Recenzja Shanling M2s (vs M1 i M3s)

Model M2s jest drugim urządzeniem marki Shanling, który gości na łamach AF. Pierwszym był bardzo ciepło przeze mnie przyjęty M1, wprowadzający faktyczną świeżość w swoim segmencie i pakiet funkcjonalności oraz responsywności kompletnie wykraczający poza jego ramy. M2s kontynuuje ten kierunek i choć nie ma już tego pierwotnego efektu „wow” wynikającego z kompletnej niewiedzy jego możliwości, dla osoby nie mającej wcześniejszej styczności z Shanlingiem nadal będzie to bardzo pozytywne zaskoczenie, niemalże odkrycie, jeśli spojrzymy na M2s z określonej perspektywy. Tym razem – tonalnej.

Dane techniczne

  • Układ DAC: AKM AK4490EQ
  • Układ wzmacniacza: TPA6120A2
  • Układ buforujący: MUSES8920
  • Ekran: 3″ Retina TFT (480 x 800 px)
  • DSD: wspierane natywnie do trybu DSD256 włącznie
  • Wersja Bluetooth: 4.0 z aptX (dwukierunkowy)
  • Wspierane formaty plików: APE, FLAC, ALAC, WMA, AAC, OGG, MP3, WAV, AIFF, DSF, DFF, ISO, DTS
  • Zakres trybów: 44.1 – 384 kHz (do 32 bit)
  • Wyjście: 3,5 mm mini-jack, kompatybilne z wtykami TRS i TRRS
  • Moc wzmacniacza: 130 mW @ 32 Ω / 12 mW @ 300 Ω
  • Poziomy wzmocnienia: 2
  • Pasmo przenoszenia: 20Hz do 20kHz (-0.2 dB)
  • THD: 0.003% (A-ważone, dla wyjścia 500 mV)
  • Odstęp sygnał-szum: > 108 dB (A-ważone)
  • Dynamika: > 108 dB
  • Impedancja wyjściowa: 4.8 Ω
  • Separacja kanałów: >75 dB (1 kHz)
  • Poziom wyjściowy: 2,2 VRMS (dla 10 kΩ)
  • Pamięć: 1x microSD (do 256 GB, brak wbudowanej)
  • Bateria: 1800 mAh
  • Czas odtwarzania: do ok. 9 godzin
  • Wymiary: 85,6 mm x 53 mm x 14.5 mm
  • Waga: 100 g
  • Dostępne kolory: czarny, niebieski, czerwony

 

Zawartość zestawu

  • odtwarzacz Shanling M2s
  • zestaw uniwersalnych folii ochronnych na ekran lub plecki wedle uznania (4 sztuki)
  • czytnik kart microSD-USB
  • kabel sygnałowy USB-C do USB
  • instrukcje obsługi
  • pin do resetowania

 

Jakość wykonania i konstrukcja

M2s to w dużej mierze „większy M1”, albo może bardziej „mniejszy M3s”, który dziedziczy w pełni zarówno świetną jakość wykonania mniejszego modelu, jak i wiele cech brzmieniowych oraz klasowych, o których powiem za moment szerzej. Najważniejsze jest, że znów mamy dokładnie ten sam system operacyjny, te same funkcje (prócz Replay Gain, który przed wprowadzeniem w M1 właśnie tu był nowością) oraz układy menusów. Tak samo dobra jest też jakość modułu bezprzewodowego i możliwości płynące z komunikacji z komputerem zarówno tą drogą, jak i po USB.

Lekko zmienił się układ przycisków, gdzie doszedł jeden dodatkowy: do odtwarzania i wstrzymywania utworów. Wraz z przewijaniem znalazł się po lewej stronie. Wycofano z niej przycisk powrotu i umieszczono po prawej, zaraz pod wciskanym pokrętłem bocznym i w miejscu przycisku zasilania. Ten natomiast powędrował na samą górę. Zrezygnowano także z upychania wszystkich złącz na dole – pozostawiając tylko USB typu C oraz wyjście jack. Slot na karty pamięci znalazł się obok, również na lewej ściance, dokładnie tam gdzie przyciski sterowania utworami.

Listę wszystkich funkcji, zalet i pochwał, jakimi Shanlinga zdążyłem obdarzyć już przy okazji modelu M1, można znaleźć w jego recenzji. Pokrywają się też niektóre wady, jak np. konieczność uruchamiania ponownie aby faktycznie wyresetować EQ czy też różne zachowanie się zmiany głośności w trybie blokady oraz wybudzenia, którego nadal nie do końca rozumiem czemu ma tu miejsce. Dla przypomnienia, chodzi o natychmiastową zmianę głośności gdy mamy wygaszony ekran, podczas gdy na włączonym ekranie dopiero po kilku przeskokach pokrętła odtwarzacz dopuszcza zmianę głośności. Możliwe że jest to forma zabezpieczenia (wybiórczego?) lub po prostu taki urok jego oprogramowania. Sprzęt naprawdę zachowuje się identycznie, tak samo responsywnie przy nawigacji czy uruchamianiu, gdzie po prostu zachwyca na tym polu. Wszystko działa tu błyskawicznie, od budowania biblioteki plików po przeskakiwanie po utworach, skanowanie, przechodzenie przez katalogi itd. Bardzo fajnie wypada także wsparcie producenta, który wraz z kolejnymi wersjami oprogramowania wprowadza nowe rzeczy, jak np. HiBy Link, sterowanie odtwarzaczami M1 i M2s poprzez aplikację w telefonie. Poprawia też istniejące i denerwujące błędy, jak pozycjonowanie okładek czy prędkość przewijania etykiet na ekranie. To się chwali.

Na duży plus należy zanotować też końcówkę mocy, której przekaźniki wydają charakterystyczne mechaniczne kliknięcie. M2s wymaga wyraźnie mniejszego rozkręcenia skali głośności, w zależności od słuchawek było to średnio 10-15 stopni (na 100 możliwych) względem M1. Słuchawki wcześniej trącające trochę lekkobasowością znów przez to odżywają, a przynajmniej jest ku temu ogromna teraz sposobność.

M2s nie jest jednak odtwarzaczem kompletnie pozbawionym z mojej strony wątpliwości. Wymienić mogę przynajmniej kilka aspektów, które takowe wzbudziły w trakcie użytkowania sprzętu.

Po pierwsze – kształt odtwarzacza i opcjonalne etui. Choć M1 jest malutki i trudno się nim operuje osobie o dużych dłoniach, krawędzie odtwarzacza są ostrzej zakończone i paradoksalnie lepiej się sprawują niż bardziej zaokrąglone w M2s. Jeśli tego drugiego używamy bez etui, powstaje wrażenie, że sprzęt wyślizgnie się z dłoni, ponieważ nie będzie miał oparcia o jej wnętrze. Może jestem przesadnie skrupulatny w notowaniu takich rzeczy, ale bardzo często zdarza mi się operować na sprzęcie w sposób płynny i szybki, zatem jeśli muszę zwracać uwagę na to czy podczas prostych, podstawowych wręcz czynności nic mu się nie stanie, wpływa to negatywnie na całościową obsługę.

Dla pewności odtwarzacz w rękach trzymały jeszcze dwie inne osoby i bez sugerowania im istoty problemu same zwróciły na to uwagę, także na rzeczy coś jednak jest. Co ciekawe, M3s mimo identycznego kształtu nie ma tego problemu. Powód? Jest dłuższy, paradoksalnie lepiej dzięki temu leżąc w dłoni. Oczywiście etui są dostępne w ciekawszych kolorach niż podesłane…

Cokolwiek jednak nie powiedzieć o jego kolorze, na szczęście rozwiązuje tu problem całkowicie i tak samo rzecz dzieje się przy produktach Astella, gdzie zwalcza się w ten sposób kwestie ostrości obudowy wynikające z takiego a nie innego designu, choć też czyni to za cenę dostępności bocznych przycisków, które od teraz będą bardziej schowane. Trzeba również uważać na przycisk zasilania – jest o bardzo małym skoku, zaś etui dodatkowo go przysłania, toteż bardzo łatwo o jego przypadkowe naciśnięcie. W M1 jest to trochę trudniejsza sztuka, zaś w M3s – najtrudniejsza. Etui to nie posiada także zapinki do montażu opaski ściągającej na ramię jak w modelu M1, ani też żadnego otworu na smycz.

Posiadacze M1 będą musieli się również uzbroić w cierpliwość podczas nauki nowego rozkładu przycisków – przyzwyczajenia z jedynki dają o sobie znać, jak np. zamienione przyciski czy zwolnienie wciskania pokrętła z funkcji pauzowania utworów, ale to już bardziej obserwacja poczyniona na boku. Posiadacze M3s, jeśli z jakiegoś powodu będą chcieli się uwstecznić do modelu M2s, nie będą mieli żadnego problemu tego typu, jako że układ przycisków jest tu w pełni zgodny.

Po drugie – wyświetlacz. Identyczny jak w M3s, ale zachowuje się inaczej niż ten z M1, będąc bardziej dokontrastowanym i chłodniejszym. Bardzo dobre wrażenie robi pod względem PPI, przewyższając pod tym względem M1 i oferując lepszej jakości obraz o większej ostrości. Gdyby tylko nie ten kontrast…

Po trzecie – pokrętło głośności. Choć operuje się nim wygodnie zarówno z jak i bez etui, regulacja jest jak pisałem nieco frywolna i nieprecyzyjna, notorycznie dodając lub odejmując za jednym kliknięciem więcej niż jeden stopnień głośności. Mówię tu naturalnie o dokładnym dostrajaniu głośności do żądanej wartości, a nie kręceniem w celu zmiany jej o duży zakres, np. podczas przesiadania się na inną parę słuchawek. W efekcie były sytuacje, w których przy czułych modelach musiałem się trochę pobawić i uważać podczas tych czynności. M1 teoretycznie też posiada taką wadę, ale tam występuje ona w drugą, znacznie mniej inwazyjną stronę, bo nie dodającą czasami w ogóle głośności. Znacznie lepiej jest więc w tą stronę, niż w nadgorliwe mnożenie stopni w M2s.

Po czwarte – ucinanie utworów. Tak naprawdę to właśnie ten element jest czymś, co najbardziej rzuca mi się w uszy podczas korzystania z M2s. Rzecz ta trapiła notorycznie Colorfly’e. W M2s ucinany jest kawałek każdego utworu w sytuacji, gdy:

  • rozpoczynamy odtwarzanie utworu po uruchomieniu odtwarzacza,
  • wznawiamy utwór po krótkiej przerwie,
  • przechodzimy do kolejnego utworu.

Podkreślić należy, że ostatnia sytuacja ma miejsce do chwili, gdy włączymy funkcję odtwarzania bez przerw. Po jej włączeniu jedynie przy rozpoczynaniu i wznawianiu odtwarzania daje się usłyszeć, że ginie nam ok. sekunda, może pół z początku utworu, zanim załączy się końcówka mocy. Tu jednak podejrzewam, że jest to sprawka oprogramowania, ponieważ wystarczy kolejkowanie zadań w sposób odwrotny: aby szybciej załączała się końcówka niż zacznie odtwarzanie. Podczas przechodzenia między utworami z włączoną funkcją Gapless na szczęście jak pisałem problem nie występuje. Najmniej doświadczać tej niegodności będą osoby bardzo rzadko zmieniające słuchawki lub słuchające muzyki w sposób wykluczający długie przestoje. W pewnym zakresie idzie się też do tego przyzwyczaić. Niemniej dla formalności trzeba to wylistować.

Na tym jednak kończy się lista uwag. Sprzęt ani razu się nie zawiesił, wszystko działało jak trzeba, praktycznie w niczym nie odróżniając się od M1 czy M3s, także możemy spokojnie dać susa w opis brzmienia.

 

Przygotowanie do odsłuchów

Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści oraz na zdjęciach.

Odtwarzacz był poddany przeze mnie zwyczajowemu profilaktycznemu wygrzewaniu dla przezornych, choć wypadało to uczynić z faktu, że był to sprzęt całkowicie nowy. Tak jak przy M1, tu również nie udało mi się stwierdzić najmniejszych zmian w dźwięku na żadnym etapie obcowania z tym sprzętem. Sztuka testowa pochodziła bezpośrednio z puli urządzeń przeznaczonych na sprzedaż i nie była egzemplarzem selekcjonowanym bądź NFR. Oprogramowanie było najnowszym dostępnym w momencie testów (3.10), które rozwiązało też kilka problemów drażniących przy poprzednich wersjach. Pozostałe odtwarzacze także miały najnowsze oprogramowanie.

 

Jakość dźwięku

W dużym skrócie jest to odtwarzacz grający nieco tylko wyżej klasowo od M1, z odwróconymi proporcjami między średnicą a basem i z dodatkowym oddolnym wykopem oraz mocą. Tak można najkrócej opisać sposób grania tego odtwarzacza.

Dodatkowa moc odtwarzacza miała tu niewątpliwy wpływ na podniesienie wrażeń płynących z basu. Ten znacznie obrósł w piórka względem M1 i manifestuje swój wigor nie gorzej niż Opus #3 w kategoriach czysto ilościowych. Jeśli więc ktokolwiek miałby wątpliwości czy Shanling – zwłaszcza w sytuacji gdy miało się już styczność z jedynką – będzie wydajny na linii basowej, może spać spokojnie. Ilościowo basu jest również więcej niż w M3s i tym samym kwalifikuje to M2s jako najbardziej basowy odtwarzacz z całej rodziny Shanlingów.

Nie ma jednak róży bez kolców, ponieważ M2s w zamiast przehandlowuje trochę precyzji, ale przede wszystkim kontroli. Ta ostatnia jest rzeczą dla mnie osobiście dosyć zastanawiającą, bo jeśli wierzyć producentowi co do wartości impedancji wyjściowej, efekt tłumienia nie powinien tu w ogóle mieć miejsca. Bardzo możliwe więc, że słyszalne od czasu do czasu popuszczenie sobie cugli wynika po prostu z charakteru końcówki mocy, ale rzadziej zdarzają się ku temu ciągoty w M3s, który basu jak pisałem ilościowo ma trochę mniej (choć wciąż słyszalnie więcej od M1) i jednocześnie trochę niższą impedancję wyjściową (choć wciąż większą od M1).

Jednocześnie trzeba podkreślić, że istnienie zjawiska tłumienia jest w M2s minimalne i tylko sporadycznie z niektórymi słuchawkami linia basowa potrafi zaskoczyć nerwowymi nadlewami ponad miarę. W ogromnej większości przypadków użytkownik cieszyć się będzie z preferencyjnie nietkniętego basu swoich słuchawek, jeśliby porównywać jego ilość w stosunku do sytuacji, w której jego słuchawki byłyby więcej niż dobrze napędzone. Są sytuacje, w których dane słuchawki (najczęściej z lżejszym basem) dostają wreszcie wigoru i użytkownik ze szczęścia aż kolokwialnie „klaszcze uszami”. Powrót na M1 najczęściej kończy się wrażeniem anemii basowej, utraty pazura, który jeszcze przed chwilą rzucił się tak dobitnie w uszy.

Poza tym Shanling postawił tym razem na poluzowanie środka sceny i uwolnienie średnicy w kierunku bardziej dyskretnym i nie aż tak przysuniętym jak w M1. Ma się wrażenie większego powietrza wokół wokalistów, jednocześnie śpiewających od nas dalej lub z trochę cichszym mikrofonem niż reszta instrumentów i towarzyszy z zespołu.

Dobrze współgra to tym samym ze słuchawkami, które same z siebie grają na bliższy wokal, albo w ogóle mają spore problemy z utrzymaniem dystansu tak, aby nie zatracić wrażenia dystansu lub nawet wielowymiarowości. Przykładem takich słuchawek są chociażby K270 Studio, które bardzo często wyciągam z czystej ciekawości. Tu spisały się zaskakująco dobrze, jak ulał pasując do stylu grania M2s. Zresztą na tej samej zasadzie zagrały z Opusem #3, także widać wyraźnie, że tego typu odtwarzacze tym słuchawkom pasują jak mało co, ale nie tylko o nich w tej recenzji opowiem (za chwilę).

Góra to praktycznie brak zmian w stosunku do M1, cały czas z bardzo dobrą detalicznością, a także minimalnie zaokrągloną najwyższą oktawą. Cieszy fakt, że znów jest to zakres zawieszony w optymalnym punkcie między jasnością, a ciemnością, nie podkreślając natywnych walorów sopranowych naszych słuchawek, ale też nie korygując ich w żadną stronę.

Scenicznie wraz z odsunięciem się środka do M2s weszło więcej powietrza i przestrzeni na osi przód-tył względem M1, ale też i M3s. Choć miała ona w sobie już wtedy sporo wyważenia, tym razem staje się jeszcze równiejsza międzyosiowo. O bliższej wokalizie mocniej teraz decydują użyte słuchawki. W ten sposób odtwarzacz odchodzi od stylu eliptycznego prezentowanego przez C200, N3 czy AK300, bowiem to dokładnie te same pryncypia, a wyraźniej kłania się w stronę Opusa #3, któremu właśnie w tym układzie jest bardzo po drodze. M3s zachował się natomiast najbardziej optymalnie i można powiedzieć wzorcowo względem toru stacjonarnego, a więc Aune S6 i S7.

Odtwarzacz Shanlinga tym razem nie został tak przygotowany, aby oferta zaczęła samą siebie zjadać. Choć przyznam trochę obawiałem się żałowania, że jeszcze przecież niedawno kupowałem dla siebie M1, a tu już w rękach jest sprzęt większy i o tak samo trochę większych możliwościach. Na szczęście okazało się, że Shanling nie zadeptuje pozostawionych po sobie śladów i ostatecznie oba odtwarzacze są sobie produktami w dużej mierze grającymi własne skrzypce w dwóch różnych kierunkach.

Trzymając się stricte M2s, sprzęt okazał się równie solidny brzmieniowo co jedynka, choć z racji innej sygnatury kierowany jest jednocześnie do innego obszaru docelowego. W nim liczy się tym razem nie nacisk na kontrolę, wokal i szerokość, a na kompletność sceniczną połączoną z odpowiednim oddolnym wzbudzeniem i wciąż tak samo dobrym detalem. Choć sprzęt jest przez to moim zdaniem mniej uniwersalny pod kątem wydajnych słuchawek dokanałowych, mających bardzo często basu za dużo i zbyt frywolnie nim emanujących, dla większości osób o stosunkowo „mainstreamowym” guście i mających obawy przed niedostatkami dołu taki stan rzeczy będzie tym, co było dokładnie potrzebne.

Wtóruje temu, a raczej bezpośrednio powoduje taki stan rzeczy, dodatkowa moc, którą może pochwalić się M2s na tle mniejszego starszego brata. Nie tylko po wskazaniu widać, że sprzęt jest głośniejszy, ale też czuć w nim dodatkowy potencjał, który aktywuje się na swój sposób z synergicznością wynikającą z takiego a nie innego brzmienia. Przykładowo takie modele jak NE700M czy T20, ale też Aune E1, preferowałbym z M1 i to tylko z jednego powodu: bas. Przy słabiej zaznaczanej linii basowej mniejszego Shanlinga, jednocześnie lepiej utrzymywanej jego kontroli, takie słuchawki lepiej jest opanować właśnie dlatego. Z M2s ilość basu jest dla mnie po prostu męcząca w dłuższej perspektywie i choć bas z M1 wciąż nie jest jeszcze na tyle mniejszy, aby rozwiązać absolutnie wszystkie problemy, zauważyłem znacznie dłuższy czas, po którym muszę zrobić od odsłuchu przerwę. O dziwo preferowałbym z M1 także iSine 20, którym dobrze robi ogólne przesunięcie na jasność, a raczej kreowanie takowego wrażenia z racji słabszego dołu i chęci mocniejszego podkręcenia głośności.

Są jednak słuchawki, które bardzo lubią to, co serwuje im całościowo M2s. Aby nie było, że ograniczam się tylko do modeli zabytkowych (K270 S), a za co proszę o wybaczenie, jako że po prostu jest to też jakaś pewna część tego hobby i akurat w moim przypadku ma ona miejsce jako sfera uzupełniająca testy, podpowiem jeszcze dwa inne przykłady słuchawek przenośnych, które ładnie wypadły z M2s – kompaktowe Audictus Achiever oraz Audeze Sine DX.

Pierwsze, ku mojemu zaskoczeniu, kompletnie nie sprawdziły się na M1, obnażając jego słabości basowe oraz prądowe, mieszające się jednocześnie ze sobą. Nawet na wysokim ustawieniu wzmocnienia efekty nie równały się z tym co odnotowałem z nimi na M2s – tam bas dosłownie odżył, pojawiło się zejście i definicja. Średnica natomiast źle znosiła przybliżenie M1 i lepiej jednak wypadała z bardziej poluzowaną przestrzenią M2s. Identycznie w tym miejscu zachowywały się znacznie droższe i bardzo średnicowe Sine DX, którym odsunięcie środka także pozytywnie wpłynęło na prezentację.

Dosyć podobnie ma to miejsce też z Etymoticami, jako że są to słuchawki często lubujące się w basowych i jednocześnie przestrzennych układach. Także jak widać spokojnie można znaleźć im pasującego „na papierze” towarzysza broni, ale ostatecznie decydować będą o tym uszy i gust samego słuchacza. Zwłaszcza jeśli naszą intencją jest celowo grać ze źródłem na taką właśnie tonalność.

 

Porównanie M1 vs M2s vs M3s

Największym dylematem moim zdaniem będzie tu walka bratobójcza, bo choć różnice są między nimi, to jednak nie sposób uniknąć konfrontacji jednego z drugim oraz trzecim. Na całe szczęście wątpliwości można wyklarować w całkiem prostej analizie cech, przypisując tym samym obu odtwarzaczom role, jakie może przyjść im pełnić u danego użytkownika.

Podsumowując tym samym rzeczy, które opisałem tu i ówdzie w recenzji…

M1 powinny wybrać osoby, które:

  • chciałyby sobie zaoszczędzić nieco na różnicy względem M2s
  • lubią lżejszy bas, bliski wokal i niekoniecznie do szczęścia potrzebna jest im głębokość na środku
  • małym gabarytom oraz poręczności przypisują priorytet (M1 jako jedyny posiada opaski na ramię)
  • posiadają słuchawki basowe lub preferujące lekkie rozjaśnienie i przybliżenie środka
  • posiadają słuchawki jednocześnie wydajne i trudne w kontroli

M2s z kolei bardziej może się spodobać użytkownikom:

  • trudniejszych w napędzeniu słuchawek
  • preferującym mocniejszy bas
  • lubiącym większą uwagę przykładać do głębokości na środku sceny
  • posiadającym słuchawki grające lżejszym basem i bliską średnicą

Na koniec M3s poleciłbym tym osobom, które:

  • chcą posiadać wyrównany tonalnie sprzęt o lepszej jakości dźwięku od pozostałych odtwarzaczy tego producenta
  • przykładają uwagę do długości pracy na baterii
  • narzekają na poręczność M2s
  • potrzebują wyjścia zbalansowanego dla jak największej mocy do swoich słuchawek
  • nie chcą modulować tonalnie swoich słuchawek i pragną po prostu cieszyć się ich graniem przy największej możliwej jakości

 

Jak więc widać wcale nie jest tak, że M2s jeździ po nieco tylko tańszym bracie niczym drogowcy walcem po świeżo łatanej drodze. Nie czyni też tego do końca M3s, choć niewątpliwie ma nad wszystkimi swoje atuty i jest dla mnie osobiście najlepszym odtwarzaczem całej stawki. Lżejszy bas i bliższa średnica z dobrą kontrolą oraz największa poręczność – M1. Granie na planie „V” na największą głębię i najmocniejszy bas – M2s. Maksymalna ogólna jakość dźwięku, czas pracy oraz balans – M3s. Każdemu wg potrzeb i portfela.

Jeśli chodzi o mojej własne zdanie, z basowymi słuchawkami niższej klasy widziałbym M1, zaś w każdym innym przypadku wygrywa u mnie M3s. Ubolewam że jego recenzja nie doszła do skutku, niemniej odtwarzacz jest naprawdę bardzo dobry i dlatego został wpisany do Polecanych razem z M1.

 

Podsumowanie

Shanling M2s okazał się być sprytnie przeprowadzonym uzupełnieniem oferty, nie kolidując z poprzednio zaprezentowanym modelem, ani też z nowszym, który być może także doczeka się swojej recenzji. Na pewno oferuje obok nich rzeczy, których do tej pory nie mieliśmy. Większa moc na wyjściu wraz z większym wyświetlaczem to rzeczy najbardziej tu widoczne technicznie ponad M1, zaś brzmieniowo: odwrócenie proporcji między średnicą a basem z dodatkowym efektem ubocznym w postaci lepszej głębi sceny.

Z największych wad wymienić mogę natomiast jedynie „nadczułe” pokrętło sterujące/głośności oraz ucinanie utworów związane z załączaniem się końcówki mocy później niż rozpoczyna proces odtwarzania. Mimo wszystko i może trochę naiwnie, ale liczę, że jednak w pewnym momencie będzie to poprawione po stronie oprogramowania. Bez etui mogą także trochę przeszkadzać obłe krawędzie wzdłużne wpływające na obniżoną poręczność, zaś z etui walczyć będziemy musieli trochę z głęboko osadzonymi przyciskami bocznymi.

Posiadacze M1 mogą się zastanawiać czy opcja migracji będzie dla nich jednoznacznie korzystna i tu należy jeszcze raz wykonać analizę wad i zalet przed dokonaniem zakupu. Specjalnie wylistowałem je w tak prostej formie, aby dylematy wyboru były jak najłatwiejsze do rozstrzygnięcia. Zwłaszcza jeśli wcześniejszy kontakt z M1 nie był dla danego użytkownika z jakiegokolwiek powodu udany.

Odtwarzacz na dzień pisania recenzji powinien być dostępny w cenie 749 zł.

 

Zalety:

  • solidnie wykonany i z użyciem materiałów sprawiający bardzo dobre wrażenie
  • aluminiowa obudowa działająca jak osłonka EMI
  • należyte wyposażenie dodatkowe
  • mnogość funkcjonalności, konfiguracji i formatów plików
  • wsparcie słuchawek bezprzewodowych z obsługą aptX oraz dwukierunkowości
  • możliwość sterowania zdalnego (HiBy Link)
  • bardzo dobry układ DAC od AKM na pokładzie
  • tryb pracy jako DAC USB oraz obsługa DSD
  • tryb pracy jako DAC bezprzewodowy po Bluetooth
  • dobrej rozdzielczości wyświetlacz z obsługą okładek
  • regulowany gain
  • całkiem długi czas pracy na baterii
  • rzadko spotykane granie na planie basowego „V” z bardzo dobrą jakością ogólną dźwięku
  • duża głębia sceniczna
  • wyraźnie więcej mocy od M1 za niewielką dopłatą
  • częste aktualizacje oprogramowania i dodawanie wciąż nowych funkcji

Wady:

  • mocniejszy bas i poluzowana kontrola mogą nie do końca komponować się z trudniejszymi i basowymi słuchawkami
  • tendencja do wyślizgiwania się z dłoni
  • umiejętność precyzyjnego operowania kółkiem w zasadzie nie jest możliwa, a co umniejsza ergonomii i sprawności obługi
  • ucinanie przynajmniej 0,5 sekundy z początku utworu w określonych sytuacjach
  • powiązane z tym długie załączanie końcówki mocy
  • wyświetlacz trochę za chłodny i ze zbyt mocnym kontrastem
  • etui zwiększa poręczność, ale utrudnia obsługę
  • brak możliwości zastosowania opasek naramiennych jak w M1
  • szkoda że nie można wyciągnąć z niego sygnału cyfrowego inaczej niż po USB/BT

 

Serdeczne podziękowania za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

12 komentarzy

  1. Witam, posiadam słuchawki akg k550 i który z opisywanych shanling – ów najlepiej by wspolgral z tymi słuchawkami według Pana? Pozdrawiam.

    • Witam,
      Ten którego uzna Pan za najlepiej odpowiadający Pana potrzebom. Zwłaszcza że K550 są już dostępne w aż trzech różnych rewizjach i przynajmniej pierwsza względem drugiej gra inaczej. Pod drugą rewizję (prawdopodobnie i trzecią) teoretycznie bardziej pasuje M1, ale są osoby które narzekały i nadal narzekają na małą ilość basu, a tylko dlatego, że gust oraz posiadane wcześniej słuchawki były/są bardzo mocno przesunięte na bas.
      Pozdrawiam.

    • Ja używam K550 z M2s i jak na razie jestem bardzo zadowolony. Wszystko zależy od gustu wiec najlepiej samemu przetestować

    • Posiadam Shanling M2s oraz AKG K550. I brzmi to naprawdę świetnie.
      Podejrzewam, że M1s może być jednak do tych słuchawek za mało basowy.

  2. Witam szanowny Panie Jakubie czy M3s byłby dobrym wyborem do słuchawek Audio-Technica ATH-A900X? Z recenzji wnioskuję, że mógłby być to ciekawy duet ale mimo wszytko chciałbym poznać Pana zdanie. Pozdrawiam

    • Witam Panie Piotrze,
      Niestety A900X nie są mi znane i trudno jest mi nawet estymować synergię między tymi urządzeniami. A zgadywać bym absolutnie nie chciał, ponieważ w tle są jakby nie patrzeć Pana pieniądze i przede wszystkim zaufanie do mojej osoby, które jest jeszcze cenniejsze.
      Pozdrawiam.

  3. Witam, czy słuchawkom AKG 240mkii podoła M1 czy raczej m2s z racji mocy ? Aktualnie napędza je audio track Prodigy cube.

    • Odpowiem sam na swoje pytanie:)
      Przetestowałem oba odtwarzacze M1 i M2s. Oba są w stanie napędzić AKG240, ale oczywiście M2s rozpędza je do prędkości światła, co oznacza bogaty w szczegóły dźwięk.

  4. Witam Panie Jakubie po przeczytaniu Pańskiej recenzji zdecydowałem się na kupno jednego z tio Shanling
    ze względu na dźwięk jaki preferuje wybór padł na M3s. Kolejny raz nie zawiodłem się na pańskiej opinii (za co wielkie dzięki) tak jak przy zakupie słuchawek ATH-MSR7 które z M3s tworzą idealną parę. Mam pytanie, stoję przed zakupem słuchawek otwartych i zastanawiam się nad AKG K712 i zastanawiam się czy te dwa sprzęty będą do siebie pasować. -=pozdrawiam=-

    • Bardzo dziękuję Panie Krystianie za opis. Cieszę się że udało się trafić ze sprzętem w sedno.
      M3s jest na tyle uniwersalny, że nie powinno być z tym problemu.
      Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *