1MORE jeszcze nigdy nie gościła na moim blogu i jest to jedna z tych marek, względem których kompletnie nie wiedziałem czego się spodziewać z racji po prostu mojej nieświadomości. Sama marka powstała przy współpracy z wielokrotnie nagradzanym inżynierem dźwięku Lucą Bignardim, więc fakt ten rokował pozytywnie na poczet ewentualnego testu. Niezmiernie się cieszę, że takowy się ziścił, ponieważ to, co trafiło na mój warsztat, definitywnie nie było czymś, co po prostu się wyczarowało i pojawiło, ale zamiast tego przemyślanym i zadziwiająco dobrze wykonanym oraz – a może przede wszystkim – brzmiącym produktem. I to nawet w świetle faktu, że nie jestem fanem mocnego basu. Oto kompaktowe 1MORE H1707 Triple Driver.
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki przychodzą do nas zapakowane bardzo starannie i w opakowaniu godnym słuchawek klasy premium. Większość osób nie zwraca może na to uwagi, ale ja akurat do takich nie należę, zwłaszcza jeśli ze sprzętem mam spędzić przynajmniej kilka lat jako jego dumny i zadowolony użytkownik. Opakowanie jest twarde, otwierane magnetycznie, z naniesionymi dodatkowymi informacjami o produkcie na swojej wewnętrznej stronie, trochę na wzór opakowania od (nieprodukowanych już) Audeze iSine 20.
1MORE prawdopodobnie ma świadomość unikatowości swojej konstrukcji i dlatego naciska na ładne jego wydanie wraz z podstawowym, ale wystarczającym, wyposażeniem, w skład którego wchodzi twarde etui, jeden odpinany kabel 1,35 m oraz adapter na duży jack 6,3 mm (który jak się okaże w treści recenzji jest kompletnie zbędny). Wszystko utrzymane jest w dobrej jakości, ale nas najbardziej interesować będą same słuchawki.
Producent użył do ich budowy odważnego podejścia materiałowego i technologicznego, oferując konstrukcję wykonaną w dużej mierze z metalu, co miało swoje przełożenie na wagę, ale też w topologii wieloprzetwornikowej, wykorzystującej membranę bierną (widoczną przez osłonkę z pleksi, nie jest to element dekoracyjny), ceramiczny przetwornik wysokotonowy oraz 40-mm przetwornik dynamiczny z membraną wzmocnioną tytanem. Całość osiąga skuteczność 104 dB przy impedancji 32 Ω. Nas najbardziej będzie interesowała basowa membrana bierna, bo to ona ma tutaj bezpośrednie przełożenie na charakter dźwięku.
Trochę może z perspektywy historycznej, ale membrana bierna nie jest w słuchawkach niczym nowym. AKG stosowało tą technologię już w 1974 roku w pierwszym modelu Sextett i później w ich flagowych K340, nota bene też konstrukcji wieloprzetwornikowej. Potem zdarzało się, także w czasach współczesnych, natrafiać na takie konstrukcje w innych modelach, jak np. RHA CL750 i CL1, tudzież w formie aktywnej (Skullcandy Crusher Wireless), ale jak na razie tylko w AKG byłem do tej pory w stanie pochwalić te rozwiązanie za realną skuteczność. 1MORE dołącza do tego grona, ale w przeciwieństwie do AKG, zamiast osobnych 6 membran biernych dla K240 Sextett i 5 dla K340, strojonych osobno dla każdej membrany na różne częstotliwości, w H1707 mamy jeden całościowy układ bierny nastawiony na pracę jako deflektor, odbijając dużą część energii i przenosząc go do naszego ucha jako wzmocnioną falę basową. Rozwiązanie to ma moim zdaniem więcej wspólnego z racji układu zamkniętego z kolumnami z biernymi membranami basowymi niż słuchawkami, ale jest to też powód, dla którego takie właśnie modele mnie osobiście interesują.
Ale to nie z tego powodu słuchawki przy pierwszym kontakcie wywołują u mnie jednoznacznie pozytywne wrażenie. Widać dbałość o detale i wykończenie, nic nie trąca tu kiczem albo niechlujnym spasowaniem elementów. Tym samym pudełko nie było przypadkiem i wraz z dobrym opakowaniem otrzymujemy dobrze wykonany produkt. Pałąk wydaje się bardzo solidny, a słuchawki całościowo wytrzymałe na tyle, aby znosić codzienne katowanie. Oczywiście nie znaczy to, że H1707 nie mają wad, choć nie są one w żaden sposób krytyczne, a nad którymi w płynny sposób będziemy się zaraz pochylali.
Zacznijmy od rzeczy oczywistej i związanej z okablowaniem. Producent zastosował głęboko aplikowane wtyki 2,5 mm jack, co może powodować spore problemy przy chęci konfekcji własnego okablowania, a na pewno przy próbie wyciągnięcia ich z gniazd. Dodatkowo wspomniana zwiększona waga (293 g wg producenta, 288 g ważone realnie przeze mnie) z racji metalowej konstrukcji i ramy wraz z płytszymi padami może powodować, że nie do końca będzie to model wygodny na tyle, aby spędzić w nim cały dzień, jednakże i tak jest tu wygodniej niż w przypadku większości słuchawek kompaktowych i nausznych, z którymi miałem lub mam do dziś styczność.
Czemu zdecydowano się na metal? Z jednej strony zapewne z chęci uczynienia słuchawek po prostu wytrzymałymi, ale moim zdaniem metalowe korpusy wynikają tu poniekąd z tego samego powodu, dla którego Final zastosował takowe w swoich flagowych D8000. Powodem jest sztywność ramy muszli i redukcja rezonansów wynikających z faktu użycia membrany biernej o dużej powierzchni. Gdyby tego nie było, a sama puszka byłaby plastikowa, słuchawki drgałyby nam i brzęczały, ponieważ plastik pracowałby pod wpływem drgań. Oczywiście mogę się mylić, ale im dłużej myślę nad tą konstrukcją, tym większy dostrzegam jej sens.
Część wrażenia ciężkości podczas użytkowania słuchawek wynika z pałąka, którego obicie jest wąskie i posiadające wypustki. Moim zdaniem duży pałąk o jednolitej poduszce byłby tu wygodniejszy i lepiej dystrybuował masę słuchawek po głowie użytkownika, ale z drugiej strony byłoby to okupione większymi gabarytami tego sprzętu, toteż może lepiej, że jest jak jest. Wygodę można trochę zwiększyć wykorzystując fakt, że metalowy pałąk tych słuchawek jest podatny na wyginanie. Ostatecznie jednak obicie pałąka nie było dla mnie problemem.
Jeśli faktycznie miałbym na coś ponarzekać, to na dosyć dowolny, nieoznaczony jakoś szczególnie system regulacji wysunięcia widełek pałąka. Regulacja musi odbywać się więc na oko. Nie widzę również czy nauszniki są jakkolwiek zdejmowalne (ponieważ proszono mnie o podawanie wymiarów: 85 mm średnicy muszli/padów, 45 mm otwór padów, 18 mm wysokości). Ciekawostka, że nauszniki posiadają perforację dokładnie w jednym miejscu – na godzinie trzeciej i dziewiątej (patrząc od środka na kanały lewy i prawy).
Ponad wszystkim jednak chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz – podatność słuchawek na zakurzenie i zarysowanie obudowy. Ich obudowa jest naprawdę bardzo ładnie wykonana i jest to paradoksalnie coś, co wymaga naszej uwagi w trakcie użytkowania. Przykładowo metalowe krawędzie muszli wystają poza obrys padów, przez co bardzo łatwo będzie je zarysować, jeśli nie raptownym odkładaniem na twarde podłoże, to w transporcie przy ciągłym przenoszeniu w różne miejsca. Ten sam problem mają niektóre modele AKG, w tym kompaktowe K171 i K172, także nie jest to problem jednostkowy, a po prostu natura słuchawek posiadających metal na krawędziach.
Skoro już mówimy o przenośności, H1707 są bardzo przenośne, pozwalając na dosyć swobodne wykręcanie się muszli oraz ich składanie do środka. Mechanizm jest wykonany z metalu, także nie spodziewam się żadnych nieprzyjemności w tym zakresie. Kanały są bardzo dobrze oznaczone – zarówno na pałąku od wewnątrz, jak i w padach od środka. Oznaczenie wtyków zrealizowano poprzez kolorowe separatory sekcji TRS jack oraz bardzo malutkie litery na odgiętkach. Przyznam, że o ich istnieniu dowiedziałem się dopiero podczas obróbki zdjęć do recenzji, więc ich przydatność jest dyskusyjna i znacznie lepiej orientowałem się po kolorze pierścieni wtyków. Pojemność na głowę jest z kolei całkiem spora, ponieważ moja mieści się na jakieś 80% wysunięcia regulacji. W kompaktowych modelach jest to wbrew pozorom dobry wynik.
To, za co bezwzględnie 1MORE trzeba pochwalić, to fantastycznej jakości mikrofon i świetne właściwości komunikacyjne. Słuchawki rejestrują głos czysto i o wysokiej wierności, co było dla mnie dużym zaskoczeniem na plus. Do tej pory uważałem swoje Etymotic HF2 za słuchawki o realnie wysokiej jakości nagrywanego głosu, gdzieś tam się też kołatały NuForce i Beyerdynamic, ale do tego grona miło jest mi zaliczyć od dziś H1707.
Na koniec kilka słów o izolacji od otoczenia. Pomijając potencjalne różnice w anatomii użytkownika, tłumienie większości dźwięków z otoczenia jest akceptowalne. Może nie przesadnie duże, ale nie sprawiające – mi przynajmniej – problemów. Nie są to jednak słuchawki izolujące bezwzględnie, więc o ile ratują się trochę strojeniem i kompensacją basu, nie jest to model przeznaczony na wyłącznie użytkowanie miejskie i do tego w jakkolwiek głośnym otoczeniu, a bardziej uniwersalne i uwzględniające raczej bycie parą na każdą okazję, bez przesadnego przechylania się w którymś kierunku.
Przygotowanie do odsłuchów
Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem, który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści.
Sprzęt dla pewności zawsze zostawiam sobie włączony na 24-48h z tytułu profilaktyki przed krytycznymi odsłuchami (tzw. wygrzewanie). Wyposażenie testowe obejmowało:
- Konwertery C/A: Pathos Converto MK2
- Wzmacniacze: Pathos Aurium
- Karty dźwiękowe: Asus Essence STX (2x JRC4580D + TPA6120A2), AudioQuest DragonFly Cobalt
- Kondycjonowanie i zasilanie: Lucarto Audio LPS Custom, Lucarto Audio KS300 Custom, okablowanie własne
- Słuchawki testowe: AKG K172 HD, AKG K242 HD, AKG K270 Studio, Audictus Explorer 2.0, Audeze LCD-XC, Etymotic HF2.
Z pamięci będę odnosił się również do kilku modeli Bluedio, jako że, również cenowo, wpadały lub wpadają w podobne co H1707 widełki rynkowe. Będzie też trochę nawiązań do kompaktowych Noonteców.
Pomiary, zakładanie i pierwsze wrażenie
Do tej pory wielokrotnie tańsze konstrukcje od Bluedio prezentowały oczywiście znacznie gorsze wykonanie, zaś dźwiękowo było to zazwyczaj granie na dużą kompensację otoczenia. H1707 wykraczają poza ten schemat i prezentują dźwięk bardzo zbliżony (nie identyczny) do tego, jaki pokazały rewelacyjne Explorer 2.0 od Audictusa, oczywiście z zastrzeżeniem, że Explorery są znacznie tańszymi słuchawkami mającymi swoje uproszczenia, których 1MORE nie posiadają. Do tego przy pierwszym wrażeniu aż krzyczą jakością i sprawiają, że Bluedio sprawiają wrażenie co najwyżej zabawek lub prób kopiowania takich konstrukcji (UFO są też wieloprzetwornikowe).
Przy słuchawkach kompaktowych tego typu ważną sprawą jest sposób ich zakładania. Nawet biorąc pod uwagę maksymalną szczelność, H1707 mogą pracować prawidłowo i nieprawidłowo. Nieprawidłowe założenie tego modelu to małżowina opierająca się skrajami o nausznik. Prawidłowe zaś to ucho znajdujące się wewnątrz nausznika, nawet mimo faktu, że jest to model nauszny, a nie wokółuszny.
Drugi sposób założenia gwarantuje moim zdaniem najlepsze właściwości akustyczne i największą naturalność, podczas gdy pierwszy wprowadza wrażenie „efektu pudełka” w pewnym zakresie. Jednocześnie gwarantuje największą wygodę użytkowania, znacznie wydłużając możliwości co do ilości spędzonego w słuchawkach czasu. Są to więc dwie kluczowe korzyści jednocześnie, ale słuchawki nie są w tym względzie jednoznacznie oczywiste i mogą powodować, że użytkownik będzie musiał się po prostu ich zakładania nauczyć.
Sposób zakładania znajduje się w akapicie o dźwięku, a nie wygodzie użytkowania właśnie dlatego, że jest to wzajemna zależność i konkretne, mierzalne efekty końcowe. Założenie nieprawidłowe kontra prawidłowe:
Pierwsze wrażenie odsłuchowe to bardzo mocny bas i jednocześnie bardzo wysoka czułość na źródło. Dopiero po chwili słuchawki okazuje się, że (w ogromnym skrócie) prezentują następujące cechy:
- wysoką ogólną jakość dźwięku,
- bardzo fajną dynamikę jak na swoją cenę,
- dobrą scenę dźwiękową z dużym wychyleniem na boki,
- wyraźny i mocny, ale w miarę wyrównany sam w sobie bas (na pomiarze spadek wynika z mniejszej szczelności sztucznej głowy niż realnego ucha ludzkiego),
- optymalnie uchwyconą pozycję średniego zakresu,
- czytelny, nieprzesadzony sopran,
- należytą przy tym izolację od otoczenia, choć w dużej mierze zawdzięczają to basowi.
Niektóre cechy tonalne powinny być widoczne wprost na wykresie. W bezpośrednim porównaniu z Bluedio, 1MORE grają tak dobrze, że naprawdę nie ma co nawet oglądać się na konkurenta (np. model UFO, ale i UFO2). Co prawda Bluedio było takim może troszkę prekursorem na naszym rynku w zakresie opłacalnych i całkiem nawet ciekawych słuchawek, zaś tu jest na tym tle drożej, ale dostajemy w zamian:
- znacznie czytelniejszą prezentację,
- wyraźnie lepszą jakościowo konstrukcję dźwięku i samych słuchawek,
- zauważalnie bardziej uniwersalną charakterystykę brzmieniową i użytkową.
To ostatnie, choć nie kwalifikuje się może pod mocny ruch uliczny ze względu na rozbudowany sopran i nie posiadanie w sobie żadnych funkcjonalności bezprzewodowych, w zamian przesuwa nam słuchawki na te mniej uczęszczane dróżki, do parku, a także – czy może przede wszystkim – do domu. Przeanalizujmy sobie więc jak dokładnie grają H1707.
Jakość dźwięku
Na pierwszy ogień idzie tradycyjnie dół pasma. Bas jest dosyć równy i dobrej jakości, ale na pierwszym miejscu stawiający na moc. O tak, jest mocny i lubiący pokazać nam co potrafi przy różnych okazjach. Fani dobrego basu będą wniebowzięci, o ile nie zaczną podłączać się pod konkretnie mocne układy – wtedy może być trochę za dużo dobroci. Wszyscy inni natomiast niech postępują zgodnie z moimi radami odnośnie wyboru synergicznego toru lub prostej equalizacji, a zobaczą jak świetnie grają te słuchawki w pozostałych zakresach oraz jak dobrze są w ich ramach zestrojone.
Na wykresie widać, że basu jest sporo, ale w rzeczywistości jest go jeszcze więcej, zwłaszcza tego niskiego. Wynika to wprost z tego, że ludzkie ucho znacznie bardziej wyłapuje niskie częstotliwości i posiada własną, unikatową krzywą, której z racji dosyć dużej losowości po prostu na wykresie nie stosuję (brak kompensacji). Czytając wykresy należy więc przyjąć, że basu faktycznie będzie wyraźnie więcej, również z racji faktu że fantom pomiarowy posiada uszy silikonowe, a my z tkanki, która dodatkowo wydziela naturalne lubrykany (łój, pot) dodatkowo uszczelniające słuchawki podczas używania. Dlatego też szczelność na fantomie będzie mniejsza i stąd słabszy pomiarowo bas.
Średnica ładnie i czysto akcentowała mi wokal, ale ani nie przybliżała go przesadnie, ani też nie oddalała zbyt mocno. Trzymała się ona w dosyć dobrym optimum, dając do głosu dojść skrajom pasma, a co jest popularnym zabiegiem teraz w większości słuchawek nastawionych na emanowanie mocą i detalem.
To mówiąc, góra wcale nie jest przesadzona. Jest detaliczna i lekko podkreślona, ale o ile źródło dźwięku nie będzie powodowało jeszcze większego podkreślenia, zachowa się w bardzo skrupulatnie zaznaczonych ryzach. Żadnej nosowości, krzyku, wrzasku, kompresji czy sykliwości. Zamiast tego rozdzielczość, przejrzystość i świetnie uchwycona barwa. Przyznam, że byłem mocno zaskoczony tym, jak czysty i otwarty jest to zakres, a jednocześnie nieprzesadzony i opanowany. Nie spodziewałem się chyba takiej jakości w tej cenie i z tak niepozornych zdawałoby się słuchawek. Jednak konstrukcja wieloprzetwornikowa jest tu zaiste nie od parady, a dokładniej odpowiednie ułożenie przetwornika wysokotonowego, który skierowany jest bezpośrednio do naszego ucha, a nie strzela wprost w komorę całościowo (jak np. u niektórych Finali z serii Sonorous). To kolejny powód dlaczego ułożenie słuchawek na głowie w tej recenzji doczekało się osobnego akapitu. To naprawdę kluczowa sprawa w 1MORE.
Swoją drogą jeszcze niedawno walczyłem do upadłego z moimi prywatnymi K242 HD, aby wydobyć z nich dokładnie taki sopran i wciąż mam wrażenie, że o ile udało mi się osiągnąć z nimi maksymalny konsensus przy fabrycznych nausznikach welurowych, o tyle założone zaraz po 1MORE bez wątpienia tracą maskę pozorów porządnego wystrojenia i pokazują małe, acz znamienne dla siebie cechy: lekkie przytłumienie części pasma sopranowego, większą nierówność, choć w długiej perspektywie są od H1707 wygodniejsze i o dziwo mniej męczące właśnie z powodu owego przytłumienia sopranu, którego 1MORE nie posiadają, bo nie muszą niczego maskować: wszystko robią od startu dobrze i nie mam co do ich sopranu w zasadzie żadnych uwag. Fakt faktem gdybym miał w K242 HD taką górę jak w H1707, a nawet i średnicę, te słuchawki do dziś byłyby zapewne produkowane i rozdawały karty na rynku już nie w klasie mid-fi, a niemal premium. Choć nie, prawdopodobnie by nie były, bo Harman, Samsung czy inni księgowi.
Co ciekawe, obie pary są zbliżone do siebie możliwościami scenicznymi, ze wskazaniem na… 1MORE. Biorąc pod uwagę, że porównujemy tu słuchawki półotwarte do zamkniętych, jest to tym bardziej wyczyn i tym bardziej należy się z tego tytułu uznanie dla H1707. Słuchawki grają podobnie na szerokość co K242 HD, jeśli już jesteśmy przy tym modelu, a więc bardzo szeroko, ale z lepszą głębią i przede wszystkim precyzją. Cechy te można w K242 nadrabiać, owszem (wkładkami o większym przepuszczaniu powietrza), ale za cenę większej nosowości i sztuczności w sopranie. To dlatego twierdzę, że słuchawki te są stosunkowo kompromisowe, ale aby nie postrzegać tego jako wady, należy w nich spędzić cały dzień i porównać, czy aby w innych słuchawkach nie bylibyśmy już dawno bardziej zmęczeni lub wręcz odczuwali dyskomfort zdrowotny (ból głowy, ból uszu itd.).
Porównanie to należy traktować w tym momencie jako bardziej ciekawostkę, czy 1MORE mogą rywalizować z pełnowymiarowymi modelami klasy mid-fi. Moim zdaniem mogą i tu ponownie pochylenie się ku tezie, że w obecnym kształcie H1707 bliżej do umownej klasy niższej słuchawek premium. Także scenicznie 1MORE są w stanie nawiązać bardzo mocno taką walkę i grają nie tylko większym dźwiękiem z wyraźną penetracją na planie elipsy, ale ogólnie dużym dźwiękiem, wykraczającym poza format tego modelu. I to samo w sobie robi już duże wrażenie. Wydaje mi się, że 1MORE próbowało stworzyć słuchawki kompaktowe ogólnego przeznaczenia i wyważyć je najlepiej, jak tylko mogło między różnymi scenariuszami użytkowymi. Z zadania wywiązało się przynajmniej dobrze, jeśli nie bardzo dobrze. A biorąc pod uwagę cenę oraz fakt, że to konstrukcja wieloprzetwornikowa, nawet rewelacyjnie.
Tak naprawdę przez cały czas użytkowania tych słuchawek, jedyne co mi doskwierało, pomijając niektóre aspekty wygody, to ilość basu. Sama tonalność jest naprawdę super i są to jedne z bardziej naturalnie grających modeli słuchawek z tego przedziału cenowego. Legitymują się lepszym wyważeniem niż np. K171 MKII z takich faktycznie nausznych modeli mi znanych, rozbijają całą ofertę Bluedio bez wyjątku, mają lepszą ergonomię i jakość niż oferta firmy Noontec, nie są tak agresywnym planem „V” jak AR5BT, a nawet można byłoby zaryzykować porównania i do M50xBT lub bardziej M50x. Oczywiście pozostanie się sporo rozwiązań, których nie testowałem, ale cokolwiek by się nie pojawiło przed nimi, jeśli pominąć bas ilościowo, słuchawki te dla mnie są bardzo bliskie idealnego wyobrażenia dźwięku, współdzieląc dokładnie te same uwagi, które miałem przy wielokrotnie tańszym modelu Explorer 2.0, ale bez tych związanych z dynamiką. To właśnie duża dynamika ogólna w tych słuchawkach jest jednym z tych czynników, które wyróżniają je moim zdaniem ponad innymi modelami.
Essence STX jest układem neutralnym, w którym przy słuchawkach wydajniejszych wzmaga się średnica. Tą właściwość udało mi się z 1MORE wykorzystać z bardzo dużą korzyścią. Unikając tej wyjątkowo basowej muzyki, preferowałem spokojniejszą i bardziej przestrzenną, na której w całości można było rozkoszować się zarówno wyborną jakością dźwięku, jak i dobrą sceną i ogólnym zestrojeniem tych słuchawek. Tylko czasami dało się odnieść wrażenie, że górne tony posiadają w sobie jakieś „wspomaganie”, tudzież ten nasz cały bas.
Z basem jest jednak tak, że jeśli zapytamy o to 100 osób, otrzymamy 130 opinii co do jego lubienia bądź nielubienia, a także kształtu, rozmiaru i struktury. Osobiście lubię, gdy bas ma dobre zejście i wypełnienie, jest opanowany i dokładny, nie naciska na któryś ze swoich podzakresów zbyt mocno. W 1MORE teoretycznie wszystko to jest, ale zdarza się im zagrać raz trochę za mocno, innym razem trochę zbyt twardo. Natomiast gdyby zejść im trochę z ilością w dół (APO Equalizer) lub dobrać odpowiedni tor dźwiękowy (tudzież repertuar), bardzo sprawnie zaczynają się poddawać i naginać do naszych (a przynajmniej moich) preferencji. To jest właśnie w nich świetne, a dla nas jako użytkowników bardzo korzystne, że ilość realnych problemów tej pary jest do policzenia na palcach jednej ręki, gdzie po ich rozwiązaniu lub zminimalizowaniu pozostaje się elementarna jakość i czystość dźwięku.
Wspominam o wadach, a nie zaletach m.in. właśnie dlatego, że w dobie wszystkiego, co jest zawsze najlepsze, najwspanialsze, najbardziej audiofilskie, profesjonalne, gdzie nawet najtańszy kabel jest okrzykiwany przez producenta jako „hi-end”, a najtańsze słuchawki jako „studyjne”, tak jest po prostu lepiej dla elementarnej rzetelności opisu. Im szybciej zrozumiemy, że nie ma słuchawek idealnych, tym więcej problemów i niezadowolenia sobie zaoszczędzimy, ale nie powinno nas to zniechęcać do poszukiwań sprzętu idealnego, ponieważ prócz ilości basu naprawdę nie mam się do czego przyczepić w tym modelu i cały czas, tak jak go słucham, tak jestem pozytywnie zaskoczony jakością dźwięku.
Po odjęciu basu w programie APO Equalizer już o te 5 db w zakresie do 80 Hz, słuchawki robią się bardzo wyrównane i pokazują, że jakościowo nie odbiegają od wielu modeli pełnowymiarowych klasy premium w podobnych pieniądzach. Nawet można byłoby się pokusić o prośbę do producenta, aby słuchawki stworzył w dwóch wersjach: bass light oraz bass heavy. Z drugiej strony ich bas jak pisałem temperuje się na słabszych urządzeniach, a więc bezpośrednio w ramach grupy docelowej, do której słuchawki są kierowane. Wliczając w to jeszcze efekty kompensacyjne, które objawią się nam głównie na średnio-lekko zatłoczonej miejskiej ulicy, a także na tyle dobrą jakość, by spokojnie móc służyć w warunkach domowych, H1707 sprawiają wrażenie konstrukcji bardzo mocno przemyślanej i uczucie to utrzymywały przez cały okres trwania testów. Można byłoby jeszcze lepiej, ale i tak jest bardzo dobrze.
Jak zawsze lubię zadawać sobie na sam koniec bardzo fundamentalne pytanie o to, komu byłyby takie słuchawki przeznaczone. Przede wszystkim myślę tu o osobach migrujących z ISK HD9999 na coś grającego lepiej, ale w bardziej kompaktowej formule. Tak samo uważam, że zadowoleni posiadacze Explorer 2.0 będą traktowali je jako rozwinięcie dźwiękowe i podniesienie jakości dźwięku na zupełnie nowy poziom. Ogólnie myślę także o wszelkiej maści fanach basu, bo o ile ich urządzenie nie będzie miało z nim i jego kontrolą problemów, uzyskamy go w bardzo dobrej jakości i przede wszystkim ze zdrowym sypnięciem nim po uszach. Nie można też zapomnieć o bardzo wysokiej jakości rozmów telefonicznych. Może trochę zaryzykuję tym porównaniem, ale widzę też sporo analogii do Meze Rai Penta. Tym samym 1MORE wpadają w bardzo określone ramy słuchawek, które wiele osób lubi i preferuje.
Synergiczność i skalarność
Słuchawkom nie jest przy tym obojętne źródło i jego tonalność. Redmi Note4 wyrównało ilościowo bas, ale kosztem ułożenia go względem sopranu, który został wzmocniony. H1707 robią się w takiej konfiguracji równiejsze, ale i jaśniejsze, co nie do końca może odpowiadać niektórym użytkownikom. Nie jest to jednakże też i żadne agresywne granie na planie „V”, a po prostu coś, co mieszcząc się w tych ramach, sprawia dobre ogólne wrażenie. Sam osobiście preferowałbym oczywiście większe wyrównanie tonalne, więc mniej na skrajach pasma, więcej w spokoju, może też troszkę na środku.
Cobalt i Essence STX ładnie się z 1MORE porozumiały. Czuć było lepsze dopasowanie impedancji i przyjemniejsze brzmienie na Cobalcie, które potwierdzało się też na Converto MK2. W obu przypadkach jednak słuchawki pokazywały swój bas, więc w teorii troszkę lepiej sprawdzał się STX. Tam jedynym problemem było częściowe zagęszczenie się średnicy, choć subiektywnie nie powodowało to u mnie żadnych złych skojarzeń i bardziej traktowałem to jako cechę i właściwość tej karty, niż coś, na co negatywnie powinno się zwracać uwagę.
Idealnym źródłem moim zdaniem ze wszystkich, które posiadam, okazał się Essence. Słuchawki dogadały się z nim tonalnie najlepiej i jakby ignorując impedancję wyjściową. Oczywiście wyższą jakość dźwięku można uzyskać na Cobalcie, a jeszcze wyższą na Converto, ale o ile słuchawki dobrze się o dziwo w tej materii skalują, o tyle dla osoby takiej jak ja, która potrafi w słuchawkach spędzić cały dzień, opanowanie basu jest ważniejsze w dłuższej perspektywie, aby nie powodować zbyt dużego zmęczenia.
Pytanie jak duży współczynnik skalarności jesteśmy w stanie z 1MORE osiągnąć – tutaj ciężko jest operować na twardych wartościach procentowych, ale powiem tak: różnica jest słyszalna i choć słuchawki nie są może aż tak czułe na źródła, aby czynić użytkownikowi z tego powodu problemy, o tyle definitywnie warto popróbować je z różnymi urządzeniami o różnej jakości, aby zobaczyć, że im jednak nie jest wszystko jedno z czego grają i jeśli coś gra na planie „V”, to tak zostanie przez 1MORE sportretowane, zaś jeśli ciepło i basowo, to zwłaszcza w tym ostatnim nam to pokażą.
Podsumowanie
Premierowa recenzja produktu tej marki wyszła nad wyraz dobrze i to mimo faktu, że ani nie jestem fanem mocnego basu, ani konstrukcji nausznych jako takich, bo z większością mam z reguły problemy przy chęci korzystania z nich przez wiele godzin. Ale nie sposób nie pochwalić H1707 za to, co sobą reprezentują i moje zdanie o nich tym bardziej rosło, im dłużej i gęściej z nich korzystałem, jakoby ucząc się samego korzystania w pewnym stopniu. Jeśli szukać analogii, to tak samo było swego czasu z NE700X, które też – mimo mocnego basu, trochę wspólnego dla 1MORE i NuForce – błyszczały wszystkim innym.
Jakość wykonania jest naprawdę bardzo dobra. Solidne materiały, dbałość o detale, wytrzymała konstrukcja, wymienne okablowanie, twarde etui w zestawie. Nawet opakowanie zdradza dbałość o nas, jako użytkowników.
Brzmienie również prezentuje więcej niż należytą jakość i słuchawkom bliżej do modeli pełnowymiarowych niż kompaktowych, zwłaszcza w tym przedziale cenowym. Mocno wyrównane lokalnie strojenie, nieprzesadzona góra, kompetentna i czytelna średnica, ale i soczysty, autorytarny bas z mocnym zejściem, którego całościowo de gustibus mogłoby być mniej. Scena zadziwia na plus szerokością i rozmachem, a co jest zasługą konstrukcji wieloprzetwornikowej i jednocześnie wyłamaniem się z „klątwy” konstrukcji kompaktowych.
Ergonomia na początku była dla mnie nieco mieszana, ale potem generalnie zaczęła wychodzić na plus. Zwłaszcza gdy nauczyłem się je poprawnie zakładać. Przede wszystkim składana konstrukcja to duża poręczność, a do tego porządna izolacja od otoczenia i miękkie poduszki. Doskwierać może co najwyżej ich mały wolumen oraz ogólna waga słuchawek, wzmagana przez metalową konstrukcję. Przy prawidłowym założeniu jestem w stanie spokojnie wysiedzieć w nich te 1,5-2 godziny. To dobrze rokuje na uniwersalność podług innych głów i anatomii.
Synergiczność także na plus. Podłączenie ich pod różne źródła wykazuje umiarkowane wyczulenie na impedancję wyjściową, należytą skalarność względem ich jakości, ale też tendencję do wzmacniania się basu wraz z mocą urządzenia. Prawdopodobnie słabsze prądowo odtwarzacze i telefony to najlepsze możliwe dla nich towarzystwo.
Opłacalność – w cenie 600-650 zł słuchawki te moim zdaniem są o dziwo bardzo opłacalne i mogą konkurować z takimi tuzami jak M50x, z tym jednak zastrzeżeniem, że jest to model bardziej wyjściowy od Audio-Techniki, a także nastawiony mocniej na bas. Definitywnie jednak będzie to dobry kompan do rewelacyjnych Audictus Explorer 2.0, jeśli komuś te maleństwa także by się mocno spodobały.
Sumarycznie 1MORE H1707 Triple Driver odebrałem jako słuchawki wieloprzetwornikowe zrobione solidnie i porządnie. Dokładnie tak jak powinno się projektować takie konstrukcje i co też widać po tym krótkim, ale konkretnym podsumowaniu. Wad jest naprawdę niewiele, na moją głowę pasują o dziwo bardzo dobrze i całkiem szybko nauczyłem się je zakładać tak, aby przekroczyć granicę średniej 1,5 godziny. Wraz z H1707 producent świetnie wybrnął z tematu koherencji i zestrojenia pakietów wieloprzetwornikowych, stosując przy tym interesujące rozwiązania nawiązujące chociażby do RHA czy Final Audio Design. No i przede wszystkim ta jakość dźwięku oraz strojenie, które – pomijając po raz tysięczny ilość basu – mogłyby być w istocie bezpiecznym wyznacznikiem dla innych konstrukcji kompaktowych w tym przedziale cenowym, jako przeciwnik do pokonania w pierwszej kolejności, aby zasłużyć na laury i pochwały.
Ostatecznie pod koniec każdego dnia spędzonego z H1707 miałem tylko dwa życzenia, no, może trzy: aby basu było trochę mniej i w ten sposób słuchawki pasowały lepiej pod moje preferencje, aby był to model wokółuszny, bo i tutaj moje preferencje są oczywiste i znane od lat, a także by potencjalne dosztukowanie własnego okablowania było łatwiejszym zadaniem, dzięki czemu mógłbym przy pracy stacjonarnej zastosować dłuższy kabel dla większego komfortu. Są to jednak całkowicie moje subiektywne preferencje, które niekoniecznie inni muszą podzielać i jestem wręcz niemal pewien, że celem zachowania ich przenośnego charakteru, byłyby wprost w kontrze do zamierzeń. A tak, nie dość, że słuchawki grają naprawdę dobrze jakościowo, to jeszcze z sowitą porcją basu i wysoką przenośnością, więc czy to dom, czy to miasto, dadzą radę. Na dzień dzisiejszy są to chyba najbardziej dopracowane (i fotogeniczne) słuchawki z tego przedziału cenowego jakie miałem przyjemność testować, dlatego z mojej strony płynie dla nich szczera rekomendacja. Uważać tylko na bas, w razie czego nie bać się korekcji i cieszyć się z bardzo fajnych słuchawek.
Słuchawki 1MORE H1707 można nabyć na dzień pisania recenzji za ok. 600-650 zł. (sprawdź dostępność i najniższą aktualną cenę)
Zalety:
- kompaktowy, składany format
- bardzo solidna konstrukcja metalowa rokująca dużą wytrzymałość
- twarde, porządne etui w zestawie
- dobra izolacja od otoczenia w większości zastosowań
- odpinane okablowanie
- pilot sterujący na kablu
- bardzo dobrej jakości mikrofon
- całkiem rozsądna wygoda jak na kompakty
- przemyślane rozwiązania wieloprzetwornikowe, wliczając w to wykorzystanie membran biernych
- bardzo dobre zestrojenie przetworników ze sobą bez efektu odklejania się któregoś z podzakresów
- mocne i energiczne granie na planie basowym i z lekko podkreślonym sopranem
- zadziwiająco dobra dynamika
- zadziwiająco dobra czystość dźwięku i jego jakość
- zadziwiająco dobra scena, zwłaszcza na szerokość
- bardzo łatwe w napędzeniu i czujące się świetnie na słabszych mocowo urządzeniach
Wady:
- basu mogłoby być subiektywnie mniej, ale to jedyna moja uwaga co do ich dźwięku
- duża wrażliwość na impedancję i moc źródła (przez bas)
- metalowa konstrukcja przekłada się na większą wagę
- metalowe muszle słuchawek będą lubiły się rysować
- nie doszukałem się możliwości zmiany nauszników
- utrudnione możliwości konfekcji lepszego okablowania analogowego
- przy takich słuchawkach dodatkowy kabelek, np. zbalansowany, by już nie zaszkodził
Serdeczne podziękowania dla firmy ELKO Group za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Cześć,
Posiadam takie słuchawki, kupione w oficjalnym sklepie 1More na AliExpress, ale dołączony do nich kabel nie posiada mikrofonu i kontroli głośności.
Nie wiesz czy da się dokupić oryginalny kabel ? lub jakiś zamiennik, z mikrofonem i kontrolą głośności ? Pozdrawiam
Witam,
Nie wiem. Moja para pochodziła bezpośrednio od dystrybutora europejskiego.
Pozdrawiam.
Czy te słuchawki zagraja dobrze z interfejsem scarllet 2i2 gen 3 czy dokupić wzmacniacz?
Napisałem wyraźnie w treści recenzji w zaletach:
„bardzo łatwe w napędzeniu i czujące się świetnie na słabszych mocowo urządzeniach”
Jakub: Dzięki za info, czy możesz mi polecić jakiś dobry kabel do tych słuchawek, z mikrofonem ?
Proszę. Niestety nie, jak również sam nie produkuję takowych.
Cześć,
czy warto te słuchawki kupić do użytku z telefonem (Sony Xperia 5). Czy sam smartfon nie wykastruje ich zbytnio?
Witam, czy myśli Pan, że sparowanie tych słuchawek z colorfly c10 to dobry pomysł? Czy ath msr7b byłby lepszym wyborem, subiektywnie tylko według Pana gustu? Dziękuję za odp.
Witam,
Nie wiem. Nigdy nie parowałem H1707 z C10. MSR7 to kompletnie przeciwny do nich rodzaj dźwięku, nie sposób rozsądzić która para będzie „lepsza”.
A gdyby porównać h1707 do m50x – jest ktoś w stanie napisać o tym kilka słow?
Zawsze można przeczytać obie recenzje na blogu. 😉
Generalnie zależy czego się szuka w obu parach. Jedne i drugie są zbliżone dźwiękowo, ale H1707 będą z pamięci dokładniejsze na basie i sopranie.