FiiO K11 – recenzja uniwersalnej integry słuchawkowej

Niczym w tym przysłowiu o górze i Mahomecie, na warsztacie wylądował FiiO K11. Sam dawniej posiadałem kilka urządzeń tego producenta i je sobie chwaliłem. A w większości recenzji jego produktów wrażenia miałem również bardzo pozytywne. Wysłanie w takich okolicznościach czegoś od FiiO do mnie na recenzję, rzadko kiedy nie zakończyłoby się rekomendacją. Jednak nie wiedząc czemu, produkty tego producenta omijają to miejsce i nie goszczą tu regularnie. Albo inaczej: kanałami oficjalnymi nie goszczą w ogóle.

Cokolwiek by nie było ku temu powodem, na szczęście na wszystko jest sposób. FiiO FT1, FT1 PRO, FT5, FD5, FA1… to wszystko egzemplarze prywatne, użyczone na okoliczność wykonania testów i recenzji. Tak jest też i tym razem.

Recenzja powstała dzięki użyczeniu swojego prywatnego egzemplarza przez p. Jakuba, któremu bardzo serdecznie dziękuję. Inaczej konieczny byłby najpewniej jego zakup z datków czytelników lub środków własnych, gdyż wypożyczenie urządzenia byłoby utrudnione lub wprost niemożliwe. Jeśli tak samo, jak p. Jakub, posiadasz sprzęt, którego nie testowałem, a chciałbyś, aby miał on swoją recenzję na Audiofanatyku, zapraszam do kontaktu.

FiiO K11

 

Jakość wykonania i konstrukcja FiiO K11

Urządzenie jest bardzo fajnie zapakowane, aczkolwiek p. Jakub zdecydował się na ryzykowne zapakowanie sprzętu tylko w folię bąbelkową. Ta ochroni sam sprzęt, owszem, ale oryginalne opakowanie będzie nosiło ślady transportu. Kurierzy bowiem z reguły nie podzielają naszej pasji do sprzętu i dźwięku, toteż nie czczą go jak bożków. Rzucają nimi, miotają, depczą i kopią, choć nauczony jestem, aby w każdej sytuacji szukać pozytywów. Przeto dobrze, że żaden się jeszcze nie zdefekował na pudełko. To by było niesportowo.

FiiO K11

Obudowa jest wykonana wzorowo. Cała metalowa, z frontem (szybką) z pleksi, bardzo fajnym pokrętłem (wciskanym) i kompletem wyjść.

FiiO K11

Z przodu mamy jack 6,35 mm SE oraz 4.4 mm BAL. Z tyłu znalazło się wejście USB-C, COAX, OPT oraz wyjścia RCA (PRE). Na górze zaś raczy nas kolorowe logo producenta (RGB), którym można sterować wraz z innymi funkcjami za pomocą aplikacji. Niestety, nie pod Linuksem. Buuuuu.

FiiO K11

Ale i tak na szczęście większością rzeczy można sterować wprost na urządzeniu, np. trójstopniowym wzmocnieniem, ale też wejściem czy wyjściem.

FiiO K11 i Meze 105 AER

Zasilanie odbywa się za sprawą zewnętrznego zasilacza 12V. Sęk w tym, że FiiO K11 nie posiada żadnego włącznika, a przynajmniej tak sądziłem na początku. Przy Sound Blasterze X4 można było to zrozumieć (USB-Power, a więc wystarczy ErP). Tutaj chyba ktoś zapomniał o tym, że istnieje zasilanie sieciowe. Ale nie. Okazało się, że trzeba na upartego przytrzymać bardzo długo gałko-przycisk i przejść po drodze ekran wyboru wzmocnienia.

 

Jakość dźwięku FiiO K11

Z tego co wiem, Właściciel sprzętu używa z nim firmowych słuchawek FiiO: modelu FT1. Ponieważ niestety nie mam już do nich dostępu, nie byłem w stanie uraczyć się dokładnie takim połączeniem. Postanowiłem więc uraczyć się przynajmniej podobnym tonalnie ekwiwalentem w postaci Meze 105 AER. Słuchawki były już przeze mnie opisywane na blogu i choć jest to model otwarty, mają swoje niewątpliwe walory, również na tle FT1.

Niestety żaden ze sklepów nie opisał wprost czego mógłbym się spodziewać po FiiO K11, więc do testów przystępowałem kompletnie w ciemno. Nie wiem, czy mam spodziewać się audiofilskiej jakości, zwykłej jakości, czy też jej braku w ogóle. Azaliż oczywistym jest, że FiiO nie popełniłoby świętokradztwa na tym polu. Jak same sklepy podają:

Wzmacniacze z serii K sprzedają się dobrze na całym świecie ponieważ zmieniają się wraz z coraz bardziej rosnącymi potrzebami użytkowników w zakresie korzystania komputerów stacjonarnych HiFi.”

Jest więc jak w tym powiedzeniu o muchach, które nie mogą się mylić, ale broń Boże w jego znaczeniu oryginalnym. Po prostu czułbym się bardziej komfortowo, gdyby handlowiec przyszedł i powiedział mi wprost, czego mam się spodziewać, abym mógł w rzeczy samej się tego dosłyszeć. Tak, jak mają to w zwyczaju i służą wiernie klientom w salonach czy na forach audio. A tak cóż, niestety trzeba się wysilić.

Na szczęście wysiłku było z mojej strony niewiele. Meze 105 AER słuchało mi się z FiiO K11 bardzo przyjemnie. Dostateczną głośnością był dla mnie pułap 40 przy najniższym poziomie wzmocnienia. Nie trzeba było ani nic podbijać, ani próbować szczęścia z balansem. Po mających swoją niezaprzeczalną dynamikę testach Toppinga A90D, stała obok mnie czysta szklanka z równie czystą wodą, jako swoisty detoks. Ale i malutki FiiO był jego częścią.

 

Wszystko gra i buczy

Dosłownie i w przenośni.

W trybie wzmacniacza odsłuchy były komfortowe i całkowicie bezproblemowe. Niczym w kuchni, w której panuje czystość, porządek i dyscyplina. Wszystkie łyżki i widelce były na swoim miejscu. A przez fakt, że sam Gordon Ramsay miał dziś akurat wolne, nawet względnie cicho było.

Specjalnie wyjęte na ten cel Sony MH1, również nie wykazały żadnych problemów, a już w szczególności osadu, czyli szumu własnego urządzenia. Choćby głośności nie musiałem modyfikować względem 105 AER i pokrętło pozostało na wartości 40. Przełączając się między FiiO K11 a swoim wielokrotnie słabszym prądowo interfejsem, też nie natrafiłem na jakieś niespodzianki.

W przypadku funkcji DAC było już różnie i w zależności od tego, jak bardzo tor był podatny na kształtowanie się pętli masy. Ta była tak duża w trakcie pomiarów, że musiałem zastosować specjalny moduł buforujący. Jest to zapewne koronny dowód dla wszelkiej maści pomiarowych sceptyków, że pomiary tylko psują i przeszkadzają, a świat bez nich byłby znacznie lepszym miejscem.

Dlatego też, skoro „uszy są najlepszym przyrządem pomiarowym”, ograniczyłem się tylko do nich (i tym razem bez trunków). To czyniąc stwierdziłem, że tonalność jest identyczna, jak w moim torze wzorcowym i darowałem sobie pomiar. Przynajmniej nikt mi nie zarzuci, że jestem fanatykiem fizyki/matematyki i słucham pomiarów zamiast muzyki.

 

Czystość

Ale mimo to nie odmówiłem sobie zbezczeszczenia FiiO K11 pomiarem od strony elektroniki. Tu nasz spłaszczony pacjent również dzielnie dawał sobie radę i udowadniał, że wskaźniki sprzedaży nie wzięły się – mówiąc potocznie – z czapy. Nie dość, że sprzęt grał równo, to jeszcze należycie czysto:

 

Distortion – HP OUT (Low Gain, Single-ended, 6,35 mm, 1 mW)
dB
 THD + N, 16 Ω
-76,1
 THD + N, 32 Ω
-78,9
 THD + N, 300 Ω
-86,8
 THD max, 300 Ω
-95,0

 

Nawet w trybie DACa, uzyskaliśmy czystość na poziomie standardu Audio CD:

 

Distortion – RCA OUT (Max volume, 2.0 Vrms)
dB
 THD + N, single channel
-97,2
 THD max, single channel
-111,6

 

Sprawdziłem też, czy aby Właściciel będzie w stanie usłyszeć cokolwiek, co mogłoby pochodzić od FiiO K11 na ich własnych FT1. Okazało się, że nie ma takiej możliwości, nawet na wielokrotnie mniejszych poziomach głośności. Tak więc uspokajam od razu p. Jakuba, mojego imiennika, że jego zakup jest tym razem bardzo dobry i lepszy, niż Fosi K5 PRO lub nawet Sound Blaster X4.

 

Impedancja wyjściowa

Producent raczy nas informacją, że FiiO K11 jest obarczony bardzo niskim jej poziomem, ustalonym na pułapie < 1,2 Ohm. Pozwoliłem sobie – niczym Niewierny Tomasz – na weryfikację tegoż twierdzenia samodzielnie. Wyszło mi dokładnie 1,285971223 Ohma. Czyli w zaokrągleniu 1,3. Prawie zgodnie ze specyfikacją, ale kto by się tam kłócił o ułamki.

 

Opłacalność

O tym, jak zwariowany jest świat początkującego audiofila, świadczy chociażby poniższy obrazek:

Niesamowita promocja wsteczna na FiiO K11

Tu się przecież nic nie zgadza, ale zaskoczę, że… właśnie tak ma być. To jest wszystko tak prawidłowe, jak tylko audiofilski świat rządzi się prawidłami swymi. U nich bowiem wszystko jest na odwrót. Audiofile gonią za najwyższą jakością dźwięku, ale poprzez kupowanie wzmacniaczy lampowych i słuchawek grających wyraźnymi zniekształceniami. Wyznają również pogląd, że słuch jest najlepszym przyrządem pomiarowym, który zawsze wykryje wszystko, ale już w drugim zdaniu dodając, że każdy słyszy inaczej.

Niech więc nie dziwi nas, maluczkich, sklep, w którym najwyraźniej otrzymujemy promocję wsteczną. Natomiast przy domyślnej cenie 749 zł można powiedzieć, że FiiO K11 nadal jest naprawdę fajnym urządzeniem, które dostarczy wszystko to, czego integra słuchawkowa winna dostarczyć: dźwięk, czystość i wzmocnienie.

 

Możliwości napędowe

Na stronie sklepu – tego samego, który raczył nas wcześniej wysoce kreatywnym podejściem do promocji – możemy przeczytać:

Duża moc wyjściowa 1400 mW

Przy obciążeniu 32 Ω K11 jest w stanie wygenerować do 1400 mW. Dzięki temu z łatwością napędzi wiele słuchawek HiFi i słuchawek, aby w pełni zaprezentować ich potencjał”

Drugi sklep podaje zaś ten akapit tak:

Duża moc wyjściowa

Pod obciążeniem 32 Ohm, K11 jest w stanie oddać 1400 mW w trybie zbalansowanym. Dzięki temu z łatwością wysteruje wiele słuchawek nausznych i dokanałowych czy dousznych, aby w pełni uwolnić ich potencjał.”

Zaraz przypominają mi się memy o kopiowaniu pracy domowej. Niemniej do dziś nie byłem w stanie spotkać ani jednej osoby, która podałaby mi na tacy słuchawki wymagające 1,4 W mocy. Chyba, że mówimy tu o uwolnieniu ich potencjału kinetycznego, bowiem wybuch słuchawek dokanałowych w uchu, przy takiej mocy, skutecznie i permanentnie rozwiąże wszystkie nasze problemy synergiczne i zakupowe.

Właściciel testowanego FiiO K11 posiada jak pisałem słuchawki FT1, a więc od tego samego producenta. Kupione zresztą po mojej płomiennej ich recenzji i rekomendacji. Deklarując mi, że słucha nie głośniej niż 70 dB SPL, daje nam to wymaganą moc na poziomie 1.57 µW. Przy 1400 mW, byłoby to 129,5 dB, a więc ich potencjał rzeczywiście byłby uwolniony. Ale czy tylko ich?

 

Prawdziwe uwolnienie potencjału

Zastanawiałem się na czym udałoby się uwolnić potencjał na całego. Szkoda bowiem marnować te 1400 mW z testowanego FiiO K11, nie sprawdzając, jak daleko może się ten sprzęt posunąć. Jeśli przy 32 Ohm mamy taką moc, to można spekulować, iż przy impedancji 4 Ohm będzie to ~11W. Tak się fajnie składa, że mam na magazynie dwa głośniki TEAC NXT Flat Panel o niemal idealnie takich właśnie parametrach. Aczkolwiek są to wartości po balansie. W trybie single-ended uzyskalibyśmy z FiiO jakieś 4W, choć i tak jest to wartość wystarczająca.

Na szybko zmontowałem więc przejściówkę na jack, podłączyłem, rozkręciłem muzykę i… zagrało!

No i to ja rozumiem. Wreszcie udało mi się zmusić małego FiiO do wysiłku. Nareszcie mogę powiedzieć, że odkryłem potencjał tego urządzenia. A nie, przepraszam. Ja go nie odkryłem, tylko uwolniłem. To zasadnicza różnica. Dwoma głośnikami biurkowymi opartymi na wzbudnikach. Fakt, że basu to tam szczególnie z tego powodu nie było, ale potencjał do napędzenia tak mało wydajnych głośników jest niezaprzeczalny.

Tak więc śmiem zwrócić uwagę, że studenci piszący na zlecenie opisy produktów, czy tam inni moderatorzy forów audio zaprzęgnięci do tej pracy, popełnili błąd. Podali nie ten typ produktu, który wykorzystałby pełen potencjał FiiO K11. Wcale nie słuchawki robią nam tu robotę.

Czemu więc nie wspomniano o głośnikach? Bo producent musiałby kasować za sprzęt jeszcze więcej. No bo dochodzi nam kolejna funkcja: bycie wzmacniaczem głośnikowym. To już byłoby zbyt wiele jak na promocyjne 719 zł, obniżone z 699 zł, które zostało wcześniej obniżone z 679 zł. I módlmy się, aby sklep nie obniżył nam ceny jeszcze bardziej.

 

Podsumowanie

Być może winniśmy się spieszyć i korzystać z okazji, póki ceny są tak niskie, albowiem gdy będą obniżane w taki sposób, jak tu przytoczony, niedługo za FiiO K11 zapłacimy, jak za rasowy hi-end. A już największy szok będziemy przeżywali wówczas, gdy sklep zrobi promocję wszech czasów i do ceny dorzuci nam gratisowo dodatkowe zero. To już w ogóle byłby audiofilski kosmos, z którego ta właśnie grupa by się najbardziej cieszyła.

Aczkolwiek chyba też nie do końca, bowiem FiiO ma jeszcze w rękawie swoistego asa: wersję R2R. Na nią Właściciel testowanego modelu się nie zdecydował i jak sam przyznawał, jest po prostu biedakiem, którego nie stać na tak wyrafinowany kawałek audiofilskiego tortu. Pocieszę go zatem, że jest nas dwóch.

A nawet jeszcze lepiej, bo FiiO K11 w ogóle nie posiadam i tak samo FiiO FT1, choć na te drugie miałem swego czasu bardzo kuszącą opcję. No cóż, życie audiofila nie jest usłane różami, ale też nie jest prawdą, że „od przybytku głowa nie boli”. Choć prowadząc największy w tym kraju blog o słuchawkach warto mieć komplet słuchawek pod ręką jako punkty odniesienia, nie wiem czy trzydziesta para jest dobrą inwestycją.

Ale czy kupiłbym FiiO K11 dla siebie – tu już pytanie tego typu ma znacznie więcej sensu. Choć z perspektywy Arch Linuxa nie mam dostępu do oprogramowania i wielu rzeczy zmienić nie mogę, sprzęt oferuje wszystkie kluczowe funkcje oraz jakość na poziomie w zupełności wystarczającym do każdych słuchawek i sprzętu.

Zatem…

 

Jakość wykonania

Nie mam się do czego przyczepić, naprawdę jest super. 10/10

 

Jakość dźwięku

W tej cenie wzorowa czystość i brak szumu po wzmacniaczu. W trybie DAC podobnie, ale z tendencją do powstawania pętli masy. Za to symbolicznie odejmuję 1 punkt. 9/10

 

Ergonomia i użyteczność

Ogranicza nas trochę oprogramowanie, które odblokowuje dodatkowe funkcje, sterowanie LEDami czy wyższe próbkowanie. Ale i tak sprzęt radził sobie bardzo dobrze, niczego kluczowego nie odbierał, a i z różnymi słuchawkami zagrał świetnie. Część funkcji jest jednak nieintuicyjnie zakopana i bez instrukcji trudno jest się poruszać nowemu użytkownikowi. Tak więc tutaj 7/10.

 

Sumarycznie

Jak widać, mimo uwag i tak osiągamy tu bardzo wysokie 8.8/10, co jest wynikiem jak na cenę tego urządzenia więcej, niż wysokim. Świetnie wykonane, dostatecznie czyste, bez szumów i niespodzianek (może poza pętlą masy z niektórymi urządzeniami) oraz duży zapas mocy. Jedynie obsługi się trzeba trochę nauczyć i przełknąć brak niektórych pomniejszych funkcji na systemach Linux.

Sprzęt od FiiO ma definitywnie potencjał, którego uwolnieniem powinniśmy zająć się od strony głośnikowej, a nie słuchawkowej. Wówczas to dopiero możemy wykorzystać go w całości. Jego moc wystarczy bowiem nie większości, a każdym słuchawkom dostępnym na rynku.

Patrząc po całokształcie, nie widzę żadnych przeciwwskazań, aby nie polecić FiiO K11 szerszemu gronu. A przynajmniej póki sklepy nie rozkręciły się jeszcze na całego z promocjami. Bo jak się rozkręcą tak, jak ten pokazany w recenzji, to będziemy powtarzać jak za klasykiem, że „to się w pale nie mieści”.

 

8.8/10

 

Sprzęt można zakupić na dzień pisania i publikacji recenzji w cenie 749 zł. (sprawdź aktualną cenę i dostępność w sklepach)

 

Dane techniczne

Dane podawane przez jeden ze sklepów audio na karcie produktu:

  • Główny układ sterujący: GD32F303RET6
  • Układ  DAC: CS43198
  • Obsługiwane formaty audio: 384 kHz/32 bity PCM, DSD256
  • Złącze USB: Typ C
  • Typ wyświetlacza: Custom VA, 1.1 cala
  • Moc wyjściowa SE 1: L+R≥520mW + 520mW (32 Ohm, THD+N<1%) (32 Ohm/single-ended/wysokie wzmocnienie)
  • Moc wyjściowa SE 2: L+R≥60mW + 60mW (300 Ohm, THD+N<1%) (300 Ohm/single-ended/wysokie wzmocnienie)
  • Moc wyjściowa BAL 1: L+R≥1400mW + 1400mW (32 Ohm, THD+N<1%) (32 Ohm/zbalansowane/wysokie wzmocnienie)
  • Moc wyjściowa BAL 2: L+R≥250mW + 250mW (300 Ohm, THD+N<1%) (300 Ohm/zbalansowany/wysokie wzmocnienie)
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz ~ 50 kHz (tłumienie <0.2 dB)
  • SNR: ≥123dB (ważony A)
  • Poziom szumów: PO<2.8uV (ważony A); BAL<4.9uV (ważony A)
  • Impedancja wyjściowa: PO<1.2 Ohm (obciążenie 32 Ohm); BAL<2.4 Ohm; (obciążenie 32 Ohm)
  • THD+N: LO<0.00035% (1kHz/10k Ohm)
  • Zasilanie: adapter zewnętrzny DC12V 2A
  • Wymiary: 147 x 133 x 32.3 mm (łącznie z nóżkami)
  • Waga: około 407g

 

Materiały dodatkowe

 

Platforma testowa

Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.

  • DAC/ADC/AMP: Motu M4
  • Nadajniki Bluetooth: Asus BT400, Asus PCE-AX58BT, RealMe 9Pro+
  • Słuchawki testowe: Meze 105 AER, Sony MH1c
  • Monitory odsłuchowe: M-Audio Forty Sixty
  • Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli ACX, ADX (jeśli miało ono zastosowanie)
  • Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
  • Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

12 komentarzy

    • Jeśli Pan ją podeśle, z chęcią sprawdzę, czy tak jest. 🙂

  1. Panie Jakubie,

    czy w pana ocenie przejście z AIM SC808 z 3x Burson V5i na Fiio K11 ma rację bytu? W AIM korzystam zarówno ze wzmacniacza słuchawkowego z AKG K702, a RCA przesyłają sygnał do wzmacniacza zintegrowanego. Czy lepiej dopłacić i kupić rozwiązanie pozwalające na podpięcie zasilacza zintegrowanego przez zbalansowany XLR? Tak wiem jest to blog głównie słuchawkowy.

    Pozdrawiam
    Szałas

  2. Dziękuję za odpowiedź. A gdyby mógł pan podsumować co najbardziej różni wspomnianego AIM’a i Fiio pod względem reprezentacji dźwięku w pana ocenie?

    • W mojej ocenie FiiO K11 nie brzmi jak AIM SC808 z Bursonem V5i, ponieważ nie udaje filtra górnoprzepustowego i ma normalną impedancję wyjściową, zamiast traktować słuchawki jak oporniki mocy w klasie elektrotechniki. Po prostu jest to normalny sprzęt zachowujący się tak, jak powinien, z którego słuchawki grają tak, jak powinny. A co jest pokazane dokładnie w recenzji. 🙂

    • Moim skromnym zdaniem tak. Mniejsze, czystsze, z większą mocą i bardzo przydatnym wyświetlaczem.

    • Fajnie. Proszę więc podesłać na testy i pomiary. Zweryfikujemy 🙂

  3. Witam, posiadam wersję R2R. Tylko, że mieszkam w UK i z wysyłką byłby troszkę większy problem niż kolegów w PL 😉 Jak nikt nie podeśle to coś wymyślę i się odezwę Panie Jakubie. U mnie gra to z HD650 + Twój kabel zbalansowany za 500zł. Jest świetnie. Nie mogłem uwierzyć w to co słyszę. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Logo Audiofanatyk M
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na mój blog i pomoc w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.