Fearless S8Freedom – recenzja słuchawek dokanałowych

Marka Fearless jest jedną z tych, które na moim blogu jeszcze nie miały okazji gościć. Oferta tego producenta jest mi kompletnie nieznana, dlatego też z wielką przyjemnością przystałem na propozycję p. Jakuba (kłaniam się i dziękuję pięknie za wypożyczenie), aby jego prywatny egzemplarz w postaci modelu Fearless S8Freedom (S8F) przyjąć na testy i rzucić na niego okiem oraz uchem pod kątem tego co sobą oferuje.

Recenzja słuchawek Fearless S8Freedom

Dane techniczne

Dane zaczerpnięte bezpośrednio ze strony producenta:

  • Przetworniki: 8x BA
    – 1 Sonion compound ultra-low frequency
    – 1 Sonion compound middle-low frequency
    – 2 Knowles independent middle-high frequency
    – 1 Knowles compound ultra-high frequency
  • Impedancja: 26 ohm
  • Czułość: 113 dB/mW
  • Pasywna redukcja hałasu: 26 dB
  • Pasmo przenoszenia: 15 Hz – 20 kHz
  • Cena: od 489 USD

 

Wykonanie i konstrukcja

Od razu mogę powiedzieć, że słuchawki są bardzo dobrze wyposażone i wykonane, jak również wygodne i całkiem sensownie izolujące. Z tego względu, jak rzadko się zdarza, nie mam się tu do czego przyczepić. Nic w ramach samych słuchawek nie budzi moich obaw ani nie zwraca w jakiś negatywny sposób swojej uwagi.

Recenzja słuchawek Fearless S8Freedom

Najbardziej kontrowersyjny jest dla mnie natomiast kabel do słuchawek jaki został tu dołączony. Pomazany markerem, z błędami zaplatania… uważam to przy cenie ok. 500 USD za wprost bezczelność i skandal, że użytkownik dostaje przy produkcie niby premium takie coś. Kabel nie różni się specjalnie od tego który dostałem z KZ AST, również w formie 8-żyłowej i również z błędami zaplatania. Kto wie, może to nawet wypusty z tej samej fabryki? W każdym razie przy takiej cenie po prostu nie przystoi dawać takiego kabla i odbieram to negatywnie jako przesadne cięcie kosztów dookoła właściwego produktu, w efekcie rzutując na jego ergonomii i wizerunku samego producenta.

Aby mieć jakiś przykład, świetnie wyszedł z tego tematu Monoprice, który w Monolithach M350 za raptem 650 zł dał naprawdę sensowny, choć wciąż tani, kabel słuchawkowy. Fajny, lekki, estetyczny. Da się? Ano da się. Spokojnie można było wykonać tu taki sam manewr i nikt by nic nie powiedział. A przynajmniej ja nic bym nie powiedział. A tak wygląda to niestety strasznie „generycznie” i nie zostawia w żadnym wypadku wrażenia obcowania ze słuchawkami za większe pieniądze. Jako użytkownik nie czuję przez to, że komuś zależało. Prędzej leżało.

Recenzja słuchawek Fearless S8Freedom

Oczywiście nie ma problemu jeśli taki kabel komuś nie przeszkadza. Można go spokojnie używać, a same słuchawki kupić też bez specjalnego mrugnięcia okiem. Czynnikiem decydującym niech będą wówczas waga, wygoda i trwałość. Jeśli zauważymy, że w którymś z tych miejsc coś nam przeszkadza, wtedy może być to przyczynkiem do wymiany. Na szczęście odkąd param się własnym okablowaniem, zniknęły problemy natury tego że tu jest za grubo, tu za sztywno, a tam za ciężko. Jestem w stanie dobrać sobie wszystko pod własne preferencje i potrzeby. Są słuchawki które przyjmą każdy gabaryt kabla, a są takie, którym trzeba dawać jak najcieniej i najlżej, aby uniknąć bolesnych konsekwencji po paru godzinach.

Problem z grubością kabla miałem przy np. ASTach, ale miałem też niestety poniekąd przy recenzowanych Fearlessach. Słuchawki – mimo że same w sobie są bajecznie wygodne –  mają taki kształt, który powoduje, że grubszy kabel generuje nacisk w okolicy małżowin, którego moje uszy delikatnie mówiąc bardzo nie lubią. Albo pojawia się ból przedniej części ucha, albo od napocenia się tipsów i wagi kabla słuchawki zaczynają obracać się w małżowinie i generują nacisk na chrząstkę, co powoduje ból tym razem od środka. I nie jest to problem niestety u mnie nowy, bo występował już za (bardzo dawnych) czasów moich Westone 14R. Najczęściej przez kształt korpusów i głębokość tipsów, ale często też przy akompaniamencie okablowania. Dlatego o tym wspominam, że dopiero eksperymenty z lekkimi kablami i nieco bardziej wyprofilowanymi słuchawkami jak KZ umożliwiły w miarę sensowne użytkowanie przez kilka godzin bez bólu.

W każdym razie słuchawki zostawiają po sobie dosyć pozytywne wrażenie, jeśli nie będziemy liczyć kabla. Piny siedzą dobrze, korpusy są bardzo dobrze odlane, tipsy nie spadają, a osobno prowadzone tunele dolotowe przekładają się tu na właściwości, o których powiemy sobie już w tej chwili.

 

Jakość dźwięku

Słuchawki zostawiają po sobie w pierwszych chwilach wrażenie konstrukcji:

  • bardzo naturalnej i realistycznie strojonej,
  • z podkreślonym wokalem,
  • ze zmiękczonymi nieco skrajami pasma na górze i dole,
  • ze świetną sceną w każdym kierunku i bardzo kompetentnym jej konstruowaniem,
  • z delikatnymi ubytkami w czystości względem ceny.

Fearless S8F to słuchawki naprawdę robiące dobre wrażenie, choć jednocześnie nie osiągające perfekcji czy ideału. Przede wszystkim ich najsłabszym, ale chyba jedynym tego typu, punktem są skraje pasma. Tak wygląda to na wykresie:

Pomiary słuchawek Fearless S8 Freedom

Zanim jednak przejdziemy dalej, chciałbym powiedzieć parę słów na temat pomiarów Fearlessów, ale i ogólnie specyfiki pomiarów słuchawek IEM. W niniejszej recenzji, jak również we wszystkich recenzjach słuchawek IEM do tej pory wykonywanych na blogu, są one prezentowane w formie surowej, czyli bezpośrednio ze skalibrowanego urządzenia. W momencie finalizowania tekstu recenzji i publikacji, mój blog posiada opracowaną i ustandaryzowaną metodologicznie nową procedurę pomiarową, która będzie prezentować wykresy tym razem pod kątem rzeczywistej percepcji słuchu i rezonansów ludzkiego ucha. Będzie to widać zwłaszcza na basie. Fearless niestety nie załapały się jeszcze na te zmiany, ponieważ moment testu, w odróżnieniu od momentu publikacji, miał miejsce wcześniej, dlatego też ich wykresy są prezentowane jeszcze w starej formule. Niemniej nadal obrazują najważniejsze ich cechy akustyczne dokładnie tak samo, jak gdybyśmy rozmawiali o wykresach skompensowanych. Oczywiście nowe skompensowane pomiary będą miały czytelne oznaczenia, aby nie wprowadzać niepotrzebnego zamętu względem starych odczytów, wciąż zachowujących poprawność i użyteczność.

Tymczasem wracając do samych słuchawek, jak widać nawet tutaj, bas mógłby być spokojnie bardziej zaznaczony. Jest to o tyle zaskakujące, że w odsłuchach wykonywanych przez osoby trzecie, wskazywano na mocną obecność basową. Tymczasem dostarczona przez p. Jakuba sztuka ma ewidentny problem z zejściem basu. Nawet biorąc pod uwagę to o czym pisałem na początku i pominąć odczyt basu na wykresie, Fearlessy mają go odsłuchowo nadal mało i jest to po prostu dziwne. Wspólnie z właścicielem mieliśmy dokładnie takie same odczucia i wrażenia odsłuchowe.

Recenzja słuchawek Fearless S8Freedom

Bardziej jednak są to wrażenia skupione wokół preferencji, a nie bezwzględnej wady uniemożliwiającej odsłuch muzyki. Nie narzekałem w S8F na anemiczność dołu, o ile nie słuchałem wcześniej jakiejś innej pary dokanałowej mającej już sam w sobie mocno podkreślony bas. KZ ZAX są tu idealnym kontrastem dla S8F, jako że basu jest dla mnie w nich nieco za dużo w ilości całkowitej, zwłaszcza na fabrycznych silikonach (w takiej formie będą tu najczęściej prezentowane jako ich rywal). Znacznie bliżej S8F jest do KZ ZEX, nawet z właściwościami samego basu jest podobnie. Linia basowa S8F składa się bowiem z przeciągniętego na średni podzakres basu, dającego przyjemny wydźwięk i miękkość. Instrumenty mają przez to wypełnienie oraz odpowiednią barwę, a jedyne czego nie doświadczymy, to wrażenia potęgi basu jako takiego.

Jest to o tyle ważna obserwacja, że mająca zastosowanie również do średnicy. Ta jest bardzo naturalna, niby serwowana blisko, ale z zachowaniem tej takiej idealnej proporcji i optymalnego punktu między głębią sceniczną a umiejscowieniem wykonawców na środku. Jedno często potrafi negować drugie, ale nie w tym przypadku. Fearless są tu niebywale poprawne i zasługują na naprawdę dużą pochwałę. Jeśli odbierzemy je wręcz jako słuchawki średnicowe, to też nie będzie to błędna perspektywa. Możliwe że zasługą jest tu oszczędność na niskim zakresie basowym, która po prostu oddaje pole innym podzakresom pasma przenoszenia.

Naturalność to cecha generalnie dominująca w charakterze Fearlessów. Płynnie przechodzą z nią na sopran, gdzie prezentują się czytelnie, ale wciąż bezpiecznie. Tu zależnie od jakich słuchawek będziemy chcieli się nad nimi pochylić, mogą wydać się delikatnie przygaszone na najwyższym skraju sopranowym, albo wprost naturalne i realistyczne, gdzie niczego im nie brakuje. Gdybym nie spędził z nimi multum czasu, być może sam wprost uznałbym je za referencję w tym zakresie, niemniej jednak moje uwagi wiążą się częściowo z zastosowanymi tipsami. Zastosowanie tu innych końcówek o innym kształcie wylotów może perfekcyjnie ukształtować dźwięk S8F dokładnie tak jak tego chcemy. Był to też zresztą „sekretny sos” przy KZ ZAX i powód, dla którego mimo podkreślonych skrajów pasma tak bardzo mi się podobają.

Wychodząc zgrabnie od tematu ZAX, uważam je za naprawdę mocno sceniczne i najbardziej sceniczne ze wszystkich niskopoziomowych (w wymiarze głównie cenowym) słuchawek. W tym względzie mogłoby się wydawać, że S8F będą na nieco bardziej straconej pozycji z racji zamkniętych korpusów. Nic bardziej mylnego.

Recenzja słuchawek Fearless S8Freedom

Scenicznie Fearlessy bez żadnego problemu dotrzymują kroku ZAXom i generują szeroką, głęboką, nawet holograficzną scenę. Trudno jest mi wskazać jednoznacznego zwycięzcę w tej kategorii, gdyż w jednym utworze lepiej w niektórych miejscach prezentują się KZty, a w innym utworze z kolei Fearlessy nie dają sobie w kaszę dmuchać. Różnice nie są natomiast duże i finalnie każdy powinien z obu tych par być scenicznie tak samo zadowolony. Między obydwoma parami postawiłbym remis ze wskazaniem na ZAXy, ale należy mieć świadomość, że nawet gdybym ich nie posiadał, nadal rozpływałbym się nad sceną S8F. Po prostu wypadają tu bardzo przyzwoicie i nie mają się czego wstydzić.

Znów też warto rzucić okiem na różnicę cenową. To nie tak że S8F są źle wycenione, a po prostu ZAX zostały tak dobrze. Zwłaszcza że strojenie co do zasady bardziej pasuje mi w Fearlessach i tutaj tonalnie bardziej ich odpowiednikiem teoretycznie winny być ZEX. Ale i tu znów: nie ta scena, nie ta holografia, nie ta czystość. Wszystkiego będzie tu mniej, choć bas jest jednoznacznie lepszy, mocniejszy, a góra nie ma efektu podwinięcia na najwyższym skraju jak pisałem. Zaryzykowałbym wręcz stwierdzenie, że jeśli ktoś posłuchałby ZEXów i ZAXów, po czym zapragnąłby mieć jedno i drugie ale w ramach jednej pary, Fearlessy wcale nie są takim głupim konceptem.

Oczywiście nie da się tu zjeść ciastka i mieć ciastka. Wszystko będzie miało swoją cenę, a raczej konsekwencje. Nie będzie podkreślenia skrajów, nie będzie tego wygaru od dołu jak do piekła (ZAX), ani też dokładnej góry o podniesionym ataku (ZEX), ani taka jasność i wgląd w detaliczne aspekty utworów (ZAX). Będzie natomiast przestrzenno-średnicowe granie o bardzo dobrej definicji. I za to tu z grubsza płacimy jako konsumenci mam wrażenie.

Dopiero przejście w ZAXach na pianki Comply Tx500 spowodowało, że S8F miały ogromny problem z nadrobieniem dystansu w kwestii strojenia. ZAX (ale też i ZVX) z piankami po prostu robiły to samo co S8F, ale bez wrażenia zwijania się sopranu czy braków na basie. Były równiejsze, pełniejsze, po prostu lepiej się ich słuchało z różnym materiałem dźwiękowym i tu znów: zabawa tipsami na Fearlessach to raczej nie tyle opcja, co już wprost konieczność. Aczkolwiek pianek Tx500 nie polecam jeśli planujemy zakupić je w Polsce. Ich cena jest u nas zaporowa i tylko dlatego, że ich dotychczasowy dystrybutor zakończył działalność. Do tego w głowie szumi trochę komentarzy jakoby i tak nie były to pianki oryginalne. Być może brane są z różnych źródeł na zasadzie łapanki gdzie się da i późniejszego resellingu czysto pod kątem zysku? Kto wie. W każdym razie 150 zł za pianki w sytuacji, gdy swego czasu były dostępne za 90 zł, to dla mnie osobiście absurd w temacie materiałów eksploatacyjnych (a takimi niewątpliwie takie pianki są) i lepiej jest poszukać ich w innych miejscach.

W pomiarze czystości (THD) co ciekawe ZAX wypadały jak pamiętam lepiej w całokształcie niż S8F. Nawet biorąc pod uwagę, że pomiary prezentowane w tej recenzji są wykonywane jeszcze na starym sprzęcie pomiarowym, różnica właśnie na basie chociażby między ZAX a S8F jest zauważalna.

Pomiary słuchawek Fearless S8 Freedom

S8F mają dziwnie wybitą trzecią harmoniczną, do tego widać że ich bas wkracza już na pułap 2% THD, przynajmniej w zakresie użytej tu aparatury pomiarowej (do ok. -70 dB THD). Odczyt wykazał ok. -39 dB na progu 20 Hz, a więc spokojnie w granicach możliwości pomiarowych, ale też niestety w granicach słyszalności ludzkiego słuchu jako takiego.

Jeśli miałbym zakwalifikować S8F w kontekście responsywności, jest z kolei całkiem dobrze:

Pomiary słuchawek Fearless S8 Freedom

Impuls nie wykazuje żadnych zachowań wskazujących na to, aby działo się coś złego. Sygnał bardzo szybko się uspokaja, mieszcząc się w granicy 0,5 ms. Duży plus zastosowanych tu przetworników.

 

Wrażliwość na tor, tipsy i kable

Naturalnie nie ma róży bez kolców i nie chodzi tylko o efekt podwiniętych skrajów czy też zagwozdkę związaną z basem różniącym się od pomiarów i opisów trzecich (z Właścicielem jesteśmy tu zgodni i słyszymy obaj w S8F to samo). Chodzi o konstrukcję wewnętrzną, a dokładniej zwrotnicę.

Słuchawki posiadają w sobie wielopodziałowe zwrotnice, które powodują niestety więcej problemów niż te w KZ. Nie tylko słuchawki przeraźliwie szumią z ogromnej większości sprzętu audio, ale też wykazują się różnorodną modulacją sopranu i basu w zależności od tego czy otrzymują wzmocnienie prądowe, napięciowe, z określoną impedancją wyjściową. Z jednego urządzenia są w stanie zagrać bardzo poprawnie i bardziej niż inne konstrukcje dokanałowe o podobnej budowie wewnętrznej, aby za moment na tym, na które wszystkie grają super, się wyłożyć i zagrać po prostu dziwnie.

Jest to moim zdaniem najpoważniejszy minus Fearlessów, powodujący ni mniej ni więcej to, że nie mogą to do końca być nasze pierwsze lub jedyne słuchawki, a przynajmniej nie na początku drogi. Najlepiej jeśli trafiają one do użytkownika doświadczonego i świadomego, który ma już wstępnie dobrane jakieś ulubione słuchawki dokanałowe z wbudowaną zwrotnicą, wie z czego i jak grają, wie kiedy grają źle i jak się to objawia, a także ma już dobrany względnie dobrze tor pod takie konstrukcje.

Dodatkowo, same Fearlessy także warto poddać gruntownym oględzinom i obserwacji co do tego jak się zachowują, aby uniknąć przykrych niespodzianek i być może nieudanych pod nie zakupów.

Z tipsami najlepiej jest poeksperymentować samemu, aby sprawdzić które są najwygodniejsze i pozwalają na wyciągnięcie najwyższej sekcji sopranowej. To właśnie na niej radziłbym się skupić, bowiem z basem – jeśli trafimy na egzemplarz grający tak jak podesłany – wiele nie zdziałamy, co najwyżej za pomocą EQ. Aby nie było, temat basu był gruntownie weryfikowany pod kątem toru czy defektów. Nic takiego, a ja, ani Właściciel, nie znaleźliśmy. Po prostu ten egzemplarz tak gra i tak jest przeze mnie oraz Właściciela odbierany.

S8F o dziwo ładnie reagują też na kable. Najlepiej wypadły mi na srebrze pod postacią kabla Fanatum Exegis, jako że trafiły akurat na okres w którym opracowywałem sobie nowy wariant tego kabla w wydaniu 4-żyłowym i porównywałem go na czym tylko się da z wariantem 8-żyłowym:

Osobiście uważam że cokolwiek by to nie było, warto kabel wymienić w tym modelu z racji tego co pisałem przy okazji opisów jakości jego wykonania i ergonomii. Chyba że komuś kompletnie nie przeszkadza niechlujny zaplot i ślady markerów na słuchawkach za ok 500 USD, a z ergonomią samego kabla jako taką nie ma żadnych problemów. Ja miałem, ale to dlatego że ogólnie nie lubię słuchawek IEM i jeśli już muszę z nich korzystać, to muszę mieć zapewnioną absolutnie najlepszą ergonomię, miękkość, niską wagę i jakość wykonania. Dlatego też testowałem je z kilkoma prototypami, także 4-żyłowymi, które były znacznie bardziej ergonomiczne od fabryki:

Recenzja słuchawek Fearless S8Freedom

Wygoda na takich kablach w Fearlessach znacząco rosła. Wszystko przez to, że słuchawki siedzą dosyć głęboko w uchu, mają krótkie szyjki i przez to im mniej mamy przy małżowinie, tym lepszą aplikację w ucho jesteśmy w stanie sobie zagwarantować. Sama masa również zrobi różnicę. To pokazuje tylko jak bardzo można się zawieść kablem który dołączono do słuchawek za 500 USD. Po prostu warto było się zastanowić nad tym czy nie dałoby się w ten sposób stworzyć jeszcze lepszego zestawu słuchawkowego wprost z pudełka. Tymczasem pozostało się takie, że ktoś dał 8 żył od niechcenia, bo 8 żył.

 

Podsumowanie

Dzięki p. Jakubowi mieliśmy możliwość pochylenia się nad bardzo ciekawym modelem słuchawek, które zakreślają „ptaszek” na wielu pozycjach z listy moich ulubionych/idealnych/referencyjnych dokanałówek. Tak jak wszystkie słuchawki mają swoje wady i nigdy nie jest tak, że da się odhaczyć absolutnie wszystkie rzeczy w ramach jednej pary, załatwić wszystkie cechy i zaspokoić wszystkie oczekiwania. Ale mają też ogrom zalet i łączą w sobie czasami elementy wprost przeciwne lub przynajmniej bardzo rzadko występujące jednocześnie.

Recenzja słuchawek Fearless S8Freedom

Do największych wad zaliczyć można prowokacyjnie dorzucony, średnio ergonomiczny kabel pomazany markerem i z błędami zaplatania (prawdopodobnie odwijany z już wstępnie zaplecionej szpuli, jak większość „chińczyków”) oraz dużą kapryśność na tor wynikającą z wbudowanych zwrotnic. To były dwie rzeczy które najbardziej mi w nich przeszkadzały w zakresie obsługi i parowania ze sprzętem źródłowym.

Brzmieniowo przyczepić można się natomiast do lekkiego zwijania skrajów, ale to akurat rzeczy na szczęście mało krytyczne i nadające wręcz pewnej charakterności tym słuchawkom. Zwróciłbym tu jeszcze uwagę na zniekształcenia, głównie basowe, a także fakt, że w wielu opisach słuchawki są opisywane jako mocno basowe. Ten egzemplarz do takowych nie należał.

Wszystko inne? Duży pozytyw. Bajeczna wygoda z bardziej normalnym kablem, przyjemne strojenie, świetnie uchwycona barwa, duża naturalność, obszerna i dobrze konstruowana scena.

Podsumowując, są to jedne z tych słuchawek, które mimo wad i kontrowersji, naprawdę bardzo fajnie mi się testowało. Czy jednak kupiłbym je dla siebie? Ze względu na rozbieżności w opisach sugerujących być może ciche rewizje oraz fakt że preferuję bardziej konstrukcje z jednym dobrym przetwornikiem, przy 500 USD raczej odpuściłbym. Może używane? Może, ale znów: ja i dokanałówki to raczej małżeństwo z rozsądku niż autentycznych preferencji. Co nie zmienia faktu że przy S8F nadal pysznie się bawiłem.

 

Zalety:

  • bogate wyposażenie akcesoryjne
  • odpinane okablowanie
  • duża wygoda użytkowania (jeśli pominiemy fabryczny kabel)
  • przyjemne i naturalne strojenie
  • bardzo dobre wokale
  • świetna scena dźwiękowa
  • duża podatność na modyfikacje

Wady:

  • kiepski kabel sygnałowy
  • trochę wątpliwości co do powtarzalności strojenia
  • podwinięte skraje potrafią zwracać na siebie uwagę
  • konieczna żonglerka tipsami i kablem aby wyciągnąć z nich pełnię możliwości strojenia i ergonomii
  • kapryśność zwrotnic pod kątem toru
  • zniekształcenia nieco za duże jak na swoją cenę

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *