Wielki test audiofilskich kabli słuchawkowych – czy mają sens?

Wielki test audiofilskich kabli słuchawkowych… dawno u mnie takiej tematyki nie było, ale już same zapowiedzi co niektórych elektryzowały. Choć to w sumie mało powiedziane. Panika i złość sięgały zenitu, a ponoć doszło nawet do bezpośredniej ingerencji u jednego z producentów celem zablokowania wypożyczenia kabla. Ten ani nie zaprzeczył, ani nie potwierdził, więc może jest coś na rzeczy.

Mając w pamięci zarówno artykuł o kablach zasilających, jak i niedawną sagę z Echo Sound, trudno się takim reakcjom dziwić. Sporo tych reakcji sięga jeszcze artykułu o wzmacniaczach operacyjnych. Oto bowiem zweryfikowałem tam samodzielnie własne twierdzenia, zmierzyłem się sam ze sobą, w efekcie wycofując ponad 10 lat publikacji o OPAMPach jako coś, co wydawało mi się, że słyszę.

Tu również udało się zebrać naprawdę mnóstwo danych, które mam nadzieję definitywnie odpowiedzą nam wszystkim na zasadnicze pytania egzystencjalne. Mianowicie: czy kable słuchawkowe mają wpływ na dźwięk i co zyskujemy kupując bardzo drogie kable premium ponad tymi dobrymi, ale jednak wielokrotnie tańszymi?

Przy okazji test zbiegł się wynikami z premierą nowego kabla, który znalazł swoje miejsce w teście i wkrótce pojawi się na sklepie. Zdecydowałem się więc na premierę właśnie tutaj, teraz i jednak dzisiaj. Bo jak to mówią, jak nikt nie chwali, trzeba samemu się pochwalić.

Serdeczne podziękowania i wyrazy uznania dla p. Tomasza, Marka i innych, którzy pomogli mi uzyskać okablowanie trzecie na potrzeby niniejszego testu. Podziękowania również dla Divaldi za wyklarowanie sytuacji z kablem Tonalium oraz szczere życzenia powrotu do zdrowia dla p. Daniela z NAC.

Wielki test audiofilskich kabli słuchawkowych

 

Doświadczenie i wiedza w zakresie okablowania

Ogromnym ułatwieniem jest w tym miejscu fakt, że sam zajmuję się okablowaniem od wielu lat. Jest to działalność drugorzędna względem AF, ale nadająca mi unikalnej pozycji osoby z doświadczeniem i wiedzą w tym zakresie. Odpada wysyłanie dziesiątek zapytań, przypominanie, proszenie się, liczenie na łaskę (i niełaskę) oraz długie oczekiwanie na realizację zamówień. Nie muszę dokładnie opisywać każdorazowo po co chcę dokonać wypożyczenia i jak będzie wyglądał test. Bardzo mocno zredukowane są również koszty, gdyż odpadają sowite marże, typowe dla tego segmentu akcesoriów audio.

Ale to nie wszystko. Jest też brak ryzyka na przysłanie spreparowanych produktów celowo. Nie ma szans, aby ktoś podesłał mi kabel z przemyconymi elementami specjalnie pod dowód (np. rezystory we wtykach, kondensatory SMD, nietrzymanie specyfikacji itd.). Ograniczam w ten sposób możliwość realnej ingerencji z zewnątrz na tym etapie testów.

Dlatego szczególny nacisk położyłem w tym teście na obiektywność i maksymalną transparencję, aby zasady były równe i uczciwe wobec wszystkich. O tym, że tak jest, niech świadczy fakt, że największe (i jedyne) problemy miały miejsce przy próbie wypożyczenia kabli do testów od producentów bezpośrednio. Zupełnie tak, jakby czegoś się obawiano. Oficjalnie zapowiedziałem bowiem, iż do testu podejdę od strony obiektywnej, zamiast subiektywnej.

W związku z tym podjąłem kolejną decyzję: przetestuję nie tylko same kable, ale też różne ich elementy pod kątem wpływu na dźwięk. Przy normalnym wypożyczeniu, szanse na otrzymanie różnych tego typu wariantów byłoby praktycznie zerowe, więc poświęciłem ekstra czas na przygotowanie takowych. Różne wtyki, przewodniki, a nawet rodzaj cyny – wszystko to znalazło się w niniejszym teście, którego przygotowanie zajęło ostatecznie kilka miesięcy.

 

Sposoby na przetestowanie okablowania słuchawkowego

Zazwyczaj głównym sposobem na wykonanie testów kabli słuchawkowych jest po prostu podłączenie każdego z nich i odsłuch muzyki. Mówiąc w skrócie, „metoda empiryczna”.

Stosowana jest przez samych użytkowników, ale też powszechnie przez recenzentów audio. Jednocześnie jest to metoda fundamentalnie błędna. Mamy cały czas świadomość co testujemy, więc spodziewamy się określonych rezultatów. Tak bardzo, że zaczynamy je słyszeć (typowa pułapka autosugestii). Nie ma to więc specjalnego sensu i co do zasady – nie jest to nawet test. To wydanie subiektywnej opinii na temat równie subiektywnego wrażenia dźwięku.

Znacznie bardziej wiarygodnym sposobem jest wykonywanie tzw. ślepych testów. Audiofile notorycznie ich nie uznają, choć z definicji jest to dokładnie to, co gloryfikują – wyższość słuchu nad wszystko inne. Bo skoro audiofil czy recenzent twierdzą, że słyszą wyraźną różnicę, to czemu ktoś bez świadomości co testuje miałby jej nie usłyszeć? Przecież kable i sprzęt się nie zmieniły. Słuch też nie. W przypadku braku posiadania innej aparatury, ślepy test jest najlepszą metodą by powiedzieć „sprawdzam”.

Trzecim sposobem jest wykonanie obiektywnych pomiarów na stopniu wyjściowym. Zamiast na słuch, weryfikujemy kable słuchawkowe bardzo czułą aparaturą. Paradoksalnie jest to korzystniejsze dla producentów kabli, gdyż można zarejestrować nawet najdrobniejsze zmiany, podczas gdy na słuch będzie to niemożliwe. Test odbywa się na punkcie wyjściowym toru, czyli na słuchawkach. Niniejsza publikacja wykorzystuje właśnie taką metodę.

Kolejną metodą są testy różnicowe, czyli porównanie widma sygnału pliku audio między wejściem a wyjściem. Rzadko jednak się ją stosuje, a w kablach słuchawkowych – chyba wręcz wcale.

Celowo pominąłem tu pomiary elektryczne – te bowiem są w stanie wykazać bez problemu różnicę w impedancji czy pojemności. Ale zagadką pozostaje nadal przełożenie potem tych parametrów na dźwięk. Metoda weryfikacji stopnia wyjściowego rozwiązuje ten problem. Pomiary elektryczne można wykonać później w drugim rzucie tam, metoda pierwsza wykazała rzeczywiście różnicę.

 

Błędy w poprzedniej metodzie pomiarowej

Metoda z pomiarem dźwięku na punkcie wyjściowym jest przeze mnie stosowana od wielu lat. Również sam się nią kierowałem. Niestety okazało się, że można popełnić błąd i uzyskać w efekcie zafałszowane dane, a co zrozumiałem dopiero po latach i nabraniu wiedzy oraz doświadczenia.

Problemem okazał się moment przepięcia kabla na słuchawkach. Te – leżąc na fantomie pomiarowym – zmieniają delikatnie swoją pozycję, a co w naturalny sposób fałszuje pomiar. W taki oto sposób udało mi się (co ciekawe: powtarzalnie!) tak przesunąć słuchawki, że zmiany rzeczywiście wyszły. Miało to miejsce na kablu wykonywanym przez użytkownika jednego z forów audio o nicku Jimmi Dragon na Focal Elear, więc nie tyczyło się nawet okablowania mojego autorstwa:

Zbudowało to wówczas swego rodzaju fałszywy mit założycielski – subtelnych, ale jednak wykazanych – zmian, jakie okablowanie słuchawkowe może wprowadzić. Zmyliła mnie głównie wspomniana powtarzalność, gdyż najprawdopodobniej słuchawkami ruszałem w dokładnie ten sam sposób. Być może na innych parach bym to wykrył, ale wygrało moje lenistwo. Jeśli bowiem mam coś już zweryfikowane, praktycznie nigdy nie wykonuję eksperymentu ponownie, uznając to za stratę czasu. A przynajmniej jeśli nie ma ku temu wyraźnego powodu.

Tu właśnie takowy wystąpił i wszystkie poprzednie wyniki otrzymały stosowną adnotację, że są to dane niepewne.

Warunki przeprowadzenia testu winny być kompletnie pozbawione zmiennych środowiskowych. Słuchawki nie mogą być luźno osadzone na fantomie, kable przepinane bezpośrednio na nich, a aparatura zmieniać się co rusz. Jeśli nie jest to zapewnione, każde uzyskane dane są i będą niepewne. Zawsze. I myślę, że dlatego tak rzadko podejmowane są próby wykonania pomiarów takich kabli.

 

Nowa, poprawna i powtarzalna metoda pomiarowa dzięki AF AD1

Zabrałem się zatem za wyeliminowanie wspomnianego błędu, a więc poruszania słuchawkami na fantomie w momencie przepinania się okablowaniem. Pierwotnie myślałem o adapterach kablowych. Pierwsze testy wykazały, że i one nie gwarantowały 100% powtarzalności (omyłkowe szarpnięcia/naprężenia).

I właśnie w tym miejscu do gry wkracza zapowiadany przeze mnie jakiś czas temu „Projekt Łasica”. Mowa o dedykowanej przystawce AF AD1 (planowałem nazwać ją PH7, ale nie chciałem być złośliwy), przeznaczonej specjalnie do przeprowadzania takich oto testów okablowania.

Przystawka testująca AD1

Jest to po prostu modularny adapter, który posiada w pełni konfigurowalne wejścia i wyjścia. Dzięki AD1 mogę łatwo stworzyć wykres porównawczy różnorodnych konstrukcji kablowych od ręki. Bez konieczności przepinania kabli bezpośrednio na słuchawkach, bez ryzyka i martwienia się o powtarzalność. Nie ma więc tym razem szans, aby słuchawki mnie oszukały poprzez zmianę położenia na fantomie pomiarowym tak, jak miało to miejsce dawno temu.

Przystawka testująca AD1

Poza tym idea testu się nie zmieniła. Jeśli którykolwiek z elementów toru kablowego będzie miał choćby najmniejszy wpływ na dźwięk słuchawek, bez problemu to wykryjemy na wykresie. I zrobimy to w każdych warunkach oraz na każdych słuchawkach, gdyż końcówki są typu multi-plug (jack 3,5 mm Hifiman/Beyerdynamic + adapter P4 dla Audeze).

Przystawka testująca AD1

Systemem testowym standardowo jest tu zestaw Audeze LCD-XC, Motu M4 oraz nieśmiertelny duet AF DA500 + HA500, który z tego co widziałem wywołał niemałe emocje w światku audio. Choć chyba bardziej wywołała je moja zapowiedź, że nie wyślę ich na testy, które uważam za bezcelowe i bezwartościowe.

Recenzja DACa AF DA500

Skuteczność tej metody pomiarowej oraz użytej aparatury została potwierdzona już wielokrotnie. Wykazała m.in. brak pozytywnego wpływu wzmacniaczy operacyjnych na dźwięk, jak również wpływu negatywnego przy listwach i UPSach komputerowych. Największym sukcesem było zaś zdemaskowanie rzekomych cudów przy kondycjonerze Echo Sound Power Guardian.

Najwyraźniej moje Wydry i Bobry nie znają litości.

 

Czego nie udało się wypożyczyć i z jakiego powodu?

Nie udało mi się oficjalnie wypożyczyć jedynie kabli bezpośrednio od producentów. Zapytania wysłałem do dwóch:

  • Divaldi
  • Nate Audio Cables (NAC)

NAC, mimo super kontaktu i pierwotnie wyrażonej życzliwej chęci na szerokie testy, ostatecznie wycofał się z testów z powodów zdrowotnych. Oczywiście z mojej strony nie ma problemu. Szkoda, że kontakt nam się urwał, choć kable cały czas były oferowane w tym czasie na Allegro i sprzedaż nie została zawieszona. Ale cóż, finalnie temat umarł śmiercią naturalną, jako że nie chciałem w takiej sytuacji się narzucać i przypominać.

W przypadku Divaldi temat dotyczył konkretnie okablowania marki Tonalium. Pierwotnie na jednym z portali audio otrzymałem informację, że wykonuje je p. Waldemar Łuczkoś w ramach właśnie firmy Divaldi i aby tam też zasięgnąć kontaktu. Firma w bezpośredniej korespondencji zaprzeczyła produkcji jakiegokolwiek okablowania pod swoim szyldem. W kolejnej wiadomości doprecyzowano tą kwestię, cyt.:

Kabel został wykonany prywatnie przez Waldka Łuczkosia z udziałem kilku pasjonatów.

Był wykonany jednostkowo z powodu ograniczonego dostępu do materiału i nie ma dostępności egzemplarza który można użyczyć do testów.

Wynika z tego, że kabel nigdy nie wszedł do produkcji i nie można go nigdzie kupić ani wypożyczyć, przecząc tym samym twierdzeniom redaktora naczelnego. Cudownym zrządzeniem losu jednak, udało mi się dotrzeć do właściciela tego właśnie jednego i unikatowego egzemplarza.

Jak mi przekazał pierwszy właściciel (kabel zdążył zmienić posiadacza), był on po kilku naprawach gwarancyjnych, a co jest typową przypadłością tego typu prototypów. Ostatecznie został wymieniony na nową sztukę z racji powtarzającej się awaryjności. Ją to następnie sprzedano drugiemu właścicielowi, który grzecznościowo mi jej użyczył na potrzeby niniejszego testu (ukłony).

Tym samym w mojej recenzji wystąpi przed państwem jedyny istniejący, prawdziwy, autentyczny egzemplarz oryginalnego kabla Tonalium.

 

Omówienie konstrukcji i właściwości tego, co pozyskać się udało

Pochylmy się zatem nad tym, co rzeczywiście przyjechało, co udało się wypożyczyć, albo wykonać samodzielnie. Przy każdej pozycji jest bowiem nieco do poopowiadania o genezie, historii, ciekawostkach czy towarzyszących mi doświadczeniach.

Lista zrobionego i wypożyczonego asortymentu obejmowała:

  • AF Audionum – następca serii ACx,
  • Audeos Deluxe 8 Hybrid – egzemplarz własny,
  • Fanatum Emmoni SE – prototyp,
  • 2x Fanatum Synavlia – dwa prototypy,
  • Kabel fabryczny – standardowy dla tego modelu Audeze.
  • Forza Audio Works Noir Hybrid HPC – prywatny egzemplarz wypożyczony,
  • Tonalium – prywatny egzemplarz wypożyczony,
  • Nordost Heimdall II – prywatny egzemplarz wypożyczony.

Łącznie wyszło 9 kabli, w tym nasza tajemnicza enigma, która jako kabel nieprodukowany i niedostępny zaliczy tu swoją ogólnopolską premierę.

Każdy kabel został przeze mnie przeanalizowany w takim zakresie, na jaki mi pozwalał bez naruszenia trwale jego konstrukcji. Starałem się również ocenić ergonomię każdego z nich. Ocena odbywała się na Audeze LCD-XC przy komputerze (moje standardowe miejsce pracy).

 

AF Audionum (350 zł)

Nazwa tego kabla składa się z dwóch członów: AUDIO – czyli dźwięku, a także NUM – od liczb. Intencją bowiem było stworzenie od razu kabla dokładnie zmierzonego i transparentnego również pod względem kosztorysu. Czyli coś, co jest bardzo rzadko spotykane u producentów i konfekcjonerów.

Autorski kabel AF Audionum

W zasadzie za jego stworzeniem stoją moi czytelnicy, którzy prosili o kabel wykonany porządnie, bez udziwnień i (przesadnych) cudów. Miał on być lekki, poręczny, solidnie wykonany. Do tego z podstawowymi możliwościami personalizacji, ewentualnie wyglądający jak autentyczna produkcja fabryczna. Oczywiście w przystępnej cenie i – co zdaje się dla większości osób jest dość ważne – z możliwością normalnego zwrotu konsumenckiego.

Konkretne aspekty jego budowy, użyte materiały oraz wspomniany kosztorys będą dostępne w osobnym artykule poświęconym wyłącznie temuż właśnie kabelkowi. Odtąd zastępować będzie on całą dotychczasową serię AC i będzie to jedyny kabel, którego konfekcji planuję się poświęcić.

Będzie to też kolejna publikacja z serii stanowiącej szerszą dokumentację toru pomiarowego, na którym wykonuję dla Was testy, pomiary i recenzje. Jest to myślę dobra praktyka, aby wszystko, co opisuję na blogu, miało swój fundament w osobno udokumentowanych faktach, liczbach i pomiarach.

 

Materiały

4-żyłowy przewodnik z miedzi OFC, oploty materiałowe (w tej wersji) na odnogach i głównej wiązce. Wtyki niklowane/złocone, zabezpieczenia odgiętek, splitter aluminiowy (w tej wersji). Topologia hybrydowa (odnogi zaplatane, body w PVC). Obecnie eksperymentuję z otulinami na odnogi oraz splitterami wulkanizowanymi.

 

Ergonomia

Jak mówiłem specjalnie pracowałem nad jego ergonomią właśnie pod takie sytuacje, więc nie dziwota, że wyszedł obronną ręką. Należycie elastyczny, brak ocierania o blat, efektu mikrofonowego i dysproporcji ciążenia odnogi vs body. Z moimi Audeze jest to naprawdę pełen komfort. Serio, tak fajnie mi się dawno z tymi słuchawkami nie siedziało. Możliwe, że popracuję jeszcze nad odnogami, bo jest tu pewne pole do usprawnień. Zobaczymy jak to wypadnie względem wersji ostatecznej.

 

Audeos Deluxe 8 Hybrid (1700 zł)

Jest to kabel, który cały czas posiadam w zasobach własnych, choć szczerze nigdy nie sądziłem, że jeszcze mi się kiedykolwiek przyda. Jeśli dobrze pamiętam, zakupiony został przeze mnie w okolicach 2016 roku za 1700 zł. Obecnie jest on dostępny w nieco innej formie (model 8S), przede wszystkim nieco drożej i bez oplotów.

Kabel Audeos Deluxe Hybrid 8

Przewodnikiem jest jednak cały czas ta słynna „hybryda od Forzy”, którą teraz sklep opisuje jako miedź OCC (dawniej opisywana jako 7N, teraz 6N) od Neotecha. Z kabli tych korzystałem zarówno do swoich Audeze LCD-2F/LCD-3, jak i Sennheiserów HD800. Dziś nie posiadam już żadnej z tych par, a nawet HD800S, które poszły do jednego z czytelników w potrzebie lepszych słuchawek.

Ta seria kabli jest dla mnie osobiście dość szczególna i bliska, bowiem to dzięki nim, a dokładniej czasom oczekiwania wynoszącym 5-6 miesięcy, zacząłem próbować swoich sił z własną konfekcją. Można powiedzieć, że to swoisty paradoks, bo ze złych rzeczy ostatecznie wyszły te dobre.

Choć nigdy nie miałem do tych kabli większych zastrzeżeń na polu ergonomii, ten splitter ViaBlue do dziś mnie przeraża. Dobrze więc, że producent finalnie zmienił go na coś własnego, bowiem nie raz i nie dwa czułem się jak krowa z dzwonkiem u szyi. A przecież krową nie jestem, choć ze wsi rodowity, gdyż tylko krowy nie zmieniają poglądów, zaś mi się i owszem zdarza. Może dlatego, że człowiek jednak wyżej jest rozwinięty od krowy i swój rozum ma, a na błędach się uczy, aniżeli je powiela. Kto wie.

 

Materiały

8-żyłowa miedź OCC od Neotech z żyłami posrebrzanymi. Wtyki Furutech rodowane, solidny oplot na odnogach i wiązce głównej, splitter ViaBlue. Konstrukcja zaplatana typu mono-body (przewody pod jednym oplotem).

 

Ergonomia

Sam kabel jest bardzo elastyczny i z rozsądnie dobranym naciągiem oplotu. Nigdy przyznam nie narzekałem na ten aspekt tego modelu. Wszystko jednak psuje splitter ViaBlue. Jest zbyt duży i przez to położony dość nisko, przez co często zaczepiałem nim o blat stołu. Osobiście uważam, że w nowszych seriach niepotrzebnie zrezygnowano z oplotu, ale przynajmniej splitter jest już bardziej „ludzki” gabarytowo. Gdyby nie splitter, byłoby na pewno lepiej w tej kategorii, ale i tak nie jest źle.

 

FAW Noir Hybrid HPC (1200 zł)

FAW korzysta jak pamiętam z tego samego przewodnika, ale stosuje od zawsze czarne, gustowne zaplecenie. Tu splitterem jest znacznie mniejsza konstrukcja przepustowa.

Recenzja FAW Noir Hybrid HPC

Oba kable można powiedzieć są bardzo zbliżonej do siebie klasy (właściciel wspominał coś o cenie bodajże 1200 zł). Jest też w całości obrandowany, a kanały oznaczono kolorem kółka zębatego z literką A. Na jednym z kanałów jest zielone. Sprytne i pomysłowe.

 

Materiały

8-żyłowa miedź OCC od Neotech z żyłami posrebrzanymi. Wtyki Furutech oraz Neutrik (Rean) pozłacane. Splitter przepustowy. Zaplecenie 4×2 w osobnych oplotach Paracord Black.

 

Ergonomia

Również bardzo elastyczny kabelek, aczkolwiek mam z nim tylko jeden problem. Jest niepotrzebnie rozpasanym warkoczem. W środku nie ma aż tak dużo przewodnika, aby stosować oploty o takiej średnicy. Myślę, że spokojnie można było go utrzymać w mniejszych gabarytach. Nawet organoleptycznie czuć bowiem, że pod oplotami jest luz. Niemniej jest to jak najbardziej poprawnie zapleciony kabel z dochowaniem wszelkich zasad sztuki. Dlatego też również dałbym mu to samo miejsce, co kablowi Audeosa.

 

Oryginalny kabel Tonalium (3500 zł)

Tonalium nie ma żadnych oznaczeń producenta, logo ani nazwy modelu – wiadomo, prototyp. Nie ma sensu robić specjalnie brandingu na jedną sztukę. Ponieważ sam producent zastrzega jednostkowość oraz prywatny charakter produkcji, nie mam podstaw, aby mu nie wierzyć. Tak samo wypożyczającej mi osobie (osobom), że to rzeczywiście ten oryginalny i prawdziwy Tonalium. Od pierwszego właściciela kabla potwierdzenie pisemne z pozwoleniem na ew. publikację korespondencji.

Recenzja kabla Tonalium

Tym samym wszelkie inne sztuki na rynku, w tym te reklamowane przez redaktora innego portalu audio, nie mogą być – zgodnie z oświadczeniem producenta – prawdziwymi kablami Tonalium. Trudno powiedzieć więc czym są inne egzemplarze, które rzekomo krążą po ludziach i na rzeczonym portalu. Jeśli jednak producent wyraźnie mówi, że była tylko jedna sztuka, to znaczy, że była tylko jedna i koniec.

Recenzja kabla Tonalium

Co do samego kabla, jest zauważalnie sztywny i na ten fakt narzekał poprzedni właściciel. Ponoć przed wymianą gwarancyjną było jeszcze gorzej. Kabel kosztował go bagatela 3500 zł, czyniąc go najdroższym w stawce.

Recenzja kabla Tonalium

Oploty zastosowano w formie „na objętość”, prawdopodobnie celem zwiększenia jej wizualnie. W efekcie wszystko musiano zapieczętować ogromną ilością termokurczek. Przy okazji uniemożliwiono w ten sposób jego rozbiórkę. Nie jest przez to ciężki, ale to dlatego, że w środku jest luz i nie ma tam zbyt dużo przewodnika.

Recenzja kabla Tonalium

Sam kabel jest wykonany z bardzo tanich materiałów w dosyć prostolinijny sposób. W środku nawet nie jest zapleciony (czuć przeskakujące żyły pod palcami), więc konstruktor prawdopodobnie nie miał w tym zakresie doświadczenia i zrobił to „jak jest”. Kanały oznaczono luźnymi i troszkę krzywo dociętymi termokurczkami.

Ogólnie raczej nie projektuje się kabli słuchawkowych w taki sposób i projekt rzeczywiście wygląda jak prototyp robiony prywatnie przez kilku pasjonatów. Nie wiadomo do końca ani jak jest zbudowany, ani z czego. Nie wiadomo w sumie nic. Skojarzenia z Echo Sound są tu więc naprawdę ogromne.

 

Materiały

Nieznany przewodnik – sądząc po sztywności, jest to klasyczna linka w teflonie, prawdopodobnie Jantzen/LAPP/Neotech, tudzież cokolwiek, co było tańsze.

Kabel jest w konfiguracji prawdopodobnie 4-żyłowej, ale bez zaplatania. Oplot wełniany oraz duet wełna + PET. Nieznany splitter, najpewniej przelotowy. Wtyki Rean / Neutrik. Na adapterze wtyk 4.4 mm marki Plussound. Konstrukcja mono-body.

Do zestawu dołączono adapter z XLR na 4.4 mm, któremu odpuszczono oploty zewnętrzne, zostawiając tylko cienki PET pokryty całościowo termokurczkami.

 

Ergonomia

Ewidentnie jest to kabel zaprojektowany przez pasjonatów, którzy być może naoglądali się tych wszystkich „węży” i „węgorzy” na targach Audio Video Show. Dlatego też został on wykonany zgodnie z doktryną nieszczęśliwego audiofila. Efekt? Kabla nie da się normalnie używać.

Jest on w praktyce w audiofilskim sensie nietypowy, gdyż wtyki wystają z przodu niczym czułki. Czuję się trochę jak karaluch, którego do dziś moja była sąsiadka-wariatka z góry widzi w ścianach. Dobrze, że nie miałem wówczas tego kabla, bo gotowa byłaby mnie jeszcze zaatakować kapciem.

Recenzja kabla Tonalium

Wtyk główny również wymaga trochę pomysłowości podczas podłączania pod urządzenia, zwłaszcza z dołączonym adapterem, który jest najsztywniejszy z całości.

Sam kabel z wyczuwalnymi luzami pod oplotem nie powoduje niestety zbyt dobrych odczuć. Ale to naturalny etap i część obowiązkowej podróży przez początki nauki wytwarzania okablowania.

Przekombinowanie przekroju powoduje, że nadmiaru kabla nie da się ułożyć sensownie na stole. Przewody przy splitterze wykręcają się w jedną stronę i ich również nie byłem w stanie ułożyć. Kabel nie czyni tego co prawda swoją wagą, ale sztywnością ciąży mi na słuchawkach i ściąga je z głowy (choć te ważą 800 g i nie jest to wcale łatwa rzecz).

Być może dlatego nie można go kupić, gdyż jest to jednostkowa konstrukcja prototypowa. Możliwe też, że ktoś dopiero uczył się na nim sztuki wytwarzania kabli. Nie wyszło, trudno, więc sprzedano ten egzemplarz na rynek. Choć osobiście nie skasowałbym klienta na 3500 zł za tak wykończony prototyp.

 

Fanatum Emmoni SE

Prezentowany kabel pochodzi z linii prototypowej i nigdy nie wszedł do produkcji (Emmoni w wersji zwykłej miał oplot całościowy, nie pojedynczy).

Kabel Fanatum Emmoni SE

Fanatum było marką premium i tak też starałem się wszystko z nią związane wykonywać. Częstokroć było to kosztem urazów, pracy do późna w nocy i ogólnie zdrowia. Raz musiałem wymieniać oploty, gdyż jeden z bąbli od zaplatania pękł i poplamiłem krwią kabel. Tak więc ofiara z krwi na audiofilskim ołtarzu była złożona. Mocno mnie wtedy naciskano, abym jednak odpuścił sobie ich produkcję i zaczął dbać o siebie, a co ostatecznie nastąpiło.

Problemem była dla mnie przede wszystkim ich czasochłonna produkcja, która obejmowała chociażby pieczołowite zaplatanie. Nie żadnymi maszynami, tylko oczko po oczku, aż do samego końca, godzina po godzinie, dzień za dniem. Gdy człowiek siedzi ok. 3 tygodni nad kablem 8-core 5 metrów, robiąc co rusz przerwę na wyprostowanie pleców, które w nocy nie dają mu spać – to jest prawdziwy handmade. Albo głupota, jak kto woli.

Niemniej z efektów pracy byłem naprawdę dumny. Były to kable wykonane jak słuchawkowy hi-end, z użyciem droższych materiałów i outsource-ingu, jak np. personalizacja wtyków. Widać na zdjęciach zresztą, że wszystkie są wzbogacone o przepiękne wstawki drewniane. Jest to autentyczne drewno, tak nasze krajowe, jak i egzotyczne.

 

Materiały

4-żyłowa miedź OCC 24AWG z otulinami teflonowymi w klasycznym zapleceniu koralikowym. Osobne oploty na każdą żyłę, parowane kolorystycznie. Wtyki niklowane/złocone z akcentami drewnianymi (Zebrano + Orzech amerykański). Splitter przelotowy. Oznaczenia grawerowane laserowo.

 

Ergonomia

Niestety zastosowanie oplotów pojedynczych przy tym przewodniku odbiło się negatywnie na sztywności, choć ogólnie nie była ona od startu czymś wielkim. Wszystko przez teflonowe otuliny, ponoć „lepsze dla dźwięku” od PVC. Nic takiego nie zaobserwowałem.

Ale mimo to jest to kabel nadal dający się używać, głównie dzięki o dziwo zredukowanemu efektowi mikrofonowemu na głównej wiązce. Nawet ocieranie się „koralików” o blat nie jest przenoszone na słuchawki. Nadal jednak preferowałbym inne kable osobiście, dlatego ocena ergonomii jest jedynie przeciętna. I nie ma znaczenia że to mój własny twór. Miało być po równo dla każdego, więc nie ma zmiłuj.

 

Fanatum Synavlia

Synavlia jest przy tym znacznie starszym projektem, bo opartym na cieniutkim srebrze AWG30. A ponieważ to solid-core, sprawiała czasami kłopoty łamliwością i miała sens jedynie przy kablach 8-żyłowych, a więc tych najbardziej czasochłonnych.

Kabel Fanatum Synavlia

Tu występuje w wersji 4-żyłowej, ale pakietem dodatkowych wzmocnień, zabezpieczeń i doświadczenia, którego dawniej mi w pracy z takimi kablami brakowało. Wówczas uznałem ten projekt za zbyt ryzykowny na pełnoprawną produkcję z szeroką gamą wtyków. W określonych kombinacjach (np. tak jak tutaj), możliwości zabezpieczenia jest znacznie więcej, więc problemu nie było.

 

Materiały

4-żyłowe srebro OCC 30AWG solid-core w klasycznym zapleceniu koralikowym. Osobne oploty na każdą żyłę. Wtyki niklowane z akcentami drewnianymi (Cis). Splitter przelotowy. Oznaczenia grawerowane laserowo. Drugi egzemplarz polutowany cyną WBT z dodatkiem srebra. Później dodatkowo wtyki zmienione na rodowane na potrzeby testu.

 

Ergonomia

Zaskakująco, ale cieniutki solid-core zachowuje się bardzo przyzwoicie. Nie ma przemożnego efektu mikrofonowego, a elastyczność jest wyśmienita. Tylko ta kruchość przewodnika pozostaje gdzieś z tyłu głowy. Niemniej awaryjności podczas testów nie doświadczyłem, a od strony ergonomicznej dałbym solidne drugie miejsce w całym teście.

 

Nordost Heimdall 2 (3450 zł)

Kabel ten jest jedynym przedstawicielem klasy producenckiej i to od nie byle jakiego producenta. Uznawany w światku audiofilskim za tego, który wyznacza – razem z Cardasem i innymi firmami – pewne standardy, jeśli chodzi o kable dla typowego audiofila.

Nordost Heimdall 2

Kabel zwraca na siebie uwagę charakterystycznym czerwonym kolorem oraz siatką zabezpieczającą wtyki. Niestety seria ta była ponoć awaryjna i tyczyło się to bardzo cienkich odnóg idących do słuchawek.

Nordost Heimdall 2

Zostałem przez właściciela kabla przestrzeżony, aby uważać z rękami oraz wstawaniem, by nic nie szarpać. Oczywiście do pouczenia się posłusznie dostosowałem.

 

Materiały

Bardzo mało informacji podaje się na temat tego kabla. Generalnie jest to konstrukcja we własnej otulinie PVC, z wtykami Rean/Neutrik. Typowy kabel fabryczny. Splitter bardzo lekki, plastikowy.

 

Ergonomia

Kabel typu mono-body w otulinie, choć sztywniejszy od reszty. Największym problemem była tutaj dysproporcja elastyczności i trwałości między odnogami a głównym body. Cały czas człowiek miał z tyłu głowy, że raz szarpnie nieuważnie ręką i po kablu.

Niestety właśnie ta rzecz powodowała, że używanie tego kabla nie było dla mnie komfortowe w wymiarze psychicznym. Plus wspomniana dysproporcja elastyczności także nie pomagała i tylko wzmagała strach przed awarią w newralgicznych miejscach.

 

Obiektywne porównanie wpływu kabli słuchawkowych na dźwięk

Każdy kabel został przeze mnie osobno zmierzony wg nowej metodyki. Następnie skompilowałem wszystkie rezultaty w jeden całościowy wykres:

Pomierzone audiofilskie kable słuchawkowe

Wpływu na tonalność słuchawek uświadczyłem w formie całego zera zmian. Ale nie byle jakie zero – audiofilskie zero! Takie swoiste zero do kwadratu. Czyli wciąż zero.

Tak naprawdę jedyną rzecz, jaką możemy zaobserwować, to drobne wahania SPL wynikające z połączenia impedancji kabla z niską impedancją i czułością samych słuchawek. Dlatego celowo używam w testach LCD-XC (21 Ohm), a nie np. DT1990 PRO (250 Ohm).

Jest to również dowód wielowymiarowy. Potwierdza bowiem następujące rzeczy:

  1. Kable słuchawkowe nie mają wpływu na tonalność słuchawek.
  2. Bez żadnego problemu jesteśmy w stanie to wykazać w sposób obiektywny i powtarzalny.
  3. Poprzednie moje eksperymenty pomiarowe rzeczywiście były obarczone istotnym błędem pomiarowym.
  4. Błąd został poprawnie wyeliminowany przez zastosowanie przystawki AD1.

Wszystkie testy zostały wykonane dwukrotnie w dużym odstępie czasowym i z dwukrotnie umieszczanymi słuchawkami na fantomie. Wszystko po to, aby uwzględnić przybycie Tonalium na testy na jednym wykresie. Pomiary dwukrotnie dały ten sam efekt. Dlatego mogę mówić o pełnej powtarzalności.

Osobiście planowałem serii Audionum używać u siebie docelowo w domowym studiu, jeśli testy okazałyby się być jakkolwiek pomyślne. No i takowymi się okazały. Teraz mogę to uczynić z pełnym przekonaniem, że w rzeczy samej są to kable na poziomie lepszym, niż inna kablowa klasa premium. Bo kosztujące znacznie mniej.

Sam jestem przyznam trochę zaskoczony, może też rozczarowany. Przy tak ogromnej ilości czasu i środków, jakie inwestowałem w swoje konstrukcje premium, spodziewałem się jakiejkolwiek różnicy. A tu proszę. Mój najtańszy kabel „zagrał” jak te najdroższe, a te najdroższe „zagrały”, jak ten najtańszy. Czyli kolejny dowód: cena nie gra. Co najwyżej tylko w głowie.

 

Wnioski i obserwacje z powyższego wykresu

Dane uzyskane metodą z poprzedniego akapitu mają swoje daleko posunięte implikacje.

  • Raz, że pokazują, jak bardzo bez sensu są wszelakie opisy i recenzje wpływu kabli słuchawkowych na dźwięk.
  • Dwa, iż uwypuklają, jak bardzo bez sensu i ryzykowne jest opieranie się na słuchu w ewaluacji takich produktów.

Słuch ludzki jest adaptacyjny. Nigdy nie był, nie jest i nie będzie narzędziem pomiarowym. Opierając się na nim tak naprawdę szukamy w tej materii czegoś, czego nie ma, tj. tego audiofilskiego zera. Padamy ofiarami własnych oczekiwań, marzeń, nadziei i autosugestii. To dlatego handlowcy często „zachęcają” do samodzielnych odsłuchów, aby użytkownik mógł łatwo wpaść w pułapkę własnej psychoakustyki. Banalny mechanizm, który ustawia użytkownikowi jego własny słuch przeciwko niemu.

Osobiście uważam iż kable w ogóle nie powinny w żaden sposób wpływać na dźwięk. Tak więc w myśl tego, wszystkie tu testowane zachowały się w tym względzie absolutnie poprawnie. Po prostu zrobiły to, co do nich należało. Wszystko ponad jest nadbudowywaniem im rzeczy, których nie oferują, bo nie mogą zaoferować. A przynajmniej nie bez bardzo mocnego skalowania ich właściwości elektrycznych lub przemycania jakichś komponentów RLC w środku.

Niemniej, jeśli ktoś głęboko wierzy w to, że takie kable słyszy, mają one wpływ na dźwięk, jest w stanie usłyszeć je o każdej porze dnia i nocy – super. Jeśli poprawiają one samopoczucie i powodują, że jest szczęśliwszy ze swoją muzyką, to czemu nie.

Natomiast w kwestii samego zjawiska, mechanizmów tu zachodzących, faktów i liczb, no cóż… wyszło jak wyszło. A wyszło to samo, co w kablach zasilających, bezpiecznikach, wzmacniaczach operacyjnych, filtrach kondycjonujących masę i poprawiających obraz w TV, itd… Czyli audiofilskie zero.

 

A także parę słów o opłacalności

Generalnie można polecić wszystkie tu testowane, gdyż wszystkie grają tak samo, ale za wyjątkiem Tonalium, który sam się wykreślił ergonomią. Pozostałe mogą być trochę lepsze lub gorsze, ale spełniają swoje zadanie i okazują się być tak samo dobre, jak mój Audionum. Pieniądze to kwestia indywidualna i dżentelmeni z nimi nie dyskutują. Dla jednego 350 zł za kabel to majątek, gdyż dostaje tyle kieszonkowego od rodziców w miesiąc, a dla wysoce wykwalifikowanego informatyka zarabiającego tyle na godzinę, jest to wydatek można rzec groszowy. Oczywiście mi subiektywnie łatwo byłoby wydać osąd w tym kontekście (czyli finansowym), jednakże o gustach oraz urodzie kobiet się nie dyskutuje. Gusta każdy ma inne, a kobieta każda jest piękna (na swój sposób).

 

Wpływ na czystość słuchawek

Bardzo często porusza się w różnych opisach reklamujących kable chociażby tematykę wpływu tegoż na czystość sygnału. Na całe szczęście, obrana tu metodyka obejmuje również pomiary w zakresie zmian czystości słuchawek. Poniżej kilka wybranych:

Pomierzone audiofilskie kable słuchawkowe

Pomierzone audiofilskie kable słuchawkowe

Pomierzone audiofilskie kable słuchawkowe

Pomierzone audiofilskie kable słuchawkowe

Obietnice wspaniałego grania i wyraźnie słyszalnych zmian rozpłynęły się we mgle, niczym rzęsisty bąk puszczony mroźnym porankiem. Żaden z testowanych kabli nie polepszył czystości sygnału. Ale też nie pogorszył – a co jest wbrew pozorom bardzo dobrą wiadomością. Drobne wahania, tak jak przy Echo Sound, są normą w takich pomiarach. Przebieg THD+N nigdzie nie jest mocno zachwiany, harmoniczne też są na niezmienionym poziomie. A i tak Audionum ma tu najlepszy wynik, jeśli pominąć błąd pomiarowy. Kiedyś zapewne wydawałoby mi się, że słyszę poprawę. W praktyce jest to na granicy percepcji. Człowiek jest więc teraz mądrzejszy dzięki temu.

Zatem znów okazało się, że mamy audiofilskie zero. Czyli najbardziej bolesny rodzaj zera, budzący jęki niczym ryk jeleni na rykowisku. Ale fajnie było przyznam też móc sprawdzić kable pod kątem ekranowania. Prawdopodobnie zastosowanie go miałoby sens jedynie w przypadku, gdyby w pobliżu były bardzo duże źródła zakłóceń (mocne transformatory, silne pola itd.).

 

Test wpływu przewodnika na dźwięk: miedź OCC vs OFC vs srebro

Skoro mowa o ekranowaniu, przy okazji warto zwrócić uwagę na pozostałe pomniejsze testy porównawcze. Okazało się chociażby, że zastosowany przewodnik nie ma żadnego wpływu na tonalność.

W żadnym z testowanych kabli się takowymi właściwościami nie wykazał.

Żadnym.

Zazwyczaj wyczytać można w wielu publikacjach, również tych zagranicznych, że srebro rozjaśnia, a miedź ociepla dźwięk. Nic takiego tu nie zaobserwowałem w pomiarach. Zjawisko przypisywania barw, temperatur czy innych skojarzeń do dźwięków nosi cechy synestezji metaforycznej, a jego źródłem są efekty poznawcze, takie jak oczekiwania, efekt placebo, oraz przeróżne metafory konceptualne.

Ileż było dyskusji o wyższości np. srebra czy miedzi OCC nad „zwykłą”. Okazuje się, że niepotrzebnie. Dodatkowo, zgłębiając tematykę różnicy w przewodnikach, nie trafiłem na ani jeden artykuł pokazujący ją w sposób rzetelny (tj. pomiarowo i naukowo). Zupełnie tak, jakby powszechnie uznano to za fakt.

Do dziś zresztą spotkać można mit „OCC 7N” i wspomnianej dominacji. Przykład na stronie jednego z producentów (chiński Ruiyuan):

Miedź OCC a audiofilskie kable słuchawkowe

Zapytałem o źródła na czacie oraz mailowo. Na maila do dziś nie otrzymałem odpowiedzi. Zaś czat wyglądał tak:

Miedź OCC a audiofilskie kable słuchawkowe

I tak mógłbym pisać sobie bez końca.

Swoją drogą, czy nie zastanawiające jest, że w studiu nie znajdziemy żadnych przewodników ze srebra czy palladu? Stosowane są zwykłe, normalne kable OFC z ekranowaniem. Najzwyklejsze, ale sprawdzone, przetestowane i atestowane. Skoro w studiu nagraniowym na etapie nagrywania muzyki wykorzystuje się takie materiały bez problemu, to czemu podczas odtwarzania mają być nagle złe?

Być może odpowiedź zawiera się na powyższych zrzutach.

 

Test wpływu cyny na dźwięk: zwykła vs ze srebrem

Również i nad tym tematem się pochyliłem. Niektórzy producenci bowiem bardzo mocno chwalą się tym, że lutują swoje kable cyną ze srebrem, najczęściej Cardas albo właśnie WBT. Używają przy tym wyboldowanego tekstu z dużą ilością wykrzykników. Klient musi zobaczyć, że kabel jest lutowany nie żadnym tam badziewiem, a rasowym spoiwem godnym ludzi wielkiego formatu.

Tymczasem jak widać na pomiarach, specjalnie polutowany cyną ze srebrem marki WBT kabel „zagrał” dokładnie tak samo, jak identyczny, ale polutowany poczciwym Cynelem. Tak więc również i ten aspekt okazał się nie mieć żadnego przełożenia na dźwięk. Wszystko odbywało się na prototypie modelu Synavlia, który otrzymał w obu przypadkach różną cynę.

Zatem jakiekolwiek ewentualne twierdzenia, że domieszka srebra w cynie ma znaczenie, można potraktować jako kolejną audiofilską kołysankę dla lepszego snu. Albo tak samo, jak opowieści o bitumenie podłożonym pod sprzęt i zamulającym dźwięk. Lub też kondycjonerze poprawiającym obraz w telewizorze. Albo bezpiecznikach tunelowanych kwantowo i wpływających na dźwięk. Albo czymkolwiek, co pozwoli komuś dopiąć dobrą sprzedaż.

Można spokojnie użyć najtańszej dobrej cyny, która będzie kosztować ułamek tej „audiofilskiej”, a z tym samym efektem. Kwestia więc co najwyżej na czym się będzie lepiej lutowało.

 

Materiał wtyków a ich wpływ na dźwięk: złocone vs rodowane vs niklowane

Za każdym razem, gdy mowa o wtykach rodowanych, przypomina mi się sytuacja z AVS 2019. Odbyłem tam swego czasu jakże przemiłą rozmowę z przedstawicielem Audiomica Research. Zadałem jakieś pytanie dotyczące wtyków, które miały być specjalnie „dofurutechowanymi” wariantami Furutecha, poddawanymi jakimś dodatkowym procesom kriogenicznym. Pytanie brzmiało chyba o to, co robią z wtykami, które zużywają się na demówkach ich kabli. Handlowiec odpowiedział mi czule: „a guzik to pana obchodzi”.

Dowiedziałem się wówczas, że są pytania, których producentom się nie zadaje.

Wtyki zbalansowane Fanatum

Jeszcze inny przedstawiciel handlowy, nie pamiętam już kompletnie jakiej firmy, na pytanie o kable, zaprowadził mnie w ustronne miejsce pokoju hotelowego, aby pokazać mi specjalną ofertę. Tak, wiem jak to brzmi. Pokazał mi chyba jakieś kable za 120 000 zł myśląc, że jestem zainteresowany ich kupnem. Nawet dostałem wtedy jakąś zniżkę (jak miło!). Niemniej czułem się trochę nieswojo.

Dowiedziałem się wówczas, że są handlowcy, dla których każde miejsce i każda okazja są dobre, aby coś spróbować wcisnąć.

Dziś natomiast, parę ładnych lat później, bez żadnych szamańskich rytuałów i zaciągania ludzi na stronę, dowiedziałem się jeszcze jednej rzeczy. Test nie wykazał żadnego przełożenia wtyków na dźwięk słyszalny w słuchawkach. Zastosowanie zwykłego, ale dobrego, wtyku niklowanego kontra drogiego Furutecha, nie dało na wykresach nic. I ten „uszamaniony” Furutech też by nie dał nic.

Część kabli miała poza tym wtyki złocone, jeszcze inna XLR-y, ale nawet zastosowanie przejściówki nie dało żadnego efektu w dźwięku. Po raz kolejny można odtrąbić audiofilskie zero zmian.

Pozwolę sobie jednak na uwagę praktyczną w tym miejscu. Najlepiej sprawdziły mi się na osi czasu wtyki niklowane – okazały się być najtrwalszymi i jednocześnie najłatwiejszymi w lutowaniu. Przykładów trwałości nie trzeba zresztą daleko szukać. Wystarczy rzucić okiem na stare AKG, np. K240 Sextett. Na swojej parze celowo zostawiałem fabryczny wtyk, choć słuchawkom wybije niedługo 50-tka. Tak bardzo są to trwałe wtyki.

 

Ad vocem wniosków i wybranej metodyki pomiarowej

[Aktualizacja: 2025-07-31] Tradycyjnie artykuł z tej serii wywołał efekt wyparcia i spowodował nieproporcjonalnie w swych wymiarach reakcje, emocjonalne i personalne. Pojawiły się również agresywne i napastliwe wypowiedzi z kont związanych zdaje się z producentami okablowania.

W komentarzach rozgorzała przy tej okazji dyskusja nad tematem pełnienia przez kabel słuchawkowy roli filtra RLC i wymaganej skali wartości, aby na dźwięk móc jakkolwiek wpłynąć. Przytoczyłem przykład portalu DIYAH, a dla osób zainteresowanych, jak rzeczywiście wygląda temat od tej strony, planowałem stworzyć kolejny artykuł. Jednakże na Facebooku kanału Ton Składowy padł bardzo interesujący komentarz ad vocem, który w zasadzie streszcza w dużej mierze to, co miałem w intencji w nim napisać:

W jakich warunkach kable słuchawkowe mogą wpłynąć na dźwięk?

Tak więc wypowiedź p. Mateusza niech służy za dostateczny komentarz. Zwłaszcza w temacie dostarczenia dowodów in contrarium, jeśli samemu też silić się na łacinę.

 

Podsumowanie

No i cóż mogę powiedzieć? Okazuje się, że wystarczył jeden porządny test, aby cały sens istnienia segmentdrogich kabli audiofilskich legł w gruzach.

Tenże test wykazał obiektywnie, że taką samą jakość dźwięku, jak w kablach audiofilskich z krocie, dostaniemy w dobrze zrobionym kablu za 350 zł. Niepotrzebne są zaklęcia, szamańskie obrzędy, węże ogrodowe, techniki wielożyłowego zaplatania, rodowane wtyki, rasowe przewodniki. Tak samo cyna z domieszką naszego królewskiego srebra zrabowanego przez Szwedów.

Zaskoczony jestem najbardziej Tonalium. Na jego tle każdy kabel w tym teście był wykonany niczym niedościgniony hi-end, również na polu ergonomii, a kosztował mniej. Doprawdy nie dziwię się, że powstał tylko jeden egzemplarz, choć dziwię się, że zdecydowano się na jego sprzedanie za takie pieniądze.

Jeśli drogie audiofilskie kable nic nie dają, a tylko pogarszają ergonomię i są awaryjne, ich miejsce jest w śmietniku. Jeśli nie wiadomo kto je produkuje, z czego oraz kto i gdzie je sprzedaje, w ogóle powinna zapalić się czerwona lampka. Tak samo brak zwrotu – zwłaszcza przy standaryzacji opcji i braku znamion produktu unikatowego, to znak ostrzegawczy. Dlatego znacznie lepsze jest kupienie czegoś rozsądnego cenowo i – jeśli rzeczywiście ma to być super – zrobionego nie przez audiofila, tylko prawdziwego pasjonata. Taki zakup będzie i dla niego samego wyróżnieniem za swoją pracę, wiedzę i czas. Chociażby ja sam tak traktuję każde zamówienie kabelka ze znaczkiem „Audiofanatyk”. Jest to nie tylko cegiełka na rozbudowę tego miejsca. To także okazja do zaoferowania przeze mnie w zamian czegoś dobrego i praktycznego. Z gwarancją, zwrotem, specyfikacją, deklaracjami, a teraz również realnymi pomiarami. Jak widać, da się bez problemu.

Natomiast jeśli chcecie polepszyć walory soniczne swoich słuchawek, bardzo drogi kabel „audiofilski” da Wam dokładnie tyle, co „zwykły” dobry kabel za sensowne pieniądze. Czyli – w dźwięku – nic. Ale jeśli ktoś chce, niech kupuje. Branża na kimś też przecież musi zarobić.

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

69 komentarzy

  1. Cześć Kuba, powiem krótko, jestem dumny, wiem z jaką ścianą się zderzyłeś, ale na szczęście nie popadłeś w fanatyzm. Kable robisz świetne, uwielbiam to jak wyglądają i cena jak najbardziej odzwierciedla nakład pracy twoich dłoni.
    BTW Lalik powinien flaszkę od ciebie dostać hahaha
    (Jeśli zbyt osobisty komentarz, spokojnie usuwaj, nie obrażę się)

    • Witaj Michale,
      Bardzo się cieszę że napisałeś. I naprawdę dzięki za ciepłe słowa, to bardzo miłe i budujące. Popaść to popadłem w audiofanatyzm – ten zdrowy i szczery, a co do flaszki to będzie trzeba rzeczywiście pomyśleć. Weźmie ją do Ciebie i wypijecie wspólnie moje zdrowie. 😀

      PS. Pamiętaj, kropla drąży skałę. To i ścianę też w końcu wydrąży. 🙂

  2. Ufffff, na szczęście gustuję w kablach tańszych i mimo wszystko słyszę różnicę, nie diametralną ale wystarczającą by zrobić sobie kabelek na własne potrzeby z takiego Sonolene, czy Canare, bądź przerobić Beyery, AT na możliwość zmiany fabrycznego kabla na lepszy, moim zdaniem, mnie się podoba to co robię i może nawet słyszę. Pozdrawiam za wytrwa łość w dążeniu do obalania mitów.

    • Zrobienie kabelka samodzielnie jest Adamie zawsze najlepsze, bo człowiek może nauczyć się wtedy chociażby podstawowych przejść sygnału do słuchawek i wzmacniacza. Sonolene jest niedostępne od lat, a Canare ma bardziej elastyczne alternatywy. Niektórzy – jak Wire Essence – potrafili usuwać z Canare ekran i otulinę, nasuwając na to tylko oplot materiałowy. Ale raczej tylko Ci się wydaje, że słyszysz, jeśli wszystko dobrze polutowałeś. 🙂

      Dzięki i trzymaj się.

  3. Fajny test, ale mam dwa zastrzeżenia.

    Po pierwsze brakuje porównania audiofilskich kabli do tych typowo budżetowych np. typowych chińczyków do 100 zł z aliexpress, czy chociażby fabrycznego okablowania dodawanego do słuchawek HiFiMana, które uważane są za najgorszy paździerz i nadające się jedynie do natychmiastowej wymiany. Skoro w teście wyszło, że kabel nie gra (co zresztą jest oczywiste i było wiadome od dawien dawna), to jestem pewien, że każdy kabel (fabryczny dodawany do słuchawek lub taki za grosze) zagra tak samo dobrze jak Audionum za 350 zł. Tylko wynik byłby taki, że skoro nie słychać różnicy, to po co przepłacać i zakup audiofanatykowych kabli jak i każdych innych nie ma większego sensu, a mam wrażenie że ten test miał poniekąd reklamować sprzedawane przez Pana okablowanie.

    Po drugie skoro w teście pojawiły się kable premium z serii Fanatum, to dlaczego zabrakło w nim takich modeli jak Emmoni, czy Skevoria? Były dostępne przez jakiś czas w Pana sklepie (jak i inne bardzo drogie modele dla zagranicznego klienta na nieistniejącej już anglojęzycznej stronie). Kosztowały grube tysiące – ceny zaczynały się w okolicach 2000 zł. za 1,5 metra, do aż 6200 zł za 3 metrowy wariant. Tylko wtedy taki kabel FAW czy Audeos to jak za półdarmo i wydźwięk tego testu nie pasowałby do narracji: audiofilskie firmy są drogie – złe, Audiofanatyk jest tani – dobry.

    Mimo wszystko trzymam kciuki za dalszy rozwój bloga i życzę wytrwałości w walce z „audio-szurami”.

    • Przecież wyraźnie napisałem że wszystkie grają jak fabryczny. Takowy również znalazł się w teście i jest na wykresie. Wszystko podane jak na talerzu.

      Co do przeszłości, owszem, kiedyś słyszałem różnicę, więc wydawało mi się, że robienie audiofilskiej biżuterii ma wielki sens. Pochłaniało to ogromne ilości czasu z racji w całości ręcznej roboty. Audeos oferuje np. zaplatany identycznie jak Skevoria model Silver 8S w długości 5m za 8899 zł. I to bez personalizowanych wtyków w drewnie. Logicznym więc jest, że przy tak wielkim nakładzie pracy koszt będzie wysoki.

      Pozdrawiam serdecznie.

  4. Pozwolę sobie zacytować zaledwie jeden z kilkudziesięciu podobnych wpisów autora dotyczących okablowania.
    Cytuję(pisownia oryginalna):
    „Sama zmiana kabla na lepszy gatunkowo przewodnik wpływa pozytywnie na dźwięk”.
    To się chyba nazywa samozaoranie.

    • Nie. To się nazywa nie bycie krową. Bo tylko krowa nie zmienia poglądów. 🙂

    • Dokładnie mam takie samo wrażenie. Sam kupiłem kiedyś kabel u pana Jakuba, bo zachwalał właściwości soniczne kabli własnej produkcji. Po tym artykule widzę, że dałem się nabrać tak jak inni nabierają się na dużo cięższe pieniądze. A wystarczy od przyjaciół z Kraju Środka kupić jakikolwiek kabel, byleby ładnie wyglądał i pasował kolorystycznie do mebli i sprawa załatwiona 🙂 Jakością wykonania produkty chińskie biją na głowę to co mamy na rodzimym rynku.

    • Zamówił pan z tego co widzę podstawowy AC1 za 269 zł. Jeśli i po zakupie mojego kabla słyszał pan różnicę tak samo jak ja, to „nabrać” daliśmy się wszyscy 🙂 . Natomiast jeśli chińskie kable biją na głowę nasze rodzime produkty, to pozostaje wyrazić ubolewanie z powodu widocznie niezbyt dobrych obecnie produktów. Tym bardziej widzę sens starania się, aby zaoferować jak najlepiej wykonane kable.

    • Powiedziałbym bardziej autosugestii i psychoakustyki, a na czym opiera się właściwie cała branża audiofilska. Mnie ta choroba trzymała dość długo – jak widać po przytoczonym cytacie z recenzji z 2016 roku. Na szczęście po latach robienia pomiarów mam to już za sobą. 🙂

    • Ładnych parę kabli sam sobie zrobiłem przez kilka lat z różnymi wtykami ,między innymi Furutecha itd.kilka fabrycznych przewaliłem i zawsze pomiędzy nimi były różnice mniejsze lub większe, słyszalne przezemnie no ale to moje zdanie a dolewając oliwy do ognia stosuje od dawna preparat na złącza Furutecha nanoliquid.

    • Jest też kwestią humoru, tego czy się wyspałeś, jakie masz dziś nastawienie, czy jesteś zmęczony czy wypoczęty i tak dalej. To wszystko wpływa na odbiór muzyki.

      Jeśli testowałeś raz kabel kiedy byłeś ultra zmęczony, a potem następnym razem kiedy byłeś wypoczęty i może nawet jest w hiper dobrym nastroju, to nagle muzyka zaczyna grać 100 razy lepiej, co możesz zrozumieć, że to na przykład kabel poprawił dźwięk, lub kabel się wygrzał.

  5. Ja tam nie wiem, co się zadziało, że tyle lat Pan słyszał, a ostatnio nie. Mi to wygląda na wyparcie.

    • No te „ostatnio” to tak już trwa ładnych parę lat i zaczęło się jeszcze na nieistniejącym już Forum AF 😀 . Ale jestem niesamowicie wdzięczny za tamte wypowiedzi i dyskusje, bo gdyby nie one, nie byłoby impulsu i determinacji, by się wreszcie zacząć w tym kierunku kształcić.

  6. dwie kwestie nie dają mi spokoju.
    Pierwsza. Skoro już Pan nie słyszy różnicy w brzmieniu kabli, to jak Pan zamierza prowadzić dalej bloga o tematyce audio i dźwięku bądź co bądź? A przede wszystkim dla kogo?
    I druga. Jak Pan się w tym odnajduje jako producent okablowania? Przecież świetne (użytkowo) kable, to za stówkę, można na popularnych portalach kupić.

    • Stwierdzenie braku obiektywnego wpływu kabli na dźwięk nie rodzi żadnych negatywnych konsekwencji wobec prowadzenia bloga o audio i dźwięku. Jest wręcz przeciwnie. 🙂

      Natomiast co do drugiej kwestii, też nie widzę tu problemu. Dostaje pan polski kabel, z polską gwarancją, wykonany ręcznie przez prawdziwego pasjonata prowadzącego działalność i płacącego polskie podatki, które w Chinach nie obowiązują. Wiadomo co siedzi w środku, jest to dokładnie pomierzone i przetestowane we własnym studiu, na własnej aparaturze, słuchawkach i realnych scenariuszach użytkowych. Jest to dodatkowa forma wsparcia działalności bloga i cegiełka na jego rozwój, gdzie w przeciwieństwie do klasycznej donacji, w zamian otrzymuje się porządny i sprawdzony produkt.

      Myślę, że to całkiem dobry deal. 🙂

      Oczywiście jeśli ktoś pragnie wspierać mimo wszystko gospodarkę Chin lub po prostu nie stać go na zakup – nie ma sprawy. Na tym polegają zasady wolnego rynku i swobody gospodarczej.

    • ” Jak Pan się w tym odnajduje jako producent okablowania? Przecież świetne (użytkowo) kable, to za stówkę, można na popularnych portalach kupić.” – ale może również sprzedawać estetykę kabla, staranność jego wykonania, dizajn – i przy tym uczciwie pisać o tym, że klient kupuje nie cudowne właściwości dźwiękowe o których fizyka , nomen omen, nie słyszała a wkład pracy aby kabel dobrze wyglądał, wysokiej jakości materiały, jak najlepszą ergonomię i wszystkie inne mierzalne obiektywnie cechy takiego kabla. Ja za takie Fanatum Emmoni SE cenę do 2k pln uznałbym za wartą zastanowienia

  7. Witam Panie Jakubie,

    Krótko od siebie dodam.

    Jako były posiadacz Fannatum Emmoni, Tonalium i Faw Noir Hybrid (aktualnie posiadam).

    Tonalium z tej stawki grał najlepiej, tylko tak jak pisałem, używany był z dap-em na wyjazdach (praca za granicą), stąd ciągłę odpinanie, zwijanie w kłębek, a to się przez przypadek nadępnęło itd. Stacjonarnie nic się z kablem nie działo, na wyjazdy się nie nadawał. Sztywny i sam Producent zalecał nie zginać go zbyt mocno.

    Fanatum Emmoni, super wykonanie. Dźwiękowo fajna barwa, niestety dźwięk chudy. Cena jak pamiętam coś powyżej 2000 zł, czyli plasował się w środku stawki.

    Aktualnie używam tzw. złotego środka czyli nowej wersji FAW Noir Hybrid HPC mk2. Na wyjazdy, do ciągłego odpinania i zwijania kłębek bezproblemowy. Dźwiękowo nie narzekam (fajna barwa i nie gra chudo), może nie jest to Tonalium, ale nie odstaje za mocno i cenowo kosztował coś ok. 1500 zł.

    Pozdrawiam
    Marek

    • Witam serdecznie panie Marku.

      Jak wykazał test, wszystkie trzy kable okazały się grać tak samo. Tym samym wszystkie odczucia były wyłącznie tworem subiektywnym. Najważniejsze jednak że jest pan zadowolony z aktualnego nabytku. I jeszcze raz serdecznie dziękuję za pomoc przy wypożyczeniu Tonalium. Jak się okazało, był to rzeczywiście unikat nad unikatami. 🙂

    • Proszę bardzo 😉

      Aczkolwiek tu się nie zgadzam, że wszystkie kable grały tak samo. Od kabli zasilających, po sygnałowe jak i słuchawkowe różnice występują, które doskonale słychać.
      Tak w ogóle dla mnie kable audio to swego rodzaju korektor do ustawienia pod swój gust (i myślę, że sprzęt pomiarowy nie jest w stanie tego pokazać).
      Jedynie nie można popadać ze skrajności w skrajność (od bardzo tanich po bardzo drogie) tylko samemu znaleźć złoty środek.

      Pozdrawiam serdecznie
      Marek

    • Właśnie na tym polega metodyka pomiarowa na stopniu końcowym panie Marku. Prosta logika: jeśli wszystko doskonale słychać, to znaczy że na aparaturze, która jest wielokrotnie większej czułości niż ludzkie ucho, bez problemu by się takowa różnica ukazała. I tu jest zasadniczy problem, że wykazuje wszystko, tylko nie różnice. Jeśli mikrofony pomiarowe różnic nie wyłapują, to uszy nie mają najmniejszych szans. To wszystko jest tylko w naszych głowach.

      Drugi problem jest właśnie w tym miejscu – kabel nie jest korektorem do ustawiania pod swój gust, choć przez długi czas dopuszczałem do siebie taką okoliczność w zakresie subtelności (wspomniany błąd metodyki i fałszywy mit założycielski). Kabel ma przewodzić sygnał. I tyle. Korektor to korektor i korektorem niezachwianie pozostanie. 🙂

      Może pan opisaną tu metodykę odtworzyć samodzielnie u siebie w domu i sprawdzić samodzielnie. Najprościej na adapterach kablowych + MiniDSP Ears za 1200 zł. Koszt zakupu niewielki, a wiedza i doświadczenie – bezcenne.

    • Ja Panu wierzę, że aparatura nie wykazuje różnic, tylko moje uszy mówią co innego. Tak samo jest z kablami LAN, które są „zero jedynkowe”, a następnie porównać Furutecha 8NCF z Acoustic Revive TripleC. Dwa odmienne światy.

      Ale rozumiem, że są ludzie którzy nie słyszą różnicy między Cardasem czy Van Den Hulem a Nordostem i Albedo, to zakładam że również nie usłyszą różnicy między AKM, a ESS SABRE czy R2R.

    • Nie trzeba mi wierzyć, bo wszystko jest na wykresie. Natomiast pana uszy podlegają określonym zasadom biomechaniki, dlatego „słyszy” pan różnicę, której tak naprawdę nie ma. Moje również, dlatego od paru lat intensywnie weryfikuję to, co kiedyś przysiągłbym, że słyszałem. Mechanizm identyczny, jak przy iluzji optycznej. Tak jesteśmy skonstruowani jako ludzie i po prostu trzeba się z tym pogodzić, a najlepiej zrozumieć, aby nie wpadać cały czas w tą samą pułapkę.

      Kable LAN nie grają, bo nie mają prawa i to też bez problemu da się udowodnić, że jedynki nie są bardziej spiczaste, a zera bardziej obłe. Przykro mi, ale to słuchawki i głośniki mają znaczenie, nie kabelki. Te mają tylko dostarczyć sygnał/dane i tyle, więc co najwyżej liczy się jakość połączeń i ekranowanie. W słuchawkowych zaś to, o czym pisałem w artykule, bo to szczególny przypadek pod kątem trwałości i ergonomii użytkowania, mający przełożenie potem na wygodę.

      Bo różnic nie ma. Nie da się usłyszeć czegoś, czego fizycznie nie ma. Nie zderzy się pan ze ścianą, której nikt przed panem nie postawił, ani nie napije wody, której nie ma w szklance. Jeśli da się, to wchodzimy w tematykę zjawisk paranormalnych i cudów. Same kości DAC również nie mają wpływu na dźwięk, tylko ich implementacja. Zwłaszcza w Sabre, które na evalboardzie zachowuje się inaczej niż u chińczyka na płytce, gdzie notorycznie wywala trzecią harmoniczną i ma tzw. „ESS hump” na IMD, a i tak często niesłyszalny. W przypadku R2R – to stara technika wykonywania układów, ma swoje ograniczenia, ma też swój urok, ale znów: implementacja stopnia wyjściowego.

      Co do Van Den Hula, do dziś nie wiem czy robić artykuł o ich kablach z nano-rurek węglowych za krocie, które dziwnym trafem mają parametry identyczne jak kable do ogrzewania podłogowego. 😉
      https://instalaudio.pl/van-den-hul-carbon-nano-tube-cnt-rca-2×1-0m-przewod-analogowy-rca.html

  8. Test porównawczy jest niepełny – brakuje magicznych kabli sluchawkowych marki Sulek za 40 000 zl 😉
    Pozdrowienia dla autora bloga i gratuluje wytwalosci!

    • Za tyle to obawiam się, że byłby już pozew. 😀

      Dziękuję ślicznie i do następnych ciekawych artykułów.

  9. Właściwie, to dobrze, że się Pan ostatecznie skalibrował, jako osoba nie słysząca różnicy w brzmieniu okablowania. To bardzo wyraźny drogowskaz dla wszystkich potencjalnych czytelników, tą różnicę słyszących, by omijać pański blog szerokim łukiem.
    Jednocześnie jest jeszcze kwestia całej pańskiej spuścizny, że tak to ujmę, Należy przyjąć, że do czasu zmiany poglądów jak to Pan określił, to bzdury pisane pod wpływem autosugestii, jak Pan to przyznał.

    • Ale co tu jest do słyszenia, skoro nie ma żadnych różnic i wykazane to zostało obiektywnie 😀 . Niemniej nie ma problemu, w nadchodzącym artykule o Audionum specjalnie dla pana posłucham tego kabla. Nie wiem w sumie po co, ale widocznie jest takie zapotrzebowanie. 🙂

    • Nie rozumiem pawczyk. Piszesz o wyparciu a tobie nawet przez myśl nie przechodzi że twój umysł sam w tym może uczestniczy, serio? Ktoś tu stara się prowadzić merytoryczną dyskusję więc zamiast oceniać z góry tak dosłownie to może daj sobie szansę? Jest masa możliwości by samemu to stwierdzić, chociażby ślepy test. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie by takowy wykonać prawda? Skoro nauka Cię nie przekonuje to zrób to po prostu po „chłopsku”. W końcu to nic nie kosztuje. Wystarczy poprosić osobę postronną o pomoc a ty masz tylko słuchać. Będziesz wiedział czy standardowy kabel jest gorszy od tego za grube pieniądze 🙂 .

  10. Niemniej nie ma problemu, w nadchodzącym artykule o Audionum specjalnie dla pana posłucham tego kabla.

    Ale po kiego? Kiedyś słyszeliśmy, a teraz nie słyszymy. Nie ma co się męczyć. Zresztą powyższy test wykazał niezbicie, że każdy kabel gra tak samo i za określoną cenę pozostają wyłącznie kwestie użytkowe. Sprawa jest definitywnie załatwiona.

    • Zawsze staram się iść na rękę tak klientom, jak i czytelnikom. Test wykazał może i niezbicie, ale jeśli mimo wszystko jest potrzeba posłuchania, to i się posłucha. 🙂

      Natomiast co do grania, mogę przygotować kabel który będzie poważnie zmieniał brzmienie słuchawek. Po prostu daje się do środka moduł RLC dopasowany pod konkretne słuchawki. DIYAH robi takie w formie modułowych adapterów i publikuje nawet schematy. Jest to nic innego jak zrobienie w kablu mikro-zwrotnicy. Tylko że to już nie jest kabel, a – no właśnie – zwrotnica.

      Jak widać, ten temat jest bardzo interesujący i znacznie głębszy, niż kwestia ceny i ergonomii. Ale to już tematyka bardziej dla pasjonatów, których to interesuje.

  11. Zawsze staram się iść na rękę tak klientom, jak i czytelnikom. Test wykazał może i niezbicie, ale jeśli mimo wszystko jest potrzeba posłuchania, to i się posłucha.

    Tylko co mi jako czytelnikowi po takim posłuchaniu, jak recenzent nie słyszy. To ja powinienem posłuchać.

    • Otóż to, stąd metodyka pomiarowa i weryfikacja. Niemniej bardzo serdecznie dziękuję, bo właśnie podważył pan sens i wiarygodność wszystkich recenzji opisujących dźwięk kabli. Co najwyżej może posłuchać sobie użytkownik i wpaść w pułapkę własnego placebo, lub polegać na rzetelności recenzenta, od którego wymagać należy więcej. 🙂

  12. Niemniej bardzo serdecznie dziękuję, bo właśnie podważył pan sens i wiarygodność wszystkich recenzji opisujących dźwięk kabli.

    Jakich wszystkich? Ja podważyłem sens i wiarygodność recenzji recenzentów niesłyszących.

    • Wszystkich. Napisał pan wyraźnie, że „Tylko co mi jako czytelnikowi po takim posłuchaniu, jak recenzent nie słyszy. To ja powinienem posłuchać.” sugerując, że recenzent nie jest głuchy wtedy i tylko wtedy, gdy słyszy różnice w kablach. Tych samych, które udowodniłem pomiarowo, że nie istnieją. A więc oczekuje pan słyszenia przez recenzentów rzeczy, których nie ma, w przeciwnym wypadku wracamy do początku i ponawiamy proces, aż uzyska się określony efekt zgodny z oczekiwaniami. Podważył pan tym samym sens i wiarygodność całej branży recenzentów audio oraz przy okazji inteligencję czytelników takich recenzji, przypisując im tzw. cherry picking. Ktoś tu dziś pisał o samozaoraniu… 😀

      EDIT: ze względu na to, że zaczął pan w najnowszych komentarzach przechodzić na argumenty ad personam i pisać jak branżowiec, nie puszczam ich dalej, bo nie ma to sensu.

  13. No i stało się. W końcu po kilku latach terapii antyaudiofilskiej Kuba wyzwolił się z wszystkich fobii. Miło zobaczyć ten cykl artykułów które jednoznacznie stawiają jego osobę i blog po jasnej stronie mocy. A strona ta to właściwie kwintesencja jego bloga czyli:

    1 .Wszystko co prowadzi do słuchawki musi być po prostu dobre dac wzmacniacz czy połączenie ich.
    2. Przejście z domeny elektrycznej w akustyczną daje największe problemy – a jest to właśnie sluchawka i jej jakość czy też strojenie.
    3. Stąd własnie audiofanatyk to po prostu fanatyk ekstremalnie dobrych przetworników elektroakustycznych – czyli słuchawek lub też głośników ale tu w połączeniu z akustyka danego pomieszczenia.

    Znamy się z Kubą od wielu lat – na początku słyszał wszystko opampy kable a nawet kondycjoner- płynął w stronę rykowiska audiovoodo. Jednak zdrowy rozsądek spowodował że jest tu gdzie jest – po stronie obiektywnej jakości audio czego mu gratuluję.

    Cykl tych artykułów znacząco podniósł wiarygodność tego bloga jako opiniotwórczego miejsca w polskim internecie piszącego o audio.
    Gratuluję rozwoju AF i cieszę się że wsparłem Cię w tej drodze.

    PS Michał Talpa – flaszkę to ja mam zamiar z Tobą wypić jeszcze nie jedną marynarzu :).

  14. Z zainteresowaniem zauważam coraz powszechniejszy trend mający zaprzeczyć wpływowi kabli na odbierany przez nas dźwięk, jego brzmienie, tonalność itd. Próbuje się stworzyć przekaz, że osoby odbierające różnice w brzmieniu słuchawek, kolumn, pozostałego sprzętu audio są podatne na marketingowe przekazy, a słyszą różnicę, bo chcą ją słyszeć, muszą ją słyszeć, bo przecież dali się oszukać i zapłacili duże pieniądze za coś, co gra tak samo jak zwykły budżetowy kabel. Jest to interesująca dyskusja, ponieważ próbuje opierać się na pomiarach, które według ich twórców stanowią jedyne naukowe dowody na to, że różnicy nie ma. Czy ktoś z badaczy pomiarowych rozważył możliwość, że jeśli mierzone parametry nie wykazują różnic, to może są one niewłaściwie dobrane?

    Dla przykładu – jeśli za parametr pomiaru jakości wina przyjmiemy pojemność butelki i weźmiemy dwa wina o pojemności 0,75l – takie za 11zł i takie za 999zł i zmierzymy ich pojemność, czy to oznacza, że nie warto przepłacać, bo przecież oba wina mają tę samą pojemność? Jeśli porównamy dwie pizze zrobione w dwóch różnych pizzeriach z tych samych składników, mających tę samą gramaturę, wyglądających identycznie to czy na podstawie pomiaru masy, ilości użytych składników może powiedzieć, że nie ma między nimi różnicy, bo z pomiarów wynika, że są identyczne?

    • Staram się czytać z zrozumieniem co napisałeś, ponieważ niby jest to napisane merytorycznie a jednak nie wychodzi mi to. Niewłaściwe parametry czego? Druga część wypowiedzie(ta porownawcza) też ma się nijak do całości. Cały przykład w ogóle nie ma sensu. Staram się go znaleźć tylko że mi nie wychodzi. Ale wracając do tematu, pisalem tu już komentarz wcześniej i się powtórzę. Co stoi na przeszkodzie zrobić sobie ślepy test? Najlepiej z pomocą osoby postronnej która ma gdzieś audio 🙂 .

    • To nie jest próba stworzenia przekazu, tylko fakty i fizyka. Nie ma czegoś takiego jak niewłaściwie dobrane parametry mierzone. Są one dokładnie tym, co się słyszy (a nawet w większym zakresie). 🙂

      Przykład z winem jest abstrakcyjny i kompletnie nietrafiony. Co najwyżej może symbolizować próbę pomiaru elektrycznego.

    • Przepraszam za może niezbyt adekwatne do materii badania przykłady porównania, ale lepsze nie przyszły mi do głowy 🙂 Sam stałem kiedyś na pozycji, że kable nie mają znaczenia, że kable nie „grają”. No bo kable nie „grają”. Przesłuchałem jednak na przestrzeni lat wiele kabli (interkonektów, głośnikowych, słuchawkowych). Kable służą do połączenia elektrycznego urządzeń elektroakustycznych i odpowiadają jedynie za dopasowanie źródła sygnału i odbiornika, a że operujemy na niskich wartościach prądowych to każdy parametr może mieć znaczenie. Piszę „może”, bo sam takich pomiarów nie robiłem, nie czuję takiej potrzeby. Z punktu widzenia przesyłanego sygnału audio takie parametry jak rezystancja, indukcyjność i pojemność kabla mają wpływ, a co jak pan Jakub zaznaczył w artykule celowo je pominął. Czy aby na pewno słusznie?

    • Tak, pominięcie jest zasadne, gdyż dowód logiczny wskazuje, iż dowolne parametry testowanych kabli w grupie testowej nie wpłynęły na dźwięk uzyskany w słuchawkach, a więc ten, który słyszymy. Musiałby pan bardzo mocno wyskalować wartości takiego kabla, aby ten miał wpływ na dźwięk, tak więc znów wracamy do tego co pisałem o układach RLC. Tylko w takich sytuacjach kabel będzie miał wpływ na dźwięk i jednocześnie przestanie być już kablem, a stanie się zwrotnicą. 🙂

    • Odnoszę wrażenie, że pomiary zostały tak dobrane, aby udowodnić tezę sprzed pomiarów, co się udało.

      Pomierzono parametry nie mające wpływy na sygnał audio, a nie sprawdzono wpływu parametrów RLC kabla na sygnał audio w torze elektrycznym, a przecież to właśnie one mogą: wpływać na przesunięcia fazowe, powodować tłumienie wysokich częstotliwości czy zmieniać impulsową odpowiedź sygnału. Hmmm…

      Wpływ indukcyjności na sygnał impulsowy objawiać się może opóźnieniami czy rozmyciem transjentów. Wysoka indukcyjność może tłumić sygnał powyżej 10 kHz, co wpływa na klarowność i przestrzeń w nagraniu. Wpływ impedancji kabla między źródłem a odbiornikiem, szczególnie może być zauważalny przy słuchawkach o niskiej impedancji.
      Ignorowanie pomiaru RLC to luka metodologiczna. W pomiarach pominął pan to co my słyszymy uszami. Uszami nie miernikami!

      Nie zostały wykonane testy różnicowe (wejście vs wyjście), bo uznał je pan za rzadko stosowane, a w przypadku słuchawek to prawie wcale. Test różnicowy to najbardziej bezpośrednia metoda wykrycia wpływu kabla na sygnał – pokazuje zmiany w widmie, dynamice i transjentach. Brak takich testów oznacza, że nie sprawdzono wpływu kabla na integralność sygnału np. czy nie dochodzi do zniekształceń impulsowych.

      Absolutnie nie chcę negować pana wysiłku i rzetelności wykonanej pracy, podziwiam to, jak i resztę artykułów, ale z jednej strony podchodzi pan do trudnego tematu, z drugiej pomija pan elementy różniące poszczególne kable i na pewno mające wpływ na przesyłany sygnał. Ogranicza się pan przy tym do jednej konfiguracji.
      Temat na pewno fajny i może znajdzie się ktoś kto będzie chciał uzupełnić zebrane przez pana dane.

    • Desperacka próba obrony Częstochowy panie Mariuszu. Wszystko opisałem w tekście i wynika to samo z siebie jako dowód logiczny. Nic nie trzeba uzupełniać ani dodatkowo badać, bo zostało to już wykazane. Tak więc to ja przepraszam, ale zdaje się iż nie wie pan co pisze. 🙂

      Natomiast w żadnym wypadku nie uważam, aby moja praca czy rzetelność zostały podważone. Tym bardziej, że parametry kabli sobie na boku pomierzyłem dla ciekawości oraz sprawdziłem przy jakiej skali wartości miałyby one szansę na wpłynięcie na dźwięk. Co do innych metod, takich jak różnicowa, są one wykonywane przez Audio Science Review i tam też bym odsyłał jako uzupełnienie tematyki.

    • Niczego nie bronię, nie moje zabawki, nie mój cyrk. Panie Jakubie, w tekście podkreśla Pan chęć zachowania transparentności i równych zasad dla wszystkich producentów. Tymczasem w artykule zostały przedstawione wyłącznie wyniki tych pomiarów, które nie wykazują różnic. Z kolei inne pomiary, które jak Pan wspomniał zostały wykonane „na boku” nie zostały upublicznione. To budzi pytania o konsekwencję przyjętej metodologii.

      Zastanawia mnie również sytuacja z firmą NAC, której przedstawiciel, Pan Daniel, pierwotnie wyraził chęć udziału w testach. Mam wrażenie, że skoro nastawienie do tematu było z góry jednoznaczne, mógł uznać, że dostarczanie kabli nie miało sensu, skoro ich wpływ na dźwięk został w zasadzie odrzucony jeszcze przed przystąpieniem do badań.

    • Ależ broni pan, wręcz do oporu 🙂 .

      Każdy kabel został przetestowany dokładnie w ten sam sposób za pomocą tej samej, opisanej metodyki i tego samego opisanego sprzętu, które zostały już wcześniej wykorzystane parokrotnie w innych artykułach. Nie mógł być przetestowany w inny sposób. Zarzuty są więc bezzasadne.

      Desperacja obawiam się jest aż nadto widoczna panie Mariuszu. 😀 Były już sugestie o oszustwie, były sugestie o nieprawidłowo wybranej metodzie pomiarowej, teraz jest próba sugerowania ustawienia testu pod tezę. Jednocześnie nie mając pojęcia o tym co zostało w teście pokazane oraz o wartościach potrzebnych do wywołania zjawisk, na które się pan powołuje. W wygodny sposób zostało jak widzę zignorowane też to, że wskazałem inny portal, który wykonywał pomiary innymi metodami i tam również nie wykazano żadnego wpływu na dźwięk. Teraz jak widzę próbuje pan na powrót forsować kwestię parametrów elektrycznych, które jak widać po teście okazały się kompletnie nieistotne dla dźwięku generowanego przez słuchawki. Nie ma problemu aby podać np. rezystancję każdego kabla i jego parametry, choć jest to bezcelowe, bo w teście okazało się to nie mieć żadnego znaczenia dla uzyskanych wyników – były to wartości względem nich nieistotne i pomijalne. Jest to tylko wydłużanie na siłę treści artykułu o dane zbędne, których istotność została z automatu skasowana przez test główny.

      Wpływ na dźwięk został ustalony dopiero przez badania i pomiary, które wykonane zostały na sam koniec po uzyskaniu kompletu wszystkich kabli na testy. W recenzjach również testy są wykonywane zawsze na końcu i jest to element standardowy procedur testowych. Na tym zresztą polega istota przyjętej metodyki, inaczej wyniki nie mogłyby być wygenerowane w taki sposób jak pokazałem. Niemniej, pomijając zarzuty skierowane do mnie, zasugerował pan w tym momencie, że producent był ze mną w korespondencji nieszczery i skłamał z obaw o wynik testów. Czyli jednym słowem producent bał się obiektywnej metody testowej. Jest to bardzo dziwna sugestia z pana strony, która każe sądzić, że być może wie pan na ten temat znacznie więcej niż ja oraz udziela się w komentarzach niekoniecznie z neutralnej stopy. Dziwnym trafem bowiem wypożyczenie kabla Tonalium również było blokowane przez inny portal ze względu na obiektywny charakter testów i wybraną metodę pomiarową.

    • „Dla przykładu – jeśli za parametr pomiaru jakości wina przyjmiemy pojemność butelki i weźmiemy dwa wina o pojemności 0,75l – takie za 11zł i takie za 999zł i zmierzymy ich pojemność, czy to oznacza, że nie warto przepłacać, bo przecież oba wina mają tę samą pojemność? Jeśli porównamy dwie pizze zrobione w dwóch różnych pizzeriach z tych samych składników, mających tę samą gramaturę, wyglądających identycznie to czy na podstawie pomiaru masy, ilości użytych składników może powiedzieć, że nie ma między nimi różnicy, bo z pomiarów wynika, że są identyczne?”

      Jeśli miałyby być te sytuacje analogią do kabli audiofilskich to trzeba by mówić raczej o sytuacjach gdzie taka sama treść – muzyka, wino, pizza – zmienia swoją jakość pod wpływem kabla, butelki, restauracji. Czyli „Majteczki w kropeczki” brzmią lepiej na kablu za 3k niż tym za 100zł, wino porzeczkowe mojej babci w butelce po żytniej gorzej smakuje niż dokładnie te same wino, ale nalane z flaszki po Veuve Clicquot, a dokładnie taka sama pizza inaczej smakuje w „Hot-Dog, Zapiekanka i Pizza „U Wojtka” a inaczej w „Sappori dolce vita primo gusto pizza italiani” z gwiazdką miszelina.
      To jak twierdzić że sekunda na Casio za 15$ jest inną sekundą niż na Vacheron Constantin

  15. Prawie 20 lat temu na studiach na ELCE na PW chodziłem na zajęcia do pana Nykiela (w audiofilskim światku był znany ze swojego DACa). I tam na jednych zajęciach „słuchaliśmy” 5 „audiofilskich” kabli. Pan Nykiel wcześniej pomierzył impedancję każdego kabla. „Słychać” (moim zdaniem zmiana była na minus) było tylko jeden, ten, który pod tym względem odbiegał od pozostałych, działał trochę jak cewka wstawiona między kolumnę a wzmacniacz.

    • Bo dokładnie tylko w takich warunkach kabel może wpłynąć na dźwięk. Znajomy również przeprowadził taki eksperyment i potwierdził pana obserwacje.

  16. Przeciez to widac ze pawlacz i matrix sa naslani przez producentow. Audiojanuszexy zostali wyjasnieni i teraz brna w zaparte bo fanatyk napisal prawde i zmierzyl ze czegos nie ma mimo ze sam tokiedys slyszal.Teraz jada go jak szmate bo chlop w przeciwienstwie do nich jest uczciwy. Zal patrzec na ten cyrk.

    • Jestem zwykłym konsumentem. Nikt mnie nie nasyłał. Nie mam nic wspólnego z żadnym producentem.

  17. Ten caly ryka też się sprul jakby sam te pazdzierze tonalinium robił xd
    Wszyscy po jednych pieniadzach.

    • Zoltar, napisałeś : „Ten cały ryka też się spruł jakby sam te paździerze tonalinium robił” .
      Też mi to przez myśl przeszło. Najtrafniej tego Rykę opisał pan Marceli na fb Tonu Składowego. Najbardziej podobała mi się opinia o ciągle wyostrzającym się słuchu tego delikwenta i określenie jego „powołania” jako: „Szaman, bajkopisarz i fantasta”
      Strzał w 10!

  18. Może Pan panie Jakubie nie publikować, mam to w nosie.
    Tacy goście jak Zoltar, czy Kmicic, to będzie teraz pański target. Niech Pan się dobrze przyjrzy.
    To dla takich ludzi jak to powiedział pański mentor: „Cykl tych artykułów znacząco podniósł wiarygodność tego bloga jako opiniotwórczego miejsca w polskim internecie piszącego o audio.”

    • pawczyk, czyżbyś się uważał za „bardziej opiniotwórczy target” niż ja albo Zoltar? Następny „Narcyz” z wybujałym ego? Co ty tu takiego merytorycznego wniosłeś? To że słyszysz jak kabel gra i „poszerza ci się scena” przy jednym kablu a przy użyciu drugiego „zmniejsza ci się zakres wyrazistości niektórych instrumentów, ale za to kanwa nie jest sucha i basy wrażliwsze”, to twoja sprawa. Nikt tego nie negował. Skoro „słyszysz” to zapewne tak jest, ale twój nachalny atak i próba robienia z kogoś oszusta, nierzetelnego recenzenta na niczym się nie znającego i umniejszanie jego kompetencji przy jednoczesnym dewaluowaniu znaczenia bloga tej osoby, to grube przegięcie. Czy ty naprawdę uważasz, ze próba przekazywania swoich „racji” w sposób jaki uskuteczniasz jest „merytoryczną opinią”? Dziwię się Jakubowi, że mimo jak jawnie mówisz „gdzie masz jego publikowanie twoich postów”, że je w ogóle publikuje. Widocznie traktuje cię poważniej niż ja, mino że próbujesz z matrixem „po nim jechać” jak po łysej szkapie. Dziwię się, że w ogóle z wami dyskutuje. Przez swoje zacietrzewienie, nawet tego docenić nie potraficie.

    • Tylko nie zapomnij pawlacz przeprosic wlasciciela sklepu ze probowales ale nie wyszlo xd

  19. Drodzy wierni. Przecież to jest proste, nie wymaga nawet wyższej matematyki czy innych nauk ścisłych. Ślepy test taki z prawdziwego zdarzenia. Podpowiem że można go wykonać samodzielnie w domu. Przecież super kabel za grube pieniądze powinno dać się usłyszeć natychmiastowo bez żadnych ceregieli. W końcu powinien wyczyniać cuda z sceną czy też wpływać na cały przekaz. Nawet nie trzeba będzie się zastanawiać prawda? Nie trzeba będzie się wsłuchiwać prawda? Różnica powinna być kolosalna! Prawda? 🙂 To nie jest teoria płaskiej ziemi gdzie wyznawcy uważają że na granicach dysku czatuje cała armia świata gotowa zabijać za tajemnicę.

    • Dokładnie to akuratnie robię. Kupiłem z drugiej ręki Sennheiser HD800 ze stockowym kablem + możliwość zakupienia drugiego kabla, który ma niwelować wyższe i ocieplać niższe tony. I mimo, że nie powinienem słyszeć różnicy, bo pomiary przecież pokazują, że jej nie powinno być, to ja nieszczęsny słyszę i w ciemno powiem który jest stockowy, a który droższy dorabiany. I mimo, że ja nieszczęsny słyszę czego słyszeć nie powinienem to o zgrozo bardziej odpowiada mi kabel stockowy. I ja naiwny podatny na marketingowy bełkot czekam obecnie na dwa inne kable do przetestowania, więc będę marnował swój czas na to by porównać kabel stockowy z innymi. I nie daj Boże, gdy usłyszę różnicę, bo to będzie sygnał by iść do lekarza, nie wiem czy laryngologa czy psychiatry 🙂

  20. Panie Matrix, pisałem już pawczykowi, że skoro słyszycie to widocznie tak jest. Dlaczego słyszycie? No to już faktycznie niech się wypowiadają psycholodzy i laryngolodzy. Osobiście wierzę w to że słyszycie jak kable grają … serio. Skoro jest wam z tym dobrze i czujecie się z tego powodu szczęśliwsi, to raczej dobrze. Wierzę też w to, że czekasz na dwa inne kable, które odmienią twoje życie. Życzę ci naprawdę (szczerze) satysfakcji z ich używania i przekonania że właściwie zainwestowałeś pieniądze. Nie zauważyłem, aby ktoś tu na blogu wysyłał cię do psychiatry, ale skoro sam na to wpadłeś, to też twoja sprawa. Ogólnie – jest git.;)

    • Jeśli dopisać jedno zero to tak, 3500 zł 🙂 . Nie udało się wypożyczyć droższego. Ale jeśli ktoś posiada droższy kabel, z chęcią powtórzę test, bo przy AD1 to jest moment, a posiadam cały czas jeszcze chyba z 2 kable które brały udział w teście. Zwłaszcza, że w oparciu o wyniki już istniejące, dowolny kabel już zmierzony będzie tu jedynym wymaganym punktem odniesienia, nawet stock.

  21. A ja miałbym prośbę aby ten artykuł rozszerzyć jeszcze o kable które teoretycznie uważane są za kiepskie. Osobiście nigdy nie miałem przyjemności, jeśli można to tak nazwać, słuchania sprzętu na kablu droższy niż 50 zł za sztukę. Zdarzyło mi się natomiast wymieniać kabel fabryczny w słuchawkach kosztujących te kilka stówek. Robiłem to w creative aurvana live, audio-technica sr50bt (słuchawki BT, ale z gniazdem Jack i mam tu na myśli kabel fabryczny) oraz z Sennheiser HD 555. Na temat creative była bardzo powszechna opinia i ogólnie był to bardzo popularny temat żeby robić recabling bo faktycznie to co tam było oryginalnie miało żyły grubości włosów. Miałem dwie pary do porównania aby wyeliminować adaptacyjność i nawet moja dziewczyna, obecna żona, podchodząc do tematu z należytą dozą sceptycyzmu oraz zainteresowaniem wynikającym raczej z rozsądku, stwierdziła że słuchawki z wymienionym kablem grają lepiej niż słuchawki z kablem oryginalnym. Czy to była tylko głośność, dzisiaj już nie wiem szczególnie po przeczytaniu tego artykułu. W Sennheiserach już za to mogę jednak z dużą pewnością stwierdzić że różnicy nie było. W przypadku audio-techniki różnica była, co było możliwe do zarejestrowania właśnie przez przepięcie się na inny kabel w trzy sekundy. Tutaj znowu oryginalny kabel miał grubości włosów. Po tym przy długim wstępie już wyjaśniam o co chodziło w pierwszym zdaniu tego komentarza. Z chęcią zobaczyłbym czy kabel dowolnego producenta o cenie większej niż 10 zł za metr, a mniejszej niż 30 zł za metr, gra zauważalnie inaczej niż fabryczny przewód, gruby niczym masło rozsmarowane na zbyt dużej ilości chleba niczym życie Bilbo Bagginsa.

  22. TOTALNA KOMPROMITACJA.

    Zrób test hifiman he1000 vs sony za 100zł i udowodnij ,że te pierwsze grają lepiej i mają lepszą scenę, lepszą separacje i większość ilość detali. Nie udowodnisz bo się nie da.

    Piszesz recenzje ze słuchu, a teraz mierzysz coś , nie wiadomo do końca co i dajesz jakieś wykresy.

    Muzyka w słuchawkach to niezliczona ilość harmonicznych a nie prosty wykres odpowiedź impulsowej.
    Jeżeli by było tak jak piszesz to każdy sprzęt grałby dokładnie tak samo.

    Czekam na test DVD manta vs średniej jakości CD i jakiś wykres. Zapewne wyjdzie dokładnie to samo.

    Oczywiście każdy transport to też dokładnie to samo bo zera i jedynki…..

    • Myślę, że określenie „totalna kompromitacja” nie tyczy się treści mojego artykułu. Ale do tego zapewne dojdziesz na spokojnie sam po wnikliwszej lekturze i analizie tego, co komentujesz i w jaki sposób. 😉

  23. O Boże, wypowiedź użytkownika Paweł od razu mi się skojarzyła z nazwą pewnego zespołu The Bill. Czyli co do naszego ucha dolatuje milion świergotliwych harmonicznych osobno? Podpowiem – no nie, dolatuje jedna fala, którą można na te harmoniczne rozłożyć a ich suma daje właśnie taki a nie inny jej wykres.

    Dalej dużo sprzętów gra tak samo czyli po prostu dobrze – takie mamy czasy. Jedyna różnica to przetwornik elektromechaniczny (jak ktoś woli elektroakustyczny) czyli albo:
    1. Słuchawka,
    2. Zespół głośnik plus pomieszczenie,

    Tu piszesz, jak właśnie ktoś z ograniczoną możliwością czytania tekstu ze zrozumieniem, w tekście o kabelkach podając przykład różnicy pomiędzy różnym słuchawkami. Oczywiste jest, że będzie różnica między dwiema różnymi parami słuchawek, a co wynika z wykresów tonalnych. Natomiast tutaj AF pisze o kablach, czyli miedzi. A co ma miedź do muzyki? To tylko przewodzi.
    Gratuluję samozaorania się.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Logo Audiofanatyk M
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na mój blog i pomoc w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.