Jest takie powiedzenie, że „lepsze jest wrogiem dobrego”, ale powstało ono zapewne by przestrzec ludzi przed nadmiernym kombinowaniem, aby nie doprowadzić do przekombinowania. My bowiem, jako konsumenci, będziemy rozliczać producenta za efekty jego pracy, a nie chęci. Te mogą być jak najlepsze, a jednak nie wydać należytych owoców. Bluedio chyba tym razem wzięło sobie przytoczone powiedzenie do serca, bowiem stworzyło model bazujący bardzo mocno na T4S, ale dopracowało go trochę pod kątem strojenia oraz rozbudowało baterię. Tak oto powstał model T5.
Dane techniczne
- Format słuchawek: pomniejszone wokółuszne, składane
- Przetworniki: 57 mm, dynamiczne, zamknięte
- Wersja Bluetooth: 4.2
- Zasięg działania Bluetooth: do 10 metrów (na wolnej przestrzeni)
- Obsługiwane profile: A2DP, AVRCP, HSP, HFP
- Maksymalna rozdzielczość dźwięku: 24bit / 48kHz
- Impedancja: 16 Ohm
- SPL: 115 dB
- Pasmo przenoszenia: 15Hz – 25 kHz
- Czas czuwania: do 1000 godz.
- Czas odtwarzania muzyki/rozmów: ok. 25 godz.
- Czas pracy na systemie ANC: ok. 28 godz.
- Czas pełnego ładowania: ok. 1,5-2 godz.
- Waga słuchawek: 346 g
Zawartość zestawu:
- słuchawki Bluedio Turbine T5
- woreczek na słuchawki
- kabel USB-jack 3,5 mm
- kabel ładowania USB
- instrukcja obsługi
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki te oparte są praktycznie w pełni o konstrukcję modelu T4S i współdzielą z nimi właściwie cały wygląd. Zmieniły się jedynie kolory, ale też zmieniono trochę materiał widełek na czarny metal. Słuchawki przytyły jedynie o 6 g w stosunku do poprzedniego modelu i ważą teraz 346 g bez kabla. To o 3 g więcej niż UFO 2. W ogóle wszystko teraz skąpano w gustownej czerni i jedynie żółte logo Bluedio się nam rzuca jakkolwiek w oczy.
Słuchawki zachowują się stabilnie, nie klekoczą specjalnie mocno podczas trząchania lub szybkich ruchów (robią to jedynie przyciski z racji posiadania lekkich luzów). Obsługa jest dokładnie taka sama, wszystkie funkcje pozostały niezmienione. Chociażby mechanizm obrotowy pozostał bez zmian, dalej nie mamy oznaczeń na przyciskach bocznych, doszły nam też widoczne po głębszym przyjrzeniu się ślady od montażu i odlewów w postaci niektórych fragmentów plastiku bardziej połyskliwych od innych oraz pojedynczych rys przy otworach (np. mikrofonów).
Warto o tym napisać dlatego, aby nikt nie panikował, że dostał słuchawki używane. Po prostu taka jest charakterystyka użytego materiału i ogólnie podejście do kwestii jakościowych w ramach wykończeniówki, która zresztą też nie powinna nikogo dziwić z racji bardzo atrakcyjnej w zamian dla nas ceny. Aby nie było, ja również jako konsument oczekuję, że dane słuchawki czy sprzęt będzie spełniał jak najwyższe standardy w swojej cenie lub nawet celując w klasę powyżej okupowanego przez siebie pułapu cenowego. Ale nie można w tych wymaganiach przesadzać i oczekiwać cudów niestworzonych za grosze. W życiu najważniejszy jest umiar i tak samo umiarkowanie powinniśmy podchodzić do kwestii jakościowych, czyli adekwatnie do ceny i w granicach rozsądku. Bluedio są dla mnie słuchawkami, które pod tym względem spokojnie mieszczą się w przedziale jakościowym, jaki przypisałbym ich cenie. Miejscami też tak jak pisałem wcześniej przewyższają go, także naprawdę ciężko mieć im tu coś za złe.
Zwłaszcza, że w cenie 200 zł dostajemy słuchawki o konstrukcji metalowej z ponownie długim czasem pracy, który został jeszcze dodatkowo wydłużony, bo z 16 na 25 godzin. To bardzo dużo biorąc pod uwagę niską cenę i możliwość kontynuowania pracy po kablu. Będzie to myślę też duży plus dla elastyczności z perspektywy ich właściciela. Jedynie może szkoda, że wciąż mamy tylko woreczek do przenoszenia zamiast twardego etui, ale słuchawki są na tyle odporne, że nie powinno być z tym problemu.
Co jeszcze należy wspomnieć w temacie zmian, zmodyfikowano trochę system mocowania nauszników – są teraz montowane nie szczelinowo, a kołnierzami obejmującymi grzbiet muszli. Wyglądają jednak jakby były zakasane do środka konstrukcji i przytrzymywane siłowo przez plastik. Tymczasem jest to nowy sposób ich montowania na zakręcane zatrzaski, a więc dokładnie tak jak w niektórych modelach AKG. Dałem się na to nabrać i byłem święcie przekonany, że Bluedio zrezygnowało z demontowalnych nauszników, a tu proszę jaka inwencja in plus.
Wygoda i izolacja
Wraz z przejściem przez Bluedio na konstrukcję wokółuszną, nawet mimo okrągłego kształtu nauszników zamiast owalnego, wygoda jest na całkiem sensownym poziomie. Chyba jedyne co może nam jakkolwiek doskwierać, to mniejsza głębokość nauszników niż ich wygląd zewnętrzny mógłby sugerować, a także twardość obicia pałąka od strony naszej głowy. Choć słuchawki nie są specjalnie ciężkie, daje się zauważyć ten aspekt po założeniu. Ponieważ mają swoją regulację w rozsądnym zapasie, wejdą nawet na większą głowę.
W zakresie izolacji od otoczenia pasywnie słuchawki są w stanie zaoferować nam ją na umiarkowanym, dostatecznym poziomie, który poczytać możemy po prostu za standard jak dla tej klasy słuchawek. Bardzo dobrze tłumi za to system ANC, ale w praktyce rzadko z niego będziemy korzystali. Powód? Raz, że nie działa w trybie kablowym, dwa że mocniej niż w poprzednich modelach alteruje dźwięk, czyniąc go bardzo płaskim. Przydaje się więc bardziej jako po prostu mechanizm obronny przed hałasem w sytuacjach pozamuzycznych lub przy audiobookach. Ale i tu jest pewne zastrzeżenie.
System ANC zaimplementowany w T5 z jakiegoś powodu wywołuje u mnie poczucie natychmiastowego dyskomfortu i narastającego ciśnienia wewnątrz kanałów słuchowych. Korzystałem już z systemów ANC, także przy okazji wcześniejszych modeli, i nie przypominam sobie, aby na którykolwiek z nich mój organizm reagował w taki sposób. Dosłownie po chwili, pojawia się u mnie każdorazowo myśl, przeświadczenie, że muszę go jak najszybciej wyłączyć. Coś jest po prostu „nie tak jak trzeba”.
Być może jest to tylko kwestia wyłącznie mojego słuchu, jako że korzystam z bardzo wielu słuchawek i niejednokrotnie znacznie droższych niż testowany tutaj sprzęt (w chwili gdy słuchawki były na testach, gościłem m.in. HD820 czy LCD-MX4) i z tego powodu mam uszy bardziej wyczulone (choć może nie będzie błędem powiedzieć, że „wytrenowane”) na odbiór poszczególnych dźwięków, ale nie wydaje mi się, aby to akurat było tutaj kwestią. Uczucie jest fizyczne, niezwiązane z gustem czy nawet słuchaną muzyką, bo występujące także podczas ciszy, gdy tylko sam system ANC jest aktywny. Testy jednak na innej osobie wykazały, że nie odczuwa ona tego samego co ja, więc jest to prawdopodobnie kwestia bardzo indywidualna i dot. tylko mnie.
Balans, szumy, przebicia, lagi
Żadnych większych problemów nie stwierdziłem, choć słuchawki bardzo subtelnie szumią w tle, gdy nie jest odtwarzana muzyka (aczkolwiek jest to mniejszy poziom niż np. w F2), natomiast w przypadku odtwarzania muzyki z PC, notowałem dziwne zachowanie w postaci łączenia się słuchawek po włączeniu jedynie w trybie HS, nie muzycznym. Dopiero ręczne rozłączenie i połączenie w ustawieniach Bluetooth na komputerze powodowało pojawienie się trybu Stereo i dodatkowego urządzenia. Zwalam to jednak na barki nadajnika BT400.
Przygotowanie do odsłuchów
Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści.
Słuchawki przyjechały jako nowe, ale nie stwierdziłem, aby podlegały procesowi wygrzewania. Dla pewności zawsze zostawiam sobie 24-48h z tytułu profilaktyki.
Sprzęt sprawdzany był bezprzewodowo na komputerze PC oraz w komunikacji ze smartfonem i odtwarzaczem Shanling M1. Standardowo też, z racji wysokiej wydajności, słuchawki były sprawdzane po kablu z zestawu Aune S6 + S7.
Pomiary
Przebieg tonalny na obu kanałach prezentuje się tak jak poniżej. Wahania przebiegu dla obu przetworników są dosyć wyraźne, ale tylko w ramach przedziału 200-400 Hz. Dalej już spokojnie mieścimy się w granicach normy.
Koherencja w ramach różnego ułożenia na głowie ma bezpośrednie przełożenie na praktycznie całą tonalność, z największym naciskiem na bas oraz niższą średnicę:
Scenicznie słuchawki plasują się natomiast bardzo podobnie co model T4S:
Jakość dźwięku
Bluedio T5 należą do gatunku słuchawek, które określam mianem „ciepłych-naturalnych”, a więc kreujących lekko spadkową sygnaturę łączącą w sobie cechy zarówno modeli muzykalnych i ciepłych, jak również jeszcze jakkolwiek przy tym wyrównanych, a raczej próbujących utrzymać taki swego rodzaju „kontakt ze światem”. Mieszanka powstająca z takiego układu była przeze mnie bardzo chwalona i stawiana za wzór parokrotnie przy okazji innych modeli słuchawek będących także i w moim posiadaniu, choć tutaj wyraźnie słychać, że jest to model idący śmiało w stronę ciepła i ciemności. W zakresie przynależności więc do owych „ciepłych-naturalnych” są u mnie de facto na granicy tej klasyfikacji, tuż przed zakwalifikowaniem razem z UFO 2 do grona słuchawek po prostu jednoznacznie ciepłych.
Bas jest w T5 wyraźny, mocny i pulchny. Nie jest jeszcze przesadzony i jest go troszkę mniej niż w T4S, ale uderzenia są pełne potęgi i wydźwięku. Porywa nogi do wybijania rytmu, nadaje konkretnego wygaru, choć mimo wszystko jeszcze nie dominuje i nie zagłusza tępo przekazu. Co ciekawe większą eufonicznością legitymują się po kablu, aniżeli BT i miałem z tego tytułu pewien dylemat. Po kablu płynny bas ze środkiem, ale za ciemno i zbyt basowo. Po BT brzmienie szybsze, czytelniejsze, bas twardszy, mniej pulchny i nasycony. Teoretycznie powinienem preferować ilość basu poprzez transmisję bezprzewodową, tak samo większą czytelność. I tak też było, ale choć różnica nie jest duża między obydwoma trybami, tkwiący gdzieś tam w głowie bas kablowy nie daje o sobie zapomnieć.
Średnica w Bluedio nie dość, że istnieje, to jeszcze jest dosyć mocno wyeksponowana, jakby czerpiąc z zakresów basowych. Aczkolwiek udziela im się też tendencja do ciepłoty i lekkiego śpiewu zza przesłony. Nie jest to mocne uczucie, ale jeśli ktoś nagrywał kiedyś ludzki głos na surowo i z użyciem tzw. „windshieldów” o mocnej konsystencji, będzie prawdopodobnie wiedział o jakim efekcie mówię. Świetnie sprawdza się to jednak w utworach o „ostrym” wokalu, głównie w J-popie, wszelkiej maści Vocaloidach itd. Tu wrażenia z testowania T5 miałem jednoznacznie pozytywne i może się to poniekąd wiązać z azjatyckim pochodzeniem marki oraz specyfiką tamtejszego rynku. To jednak tylko i wyłącznie moje domysły.
Bluedio T5 w trybie kablowym są cieplejsze i ciemniejsze od K240 Monitor i bliżej im w tym względzie już do K70 TV czy K290 Surround w trybie stereo-front. Z tą różnicą, przynajmniej względem K70 TV, że tam słuchawki potrafią słuchacza zaskoczyć pozytywnie efektami stereofonicznymi wynikającymi z ich otwartej konstrukcji. Z pamięci jednak nie są aż tak ciepłe jak T4s i tu troszkę im brakuje, a już na pewno nie są tak ciemne jak UFO 2. Jednocześnie akumulują sporo energii w niższych partiach sopranowych, aniżeli tych wyższych.
Zakres 6-8 kHz w Bluedio dołuje, zaś sąsiednie zakresy pasma nie wykazują na tym tle aż tak przemożnego wigoru. Szczyt w 5,5 kHz nie osiąga nawet 10 dB różnicy, zaś 8,5 kHz to tylko +5 dB i tylko na jednym kanale. Dzięki temu Bluedio są po kablu bardzo mocno wygładzoną parą, jednocześnie zachowującą z nami jeszcze kontakt poprzez mocne 2 kHz oraz wspomniany punkt 5,5 kHz. Ma to jednak pewną konsekwencję – większość słuchawek założona po T5 wydaje się krzykliwa i rachityczna, a niektóre modele wręcz nienadające się do odsłuchów. W trybie Bluetooth słuchawkom robi się natomiast lżej i czuć, że wzmocnienie w trybie kablowym słuchawki jeszcze bardziej dociąża. Góra zaczyna nabierać światła i tlenu, także dla mnie osobiście była to po pewnym czasie jedyna opcja na przyjemne korzystanie z T5 tak, aby mój gust był zaspokojony.
Scena w tym wszystkim to taki mocny standard rysowany typową dla Bluedio elipsą. Słuchawki są mniej przestrzenne od F2 i bliżej im znacznie do poprzednich konstrukcji z serii Turbine, zwłaszcza T4s, ale jest to też poniekąd konsekwencja zarówno bliższego wokalu, jak i gładszej góry.
Jeśli bazować na mojej pamięci i doświadczeniach z poprzednimi modelami z serii Turbine, Bluedio T5 plasują się u mnie brzmieniowo gdzieś pomiędzy T4 a T4s. Po zwykłej wersji dziedziczą tendencję do wyrównywania się tonalnie, po wersji Superior natomiast biorą mocniejszy akcent na bas oraz cieplejszy nakład na wyższy sopran. I choć na wykresie wyglądają, jakby miały zaraz zejść, sumarycznie ich strojenie trzyma się względnej linii średniej przechodzącej przez cały zakres pasma przenoszenia.
Bluedio jako producent nie ma swojej jednej, określonej szkoły grania. Z tego co zauważyłem, a raczej słyszałem, ich słuchawki są w stanie przyjąć w sumie trzy różne układy tonalne:
- na planie „V”
- ciepłobasowe
- naturalne (mniej lub bardziej)
T5 uderza w tą ostatnią grupę i pod tym względem, że próbuje łączyć w sobie cechy obu poprzednich modeli T4 w jeden spójny. Wyłania się z tego uniwersalna mieszanka nastawiona na poszanowanie muzyki oraz możliwość spokojnego użytkowania zarówno na mieście, jak i w domu. W domowym zaciszu sygnatura T5 nie będzie nam bowiem przeszkadzała swoją karykaturalnością (a więc przesileniem na bas i ciepło w celach kompensacyjnych w zastosowaniach miejskich), jednocześnie w faktycznych sytuacjach outdoorowych ich umiarkowane naciskanie na wspomniane cechy będzie wysoce korzystne. Dlaczego? Ponieważ użytkując te słuchawki np. w autobusie, gdzie pojazd już z samej natury staje się swego rodzaju pułapką akustyczną (silnik, drgania, uderzenia = mnóstwo niskich częstotliwości), dźwięki panujące w środku będą w naturalny sposób wchodziły w interferencję z tym, co my będziemy słyszeć w słuchawkach. Im będą grały równiej i lżej, tym gorzej, ponieważ podczas odsłuchu wydawać się nam będzie, że nie ma tam zbyt dużo basu, a sopran jest niesamowicie nieprzyjemny.
Producenci dlatego też tak stroją swoje słuchawki, aby móc wszystkie te dźwięki przezwyciężyć już na etapie samego strojenia. W efekcie ciepłobasowe modele wydadzą się nam bardzo równe i świetnie dopasowane właśnie w autobusie. Ale już po godzinie przerwy na wolnym powietrzu i powrocie do odsłuchów uderzy nas ciemność i bas. Zresetował się nam bowiem ośrodek słuchu, odpuściły jego reakcje obronne.
Oczywiście minusem takiego stanu rzeczy jest klasyczna sytuacja „albo rybki, albo akwarium”. Albo słuchawki będą nadawały się do normalnego odsłuchu, a więc będą strojone na w miarę wyważony obraz dźwiękowy (o ile gust słuchacza nie wymusza inaczej), albo lepiej będą sprawdzały się w środkach komunikacji miejskiej i miejscach głośnych, gdzie wykorzystamy odpowiednio przesunięte strojenie i zasadę kompensacji częstotliwości. Dlatego sporo osób używa dwóch różnych par do obu tych celów.
T5 natomiast mam wrażenie, że stara się zaadresować ten problem i zaoferować tylko jedną sygnaturę, która będzie bardziej uniwersalna i sprawdzająca się bez względu na to, gdzie przyjdzie nam ich używać. Dlatego ich bas jest podkreślony, średnica nie ucieka, a sopran posiada częściowe podkreślenie, ale z wyraźną nutą wygładzenia. Jeśli więc patrzeć na nie przez pryzmat zastosowań, taki dobór strojenia wydaje się bardzo logiczny i zasadny. A jak to wygląda w praktyce?
Przyznam że nawet ujdzie. Z T4 miałem trochę problemów, aby przyzwyczaić się do ich brzmienia między obydwoma modelami. Z jednej strony T4 podobały mi się bardziej od T4s, z drugiej czasami brakowało mi w nich mocniejszego wygaru wersji Superior. Rzeczy te łączą się na swój sposób w T5 i tu już myślę sporo osób powinno być zainteresowanych takim stanem rzeczy.
Mimo wszystko są to słuchawki dla kogoś, kto lubuje się w cieplejszych modelach, bo jednak jasność modelu T4 bez „S” była rzeczą ogólnie dobrą. Dla mnie osobiście układ sopranu ze zróżnicowanym naciskiem pozostawia po sobie czasami wrażenie braku konsekwencji w muzyce, a ogólna ciepłota i ciemność po kablu wykraczają poza moje subiektywne i bardzo personalne preferencje, pozycjonując te słuchawki w gronie rozwiązań dla fanów bardzo konkretnej muzykalności oraz modeli sprawdzających się poprzez kompensację częstotliwości i właściwości użytkowe na wolnym powietrzu. Większość utworów brzmi świetnie, ale czasami trafi się doskonale nam znany, w którym po kablu będzie nam brakowało tlenu. Dopiero po BT wszystko wraca do normy. I tutaj dopiero znajduję pokrycie w swoich preferencjach, bowiem T5 starają się zrównać z takim moim osobistym wyznacznikiem granicy ciepła, jakim są K240 Monitor. Dlatego też bezwzględnie rekomenduję sprawdzenie ich po wszystkich ścieżkach komunikacji przed ostateczną oceną.
Patrząc z perspektywy trochę bardziej obiektywnej, ich wady w tej cenie mogą być pomijalne, bowiem pozostaje się nam w rękach sprzęt, który nie tylko rozwija poprzedników, ale kasuje też niektóre uwagi, jakie czynione były np. w F2 (szumienie podczas pracy itp.). To właśnie F2 przecierały szlak w zakresie konstrukcji pełnowymiarowych i do dziś chyba jedynym wyjątkiem co do wygody nausznych modeli Bluedio są dla mnie UFO 2, ale i tu po odpowiednim założeniu. Paradoks T5 polega na tym, że choć słuchawki są niżej pozycjonowane niż UFO czy Vinyl Plus, mają od nich bardziej akceptowalne strojenie z wieloma zaletami i rzecz najważniejszą: przyjemność z odsłuchu mimo wszystko. Bowiem ponad wszelkim tym pościgiem za poprawnością i wzorcowością, to właśnie muzyka powinna być stawiana na pierwszym miejscu i to w koniunkcji z gustem nabywcy.
Podsumowanie
Bluedio T5 oceniam na tą chwilę jako najciekawsze – obok zwykłych T4 non-S – akustycznie słuchawki z tej serii. Jak zawsze przy takich modelach, w warunkach domowych mogłyby mieć dla mnie trochę mniej basu, a przynajmniej spokojnie jaśniejszą górę, ale w obecnym strojeniu dobrze wyważają się między takimi zastosowaniami, a przeznaczeniem przenośnym. Dają dużo przyjemności z odsłuchu, nie sybilują, są poręczne i praktyczne. Grają również jaśniej i równiej w trybie BT, co mnie osobiście bardzo cieszy i powoduje, że słuchawki spokojnie mogę polecić właśnie w takim wykorzystaniu.
Wady? Prócz wspomnianych życzeniowych uwag co do strojenia (głównie po kablu), które możemy zawsze ująć w ramach zbioru cech de gustibus, tym razem na minus punktować będę system ANC, który choć całkiem dobre radzący sobie z hałasem, nie działa w trybie kablowym, a w trybie bezprzewodowym zbyt mocno alteruje dźwięk i – przynajmniej w moim przypadku – kreuje dziwne uczucie nacisku akustycznego na ośrodek słuchu. Zwrócić uwagę można jeszcze na ślady rys poprodukcyjnych na plastikach, tradycyjny brak oznaczeń na przyciskach mających lekkie luzy czy kabel umieszczony z prawej strony (jestem osobą praworęczną, lubię mieć kabel z lewej). Poza tym jednak naprawdę trudno jest mi się doszukać jakichś konkretnych wad, a i to co wypisałem można w pewnym zakresie przełknąć ze względu na atrakcyjną cenę.
Wciąż lepiej wspominam T4, jako że były dla mnie najbardziej otwartymi z tej serii, ale mimo wszystko wydaje mi się, że T5 są krokiem w dobrą stronę. Osobiście życzyłbym sobie więcej światła, mniej basu, większą scenę, większą wygodę dla osób o odstających uszach. No i może kabel z lewej strony. Każdy inny użytkownik powinien móc docenić za to ich muzykalność i bas, a także praktyczność w miejskich zastosowaniach. Dlatego też chyba możemy przyznać im poniższy znaczek za całokształt opłacalności:
Słuchawki Bluedio Turbine T5 można nabyć na dzień pisania recenzji w cenie 200 zł. (sprawdź aktualną cenę i dostępność)
Zalety:
- w miarę kompaktowy, składany format i dyskretna czerń
- solidna konstrukcja nośna i bez efektu klekotania (nie licząc przycisków)
- możliwość pracy w trybie kablowym i bezprzewodowym
- wydłużony czas pracy w trybie bezprzewodowym do 25 godzin
- funkcja aktywnego tłumienia szumów z otoczenia
- ciepłe i muzykalne granie z mocniejszym basem
- bardzo łatwe w napędzeniu i podatne na ewentualne korekcje
- skuteczny system ANC z aż 28 godzinami pracy
- niski poziom szumów w trybie BT, a także brak przebić czy lagów
- atrakcyjna cena
Wady:
- przydałoby się więcej tlenu i mniej basu na wzór pierwszych T4 bez S
- pokrywy muszli z pleksi mogą być podatne na zarysowania
- nieopisane przyciski funkcyjne z lekkimi luzami
- na większe uszy nadal mogą być ciut za płytkie
- tryb ANC mocno moduluje dźwięk i nie działa w trybie kablowym
- nieco twardawe obicie pałąka
Serdeczne podziękowania dla dystrybutora marki Bluedio za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
A więc które słuchawki kupić do chodzenia po mieście i jeżdżenia do szkoły? T4 T4S czy T5? Liczy się dla mnie również aby dźwięk ze słuchawek nie był słyszalny na zewnątrz podczas odsłuchu. Modele dokanałowe odpadają dla mnie raczej ze względu na krótki czas pracy na baterii oraz konieczność dokupienia etui
Takie które uzna Pan za dla siebie najlepsze. A które to będą – to już kwestia czy np. trafiło się na okazję cenową lub które cechy są dla Pana najważniejsze. Jeśli jak czytam czas pracy na baterii jest dla Pana priorytetowy, to największą baterię mają T5. Będzie też tam dosyć solidna kompensacja dźwięku z zewnątrz pasywnie. Krótszy czas pracy jest w T4/T4S, ale który z tych modeli oceniam wyżej – jest już w ich osobnej recenzji zbiorczej.
W przypadku dokanałówek opcje są zawsze dwie: albo konwencjonalne etui, albo zwijacze silikonowe, takie jak CableYOYO: https://audiofanatyk.pl/produkt/zwijacz-do-kabla-bluelounge-cableyoyo-v2-jasnoszary/
Jak widać nie jest to duży koszt, a wbrew pozorom jest to nawet praktyczne, chyba że ma się coś pokroju moich iSine 20, wtedy nic prócz oryginalnego etui nie będzie pasowało 🙂 .
Mam te słuchawki. Za tą cenę całkiem fajne wykonanie i bym je polecał (gdyby nie wada o której później) materiałowo sugerują dużo, DUŻO droższy produkt. Słabo wypadają tylko klekoczące guziki, materiał nausznic, który nieco odparza, zwłaszcza gdy jest cieplej, jak dla mnie nieco za słabe trzymanie i napis Bluedio na perforowanym plastiku z boku nausznic – u mnie jest zamazany i nierówny – słabo to wygląda.
Teraz uwaga – sugeruję zakup z możliwością zwrotu / reklamacji – pewien procent tych słuchawek ma wadę polegającą na rozłączaniu się z urządzeniem nadawczym lub całkowitym zawieszaniu (wtedy nie da się ich nawet zrestartować, pomaga tylko resetowanie kabelkiem zasilania – jak jesteś w terenie to…) Mi się właśnie takie trafiły i po zgłębieniu tematu wiem, że nie jestem odosobniony. IMHO słaba kontrola jakości u producenta, lub w ogóle jej brak 😉
Po ponad miesiącu dyskusji z Chińczykiem dostałem zwrot i szukam innych niedrogich słuchawek – wiążę duże nadzieje z poprawionym modelem Bluedio T6 (bo teraz też mają jakąś usterkę z głośnością, ponoć sprawa sprzętowa i obiecali poprawkę) Ale ogólnie T6 mają podobno lepsze trzymanie i lepiej brzmią a przy tym są lżejsze od T5.
Słuchawki które otrzymałem na testy nie pochodziły z Chin, a bezpośrednio od polskiego dystrybutora. Ani razu mi się nie rozłączyły czy zawiesiły. Być może problem dotyczy tylko Chin, ale to już pytanie raczej do producenta lub kogokolwiek, kto zajmuje się ich sprzedażą. Ja mogę ocenić tylko to co otrzymałem na testy, aczkolwiek nie sądzę, abym dostał specjalnie wyselekcjonowany w tym względzie model 🙂 .
Nierówność to złudzenie spowodowane frezem na bokach muszli. Bardzo podobne efekty są na HD800 i tam również wydaje się, że krawędzie plastiku stykające się z metalową siatką są nierówne i poszarpane. Zaś słuchawki, gdyby mocniej dociskały się do głowy, byłyby mniej wygodne.
T6 o ile mi wiadomo nie są kontynuacją/następcą T5. Jest to zupełnie inny model, choć numeracja jest myląca.
Wybrał by Pan F2 czy T5?
Obawiam się że nie jestem grupą docelową tych słuchawek 🙂
Naprawdę nie wiem które bym wybrał.
A komuś kto lubi bas, taki nisko schodzący (nie papierowy), a nie lubi przesadzonych tonów wysokich bo kłują go w uszy co by pan polecił? Jest jeszcze T6 ale tu są skrajne opinie, a miarodajnych testów brak.
Czy te słuchawki polecane są do filmów? Szukam jakiś dobrych słuchawek do tv 😉
Witam,
Lubię Pana recenzje i artykuły przeważnie mam podobne odczucia co do większości produktów testowanych przez Pana.
Moje pytanie natomiast dotyczy użytkowania/serwisowania słuchawek „T4/T4S/T5”. Wszystkie posiadają wejście USB-c co jest chwalebne. Moją bolączką natomiast jest sam kabel mini-Jack -> USB-c. Mam niestety tendencję do „zabijania” wszelkich kabli, a nie mogę się doszukać czy jest opcja zakupu zamiennika. Gdzie nie szukam jest tylko opcja odwrotna (USB-c jest wejściem a mini-Jack [często ale nie zawsze żeński] wyjściem). Na stronie producenta ani słowa, a na zapytanie przez formularz kontaktowy brak odpowiedzi. Zdaję sobie sprawę, że słuchawki są bezprzewodowe i tak też ich często używam. Lubię mieć jednak do dyspozycji opcję przepięcia kabla bo jestem na przykład poza domem i nie dam rady doładować. A kabel oryginalny już zdaje się mieć lekko „naderwany” jeden kanał. Jeśli nie ma takiej opcji zostaje domyślam się odesłanie do serwisu. Będę wdzięczny za odpowiedź/pomoc.
Pozdrawiam,
Marcin.
Kabel jest sprzedawany jako oficjalne akcesorium bluedio.
To super. Mam nadzieję że nie mówimy tu o „Bluedio BL” bo to nie o ten adapter bluetooth chodzi, a o kabel mini-Jack(wejście) -> usb-c(wyjście).
Gdyby mógł mnie ktoś pokierować z ewentualnie jakiej strony skorzystać będę wdzięczny.
No z tym kablem to jest problem – bo NIE JEST oficjalnie sprzedawany jako oddzielne akcesorium. Nie ma go na oficjalnej stronie czy też w oficjalnym sklepie na aliexpress.
Osobiście sprawdziłem kilka takich kabli innych marek i żaden nie działa z tymi słuchawkami. Pytanie więc do Jakuba czy testowanie na kablu odbywało się na oryginalnym kablu od bluedio czy jakimś innej firmy?
@Krzysiek
Tak, słuchawki zawsze są testowane z perspektywy oryginalnych akcesoriów, aby czytający miał pełny wgląd jak słuchawki sprawdzają się bez dodatkowych inwestycji. Jeśli posiadam dodatkowe okablowanie i wychodzą z nim ciekawe rzeczy – takie opisy dodatkowo też się w recenzji znajdują. W przypadku T5 był to tylko kabel fabryczny. Jednocześnie przyznam bardzo dziwi mnie sytuacja, w której nie jest on dostępny jako akcesorium.
kupiłem t6 i szok. Czegoś tak świetnie grającego jeszcze na uszach nie miałem. Polecam. I jeszcze cena, na Ali zapłaciłem 132zł
Ile czekałeś na słuchawki i czy naliczyli ci VAT?
Z turbinek moim zdaniem najlepiej grają referencyjne TM. ANC u bluedio to i tak kiepsko działa wiec ideałem były by dla mnie słuchawki o brzmieniu TM i o wyglądzie T6 xD
No i mam dylemat – poszukuję obecnie takich budżetowych słuchawek, które towarzyszyłyby mi w drodze do pracy. Słucham najczęściej dość specyficznego gatunku jakim jest metal symfoniczny. Autorze, wziąłbyś F2, T4s, T5, czy może jakieś inne?
Będę mega wdzięczny za pomoc.
Moja odpowiedź obawiam się nie będzie zbyt pomocna, ponieważ o ile recenzuję również i sprzęt budżetowy, to sam dla siebie preferuję zupełnie inne słuchawki do zupełnie innych zastosowań i przy zupełnie innych kwotach. Wszystkie trzy modele są opisane i pomierzone akustycznie na blogu, każde na swój sposób ciekawe, także niestety trzeba zaryzykować i podjąć decyzję samemu w oparciu o swoje własne preferencje, ale też i nawet przeczucie. A jeśli sprzęt okaże się nie do końca trafiać w gust, zawsze jest możliwość jego zwrotu w 14 dni.
Witam. Posiadam słuchawki JBL E50BT, które niestety połamałem. Zastanawiam się nad kupnem Sennheiser 4.40bt.Czy miał Pan styczność z tymi modelami ewentualnie jakieś inne propozycje. Pozdrawiam
Witam Panie Adamie,
Niestety jeszcze nie miałem styczności z żadnym z tych modeli. Propozycje natomiast znajdzie Pan najszybciej na blogu w dziale Polecane oraz na Forum.
Pozdrawiam.
Mam dylemat pomiędzy T5 a House of Marley. Które by Pan polecił? Sluchawki raczej do domu, sporadycznie na zewnątrz, gry, filmy muzyka. Dodam że jestem kobietą i skłaniam się ku Marleyom bo są po prostu ładniejsze dla mnie, aczkolwiek kwestia wygody jest tutaj zasadnicza.
Obie pary zostały opisane na blogu, pod recenzją jednej z nich napisała Pani komentarz. Nie pozostaje nic innego tylko przeczytać obie i podjąć samodzielnie decyzję. Zwłaszcza że wygoda to temat, który przerabia się indywidualnie i w recenzji opisywane jest wyłącznie sprawdzanie się danej pary na mojej własnej głowie.
Będą w recenzji t6ki i TM?
Nie wiem co oba modele mają wspólnego z T5, ale na tą chwilę tylko TM.
Zrozumiałem z recenzji, że pady da się zmienić. Bardzo zależy mi na tanich słuchawkach BT z welurowymi/materiałowymi padami. Czy jakieś materiałowe pady od innych słuchawek będą tu pasowały?