Swego czasu słuchawki te były niemal na samym szczycie oferty austriackiego producenta, wraz z modelem K390 NC. Jednak czasy się zmieniają, wachlarze produkowanego sprzętu także i to, co stare musiało siłą rzeczy odejść w zapomnienie. Od czasu do czasu widoczne jeszcze w sklepach lub na rynku wtórnym przypominają jednak o sobie i kuszą potencjalnych nabywców. Czy słusznie, o tym przekonać się będzie można z niniejszej recenzji.
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki można uznać za naprawdę dobrze wykonane, jak zresztą wypadało na modele AKG ze szczytu katalogu w tamtym okresie. Co prawda otrzymałem słuchawki w wersji OEM, ale w zestawie otrzymujemy wraz z nimi oryginalnie bogate wyposażenie: pokrowiec, zapasowe tipsy, moduł samolotowy i przejściówkę na microjack 2,5mm.
Jeśli chodzi o aspekty konstrukcyjne, to w zasadzie czytając recenzję K390 NC będziecie mieli pełen ich obraz, ale z drugiej strony przecież zignorować większości rzeczy też nie mogę, zatem krótko:
– konstrukcja korpusów
Słuchawki są solidne, mając wyraźne zagnieżdżenia przewodów, co chroni je przed uszkodzeniem. Wiąże się to jednak z tym, że zauważalnie odstają z uszu. Niestety to nie są ani SHE3590, ani NE-770X, zatem mamy tutaj zauważalną masę każdej słuchawki. Do tego elementy gumowe chroniące przewody przy słuchawce nie są do końca aż tak elastyczne, jak można byłoby sobie tego życzyć. Te dwie cechy ograniczają trochę możliwości użytkowe K370, tworząc z nich sprzęt bardziej poważny i elegancki, aniżeli dyskretny i subtelny. Oznaczenia kanałów znajdują się po wewnętrznej stronie elementów gumowych, a na lewym umieszczono również bardzo przydatny identyfikujący wypustek, standardowo jak dla AKG.
– tipsy i izolacja od otoczenia
Są na szczęście dobrej jakości i wykazują sporą odporność na brud, ze względu na swoją nieco śliską fakturę. Nie powinno być z nimi problemów, ale osoby lubiące mieć je bardzo głęboko, mogą odczuć ich nieco zbyt ostro zakończoną krawędź, która w połączeniu z ich sztywnością może podrażniać kanał słuchowy. Warto próbować w takich sytuacjach zmienić je na inny rozmiar, lub dobrać końcówki od innego modelu słuchawek. Standardowe całkiem dobrze izolują nas od hałasów zewnętrznych i warto tą tendencję utrzymać także w zamiennikach.
– wygoda
Mimo zatem wyczuwalnej wagi i dobrych tipsów mogą zdarzyć się problemy natury użytkowej. Dla większości osób jednak słuchawki te można będzie opisać jako dosyć wygodne, a potencjalne problemy są z reguły łatwe do wyeliminowania i skupione przede wszystkim wokół tipsów. Dla mnie problem z ostrym zakończeniem krawędzi występował tylko przy prawym kanale, a wymiana tipsów na np. właśnie wyżej wspomnianych NE-770X, całkowicie rozwiązały jakiekolwiek problemy z wygodą, nawet podczas długich odsłuchów. Ot uroki „dziwnych” uszu.
– okablowanie
Nie można na nie narzekać. Kabelki nie cierpią na problemy natury pękającej otuliny czy niskiej wytrzymałości, a czas zdążył to już zweryfikować parę razy w moim przypadku. Nie powinno być żadnych problemów ani z okablowaniem przy pilocie, ani z wtykiem, nawet przy niezbyt specjalnym ich szanowaniu. Warto zaznaczyć, że od K390 NC różnią się mniejszą ich grubością od korpusów do splittera.
Brzmienie
K370 grają dokładnie w ten sam sposób, co K390 NC, zatem całość różnic sprowadza się w ich przypadku do cech użytkowych i wyglądu, a recenzja K390 staje się bardzo akuratna w opisie.
Brzmienie można uznać za dobrze wyważone i z lekkim układem V. Bas cechuje tak samo szybkość, jak i moc, przez co słuchawki łatwo odnajdują się w różnorodnych gatunkach muzycznych. Ilościowo jest go dokładnie tyle, ile potrzeba, w żaden sposób nie jest przesadzony, a czego niestety nie można było powiedzieć zazwyczaj o tańszych modelach AKG, które to właśnie na basie skupiały całą swoją uwagę, grzebiąc jednocześnie w mniej lub bardziej wyczuwalny sposób pozostałe rejestry. Identycznie, jak w przypadku K390, podpięcie ich pod uDACa 2 zaowocowało perfekcyjnie wyważonym dołem i patrząc na brzmienie całościowo widać, jak bardzo te słuchawki się z wyżej wspomnianym układem lubią.
Średnica trzyma się w cieniu pozostałych rejestrów, ale poza lekkim wycofaniem i względną neutralnością nie można jej tutaj zbyt wiele na szczęście zarzucić. Nie jest to ani wycofanie pokroju R1, ani też jałowość, po prostu czuć tu 100% AKG i to również krok w stronę większej wszechstronności. Efektem tego jest skupienie się na angażowaniu słuchacza od strony bardziej basu, aniżeli średnicy.
Góra jest w nich zaakcentowana i lekko wyostrzona na tle średnicy – stąd wrażenie wspomnianego już układu V. To solidny zakres tonalny doskonale pasujący do pozostałych, choć sam w sobie nie bije rekordów i nie wyznacza nowych kierunków. Winę za to ponosi głównie pewien brak rozdzielczości, sporadyczna tendencja do przykłucia i specyficzna barwa, także mimo braku bezpośredniego zapiaszczenia, ma się wrażenie delikatnej sztuczności góry w wielu utworach. Swoją drogą bardzo mnie ciekawi, czy AKG poprawiło to w swoich najnowszych K374, ale pewnie jeszcze nadarzy mi się okazja. Póki co jestem tu i teraz, mając przed sobą model już nieprodukowany, ale na szczęście wciąż całkiem dobrze brzmiący.
W przypadku sceny produkt AKG nie może pochwalić się mistrzostwem wychylenia, ale mimo to oferuje dostateczną ilość przestrzeni, w której raczej każdy się odnajdzie. To typowe dokanałowe granie sceniczne, bardziej w głowie i z poszlakami efektów przestrzennych. Słyszałem modele grające sporo gorzej, ale niestety także i takie, które dawały wyczuwalnie więcej swobody w rozchodzeniu się dźwięków. Moje zarzuty sprowadzają się zatem może nie tyle do faktycznej objętości, co sugestywności i „siły nośnej” drobnych pogłosów w przestrzeni.
Jak więc widać mamy tutaj typowe dokanałowe brzmienie w dobrym wydaniu, które stawiałbym w swoim przedziale cenowym jako punkt odniesienia w zakresie ogólnej poprawności. Bas jest dokładnie taki, jaki powinien być, średnica jest neutralna i lekko wycofana, góra zaś zaakcentowana i nadająca ostrości wszystkim dźwiękom, bardzo sporadycznie ze strzelaniem po uszach sybilantami, choć w praktyce okazywało się, że wiele do powiedzenia potrafiło mieć tutaj źródło. Te słuchawki nie są nastawione na powalanie użytkownika efektem „wow”, ale na pełnieniu roli solidnego i uniwersalnego kompana, dostarczającego dobrej jakości brzmienia w przewidywalny sposób i tak też trzeba na nie patrzeć.
Zastosowanie
Słuchawki nadają się w zasadzie do większości gatunków muzycznych i co im nie wrzucicie to zagrają, wyróżniając się w gatunkach elektronicznych. Jeśli chodzi o dobór źródła, chyba najlepszym byłoby coś pokroju E07K, na którym słuchawki mają największą rację bytu. Przede wszystkim zyskują na soczystości średnicy, a EQ pozwala na dostosowanie ich pod swoje wymagania w najlepszy możliwy sposób, nie wydając przy tym zbyt dużo pieniędzy. Najlepiej sprawdzą się Wam jednak w środkach lokomocji z telefonami iPhone i BlackBerry ze względu na moduł odbierania rozmów.
Podsumowanie
To jak najbardziej poprawnie grające słuchawki o solidnej konstrukcji i wyśmienitych cechach użytkowych. Nie są rekordzistami, ale we wszystkim dostarczają satysfakcjonującej jak na dokanałówki jakości. K370 grają najzupełniej normalnie, nie ma w nich wybuchowości, nie ma przesadnej emocjonalności, ale też nie ma skrajnej neutralności i jałowości. Nie ma bombardowania bębenków basem, niestety nie ma też cech sporo bardziej pożądanych, takich jak ciut bardziej wygładzona góra lepszej jakości, bardziej angażująca średnica czy nieco większa scena, ale wtedy słuchawki nie kosztowałyby tyle, ile kosztowały w tamtym czasie, czyli ok. 300zł, w sumie nadal potrafią tyle kosztować. W tej właśnie cenie był to bardzo optymalny wybór, będący w stanie zaspokoić dźwiękowy głód na po prostu dobre IEMy.