Marka Edifier w naszym kraju najbardziej wydaje mi się kojarzona jest z głośników komputerowych. To właśnie ta firma chyba w największym stopniu spopularyzowała koncepcję „drewnianych 2.0”, a w rzeczywistości zwykłych, ale estetycznych, MDFów. Zadało to też swego czasu mocny cios głośnikom do tej pory dominującym w przestrzeni takich rozwiązań, jak Logitech czy Creative. Firma nie poprzestaje jednak jak się okazuje wyłącznie na użytkownikach komputerów, a próbuje szczęścia także w nieco innych rejonach i nie mówię tu o słuchawkach. Recenzowany głośnik jest pierwszym, z jakim spotykam się u Edifiera, jako dedykowanym rozwiązaniom typu multiroom i komunikującym się nie tylko przez Bluetooth. Standard ten, co prawda coraz bardziej popularny u Edifiera, tym razem dostał do pomocy funkcjonalność WiFi oraz aplikację na telefon. Robi się więc naprawdę ciekawie i w niniejszej recenzji będę starał się zgłębić tajniki niższego w ofercie głośnika tego typu: MS50A.
Recenzja jest owocem płatnej współpracy z marką Edifier za pośrednictwem jej wyłącznego importera, firmy INNPRO, która podesłała niniejszy sprzęt celem wykonania rzeczywistych testów użytkowych i wydania niezawisłej opinii na temat produktu. Recenzja zawiera również ocenę możliwości technicznych i potencjalnych ograniczeń mechanicznych.
Dane techniczne
Dane zaczerpnięte z oficjalnego profilu marki na Allegro z tamtejszej karty produktu:
- Marka: Edifier
- Model: MS50A
- Kolor: Brązowy
- Bluetooth: 5.2
- Moc: 40W
- Wielkość głośników: 102mm
- Waga urządzenia: 2,26kg
- Obsługuje: Spotify Connect / Amazon Music / 2022 Q2 Extend with Tidal & TuneI
- Działa z Amazon Alexa: Tak
Cena sugerowana: ok. 700 zł (sprawdź aktualne ceny i dostępność w sklepach)
Jakość wykonania i wyposażenie
Z wyposażenia tak naprawdę dostajemy tylko kabel zasilający typu „ósemka” i instrukcję obsługi. Serio, nic więcej się tu nie znajduje (w sumie bo i po co?).
Będąc na prowincji, dane jest mi doświadczyć więcej sytuacji z przerwami w dostawie energii elektrycznej w sytuacji np. mocnego wiatru, jaki towarzyszy ostatnim tygodniom grudnia. To właśnie w ten sposób odkryłem, że w przypadku zaniku zasilania i jego ponownego pojawienia się, MS50A automatycznie się włączają. Moim zdaniem nie powinno się to dziać i albo powinny mieć twardy wyłącznik na sobie, albo powinny domyślnie pozostawać wyłączonymi, póki nie włączymy ich przyciskiem na górze.
Ten sam przycisk również nie należy do najwygodniejszych w obsłudze, bowiem aby MS50A włączyć (lub wyłączyć), musimy trzymać go przez 5 sekund. Uważam, że jest niepotrzebnie długo i w ramach codziennego użytkowania – po prostu za długo.
Następnie przez kolejne 22 sekundy Edifier trzyma nas w napięciu w ramach połączenia się, wcześniej przechodząc automatycznie z parowania WiFi na BT. Łącznie daje to ok. 27 sekund od włączenia pojedynczego głośnika do jego zainicjowania. Czy jest to problem? Szczerze to nie, niespecjalnie. Głośnik nie ma funkcji automatycznego wyłączenia się, a przynajmniej nie wprost z pudełka. Nie ma też baterii, więc nie musimy – jak w Tronsmartach – martwić się o zużywanie się baterii. Dlatego MS50A może być równie dobrze włączony cały dzień i nic mu się nie stanie.
Kolejna rzecz, że z MS50A najlepiej korzystać z – a jakże – dedykowanej aplikacji producenta na telefon, aby wydobyć z nich pełnię możliwości, choć tak jak w ZE8000 nie jest to potrzebne do szczęścia i spokojnie możemy korzystać z głośnika w klasycznych scenariuszach zupełnie autonomicznie. Aplikacja jest natomiast niezbędna, jeśli chcemy skonfigurować sobie system Edifiera w topologii multiroom. Jest to sprawa jasna i oczywista. Z drugiej strony to dobrze, że producent daje nam takie możliwości i nie jest potrzebne tutaj specjalne cudowanie, aby wszystko jakkolwiek ze sobą działało.
Ku przemyśleniom w dziedzinie nie jakości, ale kontroli jakości wykonania, skłania mnie sytuacja, że w głośniku słychać było od początku jakiś luźno latający element. Po zdjęciu maskownicy okazało się, że był to kawałeczek kleju w formie kropli, z dwóch stron wyglądający jakby odpadł od płyty MDF. Nie zauważyłem aby było to coś należące do zewnętrznej części MS50A, a bardziej chyba coś ze środka, co wypadło przez port BR. Tu i ówdzie również dało się zauważyć cienkie „włosy” po klejeniu. A więc wraca to, co raportowali użytkownicy serii R w podobnych i nieco tańszych modelach.
Do obsługi trzeba się troszkę przyzwyczaić i bardzo pomocna, jeśli nie wprost niezbędna, może okazać się instrukcja. Większość głośników BT oraz sterowanych w taki sposób jest dosyć intuicyjna, ale Edifier, upychając w sobie dodatkowe rzeczy, w zasadzie sam na własne życzenie skomplikował warstwę użytkową. Na szczęście nie jest to coś skomplikowanego, czego nawet osoba w podeszłym wieku by myślę nie ogarnęła.
Sterowanie głośnością w zależności od tego, czy głośnikiem zawiaduje PC z Windows, PC z Linuxem czy telefon, może się różnić. Przykładowo na Windows sterowanie dotykiem modyfikuje głośność systemową o dosyć duży krok. Ale już na Archu jestem w stanie sterować niezależnie tak głośnością głośnika, jak i w systemie, co dawało mi precyzyjniejszą nad nią kontrolę. Dopiero aktualizacja firmware spowodowała, że głośnik zaczął zachowywać się wszędzie tak samo, choć i tak zdarzało mi się nadal, że głośność na Archu żyła własnym życiem i mogłem ustawić ją osobno dla głośnika i osobno w systemie. Prawdopodobnie urządzenie trochę wariuje przy automatycznym połączeniu się np. podczas zmiany aktywnie połączonego z nim komputera.
Jest też temat problemu z synchronizacją między obrazem i dźwiękiem. Na AX210 i Archu nie miałem absolutnie żadnych problemów. Pod Windowsem 10 na AX200 niestety dźwięk był przesunięty zarówno na filmach (YT) jak i w grach o dobre ponad pół sekundy.
Na tym na szczęście marudzenie mogę zakończyć. Sama jakość wykonania (materiały, spasowanie) jest bardzo dobra, nie licząc na tym etapie wspomnianych śladów klejenia. Osobiście wolę jednak nieco więcej kleju niż robotę wykonaną na pół gwizdka (przykład Audeze LCD-i3 oraz i4). Głośnik prezentuje się przede wszystkim schludnie i estetycznie, nie rzuca się w oczy, a gustownie komponuje z meblami i innymi urządzeniami. To trudna sztuka w takich konstrukcjach wbrew pozorom. Tak więc życzyłbym sobie na tym etapie co najwyżej drobnych usprawnień tu czy tam.
Sam głośnik, co trzeba zaznaczyć, nie posiada żadnej baterii pokładowej, ani nawet złącz umożliwiających wprowadzenie lub wyprowadzenie sygnału audio. Wszystko odbywa się dwojako: albo za pomocą wbudowanego nadajnika Bluetooth, albo poprzez domowe WiFi i za sprawą aplikacji Edifier Home App.
Żadnych kabli, poza zasilającym, tu nie uraczymy. Przy czym zasilanie przypada na każdy głośnik jaki zakupimy. Oznacza to, że np. rozstawiając MS50A po bokach telewizora w sypialni, będziemy musieli podłączyć oba do prądu, po lewej i prawej. Nie ma żadnej możliwości łączenia i współzasilania. Choć osobiście nie widziałem w tym problemu, wolę nadmienić, że trzeba będzie się na to szykować.
Na szczęście głośnik jest bardzo energooszczędny. W stanie wyłączenia (czuwania) pobiera jedynie 0,4 W. Podczas cichej pracy zanotowałem 2,6 W. Na najbardziej basowych utworach było to 3,1 W. Ot taka ciekawostka.
Jakość dźwięku
MS50A są głośnikami typu „muzykalność + detal”, a więc z ocieplonym przekazem i podkreślonym najwyższym detalem. Są w tym względzie bardzo przypominające pierwszą wersję ZE8000, ale też trochę Somic V2 czy inne słuchawki, które prezentowały takie strojenie. Na planie ładnie podsadzonego, opartego na solidnym fundamencie grania, głośniki emanują cieplejszym tonem muzyki, aby na samym końcu wyciągnąć nieco detaliczności i świeżości.
W efekcie głośniki wydają się bardzo naturalne, a jednocześnie nie ma wrażenia parności i spowolnienia. Widać, że producent próbował wyciągnąć z tej malutkiej konstrukcji wszystko, co tylko się dało i nie jest to przerysowanie rzeczywistości.
Bas w części najniższego zejścia jest oczywiście częściowo zredukowany, bo takowym być musi. Fizyki nie oszukamy. Ale nawet z jednego głośnika jest donośny, sprężysty na dole i brzmiący w wyższych partiach. Przypominają mi się Mackie CR3-X i choć dostawaliśmy tu kompletny zestaw głośników za 500 zł, a nie pojedynczą jednostkę za 700 zł, to jednak znacznie bardziej nastawioną pod „studyjne” zastosowania i z bardziej ograniczonym, krótszym basem. MS50A naprawdę grają pod tym względem jak coś dużo od siebie większego.
Osobiście jestem pełen podziwu dla konstrukcji Edifiera za każdym razem gdy na nią spojrzę podczas odtwarzania muzyki. Słyszałem wielokrotnie gorsze głośniki, zwłaszcza jeśli o bas, a mające większe rozmiary, czasami i cenę. To magiczne ile niskich tonów MS50A są w stanie wyprodukować i nie chodzi nawet o ilość, a specyfikę.
Średnica jest ocieplona, grająca na planie „pochylni”, a więc zmierzająca ku obniżeniu natężenia im bliżej znajduje się sopranu. Nadaje to przyjemnego zmiękczenia odtwarzanej muzyce, ale też wokalistom, których głos jest łagodniejszy i delikatniejszy. Choć osobiście lubię w tym miejscu, tj. na przełomie średnicy i góry, większej równości, naprawdę nie gra to źle.
Góra nie jest specjalnie sykliwa, choć wzmacnia się po zdjęciu osłony przedniej. Osobiście najbardziej głośniki przypadły mi do gustu właśnie z nią, toteż nie zdejmowałem jej niemal w ogóle w trakcie odsłuchów. Nie daj się natomiast ukryć, że detal MS50A jest podkreślony w najwyższych swoich użytecznych partiach. W ten sposób jak pisałem producent starał się zakładam uniknąć problemu z nadmierną muzykalnością i parnością głośników w codziennych, uniwersalnych zastosowaniach.
Scenicznie nie jestem w stanie niestety nic powiedzieć o recenzowanym głośniku, ponieważ przyjechał do mnie w konfiguracji mono (jedna kolumienka). Użytkownik ma tutaj pełne pole manewru i może skonfigurować dowolną ilość tych głośników, w liczbie parzystej lub nieparzystej. Kombinacje są dowolne i może to być albo tak jak u mnie jeden głośnik pracujący bezprzewodowo i dający dźwięk, albo dwie sztuki pracujące w konfiguracji stereo, albo mnóstwo głośników w jednym lub kilku pomieszczeniach. Dopiero przy dwóch jednak mógłbym cokolwiek napisać o walorach scenicznych i zdolnościach budowania sceny. Mogę tylko domyślać się, że będzie tu całkiem dobrze z racji wspomnianego wybicia na sopranie, ale też faktu, że nawet w konfiguracji mono, MS50A radzi sobie świetnie.
Edifier MS50A to z jednej strony niesamowicie ciekawy głośnik, który może niczym kameleon przybrać postać czy to pokojowego głośnika bluetooth mono, czy elementu systemu stereo, coś na wzór recenzowanych przeze mnie głośników Bang marki Tronsmart, czy też przejść na parowanie via WiFi i stać się częścią systemu multiroom. Potencjalna elastyczność zastosowań i klasyczność konstrukcji to na pewno mocne strony MS50A. Jeśli doliczyć do tego ocieplone strojenie z plusem na detalu i nawet niezgorszym basem, okazuje się, że mamy w rękach coś a’la pierwsze ZE8000, tylko w formie głośnika.
Ograniczenia i fizyka
Jest takie powiedzenie (w sumie nie bez przyczyny) że „fizyki nie oszukamy”. W przypadku Edifierów, ową fizyką będą na pewno kubatura i zmuszenie przetworników do wytężonej pracy.
I tu pojawia się największy problem testowanego urządzenia: zakres wychylenia membran przetworników. Mówiąc wprost, MS50A kompletnie nie nadają się do bardzo dużych głośności, bowiem bardzo szybko do naszych uszu dochodzi terkotanie przetwornika low-mid. Mogę tylko spekulować, że prawdopodobnie jest on tu niedopasowany parametrami i na każdym głębszym basie jestem w stanie usłyszeć jego fizyczne problemy z wychyleniem membrany poza wartości robocze, choć nie da się też wykluczyć defektu posiadanego przeze mnie egzemplarza. Nie wydaje mi się aby była to kwestia sekcji aktywnej i tu prawdopodobieństwo jest niemalże zerowe. Naturalnie fajnie byłoby móc rozebrać go i zajrzeć do środka, ale z oczywistych względów nie jest to możliwe, a i ja sam nie jestem przecież serwisantem, więc nie będę naprawiał głośnika, który przyszedł do mnie na testy. Moim zadanie jest jego rzetelne udokumentowanie. Serwis lub modyfikacje takiego głośnika to już temat na zupełnie inny materiał i inny klimat.
Sprawdziłem na konkretnych utworach (np. r.roo – wandering people in flamy woods) od jakiego poziomu zaczynam słyszeć zniekształcenia basu i wspomniane terkotanie. Okazuje się, że ma to miejsce przez większą część skali głośności, obejmując również ten poziom, na którym słucham muzyki, a który nie jest wcale duży. Mamy więc kolejny problem, a raczej niemałą skalę poprzedniego.
Dla pewności sprawdziłem oczywiście, czy jest to kwestia maskownicy (kolizja). Niestety nie. Terkotanie nadal występowało w niezmienionej postaci, choć wiele zależy też od tego, jaki materiał muzyczny planujemy tu zastosować.
Do filmów YT, mowy, ale też większości gatunków muzycznych, będzie można spokojnie sobie folgować z głośnością bez żadnych problemów i konsekwencji dla głośnika. Ale gdy pojawia się głęboki bas, to wraz z nim też i problemy, które bardzo mocno ograniczają pole manewru MS50A.
Jest to o tyle dziwne, że przy cenie 700 zł (1400 zł, jeśli chcielibyśmy zakupić dwie sztuki pod najprostszy system stereo), raczej oczekiwać należałoby braku takiej sytuacji. Możliwe, że producent po prostu przedobrzył i chciał wydobyć z tak malutkiej kubatury te słynne 300% normy. Bo i rzeczywiście, słuchając basu MS50A i przykładając rękę do portu BR, głośnik pompuje niesamowite ilości powietrza.
Czym teoretycznie może grozić praca z tak mocnymi wychyleniami membrany, np. przez kilka lat? Na pewno w jakimś stopniu przedwczesnym zużyciem się zawieszenia głównej jednostki roboczej. Głośnik główny to „papierzak” z gumowym zawieszeniem, toteż początkowy etap pracy z głośnikiem Edifiera i tak obejmował proces rozruszania jego jednostki roboczej. Dlatego mogłem usłyszeć możliwości MS50A na wszystkich najbardziej basowych utworach jakie posiadam. Po tygodniu intensywnej pracy, w sumie nawet trochę celowo w takich warunkach jak opisałem, nie zauważyłem jednak żadnej, nawet najmniejszej oznaki degradacji dowolnego elementu głośnika, z przetwornikiem włącznie. Ale też poprawy również nie uświadczyłem.
Dla pewności, zaktualizowany został firmware głośnika (aplikacja na to pozwala), aby nie było że było. Bez zmian. Dystrybutor naturalnie został poinformowany o dolegliwościach posiadanej sztuki MS50A praktycznie natychmiast po otrzymaniu paczki, aby na spokojnie mógł sprawdzić po swojej stronie, czy aby jest to faktycznie problem jednostkowy, czy może dotyczący większej partii. Do czasu publikacji i zapewne przez okres świąteczny, nie udało się ustalić co tak naprawdę dolega podesłanej sztuce MS50A oraz czy jest to problem jednostkowy. Dlatego recenzję kontynuowałem dalej, inaczej nie wyrobiłbym się czasowo.
Patrząc na stan rzeczy bardziej obiektywnie, problem stosunku głośności-do-terkotania w podesłanym egzemplarzu nie jest jeszcze na tyle poważny, aby głośnik kompletnie nie nadawał się do użytku, a przynajmniej w moich warunkach. Aby uzyskać dźwięk kompletnie wolny od zniekształceń i terkotania na niskich częstotliwościach, głośność musiała być ustawiona na poziomie trochę poniżej tej, z jaką słucham z reguły systemów głośnikowych.
Z tym że o ile wymienione wyżej głośności odsłuchowe pasują do np. domowego biura, pracy z laptopem (bliskość) albo niezobowiązującego obcowania z większością materiału audio w tle do innych wykonywanych zadań (brak konieczności dużych natężeń dźwięku i wysokiej wierności), tak trzeba mieć świadomość, że jakiekolwiek głośniejsze słuchanie muzyki mającej w sobie głębszy bas albo w celu oglądania filmów we wspomnianym systemie multiroom, gdzie takie jednostki będą musiały nagłośnić np. duży salon, może dosyć szybko odbić się czkawką i zwrócić uwagę słuchacza, że jednak coś jest nie tak.
Podsumowanie
Te będzie bardzo krótkie. Edifier MS50A to bardzo fajny i nowoczesny głośnik typu multiroom o sporych możliwościach, który gdyby nie jeden poważny mankament, można byłoby śmiało polecić do budowy takiego systemu wielogłośnikowego-wielopokojowego za rozsądne jeszcze pieniądze.
Jakość wykonania – jest dobra, z zewnątrz w zasadzie bardzo dobra, aczkolwiek „pod maską” bywa różnie. Ślady klejenia, wylatujące „bloby” kleju z portu BR, terkotanie głównego przetwornika na niskich częstotliwościach przy większym natężeniu, to najpoważniejsze wady recenzowanego egzemplarza, które przy cenie 700 zł powodują pewien niedosyt. 6/10
Jakość dźwięku – tutaj jest bardzo fajnie. Przyjemny głośnik barwowo, podkreślony rozsądnie detal, bas znacznie większy niż wskazywałaby kubatura. Sceny z racji bycia egzemplarzem pojedynczym niestety nie udało się określić, a jedynie estymować, że będzie przy takim strojeniu niezła. Życzyłbym sobie trochę więcej równości na przełomie środka i sopranu, ale jak na takie maleństwa można być pod dużym wrażeniem (minus wspomniane terkotanie). 7/10
Ergonomia i praktyczność – ergonomia jedynie z drobnymi zastrzeżeniami. Ogólnie praktyczność i zastosowania byłyby bardzo szerokie, gdyby nie ograniczenia powstałe w wyniku terkotania przy jakichkolwiek większych głośnościach w materiale mającym w sobie bas. Drastycznie redukuje to możliwości nagłaśniające MS50A w pomieszczeniach już nawet średniej wielkości, a co jest kluczowe niestety przy takich głośnikach w kontekście ich docelowego przeznaczenia. W przeciwnym razie, mielibyśmy naprawdę świetny i konfigurowalny głośniczek do estetycznych salonów i sypialni pod wiele różnych zastosowań. A tak mamy co najwyżej średniej wielkości głośnik bezprzewodowy do laptopa i bliskiego słuchania na małych głośnościach, w wyższej cenie niż inne potencjalne rozwiązania. 5/10
Mimo bardzo niesprzyjających okoliczności, głośnik wyciągnął i tak całkiem spore 6.2/10 w ramach oceny końcowej. Edifier ma moim zdaniem sens tak jak pisałem głównie jako głośnik BT sparowany w trybie mono lub stereo w bliskim polu dla niskich lub umiarkowanych głośności, typowych dla normalnych odsłuchów. W takich samych okolicznościach można go ustawiać jako głośnik multiroom. Wszystko powyżej, a dokładniej angażujące głośnik do pracy z dużymi natężeniami dla niskich częstotliwości, będzie powodowało problem z terkotaniem. Czysty dźwięk bez zniekształceń uzyskamy na większych głośnościach jedynie w materiale nie mającym aż tak mocnego basu albo po sztucznym ograniczeniu go za pomocą equalizacji globalnej w stylu APO Equalizer czy EasyEffects.
Dlatego naprawdę szkoda, że tym razem producentowi się nie udało, bo w ramach możliwości czy samego dźwięku, zapowiadało się to naprawdę dobrze i możliwe, że nawet na polecenie ze względu na ogólne możliwości. Pozostaje trzymać kciuki i liczyć na to, ze doczekamy się rychło poprawionej rewizji tego skądinąd ciekawego głośniczka. A jeśli sytuacja z terkotaniem znalazłaby swoje wyjaśnienie, z przyjemnością zaktualizuję recenzję o dodatkowy opis i informacje z tym związane. Póki co jednak…
6.2/10
Sprzęt marki Edifier jest dostępny m.in. w oficjalnym sklepie Edifier Polska.
Zalety:
- dobre materiały i spasowanie głośników
- komunikacja WiFi oraz bezprzewodowa Bluetooth
- wygodne komunikaty głosowe lektora żeńskiego oraz miłe dla ucha sygnały dźwiękowe
- potencjalnie bardzo dobra ustawność i praktyczność
- brzmieniowo muzykalne „V” o całkiem dobrym strojeniu i basie
- sterowanie dotykowe oraz za pomocą dedykowanej aplikacji producenta
- aktualizowalny firmware
- teoretycznie chyba jedno z najtańszych rozwiązań multiroom mających sens
Wady:
- kompletny brak konwencjonalnych możliwości przyłączeniowych
- automatyczne włączanie po pojawieniu się (lub zaniku) zasilania
- długie włączanie i wyłączanie się głośnika
- ślady klejenia tu i tam
- terkotanie przetwornika głównego pod wpływem basu już nawet na umiarkowanych głośnościach i duże ograniczenia zastosowania z tego tytułu