Recenzja słuchawek Audio-Technica ATH-ADX5000

Poprzednie moje spotkanie z flagową Audio-Techniką w postaci zamkniętych W5000, mające miejsce lata temu, było podyktowane m.in. bardzo pozytywną recenzją przeczytaną na jednym z innych krajowych blogów. Dosyć szybko okazało się, że słuchawki, nawet z ewidentną pomocą w postaci recablowania markowym kablem Black Dragon, niespecjalnie pokrywały się z jej treścią. Do tego stopnia, że nawet tańsze i niżej plasujące się W1000X zagrały wtedy lepiej. Producent jednak konsekwentnie rozwijał tą i pozostałe linie swoich produktów, dzięki czemu już W1000Z okazały się bardzo ciekawym modelem. Ewolucji podlegała również równorzędna im linia AD, będąca wariantami otwartymi. I choć nie miałem z nimi specjalnej przyjemności, a przynajmniej nie takiej, aby móc wystawić całościową recenzję, od zupełnie innej strony przyszło mi się zapoznawać i takiej samej, jaka miała miejsce przy W5000. Tam zaczynałem bowiem od ówczesnego flagowca z linii zamkniętej. Tutaj natomiast od aktualnego flagowca z linii otwartej – ADX5000. I ani myśli powtarzać on tamtych doświadczeń.

 

Dane techniczne

  • Przetworniki: 58 mm, dynamiczne, otwarte,
  • Format: wokółuszny
  • Impedancja: 420 Ω
  • Czułość: 100 dB/mW
  • Przewód: single-ended 6,3 mm, symetryczny, 3 m
  • Waga: 280 g (bez kabla)

 

Opakowanie i wyposażenie

Choć otrzymujemy tu tak naprawdę tylko jeden kabel single-ended o długości 3 metrów, opakowanie jest naprawdę świetne, bo w formie normalnej, solidnej walizki. W środku wyprofilowano w aksamitnej powłoczce dwie komory: jedną dla słuchawek, a drugą dla wyposażenia wraz z instrukcjami. Naprawdę szkoda, że Audio-Technica nie zdecydowała się wykorzystać faktu wymienności okablowania i np. wzorem Sennheisera dorzucić dodatkowy kabel pod systemy zbalansowane, nawet mimo faktu, że słuchawki nie potrzebują do szczęścia mocnych sygnałów.

Prócz stojaka i instrukcji, wszystko inne znajdziemy na tym jednym zdjęciu.

Stojak widoczny na zdjęciu to również rzecz, która pochodzi z moich własnych zasobów i niestety nie znajduje się w zestawie. Tym samym bez zakupów tego typu, słuchawki zabezpieczać będzie musiała rzeczona walizka.

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Użytkownicy mają tendencję to utożsamiania jakości wykonania z wagą słuchawek, a co nie jest w ogóle jakimkolwiek wyznacznikiem. Nawet historia może służyć za przykład, ponieważ K260 Professional były uznawane swego czasu za gorszy odpowiednik modeli K240 z tamtego okresu i tylko dlatego, że były od nich lżejsze oraz z trochę luźniejszym mocowaniem opaski. Klienci uznali to za oznakę tandetności i preferowali coś, co sprawiało wrażenie produktu solidniejszego.

Słuchawki te przywołują na myśl zapewne R70x, ale są od nich znacznie wygodniejsze i większe.

Szkielet jest bardzo lekki i wykonany z wysokiej jakości plastiku wzmocnionego w newralgicznych miejscach wkrętami oraz uzupełniony o elementy metalowe. Pałąk jest tu więc złożony z dwóch prętów metalowych, system regulacji wykonano z metalu, a także boczne grille, na które jak zawsze w takich modelach warto uważać (vide np. HD600 czy HD650).

A także lżejsze. Ważą tylko 280 g i obok HD800 są to najwygodniejsze słuchawki jakie miałem na głowie.

Jestem przekonany, że producent chciał uczynić ADX5000 jak najbardziej otwartymi, dlatego zrezygnowano z jakichkolwiek filtrów przeciwkurzowych od strony zewnętrznej muszli. Słuchawki posiadają tylko zabezpieczenie od strony ucha, zintegrowane z nausznikami. Ale nie oznacza to, że nie ma tu kompletnie nic.

Aczkolwiek niska waga może powodować, że niektórzy będą węszyć tu tandetność, jak przy K260 PRO.

Komora akustyczna składa się z wyeksponowanej od strony zewnętrznej kapsuły przetwornika z widocznym na środku materiałem tłumiącym w formie małej gąbkowej zatyczki. Membrana znajduje się pod pierwszym pierścieniem otworów przysłoniętych białym nylonem przepuszczającym powietrze, ale nie zabrudzenia.

Kapsuły same w sobie są zabezpieczone przed kurzem. Membrany też. Cała muszla jednak - nie.

Drugi pierścień otworów reaguje już z naszą komorą – odsłuchową – i również zaślepiony jest pojedynczymi kawałkami nylonu. Wentylacja jest tu więc zapewniona w pełni i przetwornikowi, i naszym uszom, a całość wygląda bardziej jak gwiaździsty stelaż, na którym w ożebrowaniu umieszczono przetworniki. Audio-Technice zależało, aby słuchawki były przez to tak transparentne, jak to tylko możliwe i utrzymywały przetworniki w określonej odległości od uszu, jakoby zawieszone w przestrzeni, którą ograniczają i kierunkują wykonane z zamszu nauszniki.

W zestawie mamy tylko jeden kabel na zwykły jack. Żadnych XLRów dziś nie mamy w menu.

Przyczepić można się nieco do sztywności kabla. O ile oparto go o świetnie rozwiązane złączki MMCX siedzące sztywno i pewnie (jakby na przekór temu co pokazał Ultrasone w swoich Edition 5), o tyle przez swoją sztywność jest raz, że średnio poręczny, dwa, że wyraźnie mikrofonuje. W gniazdach siedzi za to wzorowo, zaś malutki i lekki splitter to miła odmienność od moich bulwiastych ViaBlue, będących jednymi z powodów – obok wspomnień nt. półrocznego czasu realizacji – dlaczego odchodzę od tego typu rozwiązań konfekcjonowanych. No i ponad wszystkim, przydałoby się mieć w zestawie dodatkowy kabel BAL, ale to już Audio-Technica pozostawia w gestii samego nabywcy.

 

Wygoda i izolacja

Co prawda nie mają one tutaj związku takiego, że z jednego wynika drugie, ale słuchawki z racji lekkiej konstrukcji (280 g, wg producenta 290 g) są niesamowicie wygodne, zaś pod względem izolacji, cóż… takowej nie stwierdzono. To model kompletnie otwarty i kompletnie nieizolujący od otoczenia, dlatego ich użytkowanie winno ograniczać się do cichych pomieszczeń, zwłaszcza że słuchawki nie mają z tego tytułu efektu „ciemnego tła”.

Słuchawki w stanie złożonym pasują także i na mniejsze głowy.

Wracając jeszcze do wygody – tutaj muszę powiedzieć, że ADX-y są wygodniejsze nawet od HD800, którym przecież co do wygody zarzucić też specjalnie wiele nie można, jeśli w ogóle cokolwiek. Audio-Technica zastosowała tutaj kombinację prostoty i praktyczności. Muszle, choć nie są asymetryczne, mają bardzo duży rozmiar i zostawiają wiele miejsca na uszy użytkownika. W pełni otwarta i przewiewna konstrukcja zapewnia więcej niż należytą wentylację.

Za to w rozłożonym pozostawiają nawet jeszcze sporo luzu dla tych większych.

Nauszniki symetryczne wykonane są z przyjemnego zamszu, do tego łatwo jest je wymienić na inne, kompatybilne z tym modelem, jak też po prostu w celu wyprania. Ponowny montaż także nie nastręcza żadnych trudności. Pałąk natomiast – ponieważ go tak naprawdę nie ma i głowa opiera się tylko na dwóch paskach metalu obitych trwale zamszem – ma pełną wentylację i ograniczony nacisk. Ten, w koniunkcji z wcześniej wymienioną niską wagą, nie powoduje natomiast żadnych problemów nawet u osób, które są wysoce wyczulone na nacisk czaszkowy.

Oznaczenia są czytelne, ale plastik potrafi swoją matowością łapać wszelkie rysy np. od paznokci.

To konstrukcja tak prosta i fajna, że o ile na początku człowiek głowi się jak słuchawki o tak małym stopniu skomplikowania mogą kosztować tak dużo, o tyle potem patrzy na wszystko inne jakby było na siłę przekombinowane. W zasadzie jedyny minus to fakt, że zamsz na pałąku musi być czyszczony wprost na słuchawkach, jeśli nie chcemy ich rozkręcać.

ATH uczyniła regulację zbyt luźną. To jedyne moje zastrzeżenie co do tego mechanizmu.

Ergonomia całościowo jest bardzo wysoka. Słuchawki powinny pasować na dowolną wielkościowo głowę i uszy, choć mechanizm wysuwania jest jak dla mnie o wiele zbyt luźny. Podczas korzystania z nich należy zadbać o to, aby żadna z muszli nie była zakrywana przez przeszkody, ponieważ słyszalnie wpływa to na charakterystykę przenoszenia i barwę dźwięku.

 

Przygotowanie do odsłuchów

Jak zawsze wszystkie procedury związane z metodologią, pomiarami, preferencjami oraz cały posiadany przeze mnie sprzęt, pełniący w recenzji rolę punktów odniesienia, można znaleźć na tej stronie.

Dla formalności jednak powtórzę, że wspomnianą rolę punktów odniesienia pełniły konkretne słuchawki takie jak:

W zakresie źródeł dźwięku, wystąpiły następujące urządzenia:

 

Słuchawki przyjechały jako sprzęt testowy, także przed krytycznymi odsłuchami nie podlegały obowiązkowemu wygrzaniu, które mimo wszystko dla pewności wykonałem. Nie stwierdziłem jednak żadnych radykalnych zmian.

 

Pomiary

Słuchawki prezentują bardzo dużą zbieżność kanałów, a miejscami dosłownie perfekcyjną.

Również pod względem koherencji robią wrażenie i jedyne kontrasty zaznaczają się nam między jednym i drugim kanałem, nie ich pomiarami wielokrotnymi. Tych słuchawek po prostu nie da się założyć nieprawidłowo.

Scenicznie także wypadają rewelacyjnie i plasują się w czołówce modeli, jakie danie było mi testować.

 

Jakość dźwięku

ADX5000 to słuchawki, które zakwalifikować możemy do wspólnego woreczka takich rozwiązań jak HD800 czy HE1000, może też na upartego SR-009. Oznacza to tendencyjnie jasną karnację strojenia, zwiewność, szybkość, sceniczność, a w pierwszym kontakcie granie na planie „jaśniejszego V”. Jednakże wrażenie to może zatrzeć się przy dłuższym obcowaniu i nie być już takim oczywistym układem sił tonalnych.

Bas ADX-ów nie jest jednak po stronie oszczędności ilościowej. Wydaje się mocniej zaznaczony niż w HD800, bliżej mu do HD800S, które już były pod tym akurat względem całkiem w porządku. Bardzo przyjemnie się ich słucha, nie ma wrażenia przebasowienia, a normalnej i rozsądnie dobranej mocy skupionej w osobie średniego basu i uzupełnianej przez wysoce kompetentne skraje basowe – niski i wyższy.

Okazuje się jednak, że jest to wrażenie spowodowane nieco mniejszym naciskiem na punkt 6 kHz i tym samym tendencją do grania śmielszego, głośniejszego. W rzeczywistości bas ADX5000 jest minimalnie słabszy od HD800, a przede wszystkim mniej jednostajny. Paradoksalnie w ten sposób słuchawki oferują dobry wydźwięk, ale nie ma się wrażenia, że o zejściu czy rytmice ktoś tu jakkolwiek zapomniał.

Od razu jednak przestrzegę, że nie jest to bas „planarny” w rozumieniu cech słuchawek magnetostatycznych. Należy pamiętać, że to wciąż słuchawki dynamiczne, a więc pracujące w ramach swoich technicznych ograniczeń. Audio-Technica z całych sił zdaje się próbuje je przezwyciężać w tym modelu i sposób, w jaki to robi budzi mój najszczerszy szacunek.

Wyciągając jednak LCD-2 czy LCD-XC całkiem szybko usłyszymy, że pewna część informacji na samym dole przestrzeni basowej lubi w ADX-ach nie być aż tak mocno zaznaczona i oczywista. Nie chodzi tu o jakość, ale o dokładność wykończenia. ADXy są luźniejsze, mniej rygorystyczne i przez to bardziej rozluźnione, mniej spięte. Już chyba nawet bardziej niż HD800 w tym względzie, choć o dokładności cały czas przy produkcie z Japonii mówić można śmiało i z uznaniem. Po prostu nie są aż tak analityczne, że zamiast ideału, zaczynamy wpadać w sztuczność lub jałowość.

Gdzie zatem jesteśmy? W neutralności wymieszanej z eufonicznością wynikającą w dużej mierze z przestrzenności, jak i podatności na sterowanie charakterem przez tor. Średnica jest tego wybornym przykładem. W pierwszym wrażeniu ma się odczucie, że jest wycofana na wzór HD800 czy K812, a za co odpowiada cofnięcie się natężenia w punkcie 400 Hz i okolicach, jak również nieco mniejszym nacisku na 2 kHz. Ale przez równo trzymający się zakres 700 Hz – 1,5 kHz jest to odczucie złudne i bałamutne w utworach, które właśnie tam alokują swoją energię. Mogę się tylko domyślać, że na różnych pokazach czy mityngach podczas szybkich odsłuchów nie ma możliwości pełnego zapoznania się z ich właściwościami. Ja również się na to naciąłem przy pierwszych odsłuchach, ale gruntowne porównanie z HD800 dało mi ciekawą obserwację: średnica jest tu świetnie kontrolowana barwowo i przestrzennie, jednocześnie nie okopując się po stronie jednoznacznej głębi lub jednoznacznej bliskości, a prezentując oba te kierunki w pełnej synergii.

Bardzo dobrze mogę to wytłumaczyć na przykładzie właśnie HD800 i K1000, ale też LCD-2 i XC, ponieważ zachodzi tam podobna korelacja. Pozostańmy jednak może przy pierwszym duecie. K1000 realizują średnicę znacznie bliżej słuchacza, natomiast HD800 robią to przy większym zdystansowaniu się. Efekt w praktyce jest taki, że renderowanie sceny na odległość w osi przód-tył jest wyraźniejsze i łatwiejsze w 800-tkach niż zawsze bliskich K1000. Można sobie przypomnieć moje obserwacje z recenzji Coplanda DAC215, gdzie to właśnie K1000 podobały mi się spośród trzech posiadanych wtedy modeli najmniej. Właśnie przez bliskość średnicy. Robiło się już za blisko. Z kolei w HD800 można było życzyć sobie bliższego wokalu i tu DAC215 zdawał egzamin śpiewająco.

ADX5000 tymczasem łączą oba te sposoby prezentacji. Nie czynią tego co prawda jak równy z równym, tj. sytuacje, w których słuchawki grają dalej vs bliżej plasować mogą się zależnie od tego jaką posiadamy audiotekę. Jeśli w utworze wokal jest nagrany blisko, a sam utwór posiada przestrzenną konstrukcję i nie sypie samplami zmiksowanymi na jedno kopyto, niemalże jakby w trybie mono, słuchawki rozróżnią dokładnie miejsca źródeł pozornych należących do wokalisty i do tła. Wokal pojawia się dokładnie tam, gdzie powinien, bliżej nas, zaś tło pozostaje tłem – instrumenty, szmery, efekty, cokolwiek. Sporo przypadków sprawiających, że słuchawki grały „jak HD800”, należało do utworów, które nagrane były obojętnie wobec poprawnej prezentacji przestrzennej, monosferycznie.

Scena przy tym – wyjątkowo opisywana przed sopranem – prezentuje się bardzo okazale. Opis zachowania się wokalu i ogólnie średnicy łączy się bowiem nierozerwalnie z tym, że ADX5000 mają bardzo dobrze rozbudowaną holografię. Grają swobodnie i przestrzennie, przez co łatwiej jest im zachować nie tylko dużą optymalność odległościową na osiach w każdą stronę, ale też przełożyć się na wspomnianą właściwość dystynkcji między wokalem a tłem. Zupełnie jakby słuchawki miały w sobie procesor dźwiękowy, który w sposób inteligentny i dynamiczny analizuje to, co dzieje się w utworze i co powinno się stać w naszych uszach. To co te słuchawki wyprawiają w elektroakustyce, klasyce, przestrzennej elektronice, ambiencie, a nawet muzyce klubowej i elektropopie (o ile jest dobrze nagrany) jest naprawdę fantastyczne i warte przesłuchania na własne uszy. Połączenie szerokości i głębi w dobrych proporcjach, nie aż tak głęboko jak w K812, nie aż tak szeroko jak w HD800, ale całościowo z dobrym smakiem i podobnie do wysoko przeze mnie cenionych HE1000.

Holograficznie stoją wysoko, na poziomie Audeze i STAXa, choć raczej jeszcze nie na poziomie niektórych konstrukcji tego drugiego, przynajmniej jeśli uwzględniać modele starsze i po modyfikacjach, które scenę renderowały wręcz sferyczną. ADX-om jest pod tym względem bardzo jednak blisko i jeśli miałbym wybierać między nimi, HE1000, a HD800, wybrałbym raczej ADX5000. I mówię to jako posiadacz 800-tek oraz wyjątkowo otwartych K1000, których celowo w tym miejscu nie uwzględniłem.

Z dużym zadowoleniem przyjmuję ich klasę i czystość, które serwują bardzo dobre wprost z pudełka i to już na fabrycznym okablowaniu. Plasują się pod tym względem wyżej od recablowanych HD800, a także trochę jeszcze wyżej od K1000 i na poziomie HE1000, w dużym uproszczeniu oczywiście. Bardziej klasowym modelem jaki kojarzę są u mnie już chyba tylko LCD-4 z tego, co miałem zaszczyt przesłuchiwać na przestrzeni ostatniego czasu, tj. powiedzmy dwóch lat. Także wynik jest naprawdę niezły, a efekt końcowy wysoce przyjemny dla ucha. I to podkreślę – na fabrycznym okablowaniu.

Gdyby moje LCD-XC miały taką scenę…, albo HD800 grały tak jak ADX5000. Ale niestety, każda z tych par ma swoje własne brzmienie. Ale także i atuty, jak np. dużą opłacalność na rynku używanym i większą szerokość sceny (HD800), czy też zamkniętość i profesjonalną równość (XC). To też pisząc nie da się ukryć, że ADX5000 zrobiły na mnie fantastyczne wrażenie i wysoko powędrowały w ramach osobistego rankingu słuchawek obłędnie sprawdzających się w elektronice. Stawiam je w tej samej grupie, co HE1000 czy HD800, przy czym zaryzykuję stwierdzenie, że podobają mi się bardziej od Sennheiserów o słyszalny margines i plasują może nawet na równi z HE1000, ścigając się o moje uszy także i z K1000, choć one w sercu i na głowie mają zarezerwowane stałe miejsce w zasadzie.

W czym tkwi sekret tak mocnego oddziaływania na mnie tych słuchawek? Z perspektywy czysto technicznej: w umiejętnym wyjściu od skrupulatnie obranego punktu odniesienia. ADX5000 to słuchawki bardzo podobne do HD800 i HE1000, ale grające od tych pierwszych bardziej eufonicznie: czyściej już na fabrycznym okablowaniu, mocniejszym basem, nieco mniejszym naciskiem na sopran w punkcie 6 kHz, większą głębią. Wciągają niczym przepompownia, rządzą i dzielą dźwiękiem jak cesarstwo rzymskie, utrzymując bardzo dobrą separację i holografię. Jedynie zwrócić można uwagę na to, że w części co bardziej newralgicznych utworów nadal jest to sopran potrafiący zrobić się „gorący”, tak jak np. w TH900, wciąż przesunięty trochę na nosowość, ale w obu tych cechach mniej niż w HD800. Dzięki temu nigdy nie musiałem ich jednoznacznie equalizować, a jeśli już to czyniłem, to dla eksperymentowania oraz… na tych samych ustawieniach, które stosowałem z 800-tkami. Wciąż widziałbym je też z cieplejszym i bardziej organicznym sprzętem, ale ponownie nie tak bezwzględnie jak Sennheisery.

Słuchawki scenicznie czarują i okalają dźwiękiem z należytą trójwymiarowością, jakiej oczekiwałbym od takich nauszników. Przesuwają granicę ustanowioną przez HD800 dalej, pokazując z jednej strony jak fantastycznie jednak słuchawki te są w stanie zagrać i jak wiele frajdy dostarczyć, a z drugiej jak i co dodatkowo można osiągnąć ponad tym pułapem. Wystarczy spojrzeć na pomiary, aby zrozumieć dlaczego tak się dzieje. Najwyższe oktawy sopranowe wypadają bardzo podobnie jak przy HD800 i choć nie są identyczne, kładą nacisk na bardzo zbliżone do siebie rejony i w imitującym natężeniu.

Do zamszowych padów stosowanych w ATH nie mam najmniejszych uwag.

Choć nie są to aspekty stricte związane z dźwiękiem, chciałbym jeszcze powiedzieć trochę na temat ekonomii. W generalnym rozrachunku Sennheisery niewątpliwie wygrywają dostępnością dla biedniejszego użytkownika, ponieważ nowe możemy dostać za nieco mniej niż połowa wartości Audio-Technik, zaś egzemplarze używane potrafią chodzić z kolei za nieco więcej niż połowa wartości nowego egzemplarza, a zdarza się, że mniej. Są tu jednak dwa mocne „ale”.

Po pierwsze, ze względu na lakierowanie muszli, 800-tki w stanie używanym bardzo często mają „podziubane” powierzchnie z ubytkami na srebrnym lakierze. Bardzo często zdarzają się też nauszniki i obicia pałąka do natychmiastowej wymiany, ponieważ sprzęt przychodzi do nas dosłownie oblepione brudem, a z racji tego, że nauszniki są wykonane z alcantary, sprzedający często nie wiedzą jak się za ich czyszczenie zabrać. Specyficzny system montażu także tego nie ułatwia. Sam również stałem się ofiarą takiego traktowania słuchawek, choć sprzęt udało się nabyć generalnie dosyć tanio, bo jak pamiętam za 2600 zł i to parę lat temu, gdy dopiero pojawiały się na tapecie HD800S, a o HD820 nikt nawet nie śnił. Dlatego kolejna para była przeze mnie kupowana już jako kompletnie nowa i wtedy wszelkie ich uszkodzenia lub ślady zużycia byłyby wyłącznie na mojej głowie.

Po drugie zaś, a co powtarzałem wielokrotnie przy wszelakich dyskusjach na temat HD800, przy słuchawkach tych trzeba zdrowo poskakać i natrudzić się, aby zagrały nam klasowo i z finezją. I nie chodzi tylko o odpowiedni tor, ale też na starcie wymienione okablowanie na coś porządnego oraz drobne mody, jak np. wyjmowanie filtrów, lekkie doginanie opaski stalowej dla większego docisku i mniejszej odległości przetworników od ucha, czy też wprost modyfikacji na wytłumienie wewnętrzne i stosowanie aplikowanych korekcji punktowych, a nawet filtrów software’owych czy w pełni spersonalizowanych ustawień EQ dla konkretnego egzemplarza. Wtedy ich dystans do ADX5000 może się zmniejszyć i zmniejszy się, ale nie zrówna. Cały czas będziemy czuć, że jednak model Audio-Techniki jest wyceniony wyżej jako faktyczny wyznacznik ich wyższej ponad 800-tkami klasy i bliższej tej ustalonej przez HE1000. Przy ADX-ach otrzymujemy przy tym bardziej bezpieczną i wymagającą na pewno mniej cierpliwości recepturę na podobny dźwięk bez dodatkowych inwestycji. Płacimy za to, że nie musimy płacić ekstra za kable, specjalne tory itd. Jeśli więc mamy przeświadczenie, że oszczędzamy przy HD800 dokładnie tyle, ile wypada na różnicy cenowej między słuchawkami, to jako posiadacz tego modelu zaręczam, że nie jest to aż takie proste jak się wydaje.

Walizka jest bardzo fajnym dodatkiem, który pozwala jechać na mityng z naszym nabytkiem z dużą porcją spokoju.

Niemniej ADX5000, jak każde słuchawki rzecz jasna, posiadają jakieś wady. Nie ma bowiem rzeczy idealnych, nawet jeśli producent wyraźnie do tegoż ideału dąży. Wymienić mogę je jednak na palcach jednej ręki i byłyby to dla mnie jedynie preferencje do nieco tylko spokojniejszej góry w utworach bardzo bogatych i skomplikowanych w sopran. I to tak naprawdę tyle. Gdybym miał do wyboru ostatnio testowane HD820, a opcję dołożenia tysiąca do ADX-ów, wybór byłby dla mnie więcej niż oczywisty. Tak samo wybrałbym je ponad K812 PRO czy T1 w dowolnej wersji. Wad jest tu dla mnie naprawdę mało i słuchawek z dobrym torem słucha się bardzo przyjemnie, czyniąc sobie prawdziwą audiofilską ucztę.

Czy każdemu jest ona pisana? Oczywiście że nie i tu rozbijamy się o kompletnie przeciwne gusta (ciepłomuzykalny lub ciepłobasowy kierunek), ale też pewne kwestie synergiczne z określoną grupą sprzętu (jasnego i suchego). Osoba lubiąca słuchawki pokroju AudioQuest NightHawk, Audeze LCD-X, Final Audio Sonorous III, Sennheiser HD650 czy OPPO PM3, jak też ogólnie słuchawki z dużym wypełnieniem, będzie miała z nimi prawdopodobnie średnio po drodze, choć wciąż nie wykluczam, że model ten może na nią podziałać niczym sole trzeźwiące, otwierając nowy, inny, bardziej eteryczny świat, w którym sceniczność jest ważniejsza niż docieplenie, gęstość i koherencja ponad wszystko.

 

Porównania

A skoro już mówimy o innych słuchawkach, podsumujmy i porównajmy obserwacje nie tylko względem nich, ale też czyniąc kilka dodatkowych uwag względem niektórych modeli. Przy okazji będziemy mogli rzucić okiem jak wyglądają na surowo pomiary wprost z mikrofonów pomiarowych w porównaniach „kreska w kreskę” tam, gdzie posiadam dane nadające się do przyrównania z racji wykonywania ich na tym samym sprzęcie pomiarowym (czyli w praktyce przy wszystkich parach prócz HD800S).

 

vs Sennheiser HD800

Zasugerowałem to już wcześniej w tekście, ale jako posiadacz HD800 nie zamierzam ich w żaden sposób bronić z tytułu „bo to moje” i szczerze szkoda, że nie mają one tych kilku cech odróżniających ich od ADX5000. Ale ponieważ je posiadam, jest mi najłatwiej się właśnie do nich odnosić. Dlatego też – nawet mimo ryzyka, że gdzieś się powtórzę – chciałbym to uczynić jako osobny akapit, w sumie bardziej podsumowujący to, co do tej pory udało mi się ustalić.

Z rzeczy, za którymi mi trochę tęskno, dodatkowy bas by się przydał, bowiem w ADX-ach zawsze komponował się in plus z utworem, dawał dodatkowe poczucie frajdy, odbierał nudy, dodawał wigoru. Miałem poczucie jakbym obcował tu z basem z HD800S, ale pozbawionym jego wad, przede wszystkim poczucia przytarcia, brudu. Nie jest to wymóg bezwzględny, bowiem 800-tki mają dostatecznie basu w sobie, ale po prostu rzecz de gustibus i nie miałbym nic przeciwko dodatkowej jego ilości, nawet jeśli w ADX5000 jest to wciąż tylko złudzenie wynikające z faktu cichszego sopranu.

Można dywagować, czy większa głębia ADX-ów byłaby również de gustibus na plus względem HD800, czy też nie. Dla mnie w sumie jest, ponieważ wzmacnia poczucie sceniczne, a mimo to wciąż jeszcze mam kontakt z wokalistą. Paradoksalnie – jest on większy niż w HD800 przy jednoczesnej głębokości sceny. Jest więc dokładnie tak jak być powinno: genialnie. Konstrukcyjnie świetny twór, podczas gdy w HD800 wciąż wyczuwa się lekką dyfuzyjność.

Idziemy dalej – sopran. Tu moim zdaniem ADX5000 również notują plus, ponieważ mimo w wielu sytuacjach zbliżonego poczucia jasności, zwłaszcza gdy dostajemy multum informacji z utworu w tym rejonie, grają od 800-tek czyściej już na fabrycznym kablu oraz z barwą bardziej przesuniętą w prawidłową z ich perspektywy, gardłową stronę. 800-tki pozostają przy tym trochę bardziej surowe i nosowe. ADX zaś nieco mniej.

Scenicznie określiłbym natomiast pojedynek między nimi jako piekielnie wyrównany. HD800 grają większą szerokością, dokładnie i precyzyjnie, z lekką dyfuzją środka jak pisałem. Nazwałbym ich prezentację „estradową”. ADX5000 natomiast nazwałbym „głębinową”. Ujmują szerokości i inwestują uzyskane w ten sposób zasoby w głębię i holografię, ale jednocześnie lepiej utrzymują punkt zbiegu sceny. Są bardziej eufoniczne i optymalne z audiofilskiego punktu widzenia, podczas gdy Sennheisery zachowują swój status kontrolny co do ogółu wydarzeń scenicznych. O ile więc pewniej moglibyśmy poczuć się z 800-tkami, bardziej czarować w odsłuchach będą nas częściej ADX5000. Powtórzę, że obie pary są bardzo mocno sceniczne i właściwie z każdą z nich bylibyśmy szczęśliwi.

 

vs Sennheiser HD800S

To może podniesiemy poprzeczkę? Choć porównanie to będzie bazowało na mojej pamięci i wcześniejszej recenzji tych słuchawek, przy której nie wykonywałem tak szczegółowych pomiarów, jeśli jakichkolwiek, sprawa jest moim zdaniem dosyć prosta.

Wszystkie zmiany jakie wprowadzają 800S ponad zwykłymi 800 teoretycznie powinny być vis a vis kierunkowi obranemu przez ADX5000. Tylko że w tym wszystkim gubi się nadrzędny atut 800-tek i powód, dla którego zdecydowałem się na tańszą, klasyczną wersję swego czasu, a nie model S: klasowość. HD800 grają wyższą moim zdaniem jakością i bliżej im na tym polu do produktu Audio-Techniki, niż wariantowi S. Zwłaszcza ten brud na basie, który mnie wtedy dorzucał w dobrze znanych mi utworach.

Z jednej strony więc mamy 800-tki bliższe klasowością, z drugiej 800S bliższe tonalnością. I jednak stawiałbym z obu na model zwykły, jako będący ogólnie bliżej ADX-ów. Więcej da nam tu wyższa klasa i jakość dźwięku niż tonalność. Do tego należy pamiętać o gorszej scenie 800S, która także będzie się odróżniać na tle i tak już świetnych scenicznie Audio-Technik.

 

vs HiFiMAN HE1000

Ponad tym co napisałem na ich temat w recenzji chciałbym podkreślić, że tak naprawdę realną alternatywą i faktycznym konkurentem dla ADX5000 są moim zdaniem właśnie te słuchawki.

W obu przypadkach grają bardzo podobnie do siebie, tak samo jak HD800, nawet pod względem czystości prowadząc wyrównaną walkę mimo całościowego pofałdowania wykresu.

Różnica będzie tu jednak chociażby w scenie, która w HE1000 jest bliższa i akcentuje środek troszkę bliżej. Rozmiarem stawiałbym ją na trzecim miejscu, po ADX5000 i HD800, ale pod względem holografii – zwłaszcza po wymianie kabla – spokojnie możemy czuć się w nich jak w domu. HE1000 uważałbym tu za identycznie jak HD800 trochę „mniej funową” wersję ADX5000, ale praktycznie w tej samej klasie i również wartą uwagi, bowiem podobieństwa tonalne są tu bardzo żywe.

 

vs AKG K1000

Model ten pojawia się tu bardziej jako ciekawostka, ale być może moje spostrzeżenia będą dla kogoś jakkolwiek pomocne.

Nadrzędne stwierdzenie: to słuchawki grające kompletnie inaczej od ADX-ów. Ameryki tym stwierdzeniem zapewne nie odkryłem, ale naprawdę – K1000 realizują zupełnie inne cele, średnicowe, co ciekawe bardziej dźwięczne, z efektem echa/rezonansu, którego ani HD800, ani ADX5000 nie wykazują.

W przypadku basu jest klasycznie – oszczędniej. A w przypadku niskiego basu – bardzo oszczędniej. K1000 mają z nim problem na poziomie konstrukcyjnym i po prostu nie jest możliwe osiągnięcie fizycznie niskiego basu przy tak zaprojektowanych słuchawkach, a przynajmniej w przypadku K1000.

Sopran natomiast co do barwy ustawiłbym na plus względem ADX5000, jako bardziej naturalny, wciąż jasny, ale mniej nosowy. Można zastanawiać się nad jego jakością, która owszem jest nieco poniżej ADX-ów, ale sumarycznie trzyma się spokojnie w swojej klasie i wraz ze strojeniem jest elementem, nad którym spokojnie przechodzimy z akceptacją. Ogólnie klasowo w zakresie dźwięku słuchawki jak pisałem już plasują się u mnie poniżej pułapu ADX-ów, ale też nie jest to jednoznaczny nokaut tak jak przy LCD-4, które zagrały wyraźnie czyściej od tych staruszków. Wciąż jednak wielki szacunek dla Audio-Techniki, że pod wieloma względami rywalizuje konwencjonalnym modelem z tym jakże przecież niekonwencjonalnym.

Nie stawiałbym między nimi znaku równości. To są dwa różne kierunki brzmieniowe i z największym kontrastem w średnicy, jako będącym punktem wyjściowym i dyktującym odmienność recept na reprodukcję dźwięku dla każdej z tych par.

 

vs AKG K812 PRO

Bardzo krótko kilka słów chciałbym powiedzieć także o stosunku flagowca Audio-Techniki do obecnego flagowca AKG. Stosunek ten można nazwać uległością, siląc się na kurtuazję. Bas AKG zapamiętałem jako mocniejszy i mogący się podobać tak samo jak w ADX-ach. Pomiarowo także widać, że K812 mają mocniejsze uderzenie i wybrzmiewanie. Średnica posiadać powinna natomiast większą głębokość i wynikać z konstrukcji padów. Tu już więcej skojarzeń miałbym przyznam z DSR9BT.

Na szerokość AKG grały mi trochę węziej, ale to, co według mnie przekreśla możliwość rywalizacji, to jakość sopranu.

Góra w K812 jest natomiast zbyt niskiej jakości, aby poradzić sobie jednoznacznie z HD800, nie mówiąc o grających jeszcze czyściej ADX-ach czy HE1000. Po prostu nie ta klasa i naprawdę szkoda, że AKG się nie postarało z tym projektem, aby już nawet nie kwestia strojenia wchodziła w grę, gdzie zaznaczenie w okolicach 6 kHz jest mocniejsze, a elementarna czystość, brak chropowatości i punktowego spadku rozdzielczości. Przy czym jeśli nawet mówić o samym strojeniu, to bardzo mała różnica w pomiarze jest tu tak samo złudna, jak przy HD800. Tam naprawdę są to dwa różne brzmienia, zaś tutaj – dwa różne wymiary jakościowe.

Oczywiście można z tym żyć i zwłaszcza jeśli ma się szansę na dobrą okazję, warto mimo wszystko się nad nimi zastanowić, ale jeśli chcemy grać na jakość bezwzględną i gonienie za ADX-ami, to albo HD800, albo jakiś flirt ze STAXem, albo HE1000, albo po prostu odżałowanie środków i zakup ADX5000. Tak by wychodziło mi ze wszystkich zaprezentowanych tu porównań i mam nadzieję, że będzie to jakaś sensowna wskazówka zakupowa.

 

Napędzenie i synergiczność

ADX5000 nie wydały mi się specjalnie trudne w tym względzie, ani napędowo, ani synergicznie nie przejawiając rzeczy, które dyskwalifikowały je z użytkowania z jakimś szerszym gronem sprzętu i wymuszały przejście na coś bardziej specjalistycznego (vide ostatnio testowany Audio-GD HE-9). I to mimo faktu, że mają 420 Ohm. Niemniej słuchawki będą sprawdzały się praktycznie w tych samych zastosowaniach co HD800, a już na pewno identycznie jak HE1000. Dla maksymalnej przyjemności sugerowałbym parować je z dobrym klasowo źródłem o przyjemniejszej, cieplejszej karnacji.

Conductor V2+ był takim urządzeniem w moim przypadku, aczkolwiek nie jest to układ korekcyjny i efekty mogą być spokojnie mocniejsze z innym, jeśli tylko taka będzie nasza wola. Pod względem głośności pracowały praktycznie na tym samym poziomie co HD800, więc tym bardziej.

Co jednak będzie pisane ADX-om, to już naprawdę kwestia dogadania się z własnym gustem i portfelem. Jeśli sprzęt będzie mieścił się w opisie i wskazówkach, jakie tu zawarłem, powinno być wszystko w porządku. Jest sporo wzmacniaczy i ogólnie urządzeń, które są rekomendowane np. do HD800, a których sam osobiście nigdy nie słyszałem, a to otwiera naturalnie szerokie pole do manewru. Z ostatnich testowanych przeze mnie urządzeń wymienić na pewno należy jeszcze Pathosa Aurium jako bardzo dobrego i organicznego kompana do tych słuchawek. Wszystko inne to już jak pisałem kwestia gustów, guścików i budżetu. Moim zdaniem kierunek na ciepłotę ADX-ów jest tu słuszny i prawidłowy, aby sprzęt wyważył się wzajemnie i dążył do samostabilizacji. Jest to też cel praktycznie wszystkich moich torów i słuchawek. Rzadko kiedy wzmacniam ich właściwości zamiast je uzupełniać i wyrównywać.

 

Podsumowanie

Audio-Techniki ADX5000 to drogie, ale naprawdę porządnie zrobione słuchawki, które przy odrobinie szczęścia z doborem źródła odwdzięczą się mnogością pozytywnych przymiotników. Są bardzo fajnie wykonane, niesamowicie lekkie, bajecznie wygodne i niemęczące nawet przy wielogodzinnych odsłuchach, do tego grające moim zdaniem adekwatnie do swojej klasy, a więc wysokogatunkowych, przestrzennych dynamików i słuchawek ogólnie trzymających się przedziału od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.

ADX5000 to jedna z tych par, gdzie z jednej strony wiesz, że drogo jak diabli, a z drugiej słuchasz godzinami.

Brzmieniowo jest to dla mnie rozwojowe wydanie HD800 i mocny konkurent HE1000, wykazujący po drodze jeszcze kilka cech innych słuchawek. Wysokiej klasy dynamiczne brzmienie na planie lekkiego „V” ze świetną sceną i gradacją planów, potrafiące postawić wokalistę blisko przed nami i rozegrać resztę dźwięków w tle niczym jakoby byłoby to rozwiązaniem skomplikowanej układanki. Słuchałem ich z nieskrywaną przyjemnością nawet mimo faktu, że ich lekko nosowy sopran nawiązuje także do HE1000 i HD800, a co powoduje rekomendowanie im cieplejszych źródeł dźwięku należytego formatu, takich jak Conductor V2+, z którym grały praktycznie przez cały swój okres przebywania u mnie na warsztacie. Jednocześnie wciąż są trochę łagodniejsze od HD800 i czyni to w nich zauważalną różnicę, nie powodując, że lampy albo ciepłe hybrydy są tak mocno pożądane, jak przy Sennheiserach.

Dlatego też, choć ich cena jest wysoka jak na dynamiki, gorąco zachęcam do ich posłuchania przez dłuższą chwilę, najlepiej w cichszym otoczeniu i z dobrym kompanem. Bez nich mogą wydać się „po prostu japońskimi HD800 za więcej”, ale jeśli tylko spełnimy wyżej wymienione warunki, argument ten prawdopodobnie zacznie znikać i być może ostatecznie pojawi się przy nich autentycznie szczery entuzjazm.

 

 

Słuchawki Audio-Technica ATH-ADX5000 można nabyć na dzień pisania recenzji w salonach Top HiFi za 10 999 zł.

Tradycyjnie zapraszam do dyskusji na temat recenzowanego urządzenia w ramach wydzielonego wątku na Forum Audiofanatyk.pl

 

Zalety:

  • bardzo dobra jakość wykonania
  • niesamowita wręcz wygoda i lekkość
  • możliwość korzystania z nich przez wiele godzin bez uczucia zmęczenia
  • wyborne wyniki pomiarów koherencji i balansu przetworników
  • bardzo wysoka ogólna jakość dźwięku i to nawet na fabrycznym okablowaniu
  • brzmienie w stylu poprawionych HD800 i konkurencyjnych HE1000
  • świetna holografia i głębia sceniczna
  • umiejętność wciągnięcia słuchacza wielowarstwowością przekazu
  • mimo analitycznego zacięcia, mają też w sobie sporo funu
  • preferują źródła jak pod HD800 ale z większą tolerancją
  • mimo wysokiego oporu nie sprawiają trudności w napędzeniu

Wady:

  • co najwyżej lekko nosowy sopran, na który mimo wszystko trzeba mieć baczenie
  • zbyt luźno pracujący system regulacji wysunięcia
  • braki w dodatkowym okablowaniu i wyposażeniu
  • fabryczne okablowanie nieco zbyt sztywne i z wyraźnym efektem mikrofonowym
  • brak dodatkowego zabezpieczenia przeciwkurzowego komory przetwornika
  • pady zamszowe uwielbiają się brudzić od samego patrzenia
  • konkretna cena, ale za jakość niestety trzeba zapłacić

 

Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

6 komentarzy

  1. Dzięki za naprawdę dobry tekst. Sporo frajdy sprawia mi czytanie Twoich recenzji już od jakiegoś czasu i stanowią one dobrą przeciwwage do tych bardziej poetyckich z kreatywną okrasą. Nie suguruje tutaj bynajmniej braku wspomnianej kretywności, tylko to, że w swym dążeniu ten portal ma dla mnie charakter bardziej użytkowy niż poetycki, co akurat jest w zgodzie z japońskim mind-setem a recenzowane słuchawki pochodzą właśnie z kraju kwitnącej wiśni.

    Chciałbym dodać kilka swoich spostrzeżeń:
    1. Zaobserwowałem, że słuchawki jednak długo się wygrzewają. Czy to driver z berylem – nie wiem, w każdym razie podobnie jak kiedyś przy Ultrasone z tytanem. Ciężko stwierdzić co dokładnie się formuje w każdym razie, słuchawki na początku grały dźwiękiem o wyższej tonacji i lekko krzykliwie, po czasie ta tonacja jakby lekko się obiżyła, góra jest również mniej szklista, bas nie zmienił się kompletnie ilościowo jednakże ma większy impakt, natomiast zniknęła też pewna zadziornośc (a’la Grado RS1) ze średnicy, to akurat nie do końca mi się podoba.

    2. Słuchawki nie mają konektorów MMCX a A2DC made by Audio Technica. Uważam, że są to konektory bardziej koszerne audiofilsko ale zdecydowanie mniej popularne i utrudnia to zabawe z kablami. Można było stosować LEMO ale to już któraś marka z kraju kwitnącej wiśni, która usiłuje wprowadzić swój standard. W sumie – Sennheiser też ma swoje konektory więc w sumie… chyba za dużych pretensji mieć nie wypada.

    3. Trochę brakuje mi albo przepraszam – nie zauważyłem – przeczytam jeszcze raz od deski do deski o tym jaka filozofia stoi za tymi słuchawkami. Nie sposób nie zauważyć, że jest to ta sama droga, która obrał… Dziadek.. to znaczy, John Grado lata temu. Tyle, że on wybierał drewno i używał wyszukanych klejów, którymi modował również chinskie drivery tak aby …uzyskać maksymalnie małe rezonanse w systemie przetwornik-komora.
    Dokładnie to zrobiło ATH – utwardzony berylem przetwornik, zintegrowana zupełnie cewka z jego pozostałą częścią nawet konektor został wykonany z jednego kawałka tworzywa. Nie ma śrubek w tej konstrukcji czy innych części które mogą wpadać w drgania. To jest ta sama myśl, tylko zrealizowana w sposób przemysłowy i wydaje mi się, że z lepszym efektem.

    4. Przestrzeń ma również jedną ciekawą cechę – jaką kiedyś miały GS1000 na starych przetwornikach, te słuchawki otwierają się po długim czasie tak jak GS1000. Dla mnie duży pozytyw. Nie są tak baśniowe jak GS1000, które raczej bazowały na powiedzmy to „niedopowiedzeniu”, ale mają tą cechę braku zamkniętości (ograniczenia) ktróre miały GS1000 i w do pewnego stopnia mają HD800.

    5. Było też wiele awantury o to, że GS1000 miały oddaloną średnicę a RS1 nie. I co tu jest lepsze a nie da się mieć jednego i drugiego jednocześnie. ADX 5000 mają tą zadziornośc RS1, mimo że mają przestrzeń GS1000. Jednakże tak jak pisałem wyżej, odczuwam, że trochę im tego uciekło.

    6. Bardo ważny punkt. One są technicznie wprost stworzone pod OTL. O ile miałem dylemat i zagwózdkę czy wybrać ADX5000 czy HE1000 na tranzystorowym wzmacniaczu o tyle, na OTLu z klasowymi lampkami ADX5000 po prostu oczarowały. Dostały piękna i niedopowiedzenia jakie kiedyś potrafiły mi zaserwować GS1000. Tak wiem, wkraczamy już w metafizykę. HD800 w moich osobistych preferencjach poległy z HE1000 i ADX5000 jednocześnie, nie przecze wcale że wszystko jest w nich gorsze, po prostu preferencje.

    Bardzo żałuję, że nie ma wysokoohmowych magnetostatów, kto wie co by było wtedy w starciu ADX5000 vs HE1000. Na mój gust, dobre klasowe lampy i brak tranzystora na wyjściu czyni brzmienie po prostu „pięknym”, dochodzi element ulotny, niedopowiedziany 🙂

    Szczerze polecam spróbować tych ADX 5000 na klasowym OTLu i wówczas porównać do HE1000 na klasowym tranie.

    Ciesze się, że mamy taki wysyp słuchawek ostatnimi czasy ale jednoczęsnie bardzo żałuję, że tak mało mamy wysokoohmowych flagowców pasujących naturalnie do moim zdaniem sposobu napędzania słuchawek najsłuszniejszego – OTLem hehe 🙂

    Pozdrawiam serdecznie!!!

    • Witam,

      Również bardzo serdecznie dziękuję zarówno za ciepłe słowa, jak i dużo własnych przemyśleń na ich temat z innej niż moja perspektywy.

      Również pozdrawiam.

  2. Panie Jakubie,

    czy w najbliższym czasie pojawi się recenzja ATH-M50xBT? Czy miał Pan okazję już ich posłuchać?

    Pozdrawiam,

    • Panie Pawle,

      Nie jestem w stanie zagwarantować że się pojawi i na razie nie miałem propozycji aby je przetestować. Nie słuchałem toteż jeszcze tego modelu. Z naciskiem na „jeszcze” 🙂

      Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *