Recenzja słuchawek Audio-Technica ATH-ANC300TW

Słuchawki z serii ANC u Audio-Techniki to wyspecjalizowane modele nastawione na aktywną redukcję szumów. O ile inne ich produkty również są w takowe mechanizmy wyposażone, o tyle w tej serii jest to postawione niemalże chyba za punkt honoru i to do tego stopnia, że niemal wszystkie aspekty są przyporządkowane dokładnie temu jednemu zadaniu – dostarczeniu dźwięku tak mocno nieskalanego hałasem z zewnątrz, jak to tylko możliwe. W słuchawkach przenośnych testowałem w ramach tejże rodziny modele ANC700 i 900. Czas jednak przyszedł na dokanałowego towarzysza broni, jakim jest ANC300TW. Są to też pierwsze słuchawki dokanałowe wyposażone w takowy system od czasów posiadania przeze mnie św. p. K390 NC. Najwyższa pora sprawdzić co tak naprawdę stało się w temacie dokanałowego ANC na przestrzeni lat.

W zestawie dostajemy to co widać - galerię tipsów, kabelek ładowania i etui.

 

Dane techniczne

  • Przetworniki: dynamiczne, 5,8 mm
  • Format: dokanałowy-zamknięty
  • Komunikacja: via Bluetooth 5.0 z aptX
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 25 kHz
  • Impedancja: 14 Ohm
  • Czułość: 106 dB / 1 mW
  • Czas pracy: do 4,5 godziny (18 godzin z doładowaniami z etui)
  • Czas ładowania: 1 godzina dla słuchawek, 2,5 godziny dla etui
  • Waga: 14 g słuchawki / 50 g etui

 

Jakość wykonania i konstrukcja Audio-Technica ATH-ANC300TW

Jakość wykonania jest moim zdaniem bardzo dobra jeśli chodzi o wykonanie i materiały – nie ma efektu skrzypienia etui jak w CK3TW, a całość w dotyku sprawia wrażenie dobrego gatunkowo plastiku w kolorze czarnym i granatowym, który od oświetlenia lamp fotograficznych notorycznie wpada mi tu w cyjan.

Na starcie warto wspomnieć, że słuchawki niestety wymagają do osiągnięcia pełni swoich możliwości aplikacji ATH Connect, a ta wymaga stale włączonego GPSu, nawet jeśli nie korzystamy z opcji odnajdywania swojego urządzenia tą drogą. Dodatkowo pełni rolę odtwarzacza, więc po drodze dostaje dostęp do multimediów. Niemniej mamy tu multum opcji do ustawienia i skonfigurowania, jak np. odwrócony szyk przycisków wielofunkcyjnych, sposób zachowania się, tudzież działania systemu ANC, wyboru kodeka…

 

…tak, jest tego mnóstwo i wielka szkoda, że aplikacja ta obsługuje tak małą ilość modeli. No ale cóż. ANC300TW na liście są, więc w ramach tejże recenzji plus.

Generalnie słuchawki są ciekawie wyprofilowane, wyposażone w komplet mikrofonów działających w dosyć specyficzny sposób, bo umieszczonych przed i za przetwornikiem. Po włożeniu do uszu słuchawki (zakładając brak użycia aplikacji Connect) mają tryb ANC stale włączony i słyszymy szum pracy tegoż systemu. Ale tylko przez chwilę. Po chwili szum przygasa, a wraz z nim hałas z otoczenia. Tak jakby słuchawki gradualnie dostosowywały się do tego co dzieje się nie tylko na zewnątrz, ale i w naszym kanale słuchowym, a przynajmniej takie jest tu uczucie.

Wreszcie mamy pianki Comply w zestawie. Aczkolwiek różnią się fizycznie od tego co posiadam.

W praktyce system ANC bardzo się sprawdził w moich zastosowaniach i jest to poziom izolacji wielokrotnie większy niż większości znanych mi słuchawek zarówno z pamięci, jak i z ostatnich odsłuchów. CK3TW mogą zapomnieć o takiej izolacji jak tutaj i jedynie Etymotic może się jakkolwiek pasywnie równać. Chyba nawet K390NC swego czasu nie potrafiły tego co ANC300TW, a przynajmniej nie za cenę słyszalnego szumu od pracy tegoż systemu.

Zestaw wygląda bardzo estetycznie i schludnie.

Słuchawki obsługuje się niestety nie za pomocą paneli dotykowych jak w CK3TW, choć na pewno tradycjonalistów ucieszy w takim wypadku obecność dwóch przycisków wielofunkcyjnych. Nauka sterowania słuchawkami za ich pomocą może być jednak kłopotliwa ze względu na sporą ilość kombinacji. Aplikacja Connect umożliwia przypisanie im innego sposobu działania w razie potrzeby.

Niebieski kolor korpusów wpada w cyjan w świetle lamp foto.

Co do wygody, słuchawki można uznać za wygodne, a przynajmniej przez pierwszą godzinę-dwie. Potem do głosu zaczyna dochodzić moja podatność anatomiczna związana z niedostatecznie wysuniętymi szyjkami słuchawek. Gdy słuchawki naciskają mi na małżowinę, pojawia się po czasie dyskomfort. Pomagają tu pianki, chociażby dołączone do zestawu Comply (wreszcie!), ale też po prostu pełen pakiet 4 par silikonów.

Wszystkie otwory jakie tu widać to mikrofony.

Słuchawki pracują – głównie przez stale aktywny domyślnie tryb ANC, który wyłączyć można w aplikacji Connect – przez 4,5 godziny na baterii, ale etui pozwala na jeszcze 3 doładowania, rozszerzając korzystanie ze słuchawek do 18 godzin łącznie. Nie powodowały mi w tym względzie psikusów, jak też nie zaprezentowały się źle podczas rozmów telefonicznych. Oczywiście jeśli wierzyć moim rozmówcom. Aczkolwiek jakość rozmów była mniej więcej na poziomie CK3TW, może troszkę ciszej dla odbiorcy. Czas ten można nieco wydłużyć jak pisałem wyłączeniem ANC, ale poniekąd traci się najważniejszą wtedy rzecz, jaka wyróżnia te słuchawki na tle innych modeli.

W szczelinach widać ślady klejenia. To jedyna skaza wizualna ANC300.

Jedyną realną wadą jaką odnotowałem było dla mnie nieobsługiwanie parowania multipoint w trybie rzeczywistym. Słuchawki zapamiętają kilka urządzeń, ale połączenie jest możliwe tylko z jednym w tym samym czasie. Czyli nie można zrobić tak, że chodzę sobie po pokoju słuchając muzyki z PC, by w razie czego móc odebrać rozmowę telefoniczną. Powtórka zatem z CK3TW się kłania.

 

Jakość dźwięku Audio-Technica ATH-ANC300TW

ANC300TW mogę opisać jako albo zminiaturyzowana wersja modelu ANC900BT, albo potulniejsze wydanie CK3TW. Wbrew pozorom jest to bardzo proste i łatwe do opisania granie.

Bas jest mniej zaznaczony niż w CK3, ale wciąż spokojnie wyczuwalny. Tendencyjnie pnie się ku górze, stawiając nacisk bardziej na sekcję średniego i wyższego basu, niż tego niższego. W ten sposób nie powoduje dyskomfortu, jednocześnie komponując się z wykorzystaniem bardzo skutecznego systemu ANC. Podoba mi się w tym wydaniu, choć jestem jakoby przyzwyczajony do tego typu prezentacji basowej. Nie stwierdziłem nadmiaru wysokiego basu na całe szczęście. Nie lubię gdy sprzęt ma go w zanadrzu zbyt dużo. Choć ten w CK3 też robił niezłą robotę.

Średnica to typowy zakres Audio-Techniki, w jakim ostatnio co rusz firma ta się odnajduje, nawet patrząc po drogich modelach jak AP2000Ti. Z jednej strony nie można ich nazwać słuchawkami mającymi środek wycofany, ale też nie jest on jednoznacznie bliski. Wokaliści mają narzucony pewien dystans, niemalże jakby metodycznie zachowując odstęp niczym w obecnych warunkach sanitarnych. Głos nie jest skrępowany lub przysłonięty, a bardziej naturalny i wciąż świeży, ale nie jest intymny. Wokalista nie śpiewa do naszych uszu, jest portretowany, renderowany „przed”, nie „przy”.

Producent mocno wyważył wokal w tym modelu, ale ciekawostką jest, że zrobił ANC300TW modelem grającym finalnie z nieco większym dystansem niż CK3TW. Subiektywnie sprowadziłbym to do wrażenia „obecności” dźwięku w przekazie. W CK3TW – zapewne też za sprawą mocniejszego basu – kontakt użytkownika z muzyką jest większy, mocniejszy, ale za cenę egzaltacji skrajów pasma i tym samym większego ryzyka nieuplasowania się w guście słuchacza. ANC300TW sprawiają zaś wrażenie łagodniejszych w usposobieniu, mniej agresywnych, spokojniejszych, ale i też z mniejszą ilością emocji, zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Są rozsądniejsze, bardziej wszechstronne, podczas gdy CK3 bardziej wybuchowe, zaskakujące.

Widoczne piny ładowania.

Sopran jest subtelnie podkreślony i słychać, że producent nie rezygnuje z grania na planie „V”, ale nie mamy tu prezentacji tak wyraźnej, jak w CK3TW. Ma to swoje wady i zalety. Z jednej strony naprawdę fajnie się wyważają i umożliwiają spokojne słuchanie dłuższy czas, nie szastając utworami na prawo i lewo niczym wybredna panienka. Takie umiarkowane podkreślenie góry bardzo do mnie przemawia. Z drugiej strony osoby szukające wysoko idącej góry i zaostrzonych detali mogą czuć się nieco zawiedzione, a same słuchawki odebrać jako wolniejsze, spokojniejsze, ale też w których po prostu dzieje się mniej. To częsty problem z odbiorem modeli bardziej neutralnych, ale też proszę mieć na uwadze, że mój opis pojawia się w kontrze do konkretnych słuchawek, jako punktu odniesienia. I tenże punkt przez niektóre osoby też był czasami odbierany jako granie zbyt ostre na górze, mimo że do nieznośności – przynajmniej na moje uszy – wciąż im brakowało. Także rozumieć to rozumiem, niemniej sam osobiście widzę tu więcej zalet.

Scena z racji takiego stanu rzeczy jest nieco mniejsza niż przy CK3. Nie zwróciła mojej uwagi negatywnie, ale też nie powaliła na kolana. Ot scena to taki standard w bardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo przewidywalnym i kontrolowanym. W CK3 czułem się nieco bardziej swojsko, ale tam ceną za to jest jak pisałem mocniej zaznaczona góra. To w niej siedzi sporo pogłosów, których dłuższy czas wydźwięku powoduje, że różne smaczki i echa są słyszalne mocniej, lepiej. W konstrukcji jest to układ bardzo podobny: eliptyczna scena rozciągnięta na boki z lekko odsuniętym środkiem. Znów, w tej cenie może troszkę więcej sceny by nie zabiło, a w zamian działoby się nieco więcej. A może to po prostu moje rozbestwienie się po odsłuchach LCD-i4. Niestety, czasami ciężko jest przy tak ogromnej rozpiętości produktów i ich klas móc w całości się zresetować.

W każdym razie miałbym tu naprawdę ogromny dylemat co wybrać spośród obu par, tj. CK3 i ANC300. Generalnie obie pary są na swój sposób dobre i mają swoje plusy, tudzież może po prostu cechy szczególne przemawiające do mnie w korzystny i przekonujący sposób. Z jednej strony jest wysoka opłacalność CK3TW, dłuższy czas pracy, więcej emocji w odsłuchu muzyki, większy angaż, dla mnie osobiście lepsza aplikacyjność przez dłuższe szyjki, panele dotykowe z pełnym sterowaniem wprost z pudełka, większa głośność. Z drugiej kapitalny system ANC w modelu 300, wyższa jakość wykonania, bezpieczniejsze brzmienie którego można słuchać dłużej bez uczucia zmęczenia, brak ryzyka dotknięcia panelu przypadkowo podczas nawet zwykłego wyciągania. Pozostaje więc chyba stwierdzić, że – jak bardzo często to bywa w audio – każdemu wg potrzeb.

Jeśli ktoś szuka słuchawek grających na planie „V”, ale z dobrymi przymiotnikami dźwiękowymi, do tego opłacalnymi i grającymi nieco dłużej, to zapewne zwróci się w stronę CK3TW. Aczkolwiek wystarczy, że pojawi się osoba, która chciałby „coś w ten deseń” ale ze znacznie lepszą izolacją od otoczenia i „najlepiej żeby nie było tego basu tak dużo, góry w sumie też”, to dopłata co ANC300TW może być faktycznie niepozbawiona sensu. Omijamy tu też CKS5TW, które z kolei oferują znacznie dłuższy czas pracy, ale brzmienie typowo dla fanów mocnego i głębokiego basu oraz wyraźnie ciepłego dźwięku po całości.

Oczywiście fajnie byłoby mieć wszystko jednocześnie, czyli słuchawki z bardzo dobrą wygodą, świetnym ANC, długim czasem pracy, doskonałym (subiektywnie) brzmieniem, wysoką jakością wykonania i najlepiej bardzo niską ceną, ale to trochę jak w tej anegdotce branżowej: „szybko, tanio, solidnie – wybierz dwa”. Nie da się takich słuchawek nabyć ze wszystkimi wymienionymi przymiotnikami. A przynajmniej nie w niskiej cenie. Biorąc więc pod uwagę względy opłacalności, o ile w pierwszych chwilach wybór wydaje się oczywisty (po co mi ANC, biorę CK3TW), o tyle podczas testów i mając obie pary, to w ANC300TW spędziłem zauważalnie więcej czasu. Zwłaszcza w nocy, gdy CK3TW już dawały mi się we znaki, odsłuchy bez problemu kontynuowałem na 300-tkach.

Dwa duże oczka to magnesy. Utrzymują słuchawki w odpowiedniej pozycji.

Ostatecznie słuchawki mogą się więc podobać i w żadnym wypadku nie zrobiły na mnie złego wrażenia, choć życzyłbym sobie troszkę więcej tu czy tam. Bardzo dobrze, że producent wyważa produkty z tej linii względem siebie, toteż kupując większe modele ANCx00 nie powinniśmy dostać czegoś z zupełnie innej beczki, a wręcz przeciwnie – kontynuację i stawianie na mniej więcej te same aspekty brzmieniowe. Które wybrałbym dla siebie? Znając swoje preferencje za dużymi słuchawkami, najpewniej 900-tki, ale w podróż chyba raczej wolałbym ultra-kompaktowe 300-tki. Alternatywy to chyba już tylko nieśmiertelny Etymotic, przynajmniej z urządzeń mi jakkolwiek znanych. Bose – nie ze względu na jakość dźwięku. Wolałbym już wtedy pozostać przy domózgowych zatyczkach Etów, bo przynajmniej wiem wtedy za co płacę. Albo właśnie wrócić do koncepcji posiadania 300-tek lub 900-tek.

 

Podsumowanie

Na duży plus jest tu świetna jakość wykonania, wyważone brzmienie bez przesadyzmu, bardzo dobry system ANC sprawdzający się w moich zastosowaniach i konfigurowalny via ATH Connect wraz z całym szeregiem innych opcji, a także pełniejsze pokazywanie zdolności ładowania etui. Słuchawki ładnie poza tym wyglądają, całkiem dobrze siedzą w uchu, mają dobre wyposażenie – w tym wreszcie w pianki Comply. Miło też, że na pokładzie mamy BT 5.0 z obsługą aptX audio, SBC i AAC, a także niezgorszy mikrofon do prowadzenia rozmów telefonicznych.

Trochę mieszane uczucia pozostawiają czas pracy – wynikający aczkolwiek z faktu że tryb ANC jest aktywny stale – oraz może nieco cena jak na takie maleństwa. W takich pieniądzach bowiem z reguły kupuje się już pełne, duże słuchawki. Ale to chyba rzecz którą można byłoby dopisać niemal do wszystkich słuchawek, o ile nie trafiamy faktycznie na sprzęt, który musi niestety swój podatek od audiofilii kosztować. Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka, chyba że sami weźmiemy się za produkowanie słuchawek i konkretne projekty DIY.

Na konkretny minus ciężko jest mi się czegoś tu doszukać takiego, co jednoznacznie dyskwalifikowałoby te słuchawki i jeśli już miałbym tu coś wypunktować, to może jednak ich trochę aż nazbyt powściągliwe brzmienie, które mogłoby mieć nieco więcej „bajery” na tle CK3TW (mimowolnie się do nich przyrównuję, jako że je posiadam), może na rzeczonych w recenzji skrajach i tym samym naciskając na prezentowanie większej żywiołowości. Na pewno zaś życzyłbym sobie dłuższych szyjek, bowiem moje uszy lubią takie właśnie słuchawki. Poza tym jak pisałem trudno jest mi się do nich przyczepić i chyba tylko osoba, która wprost nie polubiłaby ich dźwięku, albo mająca anatomię wykluczającą ich użytkowanie, albo po prostu nie szukająca takich właśnie rozwiązań, mogłaby powiedzieć „nie, to jest definitywnie nie to”.

Ogólnie bardzo fajne słuchawki. Brakuje nieco pazura, ale wciąż - bardzo fajne.

Czy sprzęt można zarekomendować? Z oceną 8,7/10 uważam że tak. Wielokrotnie rozważałem wszelkie za i przeciw, i za każdym razem wychodziło mi, że jeśli nawet znajdowałem słaby punkt ANC300TW, to słuchawki starały się go czymś od razu nadrabiać. Dlatego też mimo dosyć konkretnej ceny, pozostawiły po sobie pozytywne wrażenie słuchawek całkiem przemyślanych i dopracowanych, nadających się nie tylko w podróż, ale też na w zasadzie każdą okazję, w której izolacja jest czymś jeśli nie pożądanym, to przynajmniej nie wadzącym, jeśli jest. Dobrze sprawdziły się jako zestaw słuchawkowy do telefonu i samochodu, zdały egzamin jako słuchawki codziennego użytku, a nawet jako kompani do ciasta i kawy. Zatem choć nie mają wszystkich absolutnie przymiotników, jakich można byłoby się spodziewać za niemal 1000 zł, to jednak zasługują na wysoką jakby nie patrzeć notę. Faktycznie bym się zastanawiał nad ich zakupem, zwłaszcza ze względów czysto praktycznych. Recenzję publikuję sporo czasu po ich fizycznym odesłaniu do dystrybutora, a i tak wciąż mam w pamięci ich system ANC tlący się gdzieś tam z tyłu głowy tak samo, jak tytanowe kopuły AP2000Ti czy obłędny dźwięk LCD-i4. Także owszem, wrażenia i wspomnienia po teście pozostały.

 

 

Na dzień pisania recenzji słuchawki Audio-Technica ATH-ANC300TW jest możliwy do nabycia w sklepie Top HiFi w cenie 979 zł.

 

Zalety:

  • solidna i przemyślana konstrukcja
  • w zestawie dobrej jakości etui z funkcją power banku
  • dokładne wskazywanie ilości ładowań
  • bezproblemowe parowanie słuchawek między sobą
  • świetna izolacja aktywna oparta o technologię hybrydową
  • opcja hear-through
  • wsparcie dla aptX i Bluetooth 5.0
  • wysoka ergonomia i uniwersalność zastosowań
  • mnogość tipsów i pianek w zestawie
  • etui zamyka się bez problemu również z piankami
  • wspierane przez firmową aplikację Connect dającą dodatkowe możliwości konfiguracyjne, sterowanie ANC, wybór kodeków, odwrócenie szyku przycisków itd.
  • wyważone brzmienie na planie umiarkowanego „V” o zaokrąglonych skrajach
  • brak szumów, przebić czy lagów, nawet biorąc pod uwagę cichuteńki szum tła od ANC który zanika po chwili od założenia
  • całkiem dobra jakość głosu w rozmowach telefonicznych

Wady:

  • za większy pazur np. na basie naprawdę bym się tu nie pogniewał
  • za bardziej odstające szyjki tulejek też
  • mniej pstrokata góra przełożyła się niestety na całościową wielkość sceny
  • brak możliwości jednoczesnego sparowania z dwoma urządzeniami w tym samym momencie jednocześnie z aktywnym podziałem profili

 

Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

11 komentarzy

  1. Cześć
    Nie wiem za bardzo kogo o to zapytać a mam duży problem z zakupem tws do 400 jest tego mnóstwo więc czy mógłbyś polecić mi jakiś model który były według ciebie najlepszy?

    Proszę o dosyć szybką odpowiedź z góry dzięki

  2. Szkoda, że tak mało tu testów TWSów i lista polecanych nie jest zbyt często aktualizowana. Ten segment dość intensywnie się rozwija, a jak ufam i zgadzam się z obserwacjami Audiofanatyka, tak z youtubowymi testerami jest ciężko z wiarygodnością, ale tam na bieżąco pojawiają się „testy” i czasem testy nowości. Obecnie szukam TWSów jako uzupełnienia mobilnego dla Bowersów P7 Wireless, ale nie jestem do niczego przekonany.

    • Cena niezależności. Dostęp do wielu produktów jest dla takich osób jak ja bardzo ograniczony i często sprowadzający się do konieczności po prostu ich zakupu za własne pieniądze. Poniekąd sam Pan trafnie zdiagnozował w swojej wypowiedzi tą problematykę i określił wady oraz zalety. Jednocześnie bardzo dziękuję za słowa uznania.

    • To czemu nie weźmiesz Bowers & Wilkins PI7? nr 1 wśród TWS słuchawek

    • Choć prowadzenie bloga może dawać o tym mylne przeświadczenie, nie kolekcjonuję na potęgę słuchawek i nie wydaję pochopnie na nie pieniędzy na prawo i lewo. Kupuję tylko ten sprzęt, który jest mi potrzebny i który sobie cenię. A cenię głównie słuchawki pełnowymiarowe i nie potrzebuję słuchawek TWS za takie pieniądze. Pierwsze również słyszę o byciu „nr 1” wśród słuchawek TWS, zwłaszcza że ledwo jest po ich premierze.

  3. Cześć, na wstępie – świetne testy, bardzo lubię eksplorować Twój blog.

    Mam dylemat/problem. Jestem posiadaczem CK3TW i jestem z nich zadowolony. Niemniej chciałbym przeskoczyć na słuchawki dające jeszcze większą radość z muzyki/lepszą jakość dźwięku mówiąc kolokwialnie. I tutaj mamy dylemat czy jest sens inwestować w ANC300TW mając CK3? Czy lepiej poszperać w innych markach? Audio-Technica bardzo mnie przekonuje jako użytkownika i chętnie pozostałbym przy tej marce.

    • Cała recenzja jest pisana z perspektywy CK3TW i obie pary są bezpośrednio przyrównywane do siebie w tekście. Wprost.

  4. Cześć,
    miałeś może przyjemność testować wf‑1000xm4? Moja praca wiąże się z częstymi podróżami i zależy mi słuchawkach dousznych typowo w podróż. Ciężko gdziekolwiek znaleźć jakiekolwiek sensowne opinie na ich temat a wiem że Soniacze mają tendencje do bycia bardziej basowymi słuchawkami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *