Marka Encore miała już u mnie swoją premierę jakiś czas temu pod postacią słuchawek RockMaster OE. Zaprezentowały się wtedy jako bardzo ciekawy przedstawiciel kasty muzykalnych, ciepłych i grających na głębokość słuchawek, głównie za sprawą kreowanej przez nie pogłosowej akustyki. Zastanawiałem się, czy i tym razem będzie podobnie z kompaktowym modelem Live, ale okazało się, że wcale nie. I tym bardziej spotęgowało to moje zaskoczenie in plus. Zapraszam tym samym na recenzję bardzo tanich (129 zł), ale i niezwykle ciekawych słuchawek przenośnych: Encore RockMaster Live.
Dane techniczne
- Przetworniki: 38 mm, dynamiczne, zamknięte
- Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
- Impedancja: 32 ohm
- Czułość: 98 dB
- Maksymalna moc wejściowa: 100 mW
- Waga (bez kabla): 125 g
Zawartość zestawu:
- słuchawki Encore RockMaster Live
- zapasową parę nausznic welurowych (standardowo zamontowane są skóropodobne)
- odpinany kabel 1 m jack-jack 3,5 mm
- pokrowiec do przenoszenia
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki przychodzą do nas w małym opakowaniu wiernie stylizowanym w kierunku większych braci. W środku jednak sprzęt nie jest już luzem, a zamiast tego osadzony został w blistrze w formie rozłożonej na płasko. Wraz z nimi otrzymujemy odpinany kabel, woreczek do przenoszenia oraz zapasowe nausznice. Słuchawki mają na sobie standardowo zwykłe pady skóropodobne nie robiące specjalnego wrażenia, ale zachęcam do zamontowania im dołączonych welurowych (dosyć łatwo się je zmienia). Są wykonane z aksamitnego materiału w stylu Beyerdynamica, bardzo przyjemne w dotyku i przede wszystkim brzmiące na słuchawkach subiektywnie najlepiej (większa czytelność i mniejszy bas).
Swoją bardzo niską cenę zawdzięczają jednak przede wszystkim materiałom, które są „zwyczajne”, tak po prostu. Widać (i słychać), że budżet został przesunięty na rzecz brzmienia, ale o nim powiemy sobie za moment bardzo obszernie. Na razie prześledźmy wszystkie niuanse konstrukcyjne i możliwości użytkowe tego modelu.
Mówiliśmy o materiałach – są jak na ten budżet na akceptowalnym poziomie. Dominuje wykończenie plastikowe, matowe z kilkoma powierzchniami połyskliwymi, choć są tu także akcenty metalowe – przede wszystkim pałąk. Z góry obito go bardzo cienką poduszką, która od strony wewnętrznej wyściełana jest materiałem perforowanym, pozwalającym skórze głowy oddychać. Listwa pałąka jest ogólnie większa (dłuższa) niż samo obicie, dzięki czemu po obu stronach wystają metalowe części. Na nich umieszczono plastikową przepaskę idącą przez środek osi i zawierającą w sobie zarówno kabel doprowadzający sygnał do drugiej muszli, jak i zęby regulacji wysunięcia.
Nie ma na nich niestety żadnej podziałki, także regulację musimy wykonywać na liczenie kliknięć w pamięci lub na oko. Zaletą jest jednak, że w przeciwieństwie np. do K518 czy Koss Porta Pro, słuchawki te mieszczą się także i na większych głowach. Na mojej zostaje się jeszcze jakieś 30% zapasu po obu stronach.
Każda z muszli jest składana do środka i obracająca się wokół własnej osi w zakresie 125′. Obie przyczepione są do plastikowej obudowy nałożonej na opisywane wcześniej wystające elementy listwy pałąka i od środka wzmocnione przy łączeniu mechanizmu obrotowego dwiema śrubkami. Oznaczenia kanałów zostały umieszczone na zewnętrznej stronie mechanizmu, ale z racji, że kabel podłącza się tylko z jednej strony, wystarczy zapamiętać lewe jego położenie.
Teoretycznie słuchawki pozwalają na konwersję na model z kablem symetrycznym, ponieważ po przeciwnej stronie widać wyraźnie punkt, w którym umieszczone może zostać gniazdo wejściowe na mały jack. To kolejna rzecz wpływająca na obniżenie kosztów produkcji, bowiem z jednej formy odlewa się wtedy obie muszle. Nie mają one w dotyku ostrych krawędzi i wrażenie negatywne mogą pozostawić po sobie dopiero wspomniane wcześniej plastikowe obudowy ramion, na których wyczuwalne są miejsca po odlewach. Każda muszla zwieńczona jest radialnym plastikowym grawerem na swojej kopule z logiem Encore.
Wygoda wprost z pudełka jest również niczego sobie, choć przyznam osobiście, że nie lubię kompaktów z racji bardzo długiego przesiadywania w słuchawkach w ciągu dnia. Zresztą trudno mi się chyba myślę dziwić. Tu jednak jestem pod wrażeniem. Docisk słuchawek do głowy jest umiarkowany i mimo luźniejszego chwytu oraz bardzo niskiej wagi ERML nie spadają z głowy. Wygodę można sobie dodatkowo zwiększyć w razie konieczności, ponieważ pałąk wykonano jak pisałem z metalu i w takich konstrukcjach jego odkształcenie się następuje albo na osi czasu, albo może być spowodowane naszym ręcznym działaniem. To ostatnie tym samym potrafi spokojnie wydłużyć czas, jaki upłynie zanim słuchawki dadzą się nam we znaki, choć oczywiście nie muszą: wszystko zależy od wielkości naszej głowy i anatomii ucha. Izolacja od otoczenia jest przeciętna do dobrej, ale wpływ na to ma zarówno wspomniany docisk, jak i użyte nausznice. Proszę mimo wszystko nie nastawiać się na to, że będą w pełni izolowały nas od hałasu zewnętrznego, aczkolwiek przekonać się o tym będziemy mogli głównie w środkach transportu masowego.
Ponieważ kabel jest w tym modelu wymienny i umożliwia mi zastosowanie alternatywnego przewodnika, który mam cały czas pod ręką od czasów recenzji większego modelu OE, wszelkie opisy tegoż pozostawię na sam koniec, aby móc dodatkowo odpowiedzieć na kwestie związane z jego wymianą po stronie użytkownika. Ogólnie słuchawki pozostawiają po sobie niezgorsze wrażenie. Bardzo cieszy mnie dołączane wyposażenie i kreowane przez nie możliwości – zarówno w zakresie nausznic jak i kabla. Mogłyby być troszkę lepiej wykończone, ale i tak jest o niebo lepiej niż w podobnie wycenianych Superluxach HD562, o których jeszcze powiem przy okazji brzmienia też parę słów.
Przygotowanie do odsłuchów
Ponieważ słuchawki przyjechały jako sprzęt nowy, zostały poddane profilaktycznemu dotarciu się przez kilka dni. Nie dosłyszałem się jednak żadnych kluczowych zmian brzmieniowych i moim zdaniem znacznie więcej wpływu na to będzie miało ich odpowiednie dopasowanie oraz sama anatomia posiadacza. Egzemplarz przeze mnie testowany jest modelem, jaki ma trafić na nasze półki sklepowe i może różnić się w tym względzie trochę od prototypów lub modeli z początku produkcji.
Sprzętem źródłowym w przypadku tych słuchawek były:
- AIM SC808
- Aune S6
- Aune S7
- Asus Xonar Essence STX
- Burson Conductor V2+
- Shanling M1
W zakresie porównań bezpośrednich z innym sprzętem słuchawkowym, wspierałem się kilkoma modelami słuchawek uznanymi przeze mnie za jakkolwiek podobne lub mogące służyć precyzyjnemu określeniu tonalności recenzowanego egzemplarza:
- AKG K70
- AKG K240 Monitor
- AKG K260 Professional
- AKG K280 Parabolic
- Audeze LCD-2F (Rosewood)
- Aune E1
- RHA T20
Sięgnąłem również pamięcią do kilku innych przesłuchiwanych przeze mnie słuchawek, takich jak np. Koss Sporta Pro czy Superlux HD562.
Ze względu na dostarczanie przez producenta dwóch typów nausznic, słuchawki były przeze mnie testowane i mierzone na najbardziej moim zdaniem dopasowanym do nich zestawie welurowych.
Jakość dźwięku
Słuchawki prezentują się ogólnie jako cieplejsze i ciemniejsze, z dobrze zaznaczoną linią basową mającą zarówno przyjemne zejście, jak i pełne wybrzmiewanie. Pamiętać należy, że to model nauszny, toteż charakter basu może zależeć od ich ułożenia na głowie oraz anatomii samych uszu. Dlatego też warto poświęcić chwilę na odpowiednie dopasowanie Encore do siebie. Im bliżej skroni, tym słuchawki grały ciemniej, zaś im bliżej tyłu głowy, również z częściowym wchodzeniem wewnętrznej części chrząstki do środka, tym było jaśniej i równiej. Z kolei im szczelniej nausznice pokrywały uszy, tym mocniejszy był najniższy bas. Ale może po kolei.
Przy prawidłowym założeniu (centrowanie + docisk) linia basowa układa się dokładnie tak jak na wykresie: z ekspozycją na środkowy + niski bas, zaś w ostatniej kolejności na ten najwyższy. Słychać tu większe zejście i wybrzmiewanie, a mniejsze skupienie się na rytmice. Słuchawki nawet na welurowych nausznicach są w stanie mocno kopnąć, dając wyraźny pomruk i przyjemną wibrację w fundamentach. Mimo to brakuje im do rangi słuchawek przebasowionych. Jedynie preferencyjnie basu wolałbym aby było mniej, ale wynika to jedynie z faktu, że przyzwyczajony jestem do modeli znacznie bardziej oszczędnych lub wprost liniowych (nawet Audeze LCD-2 mają od nich mniej basu). O tym jak mocny potrafi być, można przekonać się chociażby na poniższym utworze, oczywiście jeśli ma się je na głowie:
Średnica znajduje się w punkcie dosyć optymalnym między przybliżeniem a odsunięciem. Nie jest wcale traktowana tu po macoszemu i nie jest to też tak głęboki, pogłosowy twór jak w większych OE. Nie jest też jednoznacznie przybliżona, bowiem wciąż posiada pewne cechy większego brata: lekkie oddalenie wokali, także przestrzennie. Swoje trzy grosze na pewno będzie miało do powiedzenia źródło dźwięku, które swoim charakterem potrafi pozytywnie wpłynąć na dodatkowe przybliżenie lub zdystansowanie średnicy, ale na ogół właśnie owy punkt optymalności, czy może bardziej „domyślności” pozycji będzie najczęściej do nas dochodził. Nie przeszkadza to wcale słuchawkom w nawiązaniu z nami kontaktu i zaangażowania użytkownika w to, co się w nich dzieje. Po prostu zanim to nastąpi, pierwsze skrzypce przekażą linii basowej w sposób nieofensywny, ale definitywnie wyczuwalny. Mimo, że w porównaniu z wieloma słuchawkami będą wydawały się trochę kameralne, może wręcz nieco przytłumione na wyższej średnicy, często są w stanie zaskoczyć nagłym wystrzałem świeżości i tyczy się to nie tylko sopranu, ale też właśnie średnicy. Zawdzięczają to w tym konkretnym aspekcie lekkiemu wybiciu przy zakresie 3 kHz, który w pewien sposób reaguje również z jej wyższą częścią.
Sopran należy do ciemniejszych i muzykalnych, ale też jak wyżej zdążyłem zdradzić – nie jest do końca tak jednoznacznie ciemny. Nie ma tu bowiem efektu „obcięcia” góry, zaś na detaliczność i powiewy świeżego powietrza też nie można narzekać. Być może więc bardziej adekwatnie byłoby powiedzieć, że jest „ciemnawy”. Sekret tkwi w spadkowym charakterze i jednocześnie wybiciach w krytycznych dla opisanego przeze mnie wrażenia punktach. To dlatego nie można tych słuchawek tak jednoznacznie zakwalifikować do tego grona. Ma to jednak swoje daleko idące, pozytywne konsekwencje. Świetnie sprawdzają się np. w muzyce klubowej oraz metalu, praktycznie bez względu na jakość nagrania i poziomu masteringu. Dlaczego? Ponieważ swoją ciemniejszą naturą są w stanie nie tyle ukryć niedoskonałości, co skompensować nadmiar sopranowej dobroci. Dzięki temu słuchawki nie męczą swoim graniem nawet podczas długich odsłuchów. Natomiast wspomniane wybicia na wyższym sopranie pozwalają słuchawkom zaskoczyć słuchacza in plus. Przykładowo w utworze Blak Nite wraz z mocniejszą linią basową i średnicą, która zdaje się, że już nam gdzieś próbuje umykać i wraz z nią sopran, nagle dostajemy w uszy powietrzem i detalem:
Scenicznie wypadają również bardzo dobrze. Nie ma tu wrażenia dźwięku zbitego czy skomasowanego, zaś same słuchawki zaskakują obszernością ogólną sceny. Rysowana jest na planie klasycznej elipsy, ale nie tylko z dobrym wyjściem na boki. Penetracja w głąb także jest na dobrym poziomie i łączy się nierozerwalnie z przytoczonym wcześniej lekkim odsunięciem wokalizy. Co by nie mówić, być może to właśnie tu będzie ukryty największy efekt „WOW” w przypadku wielu indywidualnych odsłuchów u użytkowników, którzy w życiu nie podejrzewaliby tak małe i tak tanie słuchawki o zagranie w taki właśnie sposób.
Z pogłosowymi słuchawkami często zauważyłem, że jest to dosyć spora loteria fantowa w zakresie odbioru po stronie użytkowników. Przykładem są nie tylko wspomniane ERMOE, ale też AudioQuest NightHawk czy K280 Parabolic. Wszystko to ma swoją własną charakterystykę i pogłos generowany głównie przez akustykę muszli, w której osadzono przetwornik. W przypadku Parabolików również w liczbie mnogiej, jako że tam dochodzi nam jeszcze efekt soczewki akustycznej. Niektórzy mocno doceniali efekty sceniczne „na głębokość” w takich słuchawkach, innym przeszkadzał brak bezpośredniości średnicy. Jedni kochali je za muzykalność i przyjemną ciepłotę, inni wytykali jako przywarę i brak świeżości. W modelu Live mam natomiast wrażenie, że wszystkie te uwagi Encore starał się zaadresować jednocześnie. I bynajmniej wyszła z tego dźwiękowa papka oraz słuchawki, które próbują robić nam dobrze we wszystkie strony z efektem marnym. Uwydatnia się to na średnio i bardzo skomplikowanych utworach, które zdarzało się, że lubiły wymieszać dźwięki ze sobą na słuchawkach bez należytej separacji:
Na pewno nie należy oceniać ich po przysłowiowych „10 minutach” (znam przypadki tak czyniących osób). Chociażby dlatego, że chyba najtrudniej będzie do nich podejść tym użytkującym zupełnie inne, przeciwne im modele. W moim przypadku takowymi okazały się K240 DF czy K270 Playback. Oba powodowały, że ERML założone zaraz po nich były wyraźnie ciepłe i bardzo basowe, natomiast powrót po np. godzinnym odsłuchu powodował, że w DFach i Playbackach dominowało wrażenie bezbasowej anemii i surowości. To bardzo naturalne dla konfrontacji słuchawek grających w zupełnie odmiennych kategoriach i najlepszym modelem wypośrodkowanym między nimi okazywały się niezawodne Audeze LCD-2. To one właśnie pozwalały mi na skuteczne „zresetowanie się” dając w połowie tak wyczuwalny sopran oraz bas, jak każda ze stron tego sporu. W zasadzie bardzo płynnie przechodzi mi się na Encore także z K260 PRO, jako że para ta gra w dosyć wyważony, równy sposób (podobnie więc powinno być np. z Somic V2). Tak samo z K70, z którymi mają z mojej kolekcji chyba najwięcej wspólnego, ale też które tak po prawdzie bardzo rzadko wyciągam do testów. O dziwo nie znalazłem zbyt wiele analogii z K280 Parabolic, które tak fajnie zaprezentowały się przecież w starciu z AudioQuestami, ani też z K240 Monitor, gdyż tam układ sceniczny jest po prostu inny i nie ma tak bezpośredniego przełożenia się na charakter ERML. Live od tych pierwszych grały przede wszystkim bardziej konwencjonalnie i były łatwiejsze do zaakceptowania w kategoriach czysto sposobu kreowania akustyki.
W bezpośrednim sąsiedztwie ERML do głowy przychodzą mi inne słuchawki kompaktowe, ale żadne z nich nie grają tak dobrze lub tak ciekawie po całokształcie, jak Live. Przykładowo AKG: stare i nieprodukowane już AKG K420 jak przywołuję sobie w pamięci, miały bardziej zaznaczony sopran, trochę większą surowość i słabszy bas, jednocześnie z racji gąbek zamiast pełnych padów powodowały dosyć szybko uczucie dyskomfortu. O ile bardzo je lubię, tak jednak ERML wydają się lepiej spisywać na dłuższą metę. Druga para to nieco droższe od Live K518. To z kolei stara i leciwa już konstrukcja, która ponad wszystkim stawia na izolację i mocny bas. ERML są dla mnie całokształtem bardziej wartościowym brzmieniowo produktem, jak również bardziej pojemnym na głowę i wygodniejszym, choć oczywiście odbija się to na izolacji od otoczenia.
Swego czasu miał miejsce bardzo mocny hype na Superluxy HD562, ale przyznam do dziś zastanawiam się, czy przypadkiem nie był on wywołany sztucznie. Słuchawki były moim zdaniem gorzej wykonane od Encore’ów, grały również w bardzo karykaturalny sposób, praktycznie tylko średnicą i z obcięciem na obu skrajach. Prawdopodobnie udałoby się z nimi porozumieć modyfikując ich konstrukcję, ale wymagałoby to odejścia w znaczącym stopniu od brzmienia i budowy fabrycznej, przerzucając ciężar dostosowawczy w pełni na użytkownika. Ostatecznie zdecydowałem się nie marnować na ich recenzję czasu, jako że z wygodą również nie było nam po drodze. Przy cenie 100-120 zł uważam je więc za bezapelacyjnie przegrywające z Encore.
Natomiast najwięcej skojarzeń miałbym z KOSSami Porta Pro i Sporta Pro, różniącymi się między sobą praktycznie tylko budową. Słuchawki te są od ERML wyraźnie mniejsze, nie tylko nausznicami, ale też pojemnością na głowę. Są chyba ze wszystkich modeli konkurencyjnych najbardziej podobne do Encore dźwiękiem, oczywiście uwzględniając różnice wynikające ze wspomnianej różnicy konstrukcyjnej. Tu także RockMastery mają szansę sprawdzić się na polu większej wygody i podobnego brzmienia. KPP mają z kolei większy potencjał przenośny z racji gabarytów oraz większe poczucie otwartości w scenie. Na tyle na ile pamiętam te słuchawki, prawdopodobnie bas byłby dla mnie preferencyjnie przyjemniejszy w KOSSach, ale obiektywnie bardziej kompletnie renderowany jest przez produkt Encore. Walka to więc dosyć wyrównana, ale znów – przez konstrukcję taką a nie inną jednak moim zdaniem w dłuższej perspektywie to modelowi Live należy się punkt, gdyż słuchawki bardziej sprawdzają się przy odsłuchu wielogodzinnym i niekoniecznie nawet na wyjściu, a także i w domu.
Jak na swoje 129 złotych słuchawki bardzo dzielnie się trzymają. Jednocześnie moim zdaniem brzmienie tych słuchawek w ogólnym pojęciu jakości dźwięku i jego prezentacji lubi sprawiać wrażenie, że wykracza poza jej ramy. I przypomnę w tym wszystkim, że ani nie gustuję w produktach tańszych, tj. mam swoje wysokie punkty odniesienia i trudno jest mnie zaskoczyć czymś, czego jeszcze nie słyszałem, jak również z definicji nie przepadam osobiście za konstrukcjami nausznymi, ponieważ niewiele jest takich, które mógłbym nosić przez kilka godzin nie odczuwając dyskomfortu. Z wad nie doszukuję się w nich wielu rzeczy, a te największe leżą bardziej w moim guście i preferencjach, aniżeli obiektywnym spojrzeniu na stan rzeczy. Taką jest np. ilość basu, którego mogłoby być mniej, a także lekkie wzmocnienie w sekcji 1-2,4 kHz, jako że jestem do takowego przyzwyczajony i uważam obecność słuchawek w tym obszarze za rzecz do pewnego stopnia korzystną, o ile ma ona znamiona kompetentnej. Część z tych rzeczy daje mi poniekąd sparowanie z Shanlingiem M1, ale o tym powiem za moment więcej.
Na sam koniec pozostaje mi powiedzieć, że ERML ogólnie zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie i choć zazwyczaj jestem ostrożny w osądach, starając się podchodzić do spraw ze zdrowym dystansem, malutkie Encore przykuwały mnie do siebie z każdym kolejnym utworem. Ostatecznie osiągnęły poziom, który uważam przewyższa nawet większe OE. Live są od nich mniejsze, mniej wygodne, gorzej wykonane, ale bardziej przenośne i co najważniejsze: nie tak pogłosowe. Zupełnie jakby wykorzystywały ten sam model brzmieniowy, ale skupiały się stricte nad jego aplikacją w formie przetwornika mniejszego i lepiej radzącego sobie z akustyką również pomniejszonej komory. Średnica nie jest w nich specjalnie wycofana, bas nie jest specjalnie naburmuszony, a sopran specjalnie przyciemniony. Słuchawki po prostu oferują bardzo wyczuwalne starania, aby bez porzucenia swojego własnego charakteru zaprezentować się w sposób kompetentny i wszechstronny. Fakt faktem wynikającego również z pewnego dziedzictwa, a więc określonej szkoły grania produktów tej marki. Nie było ich co prawda wiele i z tego względu wszystko się dopiero krystalizuje, ale jeśli nadal będzie to szło w tą stronę, wróżę tym słuchawkom ogromną popularność.
Zastosowanie
Słuchawki fantastycznie sprawdzają się ze sprzętem słabszym prądowo, a jeśli zastosujemy przy tym jeszcze taki, który odpowiada im synergicznie, uzyskamy naprawdę fantastyczną mieszankę i tylko potęgującą wyrażone przeze mnie wyżej wrażenie, że z OE nie byłoby tyle szczęścia. Oczywiście to wciąż jest ten sam charakter, detaliczność połączona z przyciemnieniem i trochę cofniętą średnicą, ale nie tak mocno jak w OE i z dodatkową możliwością ustawienia sobie ich na uszach dla najbardziej dopasowanego pod siebie efektu końcowego.
Model ten jest czuły na impedancję wyjściową i tu od razu pragnę o tym Państwa przestrzec. Reaguje na nią bardziej, niż na wzmocnienie sygnału jako takie. Choć pojęciu „damping factor” przypisywane są zazwyczaj cechy niemalże demoniczne i destrukcyjne, nie ma naturalnie niczego złego w korzystaniu z ERML np. z SC808, choć w świetle tego co napisałem jest to najgorsze możliwe źródło dla tych słuchawek. W praktyce objawia się więc najgorszą kontrolą basu i jego nierównością, losowością. Słuchawki część pasma są w stanie podkreślać mocniej, część słabiej i to w ramach jednego utworu, egzaltując jakoby własne, naturalne właściwości. Oczywiście są perfekcyjne słuchalne w takich warunkach, a różnice i obserwacje na tym polu najczęściej pojawiają się dopiero wówczas, gdy sparujemy je z innym sprzętem.
Sytuacja była lepsza z Aune S7. Tu jedyną rzeczą na którą zwracałem uwagę była po prostu zbędna moc. Słuchawki nie miały najmniejszych problemów z zaznaczeniem linii basowej, zaś pokrętło głośności należało trącać ostrożnie i z wyczuciem, tylko i wyłącznie na początku skali.
Dopiero podłączenie pod przytoczonego wcześniej Shanlinga M1 zaowocowało faktycznym wyrównaniem stricte w kierunku mojego subiektywnego gustu. Basu było mniej (dla niektórych zapewne będzie za mało), zaś całość uległa lekkiemu otwarciu. To właśnie jednak dlatego lubię tak bardzo M1 i posiadam go na swoim wyposażeniu – ponieważ z każdymi słuchawkami takiego pokroju jak m.in. właśnie ERML potrafi bardzo szybko się dogadać, tak tonalnie, jak i pod względem kontroli. Dosyć podobnie zachowywały się też iSine 20, ale tam jednak ubytek basowy wynikający z charakteru Shanlinga nawet mi potrafił zawadzać, zwłaszcza że słyszałem na co stać te słuchawki z racji parowania ich z bardzo drogim Chordem Hugo TT, pasującym do nich wręcz wybitnie. Mogę więc z czystym sumieniem zarekomendować takie właśnie połączenie jako świetnie sprawdzające się całościowo. Prawdopodobnie świetnie zagrają także z xDuoo X3, jeśli planowane są mniejsze wydatki na sprzęt przenośny.
Użytkownikom komputerowym i co bardziej stacjonarnym pozostaje próbowanie szczęścia z różnymi kartami dźwiękowymi lub układami zintegrowanymi. ERML spokojnie poradzą sobie na wszystkich z racji swojej wydajności, najlepsze efekty uzyskując w okolicach Xonarów DX/D1 w ramach układów wewnętrznych i Prodigy Cube BE w ramach zewnętrznych. Wyżej nie ma moim zdaniem sensu inwestować, ponieważ słuchawki spokojnie są w stanie osiągnąć sensowny poziom na wymienionych urządzeniach.
Niestandardowe okablowanie
Tak samo jak w przypadku Encore RockMaster OE, tak i w Live warto pomyśleć o lepszym kablu. Standardowy jest w porządku użytkowo, zwłaszcza w zastosowaniach outdoorowych – na tyle cienki i giętki, aby nie powodować problemów i trzymać na umiarkowanym poziomie efekt mikrofonowy (przenoszenie otarć i stuknięć w słyszalny sposób na słuchawki). W przypadku pracy bardziej uniwersalnej i stacjonarnej, definitywnie radziłbym zaopatrzyć się w przewód dłuższy i solidniejszy. Kabel użyty w teście to dokładnie ten sam, który wykorzystywany był przeze mnie w recenzji modelu OE, konfekcjonowany niezależnie.
Użytkowo kabel jest sztywny i przez to mikrofonujący, choć nadrabia to długością. Wtyki także są większe, dlatego też jak pisałem bardzo dobrze wypełnia swoją rolę stacjonarną, gdzie fakt ten ma mniejsze znaczenie. Brzmieniowo natomiast działa na słuchawki wysoce oczyszczająco, dorzucając jeszcze kilka plusików do jakości dźwięku jako całości. Znikające wrażenie matowości dźwięku jest największą obserwacją, jakiej doszukałem się po zmianie kabla. Wraz z nim bas wydaje się pełniejszy, jak również sopran nieco lepiej rozciągnięty i wyraźniejszy z racji lepiej słyszalnych niuansów. Tym samym gorąco zachęcam do spróbowania czy to opisywanego, czy też innego okablowania z tym modelem.
Podsumowanie
Encore RockMaster Live to niemal podręcznikowy przykład małych i tanich słuchawek, które grają jak większe i droższe. Mają w sobie naprawdę sporo potencjału oraz jakości przystającej nie do klasy budżetowej, a bardziej mid-fi. Z tej perspektywy nawet biorąc pod uwagę, że ma się swój własny gust, naprawdę trudno przejść obok nich obojętnie i nie wyrazić się o brzmieniu w superlatywach.
Słuchawki prezentują ciepłobasowy charakter, ale ani do końca ciepły, ani jednoznacznie basowy. Zamiast tego starają się wyważyć taki styl grania wewnątrz siebie i do tego okrasić go całkiem dobrą sceną dźwiękową, której nie przypisalibyśmy tak prędko słuchawkom o tak małych gabarytach. Do tego dosyć dobra wygoda jak na kompakty, zapasowe nausznice w zestawie, odpinany kabel. Za wszystkie te atrakcje przychodzi nam jednocześnie zapłacić bardzo mało, a co już ostatecznie kwalifikuje opisywane słuchawki na znaczek Rekomendacji z tytułu bardzo wysokiego współczynnika ceny do możliwości.
Słuchawki Encore RockMaster Live na dzień pisania recenzji powinny być możliwe do nabycia w cenie 129 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- lekka i składana konstrukcja
- dodatkowe nausznice w zestawie
- odpinany kabel umieszczony tylko po jednej stronie
- bardzo łatwa konfekcja dodatkowego okablowania dającego dodatkową porcję jakości
- metalowy pałąk podatny na ewentualne korekcje docisku
- całkiem rozsądna wygoda i chwyt wprost z pudełka
- ciepłobasowe brzmienie o bardzo dobrej jakości
- wyraźne zejście basu oraz dodatkowa porcja detaliczności mimo przyciemnienia
- bardzo fajna scena dziedziczona po części po poprzedniku
- świetnie czują się na słabszych prądowo źródłach
- wybaczają błędy i niedoskonałości utworów bez odbijania się tak mocno na wierności
- wyjątkowo wysoka opłacalność
Wady:
- pewne oszczędności w materiałach i wykończeniu
- subiektywnie gdyby były jeszcze jaśniejsze i mniej basowe, nie obraziłbym się
- podatne na wzmocnienie i impedancję wyjściową
- krótki kabelek może oznaczać konieczność dodatkowych zakupów, jeśli będziemy chcieli używać ich również stacjonarnie
Serdeczne podziękowania za inicjatywę dla firm Audiomagic oraz MOZOS, dzięki którym powyższa recenzja mogła dojść do skutku.
Dzień dobry.
Czy miał Pan może w rękach Beyerdynamic dtx 350 m? Jeśli tak, to mógłby Pan wskazać, które z pary: beyerdynamic – ERML są lepiej wykonane? Z góry dziękuję.
Witam,
Niestety nie miałem jeszcze tej przyjemności.
Dzisiaj przyszedł do mnie shaling m1 i chciałabym kupić do nich rha ma750i. Czytałem u ciebie, że jest do dobry pomysł jednak czy nada się ten zestaw do muzyki tyłu blues rock lata 60-2017 wokal i gitary. Słuchawki do 600zl do shaling m1. Mam aktualnie bayerndynamic Byron BT I etymotic mk5
Rozumiem Panie Edwardzie że chcąc kupić chleb kieruje się Pan w sklepie do działu samochodowego? Bo inaczej nie jestem w stanie wytłumaczyć związku między Pana pytaniem a komentowanym artykułem :). Nic nie szkodzi jeśli się Pan pomylił i skomentował nie ten co trzeba, ale komentarzy nie mogę swobodnie przenosić między publikacjami, także w efekcie powoduje to tylko potem niepotrzebny bałagan.
Co do Pana pytania – niestety nie słucham z reguły takiej muzyki i nie znam Pana gustu oraz oczekiwań.
Jak one się mają do B&W P7? Wiem, że to a słuchawki kilkukrotnie droższe, ale czy jest sens ich nabycia mając je w kolekcji?
P7 pracują w nieporównywalnie wyższej klasie, ale jeśli szuka Pan jakiejś pary uzupełniającej na steranie, może to mieć szansę koegzystencji.
Dzień Dobry! Posiadam Encore Rockmaster OE z których brzmienia jestem mocno zadowolony. Można powiedzieć że słuchawki trafiły w mój gust. Czy znajdę może jakieś słuchawki dokanałowe które grały by podobnie do tych nausznych?
Witam,
Recenzja tyczy się zupełnie innych słuchawek, bo modelu Live, nie OE. Być może sporo analogii udałoby się znaleźć przy EarSonicsach S-EM6, ale nie jestem w stanie podać od ręki modelu o podobnym brzmieniu spośród znanych mi słuchawek.
Witam serdecznie Panie Jakubie,
Od dawna znam Pana blog i cenię go sobie bardzo bo jest profesjonalny (nawet bardzo), prawie wszystko jest omówione w drobnych szczegółach, ale chyba najbardziej cenię sobie to, że jest obiektywy tzn. nikt nie płaci Panu za pozytywną recenzję gdy produkt jest słaby (a przynajmniej tak mi się wydaje bo nigdy się nie zawiodłem na Pana recenzjach tudzież rekomendacjach i gdy produkt jest słaby to pan tego nie ukrywa, a i na innych portalach wypowiadają się podobnie). Ale dodaję ten komentarz pod tym artykułem nie tylko po to aby wyrazić moją opinię na temat Pana pracy, ale również chciałbym zadać pytanie – czy PANA zdaniem leje jest kupić te słuchawki czy dołożyć odrobinę więcej do Akg k518. Oczywiście (chociaż może to niekoniecznie takie oczywiste czytając niektóre wpisy) wiem, że to inne brzmienie itp. i to jakby porównywać co jest lepsze: koparka czy betoniarka. Obie te maszyny są do innych zadań i nie da się powiedzieć co lepiej wybrać – bo zależy do czego. Ale postaram się sprecyzować, mianowicie na miasto z dobrą izolacją i komfortem (niekiedy się tego nie da połączyć, ale jestem pozytywnie nastawiony). Absolutnie nie oczekuję, że weźmie Pan na siebie odpowiedzialność za wybór, ani też nie mam zamiaru za cokolwiek Pana obwiniać. Jestem jedynie ciekaw Pana zdania. Przepraszam za ortografię, która nigdy nie była moją najmocniejszą stroną, bo jestem umysłem raczej ścisłym i piszę z telefonu.
Pozdrawiam gorąco.
Witam Panie Łukaszu,
Bardzo dziękuję Panu za ciepłe słowa i uznanie. Jest mi naprawdę bardzo miło, zwłaszcza że pojęcia obiektywności i niezależności mają dla mnie fundamentalną wagę. Inaczej zatraciłoby to wszystko sens. I proszę się nie przejmować ortografią, absolutnie nie ma problemu.
Tak jak słusznie Pan zauważył, K518 i ERML to dwie różne pary słuchawek o innych priorytetach. Powiem tak – jeśli zależy Panu na izolacji od otoczenia i nie ma Pan możliwości wybrnąć z tematu słuchawkami dokanałowymi, wtedy K518 mogą okazać się dla Pana wyraźnie praktyczniejsze. Są też trochę lepiej wykonane. Jeśli natomiast liczy się ponad wszystkim jakość dźwięku, to definitywnie wyżej stawiam Live, zwłaszcza na niestandardowym kablu sygnałowym. Jedynym obostrzeniem będzie wtedy tylko kwestia głośności otoczenia, w którym będą te słuchawki przez Pana użytkowane. Może wyjść tak, że przez hałas nie będzie Pan w stanie czerpać pełnej przyjemności z brzmienia, jakie model ten sobą oferuje ponad K518.
Również pozdrawiam.
Zakupiłem te słuchawki natychmiast po pojawieniu się Pańskiej recenzji, nawet bez przeczytania jej jako że parametry i cena zdawały się spełniać dokładnie moje oczekiwania i pilnie były mi potrzebne takowe słuchawki.
Teraz po używaniu ich przez około miesiąc przeczytałem recenzję i chciałbym się ustosunkować do kilku podpunktów.
Szukałem słuchawek niedrogich, nausznych i zamkniętych i z welurowymi nausznikami. Jeden aspekt dość niecodzienny na którym mi zależało, to izolacja ale nie dźwięków z zewnątrz, ale z wnętrza. Było to konieczne do używania ich w miejscu pracy, gdzie współpracownicy co jakiś czas narzekali na „dźwięki psującego się sprzętu agd”.
Pod tym względem jestem mile zaskoczony słuchawkami. Mimo że muszle są dość cienkie co wskazuje na zastosowanie małej ilości materiału tłumiącego, wyśmienicie zatrzymują dźwięk w środku. Robią to nawet o wiele lepiej niż wspomniane przez Pana Superluxy HD562 których muszle są ciężkie i grube i wypełnione dużą ilością materiału tłumiącego.
Co do dźwięku, w tej cenie nie mogę się do niczego przyczepić tak naprawdę. Ba, nawet byłbym gotów stwierdzić że te słuchawki są „nudne”. Często w zagranicznych słuchawkach pojawia się termin „fun” kiedy słuchawki mają pewien swój (niekoniecznie „audiofilski) charakter ale dzięki temu uwypuklają pewne szczegóły utworów na które się wcześniej nie zwracało uwagi. Tu znowu wspominam o HD562 które mają bardzo przerośniętą średnicę, ale dzięki temu zachęcają do odsłuchania co rusz kolejnych znanych utworów żeby zobaczyć co się w nich wydarzy.
Niestety w kwestii komfortu nie jest aż tak kolorowo z Rockmasterami. Nie mam szczególnie dużej glowy, a jednak muszę maksymalnie wysunąć pałąk i jeszcze chciało by się mieć po dwa ząbki więcej na stronę. Niestety nawet w całkowicie wysuniętej pozycji pałąk dość mocno opiera się o głowę. Materiał dystansujący jest dość ostro wykończony i wrzyna się w głowę. Mam wrażenie że bez tego materiału byłoby wręcz wygodniej.
Podobnie poduszki, chociaż z miłego materiału, mogły by być albo bardziej miękkie, albo większe. Powierzchnia przylegania ich do ucha jest dość mała i dość trudno o nich zapomnieć. Ty wygrywają zdecydowanie HD562.
Wspominając kilka razy Superluxy HD562, mogę tylko potwierdzić że dobrze Pan zrobił że sobie je odpuścił. Pomijając całkowicie kwestię brzmienia, jakość wykonania tych słuchawek jest zwyczajnie tragiczna. Słuchawki te są tak ciasne że głowa zaczyna boleć praktycznie natychmiast. Próbowałem rozwiązać ten problem rozgrzewając pałąk co skutkowało tym że po kilku dniach od osłabienia zwyczajnie pękł. Zakupiłem więc słuchawki Superlux HD572 i przełożyłem od nich pałąk. Również wymagał ogrzania, ale wydaje się być z innego materiału bardziej termoformalnego. Jak na to że te słuchawki są kopią praktycznie niezniszczalnych Sennheiser HD25 i celują w rynek DJ w którym to się mało delikatnie obchodzi ze słuchawkami, są po prostu śmieciowe.
Jak te słuchawki mogą być kopią HD-25 skoro to wygląda zupełnie inaczej. Inna konstrukcja. Ich klonem są tańsze JTS HP-525. Brzmią zasadniczo tak samo.
Mówiłem o tym że Superluxy HD562 są kopią HD25. Nie Rockmastery.
Hmm… Ciekawe czy K518 po modach bym tym słuchawkom dorównały. No i czasami się taniej trafią na rynku wtórnym.
Zależy jakie byłyby to mody, ale mniemam, że ingerencja musiałaby być poczyniona znacząca. Plus ERML są od nich wygodniejsze już na starcie.
Witam,
Mam nadzieje, że może mi Pan pomoc swoja subiektywna opinia. Szukam słuchawek, które dobrze się sprawdza z słabo prądowymi urządzeniami jak podstawowe wejścia słuchawkowe w komputerze czy telefonach. Szukam słuchawek o konstrukcji zamkniętej o w miarę dobrej izolacji (nie jest wymagana duża) do muzyki głownie elektronicznej (EDM, tzw. „chillstep”, ambient, czasem rockowa), wiec chyba najlepiej z dobrą sceną. Myślałem o słuchawkach pełnowymiarowych, ale często będę musiał je ściągać (praca przy komputerze, ale często muszę pomagać i doradzać) wiec myślałem o czymś bardziej kompaktowym, stad nie wiem czy ten model będzie dla mnie najlepszy czy inne słuchawki do 300zł lepiej się sprawdza w takiej sytuacji.
Pozdrawiam
Witam Panie Adamie,
Niestety również nie wiem czy ten model będzie dla Pana najlepszy. Jest to uwarunkowane wieloma czynnikami, a najlepszość u każdego człowieka definiuje inny pakiet cech. Swoją subiektywną ocenę słuchawek wyraziłem natomiast w recenzji. Inne modele kompaktowe opisane zostały z kolei w Polecanych: https://audiofanatyk.pl/polecane-sluchawki-przenosne/
Pozdrawiam
Kupiłem te słuchawki w jednym sklepie w promocyjnej cenie 20% taniej. Co do wykonania i walorów użytkowych to nie mam żadnych zastrzeżeń, według mnie jest nawet zaskakująco dobrze jak na słuchawki za 100zł. Welurowe pady są wygodniejsze i faktycznie po ich założeniu brzmienie jest bardziej przejrzyste, ale ja ze względu na walory brzmieniowe pozostałem przy padach skórkowych. Dla mnie nacisk pałąka był zbyt mocny, więc trochę go rozgiąłem. Nie wiem jak słuchawki zachowują się po ich podpięciu do droższych źródeł lub wzmacniaczy, ale mogę potwierdzić, że z telefonu czy laptopa grają poprawnie i wystarczająco głośno. Co do brzmienia; hmm…muszę powiedzieć, że byłem z początku raczej zawiedziony. Nie chodzi mi oczywiście o sygnaturę brzmienia, ale o jego ogólną jakość. Muszę zdementować niektóre opinie, że słuchawki te grają lepiej niż wielokrotnie droższe konstrukcje czy też zdanie jednego z recenzentów, który napisał, że słuchawki te podpięte do przenośnego daca tejże firmy zagrały na podobnym poziomie co hd 650. Nie, one nie grają na tym samym poziomie co hd 650. Grają po prostu swoim brzmieniem, które poniekąd ograniczone jest samą konstrukcją słuchawek; przetworniki zamknięte są w małych kopułkach i to trochę słychać; nie jest to w każdym bądź razie „wielki” dźwięk. Muszę jednak przyznać, że wraz z dłuższym odsłuchem coraz bardziej zaczęły mnie one do siebie przekonywać i podjąłem decyzję, że nie będę ich zwracać. Trudno mi powiedzieć czy grają lepiej czy gorzej od koss porta pro, które kiedyś posiadałem, ponieważ nie miałem możliwości ich bezpośredniego porównania. Kończąc, słuchawki są dobre i jak na swoją cenę (kupiłem je za 100zł i oceniam je przez pryzmat tych wydanych 100zł) oferują wiele. Nie jest to jednak moim zdaniem żaden słuchawkowy cud, który podpięty do lepszego źródła czy wzmacniacza zagra na podobnym poziomie co hd 650. Jeśli chodzi o mojego faworyta słuchawkowego w kategorii cena/jakoś to wskazałbym na pchełki monk plus.
Witam serdecznie. Zastanawiam się nad zakupem tych słuchawek, gdyż posiadane przeze mnie Snaby Euphony AF100 grają dość cicho z Xiaomi Redmi Note 5. Czy zejście impedancji z 64 w Snabach do 32 w tych Encore poprawi głośność? W Snabach często mam juz maksymalne ustawienie, a posiadam utwory na tyle ciche, że brakuje poprostu mocy. Pozdrawiam, Darek.
Witam Panie Darku,
Moim zdaniem potrzebny jest Panu przenośny wzmacniacz słuchawkowy, a nie degradacja słuchawek na coś bardziej wydajnego. Pomija Pan również skuteczność i patrzy tylko na impedancję, co jest błędne. AF100 to słuchawki domowe, jeśli ERML nie będą Pana ograniczały, można próbować takich manewrów.
Pozdrawiam.
Małe pytanie do autora, być może odpowiedź przyda się także innym osobom. Otóż jestem użytkownikiem słuchawek Encore Rockmaster OE (zresztą przekonał mnie do zakupu autor bloga swoją recenzją). Jak dla mnie słuchawki OE są jednak duże-w sensie rozmiaru głowy, wielkości kabłąka, muszę je używać na minimum (na całkowicie zsuniętym kabłąku), po rozsunięciu są już za duże i za luźne na moją głowę, a jak mi się wydaje głowę mam raczej średniej wielkości, nie małą w każdym bądź razie. Dlatego też moje pytanie, ponieważ autor bloga miał na głowie obie słuchawki czy model Live ma taki sam kabłąk czy mniejszy niż model OE? Jeśli model OE jest na mnie w sam raz na minimalnym rozsunięciu to czy w modelu Live będzie tak samo czy raczej będę mógł trochę je rozsuwać? Jak było w przypadku autora z ustawieniem kabłąka? Pytam ponieważ chcę kupić także model Live jako mniejszy i bardziej poręczny.
Dzień dobry.
Czy mógłby Pan polecić jakie aktualnie dostępne słuchawki będą zbliżone do wyżej opisywanych? Z tego co widzę nie można już nigdzie ich dostać, a szkoda, bo ich brzmienie bardzo mi odpowiadało. W zestawieniu „polecanych słuchawek przenośnych” nie widzę dobrej alternatywy, ponieważ interesują mnie głównie modele nauszne, o dobrej izolacji zewnętrznej jak i wewnętrznej oraz kompaktowym rozmiarze. Z góry dziękuję za odpowiedź.