Recenzja Burson Supreme Sound V5i (stara wersja) [Archiwalne]

Miałem już w rękach różny sprzęt od różnych producentów. Z niektórymi zostałem na dłużej, z niektórymi na stałe, niekiedy mimo zgrzytów jakościowych czy awarii, które z drugiej strony i najlepszym się zdarzyć mogą, ale też wiele było sprzętu, który przyszedł, przeszedł i poszedł. Australijski Burson Audio w żadnym wypadku nie zalicza się do takiej szarej i przechodniej masy. Jak do tej pory miałem okazję testować i recenzować ich układy z serii V4, SS V5, ale też wzmacniacze Lycan i Soloist SL MKII. V4 co prawda miały spory problem żeby zrobić na mnie dobre wrażenie (za co winę ponoszą fał piątki), ale pozostałe produkty zawsze w czymś potrafiły błysnąć. Do tego stopnia, że dwie V5 siedzą na stałe w jednej z moich kart dźwiękowych. Dlatego też byłem niesamowicie ciekaw tego, co pokażą V5i i dystansu, jaki będzie je dzielił od moich piątek. Przed Państwem tym samym młodszy brat moich ulubionych muzykalnych „dyskretniaków” – Supreme Sound V5i.

 

[18.06.2021]
UWAGA!
Recenzja zawiera subiektywne wrażenia czysto odsłuchowe wzmacniaczy operacyjnych i pochodzi z czasów, w których dopiero nabywałem doświadczenie z tego typu komponentami audio. Nie były przy tej okazji wykonywane żadne pomiary i weryfikacje, które mogłyby na dzień dzisiejszy i przy obecnym stanie mojej wiedzy zwrócić być może kompletnie inne wyniki. Dlatego też przestrzegam, aby nie sugerować się poniższą recenzją archiwalną w perspektywie zakupowej. Niestety nie nadarzyła się dotychczas okazja aby recenzję uzupełnić o dane pomiarowe i nie otrzymałem ponownie odsłuchiwanych kości na testy pomiarowe.

Ponadto recenzja opisuje STARĄ wersję kości SS V5i-D z czasów gdy firma Burson była firmą australijską, a nie z chińskim kapitałem. Były to kości z rantem na metalowej osłonce. Obecnie w sprzedaży są dostępne nowe układy V5i-D, które nie posiadają rantu. W przeciwieństwie do poprzedników, układy te wzbudzają się na użytej tu karcie Xonar Essence STX i są to na tą chwilę jedyne układy jakie kiedykolwiek sprawiały mi problemy na STX. Dodatkowo testy zostały przeprowadzone na dwóch sztukach kart Essence ST, aby wykluczyć defekt pierwszej karty. Stosowane były 3 kości i wszędzie układy losowo się wzbudzają w losowych konfiguracjach, także w połączeniu z innymi kośćmi.

Wzbudzanie objawia się raptownym syczeniem, skwierczeniem, szumami oraz zniekształceniami dźwięku pogarszającymi jakość odsłuchu. ABOSLUTNIE ODRADZAM stosowanie tych kości, przynajmniej na kartach dźwiękowych Asusa. Użytkowanie takich kości w takich okolicznościach może doprowadzić do nieprzewidzianych sytuacji lub nawet uszkodzenia sprzętu.

Użytkownikom kart Asusa rekomenduję szukanie albo starej wersji kości, zakładając że producent nie pogorszył nigdy ich jakości lub nie wprowadził zmian do specyfikacji, albo najlepiej rezygnację z zakupów i zaopatrzenie się w inne, stabilniejsze kości. Nie mam niestety danych dot. innych kart dźwiękowych typu SC808 czy Serenade, ale tam również uważałbym z ich stosowaniem w nowej wersji.

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Wzmacniacze przychodzą do nas dokładnie w takich samych pudełeczkach, jak Supreme Sound V5, a więc nie ma tu praktycznie żadnej mistyki.

Konstrukcyjnie jest to układ hybrydowy, a więc połączenie elementów dyskretnych oraz układu scalonego. Jak na ironię łączy to ze sobą cechy brzmieniowe jakoby dwóch rozwiązań, choć nie jest to zasada i powiem o tym szerzej w opisie brzmieniowym. Fakt faktem jednak budowa tych układów jest bardzo prosta. Konwencjonalny scalak znajduje się na płytce z dodatkowymi elementami. Całość zalana jest klejem i przytwierdzona do metalowej puszki, będącej nie tylko obudową jako taką, ale też ekranem i odpromiennikiem ciepła. Nie zauważyłem jednak aby SS V5i specjalnie się nagrzewały.

Instalacja tych układów jest tak banalna, że chyba nawet nie ma sensu tego opisywać. Na pewno nie pomylicie się Państwo w aplikacji, ponieważ orientację można rozpoznać zarówno po wcięciu w podstawce DIP8, jak i kropce na korpusie. Zarówno na STX, jak i SC808, kości wchodzą szybko, łatwo i bezproblemowo, a do elektroniki towarzyszącej praktycznie na styk.

 

Czytelnie oznaczono też wersję podwójną – posiada „D” w nazwie (Dual). Jak łatwo można się domyślić, ma on w sobie dwie płytki sprzężone wewnętrznie za pomocą przelutowanych na wylot pinów łącznikowych. Wersja pojedyncza zaś – jedną.

Tak samo jak większy i droższy brat, SS V5i jest wymienialny z następującymi układami (wg producenta):

Podwójne:
– AD823
– AD823AN
– AD8066
– AD8620
– AD712
– AD827
– BA15532
– C4570
– JRC4558
– JRC4580
– JRC5532
– JRC5532D
– JRC5534
– LF353
– LM4562
– LM833N
– LME49860
– MUSES01
– MUSES02
– MUSES8820
– MUSES8832
– MUSES8920
– NE5532
– NEC4520
– NEC4570
– NJM2068D
– NJM2114
– NJM2214D
– NJM4558
– NJM4558D
– NJM4558P
– NJM4560
– NJM5532
– OP275
– OPA1612
– OPA2132
– OPA2134
– OPA2277PA
– OPA2604
– RC4558D
– RC4558P
– TL052
– TL072

Pojedyncze:
– AD711
– AD797
– AD811
– AD844
– AD8610
– LME49710
– LME49990
– LT1122
– NE5534
– OPA134
– OPA604
– OPA627
– TL071

Tradycyjnie też układ oferowany jest w ramach dożywotniej gwarancji po rejestracji na stronie Bursona.

 

Przygotowanie do odsłuchów

Układy testowałem w trzech środowiskach aplikacyjnych przy założeniu jak największego zróżnicowania:
– karcie dźwiękowej AIM SC808 z naciskiem testowym na sekcję wzmacniacza słuchawkowego,
– leciwej, ale wciąż fantastycznej, karcie dźwiękowej Asus Xonar Essence STX z naciskiem na sekcję wyjść RCA,
– DACu zewnętrznym NuForce DAC-80,
– słuchawkowym wzmacniaczu cyfrowym NuForce HAP-100.

Słuchawkami testowymi były praktycznie wszystkie posiadane przeze mnie modele. Wzmacniacze operacyjne były zatem sprawdzane na sprzęcie zarówno ciepłym i ciemnym, jak i lekkobasowym i jasnym. Zakres oporności obejmował przedział od 32 do 600 Ohm. Clou testów wykonywane było na specjalnie dostrajanych słuchawkach K240 Monitor oraz K500 EP.

 

Jakość dźwięku

Bursony Supreme Sound V5i to całkiem ciekawe bestie, nawet mimo faktu, że grają obiektywnie gorzej od pełnych V5. Strasznie przypominają mi styl grania ich własnego Soloista SL MKII i w sumie słychać, że tak właśnie wygląda szkoła grania Bursona i jego pomysł na dźwięk. A więc w dużym skrócie mieszanka techniczności (zwłaszcza skrajów) z analogowością i przyjemnością (średnica). Do tego bardzo fajna dynamika i całkiem dobra scena. Także zakładając szkiełko powiększające:

 

Bas

W sekcji basowej pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to wyrównanie średniego basu względem niższego i wyższego. Pomaga to okrutnie wszelkim basowym słuchawkom i źródłom odnaleźć się na takiej kombinacji praktycznie z marszu. Z drugiej strony ubywa wydźwięku, a całość wydaje się w efekcie chudsza, choć i tak lepsza niż przy wielu innych kościach.

SS V5i lubią pokazać się od tej strony z technicznym fundamentem, bez przemożnej naturalności i analogowości pełnych SS V5. Tak swoją drogą nazywam je „pełnymi” głównie ze względu na gabaryty oraz fakt, że to realnie pełna konstrukcja dyskretna. V5i zaś – hybrydowa. Nie ujmuje jej to naturalnie, bowiem ewentualne ubytki klasowe w dźwięku ładnie rekompensuje niższą ceną, a do ustroju wstrzykuje w efekcie jakby mieszankę dwóch różnych światów.

 

Średnica

Dwóch, bowiem średnica jest ku nam lekko przybliżona, co korzystnie wpływa na słuchawki grające mniej lub bardziej na planie „V”, którym tylko trochę trzeba ją „dopchnąć” do pełni szczęścia i nie jest wymagane nic ponad to w ramach ewentualnych korekt. Pozwala to nam złapać lepsze skupienie na centrum wydarzeń, wokale są bliższe, bardziej namacalne, a całość zaczyna się uczytelniać.

Taką przyjemnie przybliżoną średnicę poczytuję jako wyraźny ukłon w stronę wymienianego tu już Soloista SL MKII, którego osobiście uwielbiam i jest to na dzień dzisiejszy jeden z moich ulubionych wzmacniaczy z gatunku rozsądnie muzykalnych. To określenie pasuje jak ulał również do V5i – układy te poprzez techniczność skrajów, ale przyjazny środek, tworzą właśnie taki swego rodzaju układ dwóch mocarstw, które podpisują wszelkie możliwe traktaty. Precyzyjnie trzymany bas o szybszych i krótszych, ale bezbłędnych uderzeniach, świetnie komponuje się z tak nakreśloną średnicą. Ta unika na całe szczęście przesuszenia i nie wpada w pułapkę, jaką czasami słychać w LME – że przekaz robi się aż nazbyt techniczny.

 

Góra

Ta jest w punkcie w zasadzie zerowym – nieprzejaskrawiona i jednocześnie bez przyciemnienia. Od DACa-80 jest dosłownie o kapkę jaśniej, ale zmian względem układów neutralnych niespecjalnie można się doszukać. Mając SS V5i na pokładzie jakiegokolwiek urządzenia, w którym przeprowadzałem ich aplikację, miałem wrażenie uzyskiwania sopranu dosyć podobnego konstrukcyjnie do normalnych układów scalonych DIP/DIL8. Zupełnie jakby Bursonowi faktycznie zależało na stworzeniu mieszanki dwóch różnych światów.

Oczywiście żadne układy dyskretne przez sam fakt bycia dyskretnymi nie gwarantują wysokiej jakości odsłuchu, także proszę nie interpretować tego jako gwarancji pozytywnych efektów. Zwłaszcza, że ponad wszystkim liczyć będzie się jeszcze synergia, a więc takie dopasowanie układów między sobą, aby albo efekt końcowy był sumarycznie pożądany, albo z danymi słuchawkami zdatny do kwalifikacji na takowy. Na przykład wysokie czerwone SS V5 będąc konstrukcją w pełni dyskretną oferują od V5i górę mniej wyraźną, ale bardziej naturalną i w nieco wyższej klasie. Ale już poprzednia wersja, a więc V4, jakoś niespecjalnie dobijała się do moich uszu. Grała jak fundament SS V5, ale bez całego tego przyjemnego holograficzno-intymnego nalotu, za który tak mocno piątki sobie cenię. V5i dziedziczą po nich w zasadzie tylko nazwę i należy o tym mimo wszystko pamiętać.

 

Scena

Scenicznie i holograficznie kości prezentują moim zdaniem bardzo dobry poziom, choć minimalnie mniejszy od stosunkowo scenicznego samego w sobie połączenia LME+LM, jeśli mówić o SC808.

Skala zmian na minus względem umieszczonego w STX znacznie droższego duetu SS V5 + 994Enh była wyczuwalna, ale i tak zestaw 3x V5i bardzo mocno bronił się chociażby dynamiką, czy też ogólnie stylem bardzo podobnym kierunkiem do wyżej wymienionych. Realny kontrast tonalny można było odczuć dopiero po wymianie układu buforującego z 994 na 8820. Zmienia się kształt sceny, zmienia się tonalność, robi się cieplej, przyjemniej, choć wyraźnie niżej klasowo i wciąż wraz z SS V5 drożej, niż gdybyśmy zastosowali po prostu tercet V5i. Niech więc świadczy to bardzo pozytywnie o opłacalności tych malutkich kości.

Co ciekawe znacznie łatwiej było mi wyczuć zmiany między układami, a pracującym jako punkt odniesienia DACiem-80 na K500 niż wyraźnie od nich droższych DT880/600 Edition. Również K1000 podłączone do nie mogącego zbyt dobrze ich napędzić Soloista okazały się czulsze.

 

Całokształt

Clou odsłuchów SS V5i można sprowadzić do prostego wniosku, jeśli za punkt odniesienia wybierzemy sobie karty Asusa i AIMa wyposażone w standardowe kości fabryczne, albo nawet i zestawy LME49720+LM4562. Recenzowany wzmacniacz operacyjny stawia nacisk na zakresy tonalne w następującej kolejności: łącznik średnica-góra, średnica właściwa, góra właściwa, bas. Całość gra lepiej klasowo i uzupełniająco względem ich brzmienia. Nasyca się średnica, nie zatraca techniczność, dźwięk się po prostu dopełnia i konkretyzuje. Wyższa dynamika i dodatkowy plus do naturalności także nie mogą umknąć uwadze, choć im słabszy będzie nasz sprzęt w zakresie czułości, tym szansa na wyczucie zmian w skali niebo a ziemia mniejsza.

Wszelkie wymiany wzmacniaczy operacyjnych zazwyczaj sprowadzają się do kosmetyki, ale właśnie ta kosmetyka wyłazi nam na wierzch np. przy dłuższych odsłuchach. Powoduje, że siedzimy ze sprzętem i nie myślimy ani o nim, ani o muzyce, po prostu całość znika, nadając odpowiedni rytm i ton. Jeśli coś jest nie tak – zaczyna nam przeszkadzać, zwraca uwagę, wyrywa z tego stanu. Dlatego zresztą lubię pracować przy muzyce. Jest to najlepszy weryfikator „znikalności” słuchawek i urządzeń w praktyce.

Na dzień dzisiejszy SS V5i ze względu na swoje bardzo małe gabaryty i przyjazność aplikacyjną, ekranujące pancerze, możliwość bezproblemowego zamontowania osłonki EMI na obu kartach oraz sensowne brzmienie ponad konwencjonalnymi układami, uważam za atrakcyjną pozycję dla każdego posiadacza tych kart, którego albo nie stać na droższe układy, albo nie ma kompletnie miejsca na ich zastosowanie, a mimo wszystko chce wyciągnąć z STX/SC808 więcej, niż nawet oferować będzie mu zestaw LME+LM. Jest to bardzo podobny kierunek do obłędnie sprawdzających mi się od pewnego czasu V5 + 994Enh, tyle że gorzej zrealizowany i za wyraźnie mniejsze pieniądze, sumarycznie mocno pracując na wysoką ocenę za opłacalność. V5i wybrałbym sam dla siebie w każdej sytuacji, w której nie miałbym możliwości posłuchanych V5 + 994Enh zaaplikować. Na całe szczęście nie mam takiego problemu w żadnym ze swoich komputerów, ale też potrzeby, aby i druga karta była na stałe w nie wyposażona, jeśli i tak najczęściej pracuję na pierwszej. Dlatego SC808 zadowala się póki co połączeniem 8820+LME. Gdyby jednak była to moja główna karta i cierpiałbym na problemy z miejscem montażowym, V5i to chyba na ten moment najbardziej rozsądne rozwiązanie, jakie posiadacz STX/SC808 może rozważać.

 

Szczęśliwi kości nie liczą?

Oczywiście pozostaje pytanie (głównie z perspektywy SC808/STX) czy konieczne jest kupowanie aż trzech, czy może inaczej: czy nie można kupić po prostu jednej kości i tak sobie z nią żyć? Naturalnie można, tyle że akurat w tercecie zagrały mi one na rzeczonych kartach po prostu najlepiej. Jest to obserwacja kontrastująca z innymi doświadczeniami i z niejednokrotnie droższymi układami niż V5i.

Pamiętacie Państwo zapewne całkiem dobrze sprawdzające się OPA301b? Ostatecznie ich zastosowanie rekomendowałem jako na ostatnim etapie toru sygnału, ponieważ układy te dawały wysoki gain, z którego korzystały stosunkowo trudne w prowadzeniu słuchawki, takie jak K240 DF. W praktyce na SC808 wystarczyła tylko jedna kość, aby poczuć wyraźną zmianę na plus. Stosowanie ich jako kości kanałowych dawało już mniej słyszalne efekty względem wcześniej zamontowanych na pokładzie jednostek, a w tercecie chyba najmniej. V5i z kolei zachowują się tak, jakby każda sekcja dawała od siebie tyle samo. Wymiana bufora na np. 8820 czy 4562 była słyszalna, tak samo jak pozostawienie V5i na buforze, a manipulacje układami kanałowymi.

Od razu mówiąc o efektach końcowych, każda zmiana np. bufora powodowała zachwianie się układu, jaki prezentowały V5i. Owszem, stroiło to brzmienie w pożądanym kierunku i zachowywało się zgodnie ze sztuką, że tak się wyrażę, ale jednocześnie spadała dynamika, znikał mi gdzieś ten pierwotny urok i ponad wszystkim obniżała się klasa dźwięku, wracając coraz mocniej do punktu wyjścia. Gdyby umownie zacząć klasyfikować wzmacniacze operacyjne i przyporządkować gdzieś V5i, znajdowałyby się klasowo dokładnie pomiędzy dobrymi dyskretniakami, a dobrymi scalakami. Klasowo V5i bliżej bardziej do ich poprzedniego modelu V4, a co samo w sobie jest nawet pozytywnym sygnałem, zwłaszcza biorąc pod uwagę cenę, w jakiej kości te były oferowane (i gabaryty, jakie posiadały).

 

Podsumowanie

Bursonowi po raz kolejny udało się wyjść obronną ręką z niecodziennego pomysłu i zaoferować ciekawy produkt o dużej przystępności. Bardzo praktyczne, małe, banalne w obsłudze i przyjemne w dźwięku układy, łączące w sobie techniczność konwencjonalnych kości z naturalnością i średnicą typową dla produktów Bursona, a spotykaną chociażby w ich naprawdę udanym wzmacniaczu Soloist SL MKII. To właśnie taki styl prezentują SS V5i: rozbudowane i klarowne skraje nastawione na precyzję i szybkość, jak i wektor wokalizy zwrócony ku nam. Znacznie łatwiejsze w aplikacji, nie powodujące konieczności wyrywania gniazd i naginania kondensatorów, stosowania ekstenderów czy też przeprowadzania sprzętowych rewolucji, do tego w całkiem jeszcze znośnej cenie. Moim zdaniem dla posiadacza kart STX/SC808 obowiązkowa pozycja do przesłuchania. Mi osobiście pozostaje mieć już tylko nadzieję, że dobra passa utrzyma się u Bursona również i w ramach innych jego urządzeń, a których recenzje za jakiś czas zapewne również się ukażą. Za ogólną opłacalność i aplikacyjność wędruje póki co na ręce V5i Rekomendacja.

 

 

Wzmacniacze Burson Supreme Sound V5i można nabyć w cenach:
– 189 zł za wersję podwójną (V5i-D, 1 sztuka),
239 zł za pakiet wersji pojedynczych (V5i-S, 2 sztuki),
339 zł za pakiet wersji podwójnych (V5i-D, 2 sztuki).

 

Zalety:

  • świetnie wykonane i ekstremalnie przyjazne gabarytowo
  • na SC808/STX nie przeszkadzają w montażu pokryw EMI
  • bardzo łatwe i intuicyjne w instalacji, co redukuje możliwość pomyłki lub uszkodzenia
  • praktycznie nie wymagają użycia ekstenderów
  • tonalnie połączenie techniczności zwykłych układów z typowo Bursonową średnicą
  • czystość i dynamika wyższe od cenionych przeze mnie LME
  • można nimi obsadzić całe urządzenie z pozytywnym efektem
  • rozsądna cena i duża opłacalność przy konieczności zakupu kilku sztuk

Wady:

  • scena trochę mniejsza od popularnych LME49720/LM4562
  • miłośnicy mocnego basu lub korekcyjnej ciepłoty mogą nie być do końca zaspokojeni
  • producent nie pisze o tym, ale nadal uważałbym na pracę w trybie Unity Gain (gain zerowy)

 

Serdeczne podziękowania za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

15 komentarzy

  1. Witaj Jakubie. Jeszcze nie słuchałem swoich V5i Single w Lycanie, ponieważ źródło padło (DAC w CD), jednak Twoja recenzja sugeruje mi, że V5i raczej nie będą lepsze od muses02 lub 01, które też chcę nabyć z ciekawości ich brzmienia, a które Blondie mocno zachwalał. Mam SSV5 Dual i Single i wszystko wskazuje na to, że z nimi zostanę. Teraz mocno wyczekuję Twoich recenzji Lycana i Soloista SL MKII oraz ich porównania. Chciałbym się po prostu dowiedzieć czy warto „bawić się” Lycanem i opampami, czy ustatkować z Soloistem czy może nawet Conductorem, gdzie można wpinać dwa rózne DAC-i i wybrać to „swoje” brzmienie. Mocno się niecierpliwię 🙂 Pozdrawiam.

    • Witam,

      Zależy co rozumieć poprzez „lepsze”. MUSES 01 i 02 grają różnie od siebie, gdzie np. 02 jest wyższej jakości ekwiwalentem 8820. V5i grają od nich jeszcze inaczej. Praktycznie żaden ze wskazanych MUSESów nie daje moim zdaniem takiej średnicy jak V5i. Jednocześnie taki styl grania, jaki prezentują V5i, to dokładnie ten sam kierunek, którym podąża Soloist SL MKII. Jego recenzja będzie bardzo pozytywna swoją drogą. Z tego co widzę jest przewidziana na trzecią w kolejności, tj. po OPUSie 11 oraz SILu 994 Enh.

      Lycan (głównie na wspomnianym 994Enh oraz SS V5) okazał się bardziej analogowym od niego układem o mniejszej dynamice, ale też jednocześnie większej scenie. Soloist ma tą przewagę, że to topologia w pełni dyskretna + toroid + dual-input + regulowany gain. Problemem jest tu fakt, że HD600 potrafią zyskać na obu tych urządzeniach i trzeba będzie zdecydować który kierunek będzie właściwszy. Na Lycanie z SSV5 będzie „analogowo”, ale bardzo przestrzennie. Na Soloiście przy trochę mniejszej scenie i słyszalnie mniejszej na głębokość będzie lepszy fokus na wokalach i czysto, precyzyjnie na skrajach.

      Pozdrawiam.

  2. Witam,

    Moje zdanie jest w kontekście wykonania przez Pana odsłuchów całkowicie bez znaczenia :). Jeśli nie słyszy Pan różnic, to znaczy że ich nie ma, tak samo jak potrzeby doszukiwania się ich na siłę. Jeśli ma to jednak jakieś znaczenie, różnic nie słyszałem.

    Pozdrawiam.

    • Witaj.

      Cieszy mnie, że nasze spostrzeżenia się pokrywają. Ma to dla mnie znaczenie, że jeszcze tak źle z moim słuchem nie jest 🙂

  3. Zapytuję jako laik, który w świat trochę lepszego dźwięku wkroczył dzięki pańskim recenzjom SC808 i HM5: jakie wersje i pakiety wzmacniaczy Burson dobrać sobie do swojej SC808? Po podanej w recenzji liście domyślam się, że za LM4562 szedłby podwójny V5i-D. A co w zamian za LME49720, którego to układu nie ma na liście? Pakiet V5i-S, czy może ponownie V5i-D?

    • Oczywiście najlepsze 🙂 . Kości typu single nie montuje się na SC808, wymagane są układy typu dual. Tylko i wyłącznie. Osobiście bardzo lubię 3x SS V5i-D, które sprawdzają się w wielu sytuacjach i na różnym sprzęcie wybornie.

  4. Witam Panie Jakubie,

    Przeczytałem recenzję powyższych Bursonów, jak i Sonic Imagery 994. Sam jestem posiadaczem SC808 w połączeniu z LME49720 x2 oraz MUSES8820. Cena jednego 994 oraz całego zestawu Bursonów V5i [2x single oraz dual] jest podobna. Biorąc pod uwagę fakt, że intensywnie korzystam z wyjścia słuchawkowego, która opcja Pana zdaniem jest bardziej „rozwojową” opcją – zestaw V5i czy Sonic 994 + LME49720x2?

    Pozdrawiam serdecznie

    • Witam Panie Stanisławie,

      Zależy pod jakim słuchawkami ma to pracować. W obu przypadkach uzyska się inne brzmienie, ale moim zdaniem 3x V5i-D jest zestawem bardziej praktycznym pod wieloma względami i też jednym z moich subiektywnie ulubionych na tych kartach. Z tym że do SC808 musi Pan kupować zawsze wersje dual.

      Pozdrawiam.

  5. Witam ponownie,

    Dziękuję za odpowiedź 🙂 jak dobrze zrozumiałem, nawet tam, gdzie kładę kostkę odpowiedzialną za jeden kanał, konieczny jest dual? To trochę komplikuje tematy budżetowe, ale jak to mówią – widziały gały, co brały! Zostawiając te kwestie na bok – pod kartę podpinam słuchawki Grado SR60e, które bardzo sobie cenię za zwiewność oraz bardzo „rzeczywiste” wybrzmiewanie instrumentów, jednak brakuje im, w moim odczuciu, trochę dociążenia [tutaj w pewnym stopniu na to zaradziły obecne kostki]. Z drugiej strony, ze względu na koszt trzech opampów, zaczynam się zastanawiać czy lepiej nie będzie zainwestować tej kwoty, tak po prostu, w inne słuchawki. Nie będę ukrywał, że jestem dość „świeży” w temacie i po prostu zastanawiam się czy większą frajdę z poznawania oraz doświadczania muzyki dostarczą nowe kostki na karcie, czy też nowe słuchawki. 🙂

  6. Witam
    Własnie zamontowałem v5i ss dual w moim juz starym prodigy cube. Udalo mi sie kupic 1szt. Wczesniej zmieniłem na muses 8820 ale dopiero teraz jestem zadowolony. Pozdrawiam

    • Czy możesz szerzej opisać wrażenia z tej zmiany?
      Z jakimi słuchawkami pracuje Twój Cube?
      Zastanawiam się nad tym samym krokiem, używam Sennków HD 58X Jubilee (Massdrop).

  7. Witam Panie Jakubie,
    Oczywiście przyłączam się do tych,co są pod wrażeniem, bo przecież jakże można inaczej? Wielkie uznanie z mojej strony.
    A teraz prośba o doradzenie. Niedawno zakupiłem w Chinach KGUSS DAC-K3, inną wersję popularnego FX-Audio DAC-X6. Używam go z AKG K702 (posiadam również „od zawsze” Sennheiser HD202, widzę już uśmiechy…), podłączenie ze zródłem (komp) optyczne. Na razie jestem bardzo zadowolony, żadnych kłopotów i przykrych niespodzianek. Oczywiście moja opinia = brak porównania z innymi zestawami. Ponieważ „lepsze jest wrogiem dobrego”, a ludzka natura jaka jest, każdy widzi, kusi mnie, aby poeksperymentować z wymiennymi OPA-mpami. W zestawie do zabawy są OPA2134 oraz NE5532, oba pewnie substytuty oryginałów. W internecie jest sporo informacji o zamiennikach, z Chin oczekuję na LME49860 (pewnie „chińczyk), zakupiłem też MUSES8820. Oczywiście nadal nie wiem, czy LME powinienem zamienić z OPA, a MUSES z NE czy na odwrót (proszę o sugestie), a tu Pańka recenzja dot. Burson Supreme Sound V5i, cena trochę wysoka, ale może warto? Sam DAC nie jest drogim urządzeniem, ale wg mnie jest niezle wykonany i może dobrze byłoby wykorzystać go do maximum. Proszę o słów kilka, czy warto bawić się w usprawnianie takiego urządzenia? Moja muzyka to zwykle klasyka (choć z upływem lat nie tylko ;-), testy/nagrania przez Pana proponowane brzmią b. dobrze IMHO, oczywiście znów, brak porównania. Będę wdzięczny za radę.
    Pozdrawiam,
    Ryszard Piotrowski

    • Dzień dobry,
      Udało się Panu dojść do jakichś wniosków? Właśnie stoję przed identycznym dylametem/

  8. Witam Panie Jakubie.
    Myślę o zakupie dac-a Aune X8 lub Topping D30. Pańskie testy V5i dotyczą wzmacniaczy słuchawkowych i kart dźwiękowych. Pomysł by zastosować tego opa Bursona w którymś z w/w dac-ów ma sens wg. Pana?
    Zamierzam wypożyczyć w miarę dostępności oba i sprawdzić w moim zestawie (29-cio letni CD Philips 634 z TDA 1541A Philipsa, wzmacniacz Musical Fidelity A1, kolumny Polaris 80 z przeprojektowaną zwrotnicą i wymienionymi sopranowymi głośnikami na tekstylne kopułki Philipsa). Połączenie cd z dackiem oczywiście przez coaxial. Transport mojego Philipsa ma świetną korekcję błędów i nie chcę się go pozbywać wymieniając na inny cd.
    Gross recenzji w sieci traktują temat w kontekście połączenia tych dac-ów z laptopami lub mobilnymi źródłami dźwięku typu smartfony lub tablety. Poprawa dźwięku wydaje się tu jakby oczywista. Jednak kość TDA 1541A jest bardzo dobrze oceniana w sieci – stąd moje obawy czy uzyskam jakiś postęp przed implementacją V5i i po niej?
    Będę wdzięczny za odpowiedź.
    Leszek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *