Kolejna premierowa recenzja coraz śmielej poczynających sobie na rynku Chińczyków, którzy najwyraźniej starają się bić rekordy w zbijaniu ceny w stosunku do brzmienia, jakie dane słuchawki oferują. Mowa o nowej pozycji pośród budżetowych słuchawek – KZ-ATE-HIFI. Słuchawkach OTE z mikrofonem o niezłym wykonaniu za zawrotne 99 złotych. Zobaczmy bez zbędnych wstępów zatem co tam u naszych przyjaciół skośnookich piszczy.
Dane techniczne
– Przetwornik: 8 mm, dynamiczny
– Impedancja: 16 Ohm
– Pasmo przenoszenia: 15 Hz – 29 kHz
– Maksymalna moc wejściowa: 2 mW
– Długość kabla: 1,3 m
– Wtyk: kątowy jack TRRS 3,5 mm
– Cena (SRP): 99 zł
W zestawie otrzymujemy:
– słuchawki
– plastikowe pudełko pełniące od biedy rolę etui
– dwie pary tipsów silikonowych (S / M-L)
– tipsy pełnopiankowe
Jakość wykonania i konstrukcja
Całość przychodzi do nas w plastikowym pudełku, które jednocześnie może spełniać rolę etui. Mogłoby i owszem, gdyby było trochę bardziej przemyślane i nie otwierało się z taką łatwością. Można więc stwierdzić, że regularnego etui na dobrą sprawę do tych słuchawek nie otrzymujemy, a jeśli już miałoby ono pełnić takową rolę, to bardziej jako zwykłe pudełko transportowe w ciasnej kieszeni, w której ani wieko się nie otworzy, ani tipsy nie powypadają (głównie pianki).
No ale nic to, otwieramy i patrzymy. W pudełku zastosowano zarówno gąbkowe wypełnienie dla samych słuchawek, jak też i trójnożną zdejmowalną tackę z nasadzonymi tipsami. Po jej wyjęciu widzimy, że kabel słuchawkowy zabezpieczony tasiemką na rzepy jest wokół nich sprytnie zwinięty. To ciekawy zabieg, bowiem wtyk podczas transportu nie uszkodzi żadnej części słuchawek. Wszystko ma tu swoje miejsce.
Słuchawki, jak na swoja cenę, wykonane są naprawdę zjawiskowo i jest to kolejny dowód po EP-101M na to, że jak się chce to cena nie jest specjalnym problemem. KZ-ATE to wielkokorpusowe dynamiki w konfiguracji OTE (tylko i wyłącznie) o przezroczystych korpusach dwuczęściowych w kolorze dymionego plastiku. W każdym z nich widoczna jest kapsuła przetwornika, jak też i sposób połączenia z kablem. Wbrew pozorom ten jest w słuchawki wtopiony na stałe, mając połowę złotego przyłącza tkwiącą w jego bryle, a drugą – wraz z pierścieniem w kolorze kanału – wyprowadzoną na zewnątrz. Oznaczenia kanałów powtórzono również literą na wewnętrznej stronie każdego korpusu.
Ze względu na konfigurację OTE, nie jest możliwe założenie ich w „klasyczny” sposób, a co wymusza prowadzenie kabla za małżowiną. Zamiast jednak decydować się na kłopotliwe odcinki pamięciowe, zastosowano tu małe odważniki w odległości dokładnie 12 cm od każdego korpusu. Dzięki temu stosunkowo giętki kabel nie wymaga żadnych tego typu dodatków i wpływa ogromnie pozytywnie na całościową ergonomię. Naprawdę pomysł bardzo mi się spodobał i sprawdził w praktyce. Że też nikt na to jeszcze do tej pory nie wpadł.
Ale co tyczy się tej właściwej ergonomii – bo związanej z aplikacją – przyznam się, że tak koszmarnie trudnych w aplikacji słuchawek dawno nie miałem. Problemem okazał się dla mnie lewy kanał, którego nie byłem w stanie zaaplikować na absolutnie żadnym dostępnym tipsie, wliczając w to kolekcję własnych. Jako tako udało się na dołączonych do zestawu piankach i to właśnie z ich perspektywy wykonywane były odsłuchy. Porównując dźwięk pianki znajdującej się w lewym kanale z silikonem z prawej (który jeszcze jako tako wszedł), okazało się na szczęście, że różnice soniczne są bardzo małe i oscylują głównie wokół basu, który na silikonach jest nieco twardszy. Pianki więc są moim zdaniem najbardziej właściwym formatem tipsów, jaki należałoby wykorzystać w przypadku KZ-ATE.
Jeśli już uda nam się przebrnąć przez męczarnię aplikacyjną, są po takich bojach całkiem wygodne. Uważać należy najwyżej tak, jak w przypadku słuchawek marki Westone, na ewentualny naciąg kabla, bowiem o ile sam w sobie jest dosyć wytrzymały i wywołuje bardzo pozytywne odczucia, tak korpusy będą się „przekręcać” nam w kanałach słuchowych i mogą powodować nacisk na wewnętrzną stronę małżowiny. Oczywiście zarówno skala problemu, jaki w ogóle fakt jego wystąpienia będą mocno zależały tu od anatomii słuchacza, ale jako że moje uszy są na całe (nie)szczęście pod wieloma względami wymagające, uznajmy je za punkt odniesienia z kategorii warunków dla każdych słuchawek „przeciętnych z tendencją do trudnych”, aby sprawdzić się pod względem ergonomii. U znacznej większości osób powinno być już znacznie lepiej.
Brzmienie
Sprzęt testowy wykorzystany w recenzji:
– słuchawki: AKG K240 DF, AKG M220 PRO, JVC HA-KX100, NuForce NE-700X, Westone 1,
– sprzęt źródłowy: Aune S16, Aune X1S, Kenwood GE-45, NuForce DAC-80,
– okablowanie analogowe: NuForce Power Cord (IEC),
– okablowanie cyfrowe: QED Performance Graphite (O),
– oprogramowanie: Foobar2000 1.3.1 w trybach DS, DSD128 (DSDIFF decoder) i WASAPI.
Charakterystyka ogólna
Słuchawki intrygująco mieszają zarówno dobre cechy, jak i te już trochę gorsze, na szczęście z przewagą tych pierwszych, zwłaszcza jeśli znajdą się u bardziej doświadczonych i świadomych użytkowników.
Z jednej strony ATE przesadzają z najniższym basem i czasami nie kontrolują go w sposób bezwzględny, a który byłby tu wymagany od pierwszych sekund. Również górze można uczynić przytyk, że nie jest należycie doświetlona, a także scenie dzięki temu, bo sporadycznie może zrobić się nieco za duszno.
Z drugiej mamy jednak bardzo dobry, muzykalny wokal, świetną jak na tą półkę cenową ogólną jakość dźwięku oraz wyśmienitą podatność na korekcje, zwłaszcza najdalszego sopranowego skraju, a która jest zasługą całkiem dobrego lokalnego wyrównania częstotliwościowego. Po korekcjach znika sporo problemów z basem, sopran dochodzi do naszych uszy łacniej, pojawia się mnóstwo dodatkowego detalu oraz przede wszystkim bardzo dobra scena. Ale lećmy może po kolei…
Bas
Często jest w wielu słuchawkach dynamicznych tak, że nacisk kładziony jest w pierwszej kolejności na środkowy bas, potem na pozostałe jego fragmenty. ATE tymczasem pompują naprawdę sporą ilość najniższego basu, który uwielbia słabe źródła muzyczne i jak najniższą moc, jednocześnie nie eksponując średniego i wyższego podzakresu. Powoduje to, że na ogół mamy do dyspozycji wyraźny wygar z zejściem wręcz do wychodku szatana. Lepiej sprawa ma się z wybrzmiewaniem oraz wyższym basem, ale choć również podkreślone, czasami mocowo nie wtórują tymże doznaniom, a czasami wręcz przeciwnie.
Niesie to ze sobą zarówno wybuchowość i efekt zaskoczenia, jak też pewną wrażliwość na utwory oraz siłę sygnału podawaną z urządzenia źródłowego. Bardzo łatwo wykoleić go z torów i sprawić, by stracił swoją stabilność oraz kontrolę w danym utworze. Czasami bardziej eksponuje uderzenia, czasami wydźwięk, a wszystko w zależności od tego gdzie i jak wstrzelimy się z sekcją basową w utworze. Całkiem dobrze udało mi się usłyszeć taki rozdźwięk basowy w utworze Urbanoia od Pitch Black z albumu Electronomicon. Śmiem twierdzić nawet, że w ogóle Dub jako gatunek całkiem ładnie jest w stanie pokazać tonalność tych słuchawek. W utworze tym warto zwrócić uwagę na to jak zachowuje się najwyższa część basu w stosunku do średniego i niskiego – to tak w ramach podpowiedzi.
Nerwowość basową czuć można również w Philter – Dance Of The Fireflies oraz Doin’ It Right Daft Punka, w którym rozsmakowywałem się często przy okazji testów wielu modeli Audeze. KZ-ATE mają tu problem z kontrolą zakresu poniżej progu 50 Hz, choć i w tymże punkcie, a dokładniej 50-65 Hz też potrafią dołożyć do pieca. Trochę brakuje mi wyrównania i opanowania między poszczególnymi sekcjami basowymi. Z całkowicie technicznego rzecz jasna punktu widzenia, bowiem to gust ostatecznie decydować będzie, czy taki stan rzeczy będzie do zaakceptowania, bądź nie. I podejrzewam osobiście, że wielu spośród Państwa będzie pożądało właśnie takich słuchawek – mających nacisk na najniższy bas, aniżeli do znudzenia serwowany średni łoskot basowy. Ale już w Borealis – Not Of This Reality (Subheim Remix) wrażenie jest znacznie słabsze i kompletnie akceptowalne. Po korekcjach zaś – jest po prostu świetnie.
Z tej perspektywy KZ-ATE mogą się naprawdę okrutnie spodobać, choć mi, jako recenzentowi, sprawiają w tej właśnie sekcji najwięcej niestety problemów, aby dojść z nią do ładu. A dochodzić muszę, bo taka moja rola – wyrównać tonalnie każdy zakres, sprawdzić jakie są możliwości normalizacji słuchawek, co można z nimi zrobić by wydobyć ewentualnie taką tonalność, żebyśmy my, jako konsumenci, byli zadowoleni. Żeby ja, jako taki sam konsument, jak Państwo, był zadowolony. I przyznam jestem w wielu utworach (np. Access To Arasaka – Rana), zwłaszcza gdy zaaplikuję ATE’om sprzętową redukcję na zakresie 60 Hz o -8 dB, a więc w najniższym punkcie korekcyjnym, na jaki pozwala mi posiadany asortyment. Bas wtedy w wielu sytuacjach uspokaja się znacząco i nabiera znacznie lepszej kontroli, mniej frywolności, gra po prostu lepiej na moje uszy. A że w sprzęcie gustuję studyjnym, to i do różnych koncepcji basowych potrafię przywiązywać wagę.
Także bas KZ-ATE to mieszanka bardzo wybuchowa i naciskająca głównie na niski bas, potem na średni, na końcu na wyższy. Nasycony, mocny, z ładnym zejściem. Tylko trochę opanowania i kontroli może brakować, ale bez względu na moje marudzenie definitywnie nie jest źle.
Średnica
W ATE’ach podawana jest jako fragment muzykalny, ale minimalnie wycofany. Słuchawki nie tracą wektora zwrotu ku słuchaczowi, a jedynie impet, z jakim wokal dochodzi do naszych uszu. Co jednak trzeba powiedzieć, słuchawki pod tym względem nie zachowują się w żadnym wypadku źle. Potrafią być dosadne gdy trzeba, ale też nie dominować i nie wpychać wokalistów nam prosto w uszy. De facto prócz minimalnego spadku w rejonie 2,4 kHz, który na ogół koryguję właściwie głównie z gustu, przyczepić się do ATE w zasadzie nie mam jak. Jedynie troszkę doświetlenia wokalizy mi z tego tytułu brakuje od czasu do czasu.
Pozytywnie zaskoczyły mnie ATE znów w przypadku Kalafiny, tj. chyba najbardziej znany utwór Aria (obecny we wszystkich częściach Kara no Kyoukai). Tak jak przy ATH-R70X pisałem o ogromnej wartości, jaką ma dla mnie seria tychże utworów w testach, tak i tutaj bardzo ładnie wszystko się sprawdziło jako skuteczny ewaluator sytuacji średnicowo-wokalowej. I efekty są wyjątkowo przyjemne, bowiem na ich tle KX100 od razu trącają suchością.
Sumarycznie więc średnica to muzykalnie i poprawnie zrealizowany zakres ATE’ów, do którego generalnie nie można się przyczepić.
Góra
Ciemna i lekko nosowa. Nie jest to jakaś szczególnie nieprzenikniona ciemność, ale bardziej przygaszenie – bezpieczne i ostrożne strojenie związane m.in. ze słyszalnym obniżeniem tonalności przy punkcie 15 kHz. Dzięki temu soprany są przyjemnie wygładzone, bezproblemowe, choć nadal detaliczne i w żaden sposób nie wydane w formule ofensywnej i sypiącej iskrami jak wściekłe. Przywrócenie iskrzenia i światełka następuje już przy wzmocnieniu wspomnianego zakresu o jakieś 4 dB, prostując całą sekcję i zmierzając z nią w kierunku wciąż przyjemnego, ale świetnie skrojonego na miarę w tych słuchawkach fragmentu tonalnego.
Ale i do nominalnego grania tych słuchawek bardzo szybko można się przyzwyczaić, zwłaszcza nacierając na nie z perspektywy modeli grających naturalnie i nastawionych na przyjemność. Chociażby w M83 – In The Cold I’m Standing zastanawiałem się w pewnym momencie co ja w ogóle chcę od tych słuchawek.
The Last Firstborn Celldwellera jest z kolei przykładem utworu, w którym jednak mając go w pamięci z innych słuchawek brakowało mi światła w sopranie. Efekty nie były aż tak słyszalne, jak sobie bym tego życzył i kontrastowało to chociażby z nawet czytelnym wokalem. Słuchawki brzmiały po prostu sumarycznie jak mieszanka przesady (ciut za dużo basu), normalności (wokal) i niedosytu (góra). GE-45 ma na szczęście opcję włączania i wyłączania equalizacji jednym przyciskiem, toteż różnica między korekcją skrajów a trybem czystym była słyszalna jak dzień i noc. Od razu pojawiało się światło w utworze, gdy tylko próbowałem manipulować zakresem 15 kHz.
Sytuacja powtarza się niestety w każdej muzyce rockowo-metalowej, tj. nacisk kładziony jest na bas i wokal aniżeli na górę. KZ-ATE nadrabiają jednak równością sekcji sopranowej i za to należy im się ogromna pochwała. Umożliwia ona bowiem bardzo płynną i prostą regulację korektorem. Słyszałem już słuchawki tańsze od nich i mające górę poszatkowaną jak diabli (FX40), co wszelkie zabawy dla osób nawet dosyć cierpliwych w temacie normalizacji słuchawek bardzo utrudniało. ATE są pod tym względem znacznie do przodu: góra mimo lekkiej nosowości jest przyjemna w odbiorze już wprost z pudełka i bardzo dobrej jakości jak na tak niską półkę cenową. De facto jest czystsza nawet od ostatnio recenzowanych SNABów EP-101M, a jedynie mniej od nich donośna.
Ostatecznie więc sopran w ATE’ach jest ciemny i spadający już od punktu 10 kHz, przez to bezpieczny i przyjemny, zwłaszcza w słabiej zrealizowanych utworach. Jednocześnie jednak jest to moim zdaniem jeden z najlepszych jakościowo zakresów jakie słyszałem w półce cenowej do 100 zł. A przynajmniej na tą chwilę i pomijając nabyte drogą promocji KX100. Także jeśli brać pod uwagę jego dobre wyrównanie i podatność na korekcje, to uzyskujemy naprawdę świetny zakres tonalny w ramach obecnie oferowanych słuchawek dokanałowych.
Scena
Automatycznie sytuacja z sopranem przekłada się jak kalka na wrażenia sceniczne i nie ma tu mistyki – wielokrotnie bowiem powtarzałem, że spora część efektów stereo siedzi właśnie w sekcji górnej przebiegu tonalnego. Nie inaczej jest w ATE’ach, gdzie scena jest renderowana poprawnie, ale trochę ciasno i w niektórych utworach wręcz ciut dusznawo, jedynie lekko wychodząc poza dokanałowy standard. I tym się też broniąc wprost z pudełka.
Sytuacja zmienia się jednak jak w kalejdoskopie z chwilą manipulowania górnym zakresem tonalnym we wskazywanych przeze mnie wielokrotnie punktach. Cała scena ulega wyraźnemu powiększeniu, każda oś i kierunek zyskują, pojawia się oddech, przestrzeń i donośność każdego detalu nawet u jego granic, gdy pogłos zanika, jednocześnie pozostając nadal materią czarną, nie lekko szarą jak w SNAB-ach. Właśnie to mi się tak mocno w KZ-ATE podoba i potencjał tkwiący zarówno w sopranie, jak i scenie, jest dla mnie największym ich atutem. Oba elementy są nierozłączne względem siebie i często jeśli jeden ma kłopoty, to i w drugim można to usłyszeć. ATE z kolei zarówno w górze, jak i scenie nie wykazują po korekcjach specjalnych problemów, dając bardzo dobrą jak na 100 zł jakość dźwięku i gdyby tylko grały tak wprost z pudełka, byłby to naprawdę hit. Tym pozostanie w takiej sytuacji zapewne dla wielu dźwiękowych „majsterkowiczów”, którym korektor niestraszny, a i portfel dzięki temu miły.
Jak więc widać KZ-ATE to kolejne słuchawki z dużym potencjałem, które choć nie są idealne w żaden sposób, notują skok o klasę-dwie w odpowiednich rękach. Te ręce to najczęściej z głową dobrane źródło oraz brak awersji do korektora graficznego. I to ostatnie właśnie powodem, dla którego tak wiele uwagi poświęcam w wielu recenzjach temu jak słuchawki zachowują się nie tylko po podpięciu do urządzenia źródłowego, ale też zastosowania „dociągnięć” tonalnych w tą lub inną stronę.
Podsumowanie
Bardzo interesujące słuchawki o całościowo dobrej jakości dźwięku za bardzo atrakcyjne pieniądze. Standardowe strojenie to jedno, ale po korekcjach dzieją się tu cuda, zwłaszcza wykorzystując ogromny potencjał tak w sopranie, jak i scenie. Przyjemny wokal o dużej muzykalności nie wymaga bowiem żadnych korekt, jedynie więc sprawa basu pozostaje kwestią otwartą i przy korekcjach nie powinno być z jego nadmiarem – zwłaszcza w najniższym podzakresie – specjalnego problemu. I bez względu na to jaki argument by się przeciwko koncepcji mocnego uwzględniania korekcji podczas oceniania słuchawek nie pojawił, już nawet z perspektywy idiotycznie niskiej ceny można dosyć łatwo go obalić. Absolutnie nie chciałbym mieć sytuacji, w której faktycznie ciekawe słuchawki są przeze mnie odrzucane tylko dlatego, że ich tonalność od startu podle mojego gustu lub ogólnego wzorca tonalnego nie zaskakuje.
KZ-ATE są przykładem, że słuchawki to nie tylko to, co oferuje nam wprost z pudełka producent, ale też pakiet możliwości, jaki kryje się w driverach umieszczonych w ich korpusach. Przetworniki często są strojone przez producenta źle – bo na określoną grupę docelową, złożoną z gustów, guścików i określonego wieku odbiorców, a nie w celu osiągnięcia jak najbardziej uniwersalnego i zrównoważonego brzmienia o jak najlepszej jakości. I cały sens takich zabaw jest w tym, aby słuchawki łatwo i celnie wyciągnąć pod własne oczekiwania. Z KZ-ATE miejscami nie jest to aż tak łatwe, ale też nie awykonalne. Receptę na sukces zatem każdy musi znaleźć we własnym zakresie. Mimo więc kłopotów z aplikacją i nie do końca trafiającym w moje upodobania strojeniem, za całościowy potencjał oraz stosunek ceny do możliwości słuchawkom należy się ogromna uwaga.
Zalety:
- dobrej jakości materiały użyte do ich produkcji
- solidny kabel z mikrofonem i wtykiem kątowym
- pianki w zestawie
- czytelna polaryzacja kanałów
- odważniki na kablach zamiast odcinków pamięciowych
- całościowo dobrej jakości brzmienie o należytej czystości i dobrym wyrównaniu lokalnym
- muzykalny wokal i przyjemny sopran
- podatność na korekcje equalizerem
- rewelacyjna scena (po korekcjach)
- wyjątkowo atrakcyjna cena
Wady:
- drobne problemy z wykończeniem korpusów oraz sitek
- bezużyteczne w wielu sytuacjach pudełko pełniące rolę etui
- koszmarna aplikacja, zwłaszcza na silikonach
- bas potrafi tracić kontrolę, zwłaszcza w najniższym podzakresie, którego jest trochę za dużo,
- górze brakuje doświetlenia (bardzo pomagają korekcje)
- ciepłobasowe strojenie limituje wprost z pudełka docelową ilość gatunków muzycznych
Serdeczne podziękowania dla firmy MOZOS za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
ktoś wie jak wypadają KZ ate w porównaniu do UiiSii H7? UiiSii niestety nie ma za wielu recenzji
Zazwyczaj nie testuję sprzętu z nowej fali chińskich wyrobów słuchawkowych, więc nie zdziwiłbym się, gdyby to Pan posiadł taką wiedzę przede mną :).
mam pytanie jak one mogą sie sprawdzac dla zespołów na chałtury które używają one ich jako odsłuchy po podpieciu ich do wzmacniacza słuchawkowego 🙂 pozdrawiam
Jeśli pytanie zostanie napisane po Polsku i zrozumiale, postaram się odpowiedzieć. W tej chwili mogę tylko zgadywać w czym rzecz. 🙂
Pozdrawiam.