Po teście akcesoriów filtrujących iFi Audio, który przyniósł zaskakujące nawet wnioski i przede wszystkim jeden nadrzędny: że to faktycznie coś tam daje i niekoniecznie jest to tematyka „audio-voodoo”, postanowiłem pójść za ciosem i wziąć na ruszt temat trudniejszy. Mianowicie tym razem pochylić chciałbym się nad… nóżkami pod kolumny. Ale nie tradycyjnymi kolcami, a czymś konkretnym, związanym z faktycznymi zjawiskami fizycznymi. Albo przynajmniej zobaczyć (usłyszeć), czy w ogóle daje to cokolwiek. A czynić to będę na przykładzie rozwiązań od IsoAcoustics o nazwie Gaia III (indywidualne nóżki) i Aperta (zestawy krzyżakowe z regulowanym kątem nachylenia) w kontekście dwóch rodzajów kolumn i trzech wzmacniaczy stereo.
Skąd ten pomysł?
Ostatnio mam na głowie sporo kwestii związanych z rozbudową swojego systemu stereo, więc skoro takie elementy są dostępne na rynku i można je normalnie zakupić, to czemu i nie zbadać jaki i to ma wpływ, jeśli w ogóle jakikolwiek? To w zakresie ogólnej idei. Powodem, dla którego chciałem przyspieszyć taki test i zrealizować go w najbliższym czasie był fakt, że w jednym momencie znalazło się pod ręką kilka różnych elementów systemu stereo, które można było wykorzystać naprzemiennie i sprawdzić, czy dany efekt słyszalny jest dlatego, że wzmacniacz X zagrał inaczej, czy może z innego powodu.
Myślę, że nie jest specjalną tajemnicą, że do różnych aspektów tematyki dźwiękowych podchodzę dosyć sceptycznie, a przynajmniej zdroworozsądkowo. Nie zachowuję się jak poparzony, gdy ktoś zastosuje np. kolce pod kolumnami i stwierdzi, że mu one „grają”. Mimo rezerwy nie neguję, że może to mieć wpływ na dźwięk i dać się wyjaśnić logiką, fizyką i przede wszystkim otwartością umysłu. Wszystko jednak staram się przede wszystkim przetestować przed wydaniem osądu kategorycznego i tak samo chciałem, aby było to nie tylko w przypadku takich podstawek i nóżek, ale i sprzętu, który posłużył się do ich przetestowania. Jest to bowiem jakby nie patrzeć skreślenie jednego punktu z listy czynników, które mogłyby jakkolwiek rzutować na ocenę, ale też poznanie konkretnych zjawisk fizycznych na gotowym sprzęcie i określenie jakiejkolwiek tego wszystkiego powtarzalności.
To jest właśnie to, czego wiele osób postronnych nie rozumie. Niestety nie rozumie tego też sporo osób posiadających takie rzeczy. Jak to się mówi, słyszą, że dzwonią, ale nie wiedzą w którym kościele. I ta nieumiejętność wyjaśnienia tego jest właśnie tym, co rodzi wobec tych osób, a nawet całej grupy społecznej, kąśliwe komentarze, niekiedy pałające nienawiścią i szyderą. Jeśli na samym początku zrozumiemy z jakim zjawiskiem mamy styczność, wyznaczy to nasze zdrowe modus operandi i pozwoli na uniknięcie efektu placebo, o który naprawdę bardzo tu łatwo, jak też ułatwi jakiekolwiek późniejsze dyskusje w starciu z postawami ślepo negującymi wszystko jak leci, jeśli już ktoś poczuje konieczność jej prowadzenia.
Dlaczego może to wpływać na dźwięk?
Pytaniem zasadniczym jest – czy takie nóżki „grają”. Oczywiście nie, same z siebie nie grają, nie jest to rzecz jakkolwiek generująca dźwięk. Natomiast jest to element tłumiący, a przynajmniej potencjalnie, ale fakt faktem, za wszystkim stoi tu prosta fizyka.
Nóżki amortyzujące mają za zadanie przeciwdziałać przenoszeniu drgań z pracujących jednostek na podłoże. Ma to znaczenie zwłaszcza przy:
- pomieszczeniach niezaadaptowanych lub średnio zaadaptowanych akustycznie (czyli jakieś 90% przypadków bym powiedział),
- pomieszczeniach o wysokim stopniu podatności na rezonowanie i kumulację fal odbitych (coś jak pułapka akustyczna),
- odsłuchach wykonywanych przy dużej głośności,
- kolumnach zwłaszcza o konstrukcji wykorzystującej podłoże do rozchodzenia się fal o niskiej częstotliwości.
Kolumny podczas pracy generują nie tylko falę dźwiękową, która wypełnia nasze mieszkanie, ale też wytwarzają dużą ilość drgań, które potrafią rezonować i transportować po płaszczyznach naszego domu. Przeszkadza to nie tylko innym domownikom i sąsiadom, ale paradoksalnie głośniejsze odsłuchy mogą powodować również zniekształcenia płynące do naszych uszu. Choć „audiofilskie nóżki do kolumn” wydają się abstrakcyjnym i ogólnie drogim rozwiązaniem, taniej jest zainwestować w takowe, niż w wymianę całego parkietu, prawda? Tak samo dźwiękoszczelność ścian itd. To dlatego coraz częściej kupujemy panele akustyczne, choć one także nie rozwiązują do końca problemu lub próbują rozwiązywać te nieco inne, równie ważne, ale jednak inne.
Za nóżkami do kolumn, tak samo jak za kolcami, tak naprawdę nie stoi żadna kosmiczna technologia, a właśnie wspomniane prawa fizyki. Właśnie one mają izolować kolumny od podłoża, ewentualnie podstawki, jeśli stosujemy monitorki, ale tutaj raz, że zastosowanie jest mniej priorytetowe (mniejsza waga kolumienek, mniejszy litraż, z reguły mniejsze zdolności kreowania basu), a także kłaniają się dodatkowe możliwości (podwójna amortyzacja).
Tak naprawdę temat ten jest wszystkim zdany, tylko większość nie zdaje sobie z tego sprawy. Zapewne zdarzyło się bowiem wielu z Was mieć za ścianą „porucznika wiertarkę” albo „kapitana basiora”, mówiąc kolokwialnie. Wspaniały koncert dla naszych uszu, przejawiający się wręcz fizycznym odczuwaniem niskich częstotliwości i różnorodnych czasami wręcz drgań. Z reguły wbrew naszej woli i przecząc wszelkim zasadom współżycia społecznego lub obowiązującej strefy czasowej. To jest właśnie to, z czym takie akcesoria mają za zadanie walczyć, ale nie chroniąc nas, a innych, którym nasze kolumny mogą przeszkadzać. Nas co najwyżej ochronić może to przed konsekwencjami.
Przykład basu i wiertarki w rzeczywistości pokazuje problem współczesnego życia tuż obok siebie. Życia kolizyjnego, gdzie włączenie kolumn na całą parę o 3:00 w nocy nie można skwitować klasykiem „wolnoć Tomku w swoim domku”, a nawet jeśli próbować, to patrolu wezwanego na interwencję za zakłócanie ciszy nocnej tym zapewne nie przekonamy. Jednocześnie warto mieć na uwadze to, że takie nóżki mimo wszystko służą do redukcji negatywnych efektów, ale nie uda im się wszystkiego zniwelować. Systemy audio jednak często przynoszą efekty w formie skali, a raczej sumy pomniejszych rozwiązań.
Skuteczność w praktyce
Tyle teorii, tyle aspektów pobocznych, więc pytanie, że skoro teoretycznie wiemy co i w jakich okolicznościach takie rozwiązania tłumią, to czy faktycznie to robią?
Do testu wykorzystałem konfigurację z kolumnami nieizolowanymi, izolowanymi oraz jednym kanałem bez izolacji (naprzemiennie lewy i prawy). Kolumnami, prócz moich starych dobrych KEFów Q80 (zamknięta konstrukcja z membranami biernymi), były także ProAc Response DT8 (Bass-Reflex typu down-firing z bocznym rozpraszaniem). Odsłuch wykonywałem w tej samej pozycji i odległości. Podchodziłem też i dotykałem kolumn oraz podłoża tuż przy nich, aby „fizycznie” móc się przekonać o jakichś zmianach. Później powtórzyłem testy z wykorzystaniem paneli akustycznych własnego pomysłu i wykonania.
Rozwiązania podzieliłem w taki sposób, że Gaie poszły do DT8, a Aperty do KEFów. W sumie i tak nie miałem wyjścia, ponieważ pomijając już może coś w stylu osławionych Altusów, ale przetestowanie tak starych kolumn, jakimi są moje Q80, ze względu na ich specyficzne mocowanie nóżek wymaga bardziej ambitnych rozwiązań. Stąd też obecność wspomnianego specjalnego – uniwersalnego – zestawu krzyżakowego.
Wszystko to zbiegło się jeszcze z dodatkowymi testami wzmacniaczy kolumnowych Lucarto Audio, które akurat w tym okresie przewijały mi się między palcami, a także materiałów na kable głośnikowe, przez co mogłem zastąpić wybyłe już sporo czasu temu Melodiki i uzupełnić QED Anniversary-XT Silver o normalne, porządne kable miedziane dla najbardziej zrównoważonego efektu dźwiękowego.
Okazuje się, że na pytanie postawione wcześniej można odpowiedzieć twierdząco. Faktycznie daje się usłyszeć ich zastosowanie w przełożeniu na dźwięk. Zarówno Gaia III, jak i Aperta przy większej głośności zredukowały niemałą część drgań generowanych przez kolumny.
IsoAcoustics Aperta
Aperty to nic innego jak zestaw dwóch wytrzymałych stelaży złączonych w jedną całość. Górne i dolne powierzchnie styku są gumowe, to oczywiste i spodziewane. Natomiast w środku znajdują się dodatkowe „bity” amortyzujące (dwa z nich można regulować co do kąta nachylenia), tworzące w efekcie coś na kształt zawieszenia z górnymi i dolnymi tłumikami drgań. Całość jest w stanie wytrzymać wagę 15,9 kg / 35 lb, więc idealnie w deseń moich kolumn (14,5 kg / 32 lb). Gdyby nie Aperty, nie byłbym w stanie przetestować takich rozwiązań na KEFach z racji po prostu ich wieku (tj. jak pisałem trochę nietypowego sposobu montowania nóżek). Niestety takie są uroki starych kolumn, a przynajmniej mam wrażenie, że tylko mnie to dotyka. Jak mawiał klasyk: „wszystkie kary na mnie idą”.
Zastosowanie Apert przełożenie na dźwięk zanotowało głównie w basie, ale też trochę w średnicy, jako że moje KEFy są modelem o stosunkowo plastycznym środku i łatwo jest go przesłodzić, przeciążyć i doprowadzić do zawodzenia. W KEFach konkretne częstotliwości mają teraz mniejszy przydźwięk. Efekty są u mnie słyszalne właśnie dlatego, że do tej pory miała miejsce kombinacja negatywnych zjawisk i cech, które nakładając się na siebie zwiększają skuteczność takich akcesoriów. Gdyby spróbować je wymienić, to okazałoby się, że:
- pomieszczenie nie jest aż tak mocno zaadaptowane akustycznie,
- panele podłogowe nie są najszczęśliwsze, jeśli chodzi o izolację dźwiękową,
- mogę krzyknąć „na zdrowie” gdy sąsiadka z góry kichnie, ale chyba głupio jej odpowiedzieć (mimo to staram się być grzeczny),
- moje własne kolumny są z gatunku średnicowych i dźwięcznych jak pisałem,
- posiadam obudowy zamknięte, bez portów BR.
Prawdopodobnie bardzo ciekawe efekty udałoby mi się uzyskać z subwooferami, ale zakładam, że w przypadku jednostek typu down-firing efekty i tak będą zredukowane, skoro głośnik będzie uderzał falą w celu jej rozproszenia właśnie po podłodze.
KEFy wyposażone w Aperty – może zaskoczę – ale nawet sprawiają wrażenie, że się nieco rozjaśniły. W zasadzie to sam byłem tym zaskoczony, bowiem takie deklaracje zawsze interpretuję jako marketingowy bełkot. Tymczasem zaintrygowało mnie to ogromnie i odsłuchy powtarzałem z dużymi przerwami, aby mieć kilka różnych stanów swojego organizmu (zakładałem w pewnej chwili efekt placebo od zmęczenia). Za każdym razem wrażenie się powtarzało, było nieco jaśniej. Bazując na doświadczeniu ze słuchawkami i wzajemnym wpływem różnych częstotliwości na siebie (nachodzenie zakresów podczas odsłuchów), postawiłbym tezę, że Q80 część swojego basu generują na bazie rezonansów samej obudowy. Choć może inaczej: bas generowany przez Q80 powoduje rezonowanie obudowy i w ten sposób wpływa na całościowy odbiór kolumn lub korelację z innymi częstotliwościami. I to mimo użycia membran biernych, które nie są tak wydajne przecież jak aktywne jednostki lub nawet porty BR. Przez rezonanse bas ma na wyjściu mocniejszy wydźwięk. Brak rezonansów oznacza zredukowanie tegoż wydźwięku, a mniej basu oznacza dochodzenie do głosu innych częstotliwości. Stąd wydaje się słuchaczowi (tj. mi), że sopranu przybyło. Być może też zmniejsza się w jakiś sposób efekt tłumienia, przytłaczania innych częstotliwości. Być może wszystko naraz ma tu miejsce, ale jestem przekonany, że przynajmniej jedna z tych rzeczy zachodzi tu w sposób niepodważalny i słyszalny.
Zastosowanie Apert wymogło więc dodatkowe korekcje położenia, aby mimo wszystko zaprząc do roboty nieco fal odbitych i sobie wszystko ładnie wyważyć. Jednocześnie nadal cały czas czerpałem korzyści płynące z izolacji akustycznej od podłoża, a w zasadzie korzyści czerpią sąsiedzi mieszkający pode mną. Zdjęcie jednego ze stelaży i zostawienie gołej kolumny na podłodze potwierdziło obserwacje (przesunięcie basu na jedną stronę). Paradoks KEFów polega na tym, że testowane w tym samym czasie panele akustyczne dawały… słabsze rezultaty niż Aperty. Czyli problemem faktycznie były bardziej rezonanse niż fale odbite.
Już ten jeden przykład pokazuje, że takie stopki nie są wcale pomysłem chybionym i potencjalnie zbędnym gadżetem dla snobów, tylko rzeczywiście stoją za tym realne cechy fizyczne. Za komplet Apert zapłacić trzeba 950 zł, zaś dla posiadaczy cięższych kolumn o wadze do 34 kg, producent przewidział model 200 za 1199 zł. Mi na szczęście spokojnie wystarczył przysłany model podstawowy.
IsoAcoustics Gaia III
Co tyczy się modelu Gaia, to już klasyczne, pojedyncze nóżki z głowicami gumowymi, przez co stopki są w pełni ruchome i dostosowują się indywidualnie do podłoża. Jeśli podłoga jest krzywa, Gaie lepiej sobie z tym poradzą. Bardzo solidnie wykonane ze stali chromowanej, mogą w tym wariancie udźwignąć kolumny do 32 kg.
Aby nie przedłużać, od razu powiem, że również i Gaie wpłynęły na DT8 w podobny sposób, co Aperty. Z tą jednak różnicą, że dla pełnego efektu tym razem panele okazywały się niezbędne, bo przez ich boczne wyrzuty fali akustycznej od portu Bass-Reflex. Do tego stopnia, że akustyka pomieszczenia była przynajmniej tak samo ważna, jak izolacja od podłoża. Zdjęcie nóżek powodowało do razu pojawieniem się rezonansów, ponieważ Bass-Reflex uderzał w podstawę kolumn, ale część fali wędrowała i tak na boki. Stosunek ważności więc nóżek i paneli w DT8 określiłbym orientacyjnie jako pół-na-pół, podczas gdy w KEFach wynosił 70:30 dla izolacji względem fal odbitych. Oszczędniejszy bas i pasywne membrany jednak robią tu robotę.
DT8 sprawiają niestety trochę problemów z umiejscowieniem i nie są tak tolerancyjne, jak Q80, także nie dziwię się też, że tego typu elementy nabierają w ich przypadku na znaczeniu. Czuć to na KEFach, ale po poprawnym rozstawieniu, ale przede wszystkim dodaniu paneli i jednocześnie amortyzacji, bas znacznie podnosi swoją kontrolę. Nie faluje, nie wpada w przydźwięk w zależności od częstotliwości, nie ma też sytuacji, że w jednym utworze notujemy „boomiasty” bas, a w drugim płaski i szybki – tylko dlatego, że jeden utwór lokował energię basową w innym rejonie niż kolejny. Dopiero spełnienie tychże wymagań i zaoferowanie kolumnom należytych warunków pracy powoduje, że ich dźwięk zmienia się i raczej trudno byłoby znaleźć osobę, która stwierdziłaby, że na gorsze.
Swoją drogą jeśli się przyjrzeć, to kolumna potrafi delikatnie się poruszać podczas pracy. Naprawdę delikatnie i to też pokazuje, że w pewnej części siły wynikające z ruchu membran akumulują się na obudowie. Modele Gaia występują w wersjach III, II oraz I, różniąc się wielkością i udźwigiem. Za komplet (pod jedną kolumnę) zapłacić trzeba 799 zł, także jeśli już się na nie decydować, to do takich jednostek, które faktycznie są tego warte i zakup taki będzie ułamkiem ich wartości. DT8 to koszt łączny ok. 12 500 zł, więc chyba spełniają ten warunek.
Wpływ na ergonomię
Niespecjalnie jest to zauważalne w przypadku akurat Apert, ale takie nóżki jak Gaia III mają sporo sensu także w zakresie użyteczności w momencie, gdy posiadają ruchome stopki, pozwalające na przybranie kąta innego niż prosty. W przypadku naszego wspaniałego, kreatywnego budownictwa, gdzie każda ściana manifestuje własne pojęcie relacji kąta do płaszczyzny, a jeden panel od drugiego różni się czasami kilkoma mm wysokości, takie rozwiązanie to jest cud i akt litości nad naszymi biednymi, audiofilskimi umysłami, które są nabrzmiałe i spuchnięte od zastanawiania się jak ktoś trzeźwy mógł odstawić taką fuszerkę budowlaną oraz jak cenną wartością jest sumienność wykonywanej pracy, jaka by ona nie była. Mój ojciec zwykł mawiać, zanim w ogóle wpuścił mnie do warsztatu, że „albo rób porządnie, albo wcale”. I mam wrażenie, że IsoAcoustics posługiwał się takim właśnie podejściem.
Moje KEFy mają standardowo plastikowe nóżki, których nigdy nie mogłem ustawić. Kompletnie. Poświęcałem czasami nawet parę godzin, ale nie udawało mi się to. Za każdym razem była jakaś nierówność i co kolumnę przesunąłem w inne miejsce, to miałem wrażenie, że nierówność wędrowała razem z nią, objawiając się w innym zupełnie punkcie. Dopiero IsoAcoustics rozwiązuje ten problem i po testach ProAc’ów DT8 z obydwoma wzmacniaczami głośnikowymi Lucarto Audio (choć może raczej po tym co w trakcie tych testów usłyszałem), bardzo mocno będę zastanawiał się nad takim zestawem do swoich Q80.
W kontekście decyzji o pozostaniu przy tym konkretnym modelu KEFa na dłużej i skupieniu się na skompletowaniu (ulepszeniu) reszty toru stereo, umożliwi mi to dłuższą pracę na kolumnach bez przeszkadzania innym. Nawet jeśli zmienię mieszkanie w przyszłości, takie nóżki zabieram ze sobą, nie ma problemu czy podłoga jest drewniana, panelowa, z płyt, czy może jest na niej dywan, takie akcesorium da sobie radę. A i jeśli jednak zmieniłbym kolumny na np. jakieś podstawki, również sobie to wszystko wykorzystam. Przede wszystkim jednak zaskakujące było to, że takie akcesoria jednak potrafią wprowadzić do dźwięku wcale nie mało i unaocznić skalę tychże zmian.
Różne rozwiązania jednego problemu
Oczywiście takich nóżek na rynku jest więcej i od innych producentów, nie tylko IsoAcoustics, no i przede wszystkim w różnych cenach. Przedstawione w tym artykule rozwiązania nie są jeszcze takie drogie, bo np. Aperty to jak pisałem koszt 950 zł, ale za komplet i to przystosowany do różnych konstrukcji, w tym tych wyraźnie droższych, póki tylko pasują podstawą i nie ważą więcej niż 18 kg. Zawsze jednak w przypadku takich akcesoriów najważniejszy jest umiar i podejście zdroworozsądkowe. Najważniejsza powinna być przede wszystkim możliwość sprawdzenia ich we własnym systemie. Jeśli bowiem nadal jesteśmy sceptyczni, pozwoli to na ocenienie samodzielnie na własne uszy, czy więcej da nam izolacja, jak w KEFach, czy też konieczne będzie myślenie kompleksowe, jak w ProAc’ach. Ale też czy w ogóle cokolwiek z tego będzie miało na dźwięk w naszym systemie przełożenie.
Odsłuchy z moimi własnymi kolumnami pokazały, że jest ku takiemu wyposażeniu sens, zwłaszcza jeśli posiada się starsze kolumny, ale dobrej klasy. Do tego po tym, jak Q80 zagrały mi z lampowym Lucarto, no już można byłoby konkretnie się zastanowić, czy jednak nie pociągnąć za spust. Zwłaszcza że mam w planach „przejście” na system kolumnowy w większym niż dotychczas stopniu.
Naturalnie nie oznacza to w żaden sposób porzucenia słuchawek, bo jednak mimo późnej pory, o jakiej przychodzi mi pisać tenże artykuł, siedzę w dopiero co własnoręcznie wyważonych akustycznie i przeserwisowanych K1000 z Aurium. Do nowych kolumn natomiast zainteresowałbym się Gaiami III, jeśli tylko dostarczone zostałyby mi z rozwiązaniami nie do końca trafiającymi w moje wymagania i oczekiwania. Zakładam też, że dałoby się zamontować je również i na standach głośnikowych, jako że kompletnie nie jestem przekonany do kolców i zamiast minimalizować kontakt z podłożem, wolę postawić na stabilność, brak niszczenia podłogi, ale też pełny efekt tłumienia, jaki dają takie rozwiązania.
Podsumowanie
Tematy odseparowania kolumn od podłoża mogą wydawać się kontrowersyjne, ale jak się okazało nie są pozbawione sensu i nie są pieniędzmi wyrzuconymi w błoto (choć tu zależy od konkretnej pozycji i konkretnych kolumn). Przyznam, że bardzo sceptycznie podchodziłem do takich rozwiązań zarówno na przestrzeni czasu, jak i tuż przed przyjazdem kuriera z przesyłką. Odwagi w podjęciu rękawicy dodała mi obecność ProAc’ów, bo to jednak od razu wyklucza wątpliwości natury skuteczności w zastosowaniu tylko do jednego modelu kolumn lub też ogólnie jednej tylko konstrukcji. Jako więc że na rynku dominują modele Bass-Reflex, nabrałem pewności co do rezultatów i wszystkie obserwacje mogłem na spokojnie sobie zweryfikować.
Finalnie zatem na własnych uszach doświadczyłem na przykładzie produktów IsoAcousticsa, iż nie jest prawdą, że takie rzeczy kompletnie nic nie dają. Zarówno na kolumnach, za które nie dałem dawniej nawet 1000 zł, jak i na współczesnych, poważnych jednostkach za 12 500 zł, było słychać różnicę przed i po, zależności w którym miejscu odsłuchowym byliśmy potrafiła to być zmiana bardzo wyraźna. Do tego stopnia nawet, że DT8 nie wyobrażałem sobie potem słuchać bez nich (i paneli akustycznych), bowiem w takich konstrukcjach jest to jak się okazało realnie potrzebne i korzystne, jeśli nawet nie wręcz kluczowe, aby skutecznie móc je opisać w formie recenzji.
Zatem konkludując, zdumiewająco takie rozwiązania są przydatne i praktyczne, neutralizują określone negatywne zjawiska akustyczne i dają możliwość bardziej komfortowego odsłuchu „z ludźmi żyjącymi obok”, dlatego bardzo cieszę się, że pokusiłem się o taki właśnie – dosyć nietuzinkowy jak na mój blog – wpis, bowiem kolejna kurtyna mojej ciekawości właśnie opadła, zyskując nowe doświadczenie i wiedzę. Model Aperta zaś, jako że jest wybitnie kompatybilny z moimi nietypowymi nóżkowo Q80, wpisuję sobie na krótką listę zakupową na najbliższy czas.
Na koniec jeszcze raz serdeczne podziękowania dla sieci sklepów Top HiFi, dzięki którego pomocy wszystkie powyższe obserwacje i wnioski mogły dojść do skutku.