SoundPeats PearlClip Pro jako żywo przypominają mi Huawei FreeClip. Sama firma zaś znana jest mi za sprawą całkiem udanego modelu H1, którego miałem przyjemność testować sporo czasu temu. Czas więc powrócić do „pitsów” w nowej, nie-dokanałowej tym razem, formie, serdecznie dziękując za ich wypożyczenie p. Rafałowi.
Recenzja powstała dzięki użyczeniu prywatnego sprzętu przez jednego z czytelników bloga. Jest to doraźne wsparcie jego działalności i publikowania niezależnych recenzji oraz pomiarów sprzętu audio. Jeśli i Ty chciałbyś użyczyć swój własny sprzęt na weryfikację, zapraszam serdecznie do kontaktu.
Jakość wykonania i konstrukcja SoundPeats PearlClip Pro
Soundpeats PearlClip Pro jako żywo powodują skojarzenia ze swoją nazwą. Wykonano je bowiem m.in. z perlistego plastiku. Choć z jednej strony wygląda tanio, z drugiej jest to materiał bardzo podobny do tego, co widziałem w 3-krotnie droższych Huawei FreeClip.
Konstrukcja opiera się na rdzeniu stalowym oraz silikonowej wyściółce wewnętrznej. Taka kombinacja powoduje, że mamy zarówno zapewnienie wygody, jak i efekt pamięciowy. Na pokładzie producent umieścił „12mm Dual Magnetic Drivers” czyli przetworniki z podwójnymi magnesami.
Bateria i czas pracy
Wbudowane akumulatory pozwalają na pracę przez 24 godziny, ale jest to czas łączny. W rzeczywistości jest to 6 godzin dla słuchawek + trzy dodatkowe ich doładowania z etui. Czy jest to dużo? Moim zdaniem, jak na takie maleństwa, mieści się to w standardzie. Przypomnijmy, że MotoBuds+ wykręcały 8 godzin w trybie BT oraz 5 w trybie ANC. Tyle samo ZE8000 MK2, które kosztowały 1600 zł. Tu ANC mieć nie musimy, bo to kompletnie nie ten typ słuchawek.
Minusem jest natomiast czas pracy w rozmowach telefonicznych. SoundPeats PearlClip Pro mają ten sam problem, co Motobuds+ czy W320TN, czyli czas rozmów skrócony dokładnie o połowę względem zwykłego odtwarzania. Zauważyłem to przypadkiem i od tej pory staram się badać także i ten aspekt w słuchawkach.
Tak więc 6 godzin słuchania jest godne pochwały, ale za tylko 3 godziny rozmów należy się reprymenda. Choć to wciąż lepiej niż na W320TN, niedosyt pozostaje.
Wygoda i izolacja
No właśnie. Izolacja w tych słuchawkach nie istnieje, bo istnieć nie może. Idea stojąca za tymi konstrukcjami bazuje na tym, aby nie mieć niczego w uchu. Niczym nie zatykamy kanału słuchowego, a tym samym mamy zapewniony najbardziej naturalny i zdrowy odbiór muzyki.
Oczywiście problemem będzie sytuacja, w której zostaniemy brutalnie zaatakowani hałasem z otoczenia. Jakiś za przeproszeniem cham ośmieli się nas napaść już samym faktem, że żyje. A nie daj Boże wejdziemy z PearlClipami do autobusu lub pociągu. Nastąpi okrutna, muzyczna zagłada. Definitywnie więc nie nadają się one do jakiegokolwiek środka transportu. Nawet, jeśli miałby to być nasz własny samochód.
W nagrodę słuchawki uraczą nas naprawdę niezłą wygodą. Nosi się je jak kolczyki, ale nie ma obostrzeń trzymania ich stricte w określonym miejscu małżowiny. Odpadała mi więc katorga, jaką przechodziłem z Huawei FreeClip. W tym względzie Perełki są moim zdaniem znacznie lepiej dopracowane. No i mogłem w nich wytrzymać ponad 3 godziny bez przerwy. Dopiero przy 4 godzinie czułem już dyskomfort. Przebiłem tym samym iSine 20 oraz LCD-i3.
P. Rafał generalnie zakupił je m.in. właśnie z powodu noszenia. Nienawidzi bowiem posiadania czegokolwiek w uchu i stroni od słuchawek jakichkolwiek. SoundPeats PearlClip Pro są jednymi z nielicznych, jakie jest w stanie użytkować.
Zasięg i związane z nim problemy
Niestety nie ma róży bez kolców. SoundPeats PearlClip Pro zauważyłem, że bardzo mocno reagują na jakiekolwiek przeszkody. Nawet mając komputer z nadajnikiem BT pod biurkiem (po prawej stronie), potrafiłem zgubić sygnał w lewej słuchawce. Uważam, że to bardzo duża wada tych słuchawek.
Która lewa, a która prawa?
Tak bardzo jest to produkt innowacyjny, że SoundPeats zapomniało z wrażenia oznaczyć kanały. Nie wiemy zatem która strona jest która. O tym przekonywałem się zawsze “w praniu”, albo uważając po prostu którą słuchawkę zakładam w pierwszej kolejności gdzie.
[Aktualizacja: 2025-03-17] Drogą klaryfikacji, nie należy mylić tej uwagi z faktem, że słuchawki same przypisują sobie kanałowość za sprawą etui. Nadal nie rozwiązuje to problemu orientacji przy zakładaniu. Co więcej, słuchawki mają niesymetryczne otwory na korpusach (prawdopodobnie siedzą tam mikrofony do rozmowy telefonicznej), więc założenie ich w odpowiedni sposób ma jednak znaczenie praktyczne.
Jakość dźwięku SoundPeats PearlClip Pro
Spotkanie z Huawei było dla mnie bardzo dziwnym doświadczeniem, a jednocześnie średnio udanym. Słuchawki notorycznie opadały mi z prawej małżowiny. Basu natomiast praktycznie nie uświadczyłem. Tymczasem tutaj? Panowie i Panie, jest bas na stanie! I to ile! Ale jak zwykle po kolei…
Bas
Jak już zdradziłem wyżej, jest i ma się naprawdę dobrze. W takich konstrukcjach bardzo, ale to bardzo mocno zależy on od anatomii użytkownika. Wolnym Klipom nie udało się zaoferować mi go w jakkolwiek satysfakcjonującej ilości. W Perłowych Klipach mam go zaś na poziomie najlepszych earbudów. Wręcz śmiem powiedzieć, że takie modele jak SoundPeats PearlClip Pro są idealnym mariażem modeli TWS z klasycznymi „pchełkami”.
Tony średnie
Średnica wypada również bardzo fajnie. Konkretnie, blisko, ale z minimalnym luzem. Wokaliści są świetnie słyszani, czytelni (zapewne ogólnie chodziło o mowę ludzką). Nie stwierdziłem tu więc specjalnych problemów.
Tony wysokie
Nie znoszę takich konstrukcji jak SoundPeats PearlClip Pro, ponieważ wykluczają one możliwość zrobienia akuratnego pomiaru. W efekcie jestem zmuszony pisać recenzję tak, jak preferuje szeroko pojęta branża, a więc na słuch. A na niego można wypisywać przeróżne rzeczy.
Tak więc, mając na względzie potencjalne różnice wynikające z anatomii usznej użytkownika, osobiście odbieram SoundPeats PearlClip Pro jako słuchawki z lekkim efektem przytarcia na wyższym sopranie. Czuć, że mają wybicie gdzieś w okolicach 5-6 kHz, co nadaje im świeżości. Ale też wszystko potem jest jakby w cieniu tejże pierwszej i ostatniej góry.
Ma się przez to wrażenie, że strojenie SoundPeats PearlClip Pro jest równe, ale z opadem, trochę na wzór FT1 PRO czy AR5000. Jeśli szukacie takich klimatów, Perełki są ciekawą dla Was opcją.
Wrażenia sceniczne
O ile SoundPeats PearlClip Pro nie posiadają masywnej sceny w zakresie głębi, o tyle na szerokość są absurdalnie dobre. Dźwięk wykracza daleko poza głowę na boki. W połączeniu z brakiem izolacji, paradoksalnie efekty końcowe są wyborne. Użytkownik ma wrażenie, że muzyka w istocie płynie z otoczenia, a ono samo jest jej integralną częścią.
Tak czułem się kiedyś w iSine 20, ale też – a może przede wszystkim – w K1000. Z tą jednak różnicą, że nie mamy tu kabla, ani słuchawek skrajnie nieporęcznych na głowie.
Podsumowanie
Recenzja jest bardzo mocno skrócona, ponieważ nie mam możliwości akuratnego zebrania pomiarów (wykresy są bez basu, co absolutnie nie jest zgodne z odsłuchami). Musicie więc moi drodzy tym razem uwierzyć mi na słowo, tak jak normalnie czytalibyście zwykłą, typową recenzję w sieci.
Co prawda dane te dla zasady posiadam, ale musiałbym wykonywać bardzo mocną (i ryzykowną) kompensację celem symulacji akustycznej. Bardzo tego nie lubię i w tak dużej skali byłoby to już robieniem fikołków. Dodatkowo mam subtelne podejrzenie, że nie tylko sam przetwornik bierze udział w kreowaniu dźwięku, ale też konstrukcja tych słuchawek jako taka.
Biorąc więc pod uwagę zagadnienia przewodnictwa kostnego, różnic w tkance ludzkiej kontra sztywny silikon, wolę nie ryzykować publikowania danych wysoce niepewnych. Na szczęście pomiary są u mnie jedynie bezpiecznikiem i materiałami dodatkowymi do odsłuchów, tak więc nic straconego.
Jakość wykonania
Gdyby nie widoczne krawędzie odlewów (na szczęście nic nie robią skórze) i podatny na rysowanie plastik, byłoby naprawdę rewelacyjnie. A tak jest tylko bardzo dobrze, czyli 8/10.
Jakość dźwięku
Choć to bardzo ryzykowne to stwierdzenie, mamy tu mariaż TWSów z earbudsami z dźwiękiem w stylu FT1 PRO czy AR5000. Przy czym największymi zaletami tych słuchawek będą wrażenie pełnej wolności i swobody oraz scena. Choć nie nadają się przez to do słuchania na mieście, w cichym parku albo na prowincji te słuchawki to potęga. Dlatego mocne 8/10.
Ergonomia
Na starcie po uszach obrywają za brak oznaczenia kanałów oraz 2x krótszy czas pracy w trybie rozmów telefonicznych. Zasięg również mógłby być nieco lepszy. Wszytko inne jest natomiast w porządku. Po raz trzeci więc 8/10.
Sumarycznie
SoundPeats PearlClip Pro okazały się bardzo gładką przeprawą, niczym mknięcie na desce po fali. Stąd adekwatny ku temu pingwinek. Odzwierciedla to również ocena końcowa, bowiem słuchawki lekką ręką zrobiły 8.0/10 i zyskały Rekomendację. Choć moje uszy nie lubią takich konstrukcji, Perełki są spokojnie modelem, który sam dla siebie bym zakupił. Całkiem dobrze wykonane, dobrze wycenione, o dobrych możliwościach i świetnej scenie na szerokość.
8.0/10
Słuchawki zostały zakupione przez Właściciela bezpośrednio na polskim Amazonie w cenie 229 zł. Tam też rekomenduję dokonywać zakupu.
Dane techniczne
- Przetwornik: dynamiczny 12 mm, z podwójnym magnesem
- Wersja Bluetooth: 5.4
- Czas pracy słuchawek: do 6 godzin
- Czas rozmów: do 3 godzin
- Łączny czas pracy z doładowaniami: 24 godziny
- Waga: 47 g
- W zestawie: etui ładujące, kabelek ładowania
Platforma testowa
Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.
- DAC/ADC: Motu M4, Tempotec Sonata BHD Pro
- Wzmacniacz słuchawkowy: Sabaj A20h
- Nadajniki Bluetooth: Asus BT400, Asus PCE-AX58BT, Intel AX210, RealMe 9Pro+
- Słuchawki testowe: Creative Aurvana SE, Audio-Technica ATH-S300BT, Soundcore Space One Pro, Motorola MotoBuds+, Final Audio Design ZE8000 MK2, KZ ZSX + TRN BT20Pro
- Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli ACX (jeśli miało ono zastosowanie)
- Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
- Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Nie ma oznaczeń lewa/prawa bo one są adaptacyjne. Jest napisane w instrukcji, że należy włożyć do pudełka na 10 sekund i ta wsadzona po lewej stronie pudełka stanie się „lewą” a ta po prawej stronie pudełka stanie się „prawą” – ale kto by czytał instrukcje 🙂
Tylko że ja zupełnie nie to miałem na myśli.
A to w sumie ja narzekałem AFowi że kanały łatwo pomylić w tych słuchawkach w klipsach od huawieja też zresztą – ja czasem biorę te słuchawki trzymając odwrotnie pudełko i wtedy lewa słuchawka jest prawa.
Ale w sumie tomek ma rację – ps wydaje mi się że do dzwonienia te słuchawki są nieco gorsze niż klipsy huawieja – te droższe mają nieco lepsze mikrofony.