Kiasmos to projekt muzyczny składający się z islandzkiego kompozytora Ólafura Arnaldsa (przy okazji laureata nagrody BAFTA), znanego z wyjątkowej mieszanki minimalnych kompozycji fortepianowych i smyczkowych z elektronicznymi brzmieniami oraz Janusa Rasmussena z Wysp Owczych, znanego jako twórca electro-popowego kolektywu Bloodgroup.
Album który tu prezentuję jest ich debiutanckim tworem, w którym potrafili połączyć i dalej rozwijać swoją unikalną estetykę brzmienia. W efekcie dostajemy do rąk album napędzany wzajemną miłością do muzyki elektronicznej, jakkolwiek by to nie brzmiało. Większość albumu została nagrana przy pomocy konwencjonalnych instrumentów akustycznych, ale wraz z plejadą różnych syntezatorów, automatów perkusyjnych i efektorów taśmowych. Zawiera perkusistę na żywo, kwartet smyczkowy oraz partie tworzone bezpośrednio na fortepianie, tworząc płynny, ambientowy dźwięk zarówno mającym swój wyraz, jak i wchodzącą w stopy rytmikę.
Oczywiście nie może zabraknąć też paru słów o jakości realizacji. To właśnie ona i fakt, że jest bardzo dobra, przemawiają za tym, dlaczego tak chętnie kupuję muzykę z wytwórni Erased Tapes. Albumu tego słuchałem na K500 EP oraz K1000 i na obu modelach różnicę między tym albumem, a np. Exhale od Volor Flex, czuć było od razu. Fantastyczna głębia i kapitalna dynamika, które sprawiają, że w dźwięk można wsiąknąć. Dosłownie. Tymczasem Exhale brzmi… zwyczajnie i czuć, że jakość samych sampli nie dorównuje temu, co mamy tutaj.
Album można zakupić na stronie wytwórni, jak również tradycyjnie przesłuchać sobie początki wszystkich utworów wraz z całkiem dobrym poglądem na wyżej opisywaną jakość realizacji. Prócz kilku innych opcji, jako że muzykę przechowuję cyfrowo, za 9 funtów (ok. 45 zł) otrzymamy prawie 800 MB dźwięku w formacie WAV 24 bit / 44.1 kHz (~2100 kbps).
Kiasmos jest świetny. Bardzo przystępny, a jednocześnie świeży. Trafiłem go przeglądając KEXP.