Recenzja słuchawek dokanałowych Audeze Euclid TWS

Dzięki uprzejmości sieci sklepów Top HiFi, miałem okazję przychylić ucha słuchawkom dokanałowym Audeze Euclid. Są to przenośne słuchawki z przetwornikami planarnymi, będące obecnie jedynym modelem zamkniętym tego typu, plasującym się cenowo nieco powyżej LCD-i3 i znacznie poniżej LCD-i4, ale przede wszystkim najnowszym dzieckiem tego producenta.

Recenzja słuchawek Audeze Euclid

Dane techniczne

  • Przetworniki: magnetostatyczne o średnicy 18 mm, Fluxor + magnesy neodymowe N50
  • Format: zamknięty, dokanałowy (OTE)
  • Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 50 kHz
  • Impedancja: 12 Ohm
  • SPL maksymalny: >120 dB
  • Czułość: 105 dB / 1 mW
  • THD: <0,1% przy 100 dB
  • Moc minimalna: >50 mW
  • Moc maksymalna: 500 mW RMS
  • Waga: 15 g
  • Cena: ok. 6000 zł (sprawdź najniższą cenę i dostępność w sklepach)

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Słuchawki przychodzą do nas tym razem w plastikowym etui Pelican 1010, popularnej w USA i stosowanej przez wielu producentów, w tym Westone. Jest to bardzo miły akcent i wyraźny zwrot w stronę maksymalnej przenośności i praktyczności. Do tej pory w słuchawkach dokanałowych Audeze dostawaliśmy materiałowo-skórzane etui z „insertem”, czyli stelażem plastikowym z utwardzoną pianką, który skrywał w sobie słuchawki, a dookoła można było owinąć kabel. Miało to swoje zalety, ale też i wady, jak np. dziury w dolnej części etui, przez które wylatywały wszystkie drobne akcesoria, albo brak możliwości umieszczenia w środku słuchawek z zamontowanymi nausznicami plastikowymi. Tym razem problemu nie ma, gdyż po prostu nie ma zausznic.

Wyposażenie

Jest w pierwszym odczuciu stosunkowo ubogie względem obfitości, jakiej sami przecież jeszcze niedawno doświadczaliśmy nabywając iSine 20 czy LCD-i3. Były tam dosłownie garści tipsów, zausznice plastikowe, silikonowe ślimaczki, pendrivy z instrukcjami, dodatkowe kable (Cipher), klips, czyścik, certyfikaty wszelakie, dosłownie cuda cudaczne i wrażenie kompleksowego produktu na każdą porę dnia i nocy. Brakowało jedynie kabli analogowych na wyjścia zbalansowane, choć nie były one aż tak bardzo potrzebne do szczęścia.

Być może w Euclidach producent doszedł do wniosku, że bazując na danych sprzedażowych oraz tym co mówili sami klienci, taka mnogość akcesoriów nie była w ogóle potrzebna. Może nawet coś w tym jest, gdyż przy swoich LCD-i3 wykorzystuję głównie etui, jedną parę tipsów oraz ślimaczki. Teraz z kolei dostajemy znacznie prostszy produkt w wymiarze użytkowym, dlatego nie ma potrzeby dołączania różnorodnych akcesoriów służących do ich dostosowania pod swoje uszy. Producent doszedł więc do wniosku, że wystarczy tylko pakiet tipsów (zwykłe silikony T400 oraz Comply), a także czyścik, klips do ubrania, dwa małe etui na wymienione akcesoria, certyfikaty z numerami seryjnymi i kabel. No i oczywiście wspomniane pudełko Pelican.

Recenzja słuchawek Audeze Euclid

Okablowanie

Mimo, że fabryczny kabel jest wymienny (złącza MMCX zamiast CIEM 2-pin), w zestawie nie otrzymamy niczego więcej poza jedną sztuką na zwykły jack 3,5 mm. Oznacza to, że mamy absolutnie pełną swobodę w zakresie dorobienia sobie kabla typu OTE na złącza MMCX, nie tylko lepszej jakości, ale tez i takiego, dzięki któremu będziemy w stanie podłączyć się pod sprzęt zbalansowany i wykorzystać jeszcze dodatkowo mocy i jakości naszego sprzętu. Ten może być przeróżny i być może to lepiej, że producent nie dodaje tu zbędnych rzeczy zwiększających tylko końcową cenę.

Nie omieszkałem skorzystać z tej okazji i faktu, że z intencją użytkowania z takowymi słuchawkami posiadam kilka różnych kabli IEM w postaci modeli Fanatum, toteż była możliwość od razu przetestowania jak sprawują się Euclidy na tychże i w kontrze do fabrycznego okablowania, które moim zdaniem bardzo dobrze, że zostało oparte o miedź srebrzoną. A przynajmniej na takową wyglądającą. O tym więcej w opisie dźwiękowym, bo okoliczność okablowania w tym przypadku sprawdzić było nie tylko można, ale wręcz trzeba.

Recenzja słuchawek Audeze Euclid

Korpusy

Co do samych słuchawek, są wykonane z dobrych materiałów, głównie metalu, choć spasowanie połówek i tym samym krawędzi względem siebie mogłoby być ciut lepsze. Korpusy z racji konieczności zmieszczenia w środku przetwornika magnetostatycznego są wciąż duże, toteż zajmują całkowicie wnętrze małżowiny usznej. Bardzo pomaga im kabel w konfiguracji OTE, który podtrzymuje słuchawki w pozycji pionowej i stąd nie było potrzeby już stosowania żadnych „ślimaczków” ani zausznic dodatkowych. Jak na ironię, w międzyczasie testów pękła mi kolejna zausznica plastikowa w LCD-i3, zmuszając do przejścia na standardowe „ślimaczki”. Tym więc lepiej że Audeze eksperymentuje z nowymi formami swoich dokanałówek.

Recenzja słuchawek Audeze Euclid

Tulejki i wygoda

Na duży plus mogę zaraportować brak problemów z napędzeniem, ale też niewrażliwość słuchawek na szum własny urządzenia źródłowego. Jest czysto i cicho, bez żadnych przykrych niespodzianek albo trudności. Nie było też żadnych problemów z membranami – żadnego łopotania, pykania, cykania, buczenia podczas aplikacji. Tulejki mają średnicę 5 mm, zaś w środku zabezpieczenie stanowi metalowa siateczka. Jest to więc zabezpieczenie lepsze niż w poprzednich ich modelach dokanałowych.

Recenzja słuchawek Audeze Euclid

Słuchawki mimo sporych całkiem gabarytów jak na konstrukcje tego typu, rywalizując w tym względzie np. KZ AS16, są stosunkowo praktyczne i bardzo pewnie siedzą w uszach, znacznie pewniej niż poprzednicy. Aczkolwiek wynika to też z faktu, że słuchawki są zamknięte i oparte na bardzo małych przetwornikach, bo tylko 18 mm (względem 30 mm jednostek w iSine/LCD-ix). Izolacja jednak nie jest ogromna, o ile słuchawki nie umieścimy głęboko w kanale. A tu z kolei ograniczeniem będą ku temu gabaryty i niedostateczne wysunięcie szyjki w kontekście mojej własnej anatomii. W praktyce udało mi się uzyskać poziom izolacji na pułapie KZ ZAX, czyli modelu półotwartego. Jest to pułap całkowicie wystarczający w słuchawkach dokanałowych do większości scenariuszy, ale fakt faktem w transporcie Audeze należy przetestować sobie na spokojnie przed zabraniem ich w podróż, a nie już będąc w trakcie.

Po dokładniejszym przyjrzeniu się słuchawkom rozwiązaniem tejże zagadki okazały się sprytnie ukryte wywietrzniki znajdujące się w nogach literki A na karbonowych pokrywach korpusów, wyrównujące ciśnienie w komorze przetwornika.

 

Przygotowania do odsłuchów

Wykorzystując fakt, że na tą chwilę jestem właścicielem dwóch modeli tej marki, recenzja pisana będzie głównie w kontrze do LCD-i3, jako że okazały się przy okazji dosyć bliskim towarzyszem brzmieniowym Euclidów, choć nie identycznym. Będzie to jednak myślę ich główny przeciwnik i źródło najczęstszych dylematów co do wyboru.

LCD-i3 miały zamontowane lekko zmodyfikowane (na okoliczność ześlizgiwania się z tulejek) tipsy Groovy M oraz fabryczne „ślimaczki” silikonowe jako wsporniki. Euclidy pracowały głównie na własnych tipsach silikonowych M.

 

Jakość dźwięku

Audeze Euclid grają w pierwszym odsłuchu jak zamknięty wariant LCD-i3 o dosyć podobnej klasie dźwięku (mimo różnicy w średnicy przetworników), ale z brzmieniem pozornie bardziej zbilansowanym w proporcjach między górą a basem. Co nie znaczy że w całościowym ujęciu równym. Jest po prostu inaczej.

 

Bas

Mimo pomiarów, jest on w tych słuchawkach całkiem niezły. Wydaje się ani nie nad wyraz podkreślony, ani też schowany czy też podwinięty na najniższym skraju basowym. Przyjemnie się go słucha, wyraźnie, ale bez efektu zmęczenia, głównie z zakresie średniego i wyższego basu.

Moc basu sama w sobie to jednak swego rodzaju akustyczna ułuda, ponieważ w porównaniach z LCD-i3 te drugie mają technicznie lepszy bas, natomiast całość tej przewagi znika w momencie aplikacji, która w uchu jest – przez konstrukcję wszystkich iSine i LCD-ix – po prostu gorsza i mniej szczelna. Stąd LCD-i3 mają teoretycznie lepszy i bardziej wyczuwalny bas, ale w muzyce to jednak Euclidy wiodą prym, jeśli przy większych braciach nie będziemy pracowali nad należytą szczelnością i pozycją słuchawek w uchu. Euclidy tego problemu – wreszcie – nie mają i ich aplikacja jest bardzo prostolinijna, opierająca się tak naprawdę tylko na doborze odpowiednich tipsów i modlitwie, aby zmieściły się w uszach.

 

Średnica

Jest całkiem czysta i nasycona, z lekkim przydźwiękiem w stylu wspomnianych i3, dając wrażenie pełności, obfitości i z lampowym powabem. Jednocześnie pozycyjnie jest prezentowana bliżej. Aczkolwiek jej nie do końca manifestowana energia na styku z niższą górą powoduje, że prezencja wokalistów i ogólnie dźwięków zmierza gradualnie ku ciepłocie i przyciemnieniu. Osobiście preferowałbym większą otwartość w tym miejscu, co spowodowałoby większą świeżość i obecność wokalistów, bardziej skierowanych ku mnie jako słuchaczowi. W obecnej zaś sytuacji efekty zależne będą od tego jakiej tak naprawdę muzyki słuchamy. Na Euclidach znacznie lepiej słuchało mi się utworów wolniejszych i mniej skomplikowanych, elektroakustycznych, kameralnych, aniżeli np. muzyki filmowej czy elektronicznej i wydaje mi się, że jest to naturalne środowisko pracy tych słuchawek docelowo. Z kolei LCD-i3 chyba jednak bardziej widziałbym, przynajmniej po equalizacji i dostosowaniu, w muzyce elektronicznej właśnie.

 

Góra

Sopran jest z jednej strony przyciemniony barwowo – za sprawą wspomnianego obniżenia na styku ze średnicą, a z drugiej posiada odpowiedni wgląd w detal w stylu LCD-i3. Nie jest on tak mocny, a same słuchawki są cieplejsze przez to od i3, powodując na tym etapie wrażenie „ciepłośrednicowej V-ki”. Częściowo też wynika to z mocniejszego basu niż w i3. Nacisk jednak obu słuchawek na rejon 7 kHz pozostał cechą dziedziczną i stąd wrażenie, że między jedną a drugą parą zachodzą analogie.

 

Scena

Z perspektywy obiektywnej scena oczywiście w Euclidach istnieje, zwłaszcza w formie dobrego wychylenia na osi lewo-prawo. Jest też niezły fokus na środku. Ma to miejsce jednak kosztem poczucia ogólnej holografii i przede wszystkim głębi sceny, rysując się finalnie na kształcie mocnej elipsy. Jest to efekt zamknięcia słuchawek w małych korpusach i tym samym pewien kompromis.

W otwartych LCD-i3 głębia i holografia są większe przy zachowaniu jednocześnie podobnej szerokości i tu wskazywałbym raczej zauważalnie mniejszą obecność energii w rejonie harmonicznych, a to z kolei zrzuciłbym na mniejszy przetwornik rozmiarowo. Gdzieś bowiem swoje konsekwencje musiało to mieć i obok zejścia basu, prawdopodobnie najwyższa góra będzie drugą częścią odpowiedzi na tą zagadkę.

 

Porównanie z LCD-i3

Słuchawki grają w całkiem podobnej klasie co LCD-i3, również jeśli chodzi o czystość i ogólną jakość dźwięku, co przy wspomnianych przetwornikach 18 vs 30 mm zasługuje na dużą pochwałę. Niemniej wciąż z określonymi różnicami.

Przykładowo:

  • Bas – pomiarowo w LCD-i3 jest bardziej wyrównany, zaznaczony na dole, z lepszym zejściem. Różnica nie jest duża, ale przejście na Euclidy od razu wskazuje na mniejszy nacisk na niższe partie basowe, choć wciąż obecne tu i tu. Natomiast percepcyjnie częściej to Euclidy mocniej zaznaczają swoją obecność z racji inaczej ukształtowanej aplikacji i ergonomii.
  • Średnica – bardzo podobna, ale w Euclidach bliższa scenicznie. Szybciej i łatwiej jest im osiągnąć punkt skupienia na środku sceny, podczas gdy w i3 jest to bardziej eteryczny spektakl z lepszą głębią. Mniejsza ilość energii na progu 1 kHz powoduje wrażenie przyciemnienia.
  • Góra – również podobna, ale w Euclidach wybicia są znacznie bliżej siebie i stąd powodują wrażenie równiejszego grania. W i3 jest bardziej zaznaczona w dużych odstępach górek od siebie i przez to sprawia wrażenie nieco mniej równej, choć też dającej swoje przymiotniki.
  • Scena – tu w sumie spodziewać się można było takiego rezultatu, że Euclidy jednak okażą się mniej scenicznym modelem, grającym wyraźnie bardziej elipsą i na boki, podczas gdy w i3 jest tego więcej, dalej. Za to odpowiada z kolei obniżony próg 10 i ogromny dół w harmonicznych w 16 kHz.

Ale to tylko dźwięk, a co z ergonomią?

  • Tipsy – przejście wreszcie na tipsy, a raczej tulejki, z nacięciem spowodowało brak zsuwania się ich po czasie.
  • Waga – jednak Euclidy są cięższe.
  • Miejsce w uchu – Euclidy są bardziej „spasione” na korpusach, przez co muszą czasami troszkę siłowo zmieścić się w uchu.
  • Korpusy i spasowanie – w Euclidach wykonane są z bodajże trzech elementów, z czego brak odpowiedniego spasowania będzie skutkował wystającym ostrym rantem metalowym.
  • Metal kontra plastik – same korpusy i ich używanie w zimie natomiast z racji metalu nie jest przeze mnie rekomendowane, ponieważ słuchawki od zimnego powietrza będą się schładzać i umieszczane w gorącym kanale mogą szybko doprowadzić do zapalenia. W i3 nie ma takiego ryzyka, ponieważ tylko zewnętrzna część korpusu jest metalowa.
  • MMCX vs CIEM – przejście na złącza MMCX pozwala na polepszenie ergonomii i bardzo pewne wpinanie kabli. Tu jednoznacznie przewaga po stronie Euclidów, choć w i3 nie narzekałem na ten aspekt.
  • Izolacja – tu sprawa jest jasna, choć Euclidy nie są słuchawkami stricte izolującymi, ale i tak użytkowanie ich jest bardziej komfortowe w głośniejszym otoczeniu niż i3.

 

Okablowanie

Wszystkie słuchawki mogłem sprawdzić na niestandardowym okablowaniu:

  • Fabrycznym – odpowiednim dla każdego z modeli, dostarczonym przez producenta,
  • Fanatum Eisodos 4 IEM – 4-żyłowa miedź, 3,5 mm,
  • Fanatum Exegis 8 IEM – 8-żyłowa miedź srebrzona, 3,5 mm,
  • Fanatum Synavlia – 8-żyłowe srebro, modularne końcówki.

Wykorzystując tą sposobność, można było odpowiedzieć na dodatkowe pytania z zakresu możliwości kształtowania brzmienia i jakości wyjściowej tych słuchawek dodatkowymi inwestycjami. Nie zawsze jest to oczywiste, ponieważ cena nie równa się wartości. Może się zdarzyć, że słuchawki bardzo tanie lub kupione okazyjnie za niską kwotę będą miały znacznie większy potencjał i lepiej wykorzystają lepszy przewodnik w wymiarze elektrycznym, niż słuchawki bardzo drogie. Dobrym przykładem są ZAX czy HD 580 Precision, które pracują na okablowaniu lepszym i droższym od nich kilkukrotnie, a także Aune Jasper czy McIntosh MHP1000, których jakość dźwięku powoduje, że nie opłaca się w nie inwestować większych środków, gdyż nie poprawi to znacząco sytuacji.

Recenzja słuchawek Audeze Euclid

Kabel fabryczny jest z tego co widzę na miedzi srebrzonej i jest to moim zdaniem dobry wybór pod te słuchawki. Przetestowany na szybko Fanatum Eisodos 4 na czystej miedzi co prawda wpływał korzystnie na jakość oraz wygładzenie góry, ale te ostatnie bardziej by mi się widziało na Exegisie 4, aby słuchawki bardziej przyspieszyć i wyciągnąć z nich więcej mikrodetali i obecności w niższej górze. To jest trochę taki sam paradoks jak w i3, którym teoretycznie pisana jest miedź ze względu na sposób w jaki grają, a tymczasem obłędnie zagrały mi na srebrzance, a potem na srebrze.

Dlatego też jeśli ktokolwiek myśli o zmianie okablowania na lepsze, raczej trzymałbym się jaśniejszych kabli na srebrzance lub pełnym srebrze. Dobrze robią tym słuchawkom, wyciągają z nich to co najlepsze, aczkolwiek fabryczny kabel mimo wszystko też nie jest najgorszy i wymiana go na coś taniutkiego może dać głównie inny rodzaj wtyku, długość i ergonomię.

 

Podsumowanie

Audeze Euclid to ciekawy produkt w portfolio tego producenta, wprowadzający powiew świeżości, choć jednocześnie w bardziej konwencjonalnym wydaniu jak na słuchawki dokanałowe w ogóle.

Jak na przetworniki o 1/3 mniejsze od poprzedników i do tego zamknięte, bronią się poniekąd samą technologią. Mamy wreszcie zamknięte planary dokanałowe, których da się słuchać bez odprawiania czarów z zakładaniem lub equalizacją, można z nimi pójść gdziekolwiek, nawet do łóżka na jakieś wieczorne oglądanie filmów bez problemów natury ergonomicznej. Plus do tego OTE, także słuchawki zawsze będą miały wsparcie na małżowinie.

Słuchawki grają muzykalnie i zgodnie z kanonem rozwiązań Audeze znanych z innych serii ich produktów, ale od razu trzeba powiedzieć, że należy liczyć się z ich zamkniętością i wynikającymi z tego kompromisami. Jest to jako całość granie trochę specyficzne i wydaje mi się, że głównie kierowane do fanów marki oraz „tego” brzmienia, gdzie na koniec dnia i po uwzględnieniu różnorodnych gustów i guścików, życzyłbym sobie na pewno większej sceny oraz może jakiegoś Ciphera w zestawie. Niemniej, jak zawsze warto posłuchać i wyrobić sobie własną opinię.

Słuchawki na dzień pisania recenzji są dostępne w salonach Top HiFi w cenie katalogowej 5999 zł. (sprawdź najniższą cenę i dostępność)

 

Zalety:

  • technologia magnetostatyczna ze wszystkimi tego zaletami
  • praktyczna i użyteczna konstrukcja
  • dodatkowe akcesoria i tipsy w zestawie, w tym twarde etui
  • wymienne okablowanie na solidniej osadzanych wtykach MMCX
  • magnezowe korpusy
  • koniec z pękającymi zausznicami oraz ześlizgującymi się tipsami
  • bezproblemowa aplikacja tipsu w kanał i brak wypadania (OTE)
  • przyjemne, muzykalne brzmienie w stylu Audeze
  • niemęczące nawet przy bardzo długim odsłuchu
  • możliwość zastosowania modułów bezprzewodowych innych firm oraz okablowanie zbalansowane, rozszerzając ich możliwości
  • łatwe w napędzeniu

Wady:

  • brak Cipherów i tym samym możliwości aplikowania im doraźnie DSP
  • duże gabaryty korpusów z racji konieczności zmieszczenia struktury magnetycznej w środku
  • kompromisy dźwiękowe z racji zamkniętej konstrukcji i mniejszych przetworników względem LCD-i3
  • uwagi co do spasowania korpusów

 

Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Sprzęt użyty podczas realizacji recenzji:

    • Źródło analogowo-cyfrowe: Pathos Converto MKII + Pathos Aurium z lampami 6N1P-EW OC
    • Transport cyfrowy: Xonar Essence ST via COAX (Native ASIO)
    • Słuchawki: AKG K240 MKII, AKG K271 MKII, Audeze LCD-XC, KZ ZAX, Sennheiser HD 580, Sennheiser HD 800
    • Słuchawki gościnne w momencie testów: Aune Jasper, Austrian Audio Hi-X65, AKG K702
Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Jeden komentarz

  1. a jak wygląda porównanie do bardziej klasycznych słuchawek dokanałowych, czy ja wiem? Fiio FH7, Campfire Andromeda, czyli armatur, dynamików albo hybryd

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *