FiiO K11 R2R jest droższą wersją tańszego wariantu K11 bez układu R2R. Jest to typ DACa, który technicznie mocno różni się od układów delta-sigma. Te są powszechnie stosowane w przeróżnych urządzeniach audio, w tym w moim Projekcie Wydra (AF DA500). Układy R2R nie są zresztą nowością, bo były już obecne na rynku w latach 70-tych i 80-tych. Dopiero od lat 90-tych wypierać zaczęły je współczesne kości Delta-Sigma. Dziś przeżywają swój renesans, a audiofile wszelkiej maści rozsmakowują się w ich fakturze, barwie i charakterze. Natrafienie jednak na budżetowy i dobrze wykonany układ R2R było do tej pory niemożliwe. Dlatego FiiO K11 R2R zrobił (i robi) taką furorę w światku amatorów audiofilskich klimatów. Ale jak się okazuje – nie pierwszy raz zresztą – dopłata do tego wariantu ponad zwykłym niekoniecznie da nam to, co się nam obiecuje.
Recenzja powstała dzięki nieodpłatnemu użyczeniu swojego prywatnego egzemplarza przez p. Radosława, któremu bardzo serdecznie dziękuję. Jeśli posiadacie sprzęt, którego nie testowałem, a chcielibyście, aby miał swoją recenzję wraz z pomiarami na Audiofanatyku, zapraszam do kontaktu.
A jeśli podoba się Wam moja praca i chcecie wesprzeć ją bezpośrednio, można to uczynić kupując kable sygnowane logo Audiofanatyka, albo via ko-fi tudzież suppi by Patronite.
Jakość wykonania i konstrukcja FiiO K11 R2R
Urządzenie jest dokładnie identyczne, jak wersja zwykła, którą opisywałem już w jej osobnej recenzji na łamach Audiofanatyka. A że nie lubię się powtarzać, to nie będę się powtarzał. Inaczej niepotrzebnie tylko bym się powtarzał.
W zasadzie jedyną zmianą wizualną jest wygrawerowany napis „R2R” na wierzchu urządzenia.
Zmianą techniczną jest naturalnie zastosowanie innej elektroniki, w tym wspomnianej drabinki rezystorowej jako DACa. Wpływa to nie tylko na zachowanie się urządzenia, ale też jego parametry techniczne. W tym na moc wzmacniacza, która spadła delikatnie (z maksymalnie 1400 na 1300 mW deklarowanych).
Urządzenie częściowo można rozebrać – od spodu jest to tylko 6 śrub. Dla ciekawości więc to uczyniłem, aby bezinwazyjnie rzucić okiem do środka. Nie posuwałem się jednak z demontażem dalej, gdyż nie jest mi znane to urządzenie od tej strony, a poza tym nie jest moje. Oczywista więc jest rozwaga i mądre zaspokajanie ciekawości, a nie na rympał.
Zmianą programową jest zaś przełączalny tryb NOS. W trybie NOS mamy uzyskiwać naturalny, analogowy dźwięk, podczas gdy tryb OS ma oferować go bez jakichkolwiek podbarwień.
Poza tym wyposażenie, pakowanie, oznaczenia, gniazda – wszystko jest bez zmian.
Ciekawostka tylko, że podczas regulowania głośności, pulsujące logo FiiO przygasa na ułamek sekundy za każdym ruchem pokrętła.
Jakość dźwięku FiiO K11 R2R – opisy, recenzje i obietnice
Karta produktu operuje hasłami i zwrotami takimi, jak:
„zaawansowany przetwornik cyfrowo-analogowy (DAC) zaprojektowany przez FiiO, oferujący wyjątkową jakość dźwięku”
„specjalnie zaprojektowane obwody audio i zasilanie, co zapewnia stabilne i czyste zasilanie”
„konfiguracja dostarcza unikalny i urzekający dźwięk”
„K11 R2R może łatwo obsługiwać sygnały audio o wysokiej precyzji i w pełni uwypuklać ich szczegóły, zapewniając doskonałe doświadczenie dźwiękowe”
„obwód audio jest zarówno wysokiej jakości pod względem dźwięku, jak i niezawodny.”
Recenzje zagraniczne zgodnie podkreślają, że układ R2R nadaje brzmieniu ciepło i emocjonalną barwę, która jest rzadko osiągalna w podobnym budżecie. Urządzenie serwuje wg licznych zachwytów brzmienie organiczne, dynamiczne i angażujące. Jest też ono wskazywane jako jednoznacznie górujące nad technicznym charakterem tańszego FiiO K11 bez topologii R2R.
Poniżej kilka przykładów z portalu Reddit:
“Bass is significantly tighter and punchier, mids are clearer and the soundstage has opened up considerably…”.
“The R2R is more organic sounding, a tad warmer… not a huge difference but a nice touch if your headphones are a bit clinical.”.
Jest jeszcze kilka obszerniejszych wpisów na forach, w których czytamy np. o scenie, która wraz z separacją dźwięków „jest tam gdzie powinna i to w bardzo dobrym wydaniu”. Wspomina się też o zasilaczu, który w swej nędzy ogranicza możliwości tego urządzenia.
U nas w kraju recenzji pełnowymiarowej jednakże brak. Trafiłem tylko na wersję „mini” na jednym z portali audio (o niej za moment). Oznacza to, że moja publikacja jest prawdopodobnie pierwszą w Polsce pełną recenzją na temat tego urządzenia, a przynajmniej tak skrupulatną i dokładną.
Jakość dźwięku FiiO K11 R2R – subiektywne odsłuchy
Na początek zacznijmy od metody empirycznej. Pełen romantycznej i autentycznie analogowej nadziei podłączyłem się pod to niepozorne urządzenie swoimi zmodyfikowanymi AD900X oraz LCD-XC. Tu otwarte dynamiki, tam zamknięte planaryki, ot dwie strony audiofilskiej polityki. Upewniłem się jedynie jeszcze co do aktywnego trybu.
Tryb OS
Cyt. za producentem:
„Tryb OS (Oversampling): Zwiększa próbkowanie globalnie do wysokiej częstotliwości 384 Hz, dla lepszej wydajności audio i jeszcze bardziej wyrafinowanego, czystego dźwięku.”
Na pierwszy ogień poszedł właśnie on, gdyż uznałem go za tryb najbardziej zbliżony do tego, co uzyskamy „normalnie”.
Podłączyłem się słuchawkami, posłuchałem, po czym przełączyłem się na Bobra i Wydrę. Różnic specjalnych w tonalności nie stwierdziłem.
Może coś tam w temacie czystości się działo, ale równie dobrze byłbym gotów zrzucić to na efekt placebo. Świadomość, że mam przed sobą „analogowo” grającego R2R, niczym stereotypowe uprzedzenie, oddziaływało wyraziście na moją zdolność odbioru.
Autosugestia mogła więc zebrać tu swoje żniwo. I zapewne zebrała. Dlatego dość szybko przeszedłem do odsłuchów trybu następnego…
Tryb NOS
Ze strony producenta:
„Tryb NOS (Non-Oversampling): Utrzymuje oryginalną częstotliwość próbkowania dekodowania, zachowując autentyczny dźwięk, pozwalając cieszyć się organicznym i porywającym doświadczeniem muzycznym.”
To właśnie on miał być sekretną bronią tego urządzenia. Swoistą „lampą bez lampy”, która nadaje dźwiękom duchowego wymiaru i głębi wyrazu. W tych pieniądzach zwłaszcza, miało to być mistrzostwo opłacalności. Ba, wręcz geniusz realizacji pragnień każdego budżetowego audiofila. A także spełnienie wizji „EQ bez EQ”, a więc sprzętu, który sam w sobie synergię przemożną z każdymi słuchawkami łapie.
W trybie NOS pierwsze, co rzuciło mi się w uszy, to zmiana ułożenia źródeł pozornych na scenie. Czy dźwięk był ocieplony? Może bardzo subtelnie, ale na pewno nie było to brzmienie jednoznacznie organiczne, ciepłe czy z otwartą sceną. Ta wręcz mam wrażenie, zawęziła się i skupiła na środku. Specjalnie do celów testowych zdecydowałem się na zmodyfikowane AD900X, ze względu na ich świetne właściwości sceniczne.
Przełączyłem się zatem na Bobra i Wydrę – wrażenie zawężenia zniknęło, a scena tym razem faktycznie się otworzyła. Wszystkie źródła pozorne jakby od razu rozpierzchły się na wszystkie strony. Uczucie było to takie, jakby klasa z ławki środkowej wróciła na swoje miejsca. Każdy do swojej własnej ławki, przy której zawsze siedział.
W tym trybie jeszcze bardziej uderzył mnie wspomniany efekt „analogowości”. Może nie takiego autentycznego „brudu” czy typowej „lampowości”, a lekkiej chropowatości. Trochę tak, jakby ktoś celowo nakładał na dźwięk jakiś imitujący analogowość filtr. HA500 i DA500 takiego efektu w ogóle nie miały. Wszystko było tam czyściusieńkie i oddające pełnię kontroli nad sztuką słuchawkom.
Strojenie w trybie NOS nie pełniło też roli korekcyjnej, np. dla jakiejś konkretnej częstotliwości z tych najczęściej wskazywanych jako drażniące. Generalnie więc teoria o „EQ bez EQ” runęła częściowo w gruzach (a przynajmniej niektóre przęsła).
Rzeczywista jakość dźwięku FiiO K11 R2R – obiektywne pomiary
Zacznijmy od tonalności. Rzeczywiście tryb NOS powoduje delikatną modulację tonalności. Na przykładzie Audeze LCD-XC, ale też w ramach pomiaru bezpośredniego, widać odpust na progu 10 kHz. Ale to o wiele za daleko, aby móc mówić o rzeczywistym wpływie korekcyjnym.
Nadaje to co najwyżej tylko określonego charakteru muzyce, ale w sposób subtelny. Pomyślałem, że być może za tonalność odpowiada impedancja wyjściowa. Nie, tutaj mamy 1.32 Ohm, co jest wartością jak najbardziej w porządku. Nie miałoby to zresztą sensu w świetle trybu OS, który tonalność niemal zrównuje z HA500/DA500, a które to wykazały się identyczną tonalnością, co FiiO K11 nie-R2R.
Drugi problem to odbijanie się faktu implementacji R2R na czystości. Na słuch rzeczywiście wykryłem problem z czystością. Dlaczego problem? Ten cały „analogowy sznyt” i „chropowatość” to tak naprawdę zredukowana czystość (THD+N).
Interesujące jest, że jeden kanał prezentuje się zauważalnie gorzej. Nie pomaga tu 4-kanałowa regulacja głośności. Takie zachowanie to najpewniej pokłosie typowych cech R2R (tolerancja układów – o nich za moment).
FIIO K11 R2R – zniekształcenia (HP OUT – Medium Gain) | dB CH1 | dB CH2 | dB AVG | % |
THD + N, 16 Ω, 1mW | -67,1 | -70,2 | -68,7 | 0,037 |
THD + N, 32 Ω, 1mW | -67,7 | -71,8 | -69,8 | 0,032 |
THD + N, 300 Ω, 1mW | -67,5 | -73,6 | -70,6 | 0,029 |
THD max, 32 Ω, 1mW | -68,2 | -74,9 | -71,6 | 0,026 |
W przypadku wyjść RCA nie jest wcale lepiej:
FIIO K11 R2R – zniekształcenia (RCA OUT – Line Out) | dB CH1 | dB CH2 | dB AVG | % |
THD + N, RCA, 2.0 Vrms | -67,1 | -73,1 | -70,1 | 0,031 |
Co więcej, ustawienie ich w trybie Line Out powoduje wyplucie aż 2.79V. To daleko poza specyfikacją RCA (2.0V). Po ustawieniu głośności na 85% udało mi się uzyskać całkiem sensowne 2.2V, które ręcznie skorygowałem do żądanego poziomu (-0,85 dB = 2,003V). Na nim też dokonałem powyższego pomiaru.
Przykład dobrej implementacji R2R? Nie sądzę.
Nawiązać chciałbym zatem do wspomnianej przeze mnie mini-recenzji. Wyczytałem w niej, że FiiO K11 R2R jest przykładem „doskonałej implementacji koncepcji R2R z trybem NOS”. Ośmielę się jednak polemizować z tak sformułowanym wyrażeniem i użyję do tego najstraszniejszej broni, jaką można – obok pomiarów – wykorzystać w temacie audio: logiki.
Implementacja jest właśnie odwrotna, bo jako przykład kiepskiego zastosowania tejże techniki wykonywania DACów. Widać to po wynikach uzyskiwanych w teście, a co śmieszniejsze – nie tylko w moich pomiarach, bo ludziom też wychodziły podobnie niskie wartości.
Czy jest to dźwięk unikalny? W sumie tak, tu producent mówi prawdę (opuszczenie przebiegu FR ponad pewnym progiem). Czy jest urzekający? Tak, może się podobać i sporo osób jest z FiiO K11 R2R zadowolonych z tego co widziałem. Ale czy jest to najwyższa jakość dźwięku – absolutnie nie.
Układy R2R były obecne już dawno temu w latach 70-tych (formalnie jeszcze wcześniej) i nie jest to żadna nowość, a kreatywny powrót do przeszłości. Na identycznej zasadzie można doszukać się analogii do lamp. To, że układy mają swój specyficzny charakter to jedno, tak samo naturalnie dzieje się z lampami. Inna sprawa, jeśli wymagamy od nich czegoś, czego nie są w stanie zaoferować. Bo że oferujemy je użytkownikom zbyt młodym, aby pamiętać pradawne arkana techniki lampowej, to wiadomo czemu.
Idealna implementacja zarówno techniki lampowej, jak i R2R, jest bowiem taka, gdzie wykorzystujemy maksimum ich zalet i minimum wad. Wadami w obu przypadkach będą jednak zniekształcenia. Są one nieodzowną częścią tak sprzętu lampowego, jak i R2R. W technicznym wymiarze nigdy nie będą one w obiektywny sposób lepsze od współczesnych układów. Mogą co najwyżej subiektywnie bardziej się podobać, jak każdy sprzęt retro. Tam świadomie i naturalnie barwę i smak dźwięku przedkłada się ponad techniczną doskonałość.
Symbol zderzenia ze sobą dwóch filozofii torów audio
Leży to u podstaw audiofilskiej filozofii „charakteru całego toru” poprzez dobór wszystkich urządzeń mających swoją własną tonalność (narzut). Przeczy ona alternatywnej, bardziej racjonalnej, filozofii „transparentnych toru + charakternych słuchawek”. Tam za całość emocji i kreacji wspomnianego „narzutu” odpowiadają słuchawki właśnie. Tor audio ma być krystalicznie czysty i transparentny, dając im pełne pole do popisu.
Popatrzmy na obiektywne dane. Jeśli zastosowanymi słuchawkami byłyby np. AD900X, uzyskalibyśmy w punkcie pomiarowym -64 dB THD+N. Słuchawki mają 38 Ohm impedancji. W tych samych warunkach pomiarowych i na zbliżonych wartościach mW/SPL FiiO K11 R2R uzyskał -67,7 dB na słabszym kanale. Różnica jest to zbyt mała względem słuchawek, aby nie usłyszeć wpływu układu na dźwięk od strony czystości.
Obie filozofie są ze sobą tylko pozornie skonfliktowane. Stosując terminologię komputerową, w każdym z tych torów rolę „wąskiego gardła” będą pełniły słuchawki albo głośniki. W przypadku FiiO K11 R2R, najczęściej wyjmowane będą zapewne tylko słuchawki. Teoretycznie, stosując gorsze słuchawki niż AD900X, np. mające -50 dB THD+N lub nawet mniej, oba układy (K11 i K11 R2R w trybie OS) zagrają w zasadzie identycznie. Ale stosując coś rzeczywiście czystego, np. zmodyfikowane R70X (-73 dB), problemy z K11 R2R wykryjemy od razu. Albo, jak to się pisze w prasie branżowej, charakter, fakturę, substancję, organiczność, barwność dźwięków itd.
Oczywiście są one ważne, przyjemne i mają jako składowe dźwiękowe swoje miejsce w tym akustycznym gulaszu. Ale nie może się to odbywać kosztem innych składników. Tym bardziej, że układ ten częściowo zwalnia z odpowiedzialności słuchawki, biorąc na siebie niektóre zadania. Wprowadza to troszkę chaos, bo nigdy nie wiadomo, czy winę za słyszenie czegoś „nie tak” ponoszą one, czy może sprzęt źródłowy.
Paradoks audiofila na przykładzie urządzeń R2R
Ale właśnie na tym polega cały sens stosowania czy to lamp, czy układów tego typu, aby ich wpływ na dźwięk słyszeć. Nazywam to „paradoksem audiofila”, w którym teoretycznie goni się za jak najlepszym dźwiękiem. Co to znaczy najlepszym? Najczystszym, czyli z najmniejszymi zniekształceniami. Jednocześnie najbardziej przyjemnym (tonalnie).
Paradoks będzie polegał na tym, że im droższy sprzęt, tym teoretycznie lepszy technicznie. A więc czystszy, co spowoduje automatycznie, że wpływ tychże elementów będzie na dźwięk mniejszy. W efekcie płacimy krocie za stosowanie przestarzałej techniki, która rozwiązuje własne problemy i naleciałości konstrukcyjne. A na koniec docelowo wskakujemy na pułap i tak współczesnych układów, które można nabyć za znacznie mniejsze pieniądze.
Jak pokazałem wyżej, płacimy w tym momencie ekstra tylko za to, aby urządzenie źródłowe było słyszalne w torze audio. Ten sam efekt stosuje Hifiman. Dlatego ich słuchawki z wyższej półki mają obiektywnie gorsze parametry techniczne niż tańsze modele. To również – z punktu widzenia etyki biznesowej może niezbyt chlubny – przykład paradoksu audiofila.
Aczkolwiek tak, jak w przypadku Hifimana, nie oznacza to, że wszystkie planary, lampy i układy R2R są z automatu złe. Meze Elite czy Audeze LCD-XC przecież też posiadają przetworniki planarne, a jednak nie mają takich problemów jak np. Arya Organic. Pathos Aurium też był przecież lampą, a z powodzeniem używałem go wiele lat (technicznie była to hybryda). Philips dawniej wypuszczał swoje legendarne CD-ki na kościach TDA (czyli też R2R) i miało to ręce i nogi. Nie napalałbym się więc negatywnie i nie wrzucał wszystkiego do jednego worka.
Zamiast tego warto sobie każdorazowo indywidualnie sprawdzić, czy dana implementacja i parametry techniczne odpowiadają przynajmniej minimalnym pułapom jakościowym. Zwłaszcza dla danej ceny produktu. FiiO K11 R2R nie kosztuje kroci, ale czy jest to wystarczający powód dla zastosowania taryfy ulgowej?
Tłumienie akustyczne zamiast trybu NOS
Dla nas, czyli zwykłych użytkowników, sprawa jest tymczasem prosta.
Wystarczyłoby kupić tańszą, zwykłą wersję K11 bez R2R, która zaoferuje nam wielokrotnie czystszy dźwięk. Następnie efekt obniżenia tonalności od progu 10 kHz (w trybie NOS) możemy dociągnąć sobie prostym dampingiem akustycznym samodzielnie. Mówiąc wprost, wkładki gąbkowe za 20 zł załatwią nam ten temat tak samo skutecznie, jak tryb NOS.
Gdyby tryb ten wprowadzał jakieś konkretne zmiany nieliniowe – np. punktowe korekcje – byłby to po prostu sprzętowy EQ. Trudniej byłoby zasymulować takie zmiany fizycznie, ale nadal nie byłoby to niemożliwe. Ale w takiej sytuacji jak u FiiO, problemu moim zdaniem nie ma w ogóle.
Mówiąc szczerze, w tym momencie tracimy na wersji R2R u FiiO zbyt wiele, zyskując zbyt mało, aby jakkolwiek móc się usprawiedliwić. Często podkreśla się, że wersja R2R wydaje się przyjemniejsza w odbiorze i przez to jest „lepsza”. Jeśli tak, to sprowadza nas to do następujących wniosków:
- W ogóle nie potrzebujemy jakiegokolwiek droższego sprzętu, bo zadowoli nas przysłowiowe „byle co”, mające czystość raptem -70 dB THD+N. A więc każdy przeciętny sprzęt audio na przestrzeni nie wiem, ostatnich dwóch dekad?
- Posiadane przez nas słuchawki nie do końca nam pasują, skoro musimy rzezać im jakość w dół wraz z tonalnością powyżej progu 10 kHz. Znów więc, taniej może okazałoby się zmienić słuchawki na coś łagodniejszego?
- Doszukiwanie się cudowności i jakości w czymś, co obiektywnie tejże jakości nie ma, stawia pod znakiem zapytania wiarygodność naszego słuchu. Nie jest możliwa jednoznaczna ocena, czy zmiany są lepsze, czy gorsze. Skoro subiektywnie lepsze są dla nas zmiany na gorsze, to znaczy, że zwracamy uwagę na coś innego, niż myśleliśmy.
Skąd więc taka popularność (i cena) tego typu rozwiązań?
FiiO K11 R2R robi taką furorę myślę z kilku powodów.
Po pierwsze, jest i będzie promowane, jako popularyzacja rozwiązań R2R pośród grona aspirujących audiofilów, którzy dopiero wchodzą w ten świat. Teraz jest to K11 R2R, za moment jakiś Denafrips albo inny Holo Audio. Apetyt szybko bowiem rośnie w miarę jedzenia. Zwłaszcza, że na tle drogich konstrukcji R2R wygląda bardzo korzystnie finansowo.
Po drugie, sprzęt ten zyskuje na popularności jak pisałem dlatego, że daje się usłyszeć jego dźwięk. Niektórzy posuwają tą obserwację jeszcze dalej, czyniąc z niej argument w dyskusji na temat „grania DACów”.
Tymczasem implementacja R2R jest bardzo mocno uzależniona od tolerancji układów z których jest tenże układ zbudowany. R2R to technika drabinki rezystorowej, a więc każdy z tych malutkich rezystorów ma jakąś tam swoją tolerancję wartości. W drogich układach jest to np. 0,5%, ale w tańszych może to być już 1-2%. To będzie zaś powodowało błędy w działaniu lub dziwne zachowania, wzbudzanie się itd. Wreszcie, będzie miało przełożenie na jakość dźwięku. Cena droższych R2R to więc nie tylko marże i narzuty za audiofilskość, ale też niskie tolerancje układów (teoretycznie) i odzwierciedlenie czasochłonności polutowania tego wszystkiego.
Tu zaś sporo analogii widać w temacie wzmacniaczy operacyjnych dyskretnych, które również są takim „zrobieniem tego samego, ale naokoło”. I choć istnieją rzeczywiście dobre układy R2R, które zaoferują podejście „zjeść ciastko i mieć ciastko”, w przypadku FiiO R2R nie ma to zastosowania.
Opłacalność wersji R2R ponad zwykłą nie-R2R
Dlatego znacznie lepszym cenowo i jakościowo modelem jest zwykła wersja bez R2R, a oparta o „zły” i „sztuczny” układ Delta-Sigma.
Popatrzmy sobie na to na czysto.
- Wersja R2R kosztuje ok. 900 zł.
- Wersja zwykła kosztuje obecnie 750 zł.
Daje nam to tylko 150 zł różnicy i na papierze rzeczywiście jest to coś atrakcyjnego. A do tego jeszcze te pochwały na każdym kroku. Tymczasem za 150 zł więcej dostajemy tak naprawdę:
- niezbyt dobrą implementację R2R,
- problemy z jednorodnością jakościową kanałów (przynajmniej w tym egzemplarzu),
- zauważalnie gorszą czystość dźwięku,
- kompletnie wywaloną bagietę na specyfikację wyjść RCA,
- co najwyżej delikatne wygładzenie sopranu od 10 kHz w górę, czyli bez specjalnego znaczenia (po progu 5 kHz poniżej granicy percepcji).
Ponadto natrafiłem na wzmianki o problemach ze sterownikami, w tym na Windows 11:
U mnie na Archu nie było co prawda problemów, ale warto myślę o tym wspomnieć.
W każdym razie wnioski z obcowania z FiiO K11 R2R mam dość jednoznaczne. Jeśli chcecie poczuć trochę nostalgii, dostać porcję tego starego dźwięku, ale w nowoczesnym opakowaniu – będzie to sprzęt idealny dla Was. To rzeczywiście najtańsza opcja na zdobycie tego rodzaju układu i tu wiele opinii – czy to z Reddita, czy od nas – jest prawidłowych.
Musicie mieć jednak świadomość, że – jak zwykle w audio – nie ma darmowego lunchu. Wyeksponowanie jednej cechy i do tego za pomocą takiej, a nie innej techniki, ma swoje wady i zalety. To dlatego od R2R odeszliśmy w stronę układów współczesnych typu D-S. Łatwiejsza produkcja, znacznie mniej miejsca na płytce, prostsza implementacja, lepsza jakość dźwięku na wszystkim. Powrót niech będzie zatem zdroworozsądkowy i przede wszystkim świadomy, abyście wiedzieli z czym to się naprawdę wiąże. A nie, że łooo super jakość bo tak na forach piszą.
Dodatkowe akcesoria i zakupy „aby grało lepiej”
Wcześniej wspominano na jednym z forów o zasilaczu, że po jego wymianie dzieją się z urządzeniem cuda. Śmiem wątpić, delikatnie mówiąc. Nawet na logikę, producent sam miałby sabotować własne urządzenie, aby torpedować jego sprzedaż? I kłamać w opisie? I to przy tak wysokich cenach rynkowych układów R2R, które dają tak duże możliwości marżowe?
Sami widzicie, że to się tak troszkę nie klei. Tym bardziej, że mamy tu do czynienia z zasilaczem impulsowym.
Wspominano też o wzmacniaczu zewnętrznym, jako mocno rozszerzającym możliwości prądowe FiiO K11 R2R. Znów jednak: po co i dlaczego? Wersja zwykła oferowała do 1400 mW mocy, co jest wartością set-kroć ponad wymagania większości słuchawek i to przy dużej głośności. Wersja R2R ma zaś do 1300 mW mocy. Niestety więc, ale wydaje się, że jest to tylko sugestia celem zachowania urządzenia w posiadaniu i nie korzystania z możliwości zwrotu. Artykuł o zasilaniu i filtracji neguje te rewelacje, a opis producenta wprost stoi tu w sprzeczności. Myślę więc, że nakłania się nas tu w sprytny sposób do dalszych zakupów.
Osobiście, patrząc po całokształcie tego urządzenia, uważam, że jakiekolwiek dodatkowe inwestowanie nie ma tu specjalnego sensu. Pieniądze te lepiej przeznaczyć na coś po prostu lepszego. Więcej sensu ma też trzymanie się koncepcji sterowania dźwiękiem za pomocą słuchawek i ich akustyki, stawiając na maksymalną czystość i transparentność toru.
A jeśli ktoś mimo wszystko uważa, że kosztowanie się na ekstra-zasilacz, np. FiiO PL50 za drugie tyle, ma jednak sens, zachęcam do wysłania takiego zestawu do mnie na pomiar. Wskazywano go bowiem jako „ten”.
Wiadomo przecież, że jeśli wszystko brane od jednego dystrybutora, to i na WZ-tkach raźniej. Poza tym „firmowy zestaw”, więc to musi dać najlepszy efekt. I kto wie, może tym razem będzie inaczej, niźli podczas moich własnych pomiarów z Lucarto LPS? Bo empiryzm empiryzmem, ale pomiar to jednak pomiar.
Podsumowanie
Rzeczywiście FiiO K11 R2R „robi coś” w dźwięku i tonalnie wpływa na słuchawki. Samo w sobie nie jest to czymś złym, o ile nie dzieje się to za cenę elementarnej czystości. To taki handel wymienny, na który nie jestem w stanie się zgodzić. Słuchawki są we współczesnym torze audio najsłabszym ogniwem, nawet te z najwyżej półki. Ich parametry zawsze będą gorsze od tego, co zaoferuje sprzęt, a co pokazały już moje HA500 i DA500. A tutaj dodatkowo jeszcze rzucamy im kłody pod nogi, odbierając dynamikę z toru i zrównując ją ze słuchawkami. Przy okazji głosząc rewolucyjne hasła o czystości i jakości, których nie byłem w stanie potwierdzić pomiarowo.
Osobiście rekomendowałbym więc pozostanie przy FiiO K11 nie-R2R, a zaoszczędzone 150 zł przeznaczyć na lepsze słuchawki. Takie, które „nie męczą” i dają „scenę w bardzo dobrym wydaniu”, taką, „która jest tam, gdzie powinna”. A jeśli nie, to w 150 zł spokojnie kupicie reklamówkę gąbek i materiałów, aby samemu sobie „odmęczyć” słuchawki i to skuteczniej. Symptomatyczne niech będzie, że w przeciągu paru godzin otrzymywania ode mnie kompletu pomiarów na żywo, Właściciel urządzenia wygenerował etykietę zwrotu. Moim zdaniem jest to słuszna decyzja, tym bardziej, że taniej wyniesie go dodanie kawałka gąbki pod nausznik. Ten sam efekt, wielokrotnie czyściej, z równymi kanałami i ~900 zł w suchym.
To też mówiąc, niestety nie mogę zarekomendować FiiO K11 R2R. Ale bardzo cieszę się, że takowe urządzenie trafiło do mnie na warsztat. Mogliśmy bowiem przeanalizować niemal jak w soczewce przeróżne hasła, twierdzenia, metody, sposoby i procesy. A potem zderzyć to z rzeczywistością.
Sprzęt można zakupić na dzień pisania i publikacji recenzji w cenie 899 zł. (sprawdź aktualną cenę i dostępność w sklepach)
Dane techniczne
Nie tyle dane techniczne co po prostu lista cech, podawana przez większość sklepów:
- Wykorzystuje w pełni różnicową 24-bitową tablicę rezystorów R2R
- Różnorodność wejść i wyjść
- Duża moc wyjściowa 1300 mW
- 3 poziomy wzmocnienia z oddzielnymi krzywymi głośności
- Obsługuje 384 kHz/32 bity, DSD256
- Obudowa typu Slim
- Regulowane podświetlenie logo RGB
- Pokrętło wielofunkcyjne
- Tryb USB DAC bez konieczności instalacji sterowników
Dane pomiarowe
- Zniekształcenia harmoniczne wzmacniacza w zależności od obciążenia:
– 16 Ω / 1 mW – CH1 / CH2
– 32 Ω / 1 mW – CH1 / CH2
– 300 Ω / 1 mW – CH1 / CH2 - Zniekształcenia harmoniczne sekcji DAC:
– RCA 2.0 Vrms – CH1 / CH2
– THD+N względem przebiegu tonalnego – CH1 / CH2 - Linearność i tonalność:
– własna
– wszystkie tryby wraz z porównaniem do toru wzorcowego na przykładzie Audeze LCD-XC
Platforma testowa
Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.
- DAC/ADC/AMP: Motu M4, Tempotec Sonata BHD Pro, AF HA500, AF DA500
- Nadajniki Bluetooth: Asus BT400, Asus PCE-AX58BT, RealMe 9Pro+
- Słuchawki testowe: Audeze LCD-XC, Audio-Technica ATH-AD900X, Sony MH1
- Monitory odsłuchowe: M-Audio Forty Sixty
- Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli Audionum
- Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
- Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Jak wspominałem w wątku poświęconym K11, jeszcze przed publikacją tejże recenzji, zmartwiła mnie Pańska „przedpublikacyjna” opinia o tej Integrze. Niemniej dziś dotarła paczka z R2R od majfrenda więc jak wspominałem protestuje, chociaż nie dotarły jeszcze zamówione FT1. Przy okazji podpytam, czy w Pańskich egzemplarzach K11 i/lub R2R selektor głośności/wyboru opcji też działał nieprecyzyjnie tzn. obrót o jeden ząbek czasami pozostawał bez reakcji przy wolnym obracaniu? I mam też pytanie do posiadaczy K11/R2R wykorzystujących urządzenie w połączeniu z MacOs. W moim przypadku nie mogę sobie poradzić z ustawieniami, aby DAC automatycznie rozpoznawał gęstość odtwarzanego pliku, z automatu wypluwał próbkowanie 48kHz. Z poziomu MacOS mogę ustawić na sztywno wyższe próbkowanie ale automatycznego za chiny.
Aplikacja Music na mac os nie potrafi ustawiać gęstość pliku (tidal to umie i pare innych). Jest mała aplikacja, która rozpoznaje próbkowanie w AM i ustawia odpowiednio w systemie.
https://github.com/vincentneo/LosslessSwitcher
*potestuję a nie protestuję… chociaż po zakończonych testach, kto wie 😉
@Patryk W moim K11 R2R pokrętło reaguje bezproblemowo od pierwszego wyczuwalnego przeskoku w lewo lub prawo. Co do automatycznego rozpoznawania próbkowania nie odpowiem Tobie jak to działa na MacOs. U mnie Windows 11 sam tego nie robi, może to zrobić oprogramowanie na przykład Foobar2000 w trybie ASIO – jako źródło dźwięku wybieram „ASIO: FiiO ASIO Driver”. Wtedy próbkowanie jest zmieniane na takie jak w odtwarzanym pliku. Przeskok między plikami o różnym próbkowaniu ucina u mnie ok 1 sekundę początku pliku. Gdy próbkowanie jest stałe między plikami nie występuje ucięcie. Opis instalacji sterowników i wtyczki do Foobar2000 jest na angielskiej stronie FiiO, na podstronie produktu K11 R2R -> FAQ. Ja mam podpiętego K11 R2R przez USB z ustawionym UAC 2.0 (UAC 1.0 jest limitowane do 96kHz). Podłączony CD transport przez optyka automatycznie wykrywa 44kHz.
Pod macOS nie ma sterowników do tego DACa – w tym przypadku to jest plug’n’play. Po odpaleniu Tidala zmiana próbkowania działa gdy z poziomu odtwarzacza ustawię „tryb exclusive” dla FiiO. Niemniej gdy korzystam z Apple Music to zmiana próbkowania nie działa i jest ustawiona na sztywno zgodnie z ustawieniami systemowymi – oczywiście wszystko w trybie UAC 2.0. Jeśli zaś chodzi o pokrętło to po resecie DAC’a działa troszkę lepiej… może trzeba zresetować go jeszcze parę razy 😉 W każdym razie dzięki za odzew 🙂 Czekam na dostawę słuchawek aby dokładniej go potestować a w miedzy czasie być może protestuje go w domowym stereo chociaż nie wiem czy ma to sens…
Dzień dobry, chciałbym się poradzić. Mając HD 600ki, szukam swojego pierwszego amp/dac. Mam zbalansowany kabel. Poleciłby Pan k11 r2r, zen dac v3, k7 czy SMSL RAW MDA1? Strasznie tego dużo. Ludzie chwalą sobie bardzo zen dac, ale straszą, że ma za mało mocy do dobrze skalującego hd600. Kocham analityczny dźwięk. Szukam czego w cenie do 1300 zł.
Pozdrawiam
Straszenie wyglądające jak naganianie na dodatkowe zbędne zakupy. Brać i nie zawracać sobie głowy bzdurami: https://audiofanatyk.pl/fiio-k11-recenzja-uniwersalnej-integry-sluchawkowej/
Czyli jednak moje ucho jest sprawne i tylko wywaliłem pieniądze 🙁 Przesiadłem się z FIOO KA17 i różnica w jakości jest spora na moje ucho słuchające płyt które kocham….