Już na starcie zdradzę jedną rzecz, którą studyjne LCD-MX4 zaskarbiły sobie moją uwagę. Ich strojenie jest niczym innym jak rozszerzeniem i rozwinięciem w praktycznie każdym możliwym kierunku strojenia, jakie prezentowane jest przez jedne z moich najbardziej ulubionych słuchawek: K270 Studio. Aczkolwiek mocnym elementem wstrzymującym jest tu cena. MX4 są bardzo drogim modelem o bardzo wyrafinowanym dźwięku i bardzo dobrej (zwłaszcza jak na Audeze) wygodzie. Do tego łatwe w napędzeniu, przynajmniej według zapewnień producenta. Przepis na sukces? Sprawdźmy więc.
Dane techniczne
- Konstrukcja: wokółuszna, magnezowo-karbonowa
- Przetworniki: 106 mm, magnetostatyczne, otwarte
- Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 50 kHz
- Impedancja: 20 Ω
- Czułość: 105 dB / 1 mW
- THD: < 0.1 % @ 100 dB
- Moc minimalna sygnału wejściowego: > 100 mW
- Moc zalecana sygnału wejściowego: 1-4 W
- Moc maksymalna sygnału wejściowego: 15 W szczytowo
- Maksymalny SPL: > 130 dB
- Zalecana moc sygnału wejściowego: > 100 mW
- Złącza: mXLR 4-pin
- Waga: 550 g
Zawartość zestawu:
- słuchawki LCD-MX4
- dokumentacja i certyfikat autentyczności
- kabel pleciony single-ended jack 6,3 mm z adapterem na mały jack
- wytrzymały kufer podróżny
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki przychodzą do nas w bardzo dużym kufrze, chyba największym jakie Audeze stosowało ogólnie z serią LCD, ale trudno jest mi określić, czy to sytuacja jednostkowa, czy też nowy standard. Łącznie widziałem już chyba z 5 kufrów dzięki temu. W pierwszych starych rewizjach był to kufry SKB, potem zamienione wraz z nowym logo na kufry Vortexa, teraz natomiast jest to. Czwartym typem kufra jest ten oferowany jako dodatkowe akcesorium na stronie Audeze, z jeszcze innym wyglądem. Piąty natomiast widziałem na stronie innego serwisu recenzującego MX4. Naprawdę idzie się w tym wszystkim pogubić.
Mniejsza jednak o to, bo kufer kufrem, ale nas najbardziej interesują słuchawki. MX4 były pierwszym modelem słuchawek z rodziny Audeze, które zostały wyposażone w magnezowe korpusy. Magnez do produkcji obudów jest wykorzystywany często w laptopach, jako materiał lekki i wytrzymały. Te same powody jak sądzę przyświecały konstruktorom także i tutaj.
Kopuły wykonane są z całościowych, jednolitych odlewów, przez co są bardzo solidne i tylko w niektórych miejscach zdradzające krawędzie załamujące światło lub drobne skazy. Wprost z odlewów wyprowadzono również zintegrowane na stałe wypustki pod gniazda mXLR 4-pin, znak rozpoznawczy Audeze w tej serii.
Maskownice są metalowymi siatkami, nadającymi w ten sposób kontrastu wizualnego i jako żywo przypominające to, co można było zaobserwować w modelu Sine DX. Widełki również wykonano z magnezu. Pręty regulacyjne w każdym egzemplarzu MX4 montuje się fabrycznie już w wersji wydłużonej. Do tej pory było to jedynie dodatkowe akcesorium.
Jak przystało na jeden z trzech najdroższych obecnie modeli w cenniku, pałąk jest żywcem wykorzystany z LCD-4, a więc oparty o karbonowe przepaski, ale w przeciwieństwie do LCD-4, opaska właściwa wykonana ze skóry posiada perforację. Mam też wrażenie, że jest trochę większa. Element ten definitywnie przywodzi na myśl niektóre konstrukcje HiFiMANa, a ogólnie pierwszy raz spotkaliśmy się z nim przy okazji recenzji LCD-2C. Aktualnie bardzo podobne konstrukcje są montowane we wszystkich modelach LCD mniej więcej od drugiego kwartału 2018 roku.
Może to być pewne zaskoczenie, ale LCD-MX4 nie posiadają Fazora, a przynajmniej od strony ucha (choć Audeze ma na stronie napisane inaczej). Nie przeszkadza to jednak słuchawkom w uzyskiwaniu wysokiej jakości dźwięku. Z drugiej strony można domniemywać, że być może z Fazorem zagrałyby jeszcze lepiej. Bardzo ryzykowne byłoby natomiast postawienie tezy, że wraz z dodaniem fazora słuchawki zmieniłyby się w LCD-4. Obawiam się, że „pod maską” kryje się tu znacznie więcej zmian niż tylko i wyłącznie Fazor. Plus potrzeba byłoby mieć na to dowody. Ponieważ słuchawki mają pady przyklejone bardzo solidnie, a ich oderwanie – o ile możliwe – powinno mieć miejsce dopiero w chwili zużycia się (jeśli kiedykolwiek to nastąpi), nie jestem w stanie tego jakkolwiek potwierdzić. Na pewno wykorzystano jednak tą samą technologię co przy LCD-4, a więc podwójną matrycę magnesów Fluxor. Przy impedancji tylko 20 Ohm, słuchawki te napędzić jest naprawdę bardzo łatwo.
Wygoda i izolacja
Z racji otwartej konstrukcji MX4 nie prezentują izolacji w jakikolwiek sposób lepszej niż w przypadku LCD-2 lub większości innych słuchawek o takiej budowie. Oznacza to, że zarówno dźwięk będzie nam trochę wyciekał na zewnątrz, jak też i ten znajdujący się w otoczeniu może nam przeszkadzać, jeśli zwiększy swoje natężenie. Dlatego MX4 nie są słuchawkami przeznaczonymi do korzystania w bardzo głośnych pomieszczeniach. Teoretycznie jedynie LCD-XC (i nadchodzące LCD-2C) mogą sobie jakkolwiek dać radę, ale także XC mają izolację na poziomie średnim-do-dobrego. Zresztą założenie jest takie, że osoba decydująca się na tak drogi sprzęt nie będzie – wzorem chociażby drogich monitorów bliskiego pola czy nawet i drogich kolumn – wykorzystywała go w środowisku nie do końca adekwatnym.
Słuchawki maksymalizują za to wygodę. Magnezowa konstrukcja, głębokie pady z gąbką pamięciową z porządnym klejeniem, szeroka i perforowana opaska pozbawiona obicia – to wszystko sumarycznie przekłada się na bycie najwygodniejszym modelem obok LCD-2C, jaki miałem okazję testować ze strony Audeze. Automatycznie możemy też doliczyć tu LCD-4Z, które są niczym innym jak „kserem” konstrukcji MX4, ale z łatwopędliwymi przetwornikami LCD-4.
O różnicach sonicznych między nimi na pewno powiem więcej w dalszej części recenzji, niemniej nawet mimo faktu, że MX4 to wciąż 550 g wagi, nie miałem żadnego uczucia ciężkości lub wbijania się jej bezpośrednio w głowę. Wynika to nie tylko z ograniczenia masy (słuchawki ważą de facto tyle samo co LCD-2C), ale przede wszystkim sensownego jej rozłożenia. Problem z każdą poprzednią parą LCD był taki, że choć zastosowano tam skórzaną poduszkę, jej wypełnienie było nie tylko oszczędne, ale i ułożone na kształt mniejszych poduszek, które dopiero sumarycznie tworzyły całościowy pałąk.
Jednymi słowy powielono trochę problem znany posiadaczom K701, a więc legendarne wypustki – punktowość nacisku. Pierwszym modelem, który faktycznie u Audeze zrezygnował z opaski obiciowej, był właśnie numer 4. Aktualnie rozwiązanie to jest o tyle skuteczne, że producent wprowadza je już do wszystkich modeli w obecnej produkcji. Jedynie można mieć pretensje, że tak późno.
Suma summarum jednak, w MX4 można przez to wszystko siedzieć długimi godzinami i nie odczuwać specjalnie dyskomfortu. Oczywiście o tej porze roku wszystkie nauszniki skórzane i skóropodobne o tak wielkiej powierzchni styku powodują dużą potliwość, ale temperatura w samej komorze odsłuchowej jest ogólnie regulowana przez samą otwartość. Naturalnie sam przetwornik jest tu największym tego beneficjentem, a my i nasze uszy jesteśmy załatwiani jakoby „przy okazji”.
Przygotowanie do odsłuchów
Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści.
Rolę punktu odniesienia pełniły słuchawki takie jak:
- AKG K270 Studio (EP)
- AKG K1000 (LP) (optymalizowane akustycznie)
- Audeze LCD-2F (wersja Rosewood, model na rok 2016)
- Sennheiser HD800 (kable fabryczny oraz 8-żyłowa miedź OCC 7n)
- Sennheiser HD820 (j.w.)
Z pamięci będę również mocno opierał się o Audeze LCD-4, które testowałem w porównaniu do tych samych par, jakie wykorzystywane były przeze mnie w niniejszej recenzji.
W roli źródeł dźwiękowych występują urządzenia, jakimi dysponuję w praktycznie każdej recenzji:
- Aune S6
- Aune S7
- Burson Conductor V2+
- Yamaha M-35 (jako element dedykowanego toru dla K1000, gdy biorą one udział jako punkt odniesienia)
Z racji bycia modelem testowym o nieustalonym przebiegu, profilaktycznie sprawdziłem słuchawki pod kątem wygrzewania, ale nie stwierdziłem żadnych zmian.
Pomiary
Pomiar na obu kanałach wygląda następująco:
Jak widać nie jest źle, jedynie trochę w sopranie jeden przetwornik próbuje wybić się na niepodległość, jednakże niczego w normalnym odsłuchu niepokojącego nie stwierdziłem.
Sumaryczna koherencja również przedstawia się ciekawie. Największe zmiany widać w sopranie i wpływ na to ma zarówno ułożenie, jak i docisk. Zmiany są jednak jeszcze na akceptowalnym poziomie. Pochwalić trzeba natomiast absolutnie stoicki spokój linii basowej i średnicy. Słuchawki praktycznie ani drgną w tych zakresach.
Scena natomiast to typowa elipsa z mocno rozbudowaną szerokością, aczkolwiek istniejącą w nich głębię można próbować dodatkowo wzmacniać okablowaniem.
Jakość dźwięku
Bas jest i to konkretny, plasujący się ilością i charakterem między LCD-2, a XC. Jest go więcej niż w dwójkach, uderza pełniej, ale też nie ma takiej precyzji i dokładności jak w XC. Dobrany jest tym samym przepysznie do strojenia na nieprzesadzoną ciepłotę, świetnie podkreślając linię basową, nadając jej wrażenia masywności, a jednocześnie utrzymując genialną kontrolę, by się nie przelać i zawsze zaoferować maksimum potencjału, jaki w nich drzemie. Audeze chyba nigdy mnie pod tym względem nie zawiodło, czego niestety nie mogę powiedzieć o innych słuchawkach, jak np. HD820.
Średnica to na pewno jeden z głównych punktów programu MX4. Bliska, pełna, pięknie portretująca to, co dzieje się w utworze i nawiązująca trwały łącznik ze słuchaczem, angażując go i wciągając w bardzo naturalny sposób. Bardzo przypominająca pozycyjnie i charakterem tą z K270 S, klarowniejsza i mniej kleista od również bardzo średnicowych Odinów, ale też bardziej dociążona i masywna od wyraźnie transparentnych SR-202 czy K1000. Wszystkie te pary miały w sobie mocny ładunek średnicowy, bliski, namacalny, ale w MX4 ma się wrażenie, że realizacja przebiega z poszanowaniem zarówno sfery muzykalnej, jak i technicznej, tj. że środek nie staje się zbyt masywny i zbyt kleisty (przykład z Vali), ani też ogólnie przesadzony w proporcjach, jak miało to trochę miejsce w Sine DX.
MX4 są wręcz stworzone w tym względzie do portretowania ludzkiego głosu, oddawania bogatego środka w sposób płynny i łagodny, ale nie ugrzeczniony na siłę. Jest w nim zachowana bowiem wciąż wyczuwalna swoboda i to właśnie nią słuchawki te urzekają. Z odpowiednimi utworami potrafią wzruszyć, nawiązać ogromny angaż i przemycić spory ładunek emocjonalny. Choć z drugiej strony trudno jest posądzać ludzi gotowych wydać 14 tysięcy złotych o to, że kupują takie słuchawki do słuchania przysłowiowego „czegoś tam” w wolnej chwili. To raczej sprzęt dla osób wysoce świadomych tego co kupują i gotowych zapłacić za to taką, a nie inną cenę.
Sopran pięknie komponuje się z takim kształtem tonalnym poprzez wygładzenie i ocieplenie, ale jego „sekretnym sosem” jest uniknięcie efektu zgaszenia, zamulenia i podwinięcia. Tutaj takie rzeczy i przy takiej cenie byłyby istnym skandalem, a tym czasem słuchawki porażają dynamiką, pięknem sopranu przy jednoczesnym ciągnięciu ich daleko. Wysoka rozdzielczość jest tu wyczuwalna również na tle LCD-2 i ogólnie ze wszystkich słuchawek, jakie posiadałem w tym punkcie czasowym prezentowały się najbardziej okazale pod tym względem. Doprawdy klasse gemacht.
Barwa sopranu jest tak dobrze ujęta, że słuchawki sprawiają wrażenie ciemniejszych dopiero w zestawieniu z czymś faktycznie neutralnym lub jaśniejszym. Nie chce się ich ściągać z głowy, gładzą dźwiękami po uszach, nie męczą, ale i nie nudzą. Za to wciągają swoją eufonicznością i powodują, że z tak strojonym sopranem możemy zaatakować w zasadzie dowolne urządzenie i oczekiwać dużej bezkarności w podłączaniu. Strojenie jest bardzo, ale to bardzo podobne do K270 Studio, którym nie można odmówić przecież studyjnego rodowodu. Tym samym jakoby Audeze idzie w ślady Austriaków stawiane blisko 30 lat temu (Studio były wprowadzone na rynek pod koniec lat 80-tych) i definiuje na nowo, współcześnie, to, co dawno temu zostało utracone wraz ze wstrzymaniem produkcji tych konkretnych słuchawek. Naprawdę każdy album który odsłuchiwałem na LCD-MX4 brzmiał tak, że mógłbym go słuchać zapętlonego godzinami.
Scena natomiast to trochę zaskoczenie. Przede wszystkim okazuje się, że słuchawki z racji przybliżonego sopranu mają jak na ironię podobne kompromisy, co K270 S. Scenicznie kreują się bowiem jako z bliskim pierwszym planem oraz dobrze rozbudowaną szerokością, ale co do definicji, scena rozmiarowo nie jest w sumie aż tak wielka na tle LCD-2. Głównie dlatego, że choć owszem, jest całkiem nieźle na szerokość, a i z gradacją planów całkiem dobrze, to rozbudowanie na osi przód-tył zostało trochę skonsumowane przez ów wokal na pierwszym planie. Paradoks polega tu na tym, że LCD-2 można w efekcie zmusić do pracy z większą holografią i wrażeniem rozsunięcia się dźwięków na środku, niż MX4. Dla „portrecistów” nielubiących się specjalnie ze sposobem prezentacji LCD-2/3/4 na większy rozstaw źródeł pozornych na środku, będzie to więc bardzo dobra wiadomość. Jednocześnie nie jest to aż tak bliska średnica jak w Odinach.
W MX4 siedziałem całymi dniami i dopiero później zacząłem znajdować czas dla innych modeli. Uplasowały się bardzo wysoko na piedestale modeli robiących na mnie największe wrażenie w całej historii odsłuchów, jakie miałem zaszczyt wykonywać. Aczkolwiek, mając zwłaszcza w pamięci LCD-4, posiadają wciąż pewne rzeczy, które mogłyby być realizowane lepiej (a raczej na które nacisk byłby położony wyraźniej). Oczywiście gdyby tylko cel ich zaprojektowania byłby nieco inny. Co ciekawe, teoretycznie spełniające te znamiona LCD-4 nie mają tych cech, które mają i egzekwują z taką klasą MX4. W praktyce zachodzi między nimi więc podobny kontrast, co między K270 Playback i Studio, czy K240 Monitor i DF. Cały czas jest to może nie dylemat „albo rybki, albo akwarium”, a bardziej mniej rybek ale lepsze akwarium kontra więcej rybek w gorszym akwarium.
Podczas gdy K270 Playback miały większą scenę i lepiej technicznie konstruowały skraje pasma, to do Studio należało dostarczanie podobnego, lecz ubarwionego na większą ciepłotę i bas brzmienia. W Playback brakowało czasami dociążenia, podczas gdy w Studio, choć mniej, to jednak stwierdzić można było mniejszy nacisk na cechy, którymi szczycił się model P, takie jak chociażby wysoka detaliczność i zwracanie drobnych niuansów bez przeostrzeń. W Monitorach również panowała ciepłota, ale bardziej niż w Studio panował zbyt często lekki zaduch. W DFach wszystko było klarowne i czytelne, ale tu z kolei brakowało basu, którego Monitory miały pod dostatkiem. Widać już powoli analogię?
MX4 oferują większe od LCD-4 skupienie na środku sceny oraz jej szerokość, jednocześnie nieco bardziej niż one nastają na muzykalność i ocieplenie w brzmieniu. Dlatego można im podkręcić głośność w zasadzie bezkarnie i wykrzesać mocniejszy – jakby się wydawało – bas. LCD-4 natomiast mają większą głębię sceny z racji bardziej odsuniętego pozycyjnie środka i ogólnie większe możliwości holograficzne, prezentując się całościowo jako z każdej strony lepsze wydanie LCD-2. Tu wyłania się kolejna ciekawostka, że różnica w strojeniu między MX4 a np. K270 Studio okazała mi się bardzo mała i z płynącym z tego zaskakującym wnioskiem, że MX4 są praktycznie w prostej linii ulepszeniem ze wszech miar ponad tymi starymi, zamkniętymi i uwielbianymi przeze mnie słuchawkami. Jednocześnie potwierdziły moje odczucia i przypomniały, że w istocie prawdziwą była teza o takiej samej zależności między LCD-2 a LCD-4. Dla czystej ciekawości i tak już może troszkę na boku dodam, że LCD-XC z ich nowych wypustów grają z kolei jak połączenie cech Studio i Playback.
Daleki byłbym od teorii, że Audeze rzeczywiście wzoruje się na starych AKG. To raczej po prostu czysty przypadek, że posiadam lub posiadałem słuchawki tak bardzo do nich podobne. Tak samo jak np. podobieństwa między HD820 a DSR9BT, również pod kątem wykresów akustycznych. Łatwiej jest mi też się do nich odnosić z racji pełnej i dobrze udokumentowanej wiedzy nt. ich brzmienia. Chociaż… w sumie gdybyśmy przyjrzeli się jeszcze raz celom, dla których projektowano poszczególne modele, zauważymy, że np. LCD-2 i LCD-4 nigdy nie były przez Audeze oferowane pod szyldem zastosowań studyjnych lub profesjonalnych. LCD-XC i MX4 za to już tak. I również AKG tak samo czyniło z K270 S, które jak wcześniej pisałem jest praktycznie vis a vis w tym samym gatunku słuchawek, o bardzo podobnym strojeniu, a jedynie niższej (co zrozumiałe) klasie dźwięku, wynikającej też poniekąd z konstrukcji zamkniętej. Do tego stopnia, że te słuchawki mogłyby w zastosowaniach studyjnych pracować jednocześnie, uzupełniając się w zakresie konieczności posiadania izolacji od otoczenia, lub też nie.
Dla mnie, jako szczęśliwego posiadacza K270 S, jest to wspaniała wiadomość, bowiem jak się okazuje miałem w domu praktycznie te same strojenie co MX4, ale w formie zamkniętej i za ułamek ich ceny, naturalnie w pełni akceptując gorszą jakość ogólną dźwięku, a która i tak jest wciąż bardzo wysoka. Znacznie większa, niż powinno wynikać ze specyfikacji przetworników typu DKK32 i jakkolwiek klasyfikacji tego modelu. Wydaje mi się, że AKG stworzyło coś naprawdę ponadczasowego i wyjątkowego, nie mniej niż ich najbardziej rozpoznawalny model, jakim był K1000. W tym samym momencie jednak nie ujmuje to w żaden sposób MX4 w moim odczuciu. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę wielokrotnie większą cenę (przynajmniej 28-krotną), to jednak MX4 grają w wysokiej klasie dźwięku, ponad pułapem LCD-2, nawet jeśli te grają z dobrego toru i posiadają dobierany im skrupulatnie kabel konfekcjonowany. MX4 z fabrycznym okablowaniem, ba, nawet tym starym w formie niesławnej taśmy 4-żyłowej, nadal potrafią zaznaczyć nad LCD-2 wyższość i jedynymi obszarami, jakie LCD-2 się o dziwo pozostaną w rękach, będą trochę większa jasność (jeśli ktoś lubi równość), ale przede wszystkim większe wrażenie holografii i głębi sceny. Nawet moja pamięć o LCD-4 nie jest zatem w tym miejscu potrzebna, aby móc stwierdzić, iż „czwórki” mają ją zatem jeszcze lepiej i dalej rozbudowaną.
MX4 robią dokładnie to samo, co K270 S, a więc skupiają się na muzycznym przekazie, eufonii, bez kocyka w stylu HD650 czy K240 Monitor, a z pełną swobodą. Eufoniczność, intymność, emocje. Przekaz przepięknie serwowany, nie na twarz na wszystkim, a głównie na wokalu, czyniąc każdy odsłuch bardzo osobistym i głębokim przeżyciem. Scena jest i będzie nam również towarzyszyć, ale mocniej czuć ją będziemy na szerokość – taka jest cena przybliżenia środka. To naprawdę rasowy dźwięk i stąd też płynie clou moich wrażeń, natomiast po wymianie kabla na bardziej przestrzenny dzieją się tu bardzo pozytywne rzeczy w scenie. Prawdopodobnie długi czas spędzony na czy to LCD-2, czy właśnie K270 S, nauczył mnie szanować słuchawki, które nie stawiają na przepastną scenę, a na ogólny, bardziej kompleksowy obraz, jednak wydaje mi się, że jeśli ktoś będzie chciał znaleźć MX4 jakąś wadę, najszybciej znajdzie ją w scenie.
MX4 vs LCD-4
Czytając moje dotychczasowe obserwacje względem LCD-4, powstaje zapewne naturalne pytanie, czy LCD-MX4 są od nich lepsze? I tak i nie. Na pewno są bardziej praktyczne, wygodniejsze (lżejsze), tańsze, a brzmieniowo mają cieplejsze usposobienie z bliższym wokalem, spowodowane m.in. brakiem Fazora. LCD-4 są natomiast takim swego rodzaju wydaniem luksusowym, z większymi gabarytami i ceną, ale bardziej sceniczną prezentacją. Jeśli więc miałby się między nimi nawiązać pojedynek, to na trzech płaszczyznach: wygoda, ekonomia i scena.
MX4 mają w rękawie i tak jeszcze kilka innych dodatkowych cech praktycznych ponad LCD-4 i dopiero model 4Z je nadgania. Mowa tu o możliwościach napędowych, które w MX4 stoją bardzo ładnie. Słuchawki pędzą się głośno z dowolnego sprzętu, a ich nieco ocieplona aparycja powoduje, że nie dość iż nie mają same z siebie problemów z czytelnością i wyrazistością, to jeszcze nawet na słabszych źródłach są w stanie zwrócić kapitalny dźwięk. LCD-4 potrafią mocniej różnicować tory pod względem tonalności i klasy niż MX4, podczas gdy MX-y są po prostu bardziej praktyczne, a w niektórych scenariuszach – nawet znacznie, pozwalając się na niemalże bezkarne podłączanie pod sprzęt źródłowy wszelkiej maści. Niemalże, bowiem chyba tylko z torami o identycznej co one prezentacji, a więc na bliską średnicę, może być już przesyt. Przy MX4 to słuchawki grają w zakresie muzykalności pierwsze skrzypce, zaś sprzęt towarzyszący musi być czynnikiem wysoce sterującym, kontrolnym i przede wszystkim klasowym. Jeśli dorzucimy do tego kabel oparty na hybrydzie lub srebrze, efekty mogą być tak dobre, że być może nie będziemy żałowali zakupu tańszego od LCD-4 modelu. Z drugiej strony koszt słuchawek + kabla może mimo wszystko wynieść sumarycznie tyle, ile po prostu zakup Czwórek od razu. Czynnik ekonomiczny zaciera się.
Sytuacja może się też trochę zmienić, gdy przed MXami staną LCD-4Z. Choć model ten nie jest mi znany, dostajemy tu taką samą obudowę magnezową i niską wagę, a więc na start następuje zrównanie ergonomiczne. Do tego niska oporność, którą mają także MXy, ułatwi parowanie sprzętu pod względem mocy. Pozostanie się więc wtedy tylko bardziej sceniczna prezentacja kontra bliższy wokal. Większe „czarowanie” dźwiękiem jako całością kontra większe „czarowanie” wokalem. Naturalna kompleksowość dźwięku kontra naturalizm barwowy. Oczywiście zakładając, że 4Z zagrają identycznie jak klasyczne LCD-4, a z tego co mi jest wiadome – grają, a nawet z trochę śmielszą górą, co daje im dodatkowe pół oczka więcej. Dokładamy wtedy ok. 4000 zł do lepszej holografii i sceny oraz bardziej wyrównanego strojenia.
Można się zastanawiać w tym miejscu, czy różnica sceniczna między tymi modelami jest aż tak duża, że gra będzie warta świeczki. Owszem, jest wyczuwalna, aczkolwiek to też będzie zależało od utworu. Definitywnie nie jest to tak, że MX4 sceny nie mają, a LCD-4 nie mają wokalu. Byłoby to kłamstwem. To tak, jakby powiedzieć, że małe wgniecenie w karoserii samochodu urosło do szkody całkowitej. Po prostu jest to zróżnicowany nacisk na konkretne aspekty i z tego względu – niestety – nie da się powiedzieć który z tych modeli będzie jednoznacznie „lepszy”. Dla mnie osobiście oba są „najlepsze”, ale gdybym miał mimo wszystko zdecydować się na jeden z nich, prawdopodobnie odżałowałbym te 4 tysiące i jednak wybrał LCD-4 lub 4Z, właśnie ze względu na scenę (oraz fakt, że takie modele u mnie od zawsze egzystowały), ale też z faktu, że nawet moje LCD-2 nie stoją względem MX4 na przegranej pozycji w tym miejscu. A co daje do myślenia.
MX4 vs HD820
Teoretycznie słuchawki te ze względu na fakt zamknięcia nie powinny być konfrontowane z modelem otwartym. Niemniej spróbujmy. Przede wszystkim choć MX4 są bardzo wygodne jak na Audeze, HD820 są wyraźnie wygodniejsze, lżejsze, bo i wykonane z innych materiałów.
Brzmieniowo natomiast obie konstrukcje są od siebie bardzo odmienne i to tak odmienne, że można byłoby na tym poprzestać. Sennheisery to wyraźnie twardszy bas, którego jest nieco więcej, odsunięta średnica zbudowana na bardziej łukowatym planie od frontu, a także trochę spłaszczona w zakresie głębi wyrazu i otwartości góra o większej ilości detali. Scena jest rozmiarowo większa od MX4, ale brakuje jej pazura na holografii. Realizm mocno po stronie Audeze. Zupełnie inna konstrukcja sceniczna, budująca spektrum planarne od środka, klasycznie, umiejscawiając słuchacza w centrum wydarzeń, podczas gdy Sennheisery robią z niego usilnie widza na prelekcji, na której angażu i wstępu – poza biletem – w sumie większego nie ma.
MX4 vs LCD-2
Różnice sprowadzają się tu głównie do klasowości, ale też nie do końca tylko do tego. Choć LCD-2 są znacznie tańsze od MX4, dzielnie próbują stawiać im czoła i prócz atutu ekonomicznego, posiadają… mimo wszystko większą holografię, ale ta cecha jest najbardziej słyszalna gdy doinwestujemy je ekstra w solidny kabel. W pozostałych aspektach będzie to przewaga MX4 (trochę bardziej donośny bas, scena nieco szersza, większa czystość, większa rozdzielczość, przyjemniejsza barwa sopranu) lub kwestia de gustibus (bliższy wokal, strojenie całościowo nieco cieplejsze). Na dobrym sprzęcie praktycznie zawsze MX4 rysują się jako słuchawki całościowo „lepsze” w sensie klasy dźwięku, ale w sytuacji, gdy w portfelu nie mamy odpowiedniej ilości pieniędzy, wybór LCD-2 wcale nie będzie tu ujmą. Większa głębia sceny, ogólna holografia rysowana trochę śmielej, bardziej transparentny środek, zupełnie jak w LCD-4, a także większe wyrównanie w stronę wyważonego brzmienia, równego strojenia (w pozytywnym tego słowa znaczeniu).
To też na swój sposób potwierdza jak pisałem, że LCD-2 są takim „gorszym wydaniem” LCD-4. Na lepszym sprzęcie, mimo wciąż wyczuwalnych kontrastów między jedną a druga parą, w obu siedzi się tak samo przyjemnie i poziom LCD-2, choć niższy, spokojnie znajduje swoje usprawiedliwienie w niższej cenie, może nawet bardziej.
MX4 vs HD800
Audeze łamią także i klasyczne HD800 na całościowym realizmie, nawet jeśli te ostatnie będą z lepszym kablem. Są bardzo przyjemne, wyraźnie gładsze i czystsze niż 800-tki. HD-ki potrafią jednak być szybsze i bardziej agresywne, z bardzo dużą sceną w porównaniu do MX4. Wręcz drażni ich nosowa na tle Audeze góra, wybita w punkcie 6 kHz, dlatego aby móc wyjść na prostą, muszą mieć odpowiedni i z wielokrotnie większym trudem dobierany tor specjalnie pod siebie (albo z głową przeprowadzoną equalizację). Będzie wtedy i tak jaśniej, bez takiego nasycenia i wokalu, ale bardziej neutralnie, wciąż z dźwiękiem o niższej od MX4 czystości, ale znacznie przestronniej, wygodniej, może nawet i dokładniej, jeśli zależy nam na precyzji prezentacji punkt-w-punkt.
Problem w tym, że HD800 wymagają cudowania, aby grały jakkolwiek zgodnie z naszymi oczekiwaniami, najczęściej oscylującymi wokół wyrównania, ale nie kosztem zatracenia ich właściwości akustycznych jako takich. A najśmieszniejsze jest w tym wszystkim to, że zabawa z HD800 procentuje lepszymi efektami akustycznymi niż w HD820. Przynajmniej jeśli chodzi o poprawność i ogólną ilość koniecznych do rozwiązania problemów. Po wszystkich tych zabiegach (albo przynajmniej większości), pozostaniemy się z parą bardzo przestrzenną, wygodną i stosunkowo neutralną (HD800) oraz słuchawkami cieplejszymi, bardziej basowymi i średnicowymi o większej przyjemności odsłuchu i tolerancji (MX4).
MX4 vs K1000
I tu dopiero zrobiło się ciekawie. Do tego stopnia wspomniana przeze mnie wyżej precyzja i prezentacja punkt-w-punkt zaczyna być na rękę K1000, że te w zakresie średnio-wysokotonowym są dla mnie osobiście bardziej preferowaną kombinacją. Ze sceną ponad tym wszystkim podobną do MX4, ale większą, rzadszą, bardziej napowietrzoną. Jedynymi rzeczami w których K1000 przegrywają i będą przegrywać, są jak zawsze elementarna czystość sygnału (posiadam wersję praktycznie fabryczną), a także tradycyjnie już bas. W K1000 jest bardziej sprężysty, ale brakuje mu oddolnego łupnięcia. MX4 mają natomiast solidny, odpowiednio soczysty bas ze świetnymi właściwościami, których AKG mogą tylko pozazdrościć.
Założenie MX4 zaraz po nich od razu daje zmianę właśnie w basie, ciepłocie oraz scenie, podczas gdy przesiadka na powrót na AKG odsącza bas, uczytelnia, rozjaśnia i napowietrza. Nie aż tak jak w HD800, a bardziej w stylu HD820 co do proporcji, ale znacznie od tych ostatnich naturalniej i swobodniej. Do tego rozjaśnieniem możemy sterować poprzez wtyczkę Reveal i ustawienie dla… LCD-XC. Dlatego bardzo się cieszę, że tej konkretnej pary od samego początku nie chciałem przeznaczyć na redukcję ze stanu posiadania swoich modeli vintage. K1000 potrafią wyresetować nasz ośrodek słuchu i obudzić się z uroku, jaki rzucają na nas MX4 czy jakiekolwiek inne słuchawki idące np. bardziej w muzykalność czy bardziej w analityczność. Choć był to w MX4 doprawdy piękny urok, niczym cudowny sen, może też coś, co w ekstremalnej skali przeżywają posiadacze NightHawków, którzy wiedzą i słyszą, że słuchawki są aż do przesady ciepłe i pogłosowe, ale przez to bardzo urokliwe i wciągające. MX4 nie mają w sobie takiego przesytu, ale to właśnie dlatego korzystając z bardzo podobnych ciągot (minus pogłosowość, której tu nie ma), wpadają w ucho osobom z preferencjami z gatunku „poproszę równo, ale w stronę ciepła i muzyki”.
Lepsze okablowanie
Z MX4 muszę powiedzieć, że słuchawki bardziej konkretnie reagują na okablowanie niż LCD-2, a czemu też jakoś trudno się dziwić. Ale ponad wszystkim warto to uczynić i paradoksalnie wysoki koszt słuchawek jakoby „maskuje” większy wydatek na okablowanie.
Kierunkiem, jaki powinno obierać okablowanie do MX4, winny być jak największa jasność i sceniczność. I tutaj różnica między np. fabrycznym okablowaniem, a moją hybrydą, Norne Draug Silver czy Nordostem Heimdall 2 była niestety słyszalna dosyć mocno. Niestety, ponieważ chyba tylko LCD-3 są słuchawkami, które względnie są w stanie sobie poradzić bez dodatkowego okablowania u Audeze. Natomiast wszystko inne będzie musiało nas prędzej czy później pociągnąć dodatkowym kosztem po kieszeni. I nie chodzi tu nawet o awaryjne taśmy 4-żyłowe, ponieważ producent przeszedł na kable plecione o większej wytrzymałości, ale o fakt, że wciąż jest to ten sam poziom przewodnika, który jest względnie dosyć podstawowy z perspektywy samych słuchawek. Większa scena i czystość to rzeczy, które uzyskałem w niemal każdym kablu ponad fabryką, a więc wszystko, czego nam trzeba.
Warto jednak podkreślić, że jeśli słuchawki nam się od startu jednoznacznie nie spodobają, okablowaniem będzie bardzo trudno to odmienić. To rzecz wykończeniowa, która nie jest ani equalizerem, ani go nie zastępuje, ani też nie rozwiązuje problemów słabej jakości toru tudzież innych niedopasowań naszego systemu. Jednocześnie producentowi należy się krytyka, że nawet mimo tak drogiego modelu, nie stara się o nas zadbać także i w ten sposób. LCD-4 otrzymałem na testy od razu z kablem niefabrycznym, trochę fortelem się posłużono, ale generalnie dla jak najpełniejszej oceny słuchawek była to decyzja słuszna, a co pokazują pozostałe, niestandardowe kable.
Podsumowanie
Audeze LCD-MX4 zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie i ku pełnemu zdumieniu odzwierciedliły niemal idealnie kierunek strojenia K270 S. Odpowiedziały nie tylko na pytanie jak same z siebie grają i sprawdzają się w praktyce, ale też czy i jak mocno stoją ponad LCD-2 oraz – już jako wniosek poboczny i potwierdzony odsłuchem – czy istnieją słuchawki będące w prostej linii ulepszeniem na wszystkim ponad 270-tkami. Na wszystkie te pytania padła tu odpowiedź.
Obok 2C, są to jedne z najwygodniejszych Audeze jak na ich standardy, przemyślana konstrukcja magnezowa, bezwzględnie przyjemne, rozsądnie ocieplone brzmienie o wysokiej rozdzielczości i klasowości, bliski pierwszy plan, pełny bas i wokal, wysoka ergonomia użytkowa i pod kątem napędu oraz wybredności co do źródła… niemalże ideał.
Niemalże. Jedynymi rzeczami do przełknięcia pozostają nam trochę mniejsza holografia i głębia sceny niż nawet w LCD-2, przynajmniej gdy słuchawki pracują na fabrycznym okablowaniu. Na niefabrycznym jest lepiej, aczkolwiek wciąż można wyczuć pewien margines przewagi znacznie starszego i tańszego modelu. Mają też konkretną cenę, jaką trzeba za takie brzmienie zapłacić. Przy niej kabel zbalansowany do zestawu powinien być przez producenta dorzucany, a co też jest moim zdaniem warte wypunktowania, bo skazujące użytkownika na dorobienie go we własnym zakresie lub zakup akcesoryjny, negujący wtedy jakikolwiek walor ekonomiczny względem LCD-4. Przy takiej klasie sprzętu kabel konfekcjonowany daje już wymierne efekty i jest to koszt, z którym każdy nabywca tych słuchawek musiałby się tak czy siak liczyć, choć moim zdaniem nie do końca powinien.
Niemniej wychodzę z ich odsłuchów bogatszy o wiele nowych obserwacji, porównań, a także z bardziej światłym umysłem co do sensowności już podjętych przez siebie samego decyzji, toteż o ile będę tęsknił za nimi po odesłaniu, wielce pocieszające jest, że K270 S będą mi je bardzo mocno przypominać.
Słuchawki w chwili pisania recenzji są do nabycia w salonach Top HiFi w cenie 13 999 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- trwała konstrukcja i bardzo dobre wykonanie ogólne
- duży, pancerny kufer w zestawie
- znacznie wygodniejsze od dotychczasowych modeli opartych na drewnie
- wymienny, pleciony kabel zastępujący awaryjne taśmy sygnałowe
- w ogóle fakt wymiennego okablowania, dającego tu dodatkowe możliwości
- fabrycznie zamontowane długie pręty regulacyjne (tzw. extended rods), które normalnie dostępne są tylko jako akcesorium
- studyjne brzmienie nastawione na bliskość, intymność i muzykalność
- wysoka spójność tonalna oraz naturalność z wystawieniem wokali na pierwszy plan
- bardzo wysoka jakość dźwięku, dynamika i ogromna eufoniczność
- dobra scena na szerokość
- ładnie reagują z lepszym okablowaniem i po złączu zbalansowanym
- potrafią to i owo wybaczać słabszym systemom i jednocześnie premiować te lepszej klasy
- podatność na efekty płynące z wtyczki Reveal
- całkowicie osobiście: wreszcie znalazłem kontynuację K270 Studio
Wady:
- brzmieniowo całościowo należą jednak do modeli cieplejszych i średnicowych, co może nie spodobać się do końca fanom równiejszego strojenia
- mniejsza głębia sceniczna niż nawet LCD-2
- sporadycznie widać skazy przy odlewach kopuł magnetycznych
- w tej cenie jednak liczyłem na przynajmniej lepszej klasy okablowanie i w kilku rodzajach
- wymiana okablowania na lepsze lub ogólnie chęć dosztukowania kabla zbalansowanego, choć jednoznacznie korzystne, oznaczają z automatu wzrost kosztów
Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów