Audio-Technica potrafi być trochę niekonsekwentna w swoim nazewnictwie, ponieważ to nie przedmiot recenzji niniejszej, a więc ATH-W5000, znajdują się na szczycie aktualnego ich cennika, a model W3000ANV. Jednocześnie dochodzą mnie słuchy, że ponoć grają od nich znacznie lepiej, ale jak zawsze powstrzymam się od hurra-optymizmu: nie miałem, nie słuchałem, to i nie wiem. W przypadku jednak rzeczonych W5000 wręcz przeciwnie: mam, słucham i wiem, toteż posiadam wszelakie prawa i kompetencje podzielić się z Wami swoimi odczuciami na ich temat. Jednocześnie chciałem podziękować Panu Kamilowi Pająkowi za ich wypożyczenie i wyrozumiałość, której przy lekturze tekstu tyczącego się jakby nie patrzeć jego słuchawek potrzeba z jego strony naprawdę sporo.
Dane techniczne
- Przetworniki: dynamiczne, zamknięte, o średnicy 53 mm
- Pasmo przenoszenia: 5 – 45 000 Hz
- Czułość: 102 dB
- Impedancja: 40 Ohm
- Poziom izolacji od otoczenia: 10 dB
- Maksymalna moc wejściowa: 2 W
- Kabel: 3 m, jack 6,3 mm
- Waga bez kabla: 340 g
W zestawie otrzymujemy prócz słuchawek tylko dwie rzeczy: kuferek zabezpieczający i pokrowiec na kabel, aby ten nie niszczył kopuł w transporcie.
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki przychodzą do nas w bardzo miłym dodatku, jakim jest wyściełany karminowym aksamitem kuferek. Całkiem sympatyczny trzeba przyznać, ale do jakości kufrów SKB naprawdę nie ma tutaj większego odniesienia. Pomijając go, skupmy się na samych słuchawkach.
Wyglądają niepozornie, ale dostojnie i nie z tak wielkim animuszem, jak A2000X ze względu na zastosowanie kopuł drewnianych. Trochę mnie one nabrały przyznam się, bo wyglądały jak malowane aniżeli drewniane (hebanowe), ale taka jest ich już natura – prawdopodobnie zmyliło mnie matowe wykończenie, które nijak ma się do naprawdę genialnego drewna zastosowanego np. w LCD-XC. Konstrukcyjnie oparte są dokładnie o tą samą ramę, co A2000X, toteż współdzielą z nimi te same problemy tej natury.
Chodzi głównie o nieprzemyślaną konstrukcję muszli w ramach braku pochylenia w jednej osi. Powoduje to wtedy nierównomierny nacisk na małżowinę, pogarsza ewentualny docisk do całej płaszczyzny twarzy i pogłębia trochę dyskomfort, bowiem ATH zastosowało nausznice płaskie, wykluczające trochę funkcjonowanie jako coś tworzącego komorę akustyczną. Dlatego zanim nowy nabywca tych słuchawek będzie próbował je zawczasu skreślić z tego powodu, warto dać im faktyczną szansę i wymienić nausznice.
Ponieważ ilość analogii do modelu A2000X jest tutaj naprawdę ogromna, toteż ze względu na chyba zwyczajowy już brak chęci do powtarzania się, odeślę co bardziej ciekawskich do recenzji tychże.
Przygotowanie do odsłuchów
(Aktualizacja 2018.01.24) Ponieważ niektóre osoby próbowały doszukiwać się w braku takich informacji niemalże teorii spiskowych, gwoli uzupełnienia pojawia się ten właśnie akapit. Metodologia oraz sprzęt testowy są przeze mnie od dłuższego czasu opisywane i na bieżąco aktualizowane na specjalnie wydzielonej stronie. Słuchawki z racji pochodzenia od osoby prywatnej, nie mogły zostać sprawdzone pod kątem wygrzania (stan już wygrzany). Jedynie później kontrolnie cała procedura testowa została powtórzona dla pewności w kontekście takiej a nie innej oceny. Od fabrycznego modelu różni je tylko okablowanie, które zostało wymienione na porządnej klasy kabel single-ended Black Dragon od Moon Audio. Słuchawki z tego czego się dowiedziałem pochodziły z USA i tam też zostały według wiedzy właściciela profesjonalnie zrecablowane.
W przypadku ATH-W5000 sprzętem testowym był na tamten czas:
- Asus Xonar Essence STX
- AIM SC808
- Aune S16
- NuForce Icon HDP
- NuForce DAC-80
- NuForce uDAC-2
- Dwa drogie wzmacniacze DIFY
Zaś w przypadku słuchawek jako bezpośrednich punktów odniesienia:
- AKG Q701
- ATH W1000X
- ATH A2000X
- Denon D7100
- Audeze LCD-2F
- Audeze LCD-X
- Audeze LCD-XC
- STAX SRS-3010 (zmodyfikowane)
Muzyka od lat nie ulegała zmianie, więc tutaj wszystko zgadza się z dokumentacją powyżej.
Jakość dźwięku
„Dynamiki za 5 tys. zł muszą być ciekawe” – bo tak nakazuje cena, przynajmniej w teorii. Cały jednak przysłowiowy myk polega na tym, że wiele osób daje się złapać na takie właśnie myślenie i z jakichkolwiek odsłuchów nie jest w stanie wyłączyć pierwiastka wysokiej ceny. Słuchawki powinny grać przynajmniej w swojej cenie tak, jak gra konkurencja w pojęciu jakościowym, ale ostatecznie należy zadać sobie pytania „ile sam bym dał za takie słuchawki” oraz „czy mogę nabyć podobnie jakościowo lub tonalnie brzmiący model taniej”. W przeciwnym wypadku, zwłaszcza gdy to właśnie my jesteśmy nabywcami danego modelu, zaczyna nam w głowie grać cena produktu, a nie jego faktyczna wartość. Dlatego też będąc całkowicie z boku jako neutralny konsument, tak samo zresztą jakby chodziło się po markecie z koszykiem, znacznie wygodniej i rzetelniej można oceniać realną wartość słuchawek, ale też przede wszystkim ich opłacalność. Pytanie zatem co takiego gra w W5000, że kosztują aż tak dużo.
Model okazuje się wcale nie taki „bass shy”, jak to raczono opisywać na zagranicznych forach, choć faktycznie brakuje mu tu i ówdzie czy to większej szybkości połączonej z precyzją, czy też większego impaktu i lepszego zaznaczania rytmiki. Zakres ten jest ociężały, ale jednocześnie przyjemny i w swojej pluszowości potrafi pieścić wtedy, gdy inne słuchawki po całym dniu mogłyby nas męczyć.
Ilościowo więcej jest w W5000 średniego i wyższego basu, toteż wiele osób mylnie postrzega je za chude na basie. Po prostu nie mają tak mocnego zejścia i tyle, trzeba patrzeć na sprawy więc całościowo. Chociaż co ciekawe w muzyce filmowej nie zauważyłem, aby mi to jakkolwiek przeszkadzało. Wszystko dlatego, że sporo cech topowy model ATH współdzieli chociażby z testowanymi wcześniej A2000X, aczkolwiek do nich wrócę jeszcze kilkukrotnie w ramach opisów.
Średnica została wysunięta przed słuchacza w typowy dla Audio-Techniki sposób, prezentując ją wyraziście i bezpośrednio, ale mimo wszystko z dystansem. W pierwszej chwili trudno jest zdefiniować jej kształt i format w tych słuchawkach, ale uzupełnia się ona charakterem z linią basową – oba zakresy tworzą zgrabny i synergiczny, muzykalny duet. O ile jednak bas jest podany w sposób faktycznie przyjemny, ciepły i pluszowy, tak średnica jest już bardziej chropowata i z tego powodu zastanawiająca. Nie jest w stanie błysnąć czystością, której szczerze naprawdę spodziewałem się tu usłyszeć i bardziej „ogrzewa się” w pluszowości linii basowej, niż próbuje jej faktycznie pomóc. Można to łatwo pomylić z kameralnością i choć ma ona w sobie jej całkiem namacalnie tejże cechy, to jednak w basie znajduję jej więcej.
W efekcie tego do średnicy mimo wszystko można się przyczepić na polu surowości tekstury w ramach podawania wokali, które choć faktycznie bezpośrednie i intymnie serwowane, nie są w stanie nas należycie oczarować. To było właśnie coś, czego się w sumie na początku spodziewałem – oczarowania i magii średnicy swoją wielowymiarowością. Dostałem tymczasem ją po prostu „zwykłą” i trochę nieprzystającą do słuchawek za tak duże pieniądze. Dystans pozycyjny również jest tu osiągnięty trochę sztucznie, a co rzutuje na małą jej selektywność i pewne kłopoty sceniczne, o których powiem za moment.
Niemniej jednak na tym etapie zadziwiająco dla słuchawek jak pisałem zdawałoby się „bass shy” to właśnie linia basowa jest źródłem największej przyjemności. Przyjemnie podana, bo serwowana kompetentnie i z umiarem, potrafi swoją misiowatością otulić nas niczym szal tak mocno, że nawet i dla średnicy starczy. Po tej jednak mimo sprawdzania się całkiem uniwersalnie w różnych utworach oczekiwałem czegoś więcej, o oczko wyżej, magii, czarowania, a nie trochę jednak obojętności wobec tego, co dzieje się w środku utworu. Miał być „high-endowy dźwięk w każdym calu”, miał być „audiofilski sznyt”, tymczasem mimo naprawdę usilnych prób doszukania się takowych cech znaleźć ich nie mogłem zarówno w skali ogólnej, jak i mikro. Nie sądzę też, aby za taki stan rzeczy odpowiadały moje wygórowane nie wiadomo jak wymagania. Powiedzmy sobie wprost: jeśli chodzi o średnicę, to jakościowo jest stabilnie, ale wciąż przeciętnie i wystarczy poczytać inne nasze krajowe recenzje tego modelu, aby zauważyć, że kontrast między nimi, a moją zaznacza się bardzo wyraźnie. Błąd w sztuce? Raczej nie mojej – pozwolę sobie zauważyć bowiem fakt, że w pamiętnym wątku na head-fi pt. „Battle of The Flagships” zajęły niezbyt honorowe, ostatnie miejsce. Nie jest to więc sytuacja przypadkowa, nie jest to też niewstrzelenie się w gusta, szkołę lub sprzęt. Po prostu tak te słuchawki grają.
Przykład: problemy ze średnicą i jej koligacją sceniczną odnotowałem np. przy odsłuchu M83 – In The Cold I’m Standing. W utworze tym fantastycznie, długo i płynnie zrobiono przejście z mono do stereo i słuchawki bardzo poprawnie reprodukujące scenę w zakresie percepcyjnym są w stanie pokazać ten utwór z całą jego mocą i efektownością. Na ATH był on niestety niekompletny, przytarty, w pewnym momencie urywający proces przejścia z jednego sposobu prezentacji w drugi. I choć wiele rzeczy te słuchawki robią naprawdę dobrze, to jednak nie sposób jest im tego wytknąć, gdy przesłucha się ten sam materiał dźwiękowy na innych, lepszych słuchawkach.
Góra nie jest może aż tak czysto zaserwowana, jak w A2000X, ale tutaj chropowatość ze średnicy jest już wyraźnie mniej odczuwalna i ogólnie wypada to wszystko naprawdę bardzo dobrze. Jednocześnie jest znacznie lepiej od linii Art Monitor strojona – bo w stronę wydania „dla ludzi” i bez wymuszania na nas posiadania sprzętu mocno je na górze korygującego. Tu również mógłbym pochwalić górę za wysoką przyjemność odsłuchu i rozsądne strojenie, ale ponarzekać nieco na wciąż pewien niedostatek jakości. Pikanterii niech doda następujące stwierdzenie: sławetne i mocno przeze mnie skrytykowane Denony D7100 miały lepszą i czystszą górę, na obu kablach, nawet tym najgorszym. Daje to troszkę do myślenia.
Skoro już przy tym jesteśmy, to sposób serwowania góry między D7100 a W5000 różni się od siebie diametralnie. Denon nie przejmuje się specjalnie jej strojeniem, ale mimo wszystko skupia na konkretnej jakości, której już naprawdę nie przystawałoby nie oferować jak na tak drogie słuchawki. Sporo osób zresztą bardzo lubi je m.in. właśnie za tą cechę: jakość górnych rejestrów. W5000 czynią na odwrót: naciskają na tonalność i bezpieczne strojenie, będące przyjemnym i uniwersalnym w efekcie, ale nie zwraca już takiej uwagi na względy jakościowe. Pomaga im co prawda wyrównanie konkretnych dwóch dołków w zakresie 3-5kHz nadających jej zbyt gardłowy charakter, ale wciąż patrząc całościowo nie jest to pułap słuchawek mających cenę tak samo wielką, jak ich numeracja.
Pamiętając scenę z modelu A2kX spodziewałem się znowu zbierać szczękę z podłogi z powodu pchania jej przez Japończyków w ramach konstrukcji zamkniętej tych słuchawek do w zasadzie granic możliwości i ludzkiego pojmowania. Jakież było moje zdziwienie, gdy natrafiłem na coś, co w skrajnej złośliwości nazwałbym niestabilną karykaturą sceny najwyższych Art Monitorów. Zdziwienie tym większe, że miałem przyjemność czytać u innych i to naprawdę szanowanych recenzentów wręcz pieśni pochwalne na temat sceny tych zamkniętych Audio-Technik.
Okazuje się, że W5k grają sceną tworzoną całkiem sferycznie, ale tylko i wyłącznie w obrębie swoich przetworników. Wygląda więc tak, jakby przyjmowała kształt dwóch kul nieco tylko w siebie wtopionych. Dźwięk zachowuje się bardzo interesująco scenicznie i faktycznie można mówić tu o scenie „panoramicznej”, jak to wyczytałem w pewnej recenzji, ale gdy tylko wejdzie bezpośrednio w osie góra-dół lub przód-tył dokładnie w samym centrum wydarzeń… pojawia się ubytek i duża bliskość na tle tego, co się słyszało sekundę-dwie temu. Nie było czegoś takiego w A2000X, zupełnie. Tam scena była rzeczywiście sferyczna i kompletna, za co w recenzji oraz kilku następnych, w których A2kX miały zaszczyt pełnić funkcję wzorcową, nie szczędziłem i nadal nie będę szczędził pochwał. Dlaczego więc przyjmuje ona na tym samym torze w W5000 kształt ósemki? Podejrzenie moje padło na nausznice o kształcie wykluczającym tworzenie większej komory akustycznej, a co po konsultacjach z właścicielem uznaliśmy wspólnie, że będzie dobrym punktem do zanotowania sobie w kwestii sprawdzenia.
Po tygodniu dodatkowych odsłuchów i jednocześnie oczekiwania na paczkę wprost z Japonii z oryginalnymi nausznicami od modelu A2000X, a także bardzo dużych męczarniach z ich montażem, wreszcie można było ten trop sprawdzić. Co się okazało – bas od razu dostał większego wigoru od samego spodu, przez co przestał być już tak rozlazły i „mokry”, a zbliżył się sposobem reprodukcji do szybszego i twardszego właśnie z modelu A2k. Średnica również na nausznicach zyskała, bowiem przy zachowaniu większości swoich cech nabrała większej separacji i holografii. I właśnie największa wada tych słuchawek, a więc rzeczona scena, ostatecznie również nabrała większej korekty w zakresie poprawności i imagingu. Problemu nausznice te do końca nie rozwiązały w żadnym aspekcie, no może poza basem, ale poprawa jest słyszalna i z tego tytułu mogę z czystym sumieniem polecić taki eksperyment przed ewentualną decyzją o ich sprzedaży. Tyczy się to także i innych modeli ATH, jak np. chociażby W1000X, którym z mojej wiedzy również taki manewr czyni dobrze w ostatecznym rozrachunku. Słuchawki poprawiły się o te pół punkta zarówno w jakości brzmienia, jak i wygodzie, także gra jest warta myślę świeczki.
No ale dobrze, podsumujmy sobie nasze ustalenia i odpowiedzmy na jedno zasadnicze pytanie – czy ATH-W5000 to zatem słuchawki złe? I tak i nie, bowiem jednak jakby nie patrzeć potrafią ze względu na wyjątkową łatwość w napędzeniu i ludzkie strojenie w niektórych gatunkach bardzo ładnie zagrać, a swojemu posiadaczowi sprawić tym samym sporą przyjemność. Problemem w ich przypadku jest jednak przede wszystkim idiotycznie wysoka cena, która rzutuje na pryzmat, przez który są one przez nas (tu: konkretnie przeze mnie) ostatecznie postrzegane.
Jak na półkę 5k zł grają dźwiękiem tonalnie przyjemnym i dobrze zestrojonym, ale zupełnie niedostatecznym jakościowo. Brakuje im ostatniego słowa w wielu kluczowych aspektach: selektywności, czystości, szybkości, rytmice. Są ospałe i leniwe, przymglone i chropowate, nawet na bardzo szybkich torach, które robią im co prawda bardzo dobrze, ale wciąż dźwięk na półkę 5000 zł jest po prostu nie do zaakceptowania.
W innych recenzjach można przeczytać, iż towarzyszy im wielka, panoramiczna scena, ze wszystkimi dostępnymi szczegółami, czystym medium, sopranami o dowolnej wysokości. Ten opis znacznie szybciej przyporządkowałbym znacznie tańszym A2000X, które choć większych wahań tonalnych i mniejszej uniwersalności z tego tytułu grają po prostu godnie swojej ceny. I posiadanie toru za 20 tys. zł nic tu nie pomoże.
Najmocniejszą stroną brzmienia tych słuchawek jest w zasadzie tylko przyjemność wynikająca z pluszowości basu oraz bardzo rozsądnego strojenia, które na pierwszym miejscu szanuje przede wszystkim muzykę i nasze uszy. Najsłabszą moim zdaniem będzie jednak mimo wszystko średnica ze swoją niedostateczną czystością i selektywnością oraz scena mająca kształt niestety trochę niekompletny. W efekcie czego słuchawki nie są wstanie nas oczarować, jeśli mamy jakiekolwiek pojęcie o słuchawkach dźwiękowo lepszych, a o te nie będzie aż tak dużego problemu w pułapach cenowych znacznie poniżej 5k zł. Tak oto słuchawki przegrały same ze sobą, ale przede wszystkim z ludzką pazernością, a o czym powiem na sam koniec. Przy zakupach zagranicznych za znacznie mniejsze pieniądze ich nabycie ma już wyraźnie więcej sensu, ale wciąż nie jest to euforia opłacalności. Od razu liczyłbym też wymianę nausznic, ponieważ standardowe są po prostu beznadziejne akustycznie i więcej szkodzą, niż pomagają. Dopiero po zastosowaniu oryginalnych „skórek” z A2000X słuchawki zaczynają się podnosić z kolan i grać bliżej ich aktualnej wyceny.
No właśnie, wyceny. Pomijając już kwestie w dużej mierze nieprawdziwych na ich temat rodzimych recenzji mających zapewne mimo wszystko nie odstraszać potencjalnych kupujących, ATH-W5000 są dla mnie osobiście kontrowersyjne i niewygodne jako obiekt recenzji z dwóch nadrzędnych powodów. Po pierwsze i chyba najważniejsze: to naprawdę sympatyczne i skrupulatnie zestrojone słuchawki, dlatego nie jest mi dość komfortowo tak bezwzględnie się z nimi obchodzić, bo zabieram sporo przyjemności czy to ich dotychczasowemu posiadaczowi, czy też podcinam skrzydła z zupełnie innego i drugiego w kolejności powodu: ceny w Polsce. Nabycie ich za te 800$ i mniej zmienia zupełnie stan rzeczy i tu już faktycznie na tle słuchawek takich jak HD650, K701, DT880 czy nawet i SRH1440 szczytowy model ma już co pokazać, potrafi „sprzedać” unikatowe brzmienie Japończyków w formule strojonej jak najbardziej bezpiecznie. Zresztą bardzo wymowne jest jak bardzo mało uwag mam pod ich adresem od strony właśnie tonalności, gdzie mimo braków (te nieszczęsne dołki) dźwięk faktycznie mi się podoba. Problemem jest tu wciąż ogólna jakość reprodukcji dźwięku i poprawność sceniczna w sytuacji, gdy model ten pozycjonowany jest na drogie dynamiki z aspiracjami, a ostatecznie otrzymujemy zamiast realizacji wszystkich punktów programu na ocenę celującą, właśnie drogie dynamiki z jedynie aspiracjami, przy których trzeba przynajmniej pobawić się w wymianę nausznic od samego początku, aby się aż tak mocno nie rozczarować.
Rozwiązanie jest dla mnie proste – wyrzucić oryginalne nausznice na śmietnik i zmniejszyć cenę słuchawek o połowę, to zupełnie inaczej podejdziemy wtedy do tematu. Sztuką jest przy każdych słuchawkach bowiem wycenić je dokładnie tak, jak brzmią i ATH w moim odczuciu grają tu tak, jak dobre i sprawdzone przez lata słuchawki klasy premium, będące niegdyś flagowcami u swoich producentów. Chciwość jednak zdaje się przeważa i zamiast konkurencyjnej dla wymienionych słuchawek ceny oraz pozycjonowania na rynku mamy to co mamy. Na całe szczęście ich aktualny posiadacz nabył je w cenie naprawdę rewelacyjnej, toteż nawet mimo negatywnego dosyć wydźwięku powyższej recenzji, nadal był to z jego strony dosyć intratny ruch, a cała moja krytyka odnosi się – podkreślę – do ceny nowej sztuki w Polsce i kiepskich akustycznie standardowych nausznic.
Zastosowanie
Słuchawki sprawdzają się najlepiej na źródłach jasnych i przestrzennych o niekoniecznie spektakularnej jakości własnej brzmienia. Ze względu też na niskie wymagania odnośnie napędu, nie będą potrzebowały Bóg wie jakiej elektrowni. W obu wypadkach można więc zanotować sobie plusik, bo jakby nie patrzeć nie wymuszają na nas dodatkowych inwestycji w taki sposób, jaki zwykły robić to zazwyczaj inne „1000-dolarowce”.
Jeśli chodzi o muzykę, to słuchawki są dosyć uniwersalne z naciskiem na jazz i muzykę akustyczną, w których mogą się popisać lepiej, niż w innych gatunkach. Pamiętać jednak należy, że „ten typ tak ma” – to słuchawki z gatunku kameralnych, muzykalnych i przyjemnych, które mają swoje koniki i do ultra-szybkiej elektroniki czy heavy metalu słuchawki nadają się jednak trochę mniej, niż można byłoby się spodziewać przed ich zakupem.
Konfrontacje
Długo wahałem się, czy uczynić w ogóle miejsce w recenzji na ten akapit, ale może faktycznie coś komuś on pomoże. Do ewentualnych przykładowych porównań trafiła więc trójka słuchawek w cenach od 1200 do prawie 4000 zł, które moim zdaniem mogą dać ostateczny punkt widzenia na W5000 (w każdym wypadku na standardowych nausznicach):
vs Sennheiser HD600
Oba modele mają ze sobą jak na ironię więcej wspólnego, niż mogłoby się to komuś wydawać. HD600 przegrywają z W5k w zasadzie tylko w fakcie, że są otwarte i z tego powodu nie izolują specjalnie nas od otoczenia. Na upartego możemy przyczepić się też do braku kuferka oraz posiadania konwencjonalnego pałąka, jak również „znikających” po jakimś czasie nausznic i konieczności wymiany przewodu sygnałowego niemal na starcie. Wszystko super, tylko że to jedynie uwagi czysto użytkowe i niekoniecznie będące dla kogoś wadą odrzucającą od zakupu. Mało tego – nawet zakupienie wspomnianego przewodu nadal trzyma cenę słuchawek w ryzach i to znacznie poniżej ceny W5k. W tym samym momencie brzmieniowo HD600 nie mają żadnego problemu z zaznaczeniem swojej wyższości na tym samym torze, na którym były ATH-W5000. Brzmienie jest pełniejsze, bardziej basowe, wyższej klasy całościowo i o znacznie wyższym poziomie kameralności, w której W5k również jakkolwiek starają się operować. Robią to samo, tyle że po prostu lepiej i wierniej, pełniej scenicznie i bez rzeczonych dołków na 3-5kHz. Jest to dla mnie wzór, jakim W5000 powinny być od samego początku. Nabycie tanio modelu używanego jeszcze bardziej pogłębia zwycięstwo HD600.
vs Audio-Technica ATH-A2000X
Bratobójcza walka, ale całkiem ciekawa. Przede wszystkim nie ma problemu z dostaniem A2kX taniej od W5k. Art Monitory są też wygodniejsze ze względu na lepiej przemyślane nausznice, ale współdzieląc te same wady projektowe (brak tilta w jednej osi) i pozbawione kuferka. Brzmieniowo zaś strojone są agresywniej od W5000 i stawiając tym samym już pewne wymagania odnośnie posiadanego toru, preferując przestrzenne i ciepłe bez negacji szybkości. Same słuchawki grają od nich lepiej, czyściej, szybciej, precyzyjniej, bardziej scenicznie, choć mniej kameralnie i z rozjazdem charakteru na każdym kolejnym podzakresie. Mimo to właśnie ten model wskazywałbym jako najlepszy, jeśli chodzi o pokazanie stylu i możliwości szkoły dźwiękowej ATH.
vs Audeze LCD-2F
Zupełnie pomijalnym jest tu fakt, że Audeze są ciężkimi planarami. Ważne jest natomiast, że można je mieć za lekko ponad 1k zł taniej od W5000, a ich zakup wiąże się ze stratą ponad produktem Japończyków w zasadzie tylko wygody i to płynącej głównie z pałąka, może też ewentualnych wydatków na tor. We wszystkim jednak innym: szybkości, dynamice, precyzji, holografii, basie, średnicy, górze, czystości i przede wszystkim czarowaniu użytkownika zaznaczają swoją niepodważalną dominację i ścierają W5000 dosłownie w proch. Nie mówimy tu o subtelnościach – różnica jest bardzo wyraźna, a cena mniejsza o 20% i to ze znacznie lepszym wyposażeniem oraz możliwością wymiany kabli. To co się zaoszczędzi lepiej wtedy dorzucić do np. lepszego stopnia wyjściowego, uzyskując w efekcie naprawdę poważny i klasowy zestaw słuchawkowy, niestety robiący wszystko to, co W5000 jakoś niespecjalnie potrafią.
Podsumowanie
Zalety:
+ pałąk „nie istnieje” w pozytywnym tego słowa znaczeniu
+ dźwięk i wygoda zyskują po wymianie nausznic
+ dobre wyposażenie
+ muzykalne i przyjemne brzmienie
Wady:
– niedostatki jakościowe, których nie powinno być w tej półce cenowej
– nie do końca przemyślany projekt od strony ergonomii
– cena totalnie z kosmosu
Subiektywnym zdaniem
Powyższa recenzja ATH-W5000 prawdopodobnie opisuje to, co bardzo wygodnie jest wielu innym podmiotom przemilczeć lub udawać, że magiczny tor za milion złotych uzdrawia je niczym dotyk Zbyszka Nowaka. To co prawda z jednej strony całkiem przyjemnie grające słuchawki o solidnych fundamentach, ale z drugiej bardzo mocno przecenione u nas w kraju, może nawet bardziej niż sławetne Denony D7100, a co osobiście postrzegam (jako przecież też taki sam użytkownik słuchawek jak każdy z Was) za jeden wielki skandal. Dlatego też aby nie robić tym naprawdę jakby nie patrzeć sympatycznie strojonym słuchawkom krzywdy, ocena chociażby opłacalności powinna odnosić się do ceny zagranicznej (800-1000$), a nie do polskiej. Także mimo, że jednak oferowane u nas normalnie w sklepach, taki właśnie punkt odniesienia trzeba im ustawić.
Skandal jest także trochę po stronie samej Audio-Techniki, której model jakby nie patrzeć tańszy – A2000X – potrafi sprawić większą frajdę z odsłuchu i zaoferować wyższą jakość brzmienia. Nie udawaną i wymienianą na pudełku liniowość, struktury kryształów, ciekłe metale, stadiony piłkarskie, tylko zwykłą i jakże zdawałoby się trywialną rzecz, jak frajdę. Ona oczywiście w W5k jest, nie ma co do tego wątpliwości, zwłaszcza po wymianie nausznic, ale w standardzie nie na tyle dużo jej tam można doświadczyć, żebym mógł z czystym sumieniem stwierdzić „nooo, teraz już wiem czemu tyle kosztują”. Przykładem niech będzie góra, gdzie nawet owe D7100 grają lepiej i czyściej, a przecież zobaczcie proszę jak bardzo w recenzji po uszach ode mnie oberwały.
Tak też W5000 zapewne do końca już zapamiętam: jako słuchawki przez wszystkich skrzywdzone. Muzykalne i przyjemne wydanie firmowego brzmienia ATH, ale mające swoje bolączki i wpadki oraz maksymalnie przegiętą w Polsce cenę, kwalifikującą się na zgłoszenie do UOKiK. Do tego stopnia też przegiętą, że zamawianie ich z zagranicznych serwisów aukcyjnych i sklepów nawet z doliczonym cłem i VATem jest wciąż znacznie bardziej opłacalnym krokiem. Myślę, że gdyby kwota, jaką przyszłoby zapłacić za W5000 była u nas skalkulowana jak dla ludzi, a nie dla (cytując klasyka) „ciemnego ludu co wszystko kupi”, to i słuchawki byłyby bardziej popularne, a i zapewne recenzja moja mniej bezwzględna, bo konkurenci byliby znacznie niższego sortu. Taką niestety być jednak musi, bo klasa słuchawek ustawiona jest wysoko, toteż wymagania również były już konkretne. Bardzo konkretne.