Audictus cały czas aktualizuje swoją ofertę i po próbie z modelami pełnowymiarowymi takimi jak Leader czy Voyager, przyszła pora na atak w temacie czegoś, co mogłoby uplasować się pomiędzy Winnerami a Leaderami. Czyli coś mniejszego od tych drugich, ale większego od tych pierwszych i przy tym znacznie większego od pozytywnie odebranych przez użytkowników (i mnie samego) Achieverów. Tak postrzegam narodzenie się Conquerorów, składanych słuchawek z ANC za raptem tylko 300 zł.
Jakość wykonania i konstrukcja
Audictus Conqueror to zamknięty (pozornie), pomniejszony, wokółuszny, składany model będący typowym przedstawicielem klasy przenośnej i przenośno-uniwersalnej. Oparty jest o przetworniki dynamiczne (strzelałbym w ciemno że 40 mm) o impedancji 32 Ohm i skuteczności 110 dB, przy standardowo podawanym paśmie 20 Hz – 20 kHz.
Osobom namiętnie porównującym dane techniczne przypomnę tylko, że tyle wynosi teoretyczny zakres słyszalności ludzkiego ucha, a parametr ten producenci mogą sobie ustalić w dowolnych warunkach, dowolną metodą, w dowolnym zakresie. 20-20 wpisuje się wtedy, gdy przetwornik z reguły notuje na którymś progu mocny roll-off, także lepiej jest podać 20-20 niż np. 18-13 z punktu widzenia odbioru przez potencjalnego nabywcę, który i tak się na tym nie zna.
Obudowa jest wykonana z plastiku i w paru miejscach wzmocniona śrubami. Pokrywy boczne są wykonane z fazowanego radialnie metalu, który znajdziemy także jako zewnętrzną warstwę wzmacniającą przy mechanizmie wysuwania, ale już obejmy przy obiciu pałąka to imitacja. Plastik sprawia wrażenie trochę taniego, ale znów: budżetówka, taki klimat. Wraz z wyczuwalnymi pod palcami ostrymi krawędziami odlewów plastiku (np. przy widełkach od wewnętrznej strony) pozostawia to tak samo mieszane uczucie, jak przy Leaderach, gdzie pałąk wydawał się trochę oderwany stylizacją/wykonaniem od reszty. Ogólnie czuć więc budżetowość, ale słuchawki nie powinny nam się rozsypać w rękach, o ile sami im w tym wydatnie nie pomożemy. Drażni za to klekotanie słuchawek przy potrząsaniu. Na szczęście tylko w formie całkowicie złożonej – przez luzy w ramionach. Po pełnym rozsunięciu klekotanie ustaje. Nie jest też obecne podczas użytkowania.
Przyciski i złącza znajdują się na prawej słuchawce i tam też znajduje się ogniwo bateryjne. Zmieściła się także dioda ładowania oraz mikrofon. Na lewej umieszczono przycisk systemu ANC wraz diodą sygnalizującą akurat jego działanie.
Conquerory posiadają obrotowe muszle potrafiące złożyć się o 90 stopni do wewnątrz albo na zewnątrz. Brak mechanizmu składania przegubowego.
Wyposażenie
Audictusy przychodzą do nas wraz z twardym etui podróżnym oraz okablowaniem USB-C. Jeden kabelek jest zakończony analogowym wtykiem jack, drugi zwykłym gniazdem USB (ładowanie). Jest też instrukcja. W zasadzie więcej nam do szczęścia nie trzeba.
Obsługa przycisków
Słuchawki posiadają standardowy pakiet trzech przycisków sterujących, choć z niewiadomego powodu postanowiono zastosować czwarty, specjalnie oddelegowany do włączania i wyłączania słuchawek. Ma tą zaletę, że omyłkowo nie wciśniemy jakiejś funkcji, a pojedyncze wciśnięcie powoduje podanie przez żeńskiego lektora orientacyjnego poziomu naładowania akumulatora (np. „battery high”). Wadą jest natomiast bardzo długi czas przytrzymywania go, aby słuchawki wyłączyć (ok. 5 sekund). Paradoksalnie, włączenie zajmuje tylko 2 sekundy.
Ładowanie i czas pracy
W palecie możliwości znajdziemy też wsparcie dla USB Power Delivery (w skrócie USB-PD) i pozwalają na szybkie ładowanie słuchawek w stosunku 5 minut ładowania = 5 godzin użytkowania.
Działa ono tylko gdy korzysta się z ładowarki obsługującej takową funkcję, bodajże mogącej dostarczyć ok. 10 W. Tryb PD poznamy po zapaleniu się diody ładowania na biało. W pozostałych przypadkach będzie paliła się na czerwono. Ładowanie wyłącza automatycznie słuchawki i uniemożliwia ich pracę podczas tego procesu.
Producent podaje 30 godzin pracy na baterii i faktycznie słuchawki bliskie są tym informacjom. Daje to nam bardzo wygodną przestrzeń do korzystania nawet podczas długich odsłuchów raz za razem, a także pozwala na zaoszczędzenie cykli ładowania ogniwa. Brakuje informacji o czasie czuwania, ponieważ słuchawki samoczynnie wyłączają się po dłuższej chwili (na oko ok. 20 minut). Przydatne gdy zapomnimy ich wyłączyć po wyjściu z pracy, ale czasami uciążliwe w warunkach domowych i przy dłuższych przerwach w korzystaniu.
Słuchawki raportują w systemie Windows procent naładowania baterii, co jest dla mnie bardzo pozytywnym elementem ich pracy.
Komunikacja bezprzewodowa
Odbywa się za pomocą standardu Bluetooth 5.0. Nie znalazło się miejsca w budżecie na kodeki o wysokiej przepustowości, tj. aptX, ale Conquerory radzą sobie całkiem sprawnie i bez nich. Nie zanotowałem żadnych lagów ani przebić. Słuchawki mają możliwość parowania z kilkoma źródłami jednocześnie. Osoby przewrażliwione na punkcie szumu tła w spoczynku i podczas odtwarzania również będą zadowolone – kompletny brak tego typu elementów.
Narzekać będę natomiast na duży skok głośności za pomocą przycisków lub w systemie operacyjnym. Następuje co 6-7%, zaś pomiarowo co 3 dB. To dużo, a chociażby Edifier TWS6 pokazały, że nie musi tak być.
Kabel analogowy
Słuchawki posiadają na sobie tylko gniazdo USB-C, ale w zestawie dołączony jest kabelek analogowy zakończony jackiem 3,5 mm. Niestety taki krok ogranicza zastosowanie innych kabli w sytuacji jego uszkodzenia, a co też nie jest moim zdaniem aż tak trudne zważywszy na jego wątłość. Może ujmę to tak – sam nie miałbym z tym problemu, ale niejednokrotnie już widziałem pretensje i żale użytkowników że im się kabelek zniszczył. Oczywiście zawsze sam z siebie. Wciąż, im grubszy, tym znacznie trudniejszy w uszkodzeniu. Zdaje się że właśnie dlatego moje AC1 oraz AC2 cieszą się tak dużą popularnością.
Mój problem natomiast jaki tu mam oscyluje wokół braku mikrofonu na kablu fabrycznym i łatwego do wywołania problemu z polaryzacją. Pierwsza rzecz jest o tyle dla mnie osobiście istotna, że bardzo często korzystam ze słuchawek jak z zestawu słuchawkowego do rozmów telefonicznych. Do tego stopnia, że niektóre trzymam specjalnie do tego celu, jeśli tylko oferują akceptowalną jakość rozmów (o tym za moment).
Polaryzacja z kolei wynika prawdopodobnie z niedopatrzenia, że gniazdo USB-C jest dwustronne i wtyk może być wsadzony dwojako. Tymczasem jeśli wsadzimy go „na odwrót”, odwrócimy sobie kanały lewy z prawym w słuchawkach. Ewidentne niedopatrzenie i troszkę taki szkolny błąd, z którym poradzić sobie możemy my – jako użytkownicy – zapamiętując, że miejsce, w którym wtyk USB-C został złożony w ramach swojej metalowej obudowy, zawsze powinno być skierowane na zewnątrz, ku nam. W ten sposób nigdy nie pomylimy się w tym zakresie. Ponownie jednak, można było zrobić to spokojnie w samych słuchawkach tak, że użyto by pinów tylko po jednej stronie obustronnie. Użyto zaś jak przypuszczam pinów naprzemiennie obustronnie. Stąd odwrócenie sygnału w zależności od orientacji wtyku.
Mikrofon
Ulokowany jest na prawej słuchawce. Niestety powtarza niechlubność mikrofonu z modelu Leader, oferując bardzo słabą jakość rozmów wynikającą z braku skierowania go bardziej w stronę ust rozmówcy. Być może jest to zasługą samej obudowy, która ma krawędź pod kątem i skierowaną na zewnątrz. To dlatego brakuje mi mikrofonu na kablu – jeśli tylko byłby dobrej jakości, jak np. w Achieverach, mógłbym sobie z tym mankamentem poradzić. Zwłaszcza, że mikrofon nie jest aktywny w trybie przewodowym i podczas ładowania. Słowem musimy mieć tryb BT aby z niego skorzystać, a ponieważ jest on obecny tylko tam i sprawdza się słabo, to niestety ale możemy sobie rozmowy telefoniczne na dłuższą metę w tym modelu odpuścić.
Czemu nie można było dodać mikrofonu na kablu – nie wiem. Czemu nie można było nie zrobić w ogóle tego samego błędu co przy Leaderach – również nie wiem. Możemy tylko zgadywać, że producent przygotowywał ten projekt na równi z pozostałymi swoimi słuchawkami, których premiera niedawno zresztą miała miejsce, także wszystko to wychodzi jakoby jednocześnie, mimo że chronologicznie pojawiają się model za modelem.
Wygoda
Conquerory są całkiem wygodne i zachęcają do korzystania z dużej pojemności wbudowanego w nie akumulatora. Mimo masy bardzo podobnej do 1MORE, są od nich wyraźnie wygodniejsze z racji lepszego rozkładu masy i pełnego, obficie obitego pałąka. Słuchawki wg danych technicznych powinny ważyć 260 g, jednakże w moim przypadku, bez kabla wyszło dokładnie 285 g. To tylko 5 g mniej niż w pełni metalowe 1MORE (290 g), ale już znacznie więcej od typowo domowych K240 MKII (227 g).
Choć pady nie są specjalnie pojemne, mają miękkie wyściełanie z gąbki i mieszczą w całości małżowinę uszną. Nie są jednak wymienne, a przynajmniej nie sprawiają takiego wrażenia. Na oko są zakleszczone w konstrukcji słuchawek i nie da się ich wyciągnąć po kołnierzu ani w żaden sposób odkręcić.
Wykonano je ze skóry ekologicznej, podczas gdy środki są ze zwykłej ceratki. Choć uszy w środku lubią się zapocić gdy jest duszno i gorąco, jak to w ogromnej większości słuchawek tego typu zresztą bywa, mogłem z nich korzystać bez specjalnego dyskomfortu przynajmniej przez tych ładnych parę godzin.
Producent nie pokusił się też o żadną podziałkę na bocznych suwakach widełek. Całą regulację wykonujemy więc, jak w wielu słuchawkach dostępnych na rynku, na oko.
Izolacja pasywna od otoczenia
Jest ogólnie dostateczna i płaci się tym samym cenę za wygodę, ale też poniekąd za własną konstrukcję, która teoretycznie jest zamknięta, ale w rzeczywistości komory przetwornika mają szerokie płaskie otwory chłodzące, będące jednocześnie otworami dyfuzyjnymi. Ukryte zostały w górnych częściach muszli i widoczne są po rozchyleniu. Zatem już na etapie komory nie uzyskuje się pełnej szczelności od otoczenia.
Część dźwięków jest odcinana od nas, zwłaszcza gdy leci jakaś muzyka, ale nie jest to poziom np. Etymoticów. Zresztą rzadko która para się może z nimi w jakikolwiek sposób na tym polu równać. Mając pod ręką LCD-XC oraz H1707, Conquerory pasywnie izolują słabiej od obu tych par. Ale od np. K240 MKII robią to znacznie lepiej (logiczne).
System ANC i Sound Passthrough
Słuchawki, wzorem chociażby Audio-Techniki, są wyposażone w oba te systemy, jednak ich skuteczność jest uzależniona od technologii, jakości mikrofonów oraz izolacji pasywnej. Ta jak już pisałem jest dostateczna, ale tylko dostateczna z racji dużej wygody. Wielu użytkowników próbuje stawiać sobie w swoich poszukiwaniach znak równości między wygodą a izolacją, ale ekstremalnie rzadko udaje się to realnie osiągnąć. Zwłaszcza w budżetowych modelach słuchawek. Albo słuchawki są wygodne, albo izolują.
Ma to swoje przełożenie na modele takie jak Conqueror w tym zakresie, że gorsza izolacja pasywna wymusza znacznie większy nakład pracy od systemu ANC. Ponieważ Audictusy izolują po prostu dostatecznie, system ANC także nie wycina wszystkich bezwzględnie odgłosów, skupiając się głównie na tych o niższych częstotliwościach. Aczkolwiek nie można powiedzieć, że nie działa. Działa, ale po prostu perfekcyjnej izolacji tu nie ma i nie będzie.
Z tego samego względu system Sound Passthrough (SP), który pełni identyczną funkcję jak w ATH (aktywacja mikrofonów bocznych celem odtwarzania w słuchawkach tego co się dzieje dookoła), jest bardziej ciekawym dodatkiem aniżeli faktycznie potrzebną funkcją.
Aktywacja systemu ANC, o ile kompletnie nie wpływa na dźwięk i nie powoduje jakiejkolwiek zmiany jego charakterystyki, ma jedną, nieprzyjemną cechę, która unaocznia się po wyjściu np. na balkon czy nawet w sytuacji, gdy pracuje dosyć intensywnie pokojowy wentylator – efekt „dmuchania w mikrofon”. Każdy podmuch wiatru jest słyszalny właśnie w taki sposób. Ogranicza to więc stosowanie systemu ANC przy wietrznej pogodzie. Nie przypominam sobie też żadnego modelu słuchawek który zachowywałby się w podobny sposób.
Spodziewałem się też, że system ANC będzie działał w trybie przewodowym, ale niestety nie. Nawet nie dezaktywuje się do końca przycisk, bo jego naciśnięcie powoduje bardzo krótką ciszę, po czym dźwięk płynący po jacku znów się pojawia w słuchawkach. Jeśli więc tryb ten nie jest aktywny przy połączeniu kablowym, moim zdaniem nie powinien robić kompletnie nic. Tymczasem zachowuje się jakby chciał, a nie mógł. Tak samo dzieje się gdy słuchawki są całkowicie wyłączone a w gnieździe nie ma wtyku USB-C, a co daje się usłyszeć po bardzo cichych dwóch pyknięciach w prawej słuchawce, tam gdzie ogniwo bateryjne.
Podczas właściwej pracy, system ANC generuje cichy szum o głębokiej barwie. Nie jest on jednak w żaden sposób przeszkadzający w odbiorze muzyki. Samo korzystanie z ANC nie powodowało też u mnie efektu przytkanego ucha lub jakiegokolwiek dyskomfortu.
Całościowe wrażenia użytkowe
Pozostają na plusie, choć jak widać słuchawki nie są idealne. W oczy kłują proste błędy których łatwo można było uniknąć, jak np. wykorzystanie pinów gniazda USB-C czy chwilowa cisza przy włączaniu ANC po kablu która i tak nie skutkuje włączeniem się tego trybu, ale też i rzeczy bardziej namacalne, jak niewymienne nauszniki, słaby mikrofon czy ograniczona konstrukcyjnie skuteczność systemu ANC wraz z efektem dmuchania z mikrofony przy podmuchach wiatru. Słuchawki nadrabiają za dużą wygodą, poręcznością, czasem pracy na akumulatorze oraz ogólnie możliwością posiadania systemów ANC i SP w tak niskiej cenie. Pozostaje już więc tylko rzucić uchem jak to wypada w kwestii dźwiękowej.
Przygotowanie do odsłuchów
Recenzja opisuje sprzęt takim, jaki został dostarczony i w wersji aktualnej na datę jego dostarczenia. Tyczy się to wszystkich aspektów użytkowych i brzmieniowych testowanych słuchawek oraz ewentualnych zmian wprowadzanych w przyszłości przez producenta. Wszelkie mankamenty techniczne, jeśli takowe wystąpią w trakcie recenzowania konkretnego egzemplarza, staram się od razu opisywać w treści recenzji, często w osobnych, specjalnych akapitach. Dalsze dzieje sprzętu który testuję nie są po odesłaniu go już przeze mnie śledzone w żaden sposób.
Słuchawki sprawdzane były bezprzewodowo na komputerze PC z modułem Asus BT400 oraz UGO i Gembird CSR 4.0, a także w komunikacji ze smartfonem Redmi Note 4 MTK. W ramach pozostałego sprzętu testowego:
- Konwertery C/A: Pathos Converto MK2
- Karty dźwiękowe: Asus Essence STX (2x MUSES8820 + TPA6120A2), Asus Essence ST (fabryczne kości OPA), AudioQuest DragonFly Cobalt
- Słuchawki testowe: 1MORE H1707, AKG K240 MKII Made in Austria, Audictus Achiever, Edifier TWS6
Jakość dźwięku
Conquerory wpisują się w częsty scenariusz posiadania choroby dwubiegunowej. W zależności bowiem od tego w jaki sposób zostaną podłączone, zagrać będą w stanie na dwa różne sposoby i jednocześnie zastosowania. Po kablu jest to brzmienie ciepłe i basowe. Bez kabla jest to z kolei dźwięk neutralny, liniowy i monitorowy w tym pozytywnym znaczeniu. Co ciekawe oba te ustawienia grają na swój sposób ciekawie, ale jak zwykle po kolei i z pomiarami osobno dla każdego trybu.
Połączenie kablowe
Przy takim podłączeniu są tutaj ciepłobasowym tworem, który przypomina mi bardzo Edifiery W820, ale nie jest to identyczny względem nich model. Mimo wszystko Audictusy są jaśniejsze. Wciąż ciepłe, ale jaśniejsze. Też blisko jest im pod tym względem do Superluxów HD330 czy JVC RX700.
Zestrojenie kanałów nie jest może do linijki, jak to się mówi, ale nie jest źle, zwłaszcza jak na klasę budżetową. Widać różnicę między jednym a drugim przetwornikiem na wykresie, ale praktycznie nie słuchać. Różnice międzykanałowe są zbyt małe.
Zniekształcenia nie prezentują się również specjalnie źle. Najwięcej dzieje się na basie, czyli standardowo, ale nie widzę niczego co mogłoby sugerować jakieś problemy.
Spektrogram wyraźnie pokazuje za to że bas to bardzo mocny punkt programu w trybie kablowym. Jednoznaczna dominacja. Odsłuchowo także. Widać też wylewanie się na niższą średnicę.
Wykres spadowy tylko potwierdza powyższe. Na wszystkich poziomach głośności bas jest zawsze słyszalny. Dopiero potem pojawia się szczyt w 6-7 kHz.
Czemu zostały ustawione w taki sposób właśnie po kablu – trudno powiedzieć. Może po prostu „bo tak”. Daje to jednak pewne możliwości w zakresie czy to preferencji użytkowników, którzy cenią sobie cieplejsze i przyjemniejsze brzmienie, czy to pod kątem jaśniejszych urządzeń źródłowych (choć nawet Essence ST łykały bez problemu i miały żywotną ochotę na znacznie jaśniejsze sprzęty), czy też jako sprzęt sprawdzający się dobrze w transporcie. Ten ostatni koncept stoi mi jednak w dużej sprzeczności z naturą tych słuchawek i innymi ich funkcjonalnościami przenośnymi, które nie są aktywne w trybie kablowym (ANC, mikrofon, ogólnie brak kabli).
W trybie kablowym mamy – w obrębie oczywiście Conquerorów – najmocniejszy bas i największą ciepłotę w dźwięku. Nie aż taką jak w pierwszych Explorerach czy Adrenaline patrząc po innych modelach dokanałowych tego producenta i to tych nieprodukowanych już (w obu przypadkach są od dłuższego czasu oferowane rewizje 2.0), ale też konkretnie.
Kabel – bas
Zwłaszcza po podkręceniu głośności, ma konkretny wygar i wydźwięk, pokazując się od mocnej strony i dużej ilości, spokojnie rywalizującej z H1707 i przypominającej trochę też inne Superluxy, bo HD681 EVO, co może być interesującą wskazówką dla posiadaczy lub fanów tego modelu.
Jego charakterystyka jest zorientowana bardziej na podzakres basowy średni i wyższy niż niski, ale nie negując egzystencji tego ostatniego. Choć muszę przyznać, że nie obraziłbym się za odjęcie trochę basu wyższego, ponieważ jego obecność powoduje czasami nadmierne utwardzenie się charakteru bębnów i ogólnie linii basowej. Bas ma też tendencję do wysuwania się na pierwszy plan w tym trybie i pociągania za sobą części średnicy. H1707 tego np. nie mają. Tam bas jest bardziej techniczny, lepiej i równomierniej rozciągnięty, aczkolwiek trzeba pamiętać, że to 2x cena Conquerorów i inna technologia.
Fakt faktem, jeśli komuś brakuje wygaru od dołu, to Audictusy powinny go mocno w tym względzie zadowolić, zwłaszcza że mają basu więcej od Winnerów czy Achieverów.
Kabel – średnica
Ta natomiast lubi nieco ulegać wpływom basowym i to do tego stopnia, że przy całym swoim nasyceniu i dociążeniu, staje się miejscami aż nadmiernie nasycona i dociążona, niemalże do granicy przebrzmiewania. Daje to ciekawy efekt odsłuchowy, ale nie jest czymś jednoznacznie poprawnym w rozumieniu stricte. Moim zdaniem lepiej prezentowały się tu K172 HD, aczkolwiek to był model stricte średnicowy i też mający swoją unikatową manierę. Audictusy też ją mają, budują „ciężki” klimat wokół wokalistów, dociążają ich, przygaszają, ale nie zamulają.
Zakładając od razu po Audictusach czy to H1707, czy nawet coś w stylu M50xBT czy SR50BT od razu da się odczuć wspomniane właściwości średnicy, jej strukturę i nasycenie. Nie jest to zakres gęsty jak melasa, jednakże efekt przebrzmienia powinien być tu i ówdzie słyszalny. Powoduje to wrażenie, że środek sceny to czasami wielka ściana dźwięku, ale nie jest to odczucie nagminne czy dominujące nad innymi. Wszystko zależeć będzie tu finalnie od głośności odsłuchu, a to z kolei powoduje, że moje podejrzenia skupiają się wokół wytłumienia komór akustycznych w środku słuchawek. Przetworniki mogą być tu – zwłaszcza z napędem w postaci Essence ST – zbyt potężne do tej konstrukcji. A czego w sumie każdy użytkownik może tu nadużywać.
Kabel – góra
Jak już pisałem – jest cieplutko, cieplej niż w K240 MKII, generalnie na poziomie starych K240 Monitor. Tu również nie ma zjawiska innego jak po prostu przygaszenie. Sopran jest wygładzony, ocieplony, przyjemny i nigdy nie męczący czy sybilujący. Nie ma szans aby taki był, nawet z najjaśniejszymi źródłami. Jednocześnie nie jest to też maksymalne przyciemnienie i mrok niczym w jaskimi.
Strojenie takie ma swoje zalety w sumie w trzech sytuacjach:
- w podróży (wraz z mocnym basem naturalnie się kompensuje i powoduje, że słuchawek możemy używać naprawdę długi czas),
- przy odsłuchach nocnych i w stanie głębokiego zmęczenia/nadwrażliwości na sopran,
- przy korzystaniu z bardzo jasnego sprzętu z bardzo źle nagranymi utworami mającymi fatalnie zmasterowaną górę.
Kabel – scena
Tu w trybie kablowym słuchawki wypadają przeciętnie. Wychylenie L-R jest obecne i całkiem sprawnie działa, ale scena jest zagęszczona i zwłaszcza na osi przód-tył bardzo topornie wychodzi poza najbliższe obszary. Ewidentnie słuchawki więc skupiają się na muzyce, aniżeli na scenie, aczkolwiek jest to bardzo często domena słuchawek ciepłych. Przy większej głośności robi się lepiej, niemniej wciąż trzeba brać korektę na to, że jest to model po kablu jednoznacznie ciepły.
Połączenie bezprzewodowe
Można je śmiało nazwać „trybem monitorowym”, ponieważ słuchawki zaczynają grać znacznie bardziej równo i neutralnie. Dużym błędem jest jednak testowanie ich w tym trybie po mocnym przyzwyczajeniu się do trybu kablowego, ponieważ będą nam wtedy grały wręcz chudo i anemicznie. Tak, tak wielka jest między tymi trybami różnica, pokazana chociażby na wykresie poniżej.
Sparowanie kanałów utrzymuje tendencję i skalę znaną z trybu kablowego.
Ciekawostka, że słabszy bas odbił się na odczycie THD na plus, mimo faktu odnotowania nieco większego szumu tła.
Od razu widać znacznie lepsze rozłożenie tonalne w całym zakresie. W pierwszej kolejności tym razem słyszalny jest szczyt w 6-7 kHz i to on nadaje tego całościowego monitorowego sznytu w korelacji z niedominującymi już pozostałymi partiami, głównie basowymi. Te słyszane są dopiero w drugiej kolejności.
Ładnie pokazuje to też wykres spadowy. Na większości zakresów głośności mamy bardzo równy przebieg.
BT – bas
Łatwo się domyślić po samych wykresach, co się z nim dzieje. Staje się wyraźnie bardziej techniczny, słabszy i szybszy, krótszy ale lepiej wyważony względem reszty, stawiający na w miarę równy przebieg wszystkich swoich podzakresów, z mniejszym naciskiem na bas średni i wyższy, choć oczywiście wciąż dający im pierwszeństwo przejazdu. Mogę tylko zakładać, że ma to swoje umocowanie w chęci uzyskania jak największego czasu pracy słuchawek, a także spowodowane jest pewnymi zabiegami w samym układzie BT (DSP).
Bas zostawia jednak swoją manieryczność co do zachowania się wyższego podzakresu. Słychać wszelkie „techniczne” aspekty bębnów i towarzyszące temu dźwięki poboczne, które normalnie byłyby maskowane przez wydźwięk i wybrzmienie basu. Tutaj tego nie ma. To też nie tak, że bas się całkowicie wygasza i spłyca, bo to nie prawda, ale może być co niektórym tęskno do basu z trybu kablowego, gdzie dostajemy, mówiąc kolokwialnie, porządnego kopa.
A mimo to słuchawki mają wciąż bardzo fajne zejście, także mimo techniczności linii basowej w tym trybie, jeśli tylko zapomnimy jak dużo basu było w trybie kablowym, bardzo szybko przyzwyczaimy się do nowego środowiska, nawet w szybkich i dynamicznych utworach.
BT – średnica
Ma się bardzo dobrze i porzuca całkowicie swoje tendencje to przebrzmiewania. Staje się bardzo rześka, świeża, ze światłem i powietrzem, mamy większą dokładność, czytelność i skupienie na drobnych detalach, które w poprzednim trybie potrafiły gdzieś umknąć między wierszami. Średnica trąca jednak znacznie bardziej teraz neutralnością i powoduje to słyszalne ubytki – względem kabla – na masie i nasyceniu. Nie ma róży bez kolców jednym słowem.
Neutralność środka podnosi się wraz z głośnością, dlatego podejrzewam właśnie dlatego mi się tak widzi w tych słuchawkach, że jestem użytkownikiem nie podkręcającym głośności pod sufit i do oporu.
W średnicy bezprzewodowej zwłaszcza skupienie na wokalistach i dokładność, z jaką jest to realizowane, zasługują na zauważenie i podkreślenie. Tego w trybie kablowym nie było, ale po części dlatego, że nie pozwalał na to bas. Teraz zaś mamy tryb faktycznie monitorowy.
BT – góra
Staje się nieporównywalnie bardziej jasna i detaliczna. Po kablu była ciepła i przyjemna. Teraz jest zaś demaskatorska dla realizacji słabszych. Nie popada co prawda w sybilację, ale staje się skrzętnie unaoczniająca to, co drzemie w utworze. Kompresja? Proszę – na talerz. Loudness? Już podajemy – cyk. Błędy masteringu? Nie ma sprawy – proszę powiedzieć gdzie postawić. Ograniczenia częstotliwości? Już dolewamy.
Słuchawki wprowadzają tym samym duży ładunek kontrolny do odsłuchów. Nie selekcjonują utworów na słuchalne i niesłuchalne, ale umożliwiają użytkownikowi ich wstępną preselekcję na takowe. Każdy album można w ten sposób nie tylko w bardzo fajny sposób przeanalizować, ale i odsłuchać. Przypominają mi pod tym względem trochę K270 Playback, choć może bardziej na miejscu byłoby wskazać inne słuchawki. Playback to zupełnie inna klasa rozwiązań moim zdaniem.
Niemniej Conquerory z jakiegoś powodu są tak wystrojone w trybie Bluetooth, że zastanawiam się cały czas dlaczego. Czy potraktowano tryb kablowy jako dodatek? Skupiono się na temacie DSP góry i ten jeden element w ramach budżetu postanowiono doprowadzić względnie do „perfekcji”? Kto wie. Choć słuchawki brzmią w trybie bezprzewodowym bardzo rzetelnie, żeby nie powiedzieć wręcz „profesjonalnie”, przypominając mi dosyć wyraźnie SR50BT, to jednak nie są to SR-ki i sam sopran także nie jest pozbawiony pewnych wad. Aczkolwiek owy „profesjonalizm” celowo ująłem w cudzysłów. Nie są to słuchawki bezwzględnie neutralne, ani też jednoznacznie nastawione na pracę w studiu. Jedynie ich dźwięk sprawia wrażenie skłaniającego się w tą stronę, co jest oczywiście moim zdaniem bardzo interesujące dla nas, jako użytkowników, ale nie będące „szarą maścią” i faktyczną alternatywą bezprzewodową do takich zastosowań. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie aby spróbować, przynajmniej później odsłuchowo.
BT – scena
Wspomniane wady sopranu mają swoją krystalizację właśnie tutaj, bo o ile scenicznie Conquerory wyraźnie powiększają swoją scenę we wszystkie strony, o tyle wciąż jest to układ eliptyczny o dużej szerokości i małej głębi. Wynika ona wprost ze strojenia sopranu i cechy wrodzonej Conquerorów, jaką jest odpust przebiegu tonalnego na progu 10 kHz. Widać to wyraźnie na wykresach. Pojawia się dosyć prędko tzw. „roll-off” na sopranie i choć tego się nie czuje wprost w utworach, to w tych rozbudowanych sopranowo i owszem. Czuć że sekcja „przed” jest nieco za jasna niż sekcja „po”, co skutkuje wyraźnym i dokładnym dźwiękiem, ale nie przedstawianym kompleksowo. Nawet delikatna equalizacja daje tu naprawdę dobre efekty.
Sumarycznie
Użytkownik ma tutaj jak widać dwa brzmienia w jednym.
Po kablu słuchawki są jednoznacznie ciepłe, basowe i muzykalne, nastawione na maksymalne nasycenie i smak dźwięku ale nie przekraczające graniczy zaduszenia i zamulenia. Słucha się tego przyjemnie i to zwłaszcza, gdy trafi się na utwory wcześniej przez nas zaniedbywane przez wzgląd na słabszy mastering lub nadmierną anemiczność wrodzoną. Bas jednak jest tu dosyć mocny, a średnica lubi wpadać w przedźwięk, więc należy mieć te cechy na uwadze.
Po bezprzewodzie słuchawki stają się dokładne, precyzyjne, monitorowe, jasne i szybkie, ale nie przekraczające granicy tym razem anemiczności, analityczności i wyprania kompletnie z kolorów. Choć oczywiście to też finalnie będzie zależało od interpretacji samego użytkownika. Mi osobiście mimo wszystko najbardziej podobał się ten tryb i to na nim pracowałem w tych słuchawkach najczęściej i najdłużej.
Ideałem moim subiektywnym zdaniem byłaby zaś taka sytuacja, gdzie Conquerory grałyby zarówno po kablu, jak i BT w ten sam sposób. A tenże mieszałby w sobie styl grania obu tych trybów w jedną, spójną i kompleksową całość. Mocniejszy bas i nieco większe dociążenie dźwięku myślę w trybie BT by w żaden sposób nie zaszkodziło, zaś lżejszy dźwięk o większej jasności i szybkości w trybie kablowym też by nikogo nie zabił. A także żeby jakościowo i tonalnie spotkało się to mniej więcej w tym samym miejscu, by nie było dylematów i wątpliwości będąc na jednym trybie względem drugiego. Plus może jeszcze trochę więcej góry na progu 10+ kHz bym sobie życzył. No ale nie da się w takiej cenie zjeść ciastka i mieć ciastka.
Podsumowując, gdyby posługiwać się tylko analogiami do innych modeli słuchawek, po kablu mamy tu takie lepsze W820, zaś po BT mamy tu takie tańsze i uproszczone SR50BT. Tak chyba można byłoby te słuchawki opisać najkrócej. Jak na tak małe pieniądze, Conquerory brzmieniowo naprawdę nie wypadły źle w tym ostatnim trybie zwłaszcza.
Dla kogo Audictus Conqueror?
Poniekąd nakreśliłem to już wyżej, ale nie zaszkodzi powtórzyć. Moim zdaniem najbardziej zadowolone z tych słuchawek będą osoby:
- nie chcące wydawać zbyt dużo pieniędzy
- szukające sprzętu z aktywną redukcją szumów i ogólnie nieco bardziej bogatszym wyposażeniem w funkcje
- nie mające nic przeciwko dwóm różnym sygnaturom dźwiękowym w ramach jednej pary słuchawek
- chcące mieć sprzęt uniwersalny i elastyczny
- preferujące jak najbardziej liniowe i neutralne słuchawki (BT)
- chcące mieć w razie czego dźwięk ciepłobasowy (kabel)
- nie stawiające zbyt dużego nacisku na rozmowy telefoniczne
- spędzające lub planujące spędzać w słuchawkach długie godziny, również bezprzewodowo.
Z drugiej strony niedosyt mogą odczuwać osoby, które:
- preferują brzmienie np. na planie „V” lub jakkolwiek inne od oferowanego przez te słuchawki (a co jest logiczne samo w sobie)
- chcą mieć dokładnie ten sam dźwięk po kablu i BT
- planują przykładać dużą wagę do rozmów telefonicznych i jakości mikrofonu
- oczekują bezwzględnej izolacji aktywnej i pasywnej
Synergiczność
W przypadku połączenia Bluetooth nie ma to żadnego znaczenia, ale przy kablu moim zdaniem najlepsze rezultaty uzyska się przy połączeniach z jasnymi i chudymi urządzeniami, które nie dostarczą im ani ciepłego dźwięku samego w sobie, ani zbyt dużej mocy wyjściowej. Dzięki temu słuchawki powinny się wyrównywać w stronę większej jasności. Nie jest to jednak bez względnie wymagane.
Podsumowanie
Conquerory są przykładem dobrych i opłacalnych słuchawek, którym choć ocena wypada dosyć pozytywnie, to głównie dlatego, że obrywa się po drodze za głupstwa: proste błędy, drobne niedociągnięcia i nielogiczne decyzje.
Z jednej strony słuchawki są tanie, wygodne, mające aktywną redukcję szumów, długi czas pracy na baterii, składaną konstrukcję, dobre wyposażenie dodatkowe, wsparcie szybkiego ładowania po USB-C, Bluetooth 5.0, nieinwazyjny kompletnie tryb ANC. Brzmieniowo w trybie BT pokazują bardzo przyzwoity, kompetentny i liniowy styl z monitorowym zacięciem. W trybie kablowym zadowolą zaś fanów ciepłobasowego grania na mocny dół i nasycenie dźwięku.
Z drugiej strony właśnie wspomniany wyżej fakt różnicy grania między trybami kablowym i BT, ale też słaby mikrofon i brak jego odpowiednika na kablu, utrudnione stosowanie innego okablowania w razie awarii i możliwość podłączenia go na odwrót kanałami, niewymienne nauszniki, przeciętna izolacja od otoczenia i trochę niepotrzebny przez to tryb Sound Passthrough, czy sprawiająca wrażenie budżetowości obudowa. Część z tych rzeczy można byłoby rozwiązać już na etapie projektowym, ale ponieważ mamy to co mamy…
Niemniej finalnie zawsze daję możliwość zdecydowania moim własnym uszom i łapałem się w efekcie na długich sesjach odsłuchowych w trybie BT z ANC przy komputerze w codziennej pracy właśnie w tych słuchawkach. Bardzo dobrze sprawdziły się w roli bezprzewodowych „daily driverów”, wpisując się swoim równym, bezpiecznym graniem w odczucia jakie wynosiłem wcześniej z bardzo fajnych Edifierów TWS6 i które chwaliłem właśnie za bycie bardzo fajnym wyborem do #homeoffice. Czy można zatem Conquerory zarekomendować? Choć życzyłbym sobie poprawienia tego i owego, to myślę, że nawet na tym etapie słuchawki te wciąż mają co pokazać i jeśli tylko wskazane przeze mnie wady nie będą komuś zawadzały, może obrać je sobie na celownik, zwłaszcza pod kątem trybu BT.
Na dzień pisania recenzji słuchawki dostępne są w sprzedaży w cenie 399 zł, ale producent postanowił obniżyć ich cenę finalną do 299 zł, także zakładam, że całkiem za niedługo pojawią się one we wszystkich sklepach właśnie w takiej cenie (sprawdź dostępność i najniższą cenę).
Zalety:
- składana przenośna konstrukcja
- twarde etui w zestawie
- odpinane okablowanie
- wbudowany system ANC
- wsparcie dla szybkiego ładowania (USB Power Delivery)
- zaimplementowany system Sound Passthrough do odtwarzania dźwięków z otoczenia gdy zachodzi taka potrzeba
- 30 godzin pracy na baterii w trybie Bluetooth 5.0
- pokazywanie stanu baterii w systemie Windows
- dobra wygoda użytkowania
- w trybie kablowym: mocne, ciepłobasowe brzmienie o wielkim basie i sporym nasyceniu
- w trybie BT: monitorowe, równe i neutralne brzmienie z tendencją do jasności
- spora uniwersalność: dobre do domu i na umiarkowane wyjście na dwór, a także do różnych gatunków muzycznych z racji takiego a nie innego strojenia obu trybów
- całkiem wysoka opłacalność
Wady:
- wykonanie trochę budżetowe
- pasywna izolacja od otoczenia mogłaby być lepsza
- w efekcie system ANC ma pełne ręce roboty i także mógłby być skuteczniejszy, a tryb SP traci nieco na znaczeniu
- moim zdaniem niepotrzebne różnicowanie tak mocno brzmienia między trybami BT i kablowym
- możliwość odwrócenia kanałów wtykiem USB-C, który mimo technicznej dwustronności nie jest tu dwustronny
- efekt „dmuchania w mikrofon” w trakcie pracy systemu ANC na wietrze
- niewymienne zdaje się nauszniki
- słaby mikrofon wbudowany i brak jego odpowiednika na kablu
Serdeczne podziękowania dla firmy Audictus, za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów.
Które słuchawki Audictus będą najlepsze do ćwiczenia? Leader, Winner czy Conqueror?
Ćwiczenia czego Panie Marku? Słuchu, mięśni, czy cierpliwości? 🙂
Czy Pana zdaniem taka różnica między odtwarzaniem przez kabel a bezprzewodowo nie jest kwestią, że producent tego nie dopracował czy wynika z użytego sterownika Bluetooth? Nie miałem ich na uszach, ale w recenzji wskazuje Pan „Część z tych rzeczy można byłoby rozwiązać już na etapie projektowym, ale ponieważ mamy to co mamy…” a produkt otrzymuje wyróżnienie audiofanatyka, takie mam wrażenie, że na zachętę za całokształt wszystkich produktów Audictusa niż tego modelu. Gdy czytam w recenzji, że jest duża różnica między trybem przewodowym a bezprzewodowym to produkt z reguły odrzucam. Nie oczekuję stosunku brzmienia 1:1 w budżecie do 300-400 PLN, ale…szanujmy się 😉
Wiele słuchawek różnicuje brzmienie między kablem a BT i wynika to z wielu aspektów konstrukcyjnych. Audictus popełnił w tym modelu wiele głupich błędów które konsekwentnie wylistowałem i wypunktowałem, ale sumarycznie słuchawki nadal pod koniec dnia broniły się wyposażeniem, wygodą, czasem pracy i jakością dźwięku po BT. Stąd rekomendacja. Oczywiście byłoby fajnie gdyby słuchawki miały brzmienie identyczne tu i tu, tak jak np. SR50BT, ale z przyczyn czysto technicznych nie jest możliwe zastosowanie jakiegokolwiek DSP w trybie kablowym i taki problem też miał tu jak sądzę miejsce, patrząc na budżet. Inaczej układ BT musiałby być aktywny zawsze i słuchawki uzależnione musiałyby być w 100% od akumulatora (przykład modeli DSR7BT i DSR9BT u ATH), albo słuchawki po prostu musiałyby być lepszej jakości i nie wprowadzać żadnych korekcji via konwerter C/A po otrzymaniu sygnału bezprzewodowego, jeśli tylko jakość i strojenie natywne samych przetworników byłyby wystarczające. Całokształt oferty producenta akurat nie miał tu żadnego znaczenia, bowiem są produkty w ich portfolio, które dalekie są od jakiegokolwiek rekomendowania, choć fakt faktem w większości przypadków wychodzi to u nich na plus i w większości modeli można znaleźć coś fajnego i ciekawego czy to użytkowo, czy brzmieniowo. Niemniej zawsze staram skupiać się na tym co dostaję tu i teraz. Albo sprzęt się broni, albo nie, a jeśli tak, to w jakich warunkach. Po napisaniu recenzji bardzo często korzystałem z Conquerorów do codziennych odsłuchów niezobowiązujących (jakieś jutuby i takie tam) i w 95% miało to miejsce via BT. Kabel jest tu raczej tylko dodatkiem i równie dobrze mogłoby go nie być – wtedy nawet byśmy nie wiedzieli że te słuchawki mogą zagrać przewodowo.
Jestem lekko szokowany oceną. Przerobiłem 50+ słuchawek w życiu w zakresie cenowym 200-2000 PLN i tak dramatycznego spasowania, jakości plastiku, osadzonych przecisków nigdy nie widziałem. Wieczne problemy z BT, rozłączanie, po 3 msc słuchawki totalnie przestały działać – gdzie były używane jedynie w biurze 1-3 godziny dziennie, jakość dźwięku w BT totalny dramat moim zdaniem – brak głębokości, totalnie płaski, cichy. Długo mnie tak nie zawiódł długi sprzęt + zrzucanie na jakieś dziwne adresy z oficjalnego sklepu do innych firm w sprawie reklamacji i milczenie w tej sprawie. Odradzam.
W recenzji dokładnie opisałem i uzasadniłem swoją ocenę. Zawarłem również pomiary akustyczne na jej dowód. Plastiki owszem są bardzo tanie, ale nie sprawiały mi problemów podczas użytkowania. Słuchawki nie sprawiały mi ich także z BT i ani razu nie rozłączyły się samoczynnie z żadnym z urządzeń testowych. Pana opis dźwięku odbiega zaś diametralnie od tego który reprezentował podesłany mi egzemplarz, a kompletna awaria po 3 miesiącach może wskazywać na to, że był on fundamentalnie wadliwy. W zakresie reklamacji się nie wypowiem, jako że nie miałem jeszcze nigdy przyjemności zaznajomienia się z nią (bądź jej braku). Szkoda że słuchawki są całkowicie niesprawne, bowiem moglibyśmy zaaranżować podesłanie do mnie Pana egzemplarza na weryfikację i pomiary. Jeśli model ten grałby inaczej i sprawiałby problemy na tle testowanego, wyszłoby to od razu.
Spędziłem prawie 4 lata z nimi używając ich dosyć intensywnie codziennie, większość czasu na BT. Dźwiękowo są dobre, ale wielką wadą jest trwałość (chyba nie bez powodu nie są już bodaj dostępne do kupienia). Kleiłem je kropelką kilka razy, obie przekręcane słuchawki w końcu wypadły bo w środku mechanizm obrotowy również plastikowy – przykleiłem je na stałe stamtąd skąd wypadły. A potem wyłamały się wewnętrzne plastiki tam gdzie naklejka przy rozsuwaniu pałąka, również zostały przyklejone na stałe. Po około 1,5 roku „skórzane” pady (pomijając wcześniejszą degradację, tę „skórę” można było skubać) rozpruły się od środka odsłaniając piękną zieloną gąbeczkę. Ale musze się przyznać że używałbym ich dalej, są naprawdę wygodne i grają bardzo poprawnie, używałbym gdyby w końcu nie zaczęła przerywać jedna ze słuchawek przy poruszaniu pałąkiem, dałem im więc już spokój.