Czasami w zakresie wyboru słuchawek zachodzi problem opłacalności dorzucenia paru groszy do wyższego modelu. Nie wiadomo czy jest on lepszy, o ile lepszy, czy zastępuje model poprzedni a może po prostu jest jego wariantem i należy rozpatrywać go jako coś zupełnie pobocznego. Pojawia się tu pytanie o to jak bardzo różnica w cenie przekłada się na różnicę w brzmieniu i wykonaniu, czy faktycznie płacąc 2x tyle dostajemy również przynajmniej 2x tyle i czy jest to warte dodatkowego wykosztowania się.

Lekko ponad tydzień temu prezentowałem K321 – najtańsze słuchawki dokanałowe od AKG, dziś zaś prezentuję wariant o oczko wyżej w rodzinie a operujący na zupełnie innym designie wizualno-użytkowym: kosztujące niecałe 170-190zł K330 Scarab (tu w wersji droższej: Chrome). Pytaniem nadrzędnym zaś, do którego na pewno się odniosę w podsumowaniu, jest: czy warto dopłacać względem K321 i co można w ten sposób zyskać?

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Czego można się spodziewać po słuchawkach w tej cenie? Tego samego co po K315, a przynajmniej więcej niż w K321.
W skład pudełka, będącego rozmiarowo większym od tańszego modelu, wchodzi:
– naturalnie same słuchawki,
– karty gwarancyjne i disclamer,
– komplet gumek,
– pokrowiec na zamek

Słuchawki wizualnie różnią się od wszystkich niższych słuchawek dousznych czy też dokanałowych tego producenta. K330/340 to zupełnie nowe podejście w zakresie wzornictwa i projektowania urządzenia o wysokim stopniu użyteczności. Serce słuchawki to przetwornik zamknięty w plastikowej kopułce pokrytej „chromową powleczką”. Nie znajdziecie tu charakterystycznego otworu dostarczającego powietrze do przetwornika jak miało to miejsce w K313/315/321, zamiast tego są dwa boczne, ułatwiające dzięki temu umieszczanie słuchawki w kanale.
Cała kopułka jest wczepiona w szkielet samej słuchawki bardzo solidnie, przy czym ciekawostką jest fakt że jest on.. wykonany z elastycznej ale mimo wszystko twardej i wytrzymałej gumy. Ułatwia to nie tylko chwytanie słuchawki ale też sprawia że nie czuje jej się tak jak każdą inną gdy opiera się częściowo o małżowinę. Jest to bardzo praktycznie i wygodne rozwiązanie, dodatkowo upraszczające sytuację z kablem na etapie jego wychodzenia ze szkieletu – w przypadku twardych plastikowych może dochodzić do przetarć i przerwań, w tym zaś wypadku prawdopodobieństwo pojawienia się takie sytuacji jest o wiele mniejsze. Tak samo przeciwdziała to częściowo wyciąganiu słuchawek przez szarpnięcie/naciąganie kabla.

 

 

Sam kabel jest standardowy jak w przypadku i tańszych modeli, a więc mała wtyczka jako termoskurczka, czarny, symetryczny, z dosyć cienkim rozwidleniem do słuchawek. Warto jednak zaznaczyć że o ile sama powleczka kabla jest czasami dosyć podatna na uszkodzenia wynikające z szarpnięć i innych uszkodzeń mechanicznych, tak sam kabel jest w środku jest mocny – a to dlatego że przewód opleciony został cienkim ale wytrzymałem włóknem szklanym, uniemożliwiającym przerwanie się przewodu od tak.

Gumki – przy tym punkcie warto zawsze spędzić nieco czasu, bowiem to właśnie od gumek zależy brzmienie finalne słuchawek na niższych fragmentach pasma. Zawsze gdy kupujemy słuchawki dokanałowe, należy sprawdzić, który rozmiar gumek da nam:
– najwyższy komfort,
– najlepszą izolację,
– a co za tym idzie: najlepsze odwzorowanie niskich tonów.
W zestawie standardowo zamontowane są gumki M i tak samo standardowo sam osobiście nie mogę ich używać, muszę mieć L. Ciekawą sprawą jest tu fakt że mają one inną fakturę niż gumki od K321 – są nieco cieńsze ale charakteryzują się o wiele większym tarciem, dzięki temu ich umieszczenie w uchu sprawia dużo trudności na samym początku, jednakże nie ma tu problemu że słuchawka wysuwa się z kanału zbyt łatwo – jeśli przy wyciąganiu ich zdarza mi się nagminnie zrobić „przewrócony parasol”, to chyba zdaje to egzamin w zakresie „przyczepności” wprost brawurowo.
Młoteczki słuchawek, a więc osiateczkowane części wystające poza kopułę na które nakłada się gumki, są minimalnie dłuższe od tych w K321, jednak o niebo lepiej wykonane, tak samo dobrze czują się z gumkami od jednego jak i drugiego modelu. Z tym że niestety nie są kompatybilne z niczym innym jak sztukami o szerokich czapach. Nawet największe gumki od EP-630 nie pasują do nich pod tym względem, mimo że na same słuchawki wejdą ociężale ale bez ekscesów.
Przypomina mi się tu Komputronik oraz komentarze dot. właśnie EP-630. Ktoś opisywał że „słuchawki mają zerowy bas oraz izolację od otoczenia i nie wie jak się można nimi zachwycać”. No i właśnie to są efekty niedopasowania gumek/słuchawek do średnicy kanału i powód dla którego producent nie bez powodu dorzuca do słuchawek kilka ich rozmiarów. Gdyby je sobie dopasował oraz dobrze umiejscowił w uszach zamiast pisać zaraz po wyciągnięciu ich z pudełka i pierwszej przymiarce, nie byłoby takiej opinii.

 

 

Jak już mówiłem tutaj i wcześniej – kluczem do sukcesu zawsze są tipsy. Izolacja w wypadku Scarabów jest na przyzwoitym poziomie, zarówno na tipsach oryginalnych jak i tych niestandardowych. Cały czas jednakże miałem nieodparte wrażenie że w moim przypadku i tak jest mniejsza od izolacji prezentowanej przez EP-630 oraz przede wszystkim – K321. Wrażenie miałem na obu zestawach tipsów, więc problemem mogą być tu gabaryty młoteczka albo po prostu moje uszy. Dlatego również jestem gotów stwierdzić że słuchawki te nadają się do komunikacji miejskiej w stopniu identycznym jak K321 czy EP-630.

 

Brzmienie

Wprost z pudełka słuchawki zarzucały mocno niezbalansowaniem, bas był mocny, wszędobylski, góra zaś strasznie niestabilna, a środka dzięki obu w ogóle nie czułem, czyli przekładając to na ludzki język – mamy to do czynienia z klasycznie uśmiechniętym brzmieniem. Dopiero z czasem udało mi się je zaakceptować, ale dopiero wówczas, gdy mój ośrodek słuchu się do nich przyzwyczaił, a regularnie używane słuchawki poszły w kąt. Dźwięk w porównaniu też do K321 był bardziej naturalny, brzmienie było realniejsze, prawdziwsze, bardziej konkretne w stosunku do słuchającego i nie sprawiającego wrażenia jakby ktoś zamykał mi przed nosem drzwi do izby. Wspomnę, że całkiem nieźle zgrały się z niedobasowionym nieco iRiverem E100, perfekcyjnie zaś z leciwym iFP-895. Także znów jest to wskazówka na uniwersalność.

Niskie tony po przyzwyczajeniu się do nich moich uszu zaczęły być bardziej potulne, nieco się zaokrągliły i sprowadziły do podobnej pozycji co K450 – a więc najpierw midbas, potem bas, zachowując wymienioną kolejność, choć w o wiele mniejszym stopniu proporcjonalnym, co przy tych drogich kompaktach, dzięki czemu ma się wrażenie, że czasami jest wręcz na odwrót. Niskie tony są tu solą tych słuchawek, mocne, niekiedy bardzo mocne i lubiące dominować. Przekłada się to na ciekawy efekt, gdzie słuchawki dopełniają utwory o ciepłym basie i dają zabawne, wibrujące wręcz czasami efekty w przypadku tych niższych. Spokojnie daje się to regulować za pomocą EQ oraz przydaje się w co słabszych pod tym względem odtwarzaczach, takich właśnie jak E100. Mimo, że zawsze ceniłem sobie wstrzemięźliwość i neutralność niskich tonów, bas w tym modelu nadaje dźwiękom pewnej barwy i specyficznego, subtelnego wyrazu, soczystości, co może oznaczać że wpływa w jakimś stopniu na środek. Przesłuchując CBL – Hydrophonic Garden, można było doświadczyć bardzo ciekawej relacji między poszczególnymi fragmentami niskich tonów. Ujawniały się naprzemiennie, oferując miejscami dźwięk wręcz kinowy, a którego nie spodziewałem się po tak niepozornych słuchawkach. Myślałem że bas będzie tu twardy i suchy jak w K518, jednak w rzeczywistości miał w sobie naprawdę wiele cech z K450, zaś w podróży wszystkie pozorne wady wynikające z faktu podbicia dołu znikają i dopiero tutaj taka ekspozycja ma jakikolwiek większy sens.

Środek, jeśli już jesteśmy na tym etapie, jest o wiele lepszy niż ten z K321, ale nieco wycofany, odwrócony w stronę słuchacza ale nadal znajdujący się w pewnej odległości od niego. Wreszcie czuć tu trochę lepszą jakość, choć trudno mimo wszystko mówić o jakiejś większej muzykalności. Średnica jest jakby nie patrzeć neutralna, trochę zbyt neutralna, co kontrastuje z podbudowanymi niskimi tonami w sposób co najmniej nielogiczny. Traci tu trochę zatem kompozycja i spójność rejestrów.

Góra poprawiła się chyba najbardziej i nie jest już zapiaszczona jak w K321, ale mimo wszystko pewne problemy natury rozdzielczości pozostały i do jej jakości w niektórych utworach, np. takich, które mocno operują na tym rejonie, można mieć zastrzeżenia. Słuchawki dzięki temu, mimo że są zamknięte, nabrały pewnego powietrza, nie ma tu już wrażenia DJ-kowatości i polepszyła się ich uniwersalność dźwiękowa, ale wciąż jednak przydałoby się im trochę więcej zastrzyku jakościowego.

Na problem klaustrofobii nie można na szczęście narzekać w przypadku sceny i przestrzeni prezentowanej przez K330. Mimo, że są to malutkie słuchaweczki o konstrukcji zamkniętej, separacja kanałów jak i ogólne rozmieszczenie dźwięków na osi L-R jest w ich przypadku zaskakująco dobre. Pod tym względem chyba najbardziej wyróżniają się na tle K321, a ponieważ scena jest często kluczowa do odbioru części gatunków muzycznych i co bardziej specyficznych utworów. Nie jest może aż tak głęboka jak w K315, ale bardziej w zakresie słowa „umiarkowana” czy może raczej „odpowiednia” i z odpowiednim wyczuciem detali.

Jak więc wypadają praktycznie i muzycznie K330? Te słuchawki operują na całym paśmie ale ze wskazaniem na rozprzestrzeniony i wysunięty w stronę słuchacza dół. Komponując się w miarę możliwości z resztą oraz całkiem dobrą separacją, sprawia to ciekawe wrażenie akustyczne po całości. Przykładowo utwór Bluetech – Condensation brzmi bardzo naturalnie, mocny dół nadający mu koniecznego w podróży wybicia i prawidłowo rozmieszczone w przestrzeni dźwięki. Trochę ciężko jest zaszufladkować Scaraby w czymś konkretnym, ale wskazywałbym je mimo wszystko jako model stricte pod podróż, gdzie ze względu na podbity dół bardzo dobrze się tam sprawują.

Muzycznie zaś chyba najlepiej czują się w ambientowych kombinacjach z pominięciem głównego nurtu oraz wszelkiej maści chillout’cie. Dobrze wypadają w muzyce klubowej oraz pop (Depeche Mode brzmi na nich całkiem całkiem), z drugiej strony w cięższej rockowej mogą, ze względu na specyficzną konstrukcję dołu, wydawać się nienaturalne i przyduszone, wrażenie to jednak znika przy lekkich balladach, gdzie gitary akustyczne na ten przykład brzmią po prostu kapitalnie.  Tak samo świetnie brzmi Jean Michel Jarre i jego stary dobry Oxygene z 1976 roku, zazwyczaj oklapnięty w przypadku większości słuchawek, teraz nabrał barwy i wyrazu, czuć głębię którą można rozkoszować się w podróży do woli.

 

Podsumowanie

W zakresie gatunków, docenić je mogą wszyscy ceniący sobie słuchawki podkreślające rytmiczność, dynamikę oraz wyciskające z dźwięku moc, której czasami się poszukuje. Miłośnicy zbalansowanych rytmów i neutralności muszą jednak spędzić nad nimi nieco czasu, chociażby dobierając słabiej izolujące tipsy lub, jeśli nie rezygnować z izolacji, pobawić się EQ. Słuchawki definitywnie mają co sobą zaprezentować, są dosyć uniwersalne i wystarczy że dana osoba wie czego się po nich spodziewać, aby zakup był naprawdę bardzo udany. Jak wiadomo różni ludzie mają różne gusta, jednak dla każdego kto ceni sobie dobre doki z niskim zacięciem, te słuchawki są szczerze godne polecenia. Warto też wspomnieć na koniec o jednej rzeczy – opłacalność tego modelu jest większa niż w przypadku kosztujących prawie 220zł K340 czy nawet K/Q350, ponieważ warto wtedy już rozglądać się za rewelacyjnymi NuForce NE-700X/M.

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

3 komentarze

  1. Czy można dokupić inne, lepiej wpasowywujące się gumki do słuchawek K330 niż te co są w zestawie?
    Średnia gumka fajnie gra basem ( dobrze dopasowywuje się do ucha ) ale szybko wypada z ucha słuchawka.
    Mniejsza natomiast wchodzi w ucho wydaje mi się, że za luźno a bas jest po prostu słaby.
    Duża nie nadaje się dla mnie kompletnie.
    Może AKG wymyślił jakieś gumki/pianki, które dobrze wpasują się w nietypowe ucho i pasują pod te słuchawki?

    • Panie Mikołaju,

      NE700M obawiam się, że już Pan nie uświadczy – nie są produkowane od dłuższego czasu. Cena zaś za modele z serii 8 jest ponad dwukrotnie wyższa. Na Pana miejscu spróbowałbym zaopatrzyć się w tipsy od słuchawek Brainwavz, chociażby ich dwu-płaszczówki. Może uda się je kupić np. w sklepie Audiomagic z Warszawy.

      Pozdrawiam.

    • Panie Jakubie,
      Udało mi się w super cenie, kupić nowe ( ma się dojścia hehe ) NE-750M za 240zł – a wiemy jaka jest cena sklepowa. Jak na razie nie mogę się od nich uwolnić, tyle radości sprawiają. Niedługo zmienię nośnik danych na coś bardziej sensownego niż stary odtwarzacz Sony NWZ-E453, to będę mógł się bardziej rzeczowo wypowiedzieć.
      Na chwile obecną NE-750M do obecnych AKG K330 to totalna deklasacja tych drugich – o ile jak obaj wiemy odejmie się troszkę dołu bo faktycznie tym słuchawkom go nie brakuje. 🙂
      Niemniej bardzo dziękuję za odpowiedź, z przyjemnością czyta się Pana testy, co pozwoliło mi kupić na prawdę fajne słuchawki i nie zawiodłem się ani trochę. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *