Plussound X16 SPC – recenzja 16-żyłowego kabla do słuchawek

Dzięki wspaniałej uprzejmości jednego z czytelników bloga, mam zaszczyt gościć na jego łamach prawdziwą perełkę audiofilskich kabli: Plussound X16 w wersji posrebrzanej. Przybył razem ze słuchawkami Focal Utopia pierwszej generacji, jako ich towarzysz broni i kabel na dodatkowy, niezależny test. Zgodnie też z zapowiedzią z testu Focal Utopia, również i recenzja kabla Plussound musi być zanonimizowana. Albo inaczej: właśnie przez niniejszą musi być anonimowa również ta dotycząca Focali. Wszystko po to, aby uniknąć ewentualnych nieprzyjemności wobec Właściciela słuchawek/okablowania. W sytuacji, gdy sprzęt pochodzi od osoby prywatnej, nie ma możliwości zablokowania takiej recenzji (jak próbowano z Tonalium), ale są inne reperkusje. Pretensje, czarne listy sprzedażowe, blokowanie wypożyczeń, uprzykrzanie procedur RMA, hejt itd. A że bawię się też nieco w dziennikarza (blogera) śledczego, mam i tak obowiązek chronić swoje źródła i tyczy się to również darczyńców sprzętu na testy.

Czy w tym wypadku takowa ochrona jest w ogóle potrzebna? Pewnie nie, bo przecież nikt nie pójdzie żalić się na mnie do zaprzyjaźnionych portali audio lub wymyślać historii o przepraszaniu za tą czy inną publikację. Złośliwcy zapewne wynajdą sobie, że to zależy finalnie od tego, jak Plussound X16 się zaprezentuje. A już w szczególności, czy będzie w stanie pokonać wielokrotnie tańszego Audionum. Ale bądźmy spokojni. Przy tak wyszukanych materiałach, obiecujących opisach i póki co najwyższej cenie, wynoszącej zdrowe 4250 zł, nie ma na to szans w uczciwym i obiektywnym teście…

…prawda?


Recenzja powstała dzięki nieodpłatnemu użyczeniu swojego prywatnego egzemplarza przez jednego z czytelników bloga, któremu bardzo serdecznie dziękuję.

Jeśli posiadacie sprzęt, którego jeszcze nie testowałem i nie publikowałem jego recenzji wraz z pomiarami na Audiofanatyku, zapraszam do kontaktu. A jeśli podoba się Wam moja praca i chcecie wesprzeć ją bezpośrednio, można to uczynić kupując kable sygnowane logo Audiofanatyka. Tudzież via postawienie kawy na ko-fi lub drobny datek via suppi by Patronite.

Nie polecam kabla Plussound X16

 

Czym jest Plussound X16?

Są to wykonywane w USA kable słuchawkowe. Ich producenta, markę Plussound, charakteryzuje, cytuję:

opracowywanie oraz tworzenie unikatowych produktów, które wyróżniają się rewelacyjnymi wykonaniem i świetną jakością dźwięku.

Karta produktu (polskiego) wyglądają następująco:

Karta produktu Plussound X16

Tak zaś prezentuje się w zbliżeniu konfigurator dla wersji SPC:

Konfigurator Plussound X16

Wariantów kabla X16 mamy aż 10, a cenę ustala tylko i wyłącznie typ przewodnika. Są to (na dzień pisania recenzji):

  • Copper – 3799 zł
  • Silver Plated Copper (SPC) – 4249 zł
  • Silver+Gold – 6249 zł
  • Gold Plated Copper (GPC) – 7699 zł
  • T-Metal – 8699 zł
  • Gold Plated Hybrid (GPH) – 9599 zł
  • Tri-Copper – 10599 zł
  • Gold Plated Silver (GPS) – 11599 zł
  • Tri-Silver – 15399 zł
  • Palladium Plated Hybrid (PPH) – 19399 zł

Testowany egzemplarz jak widać jest modelem dopiero z początku stawki (wytłuszczony), ale w żaden sposób nie odbiera mu to elitarności. Każdy z tych kabli charakteryzuje się wg opisów innymi właściwościami dźwiękowymi. Elitarność marki podkreśla też fakt, że jej kable można kupić tylko w 6 państwach w Europie, w tym w Polsce. W naszym kraju zaszczytną rolę oficjalnego i wyłącznego dystrybutora pełni coraz bardziej znany w elitarnych kręgach audiofilskich sklep Audeos.

Recenzje asortymentu tegoż sklepu również i sam miałem przyjemność testować na przestrzeni lat. Przy okazji serdecznie pozdrawiam p. Macieja, właściciela Audeosa. Obecnie większość aktualnych pozycji w jego ofercie mnie ominęła. Ale jeśli jesteście zainteresowani czymś starszym spod marki Aune, Shanling czy Burson, na pewno traficie na blogu na jakąś publikację pisaną na sprzęcie użyczonym przez tenże właśnie sklep.

 

Zupełnie awangardowe podejście do konfiguracji kabla

Długość kabla to podstawa, bo to ona ustala nie tylko nasz komfort i możliwości pracy ze sprzętem, ale i roboczogodziny wytwórcy kabla. Zaplatanie kabla 1,5 m jest znacznie szybsze i prostsze niż np. 5 m. I nie rośnie to liniowo, a wykładniczo, zwłaszcza przy produkcji w całości ręcznej.

Jest to więc zaskakujące, ale płacąc tyle pieniędzy, nie otrzymujemy możliwości wyboru tak fundamentalnego parametru.

Egzemplarz, który otrzymałem, miał długość ok. 2,3 m, więc o ile nie było to życzeniem klienta (czyli raczej nie), wynika z zastosowania przewodów o dł. ok. 3 metrów. Na pewno nie więcej niż 3,5 m. Straty od zaplatania są zatem widoczne gołym okiem, ale osoba zaplatająca kabel się tym nie przejmowała i nie próbowała kompensować strat. Łączy się to z jak pisałem brakiem jakichkolwiek informacji czy opcji wyboru długości. Pytanie zasadnicze, dlaczego?

Wtyki Plussound są brandowane, ale nie wszystkie.

Być może odpowiedź jest zaszyta w jednym z fragmentów opisu produktu:

Wszystkie kable firmy PLUSSOUND są ręcznie wykonywane w USA. Użytkownicy mogą je personalizować poprzez wybór koloru komponentów, dzięki czemu każdy kabel marki jest produktem unikatowym.

I dalej:

Po uprzednim kontakcie ze sklepem istnieje możliwość wyboru dłuższego przewodu oraz nietypowych wtyków i komponentów (np. wtyki single ended ViaBlue czy Oyaide).

Choć trudno doszukać się specjalnej unikatowości widząc gotowy konfigurator, nie dajcie się zwieść! To bardzo awangardowe podejście do tematu. Nietypowe jest bowiem stworzenie jedynego słusznego wariantu, który wszystkim pasuje. A do tego dźwięk ze wszech miar najlepszy zaoferuje. Lepsze podejście spotkałem w zasadzie już tylko u Tonalium. Tworze iście audiofilskim, w ilości sztuk jeden, od autora nieznanego, oferowanego przez nikogo i nigdzie. Być może unikatowe są nie tylko same produkty Plussound, ale też forma ich sprzedaży i konfiguracji? A może to teraz taka moda?

 

Unikatowy proces konfiguracji (tzw. personalizacja)

Moda modą, ale faktycznie jak sięgnę pamięcią, przychodzi mi do głowy temat długości kabli, ale zasilających. Dyskusja toczyła się dawno temu na łamach nieistniejącego już Forum AF, a przedmiotem debaty były te marki Lucarto. Jak relacjonował jeden z użytkowników, który rozmawiał z właścicielem firmy, podobno tylko określona długość była optymalna (bodajże 1,7 m). Czyżby chodziło o to samo? Możliwe, że właśnie dlatego wyboru długości domyślnie nie uświadczymy, czyniąc ten kabel z automatu unikatowym. Tylko domyślnie, bowiem Sklep zmianę długości umożliwia, choć chyba kosztem zepsucia tejże optymalności (czego się nie robi dla szerszej sceny). A i to nie wszystko, bo otrzymujemy jeszcze bardziej unikatową opcję: wybór wtyków/koloru komponentów. I tu też miał miejsce całkiem niedawno precedens, który stworzył jeden z komentujących na pewnym portalu audio. Nazwy jego nie wymienię przez niekomfortowe skojarzenia kolorystyczne.

Otóż stwierdził on, że na dwa kable lepiej grał mu ten z czerwonymi wtykami niż niebieskimi. Możliwe, że niebieski kojarzył mu się z moim portalem i stąd niesmak, tak jak mi brązowy z czymś innym. Tak więc jak to u audiofilskich elit bywa, zaiste wszystko ma wpływ na wszystko, a kto tego nie pojmuje i unikalności nie dostrzega, ten głupiec. Ale tak sobie myślę – czyżby z tymi „unikatami” chodziło o tematykę ewentualnego zwrotu konsumenckiego? Jeśli sklep czy dystrybutor chciałby uniknąć kosztów ubocznych związanych ze zwrotami takich kabli i późniejszego zalegania towaru, byłoby to bardzo sprytne rozwiązanie. Zwłaszcza przy imporcie z USA, gdzie długość i kolor stają się mimowolnie swoistą „specyfikacją klienta”.

Pozostaje więc czołem bić w pochwale takiej formy personalizacji. Wiem aż za dobrze jak bardzo audiofile to uwielbiają i czasami jest to element wprost decydujący o finalnym zakupie. A jeśli z Plussound jest podobnie – wszystko staje się jasne i poważnie, czapki z głów.

 

Widoczna ręczna robota w Plussound X16

Konstrukcja kabla Plussound X16 jest oparta o technikę zaplatania żył parami, przynajmniej na głównej wiązce. Na odnogach jest to już klasyczna ósemka w przekroju kwadratowym. Zdecydowano się tu na konstrukcję 16-żyłową, zgodnie z nazwą i tytułem recenzji.

Oczywiście ręczna produkcja ma swoje wady i zalety. Jedną z nich jest możliwość kontroli na bieżąco jakości zaplatania. W swoich kablach zawsze starałem się kontrolować na bieżąco to, co wychodzi mi spod palców. Naturalnie wariant 8-żyłowy jest prostszy. Ot robiłem po prostu pauzę i poprawkę w miejscu, które sknociłem. Ew. cofałem się poza wadliwe oczko i poprawiałem całościowy naciąg. Owszem, jest to czasochłonne, ale podchodziłem do tego bardzo profesjonalnie. W ten sposób mogłem uniknąć m.in. takich rzeczy, jak na zdjęciu poniżej (podłożyłem niebieską mikrofibrę, aby było widać lepiej problem). Jest to na samym początku wyjścia ze splittera, a więc newralgiczne miejsce gdzie dopiero zaczyna się proces zaplatania (i ustalania naciągu):

Błędy naciągu żył w kablu Plussound X16

Z drugiej strony widać, że Plussound postawił na charakter i klimat takich ręcznych robót. Trochę jak Echo Sound i jego słynny hendmejd (chyba do końca życia nie zapomnę tej przygody). Widać – jak sądzę celowo pozostawione – unikalne defekty w zaplataniu, powstające prawdopodobnie od wspomnianego nierównomiernego naciągu. Zastosowanie zaplatania parami żył powoduje, że czasami żyły przeskakują i zamiast lewa+prawa zaplatają się jako prawa+lewa. Jest to widoczne w postaci „wychodzącego” jednego przewodu ponad linię zaplatania, gdyż nakłada się on na swojego sąsiada:

Nierównomierne zaplecenie kabla

Nadaje to jednak jeszcze większej unikalności każdemu kabelkowi Plussound. Nie znajdziemy bowiem dwóch kabli z takimi samymi defektami w tych samych miejscach. Dlatego też wydając 4250 zł możemy być pewni, że dostaniemy jedyny w swoim rodzaju egzemplarz i rzeczywiście unikat.

 

Mnogość żył jako kwintesencja prawdziwie audiofilskiej konstrukcji

Cały urok kabla Plussound X16 leży w tym, na czym operują produkty tejże właśnie klasy. Bardzo często podchodzi się do tematu w sposób, który nie wiem czemu u mnie krytykowano – prosty. Prostota polega na bardzo prostym (choć podwójnym) równaniu: dużo miedzi = prąd ma gdzie płynąć = dobry dźwięk.

Być może zauważono w Plussound X16, że zastosowanie 16 żył spowoduje, iż prąd będzie płynąć szerzej. Istotne jak sądzę było zastosowanie tu technologii kriogenicznej, która pozwala utrzymać prąd w ryzach. Zamraża ona pasożytnicze prądy, a pozwala płynąć tym dobrym, niczym w zimowym, ale spokojnym, korycie rzeki. Te, ze względu na swą sumaryczną szerokość przy aż 16 wiązkach, przekłada się na szerokość pasma dźwiękowego. Dźwiękowa Wisła, jednym słowem.

Jeszcze raz zbliżenie na wtyk 6,35 mm

Koneserzy tematu już zapewne domyślają się, że przekłada się to też na wielkość sceny. Nawet sam producent zdradza, że takie właśnie zmiany zachodzą. Nie napisano wprost, że akurat z powodu tychże 16-żył, ale można się domyślać, że tak właśnie jest. Bo jeśli nie, to pozostaje tylko bliżej nieokreślona mistyka. Niewyjaśniona, niepojęta, nieodgadniona, którą tylko słuch ludzki objąć może, a nie jakaś tam nauka w powijakach. Do tego jeszcze nieznośnie wszystko upraszczająca, aby człek prosty, matoł jeden, mógł to wszystko zrozumieć.

Skoro w myśl audiofilskiej maksymy, której orędownikiem byłem niegdyś sam, „wszystko ma wpływ na wszystko”, oczywistym jest, że 16 żył było tu decyzją zasadną i usprawiedliwioną. Wpływ na dźwięk ma i mieć musi, bo gdyby nie miało, to by producent się nie męczył. Zysk dźwiękowy być może był tak bardzo niepowtarzalny i spektakularny, że wart walki z naciągiem. Jeśli na koniec dnia liczyć ma się to, czy osiągnęliśmy dźwiękową nirwanę i zadowolenie, każda cena będzie usprawiedliwiona. A nawet jeśli nie bezpośrednio przekładalna, to może pośrednio i mistycznie działająca „w tle”.

 

Wpływ tego wszystkiego na ergonomię

Zastosowanie aż 16 żył w oczywisty sposób musiało odbić się na ergonomii i oczywiście tak też się stało. Komponuje się to z nieformalną maksymą kultywowaną w półświatku: „audiofil musi cierpieć”. No, może nie tyle musi, co po prostu chce. Kabel jest bardziej z tych masywnych i nie do końca dobrze się układających. Rozplątywanie się niektórych „oczek” to kolejna unikatowa cecha Plussound X16, która sprawa, że nigdy nie wiemy, które oczko się „rozplącze”. Przy kablach 8-żyłowych nie było takich atrakcji, dlatego uznaje się je za zbyt „nudne” użytkowo.

Do tego mamy powrót słynnego już „krowiego dzwonka” pod brodą, bo tylko ten splitter ViaBlue jest w stanie przyjąć w siebie taką ilość przewodnika. Jest to dowód na mocarność kabla i jego potencjał w zakresie przepustowości. A może raczej – przepływności.

Z tym że wystarczy rzucić na szybko okiem w czeluście internetów, aby dojrzeć niesłabnącą modę na audiofilskich salonach na węże i mureny maści wszelakiej. Nawet słynny już Echo Sound planował wejść z takimi właśnie konstrukcjami na rynek. Wszystko co się dało, było pakowane w ekrany, oddzielone od siebie warstwami separującymi. Ekran chronił ekran, który chronił kolejny ekran. Wszystko po to, aby w zasilaniu, kablach głośnikowych i RCA, żaden pasożyt elektryczny nie ośmielił się nam zagnieździć.

Standardowe wtyki LEMO do Focal Utopia

Jak w soczewce pokazuje to więc dążenia i intencje zarówno konstruktora takiego okablowania, jak i trendy oraz kierunek zatroskania całej branży. W przypadku kabli słuchawkowych takich zagrożeń nie ma, o ile nie pracujemy na długich odcinkach i w środowisku mocno „zaszumianym”. Trzeba było toteż wyjaśnić wszystkim, dlaczego producent ekranu jako takiego nie daje. Z automatu więc każdy – na logikę – kabel np. 4-żyłowy, bez ekranu, winien wykazywać się potężnymi podatnościami na śmieci z otoczenia. A więc wpływem na dźwięk.

Tym bardziej z przyjemnością podejmę się wyzwania sprawdzenia tegoż aspektu, jako że w kablach mam dosyć bogate doświadczenie.

 

Zagadki dźwiękowo-techniczne w opisie Plussound X16

W zasadzie są tam tylko 2 akapity dotyczące dźwięku z tego co widzę. Zdumiewa mnie trochę więc marketingowa skromność producenta (lub dystrybutora/sklepu). W zależności kto pisał kartę produktu. Równie dobrze mógł to być jakiś freelancer na zleceniu lub usłużny moderator forum audio (wg relacji jest to powszechna praktyka).

W każdym razie, w pierwszym fragmencie czytamy:

Linia kabli do słuchawek nausznych PLUSSOUND X16 to poczwórna liczba żył względem serii Exo. To 8-żyłowe rozwiązanie dla najbardziej wymagających, które gwarantuje rewelacyjną jakość dźwięku, w tym ogromną ilość detali oraz wielką scenę dźwiękową.

Warto zwrócić uwagę na to, że 16 żył dzielone przez 4 daje 4, a nie 8. Osiem żył miały starsze modele z linii X8. Ale zakładam, że to wszystko jest wypadkową genialności tegoż okablowania, które wręcz zakrzywia matematykę wielkością swojej sceny. A mnogość detali powoduje, że najwydajniejsze kalkulatory matematyczne kapitulują.

Co więcej:

struktura Type 6 Litz, czyli najbardziej zaawansowana geometria przewodów, która zmniejsza ilość zakłóceń i anomalii elektrycznych (m.in. efektu naskórkowości), a do tego chroni przewodnik przed utlenianiem (emaliowana powłoka żyłek w osobnych izolacjach)

Nie ma więc siły – to po prostu musi „zagrać”. MUSI.

Ale nie, to wciąż nie koniec! Karta produktu mówi dalej o zmianach wprowadzanych przez sam rodzaj przewodnika. W przypadku egzemplarza podesłanego, czytamy:

Silver Plated Copper (SPC) – przewodnik z wysokiej jakości miedzi pokrytej czystym srebrem. Gwarantuje lekko podkreślone tak niskie (mocniej uderzające), jak i wysokie tony (nieco bardziej błyszczące). Świetny dla fanów jazzu i klasyki;

Czyli jak rozumiem, kabel ma robić nam V-kę z dźwięku. A ponieważ jest to zdaje się słyszalne i świetne dla fanów jazzu oraz klasyki, to znaczy, że różnica powinna być minimum na poziomie 1 dB, preferencyjnie 3 dB. Wow!

 

Jakość dźwięku kabla Plussound X16 w odsłuchach

Wieść niesie, że reprezentuję nurt „ograniczonego i redukcjonistycznego scjentyzmu”. Ów scjentyzm nie pozwala mi – jak sądzę – dojrzeć nie tylko całokształtu twórczości producenta danego urządzenia lub akcesorium, ale zrozumieć jego sens, intencję i kontekst. Cóż więc pozostaje człowiekowi prostemu, acz nadal umysłem otwartemu, niż posłuchać romantycznych głosów swych adwersarzy? Zresztą głosom tym, opartym dla pozornej przeciwwagi o bezwzględny empiryzm, wtóruje nawet sam producent. Chociażby takimi oto fragmentami:

przewodniki oraz komponenty poddane procesowi kriogenicznemu w celu poprawienia wytrzymałości i jakości dźwięku

Nie zdecydowano się jak widzę na proces tunelowania kwantowego, jak czyni to ze swoimi bezpiecznikami Synergistic Research, ale tak samo kriogenicznym traktowaniem chwaliła się Audiomica Laboratories. Może więc panowie rzeczywiście mają patent na dźwięk nie z tej ziemi? To by tłumaczyło, czemu na AVS, gdy dopytywałem o szczegóły, stwierdzono, że guzik mnie to powinno obchodzić.

Focal Utopia z kablami Plussound oraz Audionum

Postanowiłem zacząć więc od metody powszechnie stosowanej i akredytowanej na rynku audio, a więc wspomnianego empiryzmu. Ale nie tego bezwzględnego, który swym oświeceniem zwrócony jest naprzeciw zdawałoby się pustemu i jałowemu scjentyzmowi. Nauka precz, bo w audio to zbędna rzecz! Tylko tego, który uzupełnia i pokrywa się z wiedzą i nauką, budując świadomość audio opartą na faktach i tym, co rzeczywiście słychać.

Toteż przepinałem się pół dnia między kablem Plussound X16 oraz swoim Audionum. Wybór muzyki padł na twórczość jednego z moich ulubionych wykonawców, jakim jest Austin Wintory. Klasycznych utworów jest u niego dostatek, toteż nie sądzę, aby repertuar – regularnie przeze mnie kupowany – był jakkolwiek wadliwy.

Rezultat jednak uzyskałem dokładnie taki sam, jak w wielkim teście kabli audiofilskich, czyli nie usłyszałem absolutnie żadnej różnicy. Czy był to album Pode, czy słynny już Journey, wszystko grało tak samo pięknie, bez względu na zastosowany kabel. Aczkolwiek na moich kablach grało to najpiękniej – przez świadomość że są znacznie tańsze.

 

Dodatkowe odsłuchy wykonane przez Właściciela kabla

Oczywiście zawsze można zrzucić wszystko na niewrażliwość i klasę toru, jego niedostateczną transparentność, uprzedzenia słuchaczy, głuchotę lub niekompetencję. Słuchawki nie takie jak trzeba, sprzęt wadliwy lub źle dobrany, za tani, wszystko niewygrzane, warunki odsłuchowe kiepskie, brak kondycjonowania, brak dostatecznego wsłuchiwania się, promowanie się kosztem konkurencji itd. Tymczasem sprzętem – prócz standardowego pakietu urządzeń z jakich korzystam na co dzień w testach – był też unikalny sprzęt audio o wartości kilkudziesięciu tysięcy złotych. Nie mogę jeszcze wyjawić jego nazwy, ale audiofilska klasa toru zapewniam, była osiągnięta w pełni.

Kabel AF Audionum do słuchawek Focal Utopia

Z pomocą przybył więc sam Właściciel sprzętu. Bowiem któż lepiej ocenić wpływ na swój własny tor może, jeśli nie on w osobie własnej? Wszak wykorzystuje takie połączenie na co dzień. Przytoczę jedno tylko zdanie, jakie przesłał mi mailowo:

W osobistym empirycznym teście porównawczym nie słyszę różnicy po między Twoim kablem a kablem Plussound.

No cóż, w odsłuchach mamy 2:0.

Na tym etapie pomyślałem sobie o rzuceniu okiem na inne testy krajowe, czy aby tam coś ciekawego piszą. Ku memu zdumieniu, ale może też trochę odczuwając z tego powodu zawód, nie piszą nic. Zero, żadnej recenzji, ani jednej. Jedyne, na co natrafiłem w zakresie naszych krajowych testów, to recenzja starszego wariantu – Plussound X8. Tego, co ma miedź miedzianą (serio tak to tam sformułowano). No cóż, szkoda. Zatem bierzemy do ręki X16 i… wołamy VAR!

 

Realny wpływ kabla Plussound X16 na jakość dźwięku

Zawołanie VARu oznacza jedno: porzucenie ścieżki zawsze bezbłędnego, oświeconego empiryzmu. Zamiast tego podbiegamy do ekranu z brutalnym, ograniczonym, pozbawionym emocji scjentyzmem, który swoją redukcjonistyczną dokładnością wykaże spalonego, lub nie.

Porównanie kabla Plussound X16 vs Audionum

No i masz, jednak spalony! Gdzież się podziały te podkreślone basy i soprany? Gdzie jest moja szklistość i mocniejsze uderzenie, za które zapłaciłem (jako klient) 4250 zł? Cóż, pewnie uciekły, gdy usłyszały, że będą poddane obiektywnym testom. Biegną teraz razem z ogromną ilość detali oraz wielką scenę dźwiękową. Prawie się o siebie potykają. Niczym sytuacja przy wypożyczeniu Tonalium.

A teraz rzecz najciekawsza. Wykonałem ten pomiar na znacznie wyższym poziomie trudności, bo celowo nie zastosowałem przystawki testowej. Oznacza to, że wtyki były przepinane bezpośrednio na słuchawkach, oczywiście z zachowaniem niemal saperskiej uwagi i precyzji. Czyli „starą” metodą. I już za pierwszą próbą udało się uzyskać identyczny wynik, choć teoretycznie metoda ta jest producentowi bardzo na rękę.

Naturalnie zweryfikowałem uzyskane wyniki na przystawce AD1 przelutowanej pod LEMO (czyli AD2). Wyniki pokryły się idealnie, ale tym razem nie na 99,9%, a perfekcyjne 100%. Wykres poniżej.

Porównanie kabla Plussound X16 vs Audionum na AD2

Więc może czystość zmieniła się na plus? W końcu Plus w nazwie zobowiązuje. No i może pasożytnicze anomalie elektryczne uszły w las? Naskórkowość zniknęła niczym wytarta pumeksem? Sprawdzam:

Zniekształcenia kabla Plussound X16 na Focal Utopia

Zniekształcenia kabla AF Audionum na Focal Utopia

Nie, granica błędu pomiarowego. Szkoda, bo po cichu liczyłem na jakikolwiek zauważalny efekt końcowy. Tymczasem jak mawiał klasyk: cóż szkodziło obiecać. Nawet impedancja kabla – na poziomie 0,25 Ohm – sugerowała brak potencjalnego wpływu na dźwięk.

Ostatecznie więc tak jak w tym memie: niby człowiek wiedział, ale jednak się łudził…

 

Wnioski w kontekście ceny Plussound X16

Na pomiarach widać, że niepozorny polski kabel słuchawkowy za 350 zł jest w stanie zagrać tak samo dobrze jak rasowy, audiofilski 16-żyłowiec za 4250 zł z USA. Bez zabiegów kriogenicznych, wymyślnej geometrii, przewodników, dziesiątek żył chroniących nas przed elektrycznymi pasożytami i złowrogim naskórkiem. Powtórzyła się tym samym sytuacja z wielkiego testu kabli audiofilskich. Tam również zaawansowane konfiguracje i metale ziem rzadkich, szmuglowane z narażeniem życia specjalnie dla audiofilów, nic nie dawały.

Przy Plussound X16 dochodzi jeszcze niespełnienie deklarowanych na karcie produktu zmian w dźwięku. Gdybym był złośliwy, stwierdziłbym, że ich celem było jedynie wywołanie w nas tzw. Efektu oczekiwania (ang. Expectation Effect). Ponieważ spodziewaliśmy się otrzymać podkreślone skraje, wsłuchiwalibyśmy się tak długo i mocno, aż byśmy je usłyszeli.

Być może niepotrzebnie poszedłem na rękę producentowi, dystrybutorowi oraz kablowym empirystom i odsłuchałem go przed pomiarami? Ale uszy mnie nie oszukały! Może niepotrzebnie wykonałem je starą i bardziej ryzykowną metodą? Ale metodyka też mnie nie wyrolowała! Gdzież więc może być problem? Bo przecież nie w karcie produktu i deklaracjach producenta. Może to wciąż za mało dla Utopii i dopiero pallad wprowadzi swoją obecnością coś do dźwięku? Możliwe, choć musiałbym go mieć fizycznie na testach, aby go zweryfikować. Więc może problemem jestem ja sam? Bo niedostatecznie głęboko wierzyłem, że ten kabel zagra. Pal tam licho pomiary, ale połowa sukcesu leżała od początku w mojej głowie. To nic, że obietnic (szklista góra, uderzający bas) w tej wersji nie spełniono. Gdybym tylko uwierzył, że było to możliwe, nie zrobiłbym pomiarów, tylko wsłuchiwał się z wypiekami na twarzy.

Serio zastanawiam się, czy może jednak nie wprowadzić Audionum w wersji dla Focal Utopia na stałe do oferty. Co prawda nie będę wkładał go do zamrażarki, bo nic to jak widać nie daje, ale jako żywo kłania się powiedzenie: „amerykańskie chwalicie, a swego polskiego nie znacie!”.

 

Personalizacja raz jeszcze, czyli unikatowy model biznesowy

Mimo wszystko jestem pod wielkim wrażeniem, jak te kable zostały pomyślane w kontekście sprzedażowym. Konstrukcja bowiem jaka jest – każdy widzi, ale nie każde rękodzieło opłaca się sprzedawać. Zwłaszcza importowane spoza UE i robione ręcznie. Taki kabel trzeba każdorazowo stworzyć, dociąć materiał, dobrać odpowiednie surowce, wtyki itd. Ustawa o prawach konsumenta mówi jasno, że takiego kabla nie będziemy mogli zwrócić, jeśli jest to produkt unikatowy, tworzony na zamówienie wg dokładnej specyfikacji klienta. Kabel unikatowy z definicji jest jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny, wyjątkowy. Wrzucenie go jako produkt sklepowy (albo np. na Allegro) automatyzuje sprzedaż i już na starcie redukuje ową niepowtarzalność. Skorzystanie z gotowego konfiguratora – wręcz ją wyklucza. Kilka osób może go zakupić przecież w takiej samej konfiguracji. Nie ma zatem jednostkowości, a fakt ręcznej roboty też jej nie kreuje.

Wariant kupiony „tak jak jest” zwrócić możemy, a sklep będzie mógł go potem odsprzedać bez straty. W sumie nawet zmiana koloru nie jest tu problemem. Opcjonalnie może przeznaczyć go też na sztukę demonstracyjną. Ale już zmiana długości czy innych elementów wymusza ręczne złożenie zamówienia. De facto staje się „indywidualne”, bo na towar, który nie jest dostępny od ręki z poziomu konfiguratora produktu.W tym momencie staje się to formalnie „specyfikacją klienta” i np. podstawą do odmowy przyjęcia zwrotu. Być może jest to nawet projekcja na klienta faktu, że import tych kabli z USA sam w sobie może oznaczać brak możliwości zwrotu między producentem a dystrybutorem (a potem sklepem).

Co prawda i tak na dłuższą metę się to nie obroni, bo nadal nie jest to na tyle „unikat”, aby nie mógł wystąpić „w przyrodzie” wielokrotnie. Niemniej wciąż nie mogę wyjść z podziwu, jak niewiele trzeba było, aby stworzyć sobie tak korzystne sprzedażowo warunki.

 

Podsumowanie

Plussound X16 jest aktualnie najdroższym kablem, jaki miałem okazję skonfrontować ze swoim Audionum. Focale nie przyjechały bowiem w towarzystwie kabla fabrycznego. Świetna okazja, aby przetestować ze sobą drogie słuchawki klasy audiofilskiej i tak samo drogi kabel, również takowej.

Obiecywano najlepszą możliwą jakość wykonania i fantastyczne zmiany w dźwięku: podkreślone skraje, mocniej uderzające basy, bardziej szkliste soprany. Odnosiłem wrażenie podczas lektury karty produktu, że dostanę do ręki cud techniki kablowej, rozkosz płynną pod jazzem i klasyką zaklętą w posrebrzanych nitkach. Miały to być najlepiej chyba wydane pieniądze w moim życiu. Tymczasem kabel wprowadził sobą do dźwięku absolutnie nic. Ani w odsłuchach własnych, ani pomiarach stosujących starą metodę o dużym ryzyku błędu pomiarowego. Te pierwsze zweryfikował sam Właściciel kabla i słuchawek, również nic nie słysząc. Te drugie zweryfikowałem potem na AD1, potwierdzając ich poprawność. Żadnych szklistości i mocnych uderzeń. Co najwyżej po portfelu.

Audiofilskie słuchawki Focal z podpiętym kablem słuchawkowym

Oczywiście można go śmiało kupić i rozkoszować się dobrze działającym kablem. Bo fakt faktem spełnia on swoją rolę – tj. przewodzi sygnał. Ale niestety nie mogę Plussound X16 w żaden sposób zarekomendować. W jego cenie (4250 zł) możemy mieć już naprawdę dobre słuchawki ORAZ tak samo dobrze „grający” kabel, jakim jest Audionum. Tudzież kilkanaście takich. Do tego o lepszej ergonomii, dłuższej gwarancji i z kompletem pomiarów. Ba, możemy sobie wybrać nie tylko wtyki, ale nawet… długość!!! Coś niesamowitego. Znów więc ten skromny polski kabelek wychodzi obronną ręką, pokonując rywala z Ameryki za wielokrotnie większe pieniądze. Jest to dla mnie osobiście kolejny powód do dumy i dalszego chwalenia się moją „kablową cegiełką”, która „gra” jak drogie (i jak widać coraz droższe) kable audiofilskie. Cegiełką, która wspiera nie jakiegoś producenta z USA, opowiadanie bajek i sprzedawanie marzeń, tylko portal mówiący jedno zatrważające słowo: „sprawdzam”.

 

Platforma testowa

Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.

  • DAC/ADC/AMP: Motu M4, Tempotec Sonata BHD Pro, AF DA 500, AF HA500 oraz sprzęt klasy audiofilskiej hi-end
  • Nadajniki Bluetooth: Asus BT400, Asus PCE-AX58BT, RealMe 9Pro+
  • Monitory odsłuchowe: M-Audio Forty Sixty
  • Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli AF Audionum
  • Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
  • Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Logo Audiofanatyk M
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na mój blog i pomoc w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.