Cayina dawno już na łamach bloga nie było i różnie to bywało z produktami tej firmy. Najlepiej wspominam u nich mocarnego iHA-6, zaś najgorsze wrażenie pozostawił po sobie HA-3, którego stylu grania po prostu nie preferowałem. W takich okolicznościach przyszło mi się zmierzyć z tym razem przenośnym produktem tej firmy – odtwarzaczem N3Pro, ale też aby być jak najbardziej wobec niego w porządku, specjalnie nie interesowałem się ani jego danymi technicznymi, ani właściwościami, ani też opisami dźwiękowymi innych osób, a nawet ceną. Absolutna ewaluacja w ciemno. I co najwyżej tylko pamięć o HA-3 ustalała poprzeczkę, gdy okazało się że na pokładzie zaimplementowano dwie miniaturowe lampy elektronowe. W końcu dziedzictwo tej firmy to jak nic oscylowanie wokół lamp i za to też należy się szacunek z tyłu twardego obstawania przy swoim. I jak się okazało, wcale nie było to błędem.
Recenzja jest owocem płatnej współpracy z marką Cayin za pośrednictwem sklepu Audiomagic z Warszawy, który podesłał niniejszy sprzęt celem wykonania rzeczywistych testów użytkowych i wydania niezależnej opinii na jego temat.
Dane techniczne
- DAC: AK4493 x 2
- Lampy: Raytheon JAN6418 x2
- Wyświetlacz: IPS 3.2” (480 x 360)
- Obsługa kart SD: do 1 TB (1 slot)
- Komunikacja bezprzewodowa: WiFi + Bluetooth v5 z LDAC
- Bateria: 3.7V 7000 mAh
- Wymiary: 115,2 x 63,5 x 18,9 mm
- Waga: 195 g
- Wspierane formaty: WAVE, AIF-AIFF, FLAC, ALAC, APE (Fast, Normal High, Extra High), WMA Lossless, WMA, MP3, AAC, OGG, DSD 64/128/256 natywnie, DoP
- Cena: 2490 zł (sprawdź aktualną dostępność i cenę)
Wykonanie i konstrukcja
Ponieważ odtwarzacze przenośne są dosyć zintegrowaną i zminiaturyzowaną formą urządzeń all-in-one jeśli chodzi o audio, dla znacznie większej czytelności rozbiję każdy aspekt do postaci osobnego, konkretnego akapitu.
Opakowanie
Bardzo dobrze zabezpieczające odtwarzacz, więc nie powinno być tu żadnego problemu, chyba że kurier akurat będzie fanatykiem piłki nożnej, ale to tyczy się większości paczek.
Otwieramy sobie na spokojnie pudełeczko, łapiemy za języczek, wyciągamy DAP, następnie pociągamy ponownie za języczek i odkrywamy wnętrze pudełka, a w nim kabelek USB-C oraz gumolec pełniący rolę etui. Folie są już naklejone na odtwarzacz, więc odpada nam ta czynność (użytkownicy starszych FiiO zrozumieją).
Ergonomia
Odtwarzacz jest poręczny, ale gruby i ciężki, toteż trzeba mieć to na uwadze. Gabarytami przypomina dwa małe cienkie telefony sklejone ze sobą w jedną całość. Tudzież jeden nie-smartfon starego typu. Bez problemu można odtwarzacz obsługiwać prawą ręką (kciukiem), jako że wszystkie przyciski znajdują się właśnie tam. Mamy wciskane pokrętło głośności, trzy przyciski sterujące odtwarzaniem, zaś na froncie ekran dotykowy i przycisk powrotu do ekranu głównego odtwarzania. Lewą dłonią także się da, ale tu już musimy wykorzystać pozostałe palce.
Paradoksalnie dosyć dobrze leży w dłoni, a co widać na powyższym wideo, prezentującym sprzęt pokrótce na żywo.
Złącza
Po lewej stronie mamy pojedynczy slot na kartę pamięci. Na dolnej ściance znalazły się natomiast gniazdo USB-C, S/PDIF, 3,5 mm SE oraz 4,4 mm BAL. To wszystko.
Ekran
Standardowy IPS. Dostatecznie jasny i czytelny. W pierwszej chwili zdziwiłem się, że nie zajmuje on całości miejsca przeznaczonego na front, ale dopiero w trakcie pracy okazało się, że poniżej niego znajduje się małe okienko z lampami. „A to przecież można było i tak dać na całość”. Nie, nie można było. Chyba że kogoś interesują przebarwienia od gorąca i wymiana ekranu po roku lub dwóch. Z tego względu Cayin dobrze z problemu wybrnął separując położenie jednego i drugiego elementu zamiast je ze sobą zazębiać. A tak, jeszcze jedna rzecz: nie da się za bardzo go obsługiwać w rękawiczkach, nawet prostych bawełnianych czy nylonowych jakich używam przy zdjęciach i shortach. Także niestety, obsługa tylko bezpośrednim macaniem.
Obsługa i funkcje
Jest dosyć intuicyjna, a sam odtwarzacz konfigurowalny. Responsywność jest dobra, a jedyny problem jaki napotkałem podczas odtwarzania to problemy z wyświetlaniem okładek, przynajmniej tych zapisanych bezpośrednio w plikach. Niektóre okładki były powielane na inne utwory, w większości jednak nie wyświetlano żadnej. R3 PRO nie miał za to żadnych problemów. Bardzo możliwe że przyczyną tego było zabranie się na szybko za odtwarzanie muzyki bez pozwolenia odtwarzaczowi się w spokoju przeskanować po moich utworach. W końcu zapakowałem mu 200 GB muzyki. Po poprawnie przeprowadzonym skanowaniu nie było już błędów okładek, a jedynie niektóre utwory w innych formatach niż flac ich nie posiadały. Chyba urządzenie po prostu nie wyczytuje do końca danych zawartych w takich plikach lub gdy okładka jest w formie zewnętrznego pliku graficznego (np. cover.jpg). Szkoda.
Na pokładzie znalazło się miejsce dla implementacji wielu różnych funkcji ułatwiającej życie, takich jak odtwarzanie bez przerw (gapless) czy EQ. Ten ma kilkanaście zakresów skali od -12 do +12 dla: 31 Hz / 62 Hz / 125 Hz / 250 Hz / 500 Hz / 1 kHz / 2 kHz / 4 kHz / 8 kHz / 16 kHz, a także 8 predefiniowanych od razu ustawień. Jest też 6 filtrów PCM, Replay Gain, Fade In/Out, ogranicznik głośności, sterowanie balansem, tryb OTG, WiFi z opcją WiFi Update, wiele opcji samego odtwarzania, także myślę że w tej cenie Cayin całkiem dobrze został wyposażony.
Strzelanie, pykanie, tryby lampowy/SS
Troszkę problemów na polu intuicyjności sprawiało mi też włączenie trybu lampowego. Może on pracować w wariancie Triody albo Ultra-linearnym. Te za każdym wyłączeniem muzyki lub zapauzowaniem muszą się nagrzać przez ok. 5 sekund, ale włączenie dźwięku nie jest poprzedzone żadnym strzelaniem ani niczym niepokojącym, jak również może być płynnie wykonane w sytuacji pracy na układach scalonych (odtwarzanie trwa w trakcie rozgrzewania się lamp).
Po niedawnych historiach ze sprzętem marki Burson (strzelanie, DC-offset, palenie słuchawek itd.) trochę aż dziwnie jest mieć w ręce coś, co jest dobrze przemyślane i zrobione elektrycznie, do tego przy fakcie łączenia w sobie dwóch różnych technologii. A w tej materii jestem bardzo od pewnego czasu wyczulony i bezwzględnie punktuję wszelkiego rodzaju uchybienia mogące doprowadzić do mówiąc wprost uszkodzenia naszego drogocennego sprzętu, zwłaszcza w dobie braków w częściach serwisowych. Zresztą takie wymagania nie są niczym szczególnym, jeśli mamy do zapłacenia większą kwotę.
Zatem można na spokojnie odnotować, że w N3Pro nie doświadczyłem strzelania, pykania, syczenia, pierdzenia, klikania ani innych rzeczy związanych z odtwarzaniem lub czymś tak trywialnym jak płynnym przełączaniem się między trybami Solid-State oraz lampowym.
Z tym że niestety jedna wada: tryb lampowy jest dostępny wyłącznie dla wyjścia 3,5 mm. Nie da się go włączyć w trybie zbalansowanym. Jeśli natomiast mamy słuchawki tak jak pokazałem w recenzji z kablem zbalansowanym, to aby użyć ich w trybie single-ended potrzebna jest odpowiednia przejściówka na jack 3,5 m (tu akurat mojego pomysłu):
W ten sposób można na swój sposób oszukać urządzenie i kosztem mniejszej mocy uzyskać dostęp do lampy, ale też oszczędzając sporo na dorabianiu drugiego kabla specjalnie na ten cel.
Przebicia, brumienie i mikrofonowanie lamp
Na słuchawkach dokanałowych dało się usłyszeć pulsujący pisk, który po czasie zanikał. Nie był donośny, ale okazało się, że wynika on z efektu mikrofonowania lamp. Co ciekawe, nie stwierdziłem szumu tła i jedynie wspomniane mikrofonowanie – powstające od np. stukania w obudowę – udało mi się usłyszeć. Tu producent co prawda opisuje wprost, że zastosował amortyzację tego elementu, toteż być może właśnie dlatego efekt ten nie jest przemożny i szybko ustaje. Piszę o tym w kontekście swoich rozmów z użytkownikiem Astella SP2000T, który przy cenie 11000 zł był zaskoczony tym, że otrzymuje głośny szum, przebicia i mikrofonowanie lampy (Korg NuTube, nawet jest to opisywane w DTR-ce do implementacji tych lamp) na sprzęcie mobilnym.
Swoją drogą, to jest też ten odwieczny dylemat projektantów, czy robić sprzęt nadający się pod IEMy, czy pompować moc (i tło) pod duże słuchawki, czy trzymać się czegoś pośrodku, czy też ciągnąć wszystkie sroki za ogon i liczyć na to że coś tam się z tego urodzi. Notorycznie zdarza mi się czytać że jakiś kolejny z rzędu drogi DAP ma wciąż powracające problemy np. z przebiciami po WiFi, które w rozmowie bezpośrednio z przedstawicielami producenta podobno miały być sporadycznymi przypadkami jedynymi na milion, wynikać od routera albo być przejawem przewrażliwienia użytkownika.
I bardzo cieszę się, że Cayin N3Pro w takim gronie się nie znalazł. Choć to też brzmi trochę dziwnie, że sprzęt chwalimy tylko za to, że nie ma większej ilości problemów. Ale akurat pytanie czy mikrofonowanie lamp jest problemem w sensie stricte. Oczywiście jakiś damping można zastosować przy montażu urządzenia, ale to na dłuższą metę trochę tak, jakby mieć pretensje do lamp za to, że się grzeją. No grzeją się i grzać się będą, bo taka jest cecha tej właśnie technologii. Co najwyżej możemy wypunktować czy mikrofonowanie jest przemożne, czy też nie.
Sam zauważyłem (usłyszałem) to dopiero na KZ-tach, ale nie zwróciłem kompletnie uwagi na Sextettach, które pełniły tu rolę „sztangi” – obciążenia maksymalnie czym się tylko da tego maluszka, aby zobaczyć co potrafi. Bardziej wymagających słuchawek konwencjonalnych nie mam i tu już co najwyżej mogę wyciągać tylko K1000, a co byłoby już zapewne trochę niedorzeczne.
Przy wszystkich użytych słuchawkach, żadnego brumienia znanego z SP2000T nie stwierdziłem. Przebić również nie zaznałem. Jedynie wspomniane mikrofonowanie na czułych dokanałówkach.
Szum tła
Temu aspektowi poświęcam od pewnego czasu szczególną uwagę na prośbę wielu czytelników, którym bardzo na tym zależało, także w słuchawkach bezprzewodowych. W tym wypadku mogę uspokoić, że jest naprawdę bardzo dobrze i znów znacznie lepiej niż się spodziewałem.
Najbardziej kulturalnie zachowywały się ZEX PRO, nie ujawniając żadnego specjalnego szumu. Ich recenzja ukaże się zapewne za jakiś czas na spokojnie, ale generalnie jest to model ZEX wzbogacony o jeden przetwornik armaturowy. O ile założyć naturalnie, że cokolwiek daje. Nie jest to wersja CRN, a zwykła.
Opisywane już ZEX non-PRO oraz ZAX wyłapywały go w ilościach szczątkowych, słyszalnych tylko w utworach mających ciszę i to jeszcze w sytuacji, gdy otoczenie jest również bardzo ciche. Natężenie szumu jest dla mnie tu pomijalne i wykryłem je na obu parach dopiero robiąc pauzy oraz wpinając i wypinając słuchawki, aby się upewnić, czy aby faktycznie coś tam jest czy nie. W pierwszej chwili w ogóle nawet nie byłem w stanie się tego doszukać. Trochę jak mawia powiedzenie: „szukajcie a znajdziecie”.
Fearless S8F wypadły tu najsłabiej i z najbardziej słyszalnym szumem, ale w gronie tego co posiadam, a nie w kategoriach ogólnych. Szum nie różni się tu natężeniem od tego, jak byśmy użytkowali typowe słuchawki wireless, natomiast jest taki sam zarówno dla trybu lampowego jak i solid-state.
Jakiekolwiek słuchawki pełnowymiarowe nie były w stanie wykryć już niczego w tle. Podłączałem tu zarówno 32-Ohmowe 1MORE H1707, jak i bardzo wymagające AKG K240 Sextett. Na obu parach wszystko było w porządku, nie brakowało mocy i zapasu głośności (odpowiednio 35% i 60% / medium gain / single-ended).
Temperatura i czas pracy
W każdym razie, wracając jeszcze do tematu lamp i ich grzania, to spieszę poinformować, że w tym trybie Cayin był dosłownie ledwo ciepły i nie przewyższał nawet w trakcie ciągłej kilkugodzinnej pracy temperatury mojej dłoni, a co też było pozytywnym zaskoczeniem na tle np. testowanego niedawno Astella SA700, który potrafił konkretnie się nagrzać podczas pracy, choć lamp na pokładzie nie posiadał.
Bateria trzyma całkiem długo jeśli nie bawimy się co rusz odtwarzaczem (udało mi się wykręcić jakieś 10 godzin z groszem, a więc blisko deklarowanych 11 godzin), ale odpalenie lamp albo przełączenie się na balans powoduje zauważalne przyspieszenie procesu rozładowania i tu producent deklaruje 9 godzin maksymalnie. Mi z zabawą ekranem i zmianami utworów oraz przepinaniem się co rusz słuchawkami wyszło coś pomiędzy 7 a 8 godzin. Generalnie więc nie jest to jakiś dramat.
Serwisowalność oraz podatność na uszkodzenia
Body odtwarzacza jest w całości metalowe, z czego na froncie i tyle mamy w zestawie już naniesioną folę. Producent daje nam od razu w zestawie „gumolca”, który możemy założyć w formie ramki na odtwarzacz i zabezpieczyć go jako tako przed otarciami, rysami i obiciami. Jednak przy takiej masie urządzenie jeśli nam spadnie, to nie ma szans aby nie pozostawiło to śladów, także należy być jak zawsze ostrożnym.
Cayin nie wygląda na rozbieralny z zewnątrz i to nawet przy użyciu typowych narzędzi do rozklejania np. smartfonów. Jest to współczesna moda na urządzenia w całości zintegrowane i pozbawione widocznych śrubek, które z jednej strony szpecą sprzęt wizualnie, a z drugiej za bardzo ułatwiają dostanie się do środka osobom niepożądanym (przy okazji tym pożądanym też). Front i tył wyglądają trochę jak pleksa, a nie szkło, więc tym bardziej nie dziwią folie i powleczki, ale mogę się w tym akurat miejscu mylić.
Najważniejsze że nie widzę tu żadnych uchybień jakościowych albo materiałowych. Samego designu wizualnie staram się nie oceniać, ale też nie wygląda to wcale źle. Zwłaszcza jeśli producent jak pisałem przedłożyć topologię wewnętrzną ponad wszystko i w ten sposób zagwarantował brak przerostu formy nad treścią.
Opis dźwięku
Odtwarzacze przenośne mają to do siebie, że obecnie mogą pełnić przeróżne role i sprawdzać się w różnych scenariuszach. Chociażby wcześniej testowany SA700 naprawdę dobrze radził sobie nawet z HD 800. W tym więc wypadku postanowiłem zastosować całą gamę przeróżnych słuchawek, z największym naciskiem na:
- KZ ZEX
- KZ ZEX PRO
- KZ ZAX
- Fearless S8F – za których wypożyczenie bardzo serdecznie dziękuję jednemu z czytelników
- 1MORE H1707 – dawno nie widziane w recenzjach kompakty
- AKG K240 Sextett MP – czyli trudne do napędzenia 600 Ohm starego typu
Okablowaniem jakie było wykorzystywane stał się mój Fanatum Vasi R1, jako że miałem go pod ręką w wersji zbalansowanej i do tego łatwo było mi go przerobić na wersję single-ended bez strat sygnału. Takim wachlarzem myślę więc że bez trudu pokryjemy kompletnie większość scenariuszy użytkowych, na jakie można będzie natrafić u typowego użytkownika.
Wrażenie ogólne
Pytanie więc z której strony brzmieniowej prezentuje się Cayin N3Pro. Otóż z bardzo umiarkowanej i zawieszonej między ciepłotą a jasnością. Powiedziałbym że jest to dźwięk neutralno-ciepławy, taki trochę zmiękczony i nasycony, z dobrym wypełnieniem treścią dźwiękową, ale nie zapominający o kwestiach technicznych.
Kosztując 2500 zł, czyli dokładnie tyle ile dosyć mocno skrytykowany przeze mnie swego czasu ich własny HA-3, robi absolutnie i wielokrotnie lepsze wrażenie. Z racji lampowego trybu i ogólnie wiedzy na temat tego jaką szkołę grania preferuje Cayin, spodziewałem się dostać tu jednoznaczną ciepłotę, analogowość, małą scenę, nastawienie tylko i wyłącznie na barwę i niemęczący dźwięk kosztem klarowności i czystości. Pozytywnie zostałem jednak zaskoczony.
W rzeczywistości jest to dobrze skrojony technicznie dźwięk o dużej koherentności, pozbawiony przemożnego narzutu lampowego, konfigurowalny zresztą w zakresie tego z czego będziemy korzystać, ale w każdym trybie (Solid State / Trioda / Ultra-Linear) grający bardzo podobnie, jedynie zmieniając nieco kompozycję przypraw (tj. barwę góry). Solid State i Ultra-Linear stawiają na troszkę więcej sopranu, natomiast Trioda obniża lekko barwę i zmiękcza dźwięk wyjściowy. Zanotować można też, że bas jest nieco bardziej techniczny w trybie scalaka. W gruncie rzeczy jest to we wszystkich trzech trybach jednak bardzo podobny do siebie dźwięk.
Bas
Na kondycję basową w żaden sposób nie narzekałem. Nie jest to ani bas trzymający przemożnie za pysk, ani też rozmemłana galaretka po pieczeni wielkanocnej. Bardziej techniczny jest w trybie scalaka jak pisałem, bardziej obły w triodzie, bardziej wyważony w liniowym. Zawsze jest to jednak poprawnie prezentowany bas z dodatkową warstwą lampowego sznytu w postaci pełni barwy i wypełnienia treścią.
Nie jest to może idealna sytuacja dla słuchawek o mocnym basie, jak np. ZAX, ale generalnie nie było źle. Jeśli zresztą liczymy że taki odtwarzacz załatwi nam wszystkie bolączki źle grających słuchawek lub niedopasowanych do końca do naszego gustu, to też nie jest to trafne ulokowanie naszych oczekiwań.
Średnica
Przyjemna, nasycona, nie za blisko, nie za daleko, ale jeśli doszukiwać się w niej tendencji, to jednak pozycyjnie dążąca ku bliskości i intymności. Cayin ma skłonności do bardziej personalnego podawania wokalu, zwłaszcza gdy mamy słuchawki potrafiące to pokazać lub po prostu z nieco wycofaną średnicą. Takim przykładem były KZ ZEX, które bardzo ucieszyły się z takiego obiegu sprawy. Natomiast w słuchawkach nie mających z tym problemu, jak np. Sextetty, wokal był jeszcze pełniej budowany, ale nie zabetonowany. Dopiero przy jednoznacznie ocieplonych słuchawkach, jak HD 580, można było mieć wrażenie, że coś jaśniejszego i bardziej neutralnego, czy wręcz suchszego, byłoby lepszym wyjściem.
Większość słuchawek jednak bardzo dobrze się odnajdywała na dźwięku Cayina i nie było tu żadnych ekscesów. Być może też dlatego, że Cayin mimo wszystko zachowywał wysoką powściągliwość w koloryzacji dźwięku wyjściowego. Nawet Colorfly’e zapamiętałem jako cieplejsze.
Góra
Bardziej neutralna w ramach trybu tranzystorowego i ultra-liniowego, delikatnie bardziej przygładzona w trybie triody, ale co do zasady Cayin nie należy do odtwarzaczy rozjaśnionych, a co najwyżej neutralnych z lekkim unaturalnieniem barwy. Bardzo fajnie producentowi udało się to uchwycić na wszystkich w zasadzie trybach. Znów kapitalnie grają na tym ZEXy, które chwaliłem okrutnie za to, że za śmieszne pieniądze potrafią dać sporo dobrego dźwięku i przede wszystkim bardzo bliskiego strojenia względem mojej osobistej referencji. Nie są idealne, ale za te pieniądze to każda złotówka gra w nich jak dziesięć. Ale też bardzo pysznie słuchało mi się Sextettów i były to obok LCD-XC takie trzy najlepiej mi tu sprawdzające się pary, które bardzo lubiłem i uznawałem za bardzo dobrze synergicznie połączone z tym odtwarzaczem.
Scena
Bardzo dobra scena, która lubi pokazać więcej szerokości niż głębi. Także i ona sprawia dobre wrażenie, stojąc na poziomie mocno doinwestowanego OPAMPami Xonara ST, który także pełnił tu – obok HiBy R3 PRO – punkt odniesienia, standardowo jak w każdej recenzji od lat. Generalnie jest to więc scena tworzona bardzo poprawnie, z prawidłową gradacją w każdą stronę, mocnym wychyleniem na boki, ale pewną redukcją na osi przód-tył z racji wspominanej tendencji wokalu do bycia pełniejszym i przybliżonym. W HiBy jest to bardziej neutralny układ i odległość na osi przód-tył też jakby większa, ale raz że niewiele, a dwa że za cenę właśnie owego wokalu.
Nie powoduje to jednak u mnie odruchów obronnych i odrywania co rusz uwagi od muzyki. W Cayinie dostaję bowiem coś za coś i jest to uczciwy handel wymienny, bo ta średnica naprawdę jest bardzo słuchalna, wciągająca, kreująca angaż i przez to N3Pro aż chce się słuchać. Scena najważniejsze, aby nie podlegała wówczas zbyt dużej penalizacji. I nie podlega mam wrażenie. Nie ma tu przemożnej potrzeby nadrabiania czegoś scenicznie słuchawkami, ale fakt faktem, że dobre scenicznie modele będą się świetnie z Cayinem komponować. Natomiast wobec tych o małej scenie, tudzież dużym jej zagęszczeniu, o ile szerokość N3Pro będzie działała na korzyść, o tyle nie powiedziałbym, że będzie to ustrój korekcyjny.
Całokształt
Naprawdę wyszło nieźle i jakby na przekór moim obawom, że dostanę tu brudne lampowe klimaty w sensie dźwiękowym, tonę harmonicznych, brumienie, śnieżenie, syczenie, kieszonkowy grzejnik na zimę, braki w rozdzielczości, ocieplone mocno brzmienie, zaokrąglone skraje, małą scenę.
Choć mam świadomość, że powyższe brzmi strasznie pejoratywnie w stosunku do producenta i jego dzieła, ale takie wrażenia pozostawił trochę po sobie ich HA-3 lata temu. I też był cudowny, wspaniały, chwalony na forach. I nie był to ich jedyny twór o takim stylu lub do którego miałbym mniejsze bądź większe zastrzeżenia także konstrukcyjne. Dlatego naprawdę cieszę się, że producent się poprawił, podciągnął i zaoferował coś, co wprost adresuje wiele moich uwag z dawnych lat.
Oczywiście też można zacząć dywagować: a jak to zagra w gatunkach takich czy takich, a jak to wypadnie w Jazzie, a ja słucham Diany Krall, a jak to będzie na… nie, to na dłuższą metę bez znaczenia. Akustyka jest ogólnie jedna i to z jej perspektywy należy ponad wszystkim oceniać dany sprzęt. Dzięki temu nie jest ważne kto czego słucha: elektroniki, jazzu, soulu, klasyki, przeglądu piosenki Majki Jeżowskiej, koncertów Zenka czy polskiego reggae. Cały czas jest to przedział 20 Hz do 20 kHz i umiejętność poprawnego odtworzenia barwy instrumentów poprzez prawidłowe zestrojenie konkretnych częstotliwości. Co najwyżej istotne staje się to w chwili, gdy słuchawkom z problemami poszukamy trochę na siłę takich zastosowań, w których pokazują najwięcej swoich zalet, a mniej słychać wady. Czyli jeśli szukamy np. słuchawek akcentujących konkretne instrumenty i partie materiału. Umówmy się jednak, że celem każdej recenzji na tym blogu jest znalezienie dobrego i w miarę równego dźwięku w danej cenie.
Gdybym osobiście miał coś w N3Pro zmienić, to bardziej zróżnicowałbym tryby i filtry między sobą, bo niestety dźwiękowo strasznie trudno czasami coś wychwycić, a czasami wręcz przeciwnie – jest to całkiem słyszalne. A jeśli wprost życzyć, to może jeszcze większej sceny, ale nie jeśli miałaby się odbywać kosztem wokalu. Jest to jednak życzenie na siłę, bo tak jak pisałem scenicznie Cayin stoi naprawdę solidnie i nie brakowało mi tu niczego. W odsłuchach, nawet tych swoich ambientów, nie zwracałem uwagi na wielkość sceny. Co miało być przestrzenne, było przestrzenne, a które słuchawki grały sceną, te grały sceną. I gdyby było tego faktycznie więcej, mogłoby być aż za dziwnie.
Synergiczność
Cayin N3Pro świetnie zgrał mi się z różnymi słuchawkami, przede wszystkim KZ ZEX, 1MORE H1707, K240 Sextett czy zmodyfikowanymi LCD-XC. Wszystkie te pary cechują się dobrze wyrównanym brzmieniem z dużą naturalnością i oscylując wokół mojego pojęcia osobistej referencji. Z każdą parą Cayin brzmiał naprawdę dobrze, delikatnie jeszcze poprawiając barwę albo utrwalając ją tam, gdzie winna być zachowana.
Pomijając słuchawki wymagające konkretnej tonalności źródła, najgorsze rezultaty uzyskałem w zasadzie na S8F. Wynika to ze specyfiki tych słuchawek i tu raczej należałoby podejść do tematu od strony czegoś bardziej grającego skrajami, właśnie dlatego że same słuchawki są tam podwinięte. Dźwięk wydaje się przez to za mocno na Fearlessach obniżony na sopranie, choć na bas nie narzekałem.
Koreluje to z poprzednią obserwacją, gdzie wymieniłem słuchawki nie mające problemów z intonacją i rozciągnięciem góry, a co najwyżej preferujące wspomniane lekkie obniżenie góry jeśli już. Nie jest to też konieczność stosowania sprzętu wprost korekcyjnego, toteż bardzo jasne albo bardzo ciemne słuchawki nadal będą na Cayinie miały zachowany swój charakter. W ostateczności producent daje nam do dyspozycji wielozakresowy EQ, więc nawet parując takie zbyt mocne na ten przykład ZAXy, wciąż możemy się wybronić i nie zmuszać do słuchania basu, którego ilości nie lubimy.
Szybkie porównanie z HiBY R3 PRO
Tak się akurat złożyło, że miałem okazję testować od pewnego czasu tytułowego „hajbaja”. Opisywane wyżej S8F czują się na nim lepiej, ponieważ z racji mniejszej mocy jest tam mniejszy szum własny, a w zasadzie to jego brak. Dodatkowo tonalność R3 PRO bardziej sprzyja tym słuchawkom, gdyż jest on po prostu jaśniejszy. Czuć bardziej neutralno-jasny charakter, brak takiego dociążenia i nasycenia jak Cayinie, a także ogólne wrażenie jest bardzo adekwatne jak na ponad połowę mniejszą cenę tego urządzenia.
Finalnie oba odtwarzacze zrobiły na mnie dobre wrażenie w swoich cenach gdy konfrontowałem je ze sobą. Co ciekawe żaden z nich nie eliminował drugiego, każdy miał swoje miejsce zarówno rynkowe, jak i w zakresie zastosowań.
Podsumowanie
Nie jestem co prawda fanem zintegrowanych lamp i sklejanych permanentnie urządzeń, ale Cayin zrobił na mnie dobre wrażenie i to tym bardziej, że nikt nam nie karze wbudowanych w niego lamp używać. Duża ilość opcji, fajny i czysty dźwięk, spora płynność i organiczność brzmienia, ładna barwa… autentycznie chce się tego odtwarzacza słuchać i mam nawet wrażenie, czy aby nie był on czystszy niż SA700 za 2x tyle. Niestety bez bezpośredniego porównania nic nie będę w stanie tu ocenić w tym zakresie. Ocena samego urządzenia natomiast jest u mnie wysoka.
Czy kupiłbym dla siebie Cayina N3Pro? Zawsze zadaję sobie w każdej recenzji takie pytanie. Tym razem również, zakładając oczywiście że zaistniałaby u mnie potrzeba posiadania takiego odtwarzacza, np. podczas kolejnej eskapady na AVS. Toteż odpowiadając na takie pytanie, zapewne zaskoczę, ale o dziwo tak.
Nie jest pozbawiony wad, a ja sam nadal jestem bardziej stacjonarny niż mobilny. Tu jednak uwag nie mam specjalnie dużo, a sam sprzęt gra bardzo dobrze, synergicznie dogaduje się z większością słuchawek które uważam za najlepiej grające w mojej kolekcji, jest całkiem fajnie wyposażony w funkcje i (a może przede wszystkim) nie jest przesadnie drogi. Co więcej, testując go miałem wrażenie, że to właśnie półka bardziej czegoś w stylu SA700. Zaskoczony byłem widząc cenę o połowę mniejszą gdy kończyłem recenzję i zabierałem się za spisywanie danych technicznych. Moja niepamięć i nieinteresowanie się sprzętem aż do momentu jego przyjścia, a nawet finalnej oceny i spisywania technikaliów, spowodowało więc taką sytuację. Bardzo pożądaną zresztą, bo dzięki temu słuchałem odtwarzacza, a nie jego ceny czy znajdującej się na pokładzie elektroniki. Tylko ja sam i to co ten sprzęt oferuje, kompletnie z marszu, na czczo, czysta kartka i jedziemy z tematem. To też dobry trening co do umiejętności szacowania wartości przedmiotów i właśnie tutaj wyszło, że wyceniłem go wyżej niż w rzeczywistości, a co samo w sobie też jest dla niego dużym pozytywem i argumentem do zarekomendowania. Toteż tak właśnie czynię.
Sprzęt w momencie pisania recenzji jest dostępny do kupienia za 2490 zł (sprawdź najniższą cenę i dostępność) jak również bezpośrednio w sklepie Audiomagic.
Zalety:
- bardzo dobra jakość wykonania
- wydaje się że nawet przemyślana konstrukcja wewnętrzna
- elastyczny zarówno pod IEMy jak i nawet bardzo wymagające słuchawki
- brak brumu, trzasków, przebić i pyknięć
- brak szumu z ogromną większością słuchawek
- płynnie przełączalne tryby lampowe i tranzystorowe
- sporo możliwości konfiguracji i transmisji sygnału
- wyjście zbalansowane
- regulowany gain
- rozbudowany EQ
- bardzo kulturalna praca termiczna
- sensowne czasy pracy na baterii
- bardzo dobrze skrojone, naturalne brzmienie
- dobrze wyceniony jak na oferowane możliwości i dźwięk
Wady:
- delikatny szum słyszalny dopiero na bardzo wydajnych IEMach z rozbudowanymi zwrotnicami
- niewyświetlanie okładek, jeśli te są poza plikami muzycznymi
- kompletnie nierozbieralna obudowa
- lekkie mikrofonowanie lamp na IEMach
- tylko jeden slot na kartę pamięci
- mało intuicyjne włączanie trybu lampowego
- tryb lampowy nie działa po wyjściu zbalansowanym (teoretycznie jest to logicznie wynikające z konstrukcji, ale mimo to odnotujmy to jako wadę)
Serdeczne podziękowania dla sklepu Audiomagic za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów.
Wyświetlacz: IPS 3.2” (480 x 360)
Puk, puk, mamy XXI wiek 😀
Witam, przepraszam za offtop, ale nie widzę innej formy komunikacji.
Mam problem z zarejestrowaniem się na forum, co bym nie wypisał , nie działa przycisk zarejestruj się.
W prawym dolnym rogu wyjeżdża czerwony napis „Nie można włączyć klucza witryny dla niewidocznego zabezpieczenia captcha.”
To samo na różnych przeglądarkach na PC: Chrome, Slimjet, Firefox, Vivaldi, i mobilnych: Doplhin, Mi Browser.
Witam,
Na blogu jest dział kontakt, a na forum na dole awaryjny formularz kontaktowy.
Proszę spróbować ponownie teraz.
Czy Pana zdaniem byłaby synergia z Meze Rai Penta?
Myślę że tak.
Dziękuję za recenzję, mam ten sprzęt od roku i zdecydowanie polecam. Recenzja potwierdziła moje własne spostrzeżenia. Używam go raczej stacjonarnie jako odtwarzacza plików hires lub odtwarzacza Bluetooth (tidal z telefonu po LDAC) w czym również znakomicie się sprawdza. Generalnie uniwersalne urządzenie.
Proszę o usunięcie błędu ortograficznego z recencji.
Niestety w „recencji” nie mogę się takowego doszukać. 😉
Ale pewnie gdyby zechciał Pan w swojej wypowiedzi mnie ślepego nakierować, byłoby mi znacznie łatwiej. Z góry dziękuję. 🙂