Audeze znajduje się w gronie tych producentów, których niektóre produkty bardzo mi podeszły, jeśli chodzi o gust. To też był i jest wciąż powód, dla którego najpierw swego czasu do nich wróciłem (2F) i jestem ich posiadaczem po dziś dzień. Potem uzupełniłem je o dodatkowe rozwiązania przenośne (i20) i monitorowe (XC MCE). Oczywiście chciałoby się wrócić do wyśmienitych MX4 czy fenomenalnych LCD-4, ale trzeba brać niestety poprawkę na wiatr, czyli wysoki koszt zakupu wspomnianych modeli (i zapewne sprzedaż obecnie posiadanych). Zresztą, nawet i wymienione przeze mnie wyżej słuchawki często nie są w zasięgu użytkownika, który poszukuje czegoś tańszego, bardziej przystępnego i oferującego w miarę sensowny kompromis między ceną, a odstawaniem od wyższych modeli. Pierwszą taką odpowiedzią ze strony Audeze były LCD-2 Classic, którym wtórowały iSine LX. Teraz do tego grona dołączył trzeci substytut, będący odpowiedzią na jedyne do tej pory zamknięte LCD w ofercie tego producenta – LCD-2 Closed Back (nazywane też LCD-2 Classic Closed), a które skrótowo będziemy w recenzji oznaczali jako LCD-2CB lub LCD-2CC.
Dane techniczne
- Konstrukcja: wokółuszna
- Przetworniki: 106 mm, magnetostatyczne, zamknięte
- Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 50 kHz
- Impedancja: 70 Ω
- Czułość: 97 dB / 1 mW
- THD: < 0.1 % @ 100 dB
- Moc maksymalna sygnału wejściowego: 15 W szczytowo
- Maksymalny SPL: > 130 dB
- Zalecana minimalna moc sygnału wejściowego: > 100 mW
- Złącza: mXLR 4-pin
- Waga: 641 g
Opakowanie i wyposażenie
Tradycyjnie w tej serii, nie otrzymujemy żadnego kufra przenośnego, ponieważ priorytetem jest tu utrzymanie maksymalnie niskiego pułapu cenowego. W zestawie znajdziemy zatem dokładnie to samo, co posiadały LCD-2 Classic: 2 m kabel single-ended, pendrive z instrukcjami oraz certyfikat autentyczności z numerem seryjnym. Standardowo mamy też kartę gwarancyjną. Całość – bez zmian względem LCD-2C – dobrze zapakowana i zabezpieczona w transporcie. Natomiast pudło przed otwieraniem zabezpiecza nam papierowa taśma ze sznurowaniem, niemożliwa do odtworzenia w przypadku przecięcia.
Jakość wykonania i konstrukcja
Na pewno nie odkryję tu Ameryki stwierdzeniem o podobieństwach do LCD-2 Classic oraz LCD-XC. W zasadzie nawet nie chciałbym przyznam jej odkrywać, ponieważ oznaczałoby to jedynie naciskanie na objętość tekstu na siłę, nawet za cenę powtarzania się. A tego ostatniego nie lubię. Dość będzie zatem powiedzieć, że LCD-2 Closed Back to zmodyfikowana, zamknięta wersja regularnych Audeze LCD-2 Classic, które bardzo pozytywnie oceniłem w ich recenzji, jako jedne z najbardziej opłacalnych słuchawek. Zwłaszcza teraz, gdy dostępne są w promocji.
Słuchawki są zarówno przetwornikami, jak i konstrukcyjnie, przystosowanym do zamkniętej formy Classicami. Zamknięcie natomiast zrealizowano jak w LCD-XC, ale uzupełniając o schowane pod puszkami filtry RLC. To właśnie owe filtry i puszki są jedynymi różnicami względem Classiców. Sprawdzałem pady, pałąk, akcesoria – wszystko się między nimi zgadzało. Nie przybrały przez te zabiegi na wadze aż tak dużo, jak można byłoby sądzić, ale nie będzie żadnym zaskoczeniem, że model ten jest cięższy od Classiców. Jak pamiętam 2C ważyły 550 g. Tymczasem 2CB ważą już więcej, bo 641 g. Cięższe są od nich z kolei XC: 734 g (wersje starsze: 739 g).
LCD-2 Closed Back, dokładnie na tej samej zasadzie co w wersji Classic, nie posiadają fazora i wykonane są z identycznych materiałów będących głównie kompozytem plastikowym. Nauszniki i opaskę wykonano ze skóry ekologicznej, zastosowano też oczywiście najnowszy pałąk bezobiciowy. Nowością będą tu puszki, które również są plastikowe, z zagłębieniem w kształcie zarysu litery A (a raczej /\) wypełnione białą farbą. Plus to, co znajduje się pod nimi.
Warto wrócić tu do moich starych recenzji modeli LCD-X i XC, a także do najnowszej recenzji wariantu XC Music Creator Edition z tego roku. Proces konwersji modelu otwartego z mocnym dampingiem (X) akustycznym do zamkniętego (XC) z mocnym wytłumieniem puszki zaowocował w dużym skrócie uzyskanie dwóch różnych sygnatur dźwiękowych. Podzieliło to również zastosowania obu modeli na bardzo podobny stan, jaki był swego czasu między K270 Studio a Playback. Jedna para stała się muzykalnym, ciepłym urządzeniem pod sprzęt typowo studyjny, czyli płaski i neutralny, druga natomiast była już czymś na kształt krytycznych monitorów odsłuchowych i pełniła funkcję kontrolną.
Z serią „klasyczną” już tak nie jest, ale o ile zachowam to na poczet odpowiedniego akapitu, o tyle na tym etapie trzeba przypomnieć o wcześniej już przeze mnie zdradzonej obecności filtrów RLC. To kompletna nowość i rzecz, której nie miały chyba żadne do tej pory produkowane przez Audeze modele. Filtracja to kilka elementów elektronicznych dolutowanych do trzpieni sygnałowych przetwornika i mieszczących się w środku puszek w odpowiednim wycięciu w materiale tłumiącym.
Ogólnie co do wykonania trudno jest się do czegokolwiek przyczepić. Nic nie puka, nic nie stuka, a poziom utrzymuje się dokładnie na takim samym poziomie, co przy LCD-2 Classic. Minus co najwyżej malowanie zarysu litery A, które nie jest w 100% dokładne i widać, że było wykonywane ręcznie.
W tym miejscu przydałoby się już coś bardziej przemysłowego. Albo nawet rezygnacja z tego akcentu, który trochę osób z tego co widziałem po wstępnych reakcjach, oceniało jako element nie do końca pasujący wizualnie do całości. O ile jednak słuchawki preferowałbym bez niego, o tyle w takiej sytuacji model ten może wydawać się niektórym zbyt nudny i powściągliwy, także może dobrze, że coś takiego znajduje się na słuchawkach, bowiem wyróżnia je z tłumu. Choć zapewne i samo logo Audeze mogłoby uczynić tu porównywalną robotę.
Wygoda i izolacja
Może się to wydać dziwne, ale 2CB są słuchawkami trochę bardziej izolującymi od XC. Różnica między nimi nie jest jednak aż tak duża. Po prostu czynią kwestię odcięcia nas od otoczenia bardziej przystępną i trochę skuteczniejszą.
Skąd taka zmiana? Prawdopodobnie z faktu, że materiał tłumiący w słuchawkach jest wyprowadzony również na zewnątrz, tworząc w efekcie coś na kształt uszczelniacza. W XC czegoś takiego nie ma i przez to szczelność nie jest stuprocentowa
Wygoda z kolei jest większa i to nie tylko z powodu niższej wagi. Owszem, wciąż nie jest to pułap LCD-2 Classic czy też MX4 (mają taką samą wagę), ale różnica ma miejsce w dwóch rzeczach:
- pojemności padów,
- pojemności samych muszli.
Pierwsza kwestia wynika z faktu, że są wykonane ze skóry ekologicznej oraz pianki pamięciowej reagującej termicznie. Dzięki temu gdy temperatura jest wyraźnie niższa, nauszniki robią się trochę twardsze (gdy sprzęt został dowieziony przez kuriera, były aż twarde, ale to już przykład ekstremalny).
Z kolei pojemność samych muszli jest tu powiększana przez wspomniany brak fazora, dzięki czemu nasze ucho nie odnotowuje żadnej kolizji z tym elementem. Z LCD-XC może być to już różne szczęście, ponieważ pady są tam miększe, wykonane z innego materiału oraz ogólnie obecność fazora jeszcze dodatkowo nam tą przestrzeń trochę kradnie. Mało jest na szczęście osób, które miałyby z tym fantem problem. U mnie osobiście jest „na styk” po tych paru miesiącach intensywnego ich używania.
Przygotowanie do odsłuchów
Jak zawsze wszystkie procedury związane z metodologią, pomiarami, preferencjami oraz cały posiadany przeze mnie sprzęt, pełniący w recenzji rolę punktów odniesienia, można znaleźć na tej stronie.
Dla formalności jednak powtórzę, że wspomnianą rolę punktów odniesienia pełniły konkretne słuchawki takie jak:
- AKG K1000 (LP) (zoptymalizowane akustycznie)
- Audeze LCD-2F (wersja Rosewood, opaska z wersji 2018, pady Dekoni oraz fabryczne)
- Audeze LCD-XC Creator Edition (+ kabel hybrydowy 8-żyłowy)
- Sennheiser HD800 (+ kabel na 8-żyłowej miedzi OCC 7n)
Odnosić się będę również obszernie do obserwacji i pomiarów wyniesionych z LCD-2 Classic. W zakresie źródeł dźwięku wystąpiły standardowe u mnie urządzenia:
Słuchawki przyjechały jako sprzęt nowy, także przed krytycznymi odsłuchami podlegały obowiązkowemu wygrzaniu. Nie stwierdziłem jednak żadnych radykalnych zmian.
Pomiary
Klasycznie zaczynamy od pomiarów akustycznych. Słuchawki zachowują się bardzo przyzwoicie, a w zakresie basu praktycznie perfekcyjnie. Bardzo drobne dysproporcje widać na średnicy, ale nie jest to nic, co dałoby się jakkolwiek usłyszeć podczas odsłuchów.
Koherencja pomiarowa także wypada rewelacyjnie. Praktycznie tylko nacisk różnicuje nam jakkolwiek tonalność tych słuchawek. Nie da się ich założyć „nieprawidłowo”.
Scenicznie jest to bardziej wyważona przestrzeń na tle XC, o mniejszej szerokości, ale lepszej głębokości z racji nie aż tak portretowego wokalu, ale o tym porozmawiamy sobie jeszcze trochę później.
Jakość dźwięku
Najprostszym opisem tego jak grają LCD-2CB są słowa „normalnie” oraz „bezpiecznie”. To znormalizowane i lekko ocieplone brzmienie XC, ale z klasą LCD-2C i sceną również próbującą do nich bardziej nawiązać. Dlatego też słuchawki będę starał się nakreślić ogólnie jak grają oraz od razu przyrównać je do wymienionych tu dwóch modeli.
Bas jest w 2CB bardzo dobry i bardzo podobny do XC, aczkolwiek z gorzej zaznaczoną dokładnością i – choć w ogóle nie widać tego na pomiarach – słabszym potencjałem na zejście, wibracją i rozdzielczością. Ogółem jednak jest całkiem dobrze zbalansowany, nie robiący problemów, nie dominujący, ani też nie trącający anemią. Mocą ustępujący co najwyżej K340, przynajmniej w ramach słuchawek pełnowymiarowych jakie posiadam.
Względem XC ma miejsce bardzo wyrównana walka. Różnica ilościowa między nimi nie jest duża, a jeśli dociągnąć jedną parę do drugiej pod względem natężenia basu – praktycznie żadna. Ale za każdym razem ma się wrażenie, że w XC panuje większa dynamika, bas jest bardziej wyrywny, przekonujący z każdym uderzeniem. 2CB są z kolei lekko powściągliwe na charakterze, a przynajmniej takie sprawiają wrażenie w dużej części utworów.
Porównać można to do walki bokserskiej na ringu oraz tej samej, ale już z zaprzyjaźnionym sparingpartnerem. Przeciwnik w tej pierwszej uderza na serio, czujemy że chce nas uderzyć, że za każdym ciosem jest konkretna decyzja i wola. W tej drugiej partner może natomiast wyprowadzać ciosy tak samo mocno, ale będzie wciąż uważał, aby w ostatnim ułamku sekundy się w razie czego wycofać, aby nie zrobić nam krzywdy. Tak myślę najlepiej można opisać to co tu słyszę.
Dlaczego więc na wykresie słuchawki wypadają identycznie względem siebie co do basu? Tu do gry wchodzi elementarna jakość samego sygnału, której wykres nie pokaże, a także ogólna tonalność, która determinuje ustalaną przez użytkownika głośność. XC notorycznie kręcimy wyżej, ponieważ nie mają tak zaznaczonego punktu 6 kHz i nie pojawia nam się tak szybko sztuczność w dźwięku. W naturalny zatem sposób za punkt wyznaczający akceptowalną głośność traktujemy inne partie tonalne, z reguły rozlany bardziej sopran, dający nam całościowo kilka dB więcej.
Ciekawie wypada też porównanie basu do LCD-2 Classic i „normalnych” Dwójek. Mogę z czystym sumieniem użyć tego słowa, ponieważ wróciłem do fabrycznych nauszników, poprawiając ich klejenie samodzielnie wykonanymi o-ringami klejącymi, przywracając im pierwotną jasność i co ciekawe, tylko trochę ustępującą 2CB, jeśli uśrednimy poziomy głośności między nimi (2F będą sumarycznie trochę głośniejsze). Ale że mówimy o basie, ten był bardzo porównywalny, gdy słuchawki miały na sobie pady od Dekoni, ale na fabrycznych ilościowo jest go mniej. Czuć, że 2CB są o oczko bardziej basowe i szybciej jesteśmy je w stanie zmusić do grania z efektem „woofera”, że tak powiem. Skupiając się zaś na Classicach – tu basu powinno być w zakresie zmian podobnie, jak między 2F a XC, a więc więcej środkowego basu i mniej niższego. Ten serwowany przez 2CB odbierzemy ostatecznie jako mocniejszy, zaś ten w 2C czy 2F prawdopodobnie jako nieco mniej efektowny i agresywny, ale równiejszy i może też trochę wierniejszy.
Średnica to kolejne zaskoczenie, bowiem słuchawki nie są tak bliskie jak XC, a bardziej imitują to, co słyszałem właśnie w Classicach – średnica z marginesem, odsunięta, bez efektu portretowego przybliżenia celem kontroli i analizy, jak miało to miejsce w nie tylko XC, ale i MX4. Te dwie pary to zresztą – obok Sine DX – najbliżej wokalnie grające słuchawki nagłowne, jakie posiada ten producent. 2CB nie zaliczają się do tego grona i próbują wstrzelić się w optykę, którą swego czasu sparzyłem się podczas analizy XC. Tym razem byłaby ona słuszna i zakończyłaby się sukcesem, bowiem LCD-2 Closed Back nie są próbą stworzenia wariantu studyjnego, jak przy XC, a faktycznym podjęciem tematu konwersji otwartych LCD-2 Classic do formy zamkniętej, próbując zachować ich sceniczność oraz pełnię średnicy za jednym zamachem. Słuchawki – wzorem HD820 – starają się zachować zatem cechy otwartych modeli LCD, ale przy utrzymaniu cały czas swojej zamkniętości. Choć może bardziej akuratnym byłoby powiedzieć, że jest to zachowanie jak z Fostexów, które także mają w zwyczaju odsuwać od nas średnicę.
Jedyną obserwacją negatywną może być to, że o ile wokal w żadnym wypadku nie jest schowany, a jedynie odsunięty, to nie ma tu aż takiej intymności, jaką notowały XC i jeśli ktoś oczekiwał tej samej prezentacje, ale „gorzej” realizowanej w wydaniu 2CB, powinien zrewidować swoje oczekiwania. To dwie pary o podobnych fundamentach, ale definitywnie innym przeznaczeniu i moim zdaniem Audeze celowo nie chciało stworzyć Closed Back jako bezpośredniej kalki brzmienia XC, dając tym samym użytkownikowi możliwość wyboru, ale też ogólnie słuchawki grające w trochę niższej klasie za odpowiednio niższą cenę.
Sopran także odstaje od tego, co prezentowały modele z serii X i tu prawdopodobnie wielka zasługa umieszczonych w środku filtrów RLC, które sprowadzają go do pułapu, a nawet charakteru, LCD-2 Classic. Ogólnie jest to ocieplony sopran, ale z zachowaniem punktu czytelności w postaci górki w 6 kHz, nadającej im bardziej nosowej barwy. Nie sprawia wrażenia nachalnego czy agresywnego, cały czas emanując wrażeniem bezpieczeństwa.
LCD-XC są w tym względzie jaśniejsze, ale nie przez bezpośredni nacisk na punkt 6 kHz, a jego rozlanie się. LCD-2 Closed Back notują wyraźny spadek po progu 7 kHz w przeciwieństwie do XC i to właśnie stąd płynie wrażenie ocieplenia. Zestawiając je natomiast z LCD-2 Classic jak na dłoni potwierdza się nam pomiarowo, że 2CB są oparte o przetworniki Classiców. Wykresy są bowiem – pomijając różnice w natężeniach – identyczne.
Aby zrozumieć jak scenicznie zachowują się CB, wyjdźmy od tej, jaką posiadają LCD-XC. Tak będzie najłatwiej i najprościej. Przede wszystkim scena LCD-2 Closed Back może być dla wielu osób zaskoczeniem, ale jest większa niż w LCD-XC. Przy czym aby była jasność – mówimy tu tylko i wyłącznie o wielkości ogólnej, będącej sumą osi lewo-prawo i przód-tył. LCD-XC grały tak, że prezentowały wysoce eliptyczną scenę, mocno rozbudowaną na szerokość, ale z małą głębokością i serwującą wokal blisko słuchacza. Jednocześnie była to scena dokładna i z zadowalającą holografią, która bardziej premiowała utwory sceniczne, ale nie uzdatniała specjalnie innych, nie mogących poszczycić się takim walorem.
Zamknięte Dwójki mają natomiast odjęte troszkę z szerokości, a dodane mocniej na głębokość. Wokal jest bardziej odsunięty, dając sobie wygodną przestrzeń wokół siebie. Proporcje są więc – mimo wciąż eliptycznego kształtu – bardziej wyważone. Precyzja i holografia z kolei stoją na niższym poziomie i nawiązują do tych samych obserwacji, jakie czyniłem w scenie względem LCD-2 Classic kontra LCD-2F.
Dlatego napisałem, że scena 2CB jest co do wrażenia ogólnie większa od XC, ale nie lepsza. Może wydawać się to paradoksem, że większa scena nie równa się automatycznie większej sceniczności jako takiej, ale nawet moje stare recenzje opisują wrażenia z porównań ze zmodyfikowanym zestawem SRS-3010, w którym było dokładnie tak samo: scena mała, ale sferyczna, kompletna i bardzo trójwymiarowa. Praktycznie każdy właściciel STAXa to potwierdzał, że Lambdy kupowało się wtedy dla sceny całościowo, dla holografii nie negującej intymności, a nie dla wielkości samej w sobie, co zresztą część osób wytykała i nadal wytyka HD800.
Dygresja ta pozostawia po sobie więc następujący wniosek: choć słuchawki nie mają wszystkich najmocniejszych kart w posiadaniu, scena, jak na zamknięte, jest w 2CB jak najbardziej w porządku i zostawia po sobie wrażenie co najwyżej takie, że o lepszą trzeba byłoby się u Audeze po prostu wykosztować.
Chciałbym zaznaczyć też kwestię związaną z okablowaniem. Standardowy kabel przybliża średnicę i rozjaśnia sopran, czyniąc dźwięk jakościowo trochę słabszym od tego, co serwuje moja hybryda, ale równiejszym i przez to – o ile pozytywnym w tym względzie – to jednak trochę wykrzywiającym realny obraz dźwiękowy tych słuchawek. Zwłaszcza że równość osiągają one jeszcze większą po zastosowaniu równego i neutralnego, ew. nieco jasnawego toru. Dlatego też myślę konieczne jest podkreślenie, że recenzja pisana była z perspektywy bardziej mojej hybrydy niż kabla fabrycznego, ale z uwzględnieniem kabla stockowego przy całokształcie prezentowania się LCD-2CB.
W tym natomiast względzie pokazały się z bardzo dobrej strony i tym razem optyka, którą wcześniej byłem łaskaw aplikować na rzecz styczności z LCD-XC, okazałaby się słuszna. O ile bowiem XC są słuchawkami pozycjonowanymi na rynek trochę bardziej profesjonalny, a przynajmniej w zamyśle producenta, tak 2CB trzymają się kurczowo rangi sprzętu konsumpcyjnego, gdzie fundament muzyczny jest wciąż obecny, a użytkownik – kokietowany na bardzo podobnej zasadzie co w LCD-2C. Skąd taki wniosek? A chociażby spójrzmy na to jak zachowuje się scena oraz strojenie jako całość.
2CB mają ją większą głębię od droższych od siebie LCD-XC, jednocześnie grając od nich bezpieczniej, z cieplejszym przebiegiem tonalnym, jakby Reveal – działający na XC jako korekta i „wygładzacz” – był już tu zaaplikowany w standardzie. Być może właśnie dlatego słuchawki te posiadają filtry RLC. Przy fakcie zamknięcia mamy zatem cały czas walkę o to, aby użytkownik otrzymał brzmienie kontrolowane w odpowiedni sposób i mające swoje uniwersalne przymiotniki.
Przejście z 2CB na XC od razu powoduje ożywienie się dźwięku, bas i dynamika nabierają wigoru (mimo że linia basowa jest teoretycznie nieco słabiej rysowana na natężeniu), średnica przybliża się i nie jest już rysowana z większego dystansu, a sopran uczytelnia się i wytrawia na surowszy kształt. Więcej detalu, więcej czytelności, namacalne wokale, wszystko bardziej eksponowane jakby, podczas gdy w 2CB ma się wrażenie potulności, bezpieczeństwa, rozsądku i powściągliwości w przekazie tak, jakby słuchawki miały trafić do dosłownie każdego i każdemu się spodobać. Jednocześnie, słuchawki pracują w klasie dźwięku serwowanej przez LCD-2 Classic, także nie jest to coś, co nagle błyszczy nową jakością lub pozycjonuje się pomiędzy grupami, jakie zarysowały się już pewien czas temu w ramach rodziny modeli LCD.
LCD-2 Closed Back moim zdaniem wypadają jako mieszanka LCD-2 Classic z cechami wynikającymi z zamkniętości, które prezentowały i nadal prezentują LCD-XC. Można też interpretować je jako LCD-XC idące bardziej w stronę LCD-2 Classic i z identyczną co Classici klasą dźwięku, a więc responsywnością, czystością i rozdzielczością. Obie te interpretacje będą wg mnie słuszne, bowiem słuchawki wypadają gdzieś pomiędzy 2C i XC, także wszystkie cechy w pewnym momencie zaczną się zazębiać. Dlatego też LCD-2CB tonalnie wykazują dużo analogii do obu kierunków i dlatego przyznam nie rozumiem trochę krytyki, jaka spadła na te słuchawki na początku, gdy zaczęły krążyć pierwsze na ich temat informacje, zwłaszcza że jak pisałem pod wieloma względami jest to model praktyczny i bezpieczny dla użytkownika.
Mogę jedynie podejrzewać, że zabrakło im czegoś takiego jak występujący od razu „WOW factor”, czyli czynnik powodujący nasz zachwyt nad konkretną cechą czy to sceniczną, czy tonalną. Poniekąd przypominają mi się tu K271 MKII, które również na tle np. K240 nie posiadają takowych i ze swoją bardziej liniową sygnaturą bardzo często przegrywają bezpośrednie pojedynki z półotwartym wariantem. Zapewne tak samo będzie przy LCD-2 Closed Back względem LCD-2 Classic. Niektórym mogą wydać się zbyt bezpieczne, zbyt potulne, ale daleko im jeszcze do sławnych OPPO PM-3. Wiele rzeczy można w nich uczynić torem, sporo okablowaniem, ale przede wszystkim kupowaniem ze świadomością tego, co ten konkretny model sobą reprezentuje: bezpieczeństwo i praktyczność.
Jeśli spojrzeć na 2CB od tej strony, w rękach zostają nam słuchawki lżejsze i tańsze od LCD-XC, z większą głębią sceny, niewiele mniejszą szerokością, izolacją na podobnym poziomie i wciąż stosunkowo dużą łatwością w napędzeniu. Są uniwersalne gatunkowo, nie kapryszą na tor, łatwo jest wokół nich zbudować system odsłuchowy i to nawet nie od razu, a wygodnymi etapami – zakup po zakupie. Dogadają się też z dużą paletą źródeł niekoniecznie audiofilskich, a grających spójnie z pozostałymi modelami Audeze, nie komplikując nam życia.
Z drugiej strony XC to wciąż wyższa klasa dźwięku, większa dokładność i werwa, lepsza precyzja i dynamika, także w scenie, większa szerokość, większa intymność wokali, czytelność i ogólna kontrola nad dźwiękiem. Są cięższe, ale wykonane z lepszych materiałów i łatwiejsze od 2CB w napędzeniu. Natomiast LCD-2 dorzucą tu jeszcze wyśmienitą holografię kosztem szerokości. Dlatego choć scena będzie w 2CB pozornie większa, nie będzie aż tak holograficzna, potwierdzając starą prawdę, że samą wielkością sceny słuchawki nie żyją. Pokazywały to LCD-2, pokazywał też i STAX.
LCD-2 Closed Back mogą mimo to próbować być pewnego rodzaju alternatywą dla XC, jeśli te będą dla nas za ciężkie, zbyt średnicowe i za jasne. Mogą być też alternatywą dla LCD-2 Classic, jeśli te będą z kolei za ciemne lub wymagać będziemy modelu po prostu zamkniętego, aby móc jakkolwiek ze słuchawek w domu skorzystać (dzieciaki, rodzina, sypialnia itd.). Jeśli komuś brakuje wspomnianego „wigoru”, kłaniają się tu jeszcze Fostexy TH610, które dadzą więcej basu i więcej „funu”, choć kosztem izolacji i ogólnej poprawności strojenia.
Generalnie muszę przyznać, że LCD-2CB same w sobie są słuchawkami bardzo dopracowanymi, przy których niewiele jest wad jako takich. Bardziej życzenia i chyba to właśnie leży też u podstaw opinii na ich temat, jakie powyrastały na początku. Od słuchawek można życzyć sobie tego samego, czym są teraz, ale „więcej”. Z tym że wtedy urosłaby nam alternatywa dla XC w postaci „LCD-2F Closed Back” i zapomnieć można byłoby na pewno o niższej cenie. To oczywiste, że Audeze chciało zrobić z nich budżetowe wydanie XC o większej przystępności, dlatego klasa i rozdzielczość lawirują wokół swojej podstawy, a więc LCD-2 Classic.
Opłacalność
Audeze LCD-2 Closed Back trafiają na rynek w bardzo atrakcyjnym dla nowych nabywców słuchawek tego producenta momencie. Określenie akuratnego stosunku do pozostałych modeli Audeze był też jednym z powodów, dla których zdecydowałem się włączyć kilka z nich do recenzji w formie płynnie przeplecionych porównań.
LCD-2 Classic możemy jako nowe kupić obecnie za 2499 zł, może nawet mniej, jeśli zakup byłby z drugiej ręki. Za nimi pojawiają się bohaterowie tej recenzji w również promocyjnej cenie 3444 zł. Gdybyśmy chcieli z tego miejsca wykonać jakieś konkretne ulepszenie i spróbować modelu wyższego, za 3999 zł mamy możliwość kupienia pełnych LCD-2 w najtańszej wersji drewna oraz LCD-X MCE, które są ciemniejsze, ale bardziej basowe i z wyraźnie większą głębią sceny. Natomiast moje LCD-XC MCE są dostępne za 445 zł więcej i o 1000 zł drożej od LCD-2 Closed Back. Dystans między modelami jest więc stosunkowo mały i choć zachowane są względne proporcje między nimi, wybór często sprowadza się do konieczności wizyty w salonie i odsłuchu samodzielnego, aby zdecydować za sensownością dopłaty do wyższego modelu, bo akurat może tańszy by nas już zadowolił.
Mogę tylko się domyślać, że jeśli ktoś będzie zainteresowany wejściem w świat Audeze, zdecyduje się na fantastyczne obecnie na opłacalności LCD-2 Classic w wersji otwartej. Z kolei jeśli konieczne są słuchawki zamknięte, mamy do wyboru dopłatę jak pisałem 1000 zł do grających w wyższej klasie XC. Jeśli wybór ten byłby podyktowany brzmieniem i XC miałyby się okazać zbyt jasne, zaś z zamkniętości można byłoby zrezygnować i jednocześnie chciałoby się coś lepszego od Classiców, to wydanie trochę mniejszej dopłaty na LCD-X lub LCD-2, wydaje się logiczne.
LCD-2 Closed Back polecić można przede wszystkim tym osobom, które lubią brzmienie LCD-2 Classic i chcą mieć jak najbardziej do nich zbliżony brzmieniowo i wygodą wariant zamknięty. Jeśli liczą nie pasuje im bezpośredniość LCD-XC i chcą mieć coś, co jest i jednocześnie nie jest jak XC, takie XC w bezpieczniejszym i bardziej poukładanym pod kątem muzycznej uniwersalności wydaniu, Closed Back są dobrym i bezpiecznym wyborem. Sam osobiście LCD-XC bardzo cenię sobie w konkretnych scenariuszach i swoich własnych zastosowaniach, jak chociażby podczas odsłuchów kontrolnych nowych albumów czy testów wzmacniaczy z wyższej półki, ale nie ulega dla mnie wątpliwości, że zaoszczędzony 1000 zł można z perspektywy pragmatycznego użytkownika spożytkować np. na dodatkowe okablowanie, lepszy tor. Albo po prostu schować do kieszeni, zwłaszcza jeśli takimi środkami i tak nie dysponujemy. Sytuacja ta zmieni się diametralnie dopiero wówczas, gdy skończą się obecne promocje na serię X. Wtedy pozostałe modele – wraz z Closed Back – zyskają na znaczeniu, bowiem dystans do XC będzie już wyraźnie większy, a przy zachowaniu obecnej ceny słuchawki tworzą akceptowalny dystans względem wspomnianych Fostexów TH610.
Od razu zapewne powstanie pytanie odnośnie pierwszej okoliczności, jaką wymieniłem, a więc „gdy skończą się obecne promocje” – kiedy to nastąpi? Audeze cały czas oferuje X i XC na swojej stronie z promocyjnymi cenami i adnotacją Limited time offer, zaś z tego co udało mi się dociec, we wrześniu minął rok czasu trwania tejże akcji. Można więc spekulować nad różnymi scenariuszami, a to co napisałem wyżej, to również jedna z takich spekulacji, ale nie ulega wątpliwości, że jeśli ktoś szykuje się do zakupów jednego z tych modeli, okazja ku temu jest świetna.
Podsumowanie
Choć słuchawki te mają bardzo ciężko z należytym wejściem na rynek w kontekście atrakcyjnych ofert na inne modele Audeze, zaprezentowały się z dobrej strony. To wygodne i bardzo praktyczne nauszniki, stawiające na bezpieczne, dosyć naturalne strojenie ciągnące dwie sroki za ogon: aby mając cechy LCD-XC być jak LCD-2 Classic. Sztuka ta się udała, choć mam wrażenie, że nie stałoby się to bez pomocy filtrów RLC.
Podoba mi się ostrożne podejście do strojenia, jakie powzięło Audeze przy tworzeniu LCD-2 Closed Back, stawiając tym razem na faktyczne dążenie do uzyskania brzmienia modeli otwartych z tej serii, a przede wszystkim LCD-2 Classic. Słuchawki mają kilka kluczowych zalet ponad droższymi XC, unikają też wad, dając dodatkowe możliwości wynikające z użycia wtyczki Reveal, która w wersji 1.0.2 obsługuje już profil dla 2CB. Pozostają się na koniec więc już tylko życzenia w stylu, aby zarys „/\” de gustibus nie był obecny na muszlach i nie wpływał na wrażenia estetyczne (przynajmniej u mnie).
Słuchawki w chwili pisania recenzji są do nabycia w Top HiFi w promocyjnej cenie 3 444 zł.
Zalety:
- trwała konstrukcja i dobre wykonanie
- praktyczne i ergonomiczne w codziennym użytkowaniu
- lżejsze i wygodniejsze od LCD-XC
- izolacja również trochę lepsza od tej z XC
- wymienny, pleciony kabel zastępujący awaryjne taśmy sygnałowe
- brzmienie nastawione na przyjemność i wysoką poprawność
- wysoka spójność tonalna oraz bezpieczeństwo
- ładnie reagują z lepszym okablowaniem i po złączu zbalansowanym
- scena głębsza niż w LCD-XC
- podatność na efekty płynące z wtyczki Reveal
- wysoka uniwersalność zarówno gatunkowa, jak i synergiczna
Wady:
- ogólna czystość tak jak w Classicach, czyli trochę poniżej pułapu pełnych LCD-2 i XC
- praktycznie na stałe przymocowane nausznice i brak wariantu zamszowego
- wymiana okablowania na lepsze lub ogólnie chęć dosztukowania kabla zbalansowanego, choć korzystne, oznaczają z automatu wzrost kosztów
- jakby nie patrzeć droższe od bardzo atrakcyjnych obecnie Classiców
Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Mam takie wrażenie po przeczytaniu owej recenzji, że lcd-2cc to takie kastrowane XC z cechami lcd-2c. Jak cena spadnie o 500 zł to godne zastanowienie w obecnej cenie lcd-2c to bardziej opłacalny zakup.
No nie wiem, tonalnie LCD2 Closed zdecydowanie bardziej przypominają mi normalne LCD-2, niż Classic. Classic brzmi dla mnie wyraźnie słabiej, więc wyższa cena 2 Closed wydaje mi się dość sensowna…
To już jest dużo wyższa klasa dźwięku niż chociażby Fostex th610 czy Nightowl lub dt 150 ?
Można prosić o jakieś krótkię porównanie do th610 w recenzji wspominał Pan,że są bardziej żywiołowe basowe i funowe chodzi o to że mają bardziej zaznaczony sopran i wycofaną średnicę?
Czy zakup tych słuchawek pod DAP ma sens ?
Zależy jaki. Zależy za ile.
Mam dwie opcje : Ibasso DX160 (ekonomiczna) lub Hiby R6 2020. A&K Kann Alpha który na pewno napędzi te słuchawki jest poza moim zasięgiem.
Jakich zmian (na plus) mogę się spodziewać po przejściu z NightOwl na LCD-2 Closed Back ? Czy to dobry krok w sensie poprawy ogolnej jakości ?
Niestety, żadne z tych urządzeń nie jest mi znane.
A jeśli chodzi o porównanie samych słuchawek ? Czy zmiana będzie jakościowym krokiem na przód ?
Czy przejście na te słuchawki z Audeze NightOwl to dobry ruch ?