Myślę, że takiego tematu jeszcze nie poruszaliśmy, ale warto się nad nim pochylić, jako że coraz więcej urządzeń audio posiada takowy na sobie. Z ostatnich sprzętów, które takowy miały, kojarzę Soundcore Q20i, Shanlinga EH3 oraz Motorole MotoBuds+. Po drodze spotkałem też takowy na swoim Sabaju A20h. Najświeższą iteracją jednak są wspomniane MotoBudsy. O co więc chodzi w tym całym Hi-Res Audio i jakie to ma dla nas, jako konsumentów znaczenie – na te pytania będę starał się odpowiedzieć w niniejszym artykule, który można będzie zgodnie z moją zapowiedzią potraktować jako suplement do recenzji MotoBudsów.
Artykuł nie będzie specjalnie długi, ale nie musi takowym być. Wręcz byłoby to niewskazane. Postaram się dodatkowo też uprościć go językiem na tyle, aby mimo pominięcia pewnej części aspektów technicznych, dało się go przetrawić i zrozumieć.
Definicje i opisy Hi-Res Audio
Na znaczek Hi-Res Audio zwróciłem uwagę już sporo czasu temu, ale to, co rzuciło mi się w oczy, to stwierdzenie, którego doszukałem się w jednym ze sklepów przy okazji czytania kart produktów jednego z wymienionych produktów:
Słuchawki te mają certyfikat Hi-Res Audio, co oznacza, że oferują jakość dźwięku lepszą niż muzyka z płyty CD.
Jest to przytoczenie samej istoty definicji Hi-Res Audio. Idąc dalej natrafiłem na drugi sklep z takim oto rozwinięciem tej informacji:
Dźwięk z płyty CD ma dwa podstawowe parametry, które go definiują: głębię bitową na poziomie 16 bitów i częstotliwość próbkowania wynoszącą 44,1 kHz. Każdy cyfrowy dźwięk, który ma te parametry na wyższym poziomie, uważany jest za hi-res.
Jest to jakoby kwintesencja definicji tego, czym jest Hi-Res Audio.
Ale zaraz, dźwięk cyfrowy. A przecież Q20i albo A20h to urządzenia odpowiednio cyfrowo-analogowe i analogowe. O co tu chodzi?
Hi-Res Audio a sprzęt elektroniczny
Zasadniczą kwestią jest to, że certyfikat jest przyznawany teoretycznie na całe urządzenie, ale w praktyce ogranicza się jedynie do funkcji bazujących na przetwarzaniu cyfrowym.
To właśnie w sprzęcie elektronicznym (czyli stacjonarnych lub przenośnych DACach, odtwarzaczach itd.) najczęściej natrafiałem na tytułowy mały, złoty znaczek. I tu też miało to sens, jeśli trzymać się ściśle założenia, iż każdy cyfrowy dźwięk o próbkowaniu wyższym niż 16/44.1 jest od razu dźwiękiem wysokiej rozdzielczości.
W przypadku Shanlinga EH3 nie ma żadnych wątpliwości. Urządzenie posiada bardzo rozbudowane możliwości odtwarzania plików o dużej gęstości i w bardzo wysokich trybach próbkowania, które bez żadnego problemu można zakwalifikować jako Hi-Res Audio. EH3 posiada zresztą aż dwa certyfikaty – osobno na komunikację bezprzewodową i cyfrową.
Inaczej sprawa ma się u Sabaja A20h. Jest to wzmacniacz słuchawkowy, który operuje wyłącznie na sygnale analogowym. Jednym słowem, nie przetwarza takowych cyfrowych sygnałów, toteż jest to przykład urządzenia, które moim zdaniem nie powinno mieć na sobie certyfikatu Hi-Res audio, a producent nakleił sobie taki znaczek tylko dlatego, że tak mu się to widziało.
Można byłoby rozpisać się tu na temat tego, czy w ogóle jesteśmy w stanie percepcją zbliżyć się do parametrów dyktowanych przez próbkowanie 16 bit / 44.1 kHz oraz je przekroczyć na słuch. Można byłoby również polemizować, czy sygnał analogowy nie jest już z automatu jakby „Hi-Res”, ponieważ nie występuje w nim przetwarzanie C/A (kwantyzacja). Definicja certyfikatu jest niemniej jasna: jeśli nasz sprzęt obsługuje próbkowanie np. 24 bit / 96 kHz, to z automatu jesteśmy „Hi-Res”. Sabaj nie obsługuje żadnego próbkowania, toteż Hi-Res w jego przypadku się nie aplikuje mimo, że na papierze parametry sygnału wyjściowego (czystość), przekraczają specyfikację płyty CD.
Hi-Res Audio a słuchawki
No dobrze, mieliśmy powyżej dwa przykłady sprzętu pełnowymiarowego, a jak to wygląda w słuchawkach?
W przypadku MotoBuds+ sprawa jest bardzo prosta. Słuchawki te są z kategorii rozwiązań TWS (ang. True Wireless), a więc oparte wyłącznie o przetwarzanie cyfrowe. Sygnału bowiem nie możemy wprowadzić do nich inaczej, niż bezprzewodowo, czyli pakietami zer i jedynek.
Tutaj certyfikat zaimplementowany jest poprawnie. W słuchawkach znajduje się miniaturowy układ elektroniczny, który pracuje w trybie konwersji C/A, zamieniając wspomniane pakiety na falę akustyczną. Co więcej, z racji standardu Bluetooth 5.3, pracuje na kodeku LC3plus, który spełnia wszystkie wymagania do nadania certyfikatu Hi-Res Audio.
Oczywiście wymagania stawiane są również dekoderowi (odbiornikowi):
W praktyce oznacza to dla nas tyle, że jeśli słuchawki są w stanie pracować na wyższym próbkowaniu niż płyta CD, a odbiornik nie będzie w stanie ograniczyć nam komunikacji bezprzewodowej ze słuchawkami, bez problemu można mówić o zasadnym nazywaniu tego wszystkiego systemem zgodnym z certyfikatem Hi-Res Audio.
Motorola zresztą oznacza Hi-Res gwiazdką na pudełku z adnotacją, że również urządzenie źródłowe musi być zgodne z tym standardem. Jeśli ktokolwiek zastanawiał się dlaczego, odpowiedź znajduje się w dokumentacji, której dwie przykładowe strony zaprezentowałem wyżej.
Wątpliwości mogą zrodzić się natomiast wokół certyfikowania słuchawek jako urządzenia w całości, a więc kłania się ostatni przykład: Soundcore Q20i. Hi-Res Audio nie ma tu bowiem adnotacji czego się tyczy dokładnie. Czy to oznacza, że musi zostać utrzymany standard jakościowy wyższy niż CD wobec wszystkich cech Q20i, w tym jakości przetworników oraz charakterystyki sygnału analogowego?
Jak pokazałem swoimi rozważaniami wyżej, raczej nie. Certyfikat Hi-Res audio tyczy się w Q20i wyłącznie części cyfrowej przetwarzania sygnału. Analog nie wchodzi w zakres tegoż certyfikatu, tak samo jak nie przeszkadza on w Shanlingu EH3. Urządzenie Shanlinga jest bowiem nie tylko DACiem, ale i wzmacniaczem słuchawkowym.
Gdyby Motorole MotoBuds+ miały możliwość pracy także analogowej, np. poprzez kabelek jack, certyfikacja tyczyłaby się ich na dokładnie takiej samej zasadzie. Przetworniki w każdym z tych przypadków, tak samo jak sekcja analogowa, są pomijane. Tak więc we wszystkich tych przykładach możemy mówić o poprawnym zaimplementowaniu certyfikatu Hi-Res.
Podsumowanie
Artykuł omawia w prostych słowach zarówno czym jest Hi-Res Audio, jak należy rozumować przyznawanie tegoż certyfikatu urządzeniom i słuchawkom, ale i wskazuje na przykłady błędnego posługiwania się nim w niektórych sytuacjach.
Sabaj A20h jest tu przykładem najcięższym, gdyż nie przetwarza w ogóle sygnałów cyfrowych, a mimo to producent z niezrozumiałego dla mnie powodu, zdecydował się na jego zastosowanie. I zrobił to dosyć sprytnie, bo nigdzie nie jest napisane, że sprzęt takową certyfikację posiada. Jest to jedynie naklejka na obudowie na zdjęciach i raz użyte logo na materiale reklamowym. Nigdzie nie ma jakiejkolwiek wzmianki w tekście.
Żadnych wątpliwości nie budzą za to MotoBuds+, ponieważ poza prawidłową logiką, stoją za nimi również dokumenty i specyfikacje wynikające z zaimplementowanych rozwiązań. Wszystko jest tu oczywiste i wynika w prostej linii samo z siebie.
Tym bardziej jednak pokazuje to, że nie zawsze powinniśmy wierzyć ślepo w deklaracje producentów. Sabaj nie podszedł do tematu tak rzetelnie, jak Motorola, przez co mamy tu sporo kontrowersji i potencjalnego wprowadzania użytkownika w błąd. Mocną okolicznością łagodzącą jest to, że wzmacniacz sam w sobie oferuje doskonałe parametry techniczne i tak, jak Hi-Res Audio nie ma tu zastosowania, jakość dźwięku jest dowożona bardzo solidnie przy jednocześnie bardzo niskiej cenie urządzenia.
Myślę przy tym, że jako konsumenci spokojnie możemy zaufać markom bardziej ugruntowanym na rynku, takim właśnie jak Motorola (Bose), ale też Soundcore (Anker) czy innym wielkim obecnym na rynku od lat. W tych dwóch przypadkach za produktem stoją firmy trzecie, tak więc nikt tam nawet nie myśli o jakichś fikołkach tylko po to, aby wepchnąć na urządzenie jeden dodatkowy znaczek napędzający sprzedaż.