Niniejsza recenzja jest trzecią z obiecanej serii modeli dla graczy i trzecim podejściem do takich produktów, teoretycznie z najdroższego pułapu 300 zł. Aczkolwiek w momencie kończenia recenzji było to już tylko 200 zł. Nie ukrywam, że miałem ogromną ilość obaw, czy aby nie trafię ponownie na fatalny produkt w stylu MH750, nota bene pochodzący również od osoby prywatnej, której serdecznie dziękuję za wypożyczenie sprzętu. Powinna się jednak ucieszyć, bo okazuje się, że zakup którego dokonała był dosyć celny i jakże odmienny od przykrych doświadczeń z produktem Cooler Mastera. Oto więc na wokandzie przywitajmy Logitechy G432.
Dane techniczne
- Przetworniki: 50 mm, dynamiczne
- Format: wokółuszny, zamknięty
- Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
- Impedancja: 39 Ohm
- Czułość: 107 dB
- Przewód: 2,0 m wychodzący z jednej strony
- Wtyk: TRRS mini-jack 3,5 mm
- Waga: 280 g
- Cena: ok. 200-300 zł (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zawartość opakowania
- słuchawki Logitech G432
- przelotka na podwójny mały jack TRS 3,5 mm (mikrofon + słuchawki)
- dodatkowa karta dźwiękowa na USB
- instrukcja
Jakość wykonania i konstrukcja
O jakości wykonania będę rozwodził się bardzo krótko, ale powiedzieć już teraz mogę, że ogólnie plastik sprawia dobre wrażenie i poza wspomnianymi niżej rzeczami do niczego specjalnie nie mogłem się przyczepić. Jedyne przy czym trzeba z plastikami uważać, to zarysowania.
Plastik jest matowy, toteż łatwo uwidacznia wszelkie rysy. Jest też szansa na polerowanie się od częstego dotykania w jednym miejscu, a więc typowo jak przy sprzęcie komputerowym (klawiatury, myszki, etc.).
Mikrofon jest o dziwo bardzo dobry, choć nie mogłem go uruchomić w żaden sposób podczas korzystania z karty dźwiękowej na USB. Konieczne okazało się zainstalowanie G-HUBa. Jest możliwość fizycznego odchylenia całego ramienia do tyłu, w pozycję pionową, co powoduje jego automatyczne wyciszenie.
W zakresie ergonomii nie stwierdziłem żadnych problemów, poza denerwującą tendencją słuchawek do wykręcania się muszli podczas próby złapania ich jedną ręką. Słuchawki mają bowiem pełen zakres regulacji obrotu muszli i choć wpływa to korzystnie na wygodę, wymusza często łapanie słuchawek oburącz i dopiero wtedy zakładanie na głowę.
Kwadratowe pady są – ponownie – wygodne, ale ich nietypowy kształt może ograniczać nas w sytuacji gdy materiał ulegnie zużyciu lub uszkodzeniu. Wydaje mi się, że widziałem na aukcjach takie pady, ale nie mogę w żaden sposób zaręczyć, że to części oryginalne. Wprost mówiąc, wiele padów jakie obecnie można kupić na portalach aukcyjnych, to podróbki importowane na potęgę z Chin za grosze, często bez uiszczenia opłat i wymaganych dokumentów pozwalających na wprowadzenie do obrotu z racji ekstremalnie zaniżonej wartości, aby uniknąć opłat celnych po obu stronach i dać zarobić sprzedawcy w kraju docelowym. Bo a nuż przyjdzie po więcej. Co prawda skończy się to wraz z nowelizacją przepisów i powoli zaczyna hamować z racji rosnących kosztów spedycji, ale widziałem już nawet podróbki padów od Brainwavz, które i tak były dosyć tanie w oryginale. No ale to już dyskusja na trochę inny czas i miejsce. Zresztą i tak niedługo zmiana przepisów, która powinna rozwiązać sporo problemów z tym związanych.
Z wad można jeszcze wypunktować przymocowany na stałe kabel sygnałowy, który do najgrubszych nie należy. Trzeba mieć na niego baczenie, aby nie uszkodzić go podczas użytkowania. Konkurencja – wymieniana przeze mnie w tym artykule w późniejszych częściach – ma grubsze kable.
Ogólnie z trzech tych par Logitechy były najwygodniejsze i w dłuższym przebiegu przebiły także K240 MKII i K271 MKII. Łącznie daje to tryumf w gronie 5 par porównywanych łeb w łeb.
Bardzo cieszy obecność dodatkowego oprogramowania, jakie możemy zainstalować do dołączonej karty dźwiękowej.
Dostajemy tu proste mechanizmy odszumiania i korekcji tonalnej, a także emulację dźwięku przestrzennego. Jest to więc znacznie więcej niż tylko sama możliwość podłączenia słuchawek pod USB.
Choć sama karta nie posiada regulacji innej niż cyfrowa (posiadanie klawiatury z przyciskami multimedialnymi wysoce wskazane), słuchawki mają wbudowany w siebie wygodny potencjometr. Bardzo dobre rozwiązanie, zwłaszcza w trakcie rozgrywek.
Jakość dźwięku
Słuchawki wbrew moim obawom nie okazały się grać jak niesmaczny żart. Nie powtórzyły blamażu MH750, gdzie o słuchawkach mogłem powiedzieć wszystko prócz pozytywów. Wręcz przeciwnie tym razem, bo okazały się całkiem sensowne, będąc pozycją droższą od OneOdio A71 oraz Elite Gear Eclipse One, ale też oferując jakkolwiek więcej.
Scharakteryzować można je bardzo łatwo i prosto, bo typowo dla takich konstrukcji: granie na planie „V”, ale w formule umiarkowanej. Oznacza to nosową górę i bas, ale nie jest to ani przejaskrawienie do granic dobrego smaku, ani też bas masujący mózg.
Logitech zamiast tego stara się wyegzekwować coś, co padało w niektórych wideorecenzjach na kanałach typowo poświęconych tematyce komputerowej. Przewijały się tam bowiem twierdzenia, graniczące z uwielbieniem wręcz, za „najlepszymi słuchawkami do gier” – HD800. Pomijając, że nie można ich już kupić, rzeczywiście są to słuchawki wcale nie bezpodstawnie uważane za świetne w grach z racji swojej ogromnej, precyzyjnej i dokładnej sceny, a także równej sygnatury, jeśli nie zwracać uwagi na wybicie w punkcie 6 kHz. Wybicie to jednak jest tym właśnie miejscem, które nadaje cech nosowości tymże słuchawkom oraz generuje sporą część sceny. I spędza sen z powiek wielu ich faktycznym posiadaczom.
Od razu mówię: nie, to nie są HD800, nawet obok nich nie leżały. Ale fakt faktem tonalność ma swój mam wrażenie pierwowzór, bowiem i w Logitechach odnotować można taki troszkę Mount Everest w rejonie 6 kHz. Czemu słuchawki nie są więc tak nieprzyjemne? Przez bas i jego poziom względem pozostałych podzakresów. Psychoakustyka.
Na tym łapią się często osoby nie potrafiące czytać wykresów, najczęściej mające pretensje za to do całego świata, ale odbiór słuchawek jest zależny od tego, gdzie przyłożymy punkt wzorcowy głośności, jak to zwykłem opisywać. Chodzi o fragment obszaru tonalnego – np. bas albo wokal – do którego równamy kręcąc pokrętłem głośności. Jeśli mamy sporo sekcji mówionych, a słuchawki mają wycofany wokal o małym natężeniu, podkręcamy głośność. W efekcie bas i góra, które wcześniej miały dosyć mocne natężenie, będą jeszcze głośniejsze. W takich warunkach bardzo szybko zaczniemy odczuwać zmęczenie, nawet ból głowy. W HD800 dlatego góra przeszkadza, ponieważ wybita jest tylko ona. Wszystko inne jest równe. Bas jest równy i wyważony, nawet średnica, jeśli pominąć jej dyfuzyjność. I do tych dwóch obszarów najczęściej się równamy. Dlatego góra wydaje się po prostu „za głośna”.
W przypadku Logitechów po drodze mamy natomiast jeszcze wspomniany bas, który jest szeroko podkreślony i jeszcze mocniej, gdy zastosujemy dołączoną do zestawu kartę dźwiękową. A zastosować bym ją zalecał, ponieważ moduluje ona dźwięk w dwóch innych miejscach sopranu. Obniża nam górkę w 2 kHz, za to dodaje w 7-12 kHz. Bez paniki, na szczęście punkt 6 kHz jest tylko minimalnie ruszany, ale karta wprowadza w ten sposób mocniejsze rozlanie się sopranu w górę skali. Redukuje to wrażenie punktowości i poprawia pogłosy, co w grach jest ważne, ale przez wspomnianą punktowość, słuchawki są bardziej wyważone i naturalne. Na tym polega paradoks i znów – jest to często ta przestrzeń, w której wykres jest czytany negatywnie, choć winien być na odwrót.
Oczywiście nie jest celem, aby wykres dążył do linii prostej. Takie słuchawki będą grały dziwacznie, bo sam wykres ludzkiego słuchu i nasze naturalne uwrażliwienie na częstotliwości, a także ich odbicia od małżowiny usznej, nie były i nie są linią prostą. Logitechy ewidentnie idą w stronę „V”, a wraz z kartą ta tendencja pogłębia się, ale przy okazji nabierając charakteru korekcyjnego. Choć różnica nie wydaje się na wykresach duża, jest łatwa do usłyszenia i powoduje, że przyjemniej korzysta się ze słuchawek właśnie z karty fabrycznej, aniżeli przy użyciu czegoś innego. O tym jeszcze będę rozpisywał się w osobnym akapicie.
Scenicznie można zakładać, że przez nosowość charakteru, słuchawki będą dobrze prezentowały się w tym aspekcie. I tak też jest w rzeczywistości. G432 mają szeroko zakrojoną scenę na boki, mniej stawiając na głębię, ale czyniąc w ten sposób scenę eliptyczną, taką typowo słuchawkową, porównywalną z K240 MKII lub nawet jeszcze większą. Bardzo dobrze przez to sprawdzają się w różnego rodzaju grach FPS oraz wszędzie tam, gdzie liczy się angaż przestrzenny i należyte nakreślenie przestrzeni od słuchacza do źródła pozornego. Znów – korzystny wpływ na to ma dołączona do zestawu karta dźwiękowa.
Choć dla części użytkowników ich umiarkowana natura będzie być może wadą, dla mnie jednak jest to zaleta, bo pracująca na ogólną czystość przekazu. Mimo iż czuć, że dźwięk mógłby być w kategoriach czysto jakościowych czystszy tu czy tam, w połączeniu z niezgorszym mikrofonem i dużą wygodą naprawdę fajnie się w nich pracuje z dźwiękiem w uniwersalnym tego słowa znaczeniu. W zastosowaniach czysto muzycznych spokojnie się odnajdują, głównie w muzyce elektronicznej. W grach natomiast jest więcej niż bardzo dobrze jak na tą półkę cenową. Wreszcie normalne słuchawki przeznaczone do gier, które nie silą się na karykaturalność i tani kicz. Nawet pomimo faktu, że parę rzeczy mogłoby być w nich lepiej zorganizowanych.
Do jednych z takich właśnie rzeczy, w sumie mojej największej uwagi krytycznej, zaliczyć można zachowanie się wyższego sopranu. Słuchawki, mimo wybicia i dodatkowej korekcji z układu, mają efekt „noso-koca”. Z jednej strony punktowo podkreślona góra nadająca nosowości, z drugiej szybkie wytracanie energii po progu 10 kHz dające efekt tzw. „roll-offu”. Choć więc słuchawki sprawiają wrażenie względnie równych po pierwszych odsłuchach, w rzeczywistości będzie tam ten jeden punkt, który mi osobiście może nie dawał się jakoś szczególnie we znaki, ale z czystej rzetelności opisu odnotowałem. Trochę porównać mógłbym ten efekt do K240 MKII, które w nowych odsłonach również mają takie właściwości, toteż być może jest to po prostu moje wyczulenie na tenże efekt, niemniej w G432 ma on miejsce i o ile nawet niespecjalnie ktoś mógłby zwrócić na to uwagę, moja zwrócona została.
Dołączony układ dźwiękowy
Testowałem G432 na Essence STX ze średnicowymi OPA2111AP oraz Converto MK2 zasilanego sygnałem cyfrowym z ST-3200A i zadziwiająco, ale najlepiej te słuchawki zagrały właśnie z dedykowanym układem, który nie powoduje aż takiego wrażenia dysproporcji między różnymi sekcjami sopranowymi (Pathos) albo wprost efektu buły na średnicy (Asus). Jednocześnie zauważyłem, że choć urządzenie cechuje delikatny szum w tle, impedancja wyjściowa dołączonego układu dźwiękowego jest bardzo niska i wynosi poniżej 3 Ohm, podążając za symptomem braku różnicy w głośności po zastosowaniu filtra AL35i. Dopiero FL35, mając stałe obciążenie, spowodował wyciszenie wszystkich szumów (i oczywiście wyraźną redukcję głośności).
Jeśli mowa o niej, dołączony układ pozostawia nam bardzo duży margines. Słuchałem sobie z reguły na 15-28% głośności, więc powinien być tu naprawdę wyczuwalny luz dla tych, co to muszą mieć wojnę na poziomie ogłuszających wybuchów i darcia się w niebogłosy. Bo klimat. Zaznaczyć trzeba, że słuchawki były ustawione na maksimum same w sobie.
Jest to jednak też swego rodzaju pułapka. To nie tak, że słuchawki z innym urządzeniem nie zagrają, ale z dołączonym układem grają po prostu najlepiej, ponieważ jest on pod słuchawki dedykowany, dostosowany tonalnie i możliwościami. Mamy więc klasyczny dylemat: czy iść w lepszą jakość dźwięku, czy w najbardziej dopasowaną tonalność.
Moim zdaniem tylko scenariusz drugi ma tu sens. Słuchawki mają w sobie wbudowany potencjometr, zintegrowany na stałe kabel, do tego grają najlepiej z własnym układem USB. To wszystko powoduje, że miejsca na ewentualne modyfikacje jest bardzo mało lub wcale. Na pewno nic, co możemy wyczarować sami. Ale pytanie, czy w ogóle musimy.
Słuchawki, mimo moich zwykle negatywnych doświadczeń ze wszystkim co brandowane jest jako przeznaczone specjalnie dla graczy, pozostawiły po sobie o dziwo dobrze wrażenie. W ramach niego dominowało poczucie, że producent starał się przemyśleć ten projekt i nie odlatywać z fantazją na poczet kiczu i tandety, a zachować jako taki rozsądek, zarówno brzmieniowy, jak i użytkowy. W kilku miejscach rozwiązałbym niektóre elementy może lepiej, ale też wiem, że można było go wyegzekwować wielokrotnie gorzej.
Porównania
Tak jak obiecałem na fanpejdżu, jest to trzecia recenzja sprzętu dla graczy, dopełniający moją próbę przelecenia się po tematyce niektórych pozycji dostępnych na rynku. Naturalnie wiele jeszcze będzie zestawów do przetestowania, ale nie od razu Rzym zbudowano. Biorąc pod uwagę moje wcześniejsze testy KOSSów GMR i wliczając je w poczet porównań, pozwolę sobie na szybki i krótki przegląd trzech modeli rywalizujących z G432.
vs OneOdio A71
Obawiam się, że wiele A71 tu nie zdziałają. Choć jest to para wyraźnie tańsza i tu właśnie dzierżąca swoją moc (i sens), zaserwują nam przede wszystkim wyraźnie mocniejszy bas (dla niektórych może być to duży plus), jak i spłaszczoną scenę z mocno zredukowaną głębią (duży minus). Jeśli doliczyć go tego skromną regulację zakresu regulacyjnego, predysponując je do mniejszych głów, uzyskujemy bardzo małą ilość atutów w grach i muzyce ponad Logitechami. O ile jest to więc opcja dla osób najbardziej oszczędnych, te mogące sobie pozwolić na G432 lub inne większe słuchawki raczej powinny spróbować takiej właśnie opcji.
vs Elite Gear Eclipse One
Słuchawki, tak jak pisałem w ich recenzji, ponad G432 legitymują się mocniejszym basem oraz solidniejszym kablem. Mają też bardziej konwencjonalną konstrukcję nie powodującą raptownego odkręcania się muszli podczas brania słuchawek jedną ręką. Dadzą sobie radę również z dowolnego źródła, choć najlepiej aby nie było ono ciepłe, ciemne i mające dużej ilości Ohmów na wyjściu.
Logitechy są od nich na pewno na dłuższą metę wygodniejsze, równiejsze tonalnie mimo brzmienia na planie „V”, mają większy zakres regulacji konstrukcji, lepszy mikrofon i – z racji dołączonej karty dźwiękowej – dołączone oprogramowanie mające to i owo. Odpadają więc od razu dodatkowe zakupy.
W zakresie brzmienia, jednak skłaniałbym się ku Logitechom, ale dlatego, że jak pisałem wyżej mam naleciałość z grania w HD800 i po prostu klarowne słuchawki o dokładniejszej scenie, ale nieprzepalone na sopranie (sporo mnie kosztowało aby Sennheisery w tym względzie jakkolwiek uspokoić)
vs KOSS GMR 540 ISO
Na pewno ciekawym porównaniem względem Logów będą KOSSy GMR 540 ISO. Produkt Logitecha ma niewątpliwą nad nimi przewagę – uniwersalność i konwencjonalność konstrukcji. Słuchawki nie sprawiają wrażenia, że trzeba je notorycznie dociągać w dół, bo miejsce na głowę jest za małe. Wydają się też solidniej zbudowane i mają lepszą izolację od otoczenia, a do tego nie trzeba stosować gimnastyki aby ułożyć je odpowiednio na uszach.
Jednocześnie w kategorii elementarnej jakości dźwięku trudno byłoby wybrać jednoznacznego zwycięzcę. Chociażby z racji konieczności umiejętnego zakładania GMRów. Dołączony do zestawu układ dźwiękowy jest dla Logitechów jednostką dedykowaną i choć pozwala na podłączenie pod siebie innego zestawu, czyli jakby mając zaletę ponad KOSSami, alteruje w ten sposób brzmienie. Nie ze wszystkimi więc słuchawkami się to zgra i jest to z jednej strony ograniczanie elastyczności wyposażenia G432, choć z drugiej doskonale zrozumiałe posunięcie, aby wyciągnąć z nich maksimum poprawności.
Opłacalność
Choć opisałem wszystkie te cechy jako ograniczenia w ramach pozornych możliwości oferowanych przez Logitechy i sam produkt może wydawać się nieidealny, jako pakiet oferuje w sumie wszystko to, czego typowy użytkownik potrzebuje wprost z pudełka. Moim zdaniem jest więc to zestaw opłacalny.
Oczywiście pewnie za miesiąc pojawi się jakiś „chińczyk” który zaraz będzie wspaniałym i cudownym czarnym koniem, kasującym wszystko dookoła, wraz i z tymi HD800 nawet, bo przecież kto to kupuje do gier. Ale gdyby wskazać sprzęt, który z kategorii typowo słuchawek do gier uznałbym za takie sensowne minimum, G432 będą przychodziły mi pierwsze na myśl. Chyba nawet bardziej niż GMRy, bo jednak do 540 ISO trzeba podejść troszkę bardziej z perspektywy cierpliwości i świadomości, że zwykłe banalne cofnięcie słuchawek do tyłu zmieni ich dźwięk na plus, zaś 545 AIR jakoś mimo swoich właściwości scenicznych miały problem, aby przekonać mnie barwą dźwięku i jego naturalnością.
Czy da się taniej – jak pokazuje przykład A71 czy Eclipse One, tak. Zawsze jednak będą to pewne konsekwencje, czasem na lepsze, najczęściej na gorsze.
Aczkolwiek G432 potrafią pojawić się w promocji w tych samych cenach co Eclipse One, a co tym bardziej pokazuje, że da się i w kategoriach opłacalności moim zdaniem jest to bardzo mocny zawodnik i prawdopodobnie pierwsza konstrukcja tego typu pochodząca od producenta wyraźnie kojarzonego z produktami nie-audio, która mi się autentycznie spodobała i którą można polecić dalej.
Podsumowanie
Logitech G432 to podręcznikowy przykład kompleksowego pakietu słuchawkowego, który mimo pewnych wad ma też mnóstwo zalet, czyniących trudnym zadaniem znalezienia tu alternatyw innych niż kolejne z rzędu klony słuchawek z Chin pod n-tą już marką, które różnią się detalami, kolorami i znaczkiem.
Jednocześnie będą to chyba pierwsze słuchawki dla graczy, które pochodzą od producenta nie mającego wieloletniego doświadczenia ze słuchawkowym sprzętem audio, a jednak prezentujące całkowicie słuchalny, normalny poziom jakościowy. Bez silenia się na karykaturalność czy wprost rażącą niekompetencję, jak niesławne Cooler Master MH750. Nota bene modeli MH751 i 752 się nie doczekałem – szybko zrezygnowano z propozycji ich podesłania.
Do wad zaliczyłbym chociażby konieczność instalowania G-HUBa, jeśli faktycznie chcemy korzystać z mikrofonu, obracanie się muszli przy próbie złapania słuchawek jedną ręką, niewymienny kabel, czy pyknięcia po zakończonym strumieniu audio (dołączona karta dźwiękowa). Z rzeczy stricte brzmieniowych zwrócić uwagę można zaś na czasami słyszalny problem nosowo-kocowej góry, która stara się być raz muzykalna, a raz detaliczna, ale nie jest to rzecz, która te słuchawki dyskwalifikuje, zwłaszcza że występuje w materiale muzycznym, w którym też taki sprzęt testować trzeba.
Wszystko inne jednak o dziwo jest tutaj na plus lub nie zwraca na siebie uwagi w wymiarze negatywnym. Wręcz przeciwnie. Bardzo duża wygoda, sensowny mikrofon, ładny design, klarowne brzmienie o dobrej scenie i dużej uniwersalności, a także rozszerzające możliwości oprogramowanie, z którego korzysta dołączona karta i która też jest od razu najlepszym źródłem dla samych słuchawek z racji wbudowanego zdaje się DSP i aplikowania korekt tonalnych wprost z pudełka. Słuchawki grają z nią równiej i bardziej naturalnie, co przy bardzo rozsądnie dobranej cenie czyni je świetną propozycją o dużej opłacalności.
Dlatego też o ile jestem delikatnie mówiąc wysoce powściągliwy w zachwytach nad słuchawkami dla graczy, o tyle wniosek z recenzji wskazywać winien też i na powściągliwość w krytyce. Spodziewałem się naprawdę fatalnie grającego modelu z kompletnie zepsutą tonalnością i zerową wygodą, a dostałem całkiem wygodne słuchawki strojone konsekwentnie i dodatkowo ratujące się dołączonym układem dźwiękowym na USB. Kłania się zatem powiedzenie „nie sądź książki po okładce”, zwłaszcza że produkt można dostać obecnie w bardzo ciekawych ofertach cenowych (rabaty do 33%), które pojawiły się w momencie kończenia tejże recenzji.
Słuchawki są do kupienia na dzień pisania recenzji w cenach od nominalnych 300 zł do ok. 200 zł w okazyjnych promocjach. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- ciekawa, nowoczesna konstrukcja ze wzmocnieniami
- zadziwiająco duża wygoda użytkowania
- uchylany mikrofon z automatycznym wyciszaniem
- wbudowany potencjometr
- nawet dobrej jakości nauszniki oraz miękkie obicie pałąka
- klarowne brzmienie na planie wyważonego “V”
- duża uniwersalność w zastosowaniach, tak do muzyki jak i gier
- niezgorsza scena, zwłaszcza na szerokość
- dołączona do zestawu karta dźwiękowa z oprogramowaniem i dostrojeniem tonalnym pod ten konkretny model
- łatwe w napędzeniu
- duża opłacalność po ostatnich obniżkach cen
Wady:
- mikrofon na karcie aktywuje się dopiero po zainstalowaniu G-HUBa jeśli korzystamy z karty dołączonej do zestawu
- plastik lubi przyjmować na siebie rysy i uszkodzenia mechaniczne
- swobodnie obracające się muszle utrudniające chwytanie jedną ręką
- przydałby się odpinany kabel, lub przynajmniej grubszy
Serdeczne podziękowania dla czytelnika Marcina za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Systemem odsłuchowym były w tej recenzji:
- Źródło analogowo-cyfrowe: AF ST-3200A, Pathos Converto MKII + Pathos Aurium z lampami 6N23P-EW OC
- Transport cyfrowy: Xonar Essence STX via COAX (Native ASIO)
- Słuchawki: AKG K240 MKII, AKG K271 MKII, OneOdio A71, Sennheiser HD800
- Okablowanie: interkonekty zbalansowane Fanatum Emmoni XLR, interkonekty niezbalansowane AF Signature One RCA, interkonekt cyfrowy AF Signature CX (COAX)
Aż trudno w to uwierzyć ale już od dłuższego czasu obserwuje, że te gamingowe zabawki coraz lepiej grają. Wciąż się trafiają muzyczne czy jakościowe paździerze ale już nie tak tragiczne jak kiedyś. Ogromna konkurencja tez swoje robi.
Również jestem zaskoczony, ale tym bardziej też zdeterminowany, aby nadal nie mieć dla zestawów gamingowych żadnej specjalnej taryfy ulgowej w testach. Bardzo możliwe, że to właśnie konkurencja stała się przyczynkiem do tego, że wreszcie przestano serwować ludziom chłam. A z czego pozostaje się nam – konsumentom – tylko cieszyć.
Za około 210 zł (jak się poszuka kodu rabatowego) na oficjalnej stronie Brainwavz są do nabycia HM5 i jeśli ktoś nie chce headsetu to chyba ciężko o lepszą opcję. Jedyny minus to że przesyłka trwa do miesiąca w zależności od tego z jakiego magazynu wyślą.
…i pękające do dziś pałąki z racji zastosowania taniego plastiku. To samo Snab AF100, które miały mieć problem rozwiązany, a nie miały. Wolałbym w tej samej cenie kupić G432, nie potrzeba czekać miesiąca na wysyłkę i stosować kodów rabatowych.
Wie pan panie Jakubie miałem przez jakieś 6 lat Reloopy SHP-1 (czyli rebrand tych HM5) i plastik w pałąku pękł dopiero jak na nim siadłem, a z racji że nowy cały pałąk to koszt 130 zł to mając do wyboru nowy pałąk albo 80zł więcej (znalezienie kodu zajęło zawrotne 3 minuty) i mam cały nowiutki komplet to wybrałem cały komplet. Wynikało to też z tego że przyzwyczaiłem się do tego jak te słuchawki grają i jak się sprawdzają w grach, a także mojej awersji do wszystkich zestawów „gejmingowych” które zazwyczaj (zdarzają się wyjątki) w takiej cenie nie oferują lepszej jakości pod żadnym względem.
Tylko że HM5 i ich klony miały kilka rewizji. Jeśli miał Pan tą starszą, to była wytrzymalsza, ale później nastąpiły zmiany w projekcie (bardzo częste u Chińczyków):
– gorszy plastik o mniejszej trwałości
– większe luzy w konstrukcji
– inny sposób grania
Po prostu zaczęto odcinać kupony i oszczędzać na produkcji, bazując na renomie produktu i jego ugruntowaniu rynkowym z lepszych serii. Prawdopodobnie gdyby kupił je Pan ponownie, pod postacią HM5, doznałby Pan srogiego zawodu. Nie jest to też sytuacja tylko i wyłącznie dotycząca tej marki/modelu, bowiem to samo było np. z Takstarami HD2000, FiiO D03 itd. Również mam ogromną awersję do zestawów gamingowych, chociażby w postaci recenzji MH750 było to widać (producent nie przyśle mi za nią żadnej pary w efekcie), także bardziej jest to proces łowienia dobrych produktów z morza złych, niż na odwrót.
Testowaliście może model g433? Nie odstrasza tak wyglądem i wygląda na lepsze wykonanie, tylko ciekawe jak z dźwiękiem ;p
*łeś
Nie, nie testowałem jeszcze tego modelu.
Panie Jakubie a jakie bezprzewodowe słuchawki Logitech do grania mógłby Pan polecić. Z góry dziękuję za odpowiedź.