Fifine przyzwyczaiło nas już do ciekawych produktów oferujących potężny wręcz stosunek ceny do możliwości. Bardzo dobrze wspominam przede wszystkim ich K669B, który traktowałem jako swego rodzaju prekursor dla tanich i dobrych mikrofonów USB. Pytanie czy i bezprzewodowemu M6 uda się taka sztuka? Na to pytanie odpowiemy sobie w ramach tej krótkiej, ale mam nadzieję treściwej recenzji.
Recenzja jest owocem płatnej współpracy bezpośrednio z marką Mozos, która podesłała niniejszy sprzęt do testów.
Dane techniczne (wg producenta)
- Częstotliwość: 2,4 GHz ~ 2,483 GHz.
- Kierunkowość: Wielokierunkowy.
- Zasilanie: 5V.
- Czułość:-32dB (1KHz 94dBSL).
- Częstotliwość próbkowania: 16bit/48khz.
- Pasmo przenoszenia: 50 Hz ~ 15 KHz.
- Stosunek sygnału do szumu: 64dB.
- Maks. SPL: 108dB.
- W zestawie znajduje się system mikrofonowy M6 oraz okablowanie. Inne przedmioty ukazują jedynie przykładowe zastosowanie.
- Waga brutto pojedynczego produktu: 110 gram.
- Masa netto pojedynczego produktu: 16 gram.
- Pojemność baterii: 150 mAh.
- Czas ładowania: 1,5 ~ 2 godziny.
- Czas pracy po naładowaniu: do 5 ~ 6 godzin.
- Zasięg transmisji: 15 metrów (wewnątrz).
- Rozmiar produktu: nadajnik: 6*2*3 cm, odbiornik: 4.5*2.5*0.6 cm.
- Rozmiar opakowania: 13.5*8.82*3.85 cm.
Wykonanie i konstrukcja
M6 jest bardzo nietypowym mikrofonem, bo przeznaczonym stricte do telefonów i do tego bezprzewodowym. Oznacza to duet mikrofon + nadajnik, który wpinany jest bezpośrednio w telefon za pomocą złącza USB-C. Przyznam że widziałbym tu znacznie bardziej rozwiązanie, w którym to mikrofon pracuje bo Bluetooth wbudowanym w telefon. Byłoby wówczas naprawdę fajnie. No ale cóż.
Nadajnik posiada mikro-przycisk parowania ukryty w malutkiej dziurce. Musimy posłużyć się więc spinaczem biurowym albo np. metalowym ołówkiem automatycznym (jak w moim przypadku), jeśli chcemy nadajnik sparować z odbiornikiem. Jeśli ktoś ma w tym miejscu skojarzenia z awaryjnym wysuwaniem tacki napędu CD/DVD, to są one jak najbardziej na miejscu. Z boku jednak odkryjemy złącze USB-C, tym razem żeńskie. Te jest tutaj po to, aby mimo wszystko nie blokować możliwości ładowania samego telefonu. W efekcie nadajnik pracuje również jako przelotka zasilania. Generalnie mikrofon może działać też w trybie monitoringu, tj. po podłączeniu słuchawek na złączu USB-C.
Odbiornikiem jest oczywiście mikrofon. Jego konstrukcja jest taka sama jak w przypadku nadajnika, a więc plastikowa. Niestety strasznie trąca tanizną, a dokładniej takim typowym zwykłym plastikiem oraz wyczuwalnymi krawędziami łączeń. Plus jeszcze ta ogromna naklejka CE. Wszystko po to abyśmy przypadkiem nie mieli złudzeń co do kraju pochodzenia tegoż zestawu.
Nadajnik i odbiornik mają własne ogniwa i są ładowane w obu przypadkach przez port USB-C. Szkoda że producent dołącza do zestawu tylko jeden kabel, ale być może zakłada się tu, że użytkownik ma już takowy przy telefonie. Sam mikrofon ma na stałe wbudowaną klamrę do ubrania oraz od razu już zamontowaną na sobie czapę gąbkową zapobiegającą szumom od wiatru.
Całość pracuje na bateriach do 6 godzin, z czego ładowanie musi odbywać się przez kolejne dwie godziny. Ogniwo jest wyłącznie w mikrofonie. Nadajnik go nie posiada.
Generalnie jednak jest to wszystko. Prócz jeszcze woreczka z metalowymi samozamykaczami oraz instrukcji, więcej w pudełku nie znajdziemy.
Opis dźwięku
Fifine K669B zapamiętałem jako lekko ciepły mikrofon o naturalnej barwie dźwięku nagrywanego, a dokładniej ludzkiego głosu. M6 z kolei – w największym uproszczeniu mówiąc – głos rejestruje neutralnie. Mowa wydaje się świeża i równa, w żaden sposób nie zamulona, a co bardzo mnie cieszy, zwłaszcza w kontekście starcia z popularnymi malutkimi mikrofonami marki Boya czy innymi tanimi rozwiązaniami.
Tak jak pisałem przy poprzednich recenzjach mikrofonów, trudno jest obecnie mam wrażenie trafić na produkt zły. Można na taki sypiący przebiciami, można i na taki gorzej wykonany, ale z reguły problematyczność w nagrywaniu (zduszony, niezrozumiały głos) to domena na tą chwilę tanich bardzo mikrofonów przewodowych w słuchawkach do telefonów albo jednostek wbudowanych w słuchawki bezprzewodowe. Tu są to zarówno tanie pełnowymiarówki (a raczej kompaktówki wireless), jak i ultra-budżetowe TWSy. Aczkolwiek nawet takie za 300-400 zł potrafią balansować na granicy komunikatywności. To też mówiąc, M6 pozytywnie wybija się na tle takich rozwiązań i może być ciekawym uzupełnieniem zestawu, w którym nagrywamy samego siebie telefonem i akurat mikrofon typu krawatowego będzie niezmiernie przydatny.
Czy warto kupić Fifine M6?
To zależy. Sam osobiście jestem fanem rozwiązań kablowych. Czy to więc mikrofon byłby przewodowy na jack, czy też – w przypadku nie posiadania takowego w telefonie – USB-C, z kablem bym sobie myślę nawet poradził. Choć też nie zawsze. I tu wówczas kłaniają się właśnie takie rozwiązania jak M6.
Na pewno to co mi się nie podoba to obudowa. Jest owszem, lekka, ale naprawdę kontrastuje z tym co mieliśmy w K669B od tego samego producenta. Jak na 150-200 zł jest to moim zdaniem najsłabszy punkt programu. 6 godzin pracy powinno generalnie wystarczyć do większości zadań, ale też nie pogardziłbym tu dłuższym czasem pracy, zwłaszcza że 1/3 stanowi tu potem ładowanie, trwające 2 godziny. Nie obraziłbym się też za pracę po Bluetooth wbudowanym w telefon. Ułatwiłoby to mocno temat ergonomii telefonu z wpiętym nadajnikiem.
To co jest tu z kolei warte pochwały, to całkiem niezła jakość głosu nagrywanego, który jest świeży i neutralny tonalnie, a także sam fakt oczywiście bezprzewodowości, a co może wprost umożliwić niektóre zastosowania telefonu w przypadku konferencji czy nagrywania, nie martwiąc się o problem z okablowaniem. Do tego – co warto wspomnień – ten mikrofon może pracować na dystansie nawet do 20 metrów.
Dlatego też Fifine jest w tym przypadku mikrofonem bardziej sytuacyjnym i tak też bym go rekomendował nabywać. Jeśli widzicie jego przydatność i siebie samych w ramach tego co pisałem, ma to sens. Jeśli nie zyskacie nic na bezprzewodowości, możecie jeszcze popróbować wcześniej szczęścia z przewodowymi rozwiązaniami.
Recenzowany mikrofon można kupić za ok. 200 zł. (sprawdź aktualną cenę i dostępność w sklepach)
Zalety:
- bezprzewodowa komunikacja
- lekkość i poręczność
- nadajnik pracujący także jako przelotka zasilania
- możliwość monitorowania po zastosowaniu słuchawek na USB-C
- duży zasięg pracy (aż do 20 m)
- całkiem dobry, neutralnie rejestrowany dźwięk
Wady:
- zintegrowany na stałe klips
- tania w dotyku, plastikowa obudowa
- brak możliwości pracy bezpośrednio po BT (lub jack) bez korzystania z nadajnika