Jest to kolejna premierowa recenzja na AF i jednocześnie powrót do tematu tańszych, opłacalnych dla wielu użytkowników konstrukcji. The House of Marley Positive Vibration 2 Wireless, bo tak brzmi pełna nazwa produktu, stawia sobie z automatu trudne zadanie, aby przy bardzo niskiej, bo wynoszącej raptem tylko 250 zł, kwocie sprostać wymaganiom być może wynikającym bezpośrednio z faktu powoływania się na osobę Boba Marleya. W niniejszej recenzji sprawdzę zatem sygnowane tak znakomitą personą bezprzewodowe słuchawki miejskie, skrótowo nazywane przeze mnie „Marleyami” lub „PV2W”.
Dane techniczne
- Format słuchawek: nauszne
- Przetworniki: 40 mm, dynamiczne, zamknięte
- Wersja Bluetooth: 4.2
- Zasięg działania Bluetooth: do 15 metrów (na wolnej przestrzeni)
- Czas odtwarzania muzyki/rozmów: ok. 10-12 godz.
- Dostępne kolory: czarny, srebrny, granatowy
Zawartość zestawu:
- słuchawki Positive Vibration 2
- kabel jack 3,5 mm TRRS z mikrofonem
- kabel ładowania USB
- instrukcja obsługi
Jakość wykonania i konstrukcja
Mimo bardzo skromnego wyposażenia trzeba powiedzieć, że jak na swoją cenę Marleye są bardzo fajnie wykonane, mimo lekkiej i bardzo prostej konstrukcji. Od samego początku w oczy rzucają się majestatycznie poskręcane kabelki sygnałowe doprowadzające sygnał z jednej muszli do drugiej oraz drewniane (drewno certyfikowane przez FSC) kapsle z wygrawerowanym logo producenta umieszczone na środkach muszli.
Ich powłoka wykonana jest z matowo malowanego aluminium pochodzącego z recyklingu. Nagumowany plastik obecny jest dopiero na dystansach do nich przymocowanych, nadających nausznicom odpowiedni kąt względem uszu użytkownika. Oczywiście dodatkowo sama konstrukcja pałąka i widełek również się nam wygina, także całość wspomaga się wzajemnie w tym zakresie.
Na prawej muszli w najszerszym miejscu wspomnianego dystansu umieszczono przyciski sterujące odpowiedzialne za włączanie i wyłączanie słuchawek, odbieranie rozmów, kontrolę głośności oraz odtwarzanie. Jest także mikrofon oraz dioda sygnalizująca stan pracy w kolorach niebieskim i czerwonym. Niestety przyciski są małe i blisko siebie, także łatwo możemy je przypadkowo wcisnąć, nawet podczas chwytania za słuchawki w celu założenia.
PV2W komunikują się z nami tylko za pomocą krótkich monofonicznych sekwencji dźwiękowych. Na spodzie słuchawek na lewej muszli umieszczono port ładowania microUSB, zaś po prawej gniazdo jack 3,5 mm, także możliwe jest spokojne korzystanie ze słuchawek nawet przy wyczerpanej baterii. O to akurat trochę łatwiej, bowiem słuchawki pracują na wbudowanym akumulatorze do ok. 10-12 godzin. Niestety nie dostajemy do dyspozycji sprzętu z obsługą kodeka aptX tym razem. Gniazdo jack przyjmuje za to zarówno wtyki czteropolowe TRRS (taki wtyk posiada fabryczny kabel, z obu stron), jak i stereo, także jest możliwa również i konfekcja, jeśli tylko wtyk będzie dostatecznie wąski. Od razu dopowiem, że standardowe okablowanie jest na tyle dobrej jakości, że nie ma potrzeby jego wymiany. Producent nie podaje długości przewodu, ale to standardowy kabel 1,2-1,5 m.
Konstrukcja jak pisałem jest bardzo prosta, bo złożona z muszli osadzonych na wysuwanych widełkach ze sztywnego drutu. W miejscu plastikowych łączeń z opaską pałąka – nota bene materiałową (także pochodzącą z recyklingu), która pozwala na swobodną cyrkulację powietrza za cenę tendencji do łatwego brudzenia się – kryje się mechanizm składania do środka. W ten sposób słuchawki po złożeniu zajmują bardzo mało miejsca. Ogólnie całość sprawia wrażenie rozsądnej konstrukcji nastawionej na miasto.
Co prawda jest to czystą ciekawostką, ale używanie materiałów łatwych w recyklingu nie jest w tym produkcie tylko zabiegiem czysto pod branding. Producent informuje nas na pudełku, że kupując PV2W pomagamy zasadzić jedno drzewo. Wynika to z poprzednio wymienianej przeze mnie certyfikacji FSC, która gwarantuje, że na miejsce jednego ściętego drzewa będzie zasadzone nowe. To miłe, zważywszy na ostatnią sytuację w naszej rodzimej Puszczy Białowieskiej, zaś sam osobiście życzyłbym sobie, żeby więcej podmiotów brało przykład z działań producenta tych konkretnych słuchawek.
Balans, szumy, przebicia, lagi
Pod tym względem debiut można zaliczyć do bardzo udanych. Żadnych problemów wymienionych w tytule akapitu nie stwierdziłem. Lagi i przesunięcia nie występowały podczas odtwarzania materiału strumieniowego, przebić podczas właściwej pracy brak (delikatny pisk słychać tylko podczas wyszukiwania urządzenia nadającego), balans kanałów był całkiem dobrze uchwycony, zaś szumów – w przeciwieństwie np. do Bluedio F2 – kompletne zero. Nawet cichutkiego szumu w tle nie udało mi się wychwycić, co jak na 250 zł uważam za duże osiągnięcie.
Wygoda i izolacja
Mechanizm wysunięcia muszli jest bardzo prosty i pozbawiony podziałek, ale w praktyce okazało się, że kompletnie do niczego nie był mi potrzebny. Czemu? Bo słuchawki są stosunkowo małe i pasowały mi na głowę jak ulał spokojnie przy maksymalnym rozsunięciu.
Wygoda utrzymuje się na standardowym, jak dla słuchawek nausznych poziomie i choć Marleye nie cisną zbyt mocno głowy, jeśli nasza anatomia nie zdecyduje inaczej, będziemy mieli typowo 2-3 godziny pracy, zanim zaczniemy je odczuwać. Oczywiście jest to wartość estymowana i bardzo zależna od użytkownika. W moim przypadku uszy mam bardzo wrażliwe, zwłaszcza małżowiny, także dla przeciętnego słuchacza czas ten może i zapewne będzie wynosił więcej. Dodatkowo bardzo niska waga ma szansę jeszcze nam ten czas wydłużyć. Waga całkowita rzecz jasna, ponieważ mechanizm składania potrafi czasami „zaskoczyć” pod ciężarem muszli.
Z racji słabszego docisku słuchawki nieco luźniej trzymały się na mojej głowie, a także oferowały dostateczną-do-dobrej izolację od otoczenia. To często rzecz, której wielu użytkowników nie jest w stanie zrozumieć, że wygoda nie będzie najczęściej szła w parze z izolacją. Słuchawki takie jak np. K518 DJ swoją izolacyjną legendę budowały tym, że cisnęły w głowę poprzez swój metalowy pałąk i powodowały czasami nawet ból po pewnym czasie. Z kolei np. Noontec Zoro HD II były modelem o dużym rozstawie, przez co ich docisk był mniejszy, tak samo jak i izolacja. Na ogół jest to tym samym kwestia wyboru między jednym a drugim lub po prostu pogodzenia się z jakimś kompromisowym rozwiązaniem pośrodku. Marley’e mam wrażenie realizują właśnie tą trzecią opcję, czyli moim zdaniem najbardziej rozsądny scenariusz.
Przygotowanie do odsłuchów
Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści. W tym wypadku źródłami były m.in. Shanlingi M1 i M3s, nadajnik Asus BT400, telefon LG G4c, jak również materiał porównawczy w postaci ostatnio recenzowanych modeli Bluedio (F2, A2, T4S) oraz kompaktów Audictus Achiever. Recenzje wszystkich tych urządzeń (poza nadajnikiem i telefonem) można znaleźć bezpośrednio na blogu.
Pomiary
Standardowo już, przebieg tonalny na obu kanałach w najbardziej optymistycznym scenariuszu:
Spasowanie kanałów układa się typowo jak dla większości modeli z tego przedziału cenowego. Na pewno w oczy rzuca się dziwny kontrast między strojeniem lewego i prawego przetwornika w przedziale 200-400 Hz, ale przyznam nie czułem go w trakcie odsłuchów ani razu. Poziom basu będzie na pewno jednak zależał od jakości i sposobu przylegania do naszych uszu, a co pokazuje poniższy wykres koherencji pomiarowej:
Jak widać słuchawki utrzymują względnie swoją tonalność, a jedyna przestrzeń w której następuje fluktuacja oscyluje wokół ilości basu, zwłaszcza najniższego, oraz głośności średnicy. Z kolei scenicznie jest nawet nieźle, zwłaszcza na szerokość:
Jakość dźwięku
Marleye uskuteczniają nieźle zrealizowane brzmienie na planie basowego „V”, gdzie linia basowa jest zarówno mocna, dźwięczna, jak i z należytą twardością oraz sprężystością. Tych dwóch ostatnich cech o dziwo więcej doświadczałem po kablu niż po układzie BT, ale różnica była stosunkowo mała i ostatecznie nie czułem potrzeby rozbijania opisu na dwie części. Jednocześnie PV2W są dosyć kapryśne na ułożenie na głowie i paradoksalnie grają basowo najrówniej wtedy, gdy troszkę czasu na niej spędzą. A właśnie wtedy zaczyna się na ogół odczuwanie dyskomfortu, jeśli mamy dużą głowę i wrażliwe uszy. Taka historia powtarza się praktycznie w każdym modelu kompaktowym, który nie leży w sposób jednoznaczny na naszej głowie. W optymalnym położeniu mamy więc basu najwięcej, ale też jest on najbardziej wyrównany między zejściem, mocą, wybrzmiewaniem i rytmiką. Zwłaszcza niski bas powinien spodobać się wielu użytkownikom.
Średnica podana jest w sposób taki jak lubię, a więc z bliższym pierwszym planem, na teoretycznie neutralnym fundamencie, ale z nasyceniem płynącym od linii basowej. Wokaliści mają tu jednocześnie dociążenie wraz z twardym umiejscowieniem na scenie, jak i dosyć poprawną gradację co do prezencji na jej parkiecie. Bliższa prezentacja jest o tyle dobra, że nadaje ich głosom namacalności, a co jest częściowo odpowiedzią na zachowanie się przebiegu tonalnego w niższej górze. Wokal musi odpowiedzieć więc intymnością na pewną redukcję świeżości, spowodowaną utrzymywaniem cieplejszego i przyjemniejszego charakteru. PV2W świetnie się ta sztuka udaje i przez długi czas nie mogłem rozszyfrować konstrukcji przełomu średnicy z górą bazując tylko na słuchu. Dopiero po jakimś czasie przyszło oświecenie, a które potwierdziły ostatecznie pomiary (wykonywałem je na samym końcu). Najważniejsze jest jednak to, że podczas odsłuchu – już jako całości – słuchawki były w stanie faktycznie mnie zaangażować swoim graniem.
Sopran jest w Marleyach podkreślony, ale bardziej plasuje się to określenie w definicji uskutecznianej np. w Bluedio A2, a więc pod postacią górki otoczonej dolinami. Wykresy bezdyskusyjnie to potwierdzają – szczyt w zakresie 6-8,5 kHz otoczony jest przez dwa dołki w paśmie w punktach 5,2 kHz oraz 11-12 kHz. Powoduje to wrażenie, że sopran jest nosowy w barwie i jednocześnie cieplejszy w charakterze, ma odpowiednią ilość detali i nie ukrywa ich przed nami, ale nie sybiluje i nie szlifuje uszu, a zamiast tego wciąż stara się wygładzić przekaz w miarę swoich możliwości. Stąd odbija się to troszkę na ich responsywności, ale jest ona mimo wszystko na dobrym pułapie i przynajmniej na tyle abyśmy nie zwracali uwagi, że coś jest ze słuchawkami nie tak. To bardzo często efekt uboczny próby łączenia ognia z wodą, a więc kameralności z jasnością i detalicznością, ale też dowód na to, że takie połączenie jest mimo wszystko możliwe. PV2 na pewno dodaje to uroku, ponieważ słuchawki sprytnie unikają dzięki temu wrażenia bycia słuchawkami otępiałymi i zbyt muzykalnymi. Nadaje to im również cech uniwersalności, choć względy użytkowe i podkreślenie basowe raczej wskazują na zastosowania mobilne tak czy inaczej.
Scena również przypomina mi w nich testowane niedawno A2 Doodle od Bluedio, ale z trochę lepszą realizacją. Nie ma tu efektu spłaszczenia ponad oczywistym wrażeniem eliptyczności z tytułu przysuniętego pierwszego planu. Słuchawki grają przez to zarówno z należytym wychyleniem lewo-prawo, jak i z dokładnie podanym środkiem bez negacji gradacji jego konstrukcji w głąb.
O Marley’ach mogę powiedzieć na pewno jedną rzecz. Że trafiają się czasami takie słuchawki, których nazwa idealnie pasuje do sposobu w jaki reprodukują muzykę. „Pozytywna wibracja” bowiem płynie z nich za pomocą solidnej, mocnej podstawy basowej. Można się do niej bardzo łatwo przyzwyczaić, ale też – przynajmniej w moim przypadku – trzeba się też przez jakiś czas po odsłuchach odzwyczaić, aby nie mieć wrażenia, że nagle wszystkie moje dotychczasowe modele mają słabszy bas, niż jest on w rzeczywistości. Ale to jest już standard w modelach nastawionych na miasto i przyznam dziwiłbym się dopiero wtedy, gdyby mocniejszego basu na poczet ewentualnej kompensacji w Marley’ach nie było.
Pozostaje jeszcze słowo „pozytywna” przy „wibracji” i tu faktycznie przyznać muszę, że o ile fanem mega basu nie jestem, ten reprodukowany przez Marleye nie jest zły i to delikatnie mówiąc. Jest bardzo fajny, żywy, a jednocześnie komponujący się z lekko funową sygnaturą całościową tych słuchawek. Znów przypominają mi przez to Bluedio A2, ale grające w bardziej konwencjonalny sposób, z mniejszym zwinięciem się wyższego sopranu i średnicy, a więc de facto mniejszą V-ką. Są osoby które preferują dźwięk właśnie w taki sposób podawany. Mi jednak bliżej do PV2, nie licząc basu.
Bas bowiem w takich słuchawkach po prostu musi być i do wyjątków zaliczyć można np. wymieniane już wcześniej Noontec Zoro HD II, nie różniące się od wersji HD niczym poza kształtem muszli. Wystarczy jednak wyjść z nimi na miasto aby przekonać się, że kompensacja to wredna rzecz, jak i sam bas jako taki. W domowym odsłuchu bowiem dodatkowa ilość basu nie jest potrzebna, ale na mieście – już tak.
Jednak nie samym basem człowiek żyje przecież. To jeden z tych modeli, które eksploatują swoją cenę dosyć wyraźnie i nie zostawiają na użytkowniku wrażenia, że za cokolwiek tutaj przepłacił. Dostajemy więc całkiem dobrą średnicę i nienachalną, ale wciąż efektownie brzmiącą górę. Scena także nie jest zła, zwłaszcza na szerokość i jak na słuchawki jakby nie patrzeć kompaktowe. Dynamika też jest na odpowiednim poziomie, przynajmniej jak na półkę 250 zł. A co też jest sumarycznie dowodem na to, że jednak można w tak niskim budżecie zrobić proste, ale stylowe i naprawdę ciekawie brzmiące kompakty.
Zastosowanie, napędzenie i synergiczność
Jak już wspomniałem parokrotnie, PV2 najlepiej czują się w miejskim żywiole, kompensując swoim basem otoczenie i fakt, że nie są to słuchawki bezwzględnie izolujące. Inaczej byłyby po prostu niewygodne. Sprawdzą się zwłaszcza tam, gdzie liczy się żywiołowość i energia z samych słuchawek. Całkiem sensownie wypadły w takich gatunkach jak np. metal czy drum’n’bass, aczkolwiek jak zawsze wszystko będzie należało od nagrania.
W kwestii napędzenia producent nie podaje nam żadnych namacalnych informacji, nawet impedancji. Niemniej estymować mogę ją na poziomie okolic typowych 25-32 Ohmów. Słuchawki nie mają żadnych problemów, aby dać sobie radę z większością popularnego sprzętu budżetowego, przy czym naturalnie żaden problem tego typu nie będzie występował podczas pracy po Bluetooth, jako że słuchawki będą same siebie nakręcały napędowo. Tym samym moim zdaniem także i tu zachowują sporą uniwersalność. Wzmacniacze wchodzące w skład sprzętu testowego musiałem trzymać na stosunkowo niskich zakresach głośności.
Podsumowanie
Słuchawki te grają znacznie lepiej niż wyglądają. Dając im trochę czasu jesteśmy skłonni wystawić im wyższą ocenę niż początkowo byśmy się spodziewali. Jednocześnie muszę przyznać że sygnowane przez Boba Marley’a słuchawki definitywnie nie okazały się banalnymi. Positive Vibration 2 Wireless to konstrukcja prosta i lekka, z mocniejszym wkładem budżetowym w kierunku brzmienia, ale zachowując solidne standardy także przy pozostałych aspektach. To dlatego cechują się fajnym, energetycznym brzmieniem z solidnym wykopem i dobrą jakością ogólną, która odróżnia się od wielu przesadzonych i przekoloryzowanych na nadmierną ciepłotę słuchawek mobilnych.
W tak niskiej cenie, która różni się tylko 50 zł ponad modelem stricte kablowym, trudno się do nich z czymś konkretnym przyczepić i w zasadzie moje główne narzekanie, jeśli już naprawdę miałoby się pojawić, oscylowałoby wokół preferencji natury ergonomii, a dopiero potem brzmieniowej. W ramach tej pierwszej jest moja naturalna skłonność do użytkowania modeli większych, w ramach drugiej chęć jeszcze bardziej wyrównanego brzmienia, choć jest to uwaga czysto de gustibus i jestem pewien, że gdyby mieć dwie pary obok siebie o dwóch takich strojeniach – „moim” i fabrycznym – ogromna większość użytkowników niechybnie wybrałaby natywne, fabryczne strojenie Marley’ów. Ostatecznie więc za całokształt brzmieniowy i opłacalność można je bardzo zasłużenie pochwalić i polecić do sprawdzenia już na własnych uszach.
Słuchawki w chwili pisania recenzji są do nabycia m.in. w sieci sklepów Top HiFi w cenie 249 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- prosta, lekka, składana konstrukcja i bardzo dobre wykonanie
- materiały ekologiczne pochodzące z recyklingu
- umiarkowany docisk zwiększa potencjalną długość ich użytkowania na głowie
- możliwość pracy w trybie BT oraz przewodowym
- wymienne okablowanie z mikrofonem w oplocie materiałowym zapobiegającym plątaniu się
- brzmienie nastawione na umiarkowane „V” z fajnym, sprężystym basem
- wysoka spójność tonalna oraz czytelność przekazu bez przeostrzeń
- całkiem wysoka jakość dźwięku jak na tą cenę
- możliwość stosowania okablowania trzeciego zgodnego ze zwykłymi wtykami stereo jack 3,5 mm
- zerowe szumy podczas pracy oraz brak problemów z opóźnieniami
- praktycznie brak przebić od elektroniki słuchawek
- wysoka opłacalność
Wady:
- wyposażenie dodatkowe bez jakiegokolwiek etui
- brak obsługi protokołu aptX czy coraz popularniejszych teraz systemów ANC
- łatwo o omyłkowe wciśnięcie przycisków sterujących na boku jednej z muszli
- materiałowa opaska pałąka podatna na zabrudzenia
- jako że to słuchawki kompaktowe, mają dosyć małą pojemność na głowę
- muszle lubią się czasami złożyć pod własnym ciężarem
Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
„Standardowo już, przebieg tonalny na obu kanałach w najbardziej optymalnym scenariuszu”
Optymalny nie może być stopniowany, bo z samej definicji tego słowa oznacza ono mniej więcej tyle, co „najlepszy”. Chodziło Panu zapewne o „najbardziej optymistyczny”.
Proszę się nie krępować i usunąć komentarz, gdy uzna go Pan za zbędny.
Dziękuję za zwrócenie uwagi. Dokładnie tak, jest to moja pomyłka z rozpędu. W razie czego uwagi można przekazywać również mailowo na kontakt blogowy. Z racji mocnego przemiału ilościowo sprzętu w ostatnich miesiącach na pewno znajdzie się jeszcze nie raz to i owo do poprawy 😉 .
Pozdrawiam.
Hej, czy do tych słuchawek można by podłączyć zewnętrzny mikrofon przez jack i używać ich bezprzewodowo?
A jakby Pan chciał technicznie to zrobić?
Jak wyglądają te słuchawki w porównaniu z Marshall Major II Bluetooth (poza tym, że są 50 zł tańsze) ? No i Marshall deklaruje 30 h pracy na jednym ładowaniu, czy rzeczywiście jest taka różnica?
Lub może warto kupić jeszcze jakieś inne w tym przedziale?
Nie wiem Panie Robercie, ponieważ nie testowałem tego modelu. Co do tych, jakie na dzień dzisiejszy mogę polecić: https://audiofanatyk.pl/category/polecane/
Czy te słuchawki można wygrzać dla lepszego dzwieku?jak tak to ile godzinę wygrzewać?
Najlepiej jest wygrzać trochę większą sumę pieniędzy na inny/lepszy model – wtedy jest ogromna szansa na uzyskanie lepszego dźwięku. 😉
Można je ładować ładowarką do telefonu?
Myślę, że w większości przypadków nie powinno to być problemem.
Witam Pana.
Które Pana zdaniem są lepsze? Opisywane wyżej Marleye czy Bluedio F2?
Witam,
Brzmieniowo – Marleye. Na wygodzie – F2.
Odsłuchiwałem Marleye i miały beznadziejnie boomiasty bas. Nie wiem czy były wygrzane. Wykonanie super bale ten bas spowodował że nie kupiłem tego modelu
Mam wrażenie że Marleye powinno się słuchać przez czapkę na głowie – bas wtedy jest dużo ciekawszy.. Prawdziwy rastaman z trójkolorową czapą się nie rozstaje.. W moim szaleńczym myśleniu jest odrobina logiki :D..
złączenia ruchome na pałąku są z plastiku – wytrzymują max pół roku.
Witam,
Czy jest to normalne, że przy połączeniu przez bluetooth slychać delikatny pisk/szum w prawej sluchawce? Taki problem nie występuje już jak podłącze kabel do słuchawek. Czy wykorzystanie technologi bluetooth wpływa w jakiś sposób na jakość dźwięku który otrzymujemy w słuchawce ?
No i zdecydowałem się na zakup Marleyów. Grają świetnie, wykonane są bardzo dobrze, ale jest z nimi jeden problem… Uciskają moje uszy tak mocno, że po godzinie ciągle je przesuwam w celu poprawienia komfortu. Niestety, ale to nie jest dobry prognostyk ;/
cześć, trafiłem przypadkiem, ale bardzo podoba mi się język i sposób pisania recenzji. Tak bardzo, że chcę kupić te Marleye;)
Rozważam jeszcze dwa modele w cenie do 200 zł: JBL TUNE 500BT i Sony WH-CH510 jakieś przemyślenia w tym temacie? W sensie, które z tej trójki wybrać?:)
Bardzo dziękuję za tą recenzję. Kupiłem te słuchawki za nim ją przeczytałem. Kierowałem się przede wszystkim relacją ceny do funkcjonalności. Są ok. aczkolwiek ja bardziej wolę jasną górę. Blog jest super. Dziękuję za wszystkie wpisy.
Ciekawi mnie, czy ktoś spotkał się z zamiennikami? Chodzi mi o pady w słuchawkach bo ta skóra to nie dla mnie chyba, albo np. czy ktoś wie które pady są większe i zrobić sobie cheap mod z sluchawek nausznych na dookolausznych?
Cóż, kupiłem w zamian za ed phonesy, które się popsuły. Dźwięk jest naprawdę dobry. Barwa jest ciekawa. Bas jest świetny. Ed phonsy były dla mnie wzorem. Mam jeszcze porównanie do koss poeta pro i marleye moim zdaniem maja lepsza barwę. Są przyjemniejsze w odsłuchu.
Witam, jak porownac brzmieniowo i pod wzgledem komfortu Marleye i ISK9999? Jak by Pan to ocenił? I czy uwaza Pan ze tą pare bije na glowe beyer dt770?
Jak wypada mikrofon w tym modelu?
Podpinam się pod pytanie
Najlepszych. 🙂
Najwyraźniej nie. Całe szczęście że Internet jest tak wielką przestrzenią, że nie jest Pan skazany na lekturę wyłącznie moich popłuczyn i może poświęcić swój czas na czytanie i komentowanie tylko tych rzeczy, które spełniają określone standardy językowe. A nie, czekaj…