Słuchawki dokanałowe za 150-170zł to naprawdę często poszukiwany kawałek dźwięku, nietrudno się zatem dziwić tak potrzebie recenzowania takiego sprzętu, jak i skupieniu się wielu producentów na zaoferowaniu jakiegoś swojego produktu dokładnie w tym przedziale cenowym. Jednym z takich właśnie modeli słuchawek jest wyraźnie nastawiony na klienta masowego – Brainwavz M5.

 

Dane techniczne

Specyfikacja prezentuje się następująco:
– typ przetwornika: dynamiczny
– impedancja: 16 Ohmów
– skuteczność: 103 dB @1 mW
– pasmo przenoszenia: 16-18000 Hz
– THD: <= 0.3% @ 94 dB
– nominalna moc wejściowa: 10 mW
– maksymalna moc wejściowa: 20 mW
– wtyk: 3.5 mm, pozłacany, kątowy w układzie L
– długość kabla: 1,3 metra
– waga łączna: 160g
– gwarancja: 1 rok

W komplecie otrzymujemy:
– 1x pianki Comply T400
– 6x tipsy silikonowe w rozmiarach S/M/L
– 1x tipsy bi-flange
– klips do kabla
– etui

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Po całkiem pozytywnym wrażeniu, jakie wywołały sobą poprzednio testowane u nas M2, wracamy w modelu M5 do standardowych rozwiązań stosowanych na rynku, choć nie oznacza to od razu, że IEMy te będą cierpiały na jakieś szczególne choroby projektowe. Otrzymujemy tu przede wszystkim wytrzymałe aluminiowe kopułki dostępne w dwóch kolorach: czarnym i miedzianym, standardowy kabel nie różniący się niczym od konkurencyjnych produktów oraz pozytywnie odchudzony kątowy jack 3,5mm w układzie L, który można będzie wpiąć w naprawdę różne urządzenia, nawet takie, które gniazdo tego typu mają bardzo nieprzemyślane i dostęp do niego jest utrudniony. Nie ma tu przesadnej ekstrawagancji, jest za to nacisk na praktyczność w rozsądnej cenie. Niestety taki a nie inny kształt kopułek powoduje, że nie można ich łatwo wyjąć z ucha i trzeba za nimi „dłubać”. Co bardziej roztargnieni mogą próbować łapać za łączniki kabla, które, choć całkiem dobre, długo nie pociągną przy takim traktowaniu. Sytuacji nie poprawia bardzo cieniutki kabelek idący od łączników do rozgałęzienia i dopiero od tamtego miejsca nabiera grubości.

 

Brainwavz M5Brainwavz M5Brainwavz M5Brainwavz M5Brainwavz M5Brainwavz M5Brainwavz M5Brainwavz M5

 

W zakresie tipsów można powiedzieć to samo, co przy M2 – mogło być lepiej. Dostajemy zestaw standardowych matowych końcówek w różnych rozmiarach. Problemem jest przede wszystkim grubość płaszczów uniemożliwiająca zbyt agresywne zachowanie się tipsów w kanale słuchowym, dzięki czemu minie zapewne trochę czasu, aby je pod siebie dopasować. Jedynym dodatkiem ratującym sytuację są dobrze znane pianki Comply T400, także tutaj również nie wskazywałbym tego modelu jako typowych izolatorów od otoczenia.

Poza stosunkowo dobrym wyposażeniem jak widać zbyt wiele więcej powiedzieć się nie da – po prostu dobry znany standard z tego przedziału cenowego. Największą wadą jak dla mnie, prócz cieniutkich kabelków przy samych słuchawkach oraz utrudnionego wyciągania słuchawek z kanałów słuchowych, jest niedostateczne oznaczenie ich polaryzacji. Na kopułkach znajdują się co prawda litery L i R, ale bez patrzenia nie ma możliwości ich jakiegokolwiek poprawnego założenia, a i nawet z patrzeniem jest problem, aby wykonać tą operację szybko.

 

Brzmienie

Dół jest zupełnym przeciwieństwem testowanego przez nas niedawno M2 i bliżej mu swoim zachowaniem do NE770X lub nawet K330. Przede wszystkim M5 zostały opisane przez producenta zupełnie inaczej, niż grają w rzeczywistości, bowiem jeśli bas w tych słuchawkach jest w jakikolwiek sposób zbalansowany względem pozostałych zakresów, to ja jestem Chińczykiem. Jest co prawda bogaty, gęsty, wyraźny i soczysty, ale na większości źródeł może być bardzo wyeksponowany i przez to przykrywający bardziej wycofaną średnicę w stosunkowo łatwy sposób, zwłaszcza na mniejszych poziomach głośności. Na bardziej basowych źródłach popuszczone im zostają w zasadzie wszystkie cugle i bas miejscami potrafił wręcz wibrować, co z jednej strony, tak jak pisałem, nie ma absolutnie nic wspólnego ze zbalansowaniem, ale z drugiej na pewno zadowoli fanów brzmienia z mocną podstawą basową. Na odbasowionych źródłach nadal wykazują tendencje do pewnej przesady na tym polu, ale jego poziom staje się już sporo bardziej akceptowalny, zwłaszcza przy zabawie z EQ. W najbardziej uprzywilejowanej pozycji będą jak na ironię posiadacze mało wydajnych prądowo odtwarzaczy, które nie będą w stanie ich należycie zasilić, a co pozwoli na utrzymanie zbyt wysokiego basu w ryzach, nie negując jednocześnie jego prawdziwego charakteru.

Średnica w M5 jest wycofana, przez co mniej rzucająca się w uszy niż miało to miejsce w przypadku M2, ale w zamiast jest bardziej muzykalna i wciąż dobrze słyszalna. Wraz z całością pozostałych rejestrów łączy się w stosunkowo naturalny sposób, co poczytuję jej za wyraźny plus. Nie będzie tu mowy o jakimkolwiek oderwaniu się planarnym od reszty, tworząc w efekcie spójną i gęstą całość. Ze względu na brak wypchnięcia w kierunku słuchacza można będzie odnieść wrażenie, że brakuje jej nieco detalu i separacji. Niestety takie są najczęściej konsekwencje ukrywania jakiegoś fragmentu brzmieniowego danych słuchawek w celu nadania im pozornie większej muzykalności – to niekończący się teatr działań rozwiązań kompromisowych, dających coś w zamian za coś. Każda decyzja ma tu swoje konsekwencje i w przypadku średnicy M5 zdecydowano się na najpopularniejsze jej zgranie z resztą. Warto dobierać jej zatem niezbyt zagęszczone pod tym względem źródła, które ją w jakikolwiek sposób eksponują, ponieważ wycofanie działa tu mocno na jej niekorzyść.

Góra jest lepiej słyszalna niż w bratnich M2 czy też konkurencyjnych NuForce’ach NE-770X i częściowo wynika to z faktu wspomnianego wycofania się średnicy. Biorąc pod uwagę półkę cenową, jakościowo nie mogę się do niej do czegoś krytycznie przyczepić – nie stwierdziłem w niej zbytniej ziarnistości czy tendencji do sybilowania, ale to akurat wiąże się z gubieniem przez nią części detali i najwyższych swoich partii. Takie jej bezpieczne zachowanie wskazuje w sposób wyraźny, że M5 skupiają się ponad wszystkim na pierwszej połowie wszystkich zakresów tonalnych, choć w IEMach jest to zabieg często celowy i zrozumiały.

Stereofonia stoi na całkiem dobrym poziomie, wykraczającym poza kwotę, jaką należy za te słuchawki zapłacić, choć tak jak pisałem pewne zastrzeżenia można mieć do separacji źródeł pozornych w ramach średnicy. Poza tym prezentują się na ogół podobnie, jak konkurencja, ale z kolei lepiej od często wymienianych tu przeze mnie M2. Jak zwykle w tego typu konstrukcjach wychylenie lewo-prawo stoi na wyższym poziomie, niż przód-tył.

M5 zatem sumarycznie to ciemnawo grające słuchawki o wyeksponowanych skrajach pasma, choć bardziej prawdziwym byłoby stwierdzenie, że to góra jest w nich jakkolwiek normalna, zaś średnica wycofana a bas mocno podbity. Można powiedzieć też, że M5 stanowią pewne przeciwieństwo M2 oraz interesującą alternatywę dla wspomnianych już przeze mnie wcześniej NE-770X. Przede wszystkim, w stosunku do tych ostatnich, bas mimo wszystko zachowuje się trochę lepiej, a góra nie jest tak mocno zamulona, zatem można traktować je jako brzmienie stojące od nich o „oczko” wyżej.

 

Zastosowanie

Jak zwykle bywa w takich słuchawkach, najlepiej czują się na jasnych, suchych i odbasowionych źródłach oraz słabych prądowo odtwarzaczach. Zastanawiam się swoją drogą, czy przypadkiem producenci IEMów z tego szczebla cenowego nie idą maksymalnie ludziom na rękę produkując takie słuchawki, które swoim brzmieniem zachowują się lepiej właśnie na słabiutkich w tej materii urządzeniach kosztem wszystkich innych, bardziej „normalnych”. No ale cóż, taka moda. Sprawdzą się bardzo dobrze jako miejskie IEMy w średnio głośnych miejscach i u osób preferujących muzykę klubową. W cenie 170zł są bardzo dobrą konkurencją dla NE-770X, a także pozycją jakkolwiek wartą rozważenia w starciu z innymi produktami.

 

Podsumowanie

Słuchawki te to najprościej mówiąc nieco lepsze dźwiękowo NuForce NE-770X z nieco gorszym wykonaniem i tipsami ale lepszym wyposażeniem. Potężny i mięsisty dolny zakres pasma na pewno znajdzie uznanie u co bardziej spragnionych basów słuchaczy, choć nie ma nic wspólnego z deklarowanym przez producenta zbalansowanym brzmieniem. Z kolei akceptowalna góra skutecznie przyciągnie do siebie tych, którzy potencjalny bas będą chcieli sobie przykręcić do tego stopnia, żeby nie doznać palpitacji serca w trakcie odkrywania wszystkiego, co tenże wcześniej przykrywał. Niedosyt można odczuć chyba tylko przy trochę wycofanej średnicy, ale należy pamiętać, że słuchawki te są kierowane do konkretnego odbiorcy z konkretnym gustem, a który w takim ich wydaniu powinien być zaspokojony we więcej niż stu procentach.

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

5 komentarzy

  1. Mam te słuchawki od kilku
    dni, zastąpiły Jay’s One. Cechą, która przede wszystkim przykuła
    moją uwagę, nie był bas, ale szczegółowość. Dużo góry,
    dobrej jakości, ale trochę nadobecnej (nawet po wygrzaniu). Używam
    ich z iPodem Classic 160 GB + FiiO Andes. W porównaniu z M5
    Jaysy prawie nie miały góry. Taki sposób prezentacji jaki proponują Brainwavz sprawdza się
    tylko przy formatach bezstratnych i przy niezbyt wysokich poziomach
    głośności. Słuchawki na pewno nie do tanich empetrójek. Istny rentgen.

  2. Panie Jakubie
    bardzo dziękuję za fantastyczny portal z mnóstwem użytecznych informacji!

    Chciałbym Pana zapytać o Pana porównanie Brainwavz M5 z NE-700X. W opisie NE bardzo wysoko ocenia Pan ich jakość dźwięku (nota 4,5), jakość dzwieku M5 to 3,5. W opisie M5 jednocześnie w wielu miejscach pisze Pan, że M5 „lepiej grają”. Skąd ta sprzeczność? Jestem zainteresowany zakupem tego typu słuchawek i stąd moja dociekliwość.

    Dodatkowo chciałbym dopytać o zgrubne choćby porównanie 700X oraz M5 z Soundmagicami E10, E 30 i E50.

    Z góry dziękuję za odpowiedź i serdecznie pozdrawiam!

    • Witam,
      Dziękuję za miłe słowa.

      Nie ma żadnej sprzeczności, jeśli zauważy Pan, że w recenzji mowa jest o modelu 770X. To zupełnie inaczej brzmiące słuchawki niż 700X.
      Z podanych słuchawek SM testowałem przede wszystkim model E10 i kompletnie nie zrobił na mnie wrażenia. Bardzo ciepłe, zagęszczone brzmienie bez polotu. Już M5 były od nich lepsze, ale na moje uszy jednak najlepszymi słuchawkami wciąż w tym przedziale cenowym są 700X. Mają największą jakość i najwięcej atutów, jeśli odbierze im się nadmiar basu.

      Pozdrawiam.

  3. Witam,
    Zastanawiam się, które słuchawki wybrać, Jays three czy Brainwavz M5? Z góry dziękuję za odpowiedź.
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *