Mikrofony na USB cały czas zyskują mocno na popularności. Coraz więcej producentów zamierza zaatakować takie konstrukcje swoimi własnymi produkcjami i przyciągnąć do siebie potencjalnych klientów. Nie wszystko jednak idzie zawsze jak po maśle i z niektórymi modelami zdarza się, że ludzie odnotowują jednak pewne problemy. Najczęściej związane z przebiciami oraz niską głośnością nagrywania. Na szczęście o bierności i pasywności też nie może być mowy i udowadnia to na swój sposób premierowa recenzja mikrofonu od kolejnego producenta, jakim jest Genesis. Mowa natomiast o jego najwyższym modelu z serii Radium.
Dane techniczne
- charakterystyka kierunkowa: kardioida
- pasmo przenoszenia: 30 Hz – 18 kHz
- maksymalny tryb pracy: 16 bit / 48 kHz, 2 kanały
- czułość: -36 dB
- dynamika: 93 dB
Zawartość opakowania
- mikrofon Genesis Radium 600 USB
- kabel USB 2.0 (1,8 m)
- popfiltr
- gąbkowa czapa ochronna
- dulka montażowa 5/8″
- dwuczęściowy stojak z regulowaną wysokością
- instrukcja
Jakość wykonania i konstrukcja
Radium 600 przychodzi do nas w bardzo fajnym opakowaniu, które jest niczym innym jak walizką. Takie rzeczy rzadko spotykamy nawet w słuchawkach, nie mówiąc już o mikrofonach i to za tak zdawałoby się małe pieniądze (choć łatwo przewidzieć, że jednak będzie to dla większości osób nim zainteresowanych duża suma).
Mikrofon konstrukcyjnie przypomina Superluxa E205U (również pod kątem nagrywania 2-kanałowego), a więc nie klasyczny mikrofon koszykowy, ale konstrukcję „na uszko”, które przykręca się w obu tych modelach do gwintowanej podstawy. U Superluxa jest to gwint na obudowie, zaś u Genesisa tylko i wyłącznie rdzeń.
Z niego zresztą wystaje gniazdo USB, ale jego orientacja i ogólnie orientacja mikrofonu mogą być mylące. Gniazdo jest bowiem zrównane symetrycznie z panelem złożonym z dwóch pokręteł odpowiadających za poziom wzmocnienia oraz głośność wyjścia słuchawkowego znajdującego się poniżej. Powyżej umieszczono przycisk wyciszenia wraz z diodą. Po prawej stronie panelu znajduje się logo Radium 600 oraz doskonale nam znany znaczek spotykany na modelach czy to Alctron UM900 – który będzie pełnił nam tu rolę punktu odniesienia – czy też Novox NC-1. Z tym że chyba byłem w błędzie co do przypuszczenia, że oznacza on wychodzenie wszystkich tych mikrofonów z jednej fabryki. To oznaczenie typu charakterystyki mikrofonu – kardioidy. Panel z pokrętłami okazuje się być jednak panelem nie frontowym, a bocznym, ponieważ tak też wskazuje chociażby kapsuła mikrofonu, ale też i dioda zasilająca, która mocno rozświetla jego wnętrze na niebiesko.
Kapsuła – w przeciwieństwie do UM900 – nie posiada na sobie gąbkowej czapy ochronnej. Nie musi. Takie akcesorium znajdziemy w zestawie, przez co mamy możliwość wyboru, czy lepiej się nam pracuje z nią, czy też bez niej. Osobiście zalecam jej stosowanie, ponieważ redukuje bardzo mocno wszelakie podmuchy wprost w mikrofon. Na samplach testowych nie powinno zatem dać się usłyszeć mojego ociężałego dyszenia.
Mikrofon nie posiada włącznika, także jak go podepniemy, tak też będzie pracował. Po włączeniu automatycznie aktywuje się funkcja wyciszenia, oznajmiająca nam to migającą czerwoną diodą na przycisku na panelu bocznym. Odpięcie i ponowne podłączenie mikrofonu (brak mu włącznika) nie spowoduje już aktywacji. Dopiero po ponownym uruchomieniu komputera będzie on znów od startu wyciszony.
Producent zaprojektował Radium 600 tak, aby możliwa była jego praca z nakręcaną dulką dołączoną do zestawu, mającą gwint umożliwiający przykręcenie do dołączonego do zestawu statywu-stojaka. Możliwe jest jednak nie tylko zamontowanie go na pełnowymiarowym statywie (w tej roli mój Athletic), ale też umowny montaż w koszyku antywibracyjnym. Umowny, ponieważ pokrętła niestety będą wchodziły nam w paradę oraz zablokujemy sobie możliwość podłączenia słuchawek. Czy jest to wada? Nie punktowałem tego przy recenzji Superluxa, który ma dokładnie identyczną przypadłość, ale przy dwukrotnie większej cenie myślę, że nie będzie czepialstwem, jeśli pogrozimy tu trochę palcem. Będziemy mogli uczynić to również w zakresie wyjścia słuchawkowego. Jest zaskakująco dobrej jakości, radząc sobie z moimi K270 Studio całkiem nieźle, ale jest to gniazdo z na stałe aktywnym nasłuchiwaniem. Nie da się go wyłączyć w trakcie pracy. Tym samym wykorzystywane może być tylko w tym właśnie celu.
Uwagę zwraca również malowanie elementów oraz samego mikrofonu. Należy przyzwyczaić się do tego, że kilkukrotne nawet złożenie zestawu i rozłożenie spowoduje zdarcia farby przy gwintach. Matowe pokrycie na samym mikrofonie sprawia wrażenie wytrzymalszego, ale od dulki również widoczne są błyszczące przetarcia. Nie zdarcia jeszcze, ale widać że mimo wszystko na upadki czy częsty demontaż mikrofon może nie być aż tak mocno uodporniony. Tyczy się to jednak każdego innego mikrofonu tak po prawdzie i ogólnie może jednak lepiej wyrobić sobie nawyk nie rzucania sprzętem po podłodze i ścianach.
Przygotowanie do pracy
Sprzęt korzystał z bezpośredniego podłączenia do komputera PC za pomocą kabla ViaBlue KR-2 Silver oraz fabrycznego, dołączonego do zestawu okablowania.
Montaż wykorzystywał fabryczną dulkę na statywie dołączonym do zestawu, ale próbki wykonywane były na statywie Athletic wyposażonym w ekran ochronny redukujący fale odbite od tylnej strony mikrofonu i tym samym neutralizujący echo płynące z pomieszczenia.
Mikrofon porównywałem do dwóch innych modeli: Alctron UM900 i Snab Microtone HF-50. Odległość wynosiła 20 cm w każdym przypadku.
Jakość dźwięku
Przede wszystkim jest to najgłośniej zbierający mikrofon ze wszystkich tańszych mikrofonów USB. Jego głośność wypada niemal identycznie na 50% regulacji ręcznej (+ 100% na regulacji cyfrowej), jak Alctron UM900 przy 100% regulacji cyfrowej (mikrofon nie posiada regulacji ręcznej). Radium zbiera głos teoretycznie w dwóch sygnaturach w zależności czy użyjemy dołączonej do zestawu czapy gąbkowej, czy też nie. Teoretycznie, bowiem w praktyce różnica z czapą i bez niej w nagrywanym głosie okazuje się bardzo mała, zwłaszcza gdy mówimy wprost do mikrofonu od czoła.
Bez względu na to, czy zdecydujemy się na używanie mikrofonu „nago”, czy z dodatkami, nadal będzie to należyta czytelność i jasność, która nie spowoduje wrażenia przymglenia dźwięku i utraty świeżości, jednocześnie nie obrodzi sybilantami. Można powiedzieć, że zachowany będzie w tym wszystkim złoty środek.
Zresztą, najlepiej będzie ocenić samemu. Wszystkie mikrofony były testowane w tych samych warunkach i zdecydowałem się w ich przypadku na trochę bardziej „naturalnie” mówione próbki głosu, próbując opowiadać nieporadnie raz za razem to, co słyszałem na wcześniej nagranych samplach. W sumie mała dygresja w tym momencie, ponieważ jest to nawet ciekawe. Odsłuch kontrolny głosu wykonywałem na dwóch parach słuchawek – LCD-2 oraz K240 DF. Okazało się, że więcej detali związanych z głosem mogłem wychwycić na poczciwych DFach, a co potwierdza ich właściwości oraz przeznaczenie do pracy w studiach radiowych, gdzie przede wszystkim pracuję się z różnego rodzaju audycjami. Właśnie dla takich sytuacji zdecydowałem się je jakiś czas temu zatrzymać i nie żałuję, że znajdują się w mojej kolekcji po dziś dzień.
Aby nie odpływać zbyt mocno na jezioro pobocznych obserwacji, przejdźmy do konkretów, a dokładnie wymienionego wcześniej multum próbek, jakie udało mi się zarejestrować w trakcie prawie dwumiesięcznego testowania tego mikrofonu. Zacznijmy od czegoś znanego i mogącego pełnić rolę jakiegoś odniesienia: Alctrona UM900. Na domyślnej głośności cyfrowej (+15 dB) nagrywa on następująco:
Zaś na maksymalnej głośności cyfrowej (+22,5 dB) tak:
Dla porównania wciąż testowany jeszcze Snab HF-50 przy maksymalnym (+10 dB) poziomie wzmocnienia, minimalnie różniącym się od domyślnego (+8 dB) i tym samym pomijalnego:
Radium zbierze dźwięk, przy 50% wzmocnieniu analogowym (i maksymalnym +20 dB cyfrowym), który głośnością z grubsza odpowiada obu powyższym, następująco:
Przy 75% wzmocnienia:
Przy wszystkich regulatorach ustawionych na maksimum:
Tak jak zapowiadałem, specjalnie postanowiłem przeprowadzić troszkę bardziej rozbudowane kwestie mówione, aby dało się lepiej po próbkach ocenić czystość i charakter nagrywanego głosu. Nie jestem przyzwyczajony do tak długich wypowiedzi, zwłaszcza z głowy, więc proszę wybaczyć pauzy czy plączący się z racji nocnej pory język. Sprzęt recenzuję od 10 lat i słowo pisane znacznie lepiej – choć również nieidealnie – przechodzi mi przez palce, niż mówione przez usta.
Przesłuchując powyższe nagrania na pewno uda się wychwycić trochę różnic między tymi mikrofonami, ale do zasadniczych należeć będzie na bank poziom szumu/przebić oraz ogólną barwę głosu. Ta między Alctronem a Snabem jest bardzo zbliżona i prawdopodobnie jest to owoc tego, że oba mikrofony wychodzą z tego co wiem z jednej fabryki. Ciężko powiedzieć czy także i Radium 600, choć ma również wiele cech wspólnych. Przy różnorodnych kwestiach mówionych na ogół słyszałem go jako nagrywającego ostrzej i bardziej czytelnie od dwóch tańszych konkurentów, aczkolwiek nadal uważam, że Alctron/Snab nagrywają dźwięk mimo wszystko delikatnie bardziej naturalnie.
Szumy i przebicia
W temacie tła, Radium niestety nie może się poszczycić niepodatnością na przebicia. Te to niestety kwestia najczęściej komputera, ale też warto zauważyć, że żaden z pozostałych mikrofonów nie wykazuje się takimi cechami. Każdy szumi na swój sposób, przy czym najbardziej czyni to Alctron, a najmniej Snab (jeśli nie zastosujemy pewnego triku, ale o tym zaraz).
Alctron (+22,5 dB):
Snab (+10 dB):
Oto zaś jak prezentuje się poziom nagranego szumu, (zaczynając ponownie od natężenia głosu nagrywanego w zbliżonej głośności co u poprzedników):
Radium przy ustawieniu 50% (pokrętłem) i +20 dB (w systemie):
Radium przy ustawieniu 75% (pokrętłem) i +20 dB (w systemie):
Radium przy ustawieniu 100% (pokrętłem) i +20 dB (w systemie):
Poziom szumów Radium generalnie nie jest duży sam w sobie, ale przebicia daje się już usłyszeć jako jednostajny pisk. Dla ciekawości zrobiłem nagranie również w sytuacji, gdy mikrofon jest wyciszony (tryb Mute). Oto co usłyszałem:
Dźwięk zaczął pulsować… i odpowiadać dokładnie zachowaniu się podświetlenia diody na przycisku wyciszenia. Stąd moja konkluzja, że to właśnie ona jest potencjalnym winowajcą. Zwłaszcza że jest blisko kapsuły. Pisk nie znika jednak całkowicie, więc można przypuszczać, że być może samo podświetlenie wnętrza mikrofonu także jakoś na to wpływa, ale w pozostałych modelach jakoś nie zaobserwowałem takiego zjawiska. Dlatego nie wychodzę z podejrzeniami poza nią. Pokrętło od słuchawek nie ma tu żadnego przełożenia, tak samo użycie innego okablowania.
Wraz z tą obserwacją i wracają może trochę do szumów, w pewnym momencie wpadłem na pomysł, który podsunął mi w sumie sam Alctron, którego poziom szumów wzrósł wraz ze zwiększeniem głośności nagrywania. Postanowiłem odwrócić ważność regulacji i analogowo „odkręcić” mikrofon na maksimum, aby przejść na regulację systemową. Okazało się, że mikrofon przy 12,5 dB nagrywał na praktycznie identycznej głośności co w trybie 50%/+20 dB, jednak z poziomem szumów zredukowanym do poziomu Snaba, a więc świetnie, jak również z wyraźnie mniej słyszalnym piskiem statycznym od przebić:
To właśnie wspominany wcześniej trik, więc poradzić sobie z problemem można, a przynajmniej mocno go zredukować. Oczywiście najlepiej byłoby w ogóle nie musieć tego czynić. Nagranie głosu w takim
Podsumowanie
Genesis Radium 600 kosztował mnie sporo czasu, aby poznać wszelkie jego tajniki i sekrety, a także objąć finalny potencjał. To bardzo fajnie wydany mikrofon, w którym dostajemy multum akcesoriów i dodatkowego wyposażenia. To największe jego zalety, ale też np. nagrywanie 2-kanałowe i analogowe pokrętło wzmocnienia, skutkujące sumarycznie możliwą dużą głośnością nagrywanego głosu. Gniazdo monitorowania słuchawkowego wraz z zadziwiająco dobrą jego jakością również jest świetnym dodatkiem. Na upartego da się go umieścić także w koszu antywibracyjnym, jeśli nie będziemy ze wspomnianego gniazda korzystali. Stabilna stopka z regulacją także jest tu zaletą.
Przysłowiową łyżką dziegciu będzie łatwa w zdzieraniu się farba i podatność na zbieranie przebić. Z tymi ostatnimi niekoniecznie musimy się jednak męczyć na finalnym nagraniu, ale gdyby tak było, mikrofon daje się ustawić tak, aby zredukować je do bardzo rozsądnego poziomu, z którego użytek będzie miała przede wszystkim osoba skupiona wyłącznie na cichych nagraniach i chęci jak najbardziej wyciszonego tła w nagraniu, bez np. dodatkowego podkładu muzycznego. Z kolei wszyscy nagrywający np. filmy na potrzeby swoich kanałów YT czy też gracze, na pewno docenią duże możliwości konfiguracyjne oraz wysoką głośność, plasującą się wyżej niż inne modele na USB. Mimo więc pewnych potknięć myślę, że w dużej mierze zasłużył sobie na zarekomendowanie i mimo wyższej ceny niż inne mikrofony na USB, jest wg mnie naprawdę bardzo ciekawą pozycją wartą zainteresowania.
Recenzowany mikrofon można nabyć na dzień pisania tekstu za ok. 450 zł (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- nieźle wykonany i z solidną, metalową obudową
- bardzo bogate wyposażenie
- dioda sygnalizująca stan pracy
- regulowany analogowo i cyfrowo gain
- wyjście słuchawkowe wraz z potencjometrem i ogólnie niezłą jakością dźwięku
- funkcja MUTE w formie przycisku i automatu przy pierwszym podłączeniu
- mimo wszystko możliwość osadzenia na koszyku antywibracyjnym
- dobra jakość nagrywanego dźwięku z wyraźnymi zasobami głośności
- duża przydatność zarówno dla graczy, jak i youtuberów
- możliwości korelacyjne wzmocnienia analogowego i cyfrowego
Wady:
- lubiąca szybko schodzić farba, przede wszystkim na gwintach
- delikatne przebicia w tle, ale możliwe do zredukowania
- gniazdo słuchawkowe tylko w trybie monitorowania bez możliwości wyłączenia tej funkcji
- na upartego: użycie koszyka zasłoni gniazdo słuchawkowe
Serdeczne podziękowania dla firmy Genesis za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Witam,
jak owy mikrofon ma się do polecanego AT2020? Koszt lekko wyższy, ale chciałbym kupić raz, a dobrze. Jako sama marka Audio-Technika kojarzy mi się z solidnością produktów, a Genesis to dla mnie wielka niewiadoma.
Pozdrawiam.
co do tych szumów, to musi być wina twojego modelu ja też posiadam radiuma 600 i taki pisk nie występuje
Opisywać zawsze opisuję to co dostaję na testy. Aczkolwiek niekoniecznie musi to być wina mikrofonu. Liczy się też to co ma się w PC (zaszumienie, poziom EMI itd.). Po recenzji zakupiłem później Alctrona i następnie własną sztukę Radium 600 – ma dokładnie takie same cechy jak testowana sztuka 🙂 . Ale piski już nie występują – tak jak uczyniłem w recenzji tak problem został rozwiązany.
Czy ten mikrofon będzie współpracował z MacBookiem?
Nie wiem Panie Marku. Nie jestem producentem tego sprzętu i nie posiadam żadnego urządzenia spod znaku jabłka aby móc to samodzielnie zweryfikować.