Audio-Technica ATH-TWX7 – recenzja słuchawek TWS z ANC

Podczas testów Px8 i Px7 S2 kolejność wykonywania recenzji była odwrotna, niż ułożenie się produktów w katalogu producenta. Najpierw testowałem model droższy, potem tańszy. Tak samo było z Pi7 i Pi5. Nie inaczej jest i tym razem, bowiem na testy trafił model Audio-Technica TWX7, a więc tańszy i nieco uproszczony brat droższych TWX9.

Recenzja jest owocem płatnej współpracy z marką Audio-Technica za pośrednictwem sieci salonów Top HiFi, która podesłała niniejszy sprzęt do testów.

Zdjęcie pudełka Audio-Technica ATH-TWX7

Dane techniczne

Dane zaczerpnięte ze strony dystrybutora:

 

Jakość wykonania, konstrukcja i wyposażenie

Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy, to pudełko, które jest skonstruowane trochę „destrukcyjnie”, jeśli jesteśmy ciągle w biegu i spieszymy się nawet w takiej czynności, jak otwarcie pudełka. Normalnie zakładalibyśmy, że słuchawki wysuwa się z obwoluty w bok, ale konieczne jest właśnie jej otwarcie, aby móc to uczynić. Wyjmujemy ostrożnie „jęzor” wieszaka z otworu i gotowe.

Zdjęcie zawartości pudełka Audio-Technica ATH-TWX7

Druga rzecz, że po otwarciu wita nas różowa karteczka informująca o tym, aby wtyk USB-C był suchy. Zdziwiło mnie to, bo jest to rzecz oczywista. To trochę jakby uczyć Eskimosów, aby nie jeść żółtego śniegu. Ale w porządku, rozumiem że takie są teraz czasy i nie wszyscy rozumieją koncepcję wody przewodzącej prąd i zwarcia, do jakiego może ona doprowadzić.

Kompletny rozpakowany zestaw Audio-Technica ATH-TWX7

Zacząłem się nawet zastanawiać, czy aby nie ma tu w ogóle kabelka sygnałowego USB-C, ale dalsze rozbrajanie pudełka ujawniło klasyczny kabelek ładujący z logiem ATH. Słuchawki zapakowane w woreczek koloru… hmmm… workowego, znalazły się po lewej stronie, a tipsy po prawej.

Całość wygląda jak mocno operująca na recyklingu, a co zawsze jest z mojej strony mile widziane. Sam również staram się być na tyle ekologiczny, na ile pozwala zdrowy rozsądek i możliwości. Choć i przesadyzm także mi się udziela, np. w temacie użytkowania starego sprzętu komputerowego, któremu staram się dać drugie życie (retro-gaming, prosty serwer backupowy na dyskach talerzowych, archiwum offline z mediami czy wikipediami, proste przeglądanie Internetu itd.). Szczytem było chyba przerobienie starego tabletu Asusa na 200 GB DAPa opartego o Foobara, który nie dość, że działa długo na baterii, to jeszcze z niektórymi słuchawkami gra najlepiej ze wszystkiego, co posiadam (np. KZ ZVX).

Etui ładujące do słuchawek Audio-Technica ATH-TWX7

Ale wracając do tematu, bo znów odleciałem w offtopic. TWX7 są wykonane dokładnie w taki sam sposób, jak droższe TWX9, a więc znów mamy w rękach bardzo przyjemne, aksamitne etui. Efekt uzyskano poprzez zmatowienie plastiku, którego nie jestem fanem i dałem temu już wyraz poprzednio. Nie ma tu już ekskluzywnego wydania, jakie cechowało TWX9, tak więc musimy obejść się smakiem w temacie chociażby szufladek z tipsami. Było to naprawdę fajne, serio.

Etui Audio-Technica ATH-TWX7 po otwarciu.

W każdym razie, na etui również nie mamy już 5-pozycyjnych diodek LED, ale zamiast tego klasyczną, pojedynczą diodę emitującą kolor. Słuchawki posiadają za to diody białe.

W ogóle co trzeba podkreślić od samego początku, to fakt, że Audio-Technica TWX7 wyglądają zupełnie inaczej niż TWX9. I nie chodzi tylko o względy wizualne, ale i np. umiejscowienie pinów ładowania. Wszystko to wygląda jak projekt z nieco innej fabryki, różniący się od poprzednika.

Po wyjęciu z pudełka słuchawki sparowały się bezproblemowo, załączyły ANC i powitały mnie komunikatami wygłaszanymi przez miły, żeński głos lektora. Z wygodą nie miałem problemów, z izolacją także, zatem szybciutko przeszedłem do testów, w trakcie których okazało się, że ATH płynnie połączyło zarówno funkcję paneli dotykowych, jak i przycisków bocznych.

Audio-Technica ATH-TWX7 wyjęte z etui ładującego.

Panelami dotykowymi możemy np. Przełączyć się między trybem zwykłym, ANC i Talk Through, zaś przyciskami sterować głośnością czy odtwarzaniem (play/pause). Aczkolwiek podczas naciskania wydają z siebie głośny i nieprzyjemny (bo mikrofonujący w kanale) klik.

Zdjęcie leżących na stole słuchawek Audio-Technica ATH-TWX7.

To chyba jedyna rzecz jaka negatywnie zwróciła moją uwagę. Na plus można natomiast wylistować sobie czas pracy na baterii, który wynosi 6,5 godziny. To o pół godziny więcej niż w droższym modelu. Niby niewiele, ale im dłużej słuchawki są w stanie pracować na jednym ładowaniu, tym rzadziej je ładujemy, a tym samym oszczędzamy cykle ładowania ogniw i wydłużamy tym samym przydatność słuchawek. Czas pracy możemy tradycyjnie wydłużyć sobie etui ładującym, które da nam jeszcze 13,5 godziny pracy.

Audio-Technica ATH-TWX7 po zdjęciu jednego z tipsów silikonowych.

Warto wspomnieć jeszcze o aplikacji producenta (tradycyjnie jest nią ATH-CONNECT) i dodatkowych funkcjach, takich jak multiparowanie, tryb Soundscape, Private Timer (programowanie powiadomień osobistych) i tryb niskiej latencji. Jest tu więc sporo do odkrycia po zakupie. Nas jednak interesują nie przystawki, a główne danie, czyli jakość dźwięku, na które składać będą się kodeki LDAC (24 bit / 96 kHz) oraz AAC i SBC. Zatem lecimy z tematem.

 

Platforma testowa

Poniżej sprzęt, jaki w dużej mierze został użyty do napisania tej recenzji:

  • Nadajniki Bluetooth: Intel AX210
  • Konfiguracja odtwarzania: Pragha + Blueman + Pipewire, pliki FLAC 24/48
  • Słuchawki testowe (na potrzeby tej konkretnej recenzji): Motorola MotoBuds+, 1More PistonBuds Q30 Pro, KZ ZSX + AE01

Jak zawsze wszystko całościowo wraz z procedurami ujęte zostało na osobnej stronie. Można tam dowiedzieć się zarówno w jakich warunkach testuję, jak też dowiedzieć się jakim gustem dysponuję, na co zwracam uwagę i na jakim materiale dokonuję odsłuchów oraz pomiarów.

 

Jakość dźwięku Audio-Technica TWX7

W pierwszej chwili odsłuch wydał mi się łudząco podobny do tego, co serwowały TWX9, ale nie do końca. Mam wręcz wrażenie, że powtórzyła się sytuacja z AD500X vs AD700X, gdzie te pierwsze, mimo iż słyszalnie „brudniejsze”, były całościowo lepiej wyważone tonalnie od 700-tek w kontekście moich uszu. Tak samo tutaj bardzo szybko doszedłem do wniosku, że ATH-TWX7 mniej naciskają na jakość dźwięku w znaczeniu stricte, ale też mniejsza ilość sopranu powoduje, że choć zachowują cały czas ten sam charakter, wypadają sumarycznie lepiej od TWX9.

Warto mieć na uwadze, że mój słuch dosyć specyficzny, jeśli chodzi o sopran, gdyż słyszę go lepiej niż większość ludzi w moim wieku. Wręcz mam nadwrażliwość w 6 kHz, która powoduje, że wiele słuchawek odbieram nieco bardziej wyraziście.

Uśrednione pasmo przenoszenia dla Audio-Technica TWX7. Pomiar skompensowany, bezpośrednio samej słuchawki (bez udziału tipsów):

Pomiar pasma przenoszenia słuchawek Audio-Technica ATH-TWX7

Co to oznacza w praktyce? Że wiem co słyszę (i dlaczego). Mój lekarz też wie. I na tej bazie mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że jeśli dla kogoś TWX7 okazałyby się minimalnie za słabe w sopranie, TWX9 będą wtedy strzałem w dziesiątkę.

Porównanie słuchawek Audio-Technica ATH-TWX7 i ATH-TWX9 przyrównane do 1 kHz.

Mówiąc wprost, TWX7 grają mniejszą „V-ką”, bardziej basowo, mniej sopranowo, ale zachowują swój charakter względem TWX9 wynikający np. z nosowej barwy sopranu. W odsłuchu subiektywnym można to odebrać jako lekkie uśmiechnięcie się pasma przenoszenia.

Na podbicie i barwę sopranu wpływają w największym stopniu tipsy, które można dobrać sobie wg uznania i wygody. Wiadomo, co uszy to wymagania i różna anatomia. Dlatego pomiary wykonuję z pominięciem tipsa, a więc zgodnie z najnowszą normą pomiarową (w starej normie, tj. IEC711 z lat 80-tych, pomiar wykonywano wraz z tipsem. Jeśli ktokolwiek twierdzi, że obie normy są sobie tożsame, świadomie lub nie wprowadza innych w błąd).

Porównanie do TWX9 na pomiarach widać nieco lepiej, jeśli odpuścimy sobie punkt zbiegu w 1 kHz i porównamy dane uzyskiwane bezpośrednio:

Porównanie słuchawek Audio-Technica ATH-TWX7 i ATH-TWX9.

Mocniejsze punktowe wybicie na basie, bardziej odpuszczona średnica, nieco bardziej słyszalna góra, ale też idąca za tym lepsza scena od TWX7. Wszystko to wskazuje na to, że siódemki są bardziej wyważonym modelem z obu, mniej efektownym, mniej spektakularnym, ale też chyba kierowanym przez to do nieco innego odbiorcy.

Oczywiście nie ma róży bez kolców, a w przypadku Audio-Technica TWX7 będzie nimi podwyższone THD:

Pomiar zniekształceń kanału lewego słuchawek Audio-Technica ATH-TWX7

Dla prawego kanału:

Pomiar zniekształceń kanału prawego słuchawek Audio-Technica ATH-TWX7

Nie są to jednak wartości krytyczne. Analogie do AD500X są za to wyraźne i jakby powtarzające pewien schemat, że u ATH tańsze modele są z reguły nieco „lepiej” strojone, jeśli przez „lepiej” rozumieć inny rozkład energii na skrajach, ale mające też nieco więcej brudu w dźwięku spowodowanego wybiciami na THD przez m.in. trzecią harmoniczną.

Pomiar CSD słuchawek Audio-Technica ATH-TWX7

Wykres CSD nie zgłasza żadnych artefaktów. Zaskakująco, ale Audio-Technica TWX7 nie mają żadnych problemów z equalizacją sopranu. Ten jest kompletnie czyściusieńki.

Pomiar spektrograficzny kanału lewego słuchawek Audio-Technica ATH-TWX7

Spektrogram potwierdza, że nie ma tu „dyskoteki laserowej” jaką obserwowaliśmy w innych modelach wireless.

Pomiar spektrograficzny kanału prawego słuchawek Audio-Technica ATH-TWX7

Nie ma też „wysp” na dalekim sopranie, którymi cechowały się TWX9. I tak w sumie byśmy ich nie usłyszeli, ale zawsze jest to bardzo pożądany widok z perspektywy technicznej, gdy ich nie ma. Najczęściej producenci mocno odcinają kupony w tańszych słuchawkach w swojej ofercie i próbują nadgonić jakość bardzo mocną equalizacją sprzętową, która powoduje mnóstwo niepożądanych anomalii dźwiękowych. Tu takiej sytuacji nie ma i ATH daje nam dwa razy dobre lub wprost bardzo dobre przetworniki.

O ile jesteśmy w stanie u konkurentów lawirować w ramach niektórych możliwości i atutów, na pewno też cen, zawsze będzie coś, co zostanie w ogonie. Tu będzie jakość dźwięku dobra, ale nie ta wygoda i izolacja. Tu będzie izolacja świetna, ale wygoda gorsza i SQ też nie takie jak powinno. Tam będzie z kolei SQ, całkiem dobra wygoda i izolacja pasywna, ale brak tej aktywnej oraz stuknięta warstwa użytkowa czasami. I tak od okienka do okienka, aż człowiek w końcu powie, że ma dość i bierze to, co po prostu najlepiej mu się sprawdza w praktyce. I to wydaje mi się, że jest największym atutem TWXów.

Przykładowo, wczoraj miałem problem taki, że AE01 samoczynnie mi się aktywowały po 20-30 sekundach przebywania w etui. Zamkniętym etui. Same się włączały, choć były naładowane, a etui świeciło się jeszcze na pomarańczowo, a więc nie było rozładowane do końca. Protezą było wyłączenie słuchawek na stałe i nie wkładanie ich do etui, a finalnie rozwiązaniem po prostu naładowanie wszystkiego do pełna. Czy problem wróci? Nie wiem, zobaczymy. Czy jest to defekt? Być może, ale przy cenie 91 zł, które dałem za te moduły, czy jest sens wycierać się ze sprzedawcą? No właśnie.

Tymczasem TWX7 chwyciły mnie tym, że po prostu działają, wprost z pudełka, nawet bez zmiany tipsów. Wyjmuję, paruję, użytkuję. A więc da się. I to z bardzo dobrą izolacją, podobną wygodą i normalnym lektorem pozbawionym chińskiego akcentu. Fakt, płacę więcej, ale dostaję lepiej przemyślany i zaprojektowany produkt, który do tego jeszcze gra sensownie i sprawdza się w moich zastosowaniach. Czyli dobre słuchawki jednym słowem.

Tak bowiem odczuwałem przez całą recenzję Audio-Technica TWX7 i mam wrażenie, że nie jest to pierwszy raz, gdy ATH umiejętnie dowozi wszystko na przynajmniej dobrym poziomie, nie siląc się przy tym na wybitność, aby nie popaść w kiczowatość (silenie się na robienie WOW) lub kanibalizm (oferowanie jakiejś funkcji albo cechy kosztem drugiej).

I tutaj weźmy sobie za przykład NB Audio Skeleton. Producent tak bardzo chciał się wyróżnić na tle konkurencji, że słuchawki zaprojektował z przezroczystego plastiku. I choć grają naprawdę fajnie, w stylu średnicowym, coś a’la AKG, nie jest to szczyt izolacji, nie jest to apogeum wygody, a także wzór wytrzymałości. Cena owszem, rekompensuje, ale po prostu nie jest to produkt zaprojektowany kompleksowo, mający postawionego „ptaszka” przy każdym możliwym polu na liście funkcji interesujących mnie, jako użytkownika.

Czy sam kupiłbym dla siebie któryś z tych modeli, tj. TWX7 albo TWX9? Tak, ale chyba bardziej skłaniałbym się ku dziewiątkom, jako że mają lepszą scenę, nieco lepszą wygodę na moje koślawe uszy, a ponad wszystkim nie mam słyszalnego przeze mnie wybicia w THD na sopranie. Niestety jest to klątwa moich uszu i nadczułości w rejonach, w których – nie tylko tutaj – coś się dzieje. Ale nie narzekam, bo dzięki temu jeszcze dokładniej i wnikliwiej jestem w stanie opisać sprzęty trafiające tu na recenzje.

 

Podsumowanie

Zdumiewająco trochę na tle wyższego modelu, ale ATH-TWX7 to słuchawki bardzo mocno wyważone w różnych kierunkach. Czasami jest tak, że to wcale nie produkt wybitny w jakimś aspekcie ląduje na naszych uszach na dłużej, a ten zdawałoby się „gorszy”, ale w ogólnym rozrachunku kompletny i przez to „lepszy” w swej „gorszości”. TWX7 odbieram właśnie w taki sposób.

Z całej plejady słuchawek, jakie miałem w momencie testów na stole, spędziły mi w uszach najwięcej czasu (obok ZSXów, ale to zrozumiałe, jako że jestem ich właścicielem i po to je kupiłem). I to nie przez potrzebę recenzji, ale też długo po niej.

  • Jakość wykonania oceniam ponownie wysoko. Wszystko działa jak należy i nie sprawia żadnych problemów. Cieszą dodatkowe funkcje i nowoczesne kodeki. Pozostaje chyba tylko problem zmatowionego materiału. Generalnie słuchawkom udaje się utrzymać ocenę 9/10.
  • Ergonomia ponownie całkiem niezła, choć jednak wygodniejsze były dla mnie TWX9, zostawiając więcej miejsca w uchu. Nadrabiają to nieco dłuższym czasem pracy na baterii i dodatkowymi funkcjonalnościami. Nie wiem czemu producent zdecydował się przesunąć jednak punkty styku z bolcami ładującymi na korpus główny. Bezpieczniej było je trzymać tak jak w TWX9 na „patyku”, aby nie miały kontaktu z potem i brudem. Tak więc finalnie mogę je tu ocenić na 7/10.
  • Jakość dźwięku tym razem nieco gorsza (co oczywiste) względem TWX9, z mniejszą sceną, ale tonalnie lepsza (co już takie oczywiste nie jest) na moje ucho na tle bardziej od nich efektownych TWX9. Jeśli doliczymy do tego cenę, która rekompensuje nam ubytki w tym zakresie, a także zaskakująco dobre pomiary i ogólnie bardzo dobrą kondycję techniczną słuchawek od strony generowanego dźwięku, bez problemu można dać im ocenę 8/10. Lepsza barwa sopranu i być może w konsekwencji większa scena byłyby tym, co by mnie tu kupiło doszczętnie i mocno podniosło ocenę do góry.

Finalnie słuchawki wyciągnęły ocenę 8.0/10, względnie utrzymując dobrą passę swojego droższego brata, choć TWX9 bardziej – przez swoją efektowność i scenę – mogą przemówić do niektórych użytkowników.

Choć kilku decyzji w ich przypadku nie do końca rozumiem, sekretem Audio-Technica TWX7 jest uchwycenie moim zdaniem całkiem nieźle delikatnej równowagi między ogólnymi możliwościami, izolacją, wygodą, jakością dźwięku, jakością wykonania a ceną. Dlatego jako pakiet, oferują w zasadzie ten sam poziom jakości do ceny, co droższe TWX9, czyniąc wybór między tymi parami właściwie ocierający się jedynie o kwestię ceny i preferencji. Czy dajemy więcej pieniędzy za więcej jakości i efektowniejsze skraje oraz scenę, czy mniej pieniędzy za mniej dodatków i spokojniejsze brzmienie, oba scenariusze trzymają się mocno granic rozsądku. I właśnie za ten rozsądek oraz brak ścinania zakrętów myślę, że słuchawki możemy jednak wyróżnić.

 

8.0/10

 

Na dzień pisania recenzji, słuchawki są dostępne m.in. w salonach Top Hifi w cenie 779 zł.

 

Zalety Audio-Technica TWX7:

  • bardzo dobre wykonanie słuchawek i etui
  • ekologiczne pakowanie
  • wciąż bogate wyposażenie
  • aktywna redukcja szumów
  • nowoczesne kodeki na pokładzie
  • bardzo dobra izolacja od otoczenia
  • akceptowalny czas pracy na baterii
  • dodatki i ficzersy oraz współpraca z aplikacją na telefon
  • brzmieniowo bardziej wyrównane granie od TWX9
  • nadal wysoka czystość ogólna dźwięku

Wady Audio-Technica TWX7:

  • nieco bardziej matowy sopran od TWX9 i mniejsza scena
  • niepotrzebne „ogrzybkowanie” słuchawek pogarszające wygodę
  • piny ładujące mające bezpośredni kontakt ze skórą
  • zmatowiony plastik to obawiam się proszenie o kłopoty po paru latach intensywnej pracy palcami

 

Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *