Cambridge M100 Melomania – dokanałowa uczta melomana

Słuchawki dokanałowe TWS, których przedstawicielem są Cambridge M100 Melomania, zaczynały swój test niepozornie. Nie jestem jakimś wybitnym wielbicielem słuchawek blokujących kanały słuchowe, choć trochę ich na wyposażeniu bloga mi się uzbierało i od czasu do czasu biorą one udział w testach. Użytkowo ograniczam się do konstrukcji OE-TWS, które mimo kompletnego braku izolacji, dają mi największy komfort. Oczywiście przy dobrym ułożeniu na małżowinie, bowiem i ona potrafi czasami dawać znać, że czas skończyć sesję telefoniczną lub muzyczną.

Jakiż jednak szok przeżyłem, gdy Cambridge M100 znalazły się w moich uszach po raz pierwszy. Nie spodziewałem się ani takiego dźwięku, ani takich wyników, a o których opowiem Wam w niniejszej konkretnej i zwartej recenzji. Bo gdy wszystko jest w porządku, nie ma co się rozwodzić i silić na durne poematy, tylko pomierzyć, pochwalić i słuchać błogo muzyki…

Recenzja powstała dzięki użyczeniu swojego prywatnego egzemplarza przez p. Jarosława, któremu bardzo serdecznie dziękuję.

Jeśli posiadacie sprzęt, którego nie testowałem, a chcielibyście, aby miał swoją recenzję wraz z pomiarami na Audiofanatyku, zapraszam do kontaktu. A jeśli podoba się Wam moja praca i chcecie wesprzeć ją bezpośrednio, można to uczynić via ko-fi lub suppi.

Całe wyposażenie Cambridge M100 jakie mi przysłano.

Jakość wykonania i konstrukcja

Słuchawki przychodzą dobrze zapakowane i z użyciem naturalnych kartonów (nawet 10 mm przetworniki są z recyklingu!). Wiadomo, ekologia to podstawa. W zestawie mamy kabelek ładowania i komplet tipsów silikonowych. Są też pianki, ale producent postanowił zrezygnować z rozmiaru M. Nie wiem czemu.

Egzemplarz dostarczony na testy miał zamontowane pomarańczowe tipsy silikonowe, które nazwałem pieszczotliwie „pomarańczkami”. Lubią spadać ze słuchawek i zostawać się w uchu, ale są całkiem wygodne.

Etui słuchawek Cambridge po otwarciu

W ogóle wygoda tych słuchawek jest wysoka, choć szyjki są krótkie. Całkiem dobrze izolują, ale system ANC to jest absolutna rewelacja. Szum został wycięty tak mocno, że wentylator Philipsa dosłownie przestał istnieć. Z reguły system ANC dokonywał wypłaszczenia tegoż dźwięku i stłumienia w stopniu znacznym, ale nie wycięcia. Tak więc Cambridge bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły.

Słuchawki po wyjęciu z etui.

Jedyna rzecz, do której mogę się przyczepić, to etui, które nie jest zaprojektowane na przechowywanie słuchawek z innymi tipsami niż fabryczne. A także akcenty srebrne tu i tam, które są plastikowe. Lakier – jak w HD800 – lubi z nich schodzić od użytkowania. Do tego uderzyła mnie troszkę taka „plastikowość” tegoż elementu. Zastanawiam się, czy w tej cenie nie można było rozwiązać tego troszkę lepiej.

Cambridge M100 Melomania w całej okazałości.

Czas pracy? Absolutnie genialny jak na TWSy: 10 godzin z ANC i 16 godzin w trybie NORMAL to kolejne zaskoczenie na plus. Do 8 godzin mam w AeroClipach i już tam jest super, ale tutaj jestem autentycznie w szoku. Łączny czas z doładowaniami to max. 52 godziny, więc słuchawki mają realne predyspozycje do zastąpienia modeli pełnowymiarowych. Oczywiście w granicach rozsądku i z zachowaniem należytych zasad higieny słuchu.

Pomarańczowe tipsy nie są mi znane, nie jest to akcesorium oryginalne.

Naprawdę bardzo dużo pozytywów już na tym etapie udało się Cambridge M100 zebrać. Praktyczne, wygodne, skuteczne, z długim czasem pracy – jest to moim zdaniem receptura na słuchawki idealne. Zobaczmy więc, czy i w dźwięku uda im się powtórzyć taki sukces?

 

Jakość dźwięku Cambridge M100 – subiektywnie

Cambridge nie są produktem kierowanym na rynek audiofilski. Nie muszę więc trzymać się protokołu i wytycznych kanonów opisowych, tych wzniosłych, podniosłych i operujących poezją dźwiękową. M100 są dla zwykłego użytkownika, więc i opis będzie „normalny”, czyli taki, jak zwykle na Audiofanatyku.

Od pierwszych chwil Cambridge M100 zagrały fenomenalnie naturalnie i poprawnie, a jednocześnie kompletnie i dojrzale. Okazały się mieć więc nie dość, że duży potencjał, to jeszcze solidną jakość.

W trybie NORMAL było w nich praktycznie wszystko. Dobry i nieprzytłaczający bas o należytej mocy nadawał muzyce wypełnienia i rytmiki. Środek pasma znajdował się również tam gdzie powinien i nie śmiał uciekać w krzaki. Sopran nie tylko oferował wyrównaną prezencję, ale też nie sybilował lub cudował. Tak naprawdę jedynie dołek w najwyższym sopranie część osób może zarejestrować na słuch. Mi jednak, z racji bardzo dobrego słuchu w tym rejonie, niespecjalnie to przeszkadzało.

Słuchawki Cambridge zwrócone tipsami ku sobie.

Zweryfikowałem również słuchawki na standardowych tipsach, choć brakowało jednej dużej pianki. Ale na fabrycznych zarówno odsłuchy, jak i pomiary, niewiele różniły się od „pomarańczek”.

W trybie ANC słuchawki nieco wycofywały środek, dodając w zamian basu. Próbowały w ten sposób jakby stworzyć w brzmieniu „V-kę”, ale nieskutecznie. I dobrze. Takie strojenie, jakie M100 oferują, jest absolutnie fantastyczne i podoba mi się przyznam zarówno w ANC, jak i bez niego.

Cambridge M100 wyjęte z etui ładującego.

M100 głęboko mnie urzekły i zaskoczyły. Nie spodziewałbym się po tym producencie takiego produktu, ale to też zasługa tego, że jest to premiera. Nigdy nie miałem w rękach niczego od Cambridge, choć przymiarek było wiele (stereo). Ale narzekania na forach onegdaj mnie zdemotywowały do zakupu. Padło więc na Yamahę, a reszta stała się już historią.

Również scenicznie wypada to całkiem dobrze, choć jest to oczywiście wrażenie stricte już subiektywne. Najbardziej zaznaczone są na szerokość, a więc tutaj słuchacz ma najwięcej powodów do radości i zabawy płynącej z muzyki.

 

Jakość dźwięku Cambridge M100 – obiektywnie

W pomiarach widać wyraźnie, że Cambridge M100 mają jeden konkretny odpust w tonalności przed progiem 10 kHz. Nie jest to jednak wada zbyt często słyszalna i jeśli jest – w ograniczonym zakresie wpływu na odbiór całościowy.

Nadaje im to delikatnie bezpiecznego charakteru, ale tylko delikatnie. Wcześniej bowiem mamy szeroko zakreśloną wyspę, którą wzmaga przede wszystkim impedancja kanału słuchowego. W przypadku słuchawek dokanałowych, zgodnie z normą IEC60318-4 (tą prawdziwą), jest to od razu uwzględnione na wykresie. Jedynie na pomiarach słuchawek pełnowymiarowych trzeba sobie dodać odpowiedni rezonans w głowie. Mi nie sprawia to problemu, bo wiem jak funkcjonuje ucho i w jakim zakresie, ale rozważam kilka ciekawych opcji w tym zakresie na przyszłość.

W każdym razie wydaje mi się, że Cambridge M100 specjalnie były strojone właśnie z uwzględnieniem tegoż elementu. Przez to dźwięk wydaje się równy i jasny w swoim kluczowym spektrum, ale nie przejaskrawiony na jego skraju.

Pod względem czystości również jest bardzo dobrze. Słuchawki poza komorą bezechową ładnie cisną ponad -60 dB THD+N, co jak na słuchawki dokanałowe jest bardzo dobrym wynikiem. Oczywiście wiele zależy tu od izolacji od otoczenia.

Technicznie stoją również na wysokim poziomie. Nie stwierdziłem żadnych rezonansów lub niepokojących rzeczy związanych np. z przebiciami. Przemożnego szumu własnego także. Miło jest mi więc zakomunikować, że z Cambridge M100 wszystko jest super i nie ma żadnych kłopotów natury technicznej.

 

Podsumowanie

I to mi się właśnie podoba. Pełne, naturalne i kompleksowe granie za dobre pieniądze, to jest właśnie to, co liczy się u prawdziwego fanatyka sensownego audio. To też cechy, które sam osobiście ogromnie sobie cenię.

Ale nawet jeśli byłoby drożej, to też nie miałbym z tym problemu. Zadowolenie nie ogranicza się przecież tylko do „im taniej tym lepiej”. Dobry sprzęt powinien kosztować swoje, bo taka jest logika rynkowa. Owszem, szukamy złotych jaj za grosze, ale też i zbuki za krocie się trafiają.

Tu zaś dostajemy naprawdę przemyślany i dobrze strojony produkt za godziwy pieniądz. I to dokanałowy, za którym jako gatunkiem rozwiązań preferencyjnie przecież nie przepadam. Ale w żadnym wypadku nie przeszkadza mi to jak widać w rozpływaniu się nad tym, co oferują Cambridge M100. Gdybym szukał dla siebie dokanałówek, naprawdę ten model stałby u mnie bardzo wysoko, jeśli nie na samym szczycie listy zakupowej w tej chwili.

Z racji wygody i zdrowotności preferuję jeśli już, to modele albo pełnowymiarowe wireless (np. ATH-S300BT), albo OE-TWS (Open Ear True Wireless, np. AeroClip). A i tak mimo to spędziłem z Cambridge M100 cały wieczór w zachwytach nad nimi. A potem następny. I następny. Nie przeszkodziły w tym nawet czasami zostające się w uchu „pomarańczki”. Muzyka płynęła bez skrępowania i kompleksów. Tak jak lubię, tak jak chcę. Aż żal było się z nimi rozstawać. Niemniej, niestety, trzeba.

Zatem ku podsumowaniu…

 

Jakość wykonania i wyposażenie

Trudno jest się do czegoś przyczepić, choć srebrne akcenty są jak widzę podatne na ścieranie i uszkodzenia. Są niestety zarówno na samych słuchawkach, jak i etui. Nie wiem czemu producent nie uwzględnił też rozmiaru M dla pianek fabrycznych. Kompletne rozmiarowo są wprost z pudełka nowej sztuki tylko silikony. Generalnie przez wspomniane srebrne akcenty, ale też troszkę „plastikowość” etui ładującego, dałbym tutaj 9/10.

 

Jakość dźwięku

W zasadzie nie mam się do czego z grubsza przyczepić w tej cenie. Gdyby było drożej, zacząłbym dopominać się o większą równość w zakresie 7-9 kHz, ale o dziwo w odsłuchach bardzo rzadko zwracałem na to uwagę. Zwłaszcza w moich gatunkach jest to więcej niż w porządku granie, we wszystkich konfiguracjach z i bez ANC, a co też się chwali, zatem 10/10.

 

Ergonomia

Krótkie szyjki co najwyżej mogą być problemem, dlatego inne tipsy mogą być dosłownie wybawieniem. Trochę szkoda, że etui jest bardzo restrykcyjne i nie pozwala na swobodne umieszczenie słuchawek z takimi tipsami (nie dotykają pinów ładowania). Można było to lepiej tu zaplanować. Poza tym nie mam uwag. Cieszy obecność paneli dotykowych. Słuchawki mocno nadrabiają też wiele rzeczy swoim bardzo długim czasem pracy, który jest wprost ponadprzeciętny. Do tego aplikacja z możliwością pracy z 7-pasmowym EQ oraz tryb niskiej latencji. Czysta bajera na każde uszy i potrzeby. Dlatego dałbym ponownie pełne 10/10.

 

Sumarycznie

Z początku typowałem, że być może będą to pierwsze TWSy z pełną oceną punktową. Żadnych słuchawek nie dyskryminuję, bez względu na konstrukcję i cenę. Nie mam więc też i problemu z TWSami czy ogólnie dokanałówkami. Mam natomiast własne preferencje i często jest tak, że nawet rewelacyjnego sprzętu po prostu nie kupuję. Znam swoje uszy, wiem na jakie typy słuchawek reagują lepiej lub gorzej. Niestety najgorszej radzą sobie z kompaktami z mocnym dociskiem i właśnie dokanałówkami.

A mimo to siedziałem w Cambridge M100 jak dzik w jagodach. Żarłem jagodowe nuty aż spuchłem, wytaczając się z krzaków niczym ostatni knur, spełniony dźwiękowo jak nigdy. Dlatego z wielką przyjemnością i rekordowo wysoką notą 9.7/10 mogę zarekomendować te malutkie słuchaweczki jako absolutny hicior do 700 zł w tej kategorii sprzętu grającego.

Gdybym szukał dla siebie TWSów do muzyki na dzień dzisiejszy, brałbym M100 od razu. Całe szczęście więc, że pracuję na dużych słuchawkach i głośnikach, inaczej czekałby mnie kolejny (acz uczciwy i opłacalny) zakup audio.

 

9.7/10

 

Na dzień pisania recenzji, sprzęt dostępny jest w cenie od 633 zł w naszych krajowych sklepach. (sprawdź aktualne ceny i dostępność)

 

Dane techniczne

Zaczerpnięte ze strony producenta:

  • Przetworniki: 10 mm dynamiczne, na magnesach neodymowych, pochodzące z recyklingu
  • Czas pracy na baterii: do 10 godzin (ANC), do 16 godzin (NORMAL)
  • Całkowity czas pracy: do 52 godzin
  • Czas ładowania do pełna: 2,5 godziny (opcja ładowania bezprzewodowego i Fast Charge)
  • Izolacja od otoczenia: Qualcomm™ Adaptive Active Noise Cancelling
  • Ilość mikrofonów: po 3 na słuchawkę
  • Procesor rejestracji mowy: Qualcomm® cVc™ Echo Cancelling and Noise Suppression (ECNS)
  • Odporność na zachlapanie: IPX4
  • Wersja Bluetooth: 5.3 (aptX™ Lossless, aptX™ Adaptive, AAC, SBC)
  • Procesor dźwiękowy: Qualcomm QCC3071, Powerful tri-core processor architecture – supporting complex use cases Dual core 32-bit processor application subsystem (up to 80MHz) Single core 240 Mhz configurable Qualcomm® Kalimba™ DSP audio subsystem
  • Praca z aplikacją: tak
  • EQ: tak (via aplikacja)
  • Niska latencja: tak (<80ms – Gaming Mode aktywowalny w aplikacji)

Materiały dodatkowe

 

Platforma testowa

Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.

  • DAC/ADC/AMP: Motu M4, Tempotec Sonata BHD Pro, AF DA 500, AF HA500
  • Nadajniki Bluetooth: Asus BT400, Asus PCE-AX58BT, RealMe 9Pro+
  • Słuchawki testowe: Audeze LCD-XC, Audio-Technica ATH-R70X Studiomod, Sennheiser HD58X, KZ ZSX + TRN BT20 Pro
  • Monitory odsłuchowe: M-Audio Forty Sixty
  • Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli AF Audionum
  • Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
  • Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

5 komentarzy

  1. Jeszcze taniej bezpośrednio z cambridgeaudio.com, gdzie kosztują 99€ co daje ok 230 pln oszczędności. Nie ma problemu z gwarancją, bo Cambridge Audio daje gwarancję na zakupione u nich sprzęty również u lokalnych, autoryzowanych dystrybutorów. Czasami można trafić na obniżki (były nawet za 79€). To są moje trzecie słuchawki tej firmy (przewodowe IEMy SE1, Melomania 1+ i M100) i na żadnych nie zawiodłem się. Cena vs jakość wg mnie jest rewelacyjna.

    • Jeśli ktoś z czytelników podeśle – z ogromną chęcią. Jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. 🙂

  2. Proszę o podstawową informację (której nie ma w tekście!) czy tam są fizyczne przyciski czy touchpad – najważniejsza rzecz dla osób pracujących w rękawiczkach. Czemu tylko rtings jest profesjonalny i opisuje takie rzeczy?

    • W tekście wyraźnie napisałem że są panele dotykowe. Tak więc jak widać nie tylko rtings opisuje takie rzeczy. Pretensje tym samym bezpodstawne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Logo Audiofanatyk M
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na mój blog i pomoc w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.