mi się dosyć mocno poziom szumów zbić. Miało to miejsce na Xonarach Essence ST i STX. W swoim posiadaniu miałem do tej pory zauważalnie droższe urządzenia źródłowe niż wymienione, a które zdarzało mi się ostatecznie sprzedawać właśnie m.in. przez fakt, że do tej pory wykorzystywałem je stricte ze słuchawkami dokanałowymi, a przez moc i szum własny było to zadanie niewdzięczne, czasami wprost kłopotliwe. Finalnie „udało się” zastąpić je po wielu testach torem specjalnie filtrowanym, ale to też nie jest szara maść na wszystkie rodzaje słuchawek. Traf że z ZEX czy ZAX się to sprawdza, ale już np. Fearless S8F wysypują się z błędami tonalności, że tak powiem. Dlatego docelowo mam w planach może nie tyle zastąpienie takich rozwiązań, co dosztukowanie im czegoś już od podstaw dedykowanego IEMom. I to cały czas ze świadomością, że są to słuchawki za 350 zł, a ja nie jestem jednoznacznym fanem przesiadywania całymi dniami w IEMach ze względów zdrowotnych. Słuchawki muszą się więc naprawdę wykazać, aby skłonić mnie do tak poważnego potraktowania tematu torowego.
Kabel – standardowy kabel niby nie jest zły, ale niemiłosiernie się plącze i ma nisko położony splitter. Za nisko. Dodatkowo lubi podkreślać sopran. Ten zdawałoby się subtelny naddatek potrafi zbić już nawet fabryczny kabel od Audeze LCD-ix, ale nie jest on przystosowany do pracy w trybie OTE i powoduje, że splitter ma się tym razem dosłownie pod brodą.
Kable KZ z nowszej serii są już lepsze niż pierwotne plecionki, ale nadal można lepiej. Wykonywałem po drodze, zarówno w recenzji jak i poza nią, multum testów odsłuchowych z kablami czy to od innych słuchawek, czy to wprost od KZ, czy też z praktycznie wszystkimi swoimi modelami Fanatum w różnej rozpiętości cenowej, z czego z tych ostatnich najlepiej wypadły mi:
- Vasi – dla standardowych tipsów ponieważ miał najlepszą ergonomię, najniższą wagę, był najlepiej dopasowany cenowo, jako miedź łagodził ten rzeczony naddatek od kabla fabrycznego,
- Synavlia – dla preferowanych przeze mnie krótszych tipsów z szerokim otworem wylotowym, ponieważ dawał bardziej techniczne skraje, lepiej kontrolując bas i kontrując korekcję tipsami na progu 10 kHz.
Na pytanie czy warto wymienić jakiś kabel słuchawkowy, za ile, trudno jednak znaleźć uniwersalną odpowiedź. Wszystko to jest spowodowane relatywizowaniem proporcjonalnym cen produktów i akcesoriów między sobą, a w rzeczywistości jest to tylko ograniczenie psychologiczne i pomijanie kompletnie realnego potencjału słuchawek które chcemy doinwestować. Poruszam ten temat co jakiś czas, gdyż dostaję sporo zapytań o to czy „warto” jakiś kabel albo słuchawki kupić i sparować. Nie ma na to tymczasem żadnej żelaznej zasady, żadnych twardych proporcji ani prawideł. Wszystko trzeba analizować indywidualnie. Nie da się ustawić na sztywno np. że kabel ma kosztować 10% wartości słuchawek. No właśnie – wartości czy ceny? Cena niekoniecznie musi odzwierciedlać wartość.
W LCD-i3 wymiana okablowania była zasadna, jeśli pracowaliśmy na analogu, choć te słuchawki najlepiej czuły się na equalizowanych Cipherach. W LCD-i4 analog był już tak dobry, że tam wymiana kabla nabierała bardzo realnego sensu. W ZAX również warto się pobawić, choć też nie wiem czy jest sens przesadzać. Ale już w (też rewelacyjnych) ZEX za 114 zł standardowy kabel w zupełności im wystarczał i nie widziałem specjalnego sensu zmiany, o ile ergonomia na to nie wskazywała. Dlatego też jeśli już sięgałem po coś konkretnego, to po Vasi, bo był najwygodniejszy i przy okazji tylko delikatnie korygował lekką szklistość ich elektretów. Także jest to kwestia też uczciwego powiedzenia sobie gdzie warto inwestować, a gdzie nie ma to sensu. A rzadko kiedy nadarza się taka sposobność i najlepszą okazję do stwierdzenia tego mają te osoby, które są w stanie same sobie wykonać z głową odpowiednie okablowanie lub mają dostęp do całej gamy różnych modeli. W ZEX największą ich zaletą i jednocześnie wadą jest ich wspomniany elektret, który z jednej strony oferuje świetną jakość w tych pieniądzach, ale też jest bardzo mało podatny na zastosowany przewodnik/kabel. A przynajmniej tak wyszło mi z bezpośredniego porównania i3, ZAX i ZEX jednocześnie i na tej samej puli kabli.
Wniosek z tego taki, że na słuchawki zawsze trzeba patrzeć nie tyle przez cenę, która jest bardzo uznaniowa, a przez wartość, którą determinuje średnia poziomów jakościowych w różnorodnych próbach odsłuchowych sprzętów za X zł. Tu kluczowe mogą się okazać też i pomiary. Jeśli dobrze się mierzą, mają szansę dobrze zagrać.
Podsumowanie
Choć słuchawki mają swoje wady, wynikające głównie ze strojenia względem mojego gustu i preferencji, w gatunkach które słucham i zastosowaniach jakie przed nimi roztaczam sprawdzają się wybornie. Osobiście traktuję je jako następców dla naprawdę świetnie wspominanych JVC KX100, NuForce NE700X czy Aune E1. Względem każdej z tych par słyszę tu pewne podobieństwa. I od każdej z tych par KZ odróżniają się pozytywnie, chociażby względami nie muzycznymi, bo lepszym kablem i jego wymiennością na tle pierwszej trójki, ale i ceną. I to właśnie ta ostatnia będzie powodowała najprawdopodobniej skłonność do wybaczenia temu produktowi brak transparentności wobec klientów, uskutecznianą przez jego wytwórcę.
Podsumowując więc, ZAX to słuchawki bardzo ciekawe, bardzo tanie, świetne w kategoriach grania na planie „V”, z potencjałem na więcej poprzez dopasowanie ich pod siebie tipsami czy kablem. Nie jest to jednak konwencjonalna hybryda i fakt zatajenia tej okoliczności jest czymś, po czym – przynajmniej mi osobiście – trudno jest przejść do porządku dziennego. Choć mogło być gorzej, bo producent naprawdę mógł implementować kompletnie martwe przetworniki. Mimo że efekt końcowy prawdopodobnie nie różniłby się aż tak mocno przy -40 dB względem tego co tu otrzymujemy. Taka jest też realna cena jaką płacimy przy ZAXach i ogólnie może producentach ultra-tanich słuchawek z Chin.
Oczywiście słuchawki nie są końcem świata, da się lepiej, ale jednocześnie i znacznie drożej. Niebo jest limitem w tej branży, także to czym mnie ZAX osobiście kupiły, to połączenie wygody, praktyczności, sceny, czystości i … no właśnie, ceny, która jest aż za dobra jak na taką multiarmaturę. I być może to właśnie skłoniło producenta do takich zabaw na jakie się pokusił. Ale jeśli wyjść na płaszczyznę oceny dźwięku i całokształtu słuchawek w kontekście ceny, ZAX wypadają niesamowicie korzystnie i za to nadal mają u mnie rekomendację. Tym bardziej że staram się oceniać produkt, a nie producenta, dystrybutora, sklepy itd. Choć łączy się to nierozerwalnie ze sobą, to jednak uważam, że finalnie dobre słuchawki – wygodne, dobrze grające, atrakcyjne cenowo – nie powinny być penalizowane przez działania zewnętrzne. A przynajmniej nie do momentu, w którym takie działania przekreślałyby bezpiecznie i spokojne z nich korzystanie.
Słuchawki na dzień pisania recenzji można zakupić za cenę ok 369 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- nawet dobra jakość użytych materiałów jeśli chodzi o budowę zewnętrzną i akcesoria
- ergonomiczna konstrukcja OTE dająca sporą szansę na bycie wygodnymi
- akceptowalna izolacja od otoczenia mimo niezamkniętej konstrukcji
- dodatkowe akcesoria i tipsy w zestawie
- wymienne okablowanie na wtykach CIEM 2-pin C-pin
- metalowe faceplate’y korpusów to miły akcent
- energetyzujące i efektowne brzmienie na planie V
- głęboki bas i dobra rozdzielczość góry
- kapitalna scena jak na tak niskie pieniądze
- bardzo łatwe w napędzeniu
- potrafiące rywalizować z wyraźnie droższymi od siebie słuchawkami
Wady:
- nie jest to prawdziwa konstrukcja hybrydowa (armatury jako korektory barwy w przeciwfazie a nie pełnoprawne drivery)
- ogólnie wynikająca z tego nieszczerość producenta co do zasady działania/budowy słuchawek
- wyraźne wyciąganie szumu tła z urządzeń źródłowych
- dla niektórych osób może być w nich za dużo basu i sopranu
- standardowe tipsy i kabel nie umożliwiają pokazania pełnego ich potencjału
Ciekawe rozważania, okazuje się że czasem tańsze słuchawki okazują się tymi najchetniej używanymi. Lista zalet i cena opisanych słuchawek bardzo zachęca. Sam używam również półotwartych Fiio FH9, taka konstrukcja to dla mnie ogromna zaleta.
Ciekaw jestem jak w porównaniu z opisywanymi KZ Zax by wypadły właśnie fiio, różnica cenowa jest kilkukrotna, ale czy idzie za tym dźwięk.
Pozdrowienia
A ja właśnie w piątek zamówiłem swój egzemplarz i czekam na dostawę. Długo się wahałem czy wybrać Aune E1 grające bardziej naturalnie, co bardziej mi odpowiada, czy Zaxy. Wygrała jednak mobilność, ponieważ trochę biegam i plątający się kabel zawsze mnie irytuje. A tu mogę dokupić moduł bluetooth.
Pan Jakub nigdzie do tej pory nie porównywał tych modeli, a tu nagle recenzja. Myślę, że dobrze wybrałem.
Nie odłączany kabel Aune też mnie swojego czasu do nich zniechęcił, a podpięcie pod moduł bt to świetne rozwiązanie.
Panie Jakubie dobrze, że nie daje Pan gotowej recepty w swoich recenzjach, a jedynie w swoim stylu subtelnie naprowadza czytelników na właściwy tor. Po za recenzowanymi słuchawkami porusza Pan tu kilka ważnych kwestii, o których powinniśmy pamiętać, takich jak ułomności i ograniczenia ludzkiego słuchu, potęgę manipulacji, lub ładniej perswazji w mniejszym lub większym stopniu stosowaną przez producentów, a po tym również samych klientów na wszelkich forach. „Sugestywna” cena, która za tym idzie niekoniecznie nawiązująca do oferowanej jakością produktu, a często ją absurdalnie naginająca i doprawiona „elitarnością” marki, produktu napędza przy podejmowaniu nierzadko chybionych decyzji zakupowych. Jeden z przeprowadzonych testów na losowej grupie osób przy odsłuchu jakości dźwięku słuchawek „premium” w różnym przedziale cenowym ukazał, że gdy jesteśmy „niezorientowani” nie zawsze wybieramy jako najlepszy produkt ten, który sugerować mogłaby cena, marka, jeżeli bazujemy tylko na naszym guście. I tu pytanie retoryczne jak można zmierzyć indywidualny gust co do preferencji jakości dźwięku każdego z nas. Dlatego w tej walce producenci posuwają się do różnych forteli nawet brudnych jak w tym wypadku KZ by zaistnieć i zmaksymalizować zyski, ale czy inaczej w tym gąszczu innych producentów z samych Chin przebiliby się z jednym przetwornikiem broniąc się tylko i aż super dźwiękiem, to ich nie rozgrzesza ale poniekąd uzmysławia, że wiele razy ambitne projekty przegrywały w zderzeniu z rzeczywistością „gustu masowego”. Panie Jakubie dziękuje za miły ukłon miedzy innymi w moją stronę. Pozdrawiam
Tak się zastanawiam. Skoro przetworniki armaturowe tylko korygują brzmienie dynamika. To co gra w słuchawkach czystko armaturowych tej firmy ? Niestety nie miałem nigdy okazji posłuchać czystych armatur od KZ, recenzje w sieci nie są zbyt pochlebne wiec nie ryzykowałem zakupu 🙂 Może ktoś może podzielić się swoimi doświadczeniami ?
Ps. posiadam słuchawki tej firmy, model ZAS, które towarzysza mi w drodze do pracy – słucha się ich całkiem przyjemnie w autobusie :).
Testowałem kilka modeli czysto armaturowych tej firmy. Generalnie grają tam 1-2 przetworniki główne o dużej wydajności, a resztę nadal traktuje się jako sprzężony korektor barwy.
Hmmm, do podobnych wniosków doszedłem bez wcześniejszego przeczytania Pana artykułów (drama z KZ ZEX Pro aka CRN oraz ten). Słuchawki cieszą detalem, basem/kopnięciem i podejrzewam, że tak grają planarne IEMy (zapewniają to pewnie przetworniki armaturowe). Mam x2hr, dt990 (80 ohm), KZ ZEX Pro (wersja z nadrukiem CRN), KZ ZAX i teraz idzie do mnie Moondrop Chu. KZ ZAX grają lepiej niż ZEX Pro (Chambermaid Swing to uwypukla gdzie dźwięk w ZEX Pro nie jest tak żywy jak w ZAXach) i cieszą jak x2hr. Niedługo spróbuję Samsung Buds Pro jako przedstawiciel TWS. Zastanawiam się jeszcze na Fidelio T1 (po tym co do tej pory robili, to ufam chłopakom, ich DD + DA jest pewnie poprawnie zaimplementowany).
Osobiście używam ich z modułem BT FiiO LC-BT1 i ten polecam. Nie ma przede wszystkim takich szumów jak wszystkie pozostałe które aktualnie są na rynku i na wytrzymuje bardzo długo na pojedynczym ładowaniu.
Ich własny kabelek CSR8675 wytrzymuje jeszcze dłużej niż FiiO i kosztuje 100 zł :). Problem w tym że KZ po prostu wyciągają szum same z siebie ze wszystkiego. Także cokolwiek by się nie robiło, jakiś tam szum był, jest i będzie.
Witam! Z Pana polecenia zamówiłem KZ ZAX i w przeciągu 2 tygodni przyjechały do mnie z Chin 🙂 Pierwsze wrażenia pozytywne, jednak słuchawki szumią po podłączeniu do laptopa i do Nintendo Switch, natomiast po podłączeniu do telefonu żadnego szumu nie słyszę. Czy to normalne? Czy można jakimś tanim sposobem zredukować szum po podłączeniu do laptopa? Dziękuję za pomoc 🙂
Ja niestety nie jestem w stanie nic w nich słuchać, bo albo grają za głośno, albo kiedy głośność jest ok, to szumią niemiłosiernie (chciałem je używać z Focusrite Scarlett Solo 2nd Gen). Też chętnie się dowiem czy da się coś z tym zrobić 😅
Zacznijmy od tego że Focusrite nie jest urządzeniem przeznaczonym do podłączania takich słuchawek. Da się coś z tym zrobić, ale za pośrednictwem filtrów i przelotek na wyjściu słuchawkowym.
Witam, jestem szczęśliwy posiadaczem Zaxów od ponad roku i szukam nowych słuchawek które naturalnie je zastąpią. Czy istnieje model podobny lecz lepszy pod wieloma względami?
Świetna recenzja!
A jak mają się te słuchawki do KZ AST ?
AST są znacznie ciemniejszymi słuchawkami od ZAX. A także większymi. Osobiście znacznie bardziej preferowałem ZAXy. Tym bardziej na zmodyfikowanych piankach Tx500 (nie tych z Allegro, to ponoć podróbki).
Mam od tygodnia KZ ZAX, co do jakości to jest dobrze może faktycznie góry i dołu więcej.
Problem z trzymaniem się w uszach jak odrobinę wyjdą to basów nie ma , trzeba często dociskać, może gumki założę większe to coś zmieni ?
Jak dokanałówki wychodzą z ucha to próbuje się większych i jeśli to nie pomoże to takich o innym kształcie. Ale każda zmiana spowoduje zmianę dźwięku, dokładnie tak jak z padami w pełnowymiarowych słuchawkach więc życzę szczęścia w poszukiwaniach (na pewno coś się znajdzie)
Byłoby świetnie gdyby Pan te wykresy i przebiegi umieszczał w testach każdych słuchawek. Każdy mógłby wtedy świadomie wybrać coś dla siebie.
Wykresy FR są umieszczane w recenzjach od 2017 roku. Później doszedł sprzęt przeznaczony specjalnie do wykonywania pomiarów IEMów. Od końca 2023 roku takie wykresy jak w niniejszej recenzji są umieszczane już we wszystkich recenzjach słuchawek.