Z perspektywy wcześniej recenzowanych przeze mnie MSR7, model DSR7BT mógł wydawać się trochę dziwny. Oto bowiem porzucono klasycznego jacka i skupiono się wyłącznie na komunikacji bezprzewodowej. Potem okazało się, że jednak jest i możliwość transportu kablowego, gdyż gniazdo USB wzorem Jam’ów nie służy tu tylko do ładowania. Cały czas byłem trochę smutny, że nie będzie mi dane sparować ich ze swoim sprzętem konwencjonalną drogą, ale możliwości, jakie zaoferowały mi te słuchawki w zamian, skutecznie zmyły wszystkie obawy. Przed nami tym samym recenzja bardziej klasowej i nowoczesnej rewizji bardzo udanych MSRów.
Dane techniczne
- Przetworniki: 45 mm, dynamiczne, zamknięte,
- Format: półprzenośny, pomniejszony wokółuszny
- Impedancja: 35 Ω
- Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 40 kHz
- Maksymalna moc wejściowa: 2000 mW
- Czułość: 100 dB/mW
- Komunikacja: Bluetooth 4.2 z NFC i aptX, USB
- Czas pracy: ok. 15 godzin
- Czas czuwania: ok. 1000 godzin
- Czas ładowania do pełna: ok. 4 godzin
- Zasięg nadajnika: do 10 m (bez przeszkód)
Wraz ze słuchawkami otrzymujemy:
- przewód USB 2 m
- woreczek do przenoszenia
- komplet instrukcji
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki są praktycznie tak samo wykonane i zbudowane jak MSR7, choć estetyka operująca na gustownej czerni i szarości poszybowała moim zdaniem pod niebiosa. Już poprzedników chwaliłem za fotogeniczność, ale DSRy robią naprawdę świetne wrażenie.
Pod względem konstrukcyjnym znowu wszystko utrzymano w nienagannym porządku, a zmiany wizualne sprowadzają się tylko do pojedynczych liter oznaczeń kanałów zamiast pełnych etykiet oraz braku napisu Audio-Technica na muszlach pod logiem. To jednak, co faktycznie odróżnia DSRy, to wyposażenie w pełną paletę możliwości cyfrowych.
W zastępstwie zwykłego kabla jack, tym razem operujemy na komunikacji przez USB oraz Bluetooth. W tym celu niezbędne manipulatory wyprowadzono na boki obu muszli. Maksymalne próbkowanie w trybie BT wynosi 24 bit / 48 kHz, zaś po kablu wbudowany w słuchawki przetwornik C/A jest w stanie zaoferować nam tryb do 24 bit / 96 kHz włącznie. Zatroszczono się o to, aby sprzęt wspierał przy tym kodeki Qualcomm aptX, aptX HD, AAC i SBC. Zaimplementowano również pamięć parowania z aż ośmioma urządzeniami.
Prawa zaś zawiera włącznik trybu bezprzewodowego, przy czym w pozycji wyłączonej słuchawki i tak zerwą się do życia, gdy podłączymy je długim kablem USB. Służy on nie tylko do ładowania, ale też i normalnej pracy jako pełnoprawne urządzenie widziane w menadżerze dźwięku. Momentom włączania i wyłączania towarzyszą przyjemne sekwencje dźwiękowo-muzyczne.
Lewa muszla zawiera więcej dobrodziejstw. Na muszli znajdują się trzy diody informujące o stanie pracy i naładowania akumulatora. Na boku zaś – zaślepka gniazda USB, suwak głośności (stopnie cyfrowe) oraz dotykowy przycisk kontroli odtwarzania i odbierania rozmów. Ciekawostką jest adnotacja przy kablu dołączonym do zestawu, że jest on akcesorium dedykowanym i umożliwiającym zarówno komunikację, jak i ładowanie, zaś inne kable nie będą funkcjonowały. I faktycznie – inne powodowały, że DSR7BT ładowały się, ale komputer zgłaszał nierozpoznane urządzenie USB. To moim zdaniem celowe posunięcie, które wymusza na nas zakup dokładnie sprecyzowanego modelu okablowania bezpośrednio od producenta.
Ponad osią widełek w malutkiej dziurce ukryto natomiast mikrofon, który umożliwia nie tylko prowadzenie rozmów przy komunikacji z telefonem, ale też pracować jako headset w połączeniu kablowym z PC.
Wszystkie cechy użytkowe, a więc mechanizm wysuwania muszli, obrotowość, pojemność na uszy, izolacja i całościowa wygoda pozostały bez zmian w stosunku do tego, co opisywałem swego czasu w recenzji tańszego i uboższego brata. Tam też pozwolę sobie odsyłać po więcej informacji, na szybko tylko przypominając, że w każdym z tych aspektów jest bardzo dobrze: słuchawki są wzmocnione w newralgicznych miejscach, sprawiają wrażenie bardzo solidnych, bezproblemowo się składają, są też bardzo wygodne i chyba nawet bardziej, niż miało to miejsce przy MSR7. Izolacja od otoczenia jest wystarczająca, ale nie są to słuchawki bezwzględnie odcinające nas od hałasu. Dzięki temu zachowują jednak wspomnianą wygodę i tym samym wysoką uniwersalność, bowiem sprzętu kapitalnie wręcz używa się przy komputerze (naturalnie via USB).
Ponieważ wszystko mamy myślę jasne, sprawdźmy jak sprzęt sprawuje się w praktyce.
Przygotowanie do odsłuchów
Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści. Ponieważ słuchawki przyjechały jako egzemplarz testowy z nieustalonym przebiegiem, nie dane mi było zweryfikować ani przebiegu wygrzewania, ani czasu, jaki byłby na taki proces potrzebny. Dla pewności zawsze zostawiam sobie 24-48h z tytułu profilaktyki.
Z racji cyfrowego interfejsu, sprzęt sprawdzany był bezpośrednio na komputerze PC oraz bezprzewodowo w komunikacji ze smartfonem oraz odtwarzaczem Shanling M1.
Jakość dźwięku
Słuchawki grają brzmieniem podobnym do MSR7, ale tylko podobnym, bowiem realizowanym w wyższej klasie i z kilkoma korektami w ramach obserwacji, jakie poczyniłem im poprzednio, głównie w ramach niższego basu i średnicy.
Linia basowa w DSR7BT wciąż jest naznaczona znamienną cechą dziedziczną z modelu MSR7, a więc umiarkowanego zejścia. Choć też przyznać muszę, że nie do końca i potwierdzają to także pomiary, nie tylko moje uszy. Gdy trafiałem bowiem na znane mi utwory z rozbudowaną w dół linią basową, słuchawki zaczynały bardzo przyjemnie mruczeć. Znaczy to nic innego jak to, że bas w tych słuchawkach jest i potrafi być oddany w należyty sposób, ale na starcie ilość właśnie tego najniższego jego podzakresu może po prostu nie być aż taka oczywista, gdy np. przechodzimy na nie z czegoś wyraźnie bardziej basowego. Nie zmienia to faktu, że ogólnie jest dla mnie na w pełni akceptowalnym i w zupełności wystarczającym poziomie, nie mając żadnych już kompleksów przy swoim średnim zakresie oraz wszystkim innym, co pojawi się na jego drodze aż do średnicy.
Realizację całościową linii basowej oceniam również lepiej, niż miało to miejsce przy MSR7. Głównie przez wzgląd na to, że producent chyba starał się ponad wszystkim popracować właśnie nad niższymi rejestrami, aby słuchawkom nadać mocniejszego tąpnięcia. I w dużej mierze się udało. To dlatego ATH nie są w żaden sposób przebasowione, ale chudymi też ich nazwać jakoś nie możemy z czystym sumieniem. Słuchałem ich naprawdę bardzo długo specjalnie na okoliczność basu i nie czułem ani na utworach chudszych, ani na tych bardziej obfitych w bas, żeby czegoś mi specjalnie brakowało lub było serwowane w znacznie większej ilości, niż bym sobie tego życzył.
Średnica to u mnie bardzo ważna rzecz i uwaga ta występuje w sumie w co drugiej, jeśli nie każdej prawie recenzji. Zresztą nie bez powodu, bowiem chciałbym w jak największym stopniu dać się poznać czytelnikowi od strony swojego gustu, aby ułatwiło mu to jakkolwiek interpretację jej treści, nawet jeśli tylko odrobinę. A wygląda on mniej więcej tak, że preferuję wokalizę nieco przybliżoną, swobodną i nawiązującą ze mną stały kontakt, angażując w to, co śpiewa wokalista, a nie oddając pola temu, co dzieje się na scenie i jakby jego obecność była w ramach wykonywania utworu zbędna. Gdybym musiał rozpisać to na jakiejś wymiernej skali, położenie i nasycenie wokalu określiłbym w preferencyjnych dla siebie granicach od -20 do +40 (lub ostatecznie -30 do +50 w co bardziej „tolerancyjne” dni), przy czym -100 i +100 oznaczałyby maksymalne oddalenie/przybliżenie, natomiast 0 określałoby punkt optymalny. Generalnie nie lubię, gdy wokal zbyt daleko ode mnie ucieka, ale też sytuacja, gdy jest mi dosłownie wpychany do gardła, także nie do końca koreluje z moimi wymaganiami. Pół biedy jeśli czynione jest to z należytą jakością i kompetencją (a’la STAX). Testowane Audio-Techniki plasują się gdzieś na zakresie ok. 0 do +20 w zależności od utworu, a więc wokół wspomnianego punktu optymalnego, trochę lepiej z reguły akcentując ten bliżej zaakcentowany i oporniej ten odsunięty.
W słuchawkach konwencjonalnych jest to sytuacja bardzo dobra z racji możliwości kształtowania sobie tego zakresu czy to korekcjami, czy po prostu tytułem osiąganej synergii z posiadanym sprzętem grającym. DSR7BT nie mają tego luksusu co prawda, ale radzą sobie bardzo dobrze w ramach natywnego strojenia płynącego z wbudowanej w nie elektroniki. Mało tego, jeśli przyjrzeć się ich wykresowi tonalnemu, ubytek na średnicy uległ w porównaniu do MSR7 złagodzeniu i przesunięciu. W efekcie część wyższej średnicy jest mocniejsza i bardziej donośna, przez co pozytywniej zaznacza się w ramach opisanej przeze mnie wyżej fluktuacji. Zwłaszcza osobom mającym do tej pory styczność ze słuchawkami nie nastawionymi na wokalizę, będzie to myślę bardzo się podobało, bo raz, że nie przeżyją wstrząsu wrzucenia w całkowicie nowy dźwiękowy ekosystem, a dwa, że docenią wreszcie moc oraz urok porządnie zrealizowanej średnicy – także jakościowo.
Góra również vis a vis przypomina mi kształt z MSR7. Słuchając DSR7BT miałem dokładnie te same wnioski i spostrzeżenia, które obserwować mi było dane przy znacznie tańszym modelu. DSRy bardzo sprytnie poruszają się na granicy neutralności i jasności, obsypując słuchacza dokładnie wykończonymi, obfitymi w detal dźwiękami, pełnymi niuansów i czystości. To ostatnie zwłaszcza jest rzeczą, która jako pierwsza rzuca się w uszy na tle poprzednio słuchanego przeze mnie modelu. Tam było trochę bardziej chropowato, tu zaś jakby mi ktoś ręką kurz ze stołu zgarnął.
Nie sądzę, aby zmiany sprowadzały się tu tylko do dorzucenia modułu cyfrowego. Producent w sposób bardzo przemyślany i kompetentny musiał ingerować w same przetworniki i chwała mu za to, bo o ile dźwięk MSR7 świetnie odpowiadał zajmowanej przez nie półce cenowej, tak przy dwakroć takim budżecie u DSR7BT zwykłe skopiowanie brzmienia 1:1 by nie przeszło. Także choć strojenie pozostawiono w ramach ogólnego pryncypium bardzo podobne, tak jakościowo jest to wyraźna półka wyżej. A przy okazji potencjalna odpowiedź na dylematy związane z poszukiwaniem „czegoś jak MSR7, tylko grającego lepiej”.
Nie było najmniejszych szans, aby przy takim stanie rzeczy miało się coś pogorszyć w zakresie sceny. I tak też się stało. Otrzymujemy tu znów możliwość wejścia w tą bardzo rozbudowaną strukturę sceniczną kreowaną przez ATH w ostatnich swoich produktach, gdzie przestaje mieć powoli znaczenie konstrukcja otwarta/zamknięta. Chyba nawet wyraziłem kiedyś pogląd, że Audio-Technica czuje się jak ryba w wodzie w modelach zamkniętych i DSR7BT są kolejnym z brzegu przykładem takiej właśnie sytuacji.
Scena kreuje się najbardziej ekspansywnie w ramach szerokości, a więc zgodnie z planem i na spory wzór poprzednika.
Głębia jest mniej eksponowana słuchaczowi, ale łączy się z lekkim przybliżeniem sopranu które opisałem wcześniej. Nie jednak na tyle mocnym, aby nie można było stwierdzić całkowitego spłaszczenia osi przód-tył. To dlatego słuchawki te zachowują się tak bardzo elastycznie w ramach różnej palety gatunkowej, bez względu czy przepuszczamy przez nie kameralny jazz, czy też może skoczną elektronikę klubową.
Ostatecznie słuchawki te zrobiły na mnie naprawdę pozytywne wrażenie – najpierw swoim wykonaniem i szałową wręcz elegancją, potem zaś sposobem grania jako całość, na końcu zaś przewijającą się w tym wszystkim poręcznością. W ogóle uważam, że cała seria „siódemek” Audio-Techniki jest linią wysoce udaną i każdy użytkownik poszukujący dla siebie sprzętu trochę bardziej uniwersalnego powinien na pewnym etapie swojego polowania zaczepić właśnie o te konkretne produkty. Jest w nich bowiem coś takiego, co faktycznie intryguje i przyciąga do siebie. Tak samo było przy MSR7 i nie inaczej dzieje się w przypadku DSR7BT. Domyślam się też, że dla każdego użytkownika tych słuchawek będzie to inna cecha lub najpewniej zestaw cech.
Najprościej jest mi stwierdzić własne preferencje po tym, ile czasu spędzam w danych słuchawkach poza testami. Jeśli wracam do pracy z grafiką czy też po prostu błąkam się po sieci w poszukiwaniu informacji oraz przeglądając nowe komentarze i posty na forum, ręka sama sięga po sprzęt, który uzna za najłatwiejszy w użyciu i najpraktyczniejszy w danej chwili, zaś gust, cóż… on także ma coś do powiedzenia. I mimo posiadania pod ręką przynajmniej kilku par, najszybciej było mi sięgnąć właśnie po DSRy jako coś piekielnie poręcznego i mogącego pracować bez uruchamiania jakiegokolwiek z posiadanych przeze mnie urządzeń źródłowych.
W słuchawkach tych przesiedziałem więc wiele godzin nie tylko podczas intensywnego testowania na kolejnych utworach i albumach, ale też na codziennym użytkowaniu, oglądaniu filmów, po prostu na wszystkim, co łączyło się w jakikolwiek sposób z odtwarzaniem dźwięku, włącznie z wyjazdem na parę dni. Słuchawki sprawdziły się we wszystkich zadaniach bardzo dobrze i pod wieloma względami spełniły dokładnie te wymagania, jakie wskazywałbym za niezbędne w przypadku sprzętu faktycznie praktycznego i przydatnego, a także przyjaznego dla użytkownika, który niekoniecznie musi być entuzjastą sprzętu słuchawkowego i po prostu podchodzącego do tematu bardziej pragmatycznie – właśnie od strony praktycznej.
Spodobały mi się też czysto de gustibus. Dla mnie osobiście jest to wysoce skuteczne połączenie bardzo kompetentnego (i trochę technicznego) strojenia z kompletnym brakiem obecności kiczu, ordynarności czy nachalności. Słuchawki nie pozują na coś, czym nie są, a zamiast tego prezentują dokładnie tak, jak powinny: z dojrzałością, kontrolą i opanowaniem. Bas jest dobrany w idealnej dla mnie ilości, ani za twardy, ani też mdły i za miękki. Średnica została dosyć optymalnie zawieszona w ramach dystansu od moich uszu, także mimo preferencji za bliższym wokalem absolutnie nie czuję, jakby ATH unikały angażu. Detaliczność i dokładność góry stoi na należytym poziomie, a co spowodowane zostało dodatkowym oszlifowaniem jakościowym poczynionym przez producenta. Bardzo mnie cieszy, że otwartość – mimo zamkniętej konstrukcji – jest spokojnie zachowana, a do tego utrzymana wysoka sceniczność, której w zasadzie nawet byśmy się tu nie spodziewali. To wszystko sumarycznie buduje w moich oczach i uszach obraz porządnie przemyślanych i w konsekwencji zaprojektowanych ostatecznie słuchawek.
Moim zdaniem największym rywalem tego modelu jest mój osobisty faworyt: Bowers & Wilkins P7 Wireless. Uwielbiam je za wysoką jakość i kapitalne brzmienie bezprzewodowe. To klasa o oczko wyższa od DSR7BT i o dwa od MSR7, ale o ile przy tych drugich musimy do Bowersów sowicie dopłacić i przede wszystkim rozważyć, czy nam się taki manewr w ogóle opłaca, tak przy DSRach można mniej więcej założyć posiadanie przez użytkownika odpowiedniej kwoty na słuchawki. Dylemat nie jest więc sprowadzony do kwestii dopłaty, a bardziej czystego wyboru między jednym a drugim rozwiązaniem.
Który z tych modeli wybrałbym dla siebie? Czy P7W, czy może DSR7BT? Przyznam miałbym trudny dylemat, a przynajmniej mam go w tej chwili, ponieważ zakupy generuje mi potrzeba, a nie kaprys. Toteż bez zaistnienia mocno usprawiedliwionej konieczności trudno jest mi wejść we własne buty w pełni na zasadzie spekulacji. Mimo to pokrótce spróbuję.
Na pewno Bowersom przypisałbym dźwięk, który swego czasu bardzo mi się spodobał, zwłaszcza jakościowo po interfejsie bezprzewodowym. Wygoda jednak to już bardziej temat Audio-Techniki, jako że wprost z pudełka słuchawki są wygodniejsze od Bowersów, a wielu słuchaczy nie ma pojęcia, że P7 i P7W można delikatnie rozgiąć i w ten sposób dramatycznie zmniejszyć ich docisk do głowy z racji posiadania metalowych pałąków. ATH zresztą również można próbować w taki sposób potraktować, niemniej domyślnie kompletnie nie potrzebują traktowania w ten deseń po wyjęciu w stanie nowym. Łatwiej jest w nich usiedzieć kilka pełnych godzin niż w P7. Praktyczność chyba jednak też leżałaby moim zdaniem po stronie ATH: łatwiejsze w dostępności przyciski, wszystko ładnie opisane, częściowa implementacja interfejsu dotykowego czy też wygodne korzystanie z wbudowanego w słuchawki przetwornika po kablu USB. Zwłaszcza to ostatnie okazało się być w moim przypadku piekielnie przydatną cechą, przez którą sprzęt zyskał moją dużą sympatię. Jeśli do tego gra – z pamięci bo z pamięci, ale ją mam akurat jeszcze chyba nienajgorszą – subiektywnie na trochę wyższym poziomie od też całkiem sympatycznego wariantu analogowego, to i chyba faktycznie przestaje być dziwnym, że porównuję je do swoich małych faworytów, czyli wspomnianych P7 Wireless. Obie pary naprawdę fajnie grają, każda trochę inaczej i na swój własny sposób, z jednej więcej techniki i funu nam płynie, z drugiej więcej realizmu i przyjemności, ale każdą można się tak samo w pełni cieszyć i nie potrzebować po jej zakupie już żadnej innej kombinatoryki.
Zastosowania cyfrowe w praktyce
Skupienie się na komunikacji czysto cyfrowej postrzegam tu jako zaletę w dobie postępującej cyfryzacji i powolnego uniezależniania się od sprzętu konwencjonalnego. Dlaczego? Z dwóch powodów.
Po pierwsze, ATH są modelem tak samo praktycznym, co nastawionym na dźwiękową klasowość. Było to widać bardzo wyraźnie przy modelu MSR7, że słuchawkom aż tak bezwzględnie sprzęt za kilka zdrowych tysięcy złotych nie daje tyle dobra, ile modelom realnie audiofilskim (a to ci niespodzianka…) z wyższych półek. W efekcie wystarczy, że podłączone zostaną pod dobre, rozsądnie strojone źródło mające swoją własną wartość brzmieniową na wysokim poziomie. A chociażby niech to będzie do cna upośledzony funkcjonalnie Shozy Alien+, ale zagra to razem świetnie.
Po drugie, ponieważ słuchawki nie wymagają stałej obecności takiego Conductora V2+, Hugo TT czy innego cuda z wyższych sfer, a parowanie z tańszym sprzętem wciąż obarczone jest pewnym ryzykiem i podatnością na błędy synergiczne, praca z brzmieniem ustawionym na sztywno poprzez zastosowanie komunikacji Bluetooth oraz USB można traktować jako ułatwienie i uproszczenie. Słuchawki już na starcie grają z maksymalną możliwą jakością oferowaną przez wbudowany w nie przetwornik, a że nie jest ona wcale taka zła, efekty są częstokroć lepsze, niż gdybyśmy próbowali podłączać je kablem analogowym.
O ile USB również jest kablem jakby nie patrzeć, tak jednak brak konieczności posiadania ze sobą dodatkowego DACa i wzmacniacza jest tu rzeczą wysoce amortyzującą, a przynajmniej dla mnie. Jeśli bowiem chcę wygodnie rozsiąść się z laptopem i np. zacząć pisać sobie kolejną recenzję, nie muszę trzymać przy sobie DACa USB, odtwarzacza w takowej roli czy w ogóle czegokolwiek – po prostu podłączam się bezpośrednio pod port USB tak, jak gdybym na głowie miał MSR7 i podłączał się pod gołe wyjście słuchawkowe. Z tym że z nieporównywalnie lepszą jakością i bez żadnych przebić czy szumów, które aby przy MSR7 osiągnąć, musiałbym w tym konkretnym przypadku po prostu kupić za konkretne pieniądze i tym samym dojść do takiego samego poziomu cenowego jak DSR7BT, jeśli nie wyższego.
Oczywiście mogę to potem wykorzystać z dowolnym innym sprzętem, ale znów może mi do gry wejść synergia i sprzęt dobierany specjalnie pod parę słuchawek X niekoniecznie będzie sprawdzał się z parą Y. A nawet jeśli, to po czasie zacznie kiełkować ta niewygodna myśl, że może jednak „coś” jeszcze można ulepszyć, może to zagrać lepiej na innym sprzęcie, że nie znam do końca potencjału swoich słuchawek itd. W przypadku DSR7BT jest akurat o tyle fortunnie, że skazywanie się na ograniczenia związane z brakiem dopasowania sprzętu źródłowego w sprytny sposób jest obracane w atut. Należy jednak mieć się na baczności, bo być może opisywany przeze mnie tu wyjątek będzie potem nam jeszcze nie raz potwierdzał znacznie mniej przyjemną regułę.
Podsumowanie
Audio-Technica przeszła długą zdaje się drogę, aby dojrzeć do wypuszczania takich słuchawek. DSR7BT, choć bazują na MSR7 w stopniu znacznym, mogą być brzmieniowo traktowane jako lepiej wykończona ich wersja, w której znika pewien subtelny śnieżek z teatru dźwiękowego oraz problem kosztowania się na dodatkowy osprzęt. Pojawia się więcej elementarnej jakości, nieco lepsze zejście oraz bliższa średnica. Z kolei z perspektywy użytkowej są już produktem o całkowicie innej warstwie abstrakcji z racji porzucenia komunikacji analogowej.
Przejście na tą stricte cyfrową ma swoje konsekwencje w tym, że za lepszą synergię natywną rezygnujemy z możliwości dopasowania sobie źródła pod nasze słuchawki i gramy poniekąd vabank. Nie będziemy mogli sobie bowiem w razie konieczności dostroić ich tonalności przy użyciu korektora (chyba że programowego), ale jednocześnie też jesteśmy automatycznie zwolnieni z obowiązku posiadania jakiegokolwiek źródła w ogóle, a co za tym idzie potencjalnych rozterek związanych z synergią i osiągnięciem tego mistycznego „zagrania na 100%”. Oznaczać może to duże oszczędności i sporą wygodę, jeśli słuchawki od pierwszego przesłuchania trafią w nasze gusta i z tego powodu myślę, że mimo niemałej ceny należy im się uwaga.
Słuchawki są do nabycia w Top HiFi oraz niektórych sklepach w kraju w cenie 1699 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- bardzo dobra jakość wykonania
- praktyczna, półkompaktowa konstrukcja
- etui do przenoszenia w zestawie
- możliwość komunikacji bezprzewodowej Bluetooth 4.2 (z NFC)
- możliwość komunikacji kablowej bezpośrednio poprzez USB
- całkiem długi czas pracy na baterii
- funkcja parowania z aż 8 urządzeniami Bluetooth jednocześnie
- bardzo solidny system regulacji wysunięcia muszli
- subiektywnie atrakcyjne wizualnie wzornictwo
- efektowne granie na planie małego, rozsądnego „V”
- energetyczny charakter nie pozwala się nudzić
- bardzo dobre sprawowanie się m.in. w gatunkach elektronicznych
- naprawdę niezła scena jak na słuchawki zamknięte o takim formacie
- poprawione kilka aspektów brzmieniowych oraz ogólnie wyższa klasa odsłuchu względem zwykłych MSR7
- możliwość zaoszczędzenia trochę pieniędzy z racji braku konieczności posiadania innego sprzętu źródłowego audio
Wady:
- przy mocno sopranowym repertuarze mogą być nieco uciążliwe w trakcie długich odsłuchów
- niepotrzebnie wymuszona współpraca z dedykowanym okablowaniem USB
- izolacja od otoczenia rozsądna, ale może być trochę za mała na środki transportu
- szkoda że nie dostajemy twardego etui zamiast woreczka
- jakby tak cena była jeszcze troszkę niższa…
Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Dzięki Panie Jakubie za kolejną świetną recenzję i wykonaną pracę.
Mimo wskazanych zalet interface cyfrowych, brak tego analogowego wpisałbym jednak na listę wad. Ogranicza nam to mocno listę możliwego do sparowania sprzętu oraz korygowania brzmienia słuchawek.
Pozdrawiam
Służę, aczkolwiek o tym wszystkim pisałem dokładnie w treści recenzji, jak również precyzyjnie nakreśliłem inne płynące z tego aspekty, które widziałem jednoznacznie pozytywnie. Tak naprawdę kwestia sprowadza się do oczekiwań. Nam, tj. osobom nie bojącym się podjąć wyzwania poszukiwania odpowiedniej synergii, kabelek analogowy jest niestraszny. Sporo jest jednak osób, które do słuchawek podchodzą na zasadzie „ma działać” i to „dobrze” wprost z pudełka. Dla nich będzie to plus, że zostaną w odpowiedni sposób zwolnione z tej problematyki.
Pozdrawiam.
Recenzja idealnie wpasowała się w czasie, za dwa dni mam odsłuch P7w i DSR7 🙂 wszystko wskazuje że będzie to trudna decyzja
Koniecznie daj nam znać o swoich odczuciach!
Witam Panie Jakubie jestem właścicielem Audio-technica SR5 BT tańszych w mojej ocenie super słuchawek BT. A czy mógłby Pan coś wspomnieć na temat cech wspólnych i rozbieżności tych dwóch par słuchawek.
Witam Panie Pawle,
Niestety musiałbym mieć wcześniej doświadczenia z SR5BT, a takowych nie mam, toteż porównania wykonać mi nie sposób 🙂 .
Więc jestem już po zakupie.
Pierwsze przymierzyłem P7 i byłem miło zaskoczony bo spodziewałem się, że nówki będą niewygodne, tyle naczytałem się na temat rozciągania pałąka. Widać mam wąską głowę 🙂
Po założeniu DSRów okazało się, że może być jeszcze lepiej. Są mega wygodne. Pady świetne choć zapomniałem sprawdzić omawianego w recenzji systemu regulacji ich wysunięcia. Jeśli chodzi o sam wygląd to obie pary robią świetne wrażenie, każda na swój sposób.
Porównanie zrobiłem tylko przez BT gdzie źródłem były pliki flac (głównie elektronika J.M.Jarre, State Azure, Tangerine Dream i jeszcze jakieś moje wynalazki). DSR’y słuchało się całkiem przyjemnie ale to dzięki P7 miałem miejscami ciary. Muzyka wydawała mi się o wiele bliższa, bardziej ciepła i przyjemna. DSRy grały jakby nieco sztucznie i z dystansem. Nie potrafię tego dokładnie opisać.
Ponadto niskie zakresy w P7 grały dokładnie w moim stylu 🙂 Nie to, że w DSR ich brakuje ale to „bowersom” było dużo bliżej do sposobu w jakim gra mój zestaw stereo na codzień.
Poza tym przy jednym utworze DSR jakby pogubiły się. Nie wiem, może to była akurat wina połączenia bt, nie zweryfikowałem tego bo czas mnie naglił. Ostatecznie wybór padł na P7W i nie był on aż tak trudny jak się spodziewałem.
Co Pan sądzi o połączeniu tych słuchawek z Fiio X5 iii ?
Niestety nic, ponieważ nie testowałem takiego połączenia, ani też samego X5 III.
dziekuje za swietna recenzje.
nie daje mi jednak spokoju jedna kwestia. mianowicie polaczenie poprzez bluetooth i jakosc uzyskanego finalnego dzwieku. jest to polaczenie cyfrowe i w zwiazku z tym czy jest roznica w jakosci dzwieku uzyskanego w sluchawkach pomiedzy polaczeniem za pomoca telefonu a wysokiej jakosci playera? czy nie ma znaczenia tutaj zrodlo? oczywiscie te same pliki w obu urzadzeniach.
Jeśli między słuchawkami a nadajnikami będzie spełniany ten sam zakres specyfikacji, a więc obsługa konkretnych kodeków i wersji BT, nie powinno być ani problemów ze współpracą między nimi, ani różnic między jednym a drugim urządzeniem źródłowym.
Źródło nie ma znaczenia, o ile sygnał podaje za pomocą kodeka APTX HD.
Ciekawa alternatywa dla MSR7, czy ATH-M50X podłączonych do Astell&Kern XB10 (choć muszę przyznać, że ten mały dynks ma fantastyczne bebechy).
Dziękuję za recenzję. Wynika z niej, że DRB7 grają lepiej niż SR7. Chciałbym kupić DRB7 dla żony na prezent, ale nurtuje mnie jedna kwestia. Czy DRB7 bedą odtwarzały muzkę po kalblu usb podłączonym do Iphona 7 przez przejściówkę usb/ligtning? Żona słucha muzyki z Tidala, jest tam trochę płyt w wyższej jakości, masters.
Proszę, ale nie testowałem ani modelu DRB7, ani SR7. Jeśli natomiast Pana pytania tyczą się testowanego modelu DSR7BT, nie posiadam i nie zamierzam posiadać telefonu tego producenta, toteż nie umiem Panu zagwarantować poprawnej pracy. Takie pytania powinien Pan kierować albo do dystrybutora, albo do handlowców w sklepach. Oczywiście o ile ci ostatni w ogóle mają pojęcie na temat tego co sprzedają.
Chodzi oczywiście o DSR7BT I MSR7. Połączenie telefonu i DSR7BT za pomocą kabla usb eliminowałoby z toru dac i wzmacniacz, coś jak monitory aktywne, tutaj dochodziłby jeszcże dac słuchawek. Czytałem kilka testów DSR7BT i nikt nie sprawdzał takiego połączenia, szkoda bo działanie tych słuchawek z telefonem przez usb rozszerzałoby ich funkcjonalność. Trudno, muszę sam sprawdzić.
Witam , czy już ktoś próbował sparować te słuchawki po usb z telefonem ? Esse pisałeś , że sprawdzisz ? , jakie rezultaty ?
Właśnie sprawdziłem….Słuchawki spokojnie grają po kablu USB z telefonu z Androidem (jedyny warunek to odpowiedni program do odtwarzania muzyki – ja mam Neutrona i wszystko pięknie śmiga – może na innych programach też, ale na „gołych” LG V30 i Motorola X Play nie działały – po instalacji Neutrona hulają).
Aha! Nieprawdą do końca jest to, że słuchawki działają tylko po kablu USB dołączonym do zestawu – sprawdziłem na sześciu innych kablach (różnych długościach i od różnych urządzeń) – na czterech grały na dwóch nie grały
Dziękuję za informację – czyli wychodzi na to że moje kable po prostu nie chciały współpracować z tymi słuchawkami.
Witam. Dzięki za dostarczanie świetnych i bardzo pomocnych opisów.
Mam pytanie – czy wiadomo co z akumulatorem w tych słuchawkach. Jaka jest ilość cykli ładowania i czy jest możliwość wymiany na nowe. Dotarłem jedynie do tego, że jest to akumulator litowo-polimerowy 3,7 V DC.
To dla mnie kluczowe, gdyż z bowers & wilkins PX zrezygnowałem mimo świetnego dźwięku właśnie z tego powodu. Wg producenta jest on niewymienny, a PX bez akumulatora nie zagrają nawet po kablu. Jeśli mają to być słuchawki na ok 300 cykli ładowania a potem do wyrzucenia to ja pozostane przy tradycyjnych rozwiązaniach po kablu.
Czy wie ktoś jak sytuacja z akumulatorem wygląda w słuchawkach konkurencji?
Ps czekam z wypiekami na artykuł polecane słuchawki bezprzewodowe.
Witam,
Polecane słuchawki BT są już gotowe, zaś o takie rzeczy raczej należałoby pytać bezpośrednio producenta lub dystrybutora. Tylko oni dysponują takimi danymi moim zdaniem.
Czy ktoś próbował połączyć te słuchawki po kablu z PS4?
Cześć!
Dzięki Twojej recenzji stałem się szczęśliwym posiadaczem DSRów… i byłem nim do pierwszego wieczoru. Po sparowaniu z telefonem (S9+) przy cichej muzyce słychać „pod spodem” delikatny szum. Gdy nic nie gra zmiana głośności również powoduje cichy trzask i chwilowy szum w słuchawkach. Czy Ty też to zauważyłeś w testowanych, albo możesz powiedzieć czy to wada, czy tak musi być?
Pozdrawiam
Mam to samo w swoich. Strasznie irytuje
Jestem posiadaczem tychże słuchawek od dwóch dni i też w moim egzemplarzu występuje stały szum. O tyle jest to dla mnie ciekawe, że przeczytałem wiele recenzji i testów, a w żadnej nikt o tym nie wspomina. Czy coś mogło się zmienić w produkcji samych słuchawek? Jestem zachwycony jak grają, ale ten szum wkurza…
Słuchawki testowałem dwa lata temu i niestety nie można wykluczyć i takiego scenariusza. Może po prostu na moim sprzęcie problem nie występował, albo nie zwróciłem na niego uwagi, choć z drugiej strony muzyki słucham stosunkowo cicho i nadmierny szum mi osobiście przeszkadza.
Szum nie jest nijak związany z głośnością słuchanej muzyki. W zasadzie idealnie zjawisko można zauważyć gdy Bluetooth przechodzi w tryb oszczędzania energii i nagle zapada błoga cisza, by znowu wrócić do szumienia jak wybudzi się telefon z aplikacją do odtwarzania muzyki. Czy ktoś próbował to reklamować? Niestety kupiłem sprzęt stacjonarnie i nie ma możliwości zwrotu…
Jest. Osoby słuchające muzyki ciszej są bardziej wyczulone na tego typu elementy, które wydają się im bardziej słyszalne niż u osób, które muzyki słuchają głośniej. Wynika to wprost z zachowania się naszego ośrodka słuchu. Oczywiście nie jest to zasada żelazna, ale najczęściej tak właśnie się działo.
Cześc
Czy znalazłeś może jakieś rozwiązanie dla tego irytującego szumu?
Byłem dzisiaj posłuchać ww słuchawki w salonie i szumy są jak najbardziej słyszalne nawet sytyacji gdy odsłuch robiłem w dzień. Szum jest słyszalny przy małym poziomie głośności oraz w chwilach gdy nic nie gra, a bt nie przeszedł jeszcze w stan uśpienia. W tańszym modelu, tj. ATH SR50BT problem nie występuje. Możliwe że znaczenie ma wersja bt, w 7 jest to 4.2 a w sr50 5.0. Czy ktoś testował pod tym kątem model dsr9bt?
Odluch robiony na mate 10 pro w aptX hd
Witam Serdecznie i proszę o pomoc. Dostałem wczoraj opus1 oraz powyższe sluchawki Jako laik w sferze audio ja się pytam jest szansa by to jakoś sparować? ;)Pozdrawiam
Wiem pewnie pytanie idiotycze ale może jednak ktoś się skusi na odpowiedź?!?
Przez BT
Opus#1 nie posiada BT
ATH-SR50BT vs ATH-DSR7BT (lub coś innego)
Gdzie znajdę najlepszą scenę z dobrym pozycjonowaniem? Mile widziane na poziomie SomicV2 lub lepiej 😉
Z recenzji obu modeli nie wynika to wprost?
Odpowiedź jak i recenzja troszkę lakoniczna. Nie ma kabla jack – jak podłączyć do telefonu, DAC’a ? – jeśli ktoś nie chce tego robić poprzez Bluetooth który osłabia o połowę jakość muzyki/słuchawek. Rozumiem iż nie ma takiej możliwości. Tak jak kolega powyżej napisał jest to zdecydowany minus tych słuchawek vs np Focal Wireless prawda?
Odpowiedzi jeszcze nie udzieliłem, więc trudno ją nazwać już teraz lakoniczną.
Do telefonu podłącza się przez kabel USB-OTG. Do PC podłącza się bezpośrednio. Do DACa nie ma potrzeby.
Przepraszam nie rozumiem do DACA nie ma potrzeby?
Nie jestem zwolennikiem łączności BT. Słuchałem kuzyna tych słuchawek na BT i z czystej uprzejmości do znajomego nie powiedziałem co o tym sądzę. Rozumiem że do DACA nie podłączymy również po kablu. Bo słuchawki nie są wyposażone w żadne złącze typu Jack. Wszelka łączność poprzez BT lub kombinacja z USB i dokupić przejściówki. I takie zdanie warto umieścić w recenzji:) BTW fajna stronka
Przecież wszystko zostało jasno i czytelnie opisane w recenzji. Wszystko. Dlaczego nie podłączy się ich do DACa, jakie mają złącza, jak sprawują się po BT.
Mogę potwierdzić wszystkie wcześniejsze obserwacje:
– połączenie USB działa z innymi, niefabrycznymi przewodami
– kodeki Bluetooth potrafią dodać szum przy braku lub bardzo cichym sygnale
Z własnych doświadczeń:
– nie ma żadnych problemów z działaniem na systemie GNU/Linux
– połączenie bezpośrednie po przewodzie USB udostępnia tylko urządzenie wyjściowe, brak mikrofonu (automatycznie wyłączany jest również Bluetooth)
Czy zastosowanie tzw. przejściówki mini jack (męski)/USB umożliwi odsłuch po kablu np. z amplitunera? Na jednej ze stron znalazłem opis: Wejście USB to sposób na ładowanie słuchawek i na dostarczenie sygnału audio, wyłącznie w formie cyfrowej – PCM 24/96, więc nie wiem, czy taka przejściówka zda egzamin…
Sam zacytował Pan odpowiedź na swoje pytanie: „WYŁĄCZNIE W FORMIE CYFROWEJ”. Taki kabel po prostu nie zadziała.
Plus cytując własną recenzję: „podłączymy je długim kablem USB. Służy on nie tylko do ładowania, ale też i normalnej pracy jako pełnoprawne urządzenie widziane w menadżerze dźwięku.”
Rozumiem. Chciałem mieć 100% pewność. Zatem jeśli mój amplituner (w tym wypadku AVR-X3500H) nie ma Blotooth Out, a wyjście na słuchawki ma tylko poprzez jack, to nie ma możliwości podłączenia tych słuchawek?
Czy zastosowanie transmitera audio USB/jack -> Blotooth (np. Mozos) spowoduje utratę jakości dźwięku?
Prawdopodobnie musiałby Pan użyć nadajnika dwukierunkowego (czegoś w stylu właśnie Mozos MBL-HD lub podobnego urządzenia u Sennheisera, nie pamiętam niestety nazwy) podłączonego pod wyjście RCA, np. REC. W ostateczności pod wyjście słuchawkowe. Będzie to i tak konwersja A->C, więc na pewno będzie to miało swój wpływ na dźwięk, ale sygnał powinno dać się co do zasady wyprowadzić.
Słuchawki w trybie bluetooth generują bardzo słyszalny szum.
Można to porównać w pewnym stopniu do takiego dźwięku:
https://youtu.be/SXBbNi03r4c
Nie jest to niestety „usterka” a fabryczne zachowanie tego i innych modeli BT ATH co można przeczytać w opiniach na sklepach takich jak amazon.
https://www.amazon.com/Audio-Technica-ATH-DSR7BT-Bluetooth-Wireless-Headphones/dp/B06XY4TSGP
https://www.reddit.com/r/headphones/comments/7wp1km/dsr7bt_without_hiss/
Chciałbym podkreślić, że nie mówimy tu o jakimś delikatnym szumie który dostrzeże wyłącznie audiofil. Jest to głośny szum na dzień dobry który jest z nami obecny cały czas. W cichych utworach całkowicie rujnuje to odbiór muzyki. I nie mamy tu do czynienia ze złym kodekiem. Problem występuje zarówno na AptX jak i AAC.
Jedyne wytłumaczenie jakie znajduje na brak wzmianki na ten temat w recenzji to fakt, że zmieniono coś w produkcji słuchawek.
Jeśli łączność bluetooth jest dla Was istotna to odradzam te słuchawki. Ja swoje zwróciłem.
Witam Panie Mateuszu,
Poruszył Pan kwestię która faktycznie może być całkiem prawdopodobna. Ostatnio natrafiłem – co prawda nie u ATH ale w przypadku innego producenta – na dokładnie taką sytuację, tj. dwa identyczne egzemplarze tego samego modelu z których jeden grał diametralnie inaczej po BT. Po kablu dźwięk jednej i drugiej pary był identyczny, różnica sprowadzała się tylko do trybu Bluetooth. Żadnych zmian z zewnątrz ani cech szczególnych nie było. Możliwe że zmiana powstała w fabryce i to nawet bez wiedzy producenta. Jak jest w przypadku ATH – nie wiadomo. Niemniej przez 3 lata coś rzeczywiście mogło ulec zmianie.
Również posiadam ten model i szum jest wyraźnie słyszalny. Co ciekawe 2 lata temu miałem inną sztukę i zachowywała się identycznie więc wątpię że to przypadek.
Witam Panie Jakubie,
Zachęcony Pana recenzją, kupiłem kilka lat temu w/w słuchawki i do dziś jestem z nich bardzo zadowolony. Jeśli chodzi samo brzmienie, mają prawie wszystko co jest mi potrzebne, przyjemny, nienarzucający charakter, przy dłuższym odsłuchu nie meczą – a zdarza mi się dłuuuużej słuchać, ba.. nawet w nich zasnąć ;-).. a do tego są wygodne. Brakuje trochę zejścia basu, które było chociażby w modelu „ATH-M50xBT”, który miałem wcześniej na odsłuchu – tam miałem wrażenie „V-ka” była znacznie wyeksponowana – był przysłowiowy „wykop” – niestety przy dłuższym odsłuchu męczyło. Czy poleci Pan słuchawki, które połączą te dwa „doznania”, ew. które można uznać, za godnego następce „DSR7BT”, lub przeskok „level”, może dwa wyżej, aby słyszalny był progres? Słucham muzyki różnego gatunku, można napisać.. każdej, które mnie zaciekawi. Zdaje sobie sprawę, że najgorzej jest o uniwersalność, ale może Panu uda się ponownie trafić w moje gusta brzmieniowe :-). Z góry dziękuję i pozdrawiam.