Interfejsy audio to temat rzadko, jeśli nie bardzo rzadko, obecny w gronie użytkowników identyfikujących się jako typowi użytkownicy sprzętu grającego. Z tego co zauważyłem, poza niektórymi wyjątkami jest to też sprzęt omijany przez osoby uważające się za posiadające nadzwyczaj rozwiniętą świadomość audio i ceniące sobie rozwiązania z górnej półki produktów typowo konsumenckich. Trudno się temu dziwić, bowiem sprzęt tego typu służy tylko do nagrywania głosu i instrumentów, prawda? Ano nieprawda. Zdarza się, że sprzęt tego typu oferuje nadspodziewanie dobre parametry techniczne oraz jakość dźwięku, a do tego jeszcze wspomnianą możliwość nagrywania dźwięku na poziomie znacznie przewyższającym to, co daje nam standardowy układ zintegrowany w laptopie albo na płycie głównej komputera. Do tego nie musi kosztować kroci. Przykłady takich urządzeń notorycznie serwuje nam od lat Focusrite, a dokładniej Scarlett Solo 4th Gen.
Recenzja jest owocem płatnej współpracy z marką Focusrite za pośrednictwem jej dystrybutora, firmy Audiotech, która podesłała niniejszy sprzęt celem wykonania rzeczywistych testów użytkowych i pomiarów. Jest to tym samym ekspertyza niezależna.
Dane techniczne
Informacje zaczerpnięte z karty produktowej jednego ze sklepów.
Ogólne
- Liczba przedwzmacniaczy mikrofonowych: 1
- Zasilanie Phantom: Tak
- Wejścia instrumentalne: 1
- Wejścia liniowe: 1
- Tryb Air: Tak
- Wyjścia liniowe: 2
- Wyjścia słuchawkowe: 1
- Loopback: Tak
- Łączność: USB Type-C
- Protokół: USB 2.0
- Format: Desktop
- Jednoczesne wejścia/wyjścia: 4 x 2 (w tym wejścia Loopback)
- Rozdzielczość A/D: 24 bity/192 kHz
- Zasilanie z magistrali: Tak (900mA)
Obsługiwane częstotliwości próbkowania
- 44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz, 192kHz
Wejścia mikrofonowe
- Pasmo przenoszenia: 20-20kHz ± 0.06dB
- Zakres dynamiki: 113dB (ważony A)
- THD+N: -100dB przy minimalnym wzmocnieniu
- Szum EIN: -127dBu (A-Weighted)
- Maksymalny poziom wejściowy: 9,5 dBu
- Zakres wzmocnienia: 57dB
- Impedancja: 3kΩ
Wejścia liniowe
- Pasmo przenoszenia: 20-20kHz ± 0.05dB
- Zakres dynamiki: 113dB (A-Weighted)
- THD+N: -100dB przy minimalnym wzmocnieniu
- Maksymalny poziom wejściowy: 22 dBu
- Zakres wzmocnienia: 57dB
- Impedancja: 60 kΩ
Wejścia instrumentalne
- Pasmo przenoszenia: 20-20kHz ± 0.15dB
- Zakres dynamiki: 112dB (A-Weighted)
- THD+N: -80dB przy minimalnym wzmocnieniu
- Maksymalny poziom wejściowy: 12 dBu
- Zakres wzmocnienia: 57dB
- Impedancja: 1MΩ
Wyjścia liniowe (zbalansowane)
- Pasmo przenoszenia: 20-20kHz ± 0.02dB
- Zakres dynamiki: 120dB
- THD+N: -109dB
- Maksymalny poziom wyjściowy: 16dBu
- Impedancja: 200Ω
Wyjścia słuchawkowe
- Pasmo przenoszenia: 20-20kHz ± 0.1dB @ 33Ω / 300Ω
- Zakres dynamiki:
- 112dB @ 33Ω
- 115dB @ 300Ω
- THD+N:
- -97dB @ 33Ω
- -102dB @ 300Ω
- Maksymalny poziom wyjściowy:
- 2,5dBu przy 33Ω
- 10dBu przy 300Ω
- Maksymalna moc wyjściowa:
- 32mW przy 33Ω
- 22mW przy 300Ω
- Impedancja: 50Ω
Konwerter analogowo-cyfrowy
- THD+N: -110dB
- Zakres dynamiki: 120 dB
Przetwornik cyfrowo-analogowy
- THD+N: -115dB
- Zakres dynamiki: 130dB (A-Weighted)
Zasilanie
- USB: 900mA
Jakość wykonania i konstrukcja
Focusrite jest firmą bardzo dobrze znaną, jako że to właśnie ta marka spopularyzowała tanie i dostępne dla wszystkich interfejsy studyjne, nadal wiodąc w tej klasie prym. Do tej pory było tak, że sprzęt tego typu można było spotkać jedynie u osób na poważnie zajmujących się pracą z dźwiękiem i to bardziej w kierunku nagrywania, aniżeli tylko odtwarzania albo ogólnie uniwersalności zastosowań.
Sam również jestem użytkownikiem takiego sprzętu i swoją migrację odkładałem latami, głównie z racji owocnego stosowania troszkę lepszej klasy karty dźwiękowej. I pamiętam przy tym też spotkanie z pierwszym urządzeniem tego typu, właśnie marki Focusrite. Był to interfejs, który mogłem przetestować wówczas jedynie w roli DACa, ale już wtedy zrobił na mnie kolosalne wrażenie co do jakości dźwięku po RCA w roli źródła.
Ale to przeszłość, było minęło. A co od tamtej pory się zmieniło? Oj sporo.
Swego czasu spopularyzował taki format NuForce, ale Focusrite oparty jest na tym samym fundamencie konstrukcyjnym: „wsadzie” elektroniki z obydwoma panelami w „przelot” w formie obudowy z anodowanego aluminium. Nie widzę z zewnątrz żadnych możliwości rozmontowania czegokolwiek, więc mogę tylko podejrzewać, że śrubki ukryto pod nóżkami.
Front urządzenia jest plastikowy, tak samo jak tył. W zasadzie niemal wszystkie elementy są wykonane z plastiku, poza pokrętłami głównymi od głośności wyjść. Z przodu jesteśmy raczeni dwoma gniazdami jack 6,3 mm, po jednym dla wejścia i wyjścia (dla słuchawek). Znalazło się tu miejsce dla dwóch pokręteł poziomu wejściowego sygnału dla wejść nr 1 i 2, pokrętło głośności wyjścia słuchawkowego oraz duże pokrętło regulacji głośności dla monitorów studyjnych.
Z przycisków na froncie mamy sterowanie bezpośrednim sygnałem dla trybu liniowego (Direct), przełącznik źródła sygnału wybierający między instrumentami a mikrofonami (Inst), tryb zasilania Phantom 48V oraz przełącznik charakterystyki wejścia mikrofonu (Air). Jest też diodka sygnalizująca, czy sprzęt komunikuje się z komputerem via USB, czy tylko jest z niego zasilany.
Tył jest już uboższy. Dano nam do dyspozycji jedynie gniazdo komunikacyjne USB-C, wyjścia (zbalansowane) L/R w standardzie jack 6,3 mm TRS oraz wejście XLR BAL 3-pin. Znalazło się jeszcze miejsce na dziurkę zabezpieczenia w standardzie Kensington, ale skorzystają z niego chyba tylko osoby pracujące w środowisku nie do końca bezpiecznym dla sprzętu, że tak to ujmę.
O ile jest to najtańsza opcja w ofercie producenta, dlatego nie mam absolutnie żadnych pretensji co do tego, że wejścia 1 i 2 są w różnych standardach (i tak cud że upchnęli je w tak małym pakiecie), o tyle trzeba mieć świadomość, że wyjście słuchawkowe Solo 4th Gen jest stosunkowo skalowalne, a przynajmniej do pewnego momentu. Oferuje przyrost głośności już od początku regulacji. A to z kolei oznacza:
- problemy u posiadaczy dokanałowych monitorów studyjnych, czyli IEMów,
- dysproporcję kanałów na początku skali.
Poza tym moją uwagę zwróciło delikatne, ale bardzo szybkie pulsowanie podświetlenia wskazań. Działo się to na dwóch różnych komputerach i łącznie chyba trzech kontrolerach USB. Uwagę moją zwróciło to jedynie w nocy, bo wówczas rozpoczynałem pierwsze odsłuchy. W dzień prawdopodobnie bym tego nawet nie zauważył, choć teraz jest już za późno i skoro już wiem, że tak to się zachowuje, to koniec i odtąd będę to widział.
Na tym jednak mogę poprzestać, gdyż dalszych problemów nie stwierdziłem. Ogólnie jest to w zupełności coś, z czym można żyć. Temat IEMów załatwia dosłownie jedna przejściówka filtrująca, która przy okazji neutralizuje imbalans kanałów na początku skali, a który to jest powszechnym zjawiskiem we w zasadzie każdym potencjometrze analogowym i nie mówię o tanich ALPSach, ale wszystkich konstrukcjach i producentach, nawet tych z wyższej półki. Problemy takie załatwia sterowanie cyfrowe albo drabinki rezystorowe, ale i one mają swoje ograniczenia oraz kaprysy. Poza tym, sprzęt zachowuje się nienagannie, nie odstaje aż tak mocno od trochę droższych pozycji i co więcej, tak jak przystało na porządny sprzęt bez żadnego problemu współpracuje z Linuxem.
Tak naprawdę jedyne, czego mi osobiście tu zabrakło, to „twardy” wyłącznik oraz może jakieś wskazanie poziomów na wyjściu, a nie tylko wejściu, ale od czegoś producent ma jednak droższe modele w ofercie i trudno mieć mu to za złe. Świetnie daje się to obejść konfigurując komputer tak, aby po wyłączeniu dezaktywował zasilanie na gniazdach USB (funkcja ErP Ready). Dlatego nie listuję tego jako wady, bo w razie czego mam to w droższych modelach i mogę sobie wybrać coś droższego, ale też i lepiej wyposażonego. Jak to mówią: każdemu wg potrzeb.
Jakość dźwięku
Focusrite Scarlett Solo 4th Gen od startu budzi wyrazy uznania czystym nagrywaniem dźwięku z kilkoma dodatkami, jak chociażby tryb „Air” ustawiający wstępną charakterystykę mikrofonu (może być to nawet „V-ka”!). Zauważyłem jednak, że wiele recenzji mniej uwagi poświęca pozostałym aspektom, takim jak elementarna jakość odtwarzania dźwięku. M.in. dlatego wspominałem o starym 2i2 i tym jakie wywołał na mnie wrażenie w roli czystego DACa po RCA. Tak bardzo kusiło mnie sprawdzenie możliwości wykorzystania tego interfejsu w szerszym jak powiedziałem spektrum, że postanowiłem właśnie nad tym spędzić najwięcej czasu.
Owe „szersze spektrum” to chociażby użycie Solo do bardziej profesjonalnych zastosowań, takich jak… a jakże. Tutaj przyznam, że bardzo interesowało mnie czy (i ew. jak bardzo) dźwięk rejestrowany z porządnych słuchawek (w tej roli LCD-XC) będzie odbiegał od prób wzorcowych z drugim interfejsem, w roli którego występował ceniony Motu M4. Wykonałem więc sporo pomiarów, zarówno na platformie Windows, jak i pod Linuxem, ale podstawową rzeczą jest fakt, że spędziłem nad nimi sporo czasu z prostego powodu: jest to pierwsza recenzja na blogu, w której pojawiają się takiego rodzaju pomiary (i najprawdopodobniej nie będzie ona jedyna). Przykładowe odczyty w sytuacji, gdy jedno i drugie urządzenie jest „źródłem”, a tylko jeden interfejs nagrywał dźwięk:
Ponowny test, ale tym razem w sytuacji mierzenia słuchawek „na siebie”, czyli każde urządzenie było sobie zarówno dawną, jak i biorcą sygnału.
Zniekształcenia THD:
Co prawda wyższe harmoniczne są na Motu wyższe, ale właściwe zniekształcenia są rejestrowane lepiej. Słowem, dźwięk na Solo jest nieco gorszy, ale nadal byłoby to coś, co dla osoby bawiącej się w home recording jest pomijalne. Nie mówiąc już o początkującej i bawiącej się w temacie własnych domowych pomiarów sprzętu dla zaspokojenia przynajmniej własnej wiedzy i ciekawości.
A co z odtwarzaniem dźwięku? Przetestowałem Solo 4th Gen w dwóch sytuacjach: jako źródło sygnału po RCA (tak jak dawniej wspominany 2i2) oraz sprzęt do monitorowania nagrań na słuchawkach.
Wyniki uzyskane w domowych warunkach dla HP OUT (dla 32 Ohm, należy uwzględnić +34 dB z racji użycia procesora analogowego):
- -96,3 dB THD
- -90,4 dB THD+N
Tak natomiast zaprezentował się tryb LINE OUT (BAL):
- -115,4 dB THD
- -103,0 dB THD+N
Urządzenie prezentuje jak widać bardzo solidny poziom odtwarzania, nawet po wyjściu słuchawkowym, na którym mamy praktycznie pełne 15 bitów z delikatnym jęknięciem po przecinku na plus.
Wykonując odsłuchy, posłużyłem się łącznie kilkoma parami słuchawek, dzieląc je na kilka grup:
- w miarę nieskomplikowane IEMy
- popularne studyjne słuchawki zamknięte
- profesjonalne słuchawki zamknięte
- stare słuchawki o dużych wymaganiach, również dawniej wykorzystywane w zastosowaniach studyjnych.
W temacie IEMów pisałem już wcześniej i uważam, że o ile nie będziemy mieli w rękach słuchawek tego typu z naprawdę konkretnym zapotrzebowaniem na prąd, lub po prostu trochę szczęścia, to bez odpowiednich przelotek i filtrów może być z tym kłopot i konieczność ściszenia sobie urządzenia w systemie, aby móc operować wygodnie głośnością.
Dwie pary IEMów które przetestowałem z Solo 4th Gen to KZ ZEX i ZVX. Pierwsze są konstrukcją dwu-przetwornikową, złożoną z dynamika i elektretu. Drugi model to już czysty dynamik, a więc odpada jakakolwiek zwrotnica.
Z żadną parą nie miałem problemów, choć obie zagrały przyjemniej niż z innymi urządzeniami (dźwięk porównywałem z innymi kartami dźwiękowymi, drugim interfejsem a nawet z użyciem własnego projektu wzmacniacza). Generalnie to co słyszałem objawiało się delikatnym efektem typu „low-pass”: góra nie była tak podkreślona ani w ZEX, ani w ZVX. W tych ostatnich bardzo podobały mi się uzyskiwane w ten sposób rezultaty i bardziej, niż na moim M4. Na obu parach wykryłem jedynie ledwo słyszalny szum własny urządzenia, a co jest z kolei bardzo korzystne dla posiadaczy IEMów, bowiem jest szansa, że nie będzie im to specjalnie przeszkadzało (na STX do dziś pamiętam „wiatry i wichury” czy tam inne deszcze).
W przypadku słuchawek „standardowych”, w roli których występowały AKG K271, a więc typowe słuchawki studyjne, Solo 4th Gen zachowywał się nienagannie i całkiem poprawnie. Tu o dziwo również występuje modulacja tonalności, gdyż tym razem notowałem odchylenia tonalne w górę na basie i sopranie. Zupełnie tak, jakby Solo było stworzone do takich właśnie słuchawek.
Następne w kolejce były LCD-XC, które używane są przeze mnie w charakterze słuchawek kontrolnych i do krytycznych odsłuchów, najczęściej z widocznym na zdjęciu kablem Fanatum Agios. Tu już oba urządzenia przejawiały ten sam poziom jakościowy i nie było między nimi specjalnych różnic tonalnych (o 1 dB słabszy bas w M4 lub o 1 dB słabsza góra w Solo, zależnie od perspektywy). M4 pozostawiał sobie jeszcze trochę zakresu na potencjometrze w zapasie, zaś Solo miał już z tym problem. W kontekście THD, między jednym a drugim urządzeniem notowałem ok. 1,5 dB różnicy na niekorzyść Solo.
Nie było za to problemu z zabytkowymi K240 Sextett, które będąc dynamikami o impedancji aż 600 Ohm, grały mi zadowalającą głośnością, nawet z lekkim naddatkiem, już na 1/3 nastawu. Sugeruje to w kontekście zachowania z LCD-XC, że Solo 4th Gen ma wyjście słuchawkowe bardziej napięciowe, niż prądowe. Tu również słuchawki grały tak samo na obu urządzeniach.
Wnioski są więc takie, że możemy tu podłączać praktycznie dowolne słuchawki, poza zachowaniem ostrożności przy operowaniu:
- ultra-czułymi IEMami wymagającymi minimum mocy,
- wymagającymi prądowo słuchawkami pełnowymiarowymi.
Z pierwszymi trzeba będzie uważać na głośność od początku skali, a z drugimi na headroom końca skali. Wszystko pomiędzy, zwłaszcza w ramach sprzętu wymagającego bardziej napięcia na wyjściu, aniżeli surowej mocy, będzie śmigało i hulało bez żadnych gwiazdek i adnotacji drobnym druczkiem.
Podsumowanie
Jestem pod bardzo dużym wrażeniem jak dopracowane i wszechstronne jest to maleństwo. Uwag mam bardzo mało, a zachowanie się Solo 4th Gen z różnymi słuchawkami było bardzo w porządku. Choć Solo jest bardziej rozwiązaniem all-in-one kierowanym dla oszczędnych użytkowników, im można powiedzieć wprost, że to będą naprawdę uczciwie wydane pieniądze.
Jakość wykonania nie budzi moich zastrzeżeń, poza drobnymi głupstwami, które przy cenie raptem 580 zł można właściwie przełknąć. 9/10
Jakość dźwięku odtwarzanego i nagrywania jak za te pieniądze bardzo solidna i rzetelna, z niezgorszym THD i sensownym wyjściem słuchawkowym, aczkolwiek też nie pod wszystko. 9/10
Ergonomia i funkcjonalność są bardzo wysokie i sprzęt wybitnie celuje w uniwersalność, posiadanie wszystkiego co może się przydać w ilościach rozsądnych, a także z ukłonem w stronę ludzi nagrywających realne instrumenty i głos. Jedyne co bardzo mnie irytowało, to brak włącznika, ale poza tym sprzętu używało mi się bardzo dobrze. 9/10
Malutkiego Solo w tak śmiesznej cenie nie sposób nie docenić, a co obrazuje ekstremalnie wysoka nota końcowa wynosząca aż 9.0/10. Czy kupiłbym go dla siebie? Tak, ale przy moich potrzebach i zastosowaniach prawdopodobnie celowałbym w bardziej rozbudowany model 4i4. Prawdopodobnie wszystkie produkty z najnowszej serii czwartej u tego producenta, a więc oparte na cenionych i dobrych układach Cirrus Logic, są warte zakupu i rekomendacji. Jest też oczywiste, że każdy producent gdzieś będzie szukał sobie drogi na skróty i tym bardziej miło jest mi nagrodzić Solo 4th Gen rekomendacją za to, że nawet będąc podstawowym modelem w rodzinie Focusrite, ścinania zakrętów praktycznie tu nie widzę. Widzę natomiast sensowny sprzęt w sensownej cenie, czyli taki jakiego myślę wszyscy w audio szukamy i sobie cenimy.
9.0/10
Sprzęt jest dostępny na dzień pisania recenzji w cenie ok 580 zł (sprawdź aktualną cenę i dostępność w sklepach)
Zalety:
- dobre wykonanie ogólne
- malutka obudowa o kompaktowych wymiarach
- bardzo dobre wyposażenie w funkcje i złącza
- bezproblemowa praca także pod Linuxem
- bardzo dobre parametry techniczne w tej cenie
- dodatkowe funkcje dostępne wprost z panelu przedniego
- bardzo przyjemne brzmienie po wyjściu słuchawkowym
- wysoka opłacalność
Wady:
- przydałby się twardy wyłącznik dla tradycjonalistów
- delikatne i szybkie pulsowanie wskazań podczas pracy, widoczne jedynie w nocy
- lekki imbalans kanałów na początku skali słyszalny na czułych IEMach
Dzień dobry,
Panie Jakubie, zawsze ceniłem rzetelność Pana recenzji, ale tutaj niestety jestem bardzo mocno rozczarowany.
Jak może Pan pisać:
„Wnioski są więc takie, że możemy tu podłączać praktycznie dowolne słuchawki, poza zachowaniem ostrożności przy operowaniu:
ultra-czułymi IEMami wymagającymi minimum mocy,
wymagającymi prądowo słuchawkami pełnowymiarowymi.
Z pierwszymi trzeba będzie uważać na głośność od początku skali, a z drugimi na headroom końca skali. Wszystko pomiędzy, zwłaszcza w ramach sprzętu wymagającego bardziej napięcia na wyjściu, aniżeli surowej mocy, będzie śmigało i hulało bez żadnych gwiazdek i adnotacji drobnym druczkiem.” gdy impedancja wyjścia słuchawkowego tego urządzenia to kosmiczne 50 Ohm? Jest to 166 razy więcej, niż wynosiła impedancja wyjścia słuchawkowego Scarlett 3 generacji.
Dlaczego w ogóle nie wspomina Pan o potencjalnych problemach, jakie mogą z tego powodu występować z niskoohmowymi słuchawkami?
Z pozdrowieniami,
Szymon
Dzień dobry,
Sądziłem że wynika to z samej treści recenzji co do opisu zachowania się różnych słuchawek. O impedancji wyjściowej i rzeczywistych konsekwencjach z tym związanych pisałem nie raz, gdzie tak naprawdę trzeba uważać przede wszystkim przy słuchawkach z rozbudowanymi crossoverami. Jedynie żadnego Scarletta 3rd Gen nie testowałem, więc tu niestety nie mam porównania.
Jestem laikiem, jakie problemy mogą wynikać przy podłączeniu słuchawek np. 32 Ω?
https://audiofanatyk.pl/kalkulator-wspolczynnika-tlumienia-dla-sluchawek/
Używam Focusrite Scarlett Solo 4th Gen od 2 miesięcy i z przyjemnością zapoznałem się z Twoją recenzją – niestety już po zakupie. Do wad dorzucił bym brak łączności bezprzewodowej. Brak twardego wyłącznika jest bardzo „upierdliwa” podczas korzystania z laptopa – karta jest ciągle włączona. Osobna sprawa to oprogramowanie, które dostępne jest tylko dla MS Windows.
Co do słuchawek to bym uważał. Ja co prawda posiadam 2i2 a nie Solo, ale w moim przypadku napędzenie słuchawek 250 Ohm (DT 770) jest niemożliwe.
Bardzo mi przykro, ale moje doświadczenia wskazują na coś zupełnie innego.
Jako że lubię mieć wymierne podstawy, podeprę się obliczeniami. Muzyki słucham z reguły na poziomie 70 dB SPL. W danych technicznych DT770 ich producent podaje 96 dB. Wg obliczeń i z prawa Ohma, aby uzyskać głośność 70 dB SPL na słuchawkach DT 770 250 Ohm, potrzebna moc wynosi około 10 µW (mikrowatów). Nawet zakładając, że chcemy słuchać bardzo głośno, bo na poziomie 80 dB, wartość wymaganej mocy wzrasta dziesięciokrotnie, tj. do ok. 100 µW.
Nie podano jaka wersja 2i2 jest posiadana, ale generalnie przy 250 Ohm powinno móc uzyskać się maksymalnie do 12 mW mocy. Przy DT770 wystarczy to na ok. 100 dB SPL. Czyli 20 dB poniżej ludzkiego progu bólu.
Jeśli takie poziomy głośności są dla kogoś niedostateczne, naprawdę szczerze i bez przekąsu zachęcam do wizyty w gabinecie na kontroli, aby sprawdzić jak bardzo ma się już rozwinięte uszkodzenie słuchu i w jakich zakresach częstotliwości. Wyniki bezwzględnie należy skonsultować z lekarzem lub protetykiem słuchu na miejscu. W razie czego mogę polecić firmę z której usług korzystałem przy własnej profilaktyce.
W dziale Artykuły jest też wpis na temat tego jak głośno słuchamy i ile mocy potrzebujemy. Może jego lektura zainteresuje.
Dzień dobry Panie Jakubie. Szukając na Pana stronie polecanych głośników, natknąłem się na wpis o aktywnych monitorach bliskiego pola (ponieważ w budżecie powyżej 800zł „zwykłe” głośniki komputerowe tracą sens). Czy właśnie do takowych monitorów (chodzi mi o Krk Classic 5, których tutaj na stronie nie znalałzem) jest sens kupować wyżej recenzowany interfejs od Focusrite? Czy może trzeba rozglądać się za czymś innym do powiedzmy 1000zł?
Dzień dobry,
Moim zdaniem w zupełności wystarczy recenzowany Focusrite. Dopiero jeśli inne funkcje byłyby potrzebne lub potrzebne w bardziej rozbudowanej formie, można byłoby myśleć o czymś lepszym.