Recenzja słuchawek Edifier GM6 (True Wireless)

Słuchawki tego producenta co jakiś czas pojawiają się na łamach mojego bloga, gdzie do tej pory dało się rozróżnić dwa kierunki brzmieniowe, którymi zdaje się Edifier był łaskaw podążać. Jeden to typowa, klasyczna już dla niego V-ka, a drugi to mocna muzykalność i „ciepluchowość”. Tym razem będzie to przedstawiciel tej pierwszej grupy i to o tyle ciekawy, że będący pierwszym modelem TWS przeznaczonym dla graczy, jaki kiedykolwiek testowałem.

W zestawie niby wiele nie otrzymujemy, ale jednak mnogość tipsów jest tu jak najbardziej wskazana.

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Słuchawki są ciekawie zaprojektowane, nie da się ukryć. Zawierają się w kanciastym etui pełniącym rolę banku pamięci. Choć przypominają earbudy, tudzież sławne Apple Air Pods, są to typowe, pełnokrwiste słuchawki dokanałowe operujące na silikonowych tipsach i izolacji w kanale słuchowym. W zestawie, prócz kabelka do ładowania, mamy pakiet dwóch rodzin tipsów po 3 pary (1 jest już zamontowana). Różnią się jedynie profilem i troszkę materiałem silikonu. Jedne są bardziej w formie cylindrycznej czapy, drugie bardziej stożkowe. Do wyboru więc i do koloru.

Tipsy nie różnią się specjalnie średnicą otworu aż tak, ale mają inny kształt i twardość.

Niestety w zestawie zabrakło pianek, ale w zamian słuchawki mogą poszczycić się spełnianiem normy wodoszczelności IPX5, które razem z silikonami powinny spełniać wymagania większości osób co do odporności na drobny deszcz czy pot i dużą wilgotność.

 

Panele dotykowe

Są i działają, choć na początku strasznie irytują, póki nie przeczyta się instrukcji i nie zapamięta ile razy i gdzie trzeba słuchawki „pomacać”, aby zaskoczyła dana komenda. Przeszkadzają także folijki zabezpieczające opisywane wyżej, także trzeba je chcąc nie chcąc oderwać. Słuchawki obsługują jedynie sterowanie rozmowami i odtwarzaniem. Nie posiadają one sterowania głośnością, choć tak jak w TWS6 mamy płynną regulację systemową bez podziału na z góry ustalone stopnie.

Etui wykonano z dobrej jakości materiału i z bocznymi LEDami.

Można też łatwo resetować ich pamięć co do parowania, a wyjęcie jednej ze słuchawek z ucha powoduje automatyczne wyłączenie się muzyki (auto-pauza).

 

Wygoda i izolacja

Słuchawki o dziwo łączą w sobie obie te cechy bardzo dobrze. Mogłem w nich pracować bardzo długo bez uczucia zmęczenia spowodowanego cechami fizycznymi, jednocześnie ciesząc się bardzo rzetelną izolacją od tego co działo się dookoła mnie. A działo się życie miejskie (otwarte okno) i działający wentylator. Nie są to może warunki ekstremalne, ale proszę wybaczyć, nie chce mi się załączać jeszcze klimatyzatora, zwłaszcza że odkąd zacząłem zdrowiej żyć i się odżywiać (polecam), mój organizm wykazuje się zauważalnie większą tolerancją na temperaturę.

LEDy wskazują mrugnięciami ile ładowań pozostało.

W każdym razie, dzięki GM6 mogłem rozkoszować się swoim własnym dystansem społecznym i efekty te udało się powtórzyć także na piankach Comply Tx400. Powinny w tym wszystkim pomóc też dodatkowe tipsy w dwóch rodzajach dla jak najlepszego dopasowania się słuchawek do kanałów.

 

Mikrofony

Komunikacja za ich pomocą (zaimplementowane są w formie wielokrotnej w obu słuchawkach), przynajmniej w systemie Windows jest łatwym i nader skutecznie egzekwowanym zadaniem. Zbieranie głosu jest stosunkowo dobre i jestem w stanie rozpoznać swoją mowę, choć oczywiście o jakiejś super szczegółowej, studyjnej jakości mówić też nie można. Te maleństwa dzielnie sobie radzą z tym zadaniem i tak, zważywszy na ich gabaryty. Dodatkowo wykorzystywanie mikrofonu w grach i tak byłoby tu niemożliwe ze względu na specyfikę samego protokołu Bluetooth i wydaje mi się, że w ogóle nie było to tym samym zamierzeniem producenta.

Słuchawki mają charakterystyczne "pałki" z panelami dotykowymi.

Z mikrofonem nie było mi jednak na starcie po drodze, a to za sprawą rzeczy, którą czyni wiele osób jakoby z troski o zachowanie jak najdłużej jak najlepszego stanu fizycznego. Na bokach znajdują się bowiem naklejki ochronne z folii, ale powodują one zaślepienie otworów mikrofonowych i tym samym bardzo poważnie pogarszają jakość i głośność zbieranego głosu.

 

Czas pracy na akumulatorach

GM6 pozwalają na pracę do 7 godzin. To dużo jak na TWSy i o godzinę dłużej od moich CK3TW. Choć do rekordu CKS5TW jeszcze sporo brakuje. Etui pozwala na dodatkowe 2 doładowania, dając łącznie 21 godzin pracy (7 + 14). Ilość zdatnych do wykonania pełnych ładowań jest podawana przez ilość błyśnięć umieszczonych po bokach diod LED. 2 błyśnięcia oznaczają 2 ładowania. Naturalnie słuchawki same w sobie również posiadają dyskretne diody LED. Podczas ładowania diody palą się na czerwono.

Od wewnętrznej strony umieszczono piny ładowania.

Standardowo jest to kolor turkusowo-błękitny. Prawdopodobnie najprościej będzie, jeśli posłużę się paletą kolorów nie graficzną, a dostępną dla wszystkich, także najbliższym odcieniem będzie tu Turkus Acapulco z palety farb Dekoral. Ładowanie do pełna producent opisuje jako 1 godzinę.

 

Szumy i przebicia

Nie stwierdziłem żadnych przykrych niespodzianek. W trakcie pracy ma miejsce delikatny szum tła. Nie jest mocny, ale jest zauważalnie bardziej słyszalny niż na CK3TW. Na szczęście nie przeszkadzał mi w trakcie pracy. I nie, nie chodzi o to że pomagał w tym wentylator pokojowy lub szum komputera. Testy były wykonywane również w nocy w tym względzie. Zauważyłem jednak na przestrzeni kilku recenzji, że o ile bardzo sobie cenię czarne tło, tak szum – przynajmniej do pewnego etapu – mi nie przeszkadza i nie rozprasza mojej uwagi.

 

Parowanie i zasięgi

Nie miałem problemów ze sparowaniem GM6 z komputerem PC na dwóch różnych nadajnikach. Niestety z jakiegoś powodu nie byłem w stanie sparować ich z telefonem (Redmi Note4 MTK). Raczej jest to wina mojego telefonu, zwłaszcza że producent wprost informuje o kompatybilności z Androidem i iOSem, nie mówiąc już o wsparciu dla aptX w ramach standardu Bluetooth 5.0 z zasięgiem do 10 m bez przeszkód, a więc typowo.

 

Przygotowania do odsłuchów

W zakresie informacji związanych z metodologią testową:

  • Tutaj przeczytasz o sposobach w jaki testuję sprzęt audio oraz o całym posiadanym przeze mnie asortymencie w ramach platform testowych.
  • Tutaj natomiast przeczytasz o metodologii pomiarowej oraz jak odczytywać pomiary publikowane w tej i innych moich recenzjach.

 

Jakość dźwięku

Do GM6 można podejść od dwóch, może nawet trzech stron co do ich analizy:

  • sprawdzania się w muzyce,
  • sprawdzania się w grach,
  • użytkowania mieszanego (oba powyższe).

Każda z tych perspektyw będzie generowała troszkę inny werdykt. Jeśli miałbym go opisać w kontekście każdego z tych scenariuszy i czy słuchawki będą się do niego moim zdaniem nadawały, to od razu mogę powiedzieć, że GM6 są słuchawkami specyficznymi i kierowanymi do specyficznego klienta końcowego – dla gracza. Aczkolwiek myślę, że wielu znajdzie się takich graczy, którzy zakochani w słuchawkach pokroju ISK HD9999 będą szukali czegoś podobnego, ale w wydaniu bezprzewodowym, dokanałowym i stricte do gier.

W tym wszystkim GM6 w istocie przypominają mi bardzo mocno Audictus Leader, a więc podobne brzmienie na mocny bas i sopran. Do tego wspomniane analogie do HD9999, czy też bratnie Edifier H880, które zapamiętałem jako całkiem wygodne w dłuższym użytkowaniu oraz mające bardzo konkretne brzmienie na planie V, nastawione na mocny bas, konkretnie podkreśloną górę i eliptyczną scenę.

 

Bas

W GM6 otrzymujemy do dyspozycji całkiem sowity bas. Głównie mamy styczność z basem niskim i średnim, dającym wrażenie potęgi wybuchów, ale i też bardzo dużej mocy w muzyce. Nie jest to „sam bas”, ale mocny i łatwo wyczuwalny fundament. Wiele słuchawek próbuje czarować użytkownika mocnym basem, często przesadzonym, ale w GM6 całość nie przypomina kiczu. Wręcz przeciwnie, na plus notuję tu szybkość i sprężystość basu, nie ma również jakiegoś przesadnego stukania.

Oczywiście osobną kwestią będzie jego ilość i tu moim zdaniem jest go mniej w CK3TW, ERMO i Airdotsach, zaś definitywnie mniej w TWS6, także zależnie czy ktoś szuka konkretnego basu i lubi niskie rejestry, zwłaszcza w dobrej jakości, ale o ile dla mnie osobiście GM6 mogłyby być nieco mniej basowe, definitywnie nie chciałbym aby kondycja basu w wymiarze jakościowym była w jakikolwiek sposób zmodyfikowana. Dla mnie nadwyżka basu jest toteż odczuwalna, ale większość osób myślę będzie wniebowzięta. Im większa (głębsza) aplikacja, tym też lepsze uzyskamy rezultaty z basem.

 

Średnica + scena

Wokal jest umiejscowiony w punkcie domyślnym, że tak to ujmę. Nie jest ani nadmiernie przybliżony, ani nie znika niczym turysta w toaletach na dworcu kolejowym w Tczewie. Ponieważ słuchawki są zorientowane wobec użytkownika gamingowego, powiedzmy sobie tak: wszelkie dialogi są czytelne, zrozumiałe, ale ma się od nich bezpieczny dystans, który jest wykorzystywany także w regularnym pozycjonowaniu w grach. Te zaś lokuje środek nieco przed nami, przez co daje się wyczuć bezpieczną przestrzeń do i do źródeł pozornych. Aczkolwiek nie są to słuchawki jednoznacznie holograficzne i nie generują sceny takiej, jak np. iSine 20 całościowo, czy też głębokości jak w LCD-i3, ale oczywiście przytaczane produkty służą za pewne ekstremalne przykłady nadmiernie wygórowanych oczekiwań.

Ujmując to bardziej prosto i obrazowo: nie, GM6 nie sprawią że będziesz słyszał drużynę przeciwnika kilometr od siebie przez ściany. Natomiast GM6 w tym, co robią, mieszczą się w oczekiwaniach, jakie stawiałbym słuchawkom dokanałowym, czy nawet niektórym pełnowymiarowym zamkniętym z przedziału tych 300-400 zł. W zasadzie to chyba jest to już oznaka doświadczenia i obycia z tematem wyceny dźwięku, bo podany wyżej przedział napisałem strzelając w ciemno. Jakież było moje zdziwienie, gdy z ciekawości wchodząc na stronę dużego sklepu komputerowego znalazłem je w cenie 339 zł. Być może po prostu odzywa się już te 12 lat zabawy sprzętem audio.

 

Góra

Tu dochodzimy zaś do pierwszego rozstaju dróg, jeśli naszym celem jest skupienie się na muzyce, a nie tylko grach. Generalnie każde słuchawki takie jak GM6, ale też i wspominane Leadery, HD9999, H880 itd., to modele, które sprawiają mi duży problem w ocenie. Jest to swego rodzaju spór na linii własne preferencje kontra preferencje typowego użytkownika. Osobiście lubię, gdy góra mieści się w bardzo wygodnym dla moich uszu przedziale od rozsądnego ocieplenia do ostrożnego i kontrolowalnego rozjaśnienia. Nie jestem przy tym fanem ani słuchawek mocno ocieplonych, ani mocno rozjaśnionych, choć posiadanie w kontekście takiego opisu np. HD800 staje się trochę zaprzeczeniem. Zawsze jednak były to dla mnie słuchawki specjalistyczne, które najbardziej broją swoim punktem 6 kHz. Poza nim nie robią specjalnie dużo „złego”, zwłaszcza po modyfikacjach akustycznych, na które są bardzo podatne, na przykład za pomocą specjalnych wkładek.

Edifiery grają poza nakreślonym tu przeze mnie obszarem. To słuchawki wyraźnie jasne i przez to bardzo często sięgałem po pianki, aby móc używać ich dłużej bez uczucia zmęczenia. Nie jest to jeszcze koszenie żyletkami i połykanie igieł jak np. w T90, ale jest bardzo blisko, a same słuchawki pod względem jasności spokojnie stawiałbym na równi z Leaderami. Jasność ma też swoje przełożenie, a może i poniekąd źródło, w zniekształceniach. Dużo dzieje się na średnicy, ale THD rośnie głównie w obszarze sopranowym. Na pewno nie jest to czynnik pomocny, ale też nie różni się zachowawczo od innych słuchawek, które testowałem. T90 również emanowały zniekształceniami, tak samo HD800, wszędzie tam gdzie są wybicia.

Co więcej, poziom góry jest wprost uzależniony od aplikacji i im głębiej, tym mocniejszy bas oraz ogólne umiejscowienie przetwornika względem ucha mogą wpłynąć korzystnie na sopran, tak jak w CK3TW. Tam również głębsza aplikacja powodowała, że użycie pianek nie było potrzebne, a dźwięk stawał się barwowo bardziej naturalny.

W preferencjach mi się to nie mieści, sopranu jest w większości przypadków słyszalnie za dużo, ale jednocześnie wiem, że sporo osób bardzo lubi taki dźwięk i poszukuje tak grających słuchawek. Co więcej, słuchawki preferowane przeze mnie uznałoby za mdłe, dziwne lub zamulone (vide K240 chociażby). HD681 EVO mają dla mnie totalnie za dużo basu – innym za to bardzo się podobają i niekiedy te osoby szukają czegoś jeszcze bardziej basowego. HD9999 mają dla mnie brzmienie zbyt V-kowate, w sumie tak samo jak Leadery – innym za to bardzo pasują i wręcz dostaję podziękowania za doradzenie/zrecenzowanie super sprzętu skrojonego na ich miarę. Wychodzi więc na to, że każdemu wg potrzeb.

Ale to w muzyce. A w grach? Tu o dziwo słuchawki dają sobie spokojnie radę. Scena jest duża i pozwala na całkiem akuratną lokalizację, bas podkreśla wszystkie wybuchy, a góra nie przeszkadza, choć nadal jest słyszalna jako jednoznacznie jasna i nosowa.

 

Całościowo

To jest właśnie urok i jednocześnie przekleństwo tego hobby, że o ile recenzje mają pewną wartość, czasami wręcz nieocenioną, o tyle wciąż są opinią konkretnego człowieka o konkretnych preferencjach i oczekiwaniach. W muzyce GM6 mają dla mnie za dużo góry, po prostu. Mocny bas zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, bo nie zapomina o jakości i definicji. Średnica to taka trochę szara eminencja i wolałbym ją mieć bliżej, ale ponownie czysto z perspektywy muzycznej. Góra zaś jak pisałem jest jedynym elementem, przy którym trzeba się zastanowić i samemu zdecydować, czy może być dobrze i czy słuchawki które wymieniłem, zwłaszcza szeroko dostępne Superluxy, będą pełniły rolę dobrego punktu odniesienia za podjęciem decyzji.

Ale to właśnie dzięki niej słuchawki mają tak mocno zaznaczoną scenę i wiem, że będą się przez to podobały osobom mającym sopranowe lub V-kowe preferencje, tudzież szukały słuchawek stricte do tego, do czego zostały predysponowane i namaszczone przez producenta. Mi jest w nich lepiej na piankach (Tx400), ale innym będzie zbyt matowo i mdle. Dlatego zawsze uwzględniam i zapewne nadal będę się starał uwzględniać także gusta innych osób, nawet mimo ich skrajnej losowości.

Metalowe logo na każdym korpusie podświetla się od spodu przez plastik.

To też pisząc, w trakcie testów GM6 montowałem sobie również Tx400 na CK3TW i uzyskałem bardziej elastyczny bas o mniejszej mocy ale większej rytmice, bliższy wokal, a także bardziej stonowaną górę, wciąż podkreśloną, ale już bliżej moich preferencji. Czyli takie brzmienie GM6 po całości bardziej spłaszczone, choć jakby z tego samego gatunku. I znów jestem głęboko przekonany, że osoby preferujące GM6 będą wolały CK3TW na silikonach, jeśli w ogóle. Bo góra nie tak rozświetlona, bo bas nie tak potężny, bo scena nie tak szeroka. Dlatego tak ważne jest, aby mieć na względzie własne potrzeby i posiadać przynajmniej ogólną ich świadomość. Osobom szukającym bardziej stonowanych słuchawek mogę podpowiedzieć jeszcze rzucenie uchem na taniutkie Xiaomi Redmi Airdots albo właśnie CK3TW, ewentualnie rozważenie pianek, na których GM6 notują jeszcze kilka plusów do wygody i zachowania się paneli dotykowych.

Ponieważ Edifiery są pozycjonowane dla graczy, to prawdopodobnie właśnie oni będą mogli się nimi nacieszyć najbardziej. Oczywiście można się spierać w temacie chwytów marketingowych i sam również uważam, że Edifier trochę ryzykuje produktem dedykowanym i strojonym głównie pod takie zastosowania. I nie chodzi tylko o gamingowy wygląd czy LEDy (szkoda że nie RGB), ale właściwości podobne do Leaderów, tj. nadspodziewanie dobre pozycjonowanie na boki i nie robienie na środku sceny kociołka. Wystarczy przypomnieć zdumiewającą sytuację, jaką notowałem z Q701 vs K550 w grach, gdzie lepiej czułem się z pozycjonowaniem 550-tek. Ale też z HD800 i ME: Andromeda, gdzie ze wszystkich moich słuchawek, chyba obok K1000, sprawdziły mi się absolutnie obłędnie i ich konkretny sopran w ogóle mi nie przeszkadzał. Także więcej (drożej) niekoniecznie znaczy lepiej, ale umiejętne poruszanie się po ekstremum bez przekręcenia śruby może malutkim Edifierom wyjść na dobre.

 

Podsumowanie

Słuchawki te, wzorem chociażby Audictus Leader, są modelem dla dwóch rodzajów użytkowników: dla graczy, których nie interesuje aż tak mocno muzyka, albo dla cierpliwych, którzy nie testują ich przez 5 minut, tylko dają się im sprawdzić na różnym polu, z różnymi tipsami, w różnych aplikacjach, głębiej i płyciej. GM6 okazały się być przez to całkiem ciekawe, ale też nadal mając rzeczy, które trzeba wypunktować.

Etui tym razem sprawia lepsze wrażenie niż w TWS6.

Zaczynając od wad, w moim przypadku tymi największymi były tylko dwie: panele dotykowe oraz sopran. To jedyne elementy, za które nie mogę pochwalić tych słuchawek, aczkolwiek tylko jedna z nich jest cechą de gustibus.

Panele dotykowe – potrafią same się aktywować od kontaktu z palcami np. w przypadku chęci poprawienia słuchawki w uchu, ponieważ mimo, że panel dotykowy powinien obejmować tylko element wystający z korpusu, słuchawki reagują także na dotykanie samych korpusów bezpośrednio.

Sopran – góra mogłaby być dla mnie po prostu łagodniejsza i bez sybilantów w muzyce. Słuchawki są przez to w długim odsłuchu w niej męczące i z tego względu nadają się przede wszystkim do gier, w których radzą sobie znacznie lepiej. Brakuje mi również możliwości kontroli głośności. Lewa i prawa słuchawka pozwalają w systemie Windows tylko na pauzowanie i wznawianie oraz przerzucanie utworów. Tak naprawdę to właśnie przez sopran słuchawki gubią u mnie większość punktów, ponieważ zaraz za tym kroczy uniwersalność, zarówno gatunkowa, jak i zastosowań. Z drugiej strony to właśnie dzięki kondycji góry mają tak dużą scenę. Coś więc za coś.

Z zalet z kolei można wspomnieć, że jest to jedna z większych scen w słuchawkach dokanałowych, zwłaszcza TWS, a nad basem można się rozpisywać naprawdę długo i obficie w pozytywach, jeśli tylko aplikacja do kanału będzie prawidłowa. Ciekawe też, że na czułość paneli oraz sopran pomagają pianki. Co prawda robi się bardziej matowo i z mniejszą sceną, ale łagodniej, a panele nie mają już tendencji do sporadycznego „odbijania” ładunku. Cieszy też obecność funkcji auto-pauzowania, wodoszczelność klasy IPX5 oraz komunikacji bezprzewodowej w standardzie aptX, nie mówiąc już o aż 7 godzinach pracy na jednym ładowaniu (etui daje jeszcze dodatkowe ładowania do maksymalnie 21 godzin łącznie) czy płynnej regulacji głośności bez określonego „stopniowania”. Jeśli dorzucimy do tego nad wyraz dobre sprawowanie się przez to w grach i bardzo dobrą izolację od otoczenia, to wbrew pozorom uzyskamy produkt ciekawy.

No właśnie, GM6 potrafią zaprezentować się różnie w zależności od tego w jakich okolicznościach i zastosowaniach będziemy próbowali je ocenić. Na piankach naprawdę fajnie korzystało mi się z tych słuchawek w muzyce, długo i wygodnie, także nie wiem czemu nie znalazły się w zestawie. Na silikonach zaś bardziej trafiały mi w zastosowania związane z gamingiem. I właśnie to leży prawdopodobnie u podstaw tego, że słuchawki te są jakie są i naciskają na takie a nie inne swoje aspekty. Najpewniej każdy będzie chciał maksymalnej izolacji, basu oraz sceny. Zresztą trudno jest nie rozumieć takiego podejścia patrząc po pudełku. Sumarycznie więc Edifiery GM6 nie są słuchawkami aż tak uniwersalnymi, a po prostu modelem specjalistycznym, przeznaczonym do gier. Mogą być tymi pierwszymi na piankach, ale domyślnie dedykowane są graczom i ew. do komunikacji głosowej.

Słuchawki Edifier GM6 można nabyć na dzień pisania recenzji w cenie ok. 340 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

 

Zalety:

  • solidna konstrukcja korpusów
  • wodoszczelność certyfikowana standardem IPX5
  • w zestawie estetyczne etui z funkcją power banku
  • elastyczny pakiet tipsów w dwóch seriach kompletów
  • panele dotykowe zamiast przycisków
  • płynna regulacja głośności ze skokiem co 2%
  • świetna wygoda i dobra izolacja od otoczenia
  • funkcja auto-pauzy po wyciągnięciu jednej słuchawki z ucha
  • czas pracy do 7 godzin
  • łączny czas pracy do 21 godzin
  • pokazywanie liczby potencjalnych pełnych ładowań przez etui
  • bardzo dobrej jakości bas o dużej mocy
  • duża scena dźwiękowa rozprowadzona w różnych kierunkach
  • faktycznie dobre sprawdzanie się w grach
  • brak przebić czy lagów
  • całkiem dobra jakość nagrywanego głosu
  • wsparcie dla aptX i Bluetooth 5.0
  • atrakcyjna cena jak na swoje możliwości

Wady:

  • zbyt wyraźna góra może ograniczać ich zastosowania w muzyce i podczas bardzo długich jej odsłuchów
  • brak regulacji głośności bezpośrednio za pośrednictwem słuchawek
  • poprawianie słuchawek w uszach może aktywować panele dotykowe i przypadkowo pauzować muzykę
  • brak pianek w zestawie, na których lepiej moim zdaniem wypadają w muzyce
  • problemy (w moim przypadku) ze sparowaniem z telefonem

 

Serdeczne podziękowania dla EDIFIER POLSKA za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *