Recenzja Brainwavz B2

Od zawsze twierdziłem, że o wiele szybciej można dojść do rozsądnego poziomu jakościowego w kwestii odsłuchu na słuchawkach aniżeli na kolumnach. O ile mam tu cały czas na myśli słuchawki pełnowymiarowe z prawdziwego zdarzenia, o tyle nadal mogą one być dla wielu osób albo zbyt drogie, albo niezbyt wygodne. Nie każdy chce siedzieć 8 godzin w ogromnych nausznikach przypominających element osprzętu radiostacji z czasów drugiej wojny i jednocześnie wydawać na nie znaczne kwoty, gdyż na ogół najbardziej sensowne rozwiązania można nabyć za 800-1500zł, a w czystym mainstreamie za 500zł różnie to bywa. Czy zatem istnieje rozwiązanie dyskretne, które nie wiązałoby się z wydawaniem aż tylu pieniędzy i nadal pozwalało cieszyć się dobrej jakości dźwiękiem? Oczywiście, takie rozwiązanie ma nawet nazwę – armatura.

Przetwornik armaturowy działa na nieco innej zasadzie niż klasyczny dynamiczny i na przekroju przypomina nieco iglicę pistoletu. Najważniejszym jednak aspektem konstrukcyjnym takich przetworników jest niewielki ich rozmiar oraz zamknięcie w metalowej obudowie, którą można zwielokrotnić (modularność) w ramach jednego korpusu i taki też układ został zastosowany w B2 – podwójne, zbalansowane przetworniki armaturowe, działające ze sobą w ścisłej współpracy. Mógłbym rozwodzić się w tym miejscu obszernie nt. konstrukcji takiego przetwornika, ale pozwolę sobie darować technikalia, ponieważ na końcu zawsze liczy się jedna rzecz – przynajmniej dla mnie – a mianowicie brzmienie. Zanim jednak dojdziemy do jego opisu, chciałbym standardowo spędzić trochę czasu nad budową, jakością i wyposażeniem tych słuchawek.

 

Dane techniczne

– Podwójne przetworniki armaturowe
– Impedancja: 40 Ohm
– Pasmo przenoszenia: 20Hz-20000Hz
– Czułość: 110 dB @ 1mW
– Maksymalna moc wejściowa: 60mW
– Długość kabla: 1.3m
– Gwarancja: niestety tylko 1 rok
– Masa netto: 15g
– Masa brutto: 162g

Zawartość opakowania:
– 1 para pianek Comply
– 3 pary końcówek silikonowych (rozmiary S / M / L)
– adapter samolotowy
– pozłacany adapter jack 6.3mm
– sztywne etui przenośne
– instrukcja użytkowania
– karta gwarancyjna

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Jak widać wyposażenie jest dosyć bogate, choć nie wiem po co dodana została przelotka na dużego jacka – wygląda jak przerost formy nad treścią, ponieważ słuchawki nie są zbyt wymagające i ogrom sprzętu zdolnego im podołać będzie miał na wyposażeniu raczej tylko standardowe gniazdko 3,5 mm. No, ale jak to mówią: „jak za darmo to i ocet słodki”.

Brainwavz B2 przybywają do nas w dwuczęściowym, foliowanym matowo pudełku i pojemnym, również dwuczęściowym blistrze, a całość przypomina trochę opakowania urządzeń Microsoftu. Cieszy natomiast zastosowanie standardowo formowalnych pianek marki Comply, choć szkoda, że tylko w jednym rozmiarze (pod kolor), który wytrzymał u mnie raptem 15 minut, póki nie zaczął powodować bólu kanału słuchowego – po prostu pianka była zbyt duża. Na szczęście ze zwykłymi nie miałem żadnych problemów i najlepiej dopasowanym rozmiarem okazał się najmniejszy. Jeśli więc chcecie mieć dostosowane pod siebie Comply’e w B2, niestety trzeba się w nie zaopatrzyć osobno, jeśli rozmiar standardowych będzie zbyt duży.

Trudno jest mi cokolwiek zarzucić wtyczce, kablom czy łącznikom – wszystko jak za tą cenę jest w najlepszym porządku i jedyna rzecz, do której można mieć mieszane uczucia, to wykonanie korpusów. Wyraźnie widać ślady łączenia plastiku, miejscami braki precyzyjnego wykończenia, a po obu stronach jest owalny, ostry brzeg. Nie brzmi to zbyt optymistycznie jak na sprzęt za 550zł, ale łączy się z tym pewien niefortunny zabieg ze strony Brainwavza. Otóż po bliższych oględzinach można dojść do wniosku, że brzeg ten został pozostawiony … celowo, aby zwiększyć chwyt palców podczas wyciągania słuchawek z ucha i jednocześnie ograniczyć wycieranie się oznaczeń kanałów oraz logo Brainwavz. Panowie z wielkiego B powinni zastanowić się moim zdaniem nad lepszymi rozwiązaniami, które dałyby ten sam efekt, ale nie kojarzyły się z niską jakością, którą potem nic dziwnego, że tym słuchawkom się punktuje w innych recenzjach. Być może i stąd wzięła się też tak atrakcyjna cena, nie wiem, pozostaje mi tylko zgadywać w tym miejscu.

 

słuchawki Brainwavz B2słuchawki Brainwavz B2słuchawki Brainwavz B2słuchawki Brainwavz B2słuchawki Brainwavz B2słuchawki Brainwavz B2słuchawki Brainwavz B2słuchawki Brainwavz B2słuchawki Brainwavz B2słuchawki Brainwavz B2

 

Sam projekt słuchawki z kolei jest bardzo dobry, ponieważ korpusy wystają nieco z uszu i ułatwiają tak szczelne i dokładne wprowadzenie końcówki do kanału słuchowego, jak i wyciągnięcie całości bez specjalnych trudności, także jest to rozwiązanie zupełnie przeciwne do tego, które stosuje chociażby Westone, profilując swoje konstrukcje tak, aby jak najbardziej pokrywały się z kształtem wnętrza ucha. W teorii nie jest to oczywiście zabieg zły, ale w praktyce różnie potem bywa z zakładaniem i wyjmowaniem takich słuchawek.

Zbyt wiele o jakości wykonania nie da się zatem powiedzieć, ale i tak najważniejsze są dla mnie w tym przypadku dwie rzeczy: kabel oraz gumki i oba te elementy pod kątem trwałości wydają się być bez zarzutu.

 

Brzmienie

A więc cały sens każdych słuchawek. Dźwięk jest w B2 na swój sposób kontrowersyjny i trudno nakreślić go w krótkim wstępie – obraz dźwiękowy generowany przez te słuchawki jest na tyle dziwny, że postanowiłem całość podsumować w osobnym akapicie, który znajdziecie po przyjrzeniu się poszczególnym aspektom brzmienia, zatem po kolei:

Dół
B2 oferują punktowy, krótki, bardzo szybki i mocno kontrolowany bas i choć ilościowo będzie go dosyć mało, nie można mu odmówić pewnej dozy kompleksowości oraz braku agresywności w kierunku słuchacza, a co widać najbardziej po wybiciu go za pomocą źródła. Z dolnymi tonami wiążą się spore kontrowersje, ponieważ o ile ze względu na skromną ilość dla wielu będzie to spore rozczarowanie, o tyle dla mnie jest to całkiem ciekawa sprawa, gdyż stają się bardzo podatne właśnie na wszelkie modyfikacje i lawirowanie źródłami. W B2 mógłbym siedzieć godzinami i nadal nie czuć ani zmęczenia, ani znużenia, choć gdyby miały trochę więcej średniego i odrobinę górnego basu, brzmiałyby jak dla mnie pełniej i żywiej, z tym że to już zależy również od nagrań, ponieważ w części utworów podczas odsłuchu niczego z tych rzeczy mi w B2 aż tak mocno nie brakowało. Jednak w kategoriach ilości lub np. wydźwięku lepsze byłyby np. pełnozakresowe armatury, a już w szczególności klasyczne dokanałówki, jak chociażby często wywoływane przeze mnie do tablicy AKG K390 NC. Mogą one tutaj spokojnie podjąć walkę o gust słuchacza, ale mimo całej mojej sympatii i przyzwyczajenia do i tak dosyć umiarkowanego brzmienia produktu Austriaków, to właśnie sposób prezentacji B2 przejawia cechy, których w AKG mi często brakowało, oczywiście przy zachowaniu z grubsza ich oryginalnej sygnatury dźwiękowej.

Osobom zatem lubującym się w słuchawkach z mocniejszym przytupem powiem wprost: od razu możecie skreślić ten model ze swojej listy, choć kształtowanie niskich tonów na tak skromnym poziomie nie przekreśla możliwości co do ich poszukiwania oraz wyławiania na bliższy plan za pomocą odpowiednio dobranego źródła lub ewentualnie opcji koloryzacji. Weźmy sobie na ten przykład testowany poprzednio przez nas FiiO E10 – w jego przypadku po przywróceniu basu przełącznikiem w pozycję ON będzie można otrzymać wyraźne ożywienie dolnych rejestrów i okaże się, że naprawdę nie jest pod tym względem aż tak źle, a przynajmniej słuchawki dają spore możliwości w zakresie ich modyfikacji, stwarzając bardzo solidną linię bazową dla dostosowania brzmienia pod własne potrzeby. Tego na co dzień się nie widzi i łatwo ten aspekt w ocenie danych słuchawek pominąć. Od razu też widać, że jest to sprzęt do głośnego i precyzyjnego odsłuchu stacjonarnego.

Średnica
Ten zakres jest tym, czym armatura w teorii powinna operować najlepiej i nie inaczej jest w przypadku B2. Osoby nieprzyzwyczajone do obcowania z nią w dużych ilościach mogą wskazywać na dziwne i nienaturalne prezentowanie brzmienia i weźmie się to głównie stąd, że średnica jest w nich aż nazbyt wyeksponowana, jasna, wyraźna, lekka i maksymalnie zbliżona do słuchacza, przez co emanuje ogromną ilością detali kosztem wrażenia braku masy, muzykalności i ogólnego zgrywania się z resztą. Jednocześnie ze względu na taką a nie inną prezencję jest bezwzględna dla błędów po stronie wykonawcy lub realizacji nagrania w tym rejonie. Osobiście co prawda preferuję sprzęt do odsłuchu bardziej referencyjnego aniżeli przesadnie kolorującego lub maskującego, ale o ile taka sytuacja jak najbardziej mi w teorii odpowiada, o tyle w praktyce niestety brak wyżej wymienionej muzykalności będzie miejscami skutkował tym, że więcej uwagi poświęci się analizie aniżeli samej muzyce, a tak być nie powinno.

Słuchawki dynamiczne mogłyby się w pewnym sensie od nich nieco nauczyć, bo wydźwięk średnich tonów jest w B2 bezpośredni i precyzyjny, a w większości dynamików możemy potknąć się właśnie o zamuloną i niezbyt konkretną średnicę, w której wszystkie szczególiki potrafią najczęściej po prostu ugrzęznąć w jednej, bezkształtnej masie – tutaj czegoś takiego najzwyczajniej w świecie nie ma. Tak samo też jak niskie tony, potrafi ona nabrać rumieńców w swoich dolnych zakresach, gdy B2 zostaną podpięte pod gęstsze źródło, choć wciąż będzie można odczuć pewne braki w muzykalności.

Góra
Tutaj również można wypowiadać się o niej dosyć dobrze – nie jest tak wypchnięta w kierunku słuchacza jak średnica, dzięki czemu pozostaje na swoim bardzo wyraźnie zaznaczonym miejscu i jednocześnie unika sybilowania. Ze względu bycia „tym drugim” planem, przy całej swojej czystości ukazuje jednocześnie mniej detali, ale zabieg ten to bardziej zaleta niż wada, bo bez trudu mógłbym wskazać utwory, w których zbyt wysunięta góra, nawet jeśli byłaby najczystsza na świecie i najbardziej detaliczna, wypunktowałaby niemiłosiernie wszelkie wady, o których istnieniu nawet byśmy nie wiedzieli, bez względu na to jak wiele razy dany utwór przesłuchaliśmy. Góra jest po prostu kolejną, bardzo mocno wyeksponowaną cechą tych armatur i widać tu wyraźnie korzyści płynące z zastosowania podwójnego, wyspecjalizowanego przetwornika.

Przestrzenność i separacja
Ze względu na fakt, że B2 grają bardzo blisko słuchacza, niemal „w głowie”, odległości między źródłami pozornymi dźwięku są bardzo małe, a co przekłada się na mniejszą niż w lepszej klasy słuchawkach konwencjonalnych scenę muzyczną i stereofonię. Wrażenie przestrzenności sporo trudniej jest tu uzyskać i dlatego wskazałbym ten aspekt jako chyba największą wadę tych armatur. Co otrzymujemy w zamian? Bardzo jednorodne brzmienie, które nigdy nie będzie kreowało wrażenia, jakim popisały się swego czasu chociażby K240 MKII – zbytniej przestrzenności graniczącej z wrażeniem przesterowania i wyrwania planów ze środka sceny. Tutaj takiego zjawiska absolutnie nie będzie, ale jest to już pewnego rodzaju szukanie im na siłę plusów. Trzeba tak czy inaczej liczyć się z brakami w wychyleniu, a o jakiejkolwiek spektakularności w tej materii nie może być mowy. W takich sytuacjach można mieć też obawy co do gubienia się dźwięków ze względu na niski dystans między źródłami o którym pisałem wyżej, ale o dziwo nie ma z tym problemu.

Stop – zatem jak wygląda sprawa brzmienia w B2?
Po przeanalizowaniu najważniejszych aspektów dźwiękowych chciałbym zrobić w tym miejscu małą pauzę i podsumować dotychczasowe obserwacje. Tak jak w słuchawkach otwartych znajdzie się pewne smaczki, których próżno będzie szukać w większości konstrukcji zamkniętych, tak armatury zagrają zupełnie inaczej niż modele z konwencjonalną membraną i trzeba brać dużą poprawkę na to, że nie każdemu taka realizacja będzie się podobała. O ile tego typu stwierdzenia na ogół oznaczają próby usprawiedliwiania problemów, jakie dany sprzęt podczas testów przedstawił, o tyle w przypadku B2 życzyłbym sobie, aby więcej słuchawek miało przynajmniej część z nich, jak np. ogromną detaliczność, precyzję i bezpośredniość przekazu, czy też brak przesadyzmu w zakresie basu. Nadmierna powściągliwość tego ostatniego odstraszy zapewne nie tylko wszystkich amatorów „dousznych subwooferów”, ale zacznie zastanawiać zapewne i co bardziej normalnych użytkowników. Z tym że nie jest to największy problem brzmienia B2 – dopiero razem ze zbyt mocno wypchniętą ku słuchaczowi średnicą oraz przeraźliwie małą sceną akustyczną powstanie sumarycznie wrażenie nienaturalności przekazu, połączenie ze sobą dokładnie tych trzech aspektów da nam taki a nie inny obraz. Podczas gdy gro osób trudzi się, by maksymalnie otworzyć i odmulić swoje słuchawki, B2 są przykładem przesadzenia z tymi dążeniami, wręcz „przeanalizowania” oferowanego przez nie dźwięku. Abyśmy się dobrze zrozumieli – nie ma tutaj problemów jakościowych zakresów tonalnych, tylko bardziej zgrania się całości w przekonywujący sposób.

Bardzo ciekawą rzeczą jest fakt, że gdy zabierałem się za testy B2, w pierwszej chwili zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie, serwując brzmienie mocno zbliżone do np. poważnie zmodyfikowanych przeze mnie AKG K142 HD, ale słuchawki pełnowymiarowe to trochę inna historia i im dłużej przyszło mi obcować z produktem Brainwavza, tym coraz mocniej dochodził do mnie postępujący brak naturalności i w konsekwencji na dłuższą metę, po pierwszym efekcie „wow”, nie zdecydowałbym się na ich zakup, ponieważ posiadam zbyt szeroki repertuar gatunkowy słuchanych przeze mnie utworów, w których w części by się bardzo ładnie sprawdziły, a w części wprost przeciwnie (słucham od ambientu, przez muzykę klasyczną, po electropop i cięższy rock) i nie przepadam za aż tak mocnym szufladkowaniem sobie słuchawek. Analiza analizą, osobiście preferuję takie serwowanie dźwięku, ale bez przesady, pewną dozę melodyjności i przekonania w sposobie reprodukcji sprzęt też musi mieć i dlatego zapewne poszukałbym czegoś w podobnym tonie co B2, ale mimo wszystko o większej spójności oraz muzykalności. Inaczej powstanie problem, który stał się w tym momencie przedmiotem moich dywagacji i choć B2 same w sobie naprawdę nie grają źle, to chyba lepiej to wygląda w skali mikro niż makro.

Izolacja od otoczenia
Tipsy o małym prześwicie stwarzają dobre warunki izolacyjne, dzięki czemu i w połączeniu z bardzo ergonomiczną konstrukcją korpusów, B2 pozwalają na dosyć głośny i bardzo komfortowy odsłuch w nawet średnio głośnych pomieszczeniach. Czemu nie mówię o bardzo głośnych, skoro izolacja jest taka dobra? Przeczytajcie recenzję NuForce’ów NE-770X a dowiecie się dlaczego – ilość niskich tonów generowana przez B2 jest na tyle mała, że większy hałas może na nie mimo wszystko wpływać i przeszkadzać w odsłuchu. W głośnym miejskim autobusie kosztujące 150zł NE-770X sprawdzą się zatem niestety lepiej od B2, bo ich bas jest tak mocny, że po prostu nie da się go niczym zagłuszyć. Zaznaczam jednak, że te armatury na ogół nie są stworzone do używania w takich miejscach.

 

Zastosowanie

Brainwavz B2 są reklamowane jako sprzęt klasy reference i w sumie mogą do takiej roli aspirować, ponieważ ich brzmienie jest bardzo detaliczne jak już pisałem, toteż łatwiej w nich wyłapać błędy i niuanse poukrywane w Waszych utworach, jednakże jeśli chodzi o całokształt, absolutnie nie nazwałbym ich referencyjnymi. Co do źródła, B2 zagrają Wam na maksimum swoich możliwości niemal w każdych warunkach. Niemal, bo wątpię, aby ktoś był gotów kupić armatury za 550zł w celu podpinania bezpośrednio pod dziurkę słabej jakości odtwarzacza albo telefonu – do takich urządzeń lepiej jest pomyśleć o jakimś tanim wzmacniaczu przenośnym, jak np. FiiO E6. Świetnie zgrywają się z układami posiadającymi nieco gęstości w średnicy i dole, ponieważ nadają im wyczuwalnej spójności brzmieniowej. Gdyby sparować je z np. FiiO E7, E10, E17, czy czymkolwiek, co pozwala na sensowną kontrolę basu z poziomu sprzętu, uzyskalibyście naprawdę świetną kontrolę dolnych rejestrów, które zadowoliłyby w pewnym zakresie nawet i tych trochę „niedobasowionych” słuchaczy (jednak nadal polecałbym poszukanie sobie klasycznych dokanałówek, w których dźwięk będzie o wiele cięższy na niższych tonach lub dobrych jednoprzetwornikowych armatur).

 

Podsumowanie

Chciano dobrze, ale chyba trochę się zagalopowano. Te niepozorne słuchaweczki z zakręconym jak sznurek przewodem to z jednej strony zaskakująco lekka i bezpośrednia prezentacja z aż nazbyt powściągliwym, choć dosyć adaptacyjnym basem i dobrą izolacją, będąc właśnie tym brzmieniem, którego wiele osób poszukuje i to nawet w grupie budżetowych armatur, dlatego kosztujące 550zł B2 są tutaj atrakcyjną propozycją. Z drugiej strony niestety jest to też właśnie to, czego równie wiele osób stara się uniknąć – nie jest to brzmienie przeznaczone dla każdego i do wszystkiego – zatem osoby szukające bardziej uniwersalnych, naturalnych, muzykalnych armatur z nieco większym tupnięciem, ale nadal trzymającym się w granicach normy, powinny poszukać czegoś innego np. od Westone, gdyż B2 po prostu nie spełnią ich oczekiwań.

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *