„Lepsze jest wrogiem dobrego” i w przypadku X3 oraz X3K powiedzenie to ma bardzo dużo na rzeczy. FiiO wzięło się za odkurzanie oraz unifikację całej swojej serii odtwarzaczy. Porządki zawitały tym samym do najstarszego do tej pory odtwarzacza ze średniej półki cenowej – X3. Zmieniono wygląd, dostosowano ofertę, wyliczono cenę i dano ludziom jak na ironię produkt zastępczy, zamiast finalnego, przynajmniej moim zdaniem. Przed Państwem niespecjalnie pochlebna recenzja tytułowego najnowszego dziecka chińskiej myśli audiofilskiej.

 

Dane techniczne:

– układ DAC: Cirrus Logic CS4398
– sekcja wzmacniacza: OPA1642+LMH6643
– wyświetlacz: 2″ TFT, 320×240 px
– możliwości dekodowania sygnału: do trybu 24/192 włącznie
– odtwarzanie plików: APE, FLAC, WAV, WMA, ALAC, DSF, DDF, MP3, AAC, OGG
– pamięć: 1x karta MicroSD XC do 128GB, brak własnej wbudowanej pamięci
– S/N: 113 dB
– THD: <0,003%
– wyjścia: słuchawkowe 3,5mm zgodne z wtykami TRRS, liniowe 3,5mm współdzielone z koaksjalnym
– impedancja wyjściowa: 0,2 Ohma
– bateria: 2600 mAh
– maksymalny realny czas pracy na baterii: ok. 11-12 godzin
– waga: 135 g

Moc wzmacniacza słuchawkowego:
– 16 Ohm = 224 mW
– 32 Ohm = 200 mW
– 300 Ohm = 24 mW

Zawartość zestawu (nawet na bogato):
– odtwarzacz
– 3 naklejki ochronne na obudowę
– 2 folie ochronne na odtwarzacz (trzecia już zamontowana)
– gumowe etui ochronne
– kabel microUSB
– przelotka z wyjścia liniowego na koaksjalne
– dokumentacja

Cena: ok. 900 zł (na chwilę pisania recenzji).

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Urządzenie jest wykonane tak jak każdy inny odtwarzacz tego producenta: z należytą jakością i starannością. To trzeba podkreślić, bowiem wielu producentów z Azji ma delikatnie mówiąc gdzieś klienta i element tak niegdyś elementarny, jak wytrzymałość. Teraz liczą się tylko zyski, koszta i bilanse, zatem miło jest widzieć, że chociaż FiiO w kwestiach jakościowych stara się jeszcze jako tako trzymać fason, tudzież bardzo skutecznie pozory.

 

 

Tym razem na recenzję trafiła wersja w kolorze gunmetal, toteż z automatu wszystkie etykiety przycisków stały się od razu widoczne i nie było takiego problemu, jak przy okazji X1 (srebrny lakier + białe oznaczenia = nieczytelność). Z wyglądu X3K to nic innego jak powiększona wersja X1 z dokładnie tymi samymi elementami w takim samym ułożeniu.

Na froncie kółko wyboru wraz z przyciskiem potwierdzenia umieszczonym w środku i czterema funkcyjnymi na planie X oraz diodą Power. Dioda przyjmuje kolor niebieski podczas pracy urządzenia, czerwony dla ładowania oraz zielony, gdy ładowanie zostało ukończone. Z lewej strony znalazły się włącznik, dziurka Reset oraz regulacja głośności, z prawej slot na karty pamięci (X3K nie posiada własnej pamięci). Na dole umieszczono gniazdo microUSB, zaś na górze dwa wyjścia: słuchawkowe i zintegrowane liniowe/koaksjalne.

O ile znów FiiO próbuje forsować kółko mechaniczne służące za selektor, o tyle wreszcie jego czułość jest znacznie lepsza niż w obu poprzednich odtwarzaczach (X1, X5). Daje wyczuwalny opór, toteż odzwierciedla wyraźnie większą precyzję w wybieraniu opcji z menu. Intuicyjność jest lepsza niż w przypadku ułożonych pod kątem przycisków pierwszej generacji X3, aczkolwiek nadal uważam, że nawigacja dotykowa lub krzyżakowa byłaby lepsza. Tak samo miło byłoby, gdyby FiiO raczyło przetłumaczyć wszystkie opcje w wersji angielskiej, lub chociaż pokusiło się o FW w wersji polskiej dla tych, którzy mają wyraźną barierę językową przy opcji pierwszej. Na dzień dzisiejszy przy oficjalnym FW w wersji 1.0 kilka rzeczy nadal ma przy sobie azjatyckie krzaczki.

Menu ogólnie bardzo mocno nawiązuje do X1, choć kilka rzeczy rozwinięto, jak chociażby natywne wsparcie dla DSD/DSF/DFF oraz możliwość pracy jako DAC USB (identyczne brzmienie jak w trybie odtwarzacza) / pendrive. Wartą wzmianki jest też implementacja precyzyjniejszego, bo 10-zakresowego, korektora graficznego (31 / 62 / 125 / 250 / 500 / 1 / 2 / 4 / 8 / 16), a co może być bardzo przydatne dla jeszcze większego zakresu słuchawek, niż miało to miejsce przy X1.

 

 

X3K wspiera także piloty umieszczone na kablu słuchawek, choć nie w pełni i nie wszystkie. Reszta rzeczy na tle X1 czy X5 pozostała generalnie bez zmian i podczas pracy nie natrafiłem na żadne problemy, czy to z zachowaniem się odtwarzacza, czy też odtwarzaniem plików o wysokiej gęstości (24/192).

 

Jakość dźwięku

Sprzęt testowy wykorzystany w recenzji:
– słuchawki pełnowymiarowe: Beyerdynamic DT990/600 Edition,
– słuchawki przenośne: JVC HA-KX100, NuForce NE-700M, NuForce NE-700X, Westone 1,
– sprzęt źródłowy: Audio In Motion SC808, FiiO E10K Olympus 2, NuForce Icon HDP, NuForce uDAC-2.

 

Bas

Ten serwowany przez X3K jest neutralny, lekko skłaniający się w szybszą i klarowniejszą stronę, ale jednocześnie twardszą i mniej przyjemną ze względu na mniejszy nacisk na środkowy podzakres. Nie brakuje mu tąpnięcia, ale jest trochę pustawy i ubogi w wypełnienie. Słuchając różnych albumów operujących właśnie na poprawnym wypełnieniu, oteksturowaniu, dało się słyszeć, że to ani nie do końca poziom, jakiego oczekiwać by wypadało po urządzeniu takiej klasy, ani też ujma, której nie wykryłyby słuchawki nawet z własnej definicji łatające takie rzeczy swoją własną charakterystyką. Muszę przyznać, że nie przypadł mi osobiście do gustu. Jego cechy mogłem odczuć zarówno na dokanałowych NE-700X, NE-700M, KX100, jak i pełnowymiarowych dynamikach DT990/600, gdzie w każdym z tych przypadków absolutnie nie można mówić o jakimkolwiek braku basu.

Skupmy się jednak może bardziej na kwestiach dokanałowych podczas analizy tonów niskich, bowiem jak mniemam to właśnie tego typu słuchawki będą się najczęściej w towarzystwie X3K pojawiały. O ile NE-700X jeszcze sobie w takich sytuacjach radzą ze względu na całościowe podkreślenie najniższych tonów („wooferowy” bas), tak JVC zaczęły wybrzydzać już zauważalnie mimo również pewnego ich wzmocnienia. Ilość basu nie jest równa ani jego jakości, ani też czułości słuchawek na wszelkie zmiany tego parametru po stronie źródła. Przypomnę tylko z ostatniej ich recenzji, że niepozorne JVC potrafią wskazać różnice między nawet dosyć drogimi źródłami, toteż brzmienie X3K niespecjalnie może się przed nimi zamaskować.

Ze znacznie mniej wybrednymi 700-tkami muzyka brzmiała wyraźnie lepiej, choć może bardziej na miejscu byłoby powiedzieć „znośniej”, bowiem mimo również notowania wspomnianych cech charakterystycznych, łatwiej było mi przejść obok tego wszystkiego i skupić się mimo wszystko na przekazie muzycznym. Ale to chyba nie na tym powinno przecież polegać. Pomijając kompletnie fakt, że KX100 potrafią zagrać i na półkę ok. 2 tys. zł (SM64 na ten przykład), a skupiając się tylko i wyłącznie na cenie detalicznej, uzyskujemy kuriozalną sytuację, w której odtwarzacz za jakieś 900 złotych nie jest w stanie poradzić sobie ze słuchawkami za aktualnie złotych 119. Oczywiście można powiedzieć „no dobrze, ok, ale to może być po prostu synergia” i będzie to jak najbardziej słuszne w teorii podejście. W praktyce jednak zaręczam, że akurat w KX100 bardzo dobrze słychać kiedy dany problem wynika z kwestii synergicznych, a kiedy po prostu ze słabości źródła. Naprawdę w takich kwestiach często wcale nie ma jakiegokolwiek mistycyzmu i obie te rzeczy łatwo od siebie oddzielić.

 

Średnica

Jest typowo „cirrusowa”, a więc neutralna, pospolita i trochę osuszona. Oddaje bardziej pole do manewru słuchawkom, toteż do nich należeć będzie finalna ilość emocji płynących z muzyki. Łatwo zdiagnozowały sytuację DT990, bowiem te dynamiczne mendy są najbardziej wrażliwe m.in. właśnie na pozycję średnicy, samym mając ją nieco wycofaną. Również i tutaj małe NU miały dodatkowy profit, jako że ich średnica jest bardziej od obu par intymna i bliższa, tworząc w ten sposób łatwiejszy łącznik między słuchaczem, a muzyką. Przekładając ich manierę na wspomnianą zatem wyżej charakterystykę średnicy, łatwo można dojść do wniosku, że to właśnie one będą maskowały na swój sposób jej powściągliwość.

Z początku zakładałem, że ludzie w FiiO będą chcieli zrobić ukłon w stronę X5 bazując na starej wersji X3 i w ten sposób genialnie mieszając oba sposoby prezentacji dźwięku ze sobą. Idąc dalej w swoich założeniach, byłbym gotów wyrazić swoje nadzieje z dużą dozą pewności, że na słuchawkach wyższej klasy nowy X3K pokaże się z całym splendorem i potęgą. W rzeczywistości tak się stało? A gdzie tam, odtwarzacz póki co w sekcji nisko-średniotonowej prezentuje się i owszem całkiem ciekawie, ale tylko z przymrużeniem oka na jego cenę i głównie ze słuchawkami mającymi brzmienie klasowo z niższych półek. Kwestie są to tak moim zdaniem fundamentalne, że owe przymrużenie przy precyzyjnym określeniu skali rozrasta się do kompletnej ślepoty. Nie jestem pewien, czy o to dokładnie chodziło konstruktorom, ale osobiście nie widzę krzty sensu w kupowaniu odtwarzacza za prawie 1k zł pod słuchawki, które równie dobrze mogłyby się zadowolić o połowę tańszym X1. Odwracając sytuację, nie widzę go też w nabywaniu droższych, które wykażą z chirurgiczną precyzją wszelkie niedoskonałości odtwarzacza.

To pisząc ze smutkiem stwierdzam, że droższe słuchawki, albo po prostu takie, których klasa dźwiękowa prezentuje sobą wyraźnie wysoki poziom, mają już do X3K coraz więcej i więcej uwag właśnie w ramach wspomnianej klasowości. Sytuacja tego odtwarzacza robi się więc powoli niespecjalnie ciekawa i to chyba pierwszy raz, kiedy do produktu FiiO mam aż tak wiele uwag, a przecież nie dojechałem nawet do połowy swoich analiz brzmieniowych.

 

Góra

W ramach testu góry uznałem tym samym, że pójdę odtwarzaczowi nieco na rękę i skonfrontuję go z relatywnie tanim DACiem dedykowanym do słuchawek dokanałowych – NuForce uDAC-2. Układ ten naprawdę świetnie sprawdza się w takich testach jako punkt odniesienia, bowiem jego mała moc wyjściowa oraz maniera grania perfekcyjnie symulują sytuację z wielu niższych urządzeń. Misja była zatem prosta: urządzenie ma zagrać przynajmniej tak samo dobrze lub lepiej. Co przez to rozumieć? Lepszą rozdzielczość, lepszą definicję, bardziej wyrównany przebieg i zachowanie odpowiedniej barwy oraz charakteru. Czynników jest oczywiście więcej, ale powiedzmy, że wymienione powyżej są dla mnie osobiście najważniejsze.

Parę razy już o tym wspominałem, ale ogromnie nie lubię czytać testów osób trzecich przed wykonaniem własnych. Jedna tylko więc rzecz obiła mi się o uszy przed podpięciem słuchawek do X3K – tzw. „cyfrowa góra”. Uskarżali się na nią ludzie już przy X1, choć tam można było jeszcze odtwarzaczowi wybaczyć tego typu cechę ze względu na bardzo wysoką opłacalność i duże możliwości urządzenia. Niestety X3K idzie w ten sam ślad i faktycznie serwuje swojemu użytkownikowi trochę „cyfrową” górę.

Na czym owa cyfrowość ma polegać? Otóż na pewnej bardzo specyficznej mieszance ubytku na rozdzielczości, barwie i tonalności. Góra w X3K charakteryzuje się lekko sztucznym nalotem, pomniejszonymi możliwościami płynącymi z rozciągnięcia w kierunku najwyższych harmonicznych, jak również na moje uszy niedostatecznej głębi. Soprany lubią grać na X3K nieco płasko i zbyt płytko, aby całościowo zakres ten mógł sobie poradzić z dźwiękiem serwowanym przez uDACa-2. Tam idzie ona słyszalnie dalej i w lepszym formacie, z odrobinę większą nosowością na barwie. Brzmi po prostu bardziej realnie.

X3K tymczasem próbuje budować wrażenia dźwiękowe na fundamencie… właśnie X1. Cały czas nie odstępowało mnie przeświadczenie, że mam w słuchawkach oczyszczoną jakościowo i lepiej wyposażoną „iks jedynkę”. Paradoksalnie moim bardzo subiektywnym zdaniem więcej radości było mi dane czerpać z brzmienia poprzedniej wersji tego odtwarzacza, mimo jego wyraźnych ułomności (np. scenicznych). Jego Wolfson WM8740SEDS po prostu grał dla mnie lepiej, bardziej realnie i naturalnie, tak samo grają mi uDAC-2 ze swoim ESS Sabre 9022 czy nawet bratni E10K Olympus 2 na Burr Brownie PCM5102, którego również specjalnie do tejże recenzji zastosowałem jako „bratnią pomocną dłoń”. Cóż, z pomocy tego ostatniego wyszła diabelska robota, bowiem i on zagrał na moje skromne uszy lepiej. Miałem mieć w tej recenzji przenośny dźwiękowy szok i urządzenie faktycznie godne nazwania go „high resolution portable music player”, ale obawiam się, że prawdziwość tego określenia ogranicza się najwyżej do możliwości odtwarzania plików 24/192 bez żadnych problemów, aniżeli kwestii stricte związanych z jakością dźwięku. Akurat w tym punkcie można przyznać FiiO rację, koncert Mozarta w formacie FLAC zakodowany przy takiej gęstości nie sprawił urządzeniu najmniejszej zadyszki

 

Scena

Wreszcie dochodzimy do sceny. Ta jest dosyć zwyczajna i ponownie w konfrontacji z uDACiem okazuje się, że jego wspomniany ESS 9022 gra z większą głębią i holografią. Scena X3K po prostu nie urywa czterech liter, jak to kolokwialnie się mawia w takich chwilach, gdyż Cirrus Logic CS4398 nie radzi sobie w tym względzie tak dobrze jak Sabre i to kolejny punkt, w którym choć nie brakuje odtwarzaczowi odległości na głównych osiach, to jednak wciąż czegoś mi brakuje i w efekcie podrażnia cały dźwiękowy ustrój.

Problemem okazuje się holografia i niedostateczny imaging. Dźwięk jest podany na niby sporej przestrzeni, ale na ogół nie ma możliwości łatwego poczucia tego faktu. Źródła pozorne są układane niedbale, blisko siebie, płasko, bez zróżnicowania kształtu i wagi. Jak pisałem bije z tego po uszach taka „zwyczajność”, a przecież człowiek chyba ma prawo oczekiwać czegoś sensownego za cenę 900 złotych.

Oczywiście przypomnieć wypadałoby w tym miejscu wyraźnie, że poprzednik oparty na WM8740 jakoś też nie grzeszył ogólnie sceną, bowiem miał ją mniejszą od nowej rewizji. To prawda, była to „najsłabsza” cecha brzmieniowa tego odtwarzacza, ale jednocześnie nadrabiał to z nawiązką muzykalną i bogatą tonalnością. Wielkość sceny nie wyklucza jej poprawności i wiele było już przypadków potwierdzających prawdziwość tej tezy. Tak samo może ona być mała, ale konstruowana kompleksowo, jak też i większa, ale bez kompetencji. FiiO chyba próbowało pogodzić ze sobą jedno i drugie, ale muszę przyznać, że efekty mimo przebłysków, nie są dla mnie mocno porywające.

 

Praca jako DAC

Jest to generalnie jedyne słuszne wykorzystanie tego odtwarzacza, a przynajmniej względem odtwarzania przenośnego. Odzywa się tu przede wszystkim jakość samego Cirrusa, oferująca dźwięk klarowny i przestrzenny, ale bez problemów z wypełnieniem czy cyfrowością góry. Widać jak na dłoni, że sprzęt jest wyraźnie ciągnięty w dół przez końcówkę mocy, która czyni temu odtwarzaczowi po prostu krzywdę.

 

Całościowo

W pewnej chwili zacząłem się zastanawiać, czy aby nie przesadzam i nie oczekuję od tego odtwarzacza rzeczy niestworzonych, ale jeśli testy przeprowadzam wybierając punkty odniesienia nie tylko jak najbardziej dopasowane klasowo z posiadanych, ale nawet poniżej tego pułapu i nadal nie mogę z pełnym przekonaniem potwierdzić faktycznej wartości obiektu testowanego, to wniosek nasuwa się sam. Wydaję prawie 900 zł, nie oczekując co prawda w zamian drugiego Astell & Kern, ale przynajmniej czegoś, co zagra na przyzwoitym (tj. odpowiednim dla swojej ceny) poziomie i nie dostanie batów od zwykłego komputerowego DACa, który żeby było śmieszniej nie jest już od pewnego czasu produkowany i do doskonałych również nie należy.

Czy FiiO X3K jest więc odtwarzaczem beznadziejnym? Absolutnie nie. Zagrać zagra, tragedii nie będzie, po prostu pozostawia po sobie wrażenie niewykorzystanego potencjału, może wręcz zmarnowanego dziedzictwa poprzednika i dźwiękowego pójścia na skróty w sytuacji, gdy konkurencja się na rynku wzmaga. Sprzęt nie wnosi niczego nowego w kwestiach brzmieniowych, nie definiuje na nowo rynku, nie niszczy konkurencji na kolanie, nie robi za przedłużenie odsłuchów z większego sprzętu stacjonarnego, lub nawet budżetowych DACów komputerowych na USB. Po prostu jest, coś tam gra, coś tam odtwarza, daje jakieś tam możliwości. Dla mnie to niestety za mało.

Ostatecznie więc z bardzo mocnym zaznaczeniem, że to co za moment powiem jest moim bardzo subiektywnym spostrzeżeniem, szukał bym innych rozwiązań w tej cenie. Albo decydował się na znacznie tańszego X1, który gra podobnie, tyle że gorzej jakościowo, albo szukał mimo wszystko poprzednika na Wolfsonie i cieszył się przyjemnym dźwiękiem mimo małej sceny, albo próbował szczęścia rozważając dopłatę do X5 (tudzież nadchodzącego Aune M2, o ile okaże się sensownym rozwiązaniem). Na całe szczęście nie mam takich dylematów z bardzo prostego powodu: braku potrzeby. Jeśli i „iks piątkę” FiiO zastąpi czymś grającym w taki sposób, jak X3K, to myślę, że będzie można postawić krzyżyk na tych odtwarzaczach – przestaną bowiem prezentować sobą pułap konkurencyjny i na własne życzenie oddadzą pole innym producentom, a o sprzęcie ludzie zapomną góra parę miesięcy po premierze i pierwszych recenzjach.

 

Podsumowanie

Zalety:
+ wysoka jakość wykonania
+ ciekawe wyposażenie dodatkowe
+ możliwość pracy jako DAC USB
+ wymienne karty pamięci
+ całkiem dobra obsługa
+ odtwarzanie plików o dużej gęstości

Wady:
– bas z ubytkami w wypełnieniu
– pospolita średnica
– cyfrowa góra
– scena muzyczna też nie bije rekordów
– niektóre opcje nadal po chińsku mimo ustawienia języka angielskiego
– brak języka polskiego
– brak kontroli głośności po wyjściu liniowym
– ze względu na brzmienie cena trochę zaczyna tracić na atrakcyjności

Subiektywnym zdaniem
W dużym skrócie: powiększona wersja X1 z nieco lepiej wydanym jej brzmieniem. Za mało na jakąkolwiek Rekomendację w tej cenie. Nowe wcielenie kompletnie zrywa z poprzednikiem i sposobem, w jaki realizował on brzmienie do tej pory „firmowe” FiiO. Nie ma już ciepłoty i muzykalności ze skutkiem ubocznym w postaci małej sceny. Jest za to pospolitość, neutralność i „cyfrowość”. Tym samym mimo mocnej jak zawsze u FiiO warstwy funkcjonalnej, odtwarzacz pozostawia po sobie dużą konsternację i ostateczny brak przekonania co do jego ewentualnego zakupu, przynajmniej u mnie.

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

4 komentarze

  1. Hmm a szkoda bo właśnie napaliłem się na ten odtwarzacz, porównywałem go z recenzjami Astell Kern AK Junior który w swojej klasie cenowej zbiera podobne opinie, jednak FiiO odpowiada mi ze względu na ergonomię, ja muszę mież fizyczne przyciski pod ręką. Co jeszcze jest ciekawego w tym przedziale cenowym?

    • Aktualnie do 1000 zł najbardziej opłacalny jest Shanling M1. Ma również wyjść bardzo szybko większy M2s. Pierwszy ma swoją recenzję na blogu, drugi krótki artykuł zapowiadający w aktualnościach.

  2. Chodzi Panu o X3K? Bo pod recenzją właśnie tego odtwarzacza umieścił Pan swój komentarz. Natomiast jeśli o odtwarzacz Shanling M1, no cóż, skoro tak Pan twierdzi 😉 .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *