Temat budżetowych słuchawek bezprzewodowych z reguły trudno nazwać emocjonującym, przynajmniej dla osób mających w tym zakresie już większe osłuchanie ze sprzętem regularnie droższym. Niemniej jest to ogromnie interesujący wycinek rynku, w których producenci ścierają się w kwestii współczynnika ceny do możliwości. Kto da więcej, kto da lepiej, kto zagra przyjemniej, komu nie będzie piszczeć i szumieć, kto mocniej zejdzie z ceną. Choć osobom szukającym dobrej jakości i wykonania najłatwiej byłoby doradzić po prostu dorzucenie paru złotych monet do sprzętu droższego, czasami nie pozwala na to sytuacja, okoliczności, czy po prostu upór nabywcy, który najzwyczajniej w świecie nie chce wydawać więcej niż te 150-200 zł. Na granicy takiego magicznego progu kwotowego balansują bohaterowie dzisiejszej recenzji i jest to myślę o tyle gratka, że numeracja EP-101M BT chyba też nie bez powodu nie została zmieniona względem swojego kablowego odpowiednika, mimo zastosowania innych przetworników.
Dane techniczne
- Przetwornik: dynamiczny, 6 mm
- Pasmo przenoszenia: 20 – 20 000 Hz
- SPL: 99 dB @ 1 KHz
- Impedancja: 16 Ohm ±15% Ohm
- Standard Bluetooth: 4.1 z aptX
- Maksymalny zasięg bez przeszkód: 10 m
- Bateria: 2x 55 mAh / 3,7 V
- Czas ładowania: 1-2 godziny
- Czas pracy: do 6 godzin
- Waga (łączna): 16 g
Zawartość zestawu
- ściągacz (zamontowany częściowo już na kablu)
- woreczek do przechowywania
- dodatkowe tipsy silikonowe w rozmiarach S / M (już zamontowane)/ L
- dodatkowe wsporniki silikonowe
- 1x klips do ubrania
- 1 para pianek FT-3 (choć nie znalazłem ich w zestawie)
- kabel ładujący micro-USB
- dwie instrukcje obsługi w językach polskim i angielskim
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki przybywają do nas w ekologicznym pudełku z nasuwką zawierającą wszelkie niezbędne informacje.
Już na samym początku muszę powiedzieć, że moim zdaniem pewnym niedopatrzeniem jest brak twardego etui w zestawie. Dostajemy do dyspozycji tylko woreczek materiałowy do przechowywania, aczkolwiek konstrukcja słuchawek raczej wyklucza łatwe ich uszkodzenie. Co najwyżej poobijanie korpusów.
Skoro już o nich mowa, są to typowe dla Snaba korpusy magnetyczne wykonane z metalu. Producent bardzo mocno przemyślał ich konstrukcję i tutaj naprawdę należą mu się słowa uznania. Metalowa obudowa zapewnia wysoką trwałość i wytrzymałość. Nie ma żadnego miejsca na pękające korpusy (VSonic), wyłamujące się tulejki (Westone) czy rozszczelnienia (Fidue). Całość wygląda bardzo w porządku i spełnia przy okazji normę wodoszczelności IPX4. To dla niektórych osób ważna kwestia.
Na prawym kanale znalazł się pilot sterujący z mikrofonem, gniazdem ładowania oraz bardzo mocno wystającymi, nagumowanymi przyciskami. Dzięki temu perfekcyjnie możemy się zorientować który przycisk za co odpowiada, a przynajmniej nie pomylimy się w zakresie ich położenia.
Sumarycznie więc pod względem wykonania naprawdę nie mam żadnych zastrzeżeń w kwocie 150 zł i jedyne, czego bym się spodziewał, to wspomniane na początku twardsze etui, jako że mowa o modelu zdatnym także dla sportowców i osób aktywnych o wysokim współczynniku przenośności. Tam wszelkie tego typu akcesoria bardzo się z reguły przydają.
Wygoda i izolacja
Słuchawki izolować będą tak dobrze, jak pozwalają na to tipsy. A to z kolei uzależnione będzie od anatomii posiadacza. Wszystko w zasadzie będzie od tego uzależnione. Stosując jednakże pianki Comply Ts400 (akurat miałem je pod ręką) odebrałem EP-101M jako zarówno bardzo wygodne, jak i świetnie izolujące. Na standardowych tipsach było niestety trochę gorzej, bo płyciej i z trudniejszą do złapania szczelnością. W identyczny sposób nie jestem w stanie używać w normalny sposób Etymoticów i T100 okazały się dla mnie nie dość, że wybawieniem, to jeszcze dostarczyły mi tak niezbędnego w nich basu. Schemat jest bowiem w obu tych parach identyczny: mniejsza szczelność to mniej basu i więcej sopranu.
Są oczywiście słuchawki, którym nawet pianki, bez względu jakie by one nie były, nie pomogą na wygodę. Nie jest to problemem w 101-kach. Kątowy profil pozwala wymodelować powiększony gabarytowo korpus poza ucho. Aby dodatkowo go ustabilizować, producent zastosował silikonowe wsporniki, które w wygodny sposób układają się w środku małżowiny i utrzymują korpus w takiej pozycji, aby jego waga (sprawdziłem: 6 g na każdy kanał) nie powodowała przy dużych ruchach głową oraz długich odsłuchach wyślizgiwania się i wypadania pod wpływem własnej masy.
Dodatkowo, aby utrzymać prawidłową orientację oraz pozycję tak uzyskanych stabilizatorów, korpus posiada specjalne zwężenie w okolicach szyjki dolotowej do tulejki, aby w jej ramach móc się zawrzeć i funkcjonować. Nie da się ich założyć w inny sposób między kanałami, a dodatkowo posiadają wartość orientacyjną z racji posiadanych na sobie liter kanałów. Prawdopodobnie jest to przeoczenie, ale nie znalazłem w zestawie pianek FT-3. W ramach testów użyłem więc własnej pary.
Balans, szumy, przebicia, lagi
Nic strasznego w EP-101M BT nie zanotowałem z tego tytułu. Balans jest bardzo dobrze zachowany i żaden z kanałów nie wychodził względem drugiego przed szereg. Szum był słyszalny tylko w momencie zatrzymania muzyki i w dosyć cichym pomieszczeniu. Przebić również żadnych nie usłyszałem, jak również nie stwierdziłem najmniejszych problemów z przesunięciem dźwięku względem renderowanego materiału video. Jednym słowem wszystko tak jak być powinno, a co ponownie jest zaskoczeniem dla tak taniego produktu, in plus rzecz jasna.
Przygotowanie do odsłuchów
Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści.
W tym wypadku źródłami były m.in. Shanling M1, nadajnik Asus BT400, telefon LG G4c, jak również bezpośredni materiał porównawczy w postaci słuchawek dokanałowych w każdym wariancie powyżej ceny EP-101M BT, a który będzie ujęty w osobnym akapicie: Audictus Adrenaline, Beyerdynamic Byron BT oraz NuForce BE6i.
Za brzmienie wzorcowe w ogólnym tego słowa znaczeniu w przypadku sprzętu dokanałowego uznaję Aune E1 oraz Audeze iSine 20, ale w trakcie testów w sytuacji koniecznego „resetu” odbioru tonalnego posiłkowałem się AKG K270 Studio. Co ważne podkreślenia, EP-101M BT musiały dojść do siebie przez kilka cykli ładowania i użytkowania, aby sopran się trochę w nich uspokoił. Dlatego warto dać sobie z nimi nieco czasu przed krytycznym opiniowaniem.
Pomiary
Przebieg sygnału w stanie surowym (bez kompensacji basu, tylko lewy kanał):
Scenicznie słuchawki prezentują się z kolei tak:
Przypominam, że wszystkie wykresy akustyczne są materiałami o charakterze pomocniczym i nie są w stanie przekazać całości zdolności do reprodukowania muzyki przez daną parę słuchawek (inaczej recenzja byłaby w ramach swojej treści w dużej mierze bezużyteczna). Tyczy się to zwłaszcza modeli dokanałowych, które pomiarowo w stanie surowym mają np. znacznie mniej basu niż to, co odbiera użytkownik po prawidłowej aplikacji słuchawki w swoje kanały słuchowe. Jak w każdej tego typu sytuacji, różnice względem recenzji mogą być spowodowane nie tylko gustem posiadacza, ale też wynikać z jego anatomii, sposobu aplikacji słuchawek, jakości przylegania oraz ogólnie doboru tipsów.
Należy pamiętać też, że jeśli dana osoba nie ma możliwości poprawnego zaaplikowania słuchawek ze względu na swoją własną, unikalną anatomię czy brak umiejętności/higieny osobistej, odczuwa notoryczny dyskomfort w kanałach słuchowych, szczypanie, swędzenie, ból, migrenę, a także notuje wzmożone wydzielanie woskowiny, najlepiej niech nie używa konstrukcji dokanałowych w ogóle.
Jakość dźwięku
Jeśli ktokolwiek z użytkowników EP-101M chciał kiedyś nabyć ich wariant bezprzewodowy albo po prostu wrócić do ich brzmienia na tle odmiennie grającej rewizji drugiej (lub nawet i bardzo podobnej trzeciej), ma ku temu teraz szansę. EP-101M BT oferują bardzo podobne (choć nie identyczne, co trzeba podkreślić) brzmienie do pierwszej i swego czasu bardzo lubianej wersji przewodowej, tak samo jak wtedy, najlepsze rezultaty daje się osiągnąć na tipsach piankowych opartych o tulejkę 400. Tym razem oryginalne FT-3 wydają się być nieco za luźne, choć pasujące.
Interesującą sprawą jest, że – najpewniej z racji słabszego napędu generowanego przez akumulator wbudowany w te słuchawki – ilość basu jest na poziomie mniejszym od kablowych EP-101M MK1 i dla mnie osobiście bardzo odpowiednim. Bardziej przykładają wagę do średniego i wyższego basu, oferując ostatecznie należyte wybrzmienie i rytmikę jak na tą półkę cenową.
Średnica jest taką troszkę szarą eminencją, ale natężeniem bliżej jej do basu niż sopranu jeśli już. Wynika to z jej całościowego oddalenia, które jest często spotykane w takich modelach i jednocześnie jest to ta sama cecha, jaką uskuteczniał wariant kablowy. Tam również średnica odstępowała od słuchacza na krok-dwa, przez co przekaz mniej obracał się wokół wokalu, a bardziej nabierał głębi opartej o dystans. Już sama ta jedna cecha potrafi skutecznie przesunąć zakres zastosowań danej pary na gatunki bardziej syntetyczne i elektroniczne. Jak nie trudno się domyślić, taka właśnie sytuacja ma miejsce i tu.
Słuchawki zachowały za to swój pierwotny wigor w zakresie sopranu. Coś, co w kablowych MK2 gdzieś umknęło z powodu zmiany przewodu i pilota (tak, te elementy również wpływają na dźwięk i przekonać można było się o tym w recenzji RHA T20 vs T20i), a potem zostało w dużej mierze przywrócone w MK3. Wraz z nie do końca wyrywną średnicą powoduje, że użytkownik staje przed typowym brzmieniem na planie V. Choć Snaby nie są słuchawkami sybilującymi, mają wyraźny detal i lubią stawiać wszystkie instrumenty talerzowe oraz świsty i ćwierkanie na pierwszym miejscu. Bardzo często ekspozycyjnie ustawiona góra skutkuje tym, że barwa słuchawek przesuwa się na stronę nosowości i tak samo też jest (było) w przypadku EP-101M BT. Dzięki temu słuchawki czynią sobie użytek we wszelkich gatunkach elektronicznych i pełnią rolę dokładnie taką, jaką pełniły MK1.
Jak łatwo więc przewidzieć, takie same cechy będą uskuteczniały w zakresie sceny. Tam z racji mocniej zaznaczonej góry łatwiej jest im wygenerować większą scenę na szerokość, z kolei wycofanie się nieco w środku sprawia wrażenie, że głębia również na tym zyskuje. Odbywa się to – również przewidywalnie – kosztem skupienia na środku.
Nie powinno to dziwić. W takich modelach, nie dość że dokanałowych, to jeszcze tańszych, producent musi stawać na głowie, aby pogodzić ze sobą bardzo różne walory i kierunki. Możemy iść w małą scenę i dużą muzykalność, możemy skupić się na dużej scenie wynikającej czysto z agresywnego strojenia, ale też zawsze jest jeszcze opcja kompromisowa, w której stawia się na średnicę + szerokość sceniczną.
Pierwszy i ostatni to najpopularniejsze scenariusze, ale też sporo osób szuka tego najbardziej scenicznego. Tam dzieje się teoretycznie najmniej w środku, za to więcej na skrajach i przy wyciśnięciu, a raczej próbie wyciśnięcia wszystkiego co tylko się da ze słuchawek jakby nie patrzeć bardzo opornych, aby wykrzesać z nich cokolwiek scenicznego. Jeśli nie na tyle, by mierzyć się z pełnowymiarowymi modelami, to nawet czasami tyle, aby słuchacza w kategoriach bardziej obiektywnych nie odrzucić. Snabom udaje się wyjść z tych srogich terminów obronną ręką i jak dla mnie jest to dokładna powtórka sytuacji z kablowymi EP-101M MK1: eliptyczna scena, ładna głębia, bardzo ekspansywna na boki. Duży plus.
Choć osobiście nie jestem nastawiony antypatycznie do modeli klasycznie przewodowych, słuchawki zostawiają po sobie brzmieniowo dobre wrażenie w tej cenie. Pod tym względem pozycjonują się jako alternatywa dla regularnych 101-ek. A skoro już o tym mowa…
Zastosowanie
Jeśli ktoś szuka budżetowych słuchawek dokanałowych w rozsądnej cenie i nastawionych właśnie na skraje, sceniczność, słuchawki te powinny spisać się bardzo dobrze. Beneficjentem takiego stanu rzeczy zawsze są gatunki elektroniczne, syntetyczne. Najbliższe punkty orientacyjne przy ich brzmieniu, jakie chodzą mi po głowie, to na pewno wspominane tu często i gęsto EP-101M MK1. Można uznać je za bezprzewodowe i znacznie lepsze SHE3590, albo też bardziej agresywne HD387. Owszem, są to modele przewodowe, także gdyby zwrócić się w stronę bliższych odpowiedników bezprzewodowych, mogłoby by być nawet ciekawie. A i co też postanowiłem w końcu uczynić.
Porównanie do droższych modeli BT
Podczas każdego testu staram się nie tylko wyrobić sobie opinię „o” przedmiocie testów, ale też „względem” innych modeli, które słuchałem, posiadałem, posiadam lub mam aktualnie również w testach. I wielokrotnie okazywało się już, że słuchawki nawet tańsze względem jakiegoś – równie dobrego – konkurenta, wcale nie mają się czego wstydzić. Okazało się, że nie inaczej jest z EP-101M BT, a przynajmniej w niektórych elementach.
Audictus Adrenaline (200 zł)
Adrenaliny osobiście lubię za ich dobre wyposażenie i naturalne strojenie, które można dodatkowo wyciemnić piankami na tulejce 500. Bardziej jednak preferuję je na silikonach. Mimo wad w postaci wydzierającego się na mnie lektora oraz niezapamiętywania głośności, słuchawki te skutecznie spełniają rolę wygodnego punktu odniesienia. 101-ki podnoszą z nimi wyrównaną walkę co prawda (podobna ergonomia i 6 vs 5 godzin pracy), ale w strojeniu czuć dwa różne kierunki. Podobne mimo wszystko klasowo. Całkowicie subiektywnie wolę strojenie Audictusa z racji zbliżonej ilości basu, bliższej średnicy i gładszego wokalu. Snaby są za to bardziej wybuchowe w elektronice i z trochę większą sceną, a także wprost z pudełka pozbawione niektórych błędów, które w Adrenaline mogą denerwować. Snaby widzę tu jako coś egzekwującego politykę „taniej i inaczej”, po stronie użytkownika zostawiając decyzyjność.
Byron BT (ok. 300 zł)
Podwójna kwota wydana na Byrony zaowocuje nam wyraźnie bardziej ergonomicznymi słuchawkami o dłuższym czasie pracy, słyszalnie mocniejszym basie (najmocniejszym w całej plejadzie), ale też przy zachowaniu podobnego strojenia – ostrzejsza, bardziej nosowa góra o inaczej rozkładającej się sile nacisku na poszczególne rejestry. Obie sekcje sopranowe są nosowe w barwie, podobne na rozdzielczości, z małą przewagą Byronów. Brzmieniowo dopłata do produktu Beyerdynamica nie jest jednak kwestią dnia i nocy co do różnic. Zwłaszcza że pracujemy tu już bezpośrednio w domenie takiego samego strojenia kierunkowo. Należy też pamiętać, że użytkownik może spotkać się z mniejszymi możliwościami wynikającymi z bardzo specyficznych tulejek i tym samym praktycznie zerowymi szansami na dopasowanie im w sensowny sposób alternatyw w postaci pianek. To też jest mocna strona Snabów, że możemy sobie zmienić co chcemy z całej palety tipsów alternatywnych, byle tylko były one kompatybilne z tulejką T400.
NuForce BE6i (ok. 550 zł)
Słuchawki te lubię za ich lekkie i szybkie strojenie w stylu Etymoticów, ale w wydaniu bezprzewodowym i z bardzo dobrą sceną. Na ich tle 101-ki tryskają basem, są mocniej strojone na dole, są też wyraźnie lepiej izolującą parą. Decydując się jednak na znacznie droższe NU, dostajemy bardziej przejrzystą i bliższą średnicę, a także słyszalnie lepszą rozdzielczość góry. Dopłata względem produktu Optomy jest więc tym razem dająca wyraźne profity. Dla uczciwego pojedynku zastosowałem na nich pianki Comply T500, potem zaś wróciłem do silikonów RHA (widoczne na zdjęciu, są minimalnie dłuższe od standardowych). Ze wszystkich tych słuchawek w tym małym porównaniu okazały się też najjaśniejsze.
Podsumowanie
Ostatecznie EP-101M BT powtarzają moim zdaniem sukces, a raczej szansę na sukces, jaki cechował ich kablowych protoplastów. Tracimy kabel i związane z nim problemy, zyskujemy pracę po Bluetooth. Mimo większych gabarytów ergonomia z racji wygiętych korpusów i gumowych stelaży (skrzydełek) stoi na dobrym poziomie.
Tak naprawdę jedyne wady tych słuchawek wynikać mogą głównie z gustu użytkownika, któremu może braknąć średnicy i gładkości góry, a także z braku twardego etui i lepszego sprawdzania się ergonomicznie na piankach. Można dyskutować, czy 6 godzin to dość czasu, ale i tak jest to więcej, niż powszechnie przy takich konstrukcjach, także spokojnie powyżej średniej dla tych przedziałów cenowych. Podczas trwania tychże godzin dostaniemy natomiast funowe granie na planie V, dużo energii, trochę wycofania na wokalu typowego dla takiego strojenia, ale znów jak za dawnych czasów dobra scena. Spokojnie więc można je zarekomendować od tej strony.
Słuchawki Snab OverTone EP-101M BT mają być dostępne na dzień pisania recenzji w cenie 149 zł.
Zalety:
- jakość wykonania wykraczająca poza swoją cenę
- bardzo dobre właściwości aplikacyjne na piankach
- magnetyczne korpusy z metalu spełniające normę wodoszczelności IPX4
- dobra izolacja od otoczenia (Comply T400/Ts400)
- całkiem bogate wyposażenie dodatkowe oraz mnogość tipsów
- obsługa Bluetooth z aptX
- brak częstych w budżetówce przebić od elektroniki oraz lagów
- duża wygoda użytkowania mimo większych gabarytów
- dobre brzmienie na planie efektownego „V”
- scena mocno wykraczająca poza klasę w której pracują
- atrakcyjna cena
Wady:
- głębia sceny osiągana kosztem skupienia na wokalach, czyli typowo jak w każdej „V”-ce
- jeśli ktoś preferuje cieplejsze granie (Adrenaline), góra lubi zrobić się w nich od czasu do czasu aż nazbyt energiczna
- słuchawki muszą dojść do siebie przez kilka cykli ładowania i ciągłego grania
- trochę zbyt luźne osadzenie pianek FT-3 na tulejce
Serdeczne podziękowania dla firmy Cooling.pl za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Cześć. Adrenaline były dla mnie zbyt duże i niezbyt trzymały się w uszach. Czy tutaj też mogę mieć ten problem?
Mam je. Są duże. Mi przeszkadzają
Użytkuje słuchawki przez około 2 miesiące i niestety czas pracy do 6h to tylko marzenie, muzyka na połowie głośności i słuchawki w pracują w porywach przez 2h :/
Czyli słuchawki muszą mieć jakiś problem techniczny. Egzemplarz który miałem na testach spokojnie przekraczał 2h użytkowania.
Witam serdecznie testował pan może EP82M BT ? I jeśli tak to które by pan polecił bardziej ?
Witam,
Tak – odjechały do producenta bez recenzji. Nie byłem w stanie ich zaaplikować poprawnie w kanał. Trudno więc jest je tu jednoznacznie rozsądzić.
Cześć, czy czas pracy 30 min tych sluchawek to norma czy już powód do reklamacji?
A jak Pani sądzi? Czy gdyby kupiła Pani samochód w salonie i nie mogła wbić wyższy bieg niż drugi, to uznałaby to Pani za normę?
Ok. A jeżeli ktos jednak chce dołożyć ciut więcej, to na co sie decydować.
Jeżeli moj budżet to 500-600pln, sluchawki maja slużyč do biegania z iPhone i być bezprzewowodwe.