Recenzja słuchawek Focal Elex

Jak wiadomo mam tendencję do pisania bardzo rozbudowanych recenzji, które przez lata stały się w zasadzie wizytówką mojego bloga i znakiem rozpoznawczym. Tym razem jednak chciałbym spróbować bardzo mocno skróconej i skonkretyzowanej formy ekspresji, głównie wykorzystując przy tym fakt, że Elex są słuchawkami już przeze mnie testowanymi (Elear), a wydanymi po prostu w nieco innej (i tańszej) formie o dużym procencie zgodności. Choć naturalnie nie wszystko jest tu identyczne i Elex nie są Elearami w sensie stricte, ale aby móc to wszystko ustalić, bardzo serdecznie dziękuję p. Krzysztofowi Nowakowi-Moszczyńskiemu za udostępnienie słuchawek do testów.

W zestawie dostajemy tylko pudło i dwa kable od żelazka.

Dane techniczne

  • Konstrukcja: pełnowymiarowa, wokółuszna
  • Przetworniki: 40 mm, dynamiczne, otwarte, aluminiowo-magnezowe membrany
  • Impedancja: 80 Ω
  • Skuteczność: 104 dB
  • Złącza: zatrzaskowe 3,5 mm TS (mono)
  • Waga: 450 g

 

Zawartość zestawu

  • słuchawki Focal Elex
  • dokumentacja
  • kabel 1,8 m jack 6,3 mm TRS
  • kabel zbalansowany XLR 4-pin

 

Jakość wykonania i konstrukcja

W zasadzie jest to w 100% identyczny model co Elear, różniący się jedynie ciemniejszymi barwami i odcieniami, a także krótszymi kablami. Wszystko inne pozostało bez zmian, zatem pozwolę sobie odesłać po więcej szczegółów do recenzji Elearów wcześniej już popełnionej.

Dość bowiem powiedzieć, że walory użytkowe tych słuchawek nie uległy zmianie i wielkość muszli, gabaryty, wygoda, pozostały niezmienione. Praktycznie jedynym negatywnym aspektem będzie okablowanie (sztywność, mała poręczność, konstrukcja), ale o nich jeszcze powiem to i owo w dalszej części recenzji. Jedynym elementem który może powodować jakiekolwiek zmiany lub dodatkowo wpływać na takowe względem Elearów, są pady, aczkolwiek także i one nie wyglądają na takie, które jakoś mocno różniłyby się wizualnie czy konstrukcyjnie. W ocenie przeszkadzać będzie też fakt, że obu par jednocześnie nie posiadam i dzieli je spory wycinek czasowy. Pomagać będzie z kolei bardzo obszerna recenzja linkowana wyżej oraz pełne dane pomiarowe zabezpieczone na poczet wszelakich operacji porównawczych. Zatem…

 

Analiza pomiarowa

Wykres tonalny w formie uśrednionej prezentuje się następująco:

Tak zaś wypadają Elex w porównaniu do Elearów na wykresie tonalnym:

Widoczne są charakterystyczne dla tych dwóch modeli cechy sopranu: dołek w 4 kHz, ostra górka w 6 kHz, mocny dół w 7,5-8 kHz, dwa późniejsze wybicia oraz głęboki spad w 15 kHz. To one ustalają sposób w jaki Elex/Elear grają.

Sparowanie kanałów jest praktycznie idealne. Brawo Focal.

Ciekawe zachowanie można zaobserwować na wykresie wodospadu. Im ciszej Elex grają, tym wydają się cieplejsze i płynniejsze.

W maksymalnych głośnościach dominuje natomiast peak w 6 kHz.

Zniekształcenia z racji otwartej konstrukcji mają swoje ulokowanie głównie w basie, ale w 6 kHz też się coś dzieje.

 

Jakość dźwięku

Elex to w zasadzie niemal identyczne granie co Elear. Posiłkując się swoją pamięcią (i pomiarami), wyłuskałbym pewne różnice. Przede wszystkim Elex kreują dźwięk z mniejszym naciskiem na sopran, ale takowy nacisk zawiera się w ujmie szczątkowej, mało zauważalnej. Można powiedzieć, że kupując Elexy, nabywamy 85-90% brzmienia Elear, a zmiany będą głównie opierały się w basie, średnicy oraz jej przejściu w sopran.

Słuchawki to nic innego jak wyciemniona wersja Elearów.

Bas – jest w Elexach po tej mocniejszej stronie, podkreślony i dźwięczny, nie dający się zamknąć w potrzasku konstrukcji otwartych, a bardziej przypominając w tym modele półotwarte, grając dźwięcznie i z naciskiem na średni bas. Takie średniobasowe zawodzenie powoduje, że słuchawki tracą w basie na selektywności i detaliczności na rzecz koherencji, przyjemności i płynności. Cechy te towarzyszą im zresztą dokładnie na tej samej zasadzie, jak w Elearach, toteż niestety mam w wielu miejscach wrażenie, jakbym się powtarzał, albo że przysłano mi jeszcze raz Eleary na poczet „przypomnienia” sobie jak to grało.

Ciekawostką jest, że Elex mają słabszy najniższy bas. Słuchawki nie schodzą tak jak Eleary, tym bardziej patrząc po pomiarach, ale w zamian mamy więcej zakresu 60-200 Hz, który stara się to zrekompensować. Wszystkie cechy tych słuchawek zostały jednak zachowane, wszystkie główne zalety jak i wady, także nie kupuje się tu kota w worku, a dobre, plastyczno-kremowe słuchawki o dużej muzykalności. To był i jest najmocniejszy punkt programu tych słuchawek.

Fizycznie jest to jednak w zasadzie 100% Elear.

Wokal – to więc główny bohater spektaklu. Nasycenie, bogactwo, ale też lekka gardłowość, pocieplenie, miejscami nawet kleistość. Jednym słowem plastyczność, w której głównym elementem jest po raz kolejny utrzymanie ciepłego, miękkiego charakteru średnicy znanego chociażby ze starszych modeli Audeze, ale też HD650. Jednocześnie nie schodzi z listy priorytetów spójność i płynność. Plastyczna średnica powoduje uczucie mocnego nasycenia wokali, które mają wilgotny charakter, lubią się czasami skleić ze sobą, ale robią to na kolorowo, a nie bo „ojej, coś mi nie wyszło”. Także do obecnego i pojemnego – zwłaszcza w swoim środkowym i wyższym podzakresie – basu, dochodzi nam przyjemna i nasycona średnica. Egzystencji i bliskości wokali pomaga mocniej zaznaczony punkt 1,5 kHz, powodując ich doświetlenie i próbę rekompensacji o ten dosłownie 1 dB słabszego wokalu właściwego.

Gabaryty oraz cechy charakterystyczne pozostały bez zmian.

Sopran – tu natomiast powtórka z Elearów, ale z kilkoma subtelnymi zmianami. Zyskujemy troszkę więcej spójności brzmienia i gładsze przejście z sekcji średniotonowej do tonów wysokich, lub z odmiennej perspektywy – zyskujemy mocniejszy przebieg w 3-4 kHz, ale tracimy delikatnie iskrę w wysokim sopranie (8,5 kHz) na ten poczet. Delikatnie słabiej kształtują się również harmoniczne w super-wysokim sopranie, ale może to być też cecha konkretnego egzemplarza i nie da się wyrokować z bezwzględną pewnością, że tak będzie działo się zawsze i wszędzie między tymi modelami.

Słuchawki ważą identycznie co Elear - 450 g.

Scena – ją raportuję natomiast jako bez zmian względem Elearów. Praktycznie nic się nie zmieniło. Jest więc wciąż mała, ale na tyle jeszcze wystarczająca, aby nie czuć przesadnej klaustrofobii, o ile nie podchodzimy do Elexów z perspektywy słuchawek faktycznie scenicznych. Jeśli tak, od razu uderzy nas wyższa temperatura powietrza w tym modelu, większa parność, mniej oddechu (konsekwencja m.in. mocnego dołu w 15 kHz). W innej sytuacji nie powinna nam jednak przeszkadzać, także punkt odniesienia jest również bardzo ważny dla akuratnej oceny.

Nauszniki zdają się być identyczne, ale... no właśnie... zdają.

Wracając do samego sopranu i generalnie jednego z fundamentalnych czynników definiujących Elex oraz Elear, czuć tu wyraźnie analogowy charakter, przez co kapitalnie sprawdzają się jako słuchawki wieczorne lub nocne. Nie wspominałem o tym przy okazji Elearów, a co zresztą też wyszło dosyć niedawno z racji ciągłego przeciągania pisania recenzji do bardzo późnych godzin nocnych, ale tego typu słuchawki najczęściej lądują na mojej głowie w takich warunkach. Ale jako bezwzględny benchmark od strony czystości góry czy też słuchawki po prostu analityczne się nie sprawdzą. Analogowość ma tu dosyć podobną formę jak w W1000Z, a więc taka jakby lekka mgiełka, matowość, „nieczytelność” dźwięku w sposób sugerujący typowe konstrukcje lampowe. Może było to zamierzone, może nie, ale o ile bardzo przyjemne, o tyle nie plasujące się do końca pomiędzy konkurencją w ramach ceny katalogowej Elearów.

Jednocześnie Elex nie są tak „przedampingowane” jak np. Ether Flow 1.1 czy Ether CX. Pisałem o tym już parokrotnie, ale Ether Flow, przy całym swoim naprawdę miłym i w wielu miejscach naturalnym strojeniu, sprawiały wrażenie słuchawek uczynionych takimi na siłę. Nie odczuwam tego w Elexach, a jeśli już znajdą się takie utwory, to dzieje się to w sposób nieinwazyjny. Nie miałem wrażenia, że słuchawki starają się zagrać coś wbrew ich naturze. Prawdopodobnie, bo oczywiście nie można mieć tu pewności, opisane zmiany wynikają przede wszystkim z nieco innych padów względem Elearów, ale nie musi być to fakt i być może więcej czynników odpowiada za taki stan rzeczy.

Pisałem wcześniej o większej płynności w przejściu słuchawek na tle droższego wariantu, ale wydaje mi się, że powinienem jeszcze na koniec powiedzieć parę słów więcej na ten temat. Otóż wykres na pierwszy rzut oka tego nie wykazuje. Oczywiście można stwierdzić, że dorabiam z jakiegoś kompletnie dowolnego powodu ideologię do wykresów i szukam korelacji na siłę, ale Elexy są świetnym przykładem zjawiska poziomowania przy porównaniach wykresów 1:1 robionych na tych samych urządzeniach pomiarowych. Wykresy są nałożone na siebie w sposób standaryzowany do punktu zbornego w 1 kHz. Na tym tle widać delikatne wybicia w 100 Hz, 1,5 kHz i 4 kHz względem Elearów. Choć nie są one duże, de facto miejsca te są głośniejsze niż w Elearach, a przypominam, że poruszamy się w decybelach. Jeśli więc równalibyśmy do np. linii basowej głośnością obu par, aby bas w punkcie 100 Hz wybrzmiewał nam tak samo w Elearach i Elexach (tj. tak samo głośno), to okaże się, że wybicie w 6 kHz zmniejszy się. Jest to punkt nosowości, miejsce rodzenia się sybilantów (HD800), także im mniejszy tenże zakres, tym mniej nosowa barwa góry i mniejszy nacisk na detale. Różnica między poprzedzającym tenże zakres wybiciem w 4 kHz (dokładnie to 3780 Hz) jest bowiem mniejsza w stosunku do różnicy z Elearów. Stosunek różnic wynosi tu aż 4 dB i tak samo wynosi w dołku lokującym się w 4170 Hz. Wartości tak zaczną się nam wyrównywać (a w zasadzie przeplatać), że okaże się, iż to Elexy są w tym rejonie sumarycznie równiejsze, ale nie przebiegiem częstotliwościowym, a średnią natężeń określoną punktami skrajnymi w ramach wahań do wspomnianych 4 dB maksymalnie. Ponieważ jestem osobą słuchającą na niskich głośnościach, mam zadanie jeszcze bardziej utrudnione, ale tutaj właśnie bardzo przydają się wykresy CSD. Stąd też pojawiają się w od pewnego czasu w recenzjach.

Ostatecznie, słuchawki zostawiają po sobie dobre wrażenie całościowe mimo pewnych ułomności względem Elearów. Tą ułomność w wymiarze pomiarowym mogę wskazać w słabszym basie i mniej równym sopranie. Ale dostajemy za to mniejsze różnice poziomów jak już pisałem wyżej. To też jest cecha mocno pozytywna, zwłaszcza dla osób uczulonych na koherentność i płynność słuchawek w ramach przejścia od jednej sekcji tonalnej do drugiej (efekt odklejenia się części instrumentów od siebie i wysunięcia za bardzo do tyłu/przodu). Z kolei ubytku basu przyznam nie czułem aż tak mocno, ponieważ z racji wspomnianego poziomowania mogłem ustawić słuchawki preferencyjnie głośniej, a co również może być dla niektórych dodatkowym atutem.

 

Dla kogo Focal Elex?

W pierwszej kolejności myślałbym o wszelkiej maści fanach słuchawek przyjemnych, ciepławych, muzykalnych, co to lubią nasycony środek, plastyczność i pastelowe kolory. Jeśli więc:

  • preferujecie muzykalność i przyjemność w dźwięku,
  • nie lubicie natarczywej góry,
  • spędzacie w słuchawkach czas także o późnych godzinach nocnych,
  • relaks jest priorytetem,
  • wolicie płynność zamiast techniczności w dźwięku,
  • scena nie jest dla Was na pierwszym miejscu,
  • posiadacie jasno grający sprzęt audio i szukacie zarówno czegoś gładszego do podłączenia, jak i po prostu alternatywy dla codziennej analizy,

to słuchawki te mają szansę mocno się spodobać. Zwłaszcza że mają dobrze skrojoną cenę.

Nie sprawdzą się natomiast u tych użytkowników, którzy:

  • na pierwszym miejscu stawiają sceniczność,
  • chcą mieć jak największą czystość i dynamikę w tym przedziale cenowym,
  • cenią sobie także wyśrubowane walory techniczne (zejście, responsywność itd.),
  • preferują jaśniejsze brzmienie,
  • posiadają już bardzo ciepły tor,
  • posiadają już model Elear.

Choć słuchawki są naprawdę świetne i mające ten taki „styl KEFa” z dawnych lat, który okrutnie mi się podoba, ale prawdopodobnie sam osobiście nie zdecydowałbym się na Elexy (i Eleary również). Z dwóch głównych powodów: analogowości w dźwięku, której nie szukam, a także sceny, której pożądam.

Napis Focal dyskretnie maskuje się na tle ciemnej farby.

Jak każdy użytkownik mam swoje preferencje i priorytety. Wolałbym słuchawki, które grają od nich lepiej skonstruowanym technicznie basem, większą czystością i przede wszystkim większą sceną, albo przynajmniej  holografią. Raczej próbowałbym szczęścia z LCD-X w takim wypadku, albo nawet Fostexami TH610, które choć nie grają identycznie jak Elexy, delikatnie mówiąc, mają od nich więcej basu, więcej miejsca na środku oraz ogólnie grają czyściej. Także LCD-X albo TH610, ew. iSine 10 byłyby moimi typami na które w pierwszej kolejności kierowałbym swój wzrok. Te ostatnie listuję dlatego, że są to jedne z nielicznych słuchawek dokanałowych (w sensie konstrukcyjnym), w których mogę siedzieć bardzo długo w ciągu dnia i traktować jako realną alternatywę do pracy domowej.

Kable wykonane są niby w porządku, ale... nie są. No i ich właściwości ergonomiczne nie istnieją.

Swoją drogą na dzień dzisiejszy i po odsłuchach na AVS, jedynym modelem Focala z tych których miałem okazję na głowie ugościć, a który kwalifikowałby się u mnie na potencjalny zakup, jest model Clear, ale to już kompletnie inne granie od Elear/Elex i inne priorytety, którym zadość w tym tekście nie uczynimy.

 

Synergiczność

Słuchawkom dobrze będą czynić wszystkie te źródła, które podobnież czyniły Elearom. Preferowałbym zatem sprzęt jaśniejszy, bardziej techniczny i z dużą sceną, który pozwoli na wyciągnięcie ich bardziej w stronę całościowego wyważenia, doda powietrza oraz szerokości. Wtedy powinno być naprawdę bardzo dobrze. Jakie to będzie urządzenie – tu już zależy od fantazji użytkownika i zasobności jego portfela. Jak ktoś się uprze na DragonFly Red, to niech będzie Red. Jak ma to być jakiś Conductor – też w porządku. Słuchawki wyskalują się w ramach tego pod co są podłączane, ale zrobią tylko do pewnego momentu, poza którym nie będzie już w tym specjalnego sensu przez ich analogowość. Także dodatkowa dynamika i czystość będą maskowane i nowe zakupy niekoniecznie przełożą się na coś namacalnie słyszalnego.

 

Niestandardowe okablowanie

Fabryczny kabel jest estetyczny, ale kwalifikuje się do zmiany z dwóch powodów. Pierwszy to oczywiście dźwiękowy, gdzie słuchawki będąc cieplejszymi możemy albo docieplić i jeszcze mocniej umuzykalnić, albo rozjaśnić i przyspieszyć, troszkę wbrew ich naturze. Jeśli ten drugi kierunek nam się widzi, ale umiarkowanie i bez odchudzenia, można spróbować czegoś pokroju AC3B w wersji na mini-jack 3,5 mm. Oczywiście można pokusić się i na inne konstrukcje, według uznania i budżetu. Na AC3B robi się bardziej żywiołowo, jaśniej, czyściej.

Ale pokusić się na jakąkolwiek zmianę warto również dlatego, że –  i tu drugi powód – nie bezpodstawnie kabel fabryczny jest nazywany tu i ówdzie „kablem od żelazka”. Nie chodzi o względy wizualne (specyficzny oplot), ale o jego ergonomię. To po prostu dwa proste przewody wciśnięte w jeden oplot, do tego całościowo bardzo sztywne i z tego powodu niepraktyczne. Focal się tutaj niestety nie popisał. Czemu tak zrobiono? Nie mam pojęcia. Mam zamiast tego wrażenie, jakby producent na siłę zmuszał użytkowników do jego wymiany. A przecież można było to zrobić od razu sensownie i nie silić się na takie konstrukcje. Do tego dochodzą mnie słuchy, że kabel fabryczny jest mimo wszystko awaryjny. Tym bardziej zastanawia to i smuci.

 

Podsumowanie

Focal Elex to słuchawki ogólnie warte zainteresowania. Bardzo muzykalne, przyjemne, dające się słuchać o dosłownie każdej porze dnia i nocy. Choć nie jest to kosmiczna scena, ani też bezwzględna perfekcja techniczna, mają w sobie czar i urok, a do tego są tańsze od Elearów, z którymi współdzielą wszystko, prócz kilku zmian raz będących na plus, a raz na minus.

Ogólnie słuchawki pozostawiają po sobie dobre wrażenie, jako tańsza i nieco inna brzmieniowo alternatywa dla Elearów.

Brzmieniowo z plusów definitywnie należy wymienić lepszą obecność w wokalu i niższej górze od Elearów, a także dodatkowy zastrzyk średniego basu czy bardziej płynne przejście ze średnicy w sopran. Z minusów natomiast zauważalnie słabsze zejście basu. Coś za coś więc. Fizycznie natomiast ogromna wada to fatalne okablowanie, które jest niepraktyczne i (jak się okazało po rozmowie z użytkownikami) awaryjne. Pozostałe cechy tych słuchawek pozostały bez zmian; wciąż jest to bardzo muzykalny, nasycony, plastyczny charakter o małej scenie i możliwości przesiadywania w nich godzinami, nawet mimo że słuchawki czuć na głowie, że są. Wciąż jest to też wspomniane toporne okablowanie i odczuwanie ich obecności na głowie. Jeśli lubimy brzmienie Elearów, ale nas na nie po prostu nie stać, będzie to świetna alternatywa za mniej, choć mająca na ich tle swoje różnice oraz w moim przekonaniu czująca na sobie oddech chociażby klasycznych modeli od Sennheisera.

Słuchawki na dzień pisania recenzji można dostać w serwisie Massdrop (Drop.com) w cenie 750 USD.

 

Zalety:

  • nadal fantastycznie wykonane słuchawki i z użyciem wysokiej klasy materiałów
  • solidne pakowanie
  • odpinane kable dające dodatkowe możliwości i ułatwiające rekabling
  • sprawdzają się nawet podczas długich odsłuchów
  • bardzo ciekawie zrobione zawieszenie obu muszli
  • ciepły i płynny dźwięk o przyjemnym wygładzeniu i angażu
  • bardziej bezpieczne, dokładne i konwencjonalne na tle wielu konstrukcji konkurencyjnych
  • mimo to nie zatracają umiejętności przekazania odpowiedniej ilości detali
  • łatwe w napędzeniu, a przy tym rozsądnie refleksyjne na jakość i charakter toru
  • możliwość stosowania niefabrycznych nauszników
  • całkiem atrakcyjna cena (Massdrop)

Wady:

  • w zakresie padów wciąż preferowałbym klasyczny welur
  • bardzo mało praktyczne kable sygnałowe o ogromnej sztywności
  • mechanizm wysuwania bez podziałki: wszystko robimy „na oko”
  • mimo wszystko duża waga
  • troszkę więcej czystości by nie zaszkodziło
  • lekkie wrażenie woalu na sopranie
  • ubytek basowy na tle droższych Elearów
  • scena mimo konstrukcji otwartej nadal nie jest tak obszerna i holograficzna jak u konkurentów, choć w kontekście ceny jest lepiej niż przy Elearach

 

Serdeczne podziękowania dla p. Krzysztofa Nowaka-Moszczyńskiego za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

9 komentarzy

  1. Coś musiało być nie tak z tym egzemplarzem Elexów, bo w praktycznie wszystkich innych pomiarach dostępnych w internecie Elex i Elear drastycznie różnią się powyżej 1Khz:
    https://www.superbestaudiofriends.org/index.php?threads/massdrop-x-focal-elex.5540/#post-180757
    https://www.dropbox.com/s/txqmd69sdsob6bh/Focal%20Elex.pdf?dl=0 vs https://www.dropbox.com/s/iv3tq05k99e3cjv/Focal%20Elear.pdf?dl=0
    Zapewne też stąd taka a nie inna opinia o nich zawarta w tej recenzji. Elexy, z racji padów wzorowanych na padach z Clear, brzmią one (zazwyczaj) znacznie podobniej do Clear niż do Elear, bardzo bliskie krzywej Harmana poza kilkoma wąskimi górkami.

    • Eleary i Elexy pochodziły od osób prywatnych. Tak jak Eleary zapamiętałem i mierzyłem, tak też opisałem, tak samo Elexy. Recenzja opisuje stan faktyczny konkretnej pary słuchawek, która była w normalnym użyciu i stąd jedyna rzecz której nie mogę wykluczyć, to stan padów i ich wypływ na dźwięk. Niemniej właściciel Elexów, jeśli dobrze pamiętam, również stwierdził, że sopran jest na Elexach płynniejszy niż na Elearach i preferował te pierwsze od drugich. Na pewno nie są to jednak Cleary. Cleary są znacznie jaśniejsze od obu par, przynajmniej bazując na tym co słyszałem na AVS. Jeśli nowe sztuki mierzą się inaczej niż używane, to jest to raczej normalna sytuacja.

  2. Niestety – możliwości różnic w pomiarach to rzeczywiście najprawdopodobniej wina padów. Z tego co zaobserwowałem – bardzo szybko się zużywają i choć słuchawki brzmią fajnie to niestety zużywające się błyskawicznie pady będą zmieniały dźwięk 🙁 . Najprawdopodobniej za niedługo będę trochę eksperymentował z padami Dekoni. Myślę że obserwacja Pana Piotra jest prawidłowa bo moje odczucia z długiego użytkowania są podobne.

  3. Powinna być w recenzji wyboldowana infromacja, że Drop nie wysyła tych słuchawek do Europy i bez pośrednika są nie do kupienia.

    • To już zdaje się decyzja samego portalu, z którą nie mam nic wspólnego i na którą nie mam możliwości wywierać jakiejkolwiek presji. Zawsze interesuje mnie sam sprzęt i to co sobą reprezentuje. Informacji o braku wysyłki do Europy nie doszukałem się w czasie gdy pisałem recenzję. Możliwe że przez tak długi czas coś się zmieniło.

  4. Wszystko fajnie, ładnie grające słuchawki, tylko co z tymi 'umierającymi’ przetwornikami 8(
    Jakoś się Focal nie popisał, bo wielu ludzi, także i Oluv z YT narzeka że nagle jeden kanał przestaje grać.
    Zresztą sięgając pamięcią do czasów gdy można było kupić głośniki Focala z sklepów DIY, to różnie to bywało z QC, bo czasem trafił się felerny egzemplarz, mój gdzieś tam leży w kartonie.

    • Na szczęście podczas testów nic mi nie umarło. Nie miałem również sygnałów ze strony właściciela, aby jakiekolwiek negatywne historie z recenzowanym egzemplarzem były mu znane lub przebyte.

  5. Czy miał Pan może okazję posłuchać modelu focal utiopa, a jeśli tak będę zobowiązany za podzielenie się ogólnym Pańskim wrażeniem.
    pozdrawiam serdecznie,
    Marcin

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *